Huehuehuehue, Spóźnione Sto Lat Stary Harry :3 Nie no, just kidding xD Happy Birthday Harry <3
----
****J*E*S*S****
Wakacje
były świetne. Czas mijał bardzo przyjemnie. Dziś już miesiąc
odkąd zostałam żoną Petera.
Siedziałam
razem z Tomem, oglądając zdjęcia z Majorki. Mimo iż była sobota
Peter pracował. Minęła dziewiętnasta. Gdy Tommy usłyszał
otwierające się drzwi krzyknął:
- Tata!
Pobiegł
w stronę chłopaka. Ja wyłączyłam laptopa. W tym momencie Peter z
Tomem na rękach podszedł do mnie z wielkim bukietem róż oraz
kremową torbą.
- Wszystkiego
najlepszego kochanie – powiedział.- Dziękuję – pocałowałam go.
Już od
rana mój telefon ciągle wydzwaniał. Każdy składał mi życzenia
urodzinowe.
- Jess,
o dwudziestej ciebie zabieram – powiedział chłopak.- A Tommy?
- Przyjdzie opiekunka.
- Tak? - zapytał zdziwiony Tom.
- Przecież ją lubisz. Zawsze bawi się z tobą klockami. To idź się przebierz – zwrócił się teraz do mnie podając mi torbę. - A ja wyjdę z Largo.
- Chodź, Tommy.
Poszłam
z chłopcem na górę. Wykąpałam go szybko i przebrałam w piżamkę.
W tym momencie wrócił Peter.
- Kochanie,
jeszcze nie jesteś gotowa? - zapytał wchodząc do pokoju.- Przecież wiesz, że Tommy uwielbia, gdy ja go kąpię.
Peter
zszedł z synem na dół, a ja szybko się przygotowałam. Założyłam
sukienkę, którą przed chwilą dostałam. Była krótka, dopasowana
i czarna. Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze. I jak
nie kochać Petera? Przecież on tak mocno o mnie dba. Założyłam
wysokie szpilki i zeszłam na dół. Dziewczyna, która miała zająć
się Tomem już była. Bawiła się z chłopcem w salonie. Ucałowałam
malucha i wyszliśmy. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Kilkanaście
minut później zaparkowaliśmy przed jakimś klubem. Wyszliśmy z
auta i chłopak chwycił mnie za rękę i po chwili byliśmy już w
środku. Usiedliśmy przy stoliku. W klubie było mnóstwo młodzieży.
Peter zamówił sobie drinka, a mi pepsi. Nadal byłam
zdezorientowana. Po chwili usłyszałam znaną mi muzykę i pisk
dziewczyn. Spojrzałam na scenę, na którą wchodzili chłopaki z 30
Seconds To Mars. Przeniosłam swój wzrok na Petera. Uśmiechnął
się.
- Prezent
urodzinowy – powiedział.- Dziękuję, kochanie.
Było
świetnie. Do domu wróciliśmy przed północą. Tommy spał.
Podziękowaliśmy opiekunce i zostaliśmy sami. Peter przyciągnął
mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Wziął mnie na ręce
i zaniósł na górę. Otworzył drzwi od sypialni i położył na
łóżku.
- Poczekaj
chwilkę – szepnął.
Zszedł
na dół. Po chwili wrócił z szampanem i dwoma kieliszkami. Nalał
trunku i podał mi. Na pół leżąco przytulił mnie. Wspólnie
wypiliśmy szampana. Po chwili chłopak odstawił kieliszki i wrócił
do całowania mnie. Wplątał lewą dłoń w moje włosy, a drugą
ręką delikatnie rozpiął mi zamek sukienki. Zaczęliśmy się
kochać. Było wspaniale.
Kolejne
dni mijały bardzo szybko. Tommy coraz więcej mówił. Był wielkim
gadułą. Kłócił się z Largo i z Peterem. Dni zaczęły robić
się coraz chłodniejsze. Wyciągając cieplejsze ubrania
zauważyłam, że nic nie pasuje na Toma. Ze wszystkiego wyrósł.
Robiąc kolację rozmawiałam o tym z Peterem. Postanowiliśmy jutro
jechać na zakupy. Był to już ostatni weekend listopada. Niedługo
święta, które znów spędzimy całą rodziną w naszym domu. Tak
ustaliliśmy z naszymi rodzicami. W sobotni poranek jak zawsze Peter
obudził mnie śniadaniem do łóżka. Po chwili wskoczył do mnie
Tommy. Nie mógł już doczekać się zakupów. Około dwunastej
byliśmy już w centrum handlowym. Kupiliśmy chłopcu potrzebne
rzeczy i poszliśmy jeszcze na obiad. Będąc już w domu
postanowiłam zrobić ciasto. Peter z Tomem byli na spacerze z Largo.
Gdy włożyłam ciasto do piekarnika położyłam się w salonie.
Dziwnie się czułam. Chyba brało mnie jakieś przeziębienie. Po
powrocie ze spaceru Peter zauważył, że źle się czuję.
Powiedział, że jestem blada. Zrobił mi herbatę. Wypiłam ją.
Wyciągnęłam ciasto z piekarnika i postanowiłam położyć się w
sypialni. Było mi słabo. Peter co chwilę przychodził pytać jak
się czuję. Wieczorem poczułam się lepiej. Zeszłam na dół.
Widząc moich dwóch najwspanialszych facetów uśmiechnęłam się.
Obaj siedzieli w salonie i zajadali się ciastem. Peter również
rozpalił ogień w kominku. Usiadłam na kanapie obok nich.
- I
jak się czujesz? - zapytał Peter przytulając mnie.- Dobrze.
Zaczęłam
jeść winogron leżący na półmisku.
- Zamówimy
pizzę na kolację? - zapytał chłopak.- Wolałabym jakąś sałatkę.
- Okey to ja coś zamówię.
Kilkanaście
minut później jedliśmy już kolację. Tommy z Peterem jadł pizzę,
a ja pikantną sałatkę. W czasie gdy czytałam Tomowi bajkę na
dobranoc Peter wyszedł z Largo. Po zaśnięciu malucha zeszłam na
dół. Po chwili wrócił chłopak ze spaceru. Nalał dwie lampki
wina i podał mi jedną. Pijąc trunek opowiadałam mu co słychać u
Alex i Angeli. Później rozmawialiśmy o świętach. Chłopak był
szczęśliwy, że te święta spędzamy u nas. Przed drugą w nocy
poszliśmy spać. O dziewiątej rano w niedzielny poranek obudził
nas Tommy. Peter przyniósł go do naszej sypialni. Chłopiec zaczął
nas przytulać i całować.
- Tata!
Am am! - powiedział w pewnej chwili.- Co ty, facet, głodny już jesteś?
- Nie.
- Jak „nie” skoro chcesz jeść?
- Ciasto.
Słysząc
to wybuchnęłam śmiechem.
- To
idziemy jeść ciasto – powiedział Peter biorąc Toma na ręce.- Zaraz do was przyjdę – posłałam im uśmiech.
Zostałam
sama w sypialni. Dzisiaj znów się źle czułam. Wstając zrobiło
mi się słabo i zemdliło mnie. Szybko poszłam do łazienki.
Wymiotowałam. Wiedziałam, że to po wczorajszej sałatce. Zeszłam
na dół i napiłam się wody. Peter zrobił mi kawę, ale nie miałam
na nią ochoty. Znów byłam blada. Położyłam się w salonie.
Peter przyniósł mi śniadanie. Zjadłam kanapkę. Znów musiałam
iść do łazienki. Chłopak poszedł za mną.
- Jess,
co ci jest? - zapytał z troską.- To po wczorajszej sałatce.
Po
kilkunastu minutach poczułam się lepiej. Zjadłam śniadanie i
wzięłam prysznic. Nie pojechaliśmy w odwiedziny do rodziców tak
jak planowaliśmy. Po prostu źle się czułam. Peter nie był zły.
Poniedziałkowy
poranek też zaczęłam od wizyty w łazience. Przerażało mnie to.
Bolał mnie brzuch, który był twardy. Bałam się, że zaraziłam
się czymś przez sałatkę. Jednak nic nie powiedziałam Peterowi.
Po raz pierwszy coś przed nim ukrywałam. Jutro zaczyna się
grudzień więc święta coraz bliżej. Nie chcę martwić go w tym
pięknym czasie.
Kolejne
dni mijały podobnie. Każdego ranka źle się czułam. W piątek,
gdy sprzątałam łazienkę wypadła mi paczka tamponów. Patrząc na
nią pomyślałam, że przecież już dawno powinnam dostać okres.
Zrobiło mi się gorąco. Poszłam do sypialni i otworzyłam
szufladę, w której miałam swoje rzeczy. W kalendarzyku sprawdziłam
ostatnią datę. Już dawno temu powinnam dostać okres. Liczyłam
kratki kilka razy. Cały czas wychodziło to samo. Boże, czy ja
jestem w ciąży?! Oboje z Peterem chcemy mieć dziecko, ale od ślubu
przestaliśmy o tym rozmawiać. Za trzy tygodnie święta. Nie mogę
teraz powiedzieć Peterowi. Mogą to być tylko jakieś zaburzenia.
Nie chcę robić mu złudnej nadziei. Zresztą, jestem pewna, że to
fałszywy alarm. Często okres mi się spóźniał. Ale pierwszy raz
aż o tyle dni.
- Tommy,
idziemy do sklepu – powiedziałam schodząc na dół gdzie bawił
się Tom.- Tak! - krzyknął radośnie.
Szybko
się ubraliśmy i wyszliśmy z domu. W aptece kupiłam test ciążowy.
Zrobiliśmy również drobne zakupy w supermarkecie po czym
wróciliśmy do domu. Bałam się zrobić test. Bałam się wyniku.
Przedtem bardzo chciałam mieć dziecko, ale teraz byłam przerażona.
Chyba przyzwyczaiłam się do myśli, że jesteśmy tylko w trójkę.
Po
obiedzie położyłam Toma spać. Postanowiłam nie robić testu.
Schowałam go tak by Peter go nie znalazł. Postanowiłam poczekać
jeszcze kilka dni. Jednak myśl o ciąży nie dawała mi spokoju.
Wieczorem przełamałam się i poszłam do łazienki. Peter z Largo
był na spacerze, a Tommy już spał. Zrobiłam test i czekałam na
wynik. To były najdłuższe minuty w moim życiu. Widząc wynik
testu zamurowało mnie. Na pasku pojawiły się dwie kreski. Będę
mamą. Uśmiechnęłam się. Nie powiem jeszcze Peterowi. Będzie
miał prezent świąteczny. Muszę pójść do lekarza, by
potwierdzić wynik testu. Wzięłam prysznic, a test schowałam, by
nie znalazł go Peter. Czułam poddenerwowanie. Wyszłam z łazienki
i poszłam do naszej sypialni. Po kilkunastu minutach dołączył do
mnie chłopak. Przytulając mnie zapytał:
- Jess,
coś się stało?- Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo dziwnie się zachowujesz.
- Normalnie. Tylko ci się wydaje. Pojedziemy jutro na zakupy? Święta coraz bliżej.
- Tak, pojedziemy.
Przytuliłam
się do chłopaka. Ciągle przed oczami miałam dwie kreski z testu.
W sobotę
będąc na zakupach udało mi się zapomnieć o ciąży. Kupiliśmy
już prezenty dla naszych rodziców oraz dla Anny i jej rodziny. Ja
nie wiedziałam co kupić Peterowi. Będąc w domu zrobiliśmy
wspólnie obiad i ustroiliśmy dom. W powietrzu czuć już było
zbliżające się święta. Postanowiliśmy jutro odwiedzić
rodziców. W niedzielę przygotowując się do wyjścia Peter ubierał
Toma, a ja w sypialni stojąc w samej bieliźnie patrzyłam na swój
brzuch. Nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w ciąży. Założyłam
sukienkę, którą ostatnio dostałam od Petera. Siedząc przy stole
u rodziców chłopaka zauważyłam, że jego mama przygląda mi się.
- Jess,
dobrze się czujesz? - zapytała kobieta.- Tak.
- Jesteś bardzo blada.
- Widzisz kochanie? Też ci to mówiłem – odezwał się Peter.
- Oj, to pewnie tylko przemęczenie – posłałam im uśmiech. - Ostatnio miałam trochę pracy przy artykułach.
- Lepiej zrób jakieś badania – poradziła mi moja teściowa.
- Umówię cię na badania, dobrze? - zaproponował Peter.
- Przestań. Sama to załatwię.
Wieczorem
siedząc w salonie, gdy Tommy już spał, Peter ciągle mówił o
badaniach. Jadłam znów winogron zupełnie go nie słuchając. Przez
ostatni czas miałam wielką ochotę na ten owoc.
- Słuchasz
mnie? - zapytał w końcu Peter.- Mhmm.
- Jess, nie słuchasz mnie!
- Słucham cię, kochanie – spojrzałam na niego biorąc kolejną kulkę do buzi.
Chłopak
nalał sobie kolejną szklankę whisky. Chyba naprawdę przejmował
się moim zdrowiem. Podeszłam do niego.
- Peter,
ja naprawdę umiem o siebie zadbać – powiedziałam. - Możesz być
pewien, że nie jestem na nic chora.- Zrobisz te badania?
- Tak, zrobię.
W
poniedziałek zadzwoniłam do lekarza. Wizytę miałam w czwartek.
Bałam się tego dnia. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam wmawiać
sobie, że może to być jakiś guz. Boże, jestem naprawdę głupia.
W środę
zadzwoniła do mnie Alex. Przeszłyśmy na Skype.
- Jess,
jestem w ciąży – powiedziała z uśmiechem.- Naprawdę?
- Tak!
- Gratuluję! Jestem szczęśliwa. Który tydzień?
- Ósmy.
- Nie mów, że to po moim ślubie!
Alex się
roześmiała.
- Alex...
ja chyba też. Ale nie mów nikomu.- Jess, jesteś w ciąży?
- Jutro mam wizytę u lekarza. Wydaje mi się, że jestem.
- Czyli będziemy miały dzieci w jednym wieku.
- A jak Zayn?
- Jeszcze nic nie wie. Zrobię mu prezent na święta.
- Czyli tak jak ja Peterowi.
- Nie powiesz mu jutro?
- Nie. Lubię jak się o mnie martwi i troszczy.
- Jesteś wredna.
- Wiem. I on mnie za to kocha.
Porozmawiałyśmy
chwilę i pożegnałyśmy się. Wieczorem Peter pracował na
laptopie. Ja czułam zmęczenie więc po dwudziestej trzeciej poszłam
się położyć. Rano zawiozłam Toma do dziadków i pojechałam do
lekarza. Podczas USG lekarz patrzył w monitor. Po chwili obrócił
ekran w moją stronę mówiąc:
- Proszę
zobaczyć. To jest pani dzieciątko.- Naprawdę?
- Jest pani w szóstym tygodniu ciąży. Dziecko rozwija się prawidłowo i jest duże jak na swój wiek.
Po
chwili również usłyszałam serduszko mojego dziecka. Nagrałam to
by pokazać Peterowi. To był najcudowniejszy dźwięk jaki
słyszałam. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Jadąc po
Toma wiedziałam już, że będę mamą. Teraz taką prawdziwą. W
torebce miałam kilka zdjęć z USG. Odbierając chłopca
powiedziałam, że wszystko jest okey. Mama Petera bardzo się o mnie
martwiła.
W
weekend pojechaliśmy na zakupy. Wiedziałam co Peter dostanie ode
mnie na święta więc nie musiałam przejmować się prezentem. Dziś
do centrum handlowego pojechaliśmy tylko we dwoje. Kupiliśmy
prezenty dla dzieciaków. Dla Nicole kupiłam różne ubranka oraz
zabawki dla niemowląt. Gdy wróciliśmy do domu czułam zmęczenie.
Położyłam się w salonie. Peter bawił się z Tomem. Nie pytał
już o moje zdrowie ponieważ wiedział, że dostałam różne
witaminy na wzmocnienie. W niedzielę pojechaliśmy z Tomem do kina
na bajkę. W środę Peter odebrał z lotniska moją mamę i Annę z
dzieciakami. Został równo tydzień do świąt. Już nie mogłam się
doczekać. Chłopak przywiózł ich i pojechał do pracy. Andreas i
mój tato mieli przylecieć w poniedziałek. Jake i Tom cieszyli się
sobą. Bawili się na górze u Toma w pokoju. Anna położyła Nicole
w salonie. Patrząc na dziecko byłam szczęśliwa, że niedługo też
będziemy mieć takie maleństwo. Zrobiłam kawę i razem z mamą i
bratową siedziałyśmy w jadalni. W pewnym momencie Anna patrząc na
mnie powiedziała:
- Jess,
jesteś w ciąży?- Skąd wiesz?
- Widać po tobie. To znaczy po twojej twarzy. Zmieniłaś się.
- Tak, jestem w siódmym tygodniu ciąży – powiedziałam z dumą.
Mama
słysząc to przytuliła mnie mówiąc:
- Tak
się cieszę!
Kobiecie
popłynęły łzy.
- Gratuluję!
- powiedziała Anna.- Ale nie mówcie nikomu, bo chcę zrobić niespodziankę na święta – poprosiłam.
- To Peter nie wie?
- Nie. W czwartek byłam u lekarza.
Pokazałam
im zdjęcie z USG oraz puściłam nagranie. Byłyśmy szczęśliwe.
W piątek
przygotowania świąt rozpoczęły się. Mama Petera znów spędzała
u nas całe dnie. Zachwycała się Nicole.
- Jess,
musimy jechać na zakupy – powiedziała Anna w pewnej chwili.
Zauważyłam,
że po prostu chce pobyć ze mną sam na sam. W drodze do centrum
opowiedziałam jej o moim prezencie dla Petera.
- Dokupimy
mu małe buciki. Będzie w szoku – poradziła mi.
Chwilę
później byłyśmy w sklepie z rzeczami dla niemowląt. Kupiłyśmy
również pieluchy dla Nicole. Dwie godziny później byłyśmy już
w domu. Kobiety piekły ciasto. Gdy zaczęły robić różne potrawy
nie mogłam wytrzymać zapachu.
- Anna,
chodź pójdziemy na spacer – zaproponowałam.
Kilkanaście
minut później byliśmy w parku. Opowiedziałam jej o moich
dolegliwościach. Śmiała się. Po chwili pocieszyła mnie mówiąc:
- Nie
martw się. Niedługo ci przejdzie.
Wieczorem,
gdy wykąpałyśmy dzieci położyłam się. Anna również poszła
spać, bo była zmęczona. Moja mama i mama Petera siedziały w
salonie pijąc kawę. Gdy zasypiałam poczułam jak obok kładzie się
Peter.
- Przepraszam,
że tak późno, ale spotkanie mi się przedłużyło – szepnął.
Zaczął
mnie całować.
- Oj
Peter – mruknęłam nakrywając się kołdrą.- Kochanie, jesteś na mnie zła?
- Nie, jestem zmęczona.
Przytulił
mnie i gładził mnie po włosach.
W sobotę
i niedzielę cały czas zajmował się Nicole oraz chłopcami. Ja
zamknęłam się w łazience i prasowałam ubrania. Nie mogłam
znieść zapachu, który unosił się w domu. Leżąc wieczorem w
łóżku Peter zapytał:
- Jess,
masz mnie dość?- Co ci przyszło do głowy? - zapytałam zdziwiona.
- Wydaje mi się, że mnie unikasz. Dzisiaj prawie cały dzień spędziłaś na prasowaniu.
- A zrobiłbyś to sam?
- Wiesz, że tak.
- To następnym razem ty to robisz.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- A o co?
- O nas.
- Oj przestań narzekać. Okres masz? - zapytałam z ironią.
- A ty kiedy miałaś?
Zatkało
mnie.
- Mam
wstać i sprawdzić? - odezwałam się.- Przecież żartuję.
Zaczął
mnie całować po ramieniu. Tego wieczoru się kochaliśmy. Był
szczęśliwy. Ja byłam podwójnie szczęśliwa.
W
poniedziałek rano chłopak odebrał z lotniska mojego brata i ojca.
Gdy wrócił pojechaliśmy po świerk. Cały dzień spędziliśmy na
ubieraniu drzewka. Wieczorem w czwórkę siedzieli w salonie. Tata
Petera też był. Faceci pili whisky.
W środę
od rana panowało zamieszanie. O szesnastej mieli przyjechać moi
teściowie. Po czternastej stół był już przygotowany. Wzięłam
prysznic i założyłam czarną sukienkę. Zauważyłam, że robi się
ciasna. Gdy ubierałam Toma Peter też się ubierał. Po chwili całą
trójką zeszliśmy na dół. Tommy i Jake od wczoraj chodzili wokół
choinki i przyglądali się prezentom. Ja nie mogłam doczekać się
reakcji Petera, gdy otworzy swój prezent. Usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi i oboje poszliśmy otworzyć. Po chwili wszyscy siedzieliśmy
przy stole. Złożyliśmy sobie życzenia i zaczęliśmy jeść.
- Pamiętasz
ubiegłe święta? - zapytałam.- Pewnie, że pamiętam! Wtedy powiedziałaś, że za mnie wyjdziesz.
- Kocham cię – szepnęłam.
Po
kolacji razem z Anną robiłyśmy kawę. Peter nalewał whisky.
Kobietom nalewał wino. Gdy wszyscy siedzieliśmy w salonie
zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Słychać było tylko
zadowolenie chłopców. Dostali samochody i klocki. Nasze mamy też
były zachwycone ze swoich prezentów jakim były komplety biżuterii.
Annie kupiłam ulubione perfumy. Teraz Peter podał mi prezent.
Otworzyłam go. To były płyty zespołów, które uwielbiałam.
- Dziękuję,
kochanie – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Podałam
mu mały pakunek z uśmiechem. Zajrzał do środka i spojrzał na
mnie pytającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się szerzej. Wyciągnął
buciki, a po chwili test ciążowy i zdjęcie USG. Znowu na mnie
spojrzał. Pokiwałam głową przytakując.
- Naprawdę?
- zapytał.- Tak, jestem w ciąży.
Przytulił
mnie mocno.
- Boże,
nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy – szepnął. - Najlepszy
prezent jaki mogłem dostać.- Rok temu mówiłeś to samo.
- Bo wtedy nie mogłem dostać tego. Tamten też był cudowny. Jak długo mamy dzidzię?
- Osiem tygodni.
- I tyle przede mną ukrywałaś?!
- Nie. Sama dowiedziałam się dwa tygodnie temu.
- To kochanie, ty już nie pijesz – powiedział zabierając mi wino.
- Ale ja mam ochotę na wino, a kobiecie w ciąży się nie odmawia.
Oddał
mi kieliszek. Anna patrzyła na nas z uśmiechem. Peter przytulił
się do mnie, a po chwili do mojego brzucha. Pogłaskałam go po
głowie. Podniósł się i pocałował mnie. W tym momencie każdy na
nas patrzył. Peter spojrzał na nich i z dumą powiedział:
- Będziemy
mieli dziecko.- Boże, Jess! Jaka jestem szczęśliwa! - powiedziała mama chłopaka podchodząc do mnie i przytulając mnie.
Faceci
zaczęli gratulować Peterowi. Andreas podszedł do mnie.
- Gratuluję,
siostrzyczko. Wreszcie będę wujkiem.- Już jesteś – wskazałam na Toma.
- Ale teraz takim prawdziwym.
Przytulił
mnie całując w policzek. Peter zawołał Toma. Po chwili chłopczyk
przybiegł do nas.
- Tommy,
będziesz miał dzidziusia, wiesz?- Tak? - zapytał zdziwiony.
Peter
pokazał mu zdjęcie USG. Tommy widząc je zrobił zdziwioną minę i
powiedział:
- Nie
dzidzia.- Mamusia ma dzidzię w brzuszku – powiedział Peter.
- Tam dzidzia – wskazał na Nicole.
- Bo nasza jest jeszcze malutka.
Cały
wieczór Peter nie dawał mi spokoju. Co chwilę pytał jak się
czuję lub czy czegoś nie potrzebuję. Wyszłam do kuchni by
zadzwonić z życzeniami. Powiedziałam Angeli oraz chłopakom z One
Direction o mojej ciąży. Cieszyli się razem ze mną za co byłam
im wdzięczna. Gdy robiło się coraz później poczułam zmęczenie.
Chłopcy już spali. Ja też postanowiłam iść się położyć.
Chłopak oczywiście poszedł za mną. Wzięłam prysznic i chwilę
później leżałam już w łóżku. Peter nie mógł nacieszyć się
informacją. Gładził mnie po brzuchu i całował mnie po nim.
- Peter,
czy ty będziesz traktował mnie tak przez dziewięć miesięcy?- Ale jak?
- Jakbym była z porcelany.
- Bo jesteś.
- Chcesz coś usłyszeć?
- Że mnie kochasz?
- To wiesz.
Wstałam
i wzięłam telefon. Odszukałam nagranie z badań USG i odtworzyłam
je.
- To
bicie serca naszego dziecka – wyjaśniłam.- Jakie to piękne – szepnął chłopak i pocałował mnie. - Prześlij mi to, kochanie.
- Ale po co?
- Chcę mieć je zawsze przy sobie.
Przesłałam
mu nagranie. Jeszcze kilka razy je odsłuchiwał.
- Jess,
musisz mi coś obiecać – powiedział w pewnej chwili.- Co takiego?
- Obiecaj mi, że podczas następnej wizyty u lekarza będziemy razem.
- Naprawdę chcesz?
- Bardzo. Chcę widzieć jak nasze maleństwo rośnie.
- Obiecuję.
Przytuliłam
się do niego, a on ciągle głaskał mnie po brzuchu. Denerwowało
mnie to. Ale przecież nie mogę mu tego powiedzieć. Zasnęłam.
Rano obudził mnie głośny śmiech Toma i Jake'a. Spojrzałam na
łóżko. Petera nie było. Wiedziałam, że jest już na dole.
Poszłam wziąć prysznic i przebrać się. Będąc w garderobie
usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju. Po chwili Peter stał
przy mnie. Przytulił mnie i pocałował mówiąc:
- Dzień
dobry kochanie. Jak się czujesz?- Dobrze.
Gdy
zapinałam ostatni guzik bluzki chłopak kucnął, przytulił się do
mojego brzucha, pocałował i powiedział:
- Dzień
dobry maleństwo.- Ono ci niestety nie odpowie. Jest obrażone za to, że budziłeś je w nocy swoim głaskaniem – powiedziałam.
Chłopak
uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie.
- Przytulaj,
przytulaj, bo za kilka miesięcy będzie nam brzuch przeszkadzał.
Zeszliśmy
na dół. Zjedliśmy śniadanie i dowiedzieliśmy się, że moi
rodzice jadą do rodziców Petera. Uśmiechnęłam się słysząc to.
Po ich wyjściu postanowiliśmy iść na spacer. Była wspaniała
pogoda. Wszędzie przed domami stały ozdoby świąteczne.
Zauważyłam, że Peter zżył się z moim bratem. Ciągle ze sobą
rozmawiali. Anna śmiała się z reakcji mojego męża na moją
ciążę. Opowiedziałam jej o głaskaniu mojego brzucha co trochę
doprowadza mnie do szału.
- Przecież
podobało ci się jak tulił się do brzucha Angeli. Pamiętasz jak
mi o tym opowiadałaś?- Pamiętam. Ale nie wiedziałam, że dla mnie będzie to takie uciążliwe.
- Tak, Jess. To są hormony. Wiele rzeczy będzie cię denerwować.
Gdy
wróciliśmy do domu usiedliśmy w salonie. Ogień w kominku,
święcąca się choinka sprawiały, że w domu była wspaniała
atmosfera. Tommy usiadł na moich kolanach więc zaczęłam go
karmić. Peter widząc to podszedł do mnie.
- Chodź
Tommy, tata cię nakarmi – powiedział.- Nie. Mama.
- Mamusia nie może się męczyć.
- Peter, uspokój się, okey? - powiedziałam.
- Ale...
- Zamknij się, okey?
Uśmiechnął
się. Pocałował mnie w głowę i wrócił na swoje miejsce. Gdy
zjedliśmy posiłek poszłam z Anną zrobić kawę i pokroić ciasto.
Od razu przyszedł za nami Peter. Stanął za mną, gdy wyciągałam
z szafki talerzyki, objął mnie i głaskając mnie po brzuchu
powiedział:
- Zostaw
to kochanie. Ja zrobię.
Odwróciłam
się. Spojrzałam mu w oczy.
- Peter,
ja nie jestem chora. Ja jestem tylko w ciąży. Jak będziesz się
tak zachowywał to wyjadę na te dziewięć miesięcy do Londynu.- To pojadę z tobą.
- Boże, Anna, ratuj mnie.
- Peter idź do Andreasa – powiedziała moja bratowa.
- Ale...
- Idź! - powiedziałam razem z Anną.
Gdy
Peter zniknął Anna spojrzała na mnie i powiedziała:
- Jess,
musisz go zrozumieć. Mi też wszystko działało na nerwy, ale
musisz się opanować. Dobrze wiesz, że Peter jest czuły i
opiekuńczy. Wiesz również co przeżył. I na dodatek to twoja
pierwsza ciąża. On nie chce żebyś cierpiała.
Zaniosłyśmy
kawę i ciasto do salonu. Andreas i Peter pili whisky. Usiadłam
swojemu mężowi na kolanach i szepnęłam:
- Kocham
cię mój wariacie.- Ja też was kocham – przejechał mi ręką po brzuchu.
Anna
widząc to uśmiechnęła się.
Po
kolacji Peter nie dopuścił mnie do kąpania Toma. Miałam ochotę
zrobić mu wojnę. Chciałam wykrzyczeć mu wszystko co myślę.
Jednak przypomniało mi się to co mówiła Anna. Poszłam do niej.
Usypiała Nicole.
- A
gdzie Andreas? - zapytałam.- Poszedł do Petera.
Gdy
Nicole zasnęła zeszłyśmy na dół. Chłopaków jeszcze nie było.
Wyciągnęłam dwie lampki i nalałam nam wina. Gdy kończyłyśmy
pierwszy kieliszek z góry zszedł mój brat z Peterem. Mój mąż
widząc co robię podszedł do mnie i zabierając mi z dłoni
kieliszek powiedział:
- Nie
powinnaś pić.- Peter to tylko jedna lampka.
- Ale to jest alkohol.
Zagryzłam
wargę żeby nie wybuchnąć.
- Jess
– powiedziała Anna. Spojrzałam na nią. Kręciła przecząco
głową. - Peter, jeśli Jess ma ochotę na lampkę wina to nie
zabieraj jej. To nie zaszkodzi dziecku.- Ja wiem, że taka ilość alkoholu nie zaszkodzi, ale nie chcę by piła.
- To ty też nie pij – powiedziałam.
Odstawił
szklankę whisky.
- Boże,
Jess, ty go wychowałaś jak psa! - odezwał się Andreas.- Okey, okey, pijcie sobie – mruknęłam.
W tym
momencie obudziła się Nicole. Anna poszła do niej. Ja ruszyłam za
nią. Wzięłam prysznic. Gdy leżałam w łóżku przyszła do mnie
moja bratowa. Usiadła obok mnie.
- Jess,
przestań się tak denerwować o byle co. To szkodzi dziecku. Chcesz
aby było nerwowe?- Ale Peter mnie tak denerwuje! Ja tego nie wytrzymam.
- To powiedz mu wszystko, a nie denerwujesz się.
W tej
samej chwili do pokoju otworzyły się drzwi i wszedł Peter.
- To
ja też idę spać. Dobranoc – powiedziała Anna wychodząc.
Dochodziła
północ. Widząc mojego męża miałam ochotę powiedzieć, że dziś
nie śpi ze mną. Gdy położył się obok mnie i chciał mnie
przytulić obróciłam się na bok i naciągnęłam na siebie kołdrę.
- Kochanie,
co się stało? - zapytał głaskając mnie po włosach.- Zostaw mnie.
Poczułam
jego rękę na swoim brzuchu.
- Powiedz,
co mam zrobić byś się na mnie nie gniewała? - zapytał chłopak.- Traktować mnie normalnie, a nie jak bardzo chorą. Chcę by było tak jak do momentu, gdy dowiedziałeś się, że będziesz ojcem.
- Dobrze, kochanie. Ale obiecaj mi, że nie będziesz się przemęczać.
- Ja się nigdy nie przemęczam.
Obróciłam
się i wtuliłam w niego.
W
piątek, gdy się obudziłam zauważyłam, że Peter nie śpi.
Patrzył na mnie.
- Która
jest godzina? - zapytałam.- Dochodzi dziesiąta.
- Byłeś u Toma?
- Tak, bawi się z Jake'em. Przygotowałem też śniadanie dla nas wszystkich.
Gdy
powiedział o śniadaniu poczułam mdłości. Usiadłam na łóżku i
wzięłam głęboki oddech. Po chwili pobiegłam do łazienki. Gdy
wymiotowałam przyszedł do mnie Peter. Wypłukałam usta i
przytuliłam się do niego.
- Moje
biedactwo – powiedział. - Już lepiej?- Nie. Peter idź na dół. Ja zaraz też zejdę.
- Poczekam na ciebie.
- Nie mów, że będziesz czekał na mnie w łazience.
- Tak. Może zrobi ci się słabo, albo coś...
- Idź już – wypchnęłam go z łazienki.
Wzięłam
prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Otworzyłam drzwi i
zobaczyłam Petera.
- Chyba
sobie żartujesz – jęknęłam.
Nie
powiedział nic. Jedynie uśmiechnął się. Poszłam do pokoju by
się ubrać. Chłopak chodził za mną. Wyciągnęłam sukienkę,
którą dostałam jakiś czas temu. Widząc, że nie mogę w biodrach
dopiąć zamka przeklęłam pod nosem.
- Nie
przeklinaj – usłyszałam za sobą głos Petera.- Wyjdź stąd – wypchnęłam go z garderoby zamykając drzwi.
Są
dopiero pierwsze miesiące ciąży, a ja już nie mieszczę się w
sukienki. Ciekawe jak będę wyglądać w dziewiątym. Pewnie jak
słoń. Założyłam leginsy i tunikę. Razem z chłopakiem zeszłam
na dół. Widząc zastawiony stół w jadalni znów poczułam
mdłości. Pobiegłam do łazienki. Po chwili Peter był już przy
mnie. Spojrzałam na niego. Miał zatroskany wzrok. Było mi go żal.
Przytuliłam go i wróciliśmy do jadalni. Nie mogłam nic przełknąć.
Wypiłam tylko szklankę soku. Peter nakarmił Toma. Po południu
przyjechali moi rodzice i rodzice Petera. Widząc mnie pytali jak się
czuję. Jedząc obiad czułam się lepiej. Nasi rodzice dalej nie
mogli się nagadać ze sobą. Śmialiśmy się z nich. Gdy
skończyliśmy posiłek postanowiliśmy wypić kawę. Dziś ostatni
dzień świąt. Jutro Andreas ze swoją rodziną i z moimi rodzicami
wraca do Londynu. Czując aromat kawy poczułam kolejne mdłości.
Znowu pobiegłam do łazienki. Byłam zdziwiona, że tak reaguję na
kawę, którą uwielbiam. Siedząc już w salonie nie mogłam na nią
patrzeć. Znów piłam sok. Moja mama widząc to powiedziała:
- Będziecie
mieli córeczkę.
Spojrzałam
na nią.
- Miałam
tak samo, gdy byłam w ciąży z tobą – wyjaśniła.
Peter
słysząc, że prawdopodobnie będzie miał córkę ucieszył się.
Przytulił mnie mocno, a Andreas odezwał się:
- Czyli
będzie dwa do dwóch.- Zobaczymy – mruknęłam.
Pod
wieczór poczułam się lepiej. Wypiłam kawę z dużą ilością
mleka.
W sobotę
o jedenastej odwieźliśmy wszystkich na lotnisko. Tommy płakał,
gdy żegnał się z Jacobem. Obiecałam mu, że niedługo pojedziemy
do nich. W drodze powrotnej Peter chciał jechać na zakupy.
Twierdził, że powinnam kupić sobie nowe ubrania.
- Peter,
nie dzisiaj. Chcę jechać do domu – powiedziałam.
Będąc
już w domu od razu położyłam się w salonie. W pewnym momencie
zasnęłam. Chłopak przykrył mnie kocem. Obudziłam się po
piętnastej.
- Jak
się czujesz? - zapytał Peter, który siedział na fotelu i robił
coś na laptopie.- Dobrze.
W tym
momencie podbiegł Tommy i położył się obok mnie. Przytulił się
do mnie. Pocałowałam go i pogłaskałam po głowie.
- Mama
– westchnął.- Tak, kochanie. Mama.
- Dzidzia.
- Chcesz dzidzię?
- Nie. Mama moja.
Spojrzałam
na Petera, a chłopak spojrzał na mnie.
- Mamusia
jest twoja i dzidzia też będzie twoja – powiedziałam.
W tym
momencie podszedł do nas Demon. Wskoczył na kanapę i zaczął się
łasić.
- Jajgo!
Kot! - zawołał Tom.
Po
chwili przybiegł pies i zaczął ganiać kota.
- Tommy,
jesteś łobuzem.- Nie. Tata.
- Tata jest łobuzem?
- Tak.
- Masz rację. Wielkim łobuzem.
Peter
słysząc to podszedł do nas, przytulił i powiedział:
- To
wy jesteście łobuzami.- Ja sama dziecka sobie nie zrobiłam!
- Kochanie, jesteś zła? Przecież planowaliśmy po ślubie.
- Nie jestem zła. Jestem szczęśliwa.
Chłopak
pocałował mnie.
- Zostaw!
Moja mama! - odezwał się Tommy.- Ale to moja żona.
- Nie! Moja!
- Twoja żona?
- Tak.
Roześmialiśmy
się. Wieczorem, gdy Tom już spał siedzieliśmy we dwoje w salonie.
Sprawdzałam swoją kartę od lekarza. Za dwa tygodnie mam kolejną
wizytę. Schowałam wszystko do torebki i przytuliłam się do
chłopaka. Położyłam głowę na jego kolanach i jadłam winogron.
Peter oczywiście głaskał mnie po brzuchu. Chyba powoli zaczynam
się do tego przyzwyczajać.
- Peter,
za trzy dni jest Sylwester. Co z tym balem charytatywnym co mówiłeś?- Nic.
Słysząc
jego odpowiedź usiadłam i spojrzałam mu w oczy.
- Nie
rozumiem. Nie ma go?- Jest. Ale my nie idziemy.
- Dlaczego? Przecież w tamtym roku mówiłeś, że musisz na nim być.
- Ale w tym roku nie idziemy.
- Dlaczego?
- Bo jesteś w ciąży.
- I co z tego?
- Nie chcę cię męczyć.
- Jasne! Najlepiej zamknąć mnie w domu!
- Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję – mruknęłam. - Ale na bal pójdziemy.
- Ale kochanie...
- Peter, nie wypada – przerwałam mu. - To nie jest zwykły bal. A ciąża to nie choroba. Rozumiesz?
- Ale Jess...
- Rozumiesz? - powtórzyłam. - Nie musimy być na całym balu. Przecież możemy być tylko na chwilę.
- Masz rację. Ale jak będziesz się źle czuć to zostaniemy w domu.
- Oczywiście.
Wstałam
i poszłam do kuchni. Zaczęłam otwierać szafki. Miałam na coś
ochotę, ale nie wiedziałam na co. Po chwili przyszedł do mnie
Peter.
- Czego
szukasz? - zapytał.- Czekolady.
- Tu masz, kochanie – wyciągnął tabliczkę z szafki.
- Nie takiej.
- To jakiej?
- Białej.
- To zaraz ci przyniosę, bo w domu nie ma. I tak muszę iść z Largo.
- Peter, minęła dwudziesta trzecia. Przecież nie będziesz o tej porze chodził po sklepach.
- Dla ciebie wszystko.
Gdy
chłopak poszedł z psem ja wzięłam prysznic. Zeszłam na dół w
szlafroku i wyciągnęłam z szafki słoik Nutelli. Zjadłam prawie
pół słoika. Położyłam się w salonie. Leżąc na plecach czułam
jak wszystko mnie boli. Pierwszy raz bolały mnie nogi i dziwnie
bolał mnie brzuch. O piersiach już nie wspomnę. Nie wiem jak
wytrzymam całą ciążę. . Położyłam nogi na oparciu kanapy. W
tej samej chwili wrócił Peter. Położył na stole kilka tabliczek
czekolady i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję
– powiedziałam.
Otworzyłam
jedną czekoladę i zaczęłam jeść. Po trzech kostkach miałam
dosyć. Chłopak wziął prysznic i przyszedł do mnie.
- Jak
się czujesz? - zapytał.- Wszystko mnie boli.
Usiadł
na kanapie i wziął moje nogi na swoje kolana. Zaczął je masować.
- Lepiej?
- zapytał po chwili.- Nie. Przytul mnie.
Położył
się obok mnie i zaczął głaskać po brzuchu.
- Peter
ja mam dosyć – powiedziałam płacząc.- Kochanie, co się dzieje?
- Ja nie wytrzymam tylu miesięcy. To wszystko przez ciebie. Mogliśmy poczekać. Wszystko mnie boli.
- Cii! - uciszył mnie głaskają po głowie. - Wyobraź sobie, że niedługo będziemy w czwórkę.
- Niedługo?! Za pół roku! Wiesz ile to czasu?
- Szybko minie. Już rok jesteśmy razem.
- Robię się gruba! Nie mogę założyć moich sukienek! - narzekałam dalej. - Już prawie nic na mnie nie pasuje! Wiesz co to będzie za pół roku?!
Chłopak
roześmiał się.
- Jasne!
Jeszcze się śmiej!
Wziął
mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Przytulił mnie mocno.
Zasnęliśmy. W niedzielę stojąc w samej bieliźnie w garderobie
oglądałam swoje ciało. Mój brzuch nie był już płaski. Powoli
się zaokrąglał. Piersi również robiły się większe. Bałam się
rozstępów na swoim ciele.
W tym
momencie wszedł Peter. Widząc mnie prawie nagą w garderobie
podszedł i przytulił mnie od tyłu. Jego dłoń powędrowała na
mój brzuch.
- Widzę,
że nasze maleństwo rośnie – powiedział.- Tak, jasne. To ja tyję. Zobacz jak wyglądam!
- Pięknie!
- Mhmm.
- Zaraz kupisz sobie coś nowego.
- W większym rozmiarze – mruknęłam.
Ubrałam
leginsy i luźny sweter. Zeszłam na dół. Tommy też już był
przygotowany do wyjścia. Minęła dwunasta. Kilkanaście minut
później chodziliśmy po sklepach. Przeglądając ubrania na
wieszakach nie wiedziałam co wybrać. Nie miałam na nic ochoty.
Podeszłam do spodni. Ulubione rurki odpadały. Wiedziałam jednak,
że muszę jakieś wybrać, bo na dworze było chłodno. Kupiłam
ogrodniczki, które jako jedyne mi się spodobały i były dla kobiet
w ciąży. Kupiłam jeszcze inne spodnie oraz kilka szerszych bluzek.
Kupiłam również bieliznę. Potem poszliśmy na obiad. Nie byłam
głodna.
- Jess,
musisz coś zjeść – powiedział Peter.- Ale ja naprawdę nie chcę.
- A jak nasza dzidzia chce?
Miałam
dosyć Petera. Działał mi na nerwy. Zamówiłam sobie sałatkę i
sok by chłopak dał mi spokój. Gdy skończyliśmy jeść poszliśmy
jeszcze na lody. Dla Toma zamówiliśmy owoce z bitą śmietaną, dla
mnie lody, a dla Petera ciasto. Tommy znowu podjadał moje
zamówienie. Peter zaczął tłumaczyć chłopcu, że ma swoje i ma
mi nie podjadać.
- Zamknij
się, okey? - powiedziałam w końcu.
Wróciliśmy
do domu i poszłam położyć się w salonie. Peter położył Toma
na górze i przyszedł do mnie. Usiadł na kanapie, a ja położyłam
głowę na jego kolanach. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
- Nigdy
nie zabraniaj czegoś Tomowi. On jest moim synem i może robić co
chce. Kiedyś oboje podjadaliście mi lody więc teraz nie zabraniaj
mu.- Ale przedtem byłaś sama, a teraz jest was dwoje.
- To, że noszę w sobie dziecko nie oznacza, że mam odtrącić Toma. Rozumiesz?!
- Rozumiem. Przepraszam.
- Peter, nie zmieniaj się. Bądź taki jak wtedy, gdy cię poznałam. Niech moja ciąża nie będzie przyczyną naszych kłótni.
- Dobrze, kochanie. Postaram się.
Włączył
TV i zaczęliśmy oglądać film. Przez cały czas głaskał mnie po
brzuchu i bawił się moimi włosami. W pewnej chwili zasnęłam.
Obudziłam się o pierwszej w nocy. Peter robił coś na laptopie.
Zauważyłam, że na tapecie jest zdjęcie Toma połączone ze
zdjęciem USG.
- Już
dziwniejszej tapety nie mogłeś ustawić? - zapytałam.- To są moje dzieci.
Uśmiechnęłam
się.
- Wypijesz
czekoladę? - zaproponował.- Nie wiem.
Uśmiechnął
się i pocałował mnie.
- To
idę zrobić.
Poszłam
za nim do kuchni i nalałam sobie soku. Ostatnio bardzo dużo piłam.
- Brałaś
witaminy? - zapytał Peter.- Zaraz wezmę.
Chłopak
podał mi tabletki. Wziął kubki i poszedł do salonu. Idąc za nim
sięgnęłam jeszcze po winogron. Chłopak widząc to uśmiechnął
się. Wypiłam czekoladę i poszłam wziąć prysznic. Będąc już w
sypialni włączyłam laptopa. Miałam ochotę popisać artykuły.
Peter wchodząc po kąpieli do pokoju i widząc co robię powiedział:
- Nie,
nie, kochanie. Nie będziesz pracować nocą. Oboje idziecie spać.- Nie, nie, mój mężu. Będę pisała.
- Jess, nie będziesz.
- Będę.
- Nie.
- Będziesz się ze mną tak sprzeczał?
- Nie, bo już idziemy spać.
- To idź. Dobranoc.
- Idziemy razem.
Zabrał
mi laptopa, zapisał mój artykuł i wyłączył komputer. Spojrzał
na moją poważną minę i wyszczerzył się.
- I z
czego się cieszysz? - zapytałam.- Że mam kochaną żonę. I że wyszło na moje.
- Też mi powody.
Położył
się obok mnie i mnie przytulił. Zaczęłam bawić się jego
włosami. Delikatnie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek. Po
chwili oderwał usta i powiedział:
- Dobranoc
kochanie.- A kto mówił, że idziemy spać?
- Nasza dzidzia.
- Ona już śpi. Jesteśmy sami.
Nachyliłam
się nad nim i zaczęłam go całować.
- A
jak ją obudzimy? - zapytał.- Och, zamknij się.
- Nie powinniśmy...
- Ja pierdole – mruknęłam odwracając się na bok.
- Nie denerwuj się.
- A ty mnie nie dotykaj.
Zaczął
całować moje ramiona. Czułam na swoim ciele jego dłonie.
- Za
późno. Już mi przeszło – mruknęłam obrażona.
Jednak
chłopak nie przerywał pocałunków.
- Naprawdę?
- zapytał.
Odwróciłam
się w jego stronę i mruknęłam:
- Tak.
Zamknął
moje usta swoimi. Zaczęliśmy się kochać. Peter był delikatny i
czuły. A moje zatrucie sałatką owocowało. Myśląc o tym chciało
mi się śmiać. Rano obudziłam się o dziewiątej. Byłam wyspana.
Na szafce stała szklanka soku i kanapki z Nutellą. Peter był w
pracy. Weszłam do pokoju Toma. Chłopiec nie spał już. Ubrałam go
i zeszliśmy na dół. Zrobiłam mu śniadanie i wróciłam do
sypialni po swoje. Potem Tommy oglądał bajkę, a ja poszłam wziąć
prysznic. Gdy wróciłam na swoim telefonie zobaczyłam trzy
nieodebrane połączenia od Petera. Oddzwoniłam do niego.
- Hej,
kochanie. Dlaczego nie odbierasz? - zapytał.- Brałam prysznic. Coś się stało?
- Chciałem zapytać jak się czujesz.
- Normalnie. Jak w ciąży.
- A niczego nie potrzebujesz?
- Jak będę czegoś potrzebować to pojadę z Tomem do sklepu.
- Jess, wolałbym żebyś nie jeździła nigdzie.
- Znowu coś wymyśliłeś?
- Nie. Mam dla ciebie sukienkę na Sylwestra.
- Na pewno się w nią nie zmieszczę – mruknęłam.
- Zmieścisz się.
Porozmawialiśmy
jeszcze chwilę. Później ubrałam Toma i wyszliśmy z Largo na
spacer. Po drodze zrobiliśmy zakupy na obiad. Gdy wracaliśmy do
domu zauważyłam, że na podjeździe stoi auto Petera. Nic mi nie
mówił, że wróci dziś wcześniej. Zdziwiło mnie to. Wchodząc do
domu już w progu przywitał mnie chłopak.
- Pytałem
czy czegoś nie potrzebujesz. A ty dźwigasz zakupy.- Peter, to nie jest ciężkie! Nie sprawdzaj mnie ciągle! Już skończyłeś pracę?
- Nie. Wpadłem na chwilę przywieźć ci sukienkę.
- Ty przyjechałeś mnie sprawdzić!
- Nie, kochanie – powiedział z troską podchodząc do mnie.
Wziął
zakupy i zaniósł do kuchni.
- To
gdzie jest ta sukienka? - zapytałam.- W samochodzie – powiedział zmieszany.
- Pójdę po nią.
- Oj, Jess. Przepraszam. Przyjechałem by zobaczyć czy wszystko jest okey.
- Czyli mnie sprawdzasz!
- Ale w słusznej sprawie. Wiesz jak ja za wami tęsknię?
- Uwierz, że ja tęsknię za starym Peterem. Bo ciebie mam dosyć.
- Nie kochasz mnie?
- Ja chcę starego Petera. Chłopaka, za którego wyszłam.
- On tu jest. Stoi przed tobą.
- Peter, twoje zachowanie jest męczące. Rozumiesz?
- Nie.
Zrobiło
mi się go szkoda. Przytuliłam go.
- Będę
grzeczna, będę na siebie uważała – wyliczałam. - A teraz jedź
do pracy. Będziemy na ciebie czekali.- Obiecujesz?
- Tak.
Pożegnał
się z Tomem i ze mną po czym wyszedł. Poszłam rozpakować zakupy.
Nagle usłyszałam swój telefon. Dzwoniła Angela. Długo
rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jak Peter doprowadza mnie do szału.
Zazdrościła mi. Ona była sama. Trasa chłopaków się przedłużyła.
Opowiedziała, że chcą kupić dom, gdy tylko Liam wróci. Gdy się
rozłączyłyśmy zadzwoniłam do Alex. Zapytałam jak się czuje.
Ona przechodziła ciążę bezobjawowo. Narzekała jedynie na brak
Zayna. Rozmawiałyśmy długo. Gdy się rozłączyłyśmy odłożyłam
telefon i wygodnie usiadłam na kanapie. Rozmowa z dziewczynami dużo
mi dała. Uświadomiłam sobie, że ja mam najlepiej. Mam troskliwego
męża, który nawet w nocy pójdzie po czekoladę dla mnie. Teraz
zrobiło mi się żal chłopaka. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła
czternasta.
- Tommy,
jedziemy do taty?- Nie.
- A może jednak pojedziemy, co? Pójdziemy na lody... - próbowałam go przekupić.
Udało
się. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Pół godziny później
wchodziłam do budynku kliniki. Mijałam na korytarzu znajome twarze.
Z uśmiechem witałam te osoby. Chwilę później byliśmy przed
gabinetem Petera. Zapukałam i weszliśmy. Chłopak rozmawiał przez
telefon. Widząc nas uśmiechnął się. Usiadłam na fotelu i
czekałam aż skończy rozmowę. Po kilku minutach rozłączył się.
Przytulił nas mocno.
- Jestem
taki szczęśliwy, że przyjechaliście! - powiedział.- Chcieliśmy zrobić ci niespodziankę. Chciałam cię też przeprosić za moje zachowanie. Dziękuję, że się o mnie troszczysz.
Usiadł
na bocznym oparciu fotela i pocałował mnie w głowę. Przytuliłam
się do niego. W tej samej chwili podszedł do nas Tommy.
- Lody
– powiedział.- Już idziemy – uśmiechnęłam się do niego.
- Idziecie na lody?
- Tak! - odpowiedział chłopiec z uśmiechem.
- To ja idę z wami – powiedział Peter.
- Tata nie. Mama i dzidzia moja.
Zaczęłam
się śmiać.
- Widzisz
jak podpadłeś dziecku za ostatnie lody? - zapytałam Petera.- To tatuś kupi ci dzisiaj duże lody. Poczekacie na mnie chwilę?
- Okey.
Zdjęłam
płaszcz. Ściągnęłam też czapkę Tomowi. Peter wziął dokumenty
i wyszedł. Gdy wrócił wziął mój płaszcz i pomógł mi go
ubrać. Oczywiście musiał pogłaskać mój brzuch. Chwilę później
siedzieliśmy w kawiarni znajdującej się niedaleko kliniki. Dziś
Peter zachowywał się jak dawniej. Obaj z Tomem podjadali mi lody.
Śmialiśmy się. Później chłopak odprowadził nas do samochodu i
pożegnał się z nami. Wróciliśmy do domu. Położyłam Toma spać
i również się położyłam. Obudziłam się, gdy dochodziła
siedemnasta. Tommy jeszcze spał. Wzięłam się za robienie obiadu.
Miałam ochotę na pikantne spaghetti. Przygotowałam wszystkie
składniki. Gdy miałam gotowy sos obudził się Tommy. Poszłam do
niego. Siedział zaspany w łóżeczku. Wzięłam go na ręce i
przytuliłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła osiemnasta.
- Pójdziesz
ze mną gotować makaron? - zapytałam.- Nie.
- Ale kochanie, ty lubisz makaron.
- Dzidzia nie.
Wzięłam
jego dłoń i położyłam na brzuchu.
- Dzidzia
tu śpi. Ugotujemy dla dzidzi makaron? Dzidzia jest głodna. I Tommy
jest głodny. Idziemy?
Westchnął
i powiedział:
- Tak.
Wzięłam
go na ręce i pluszaka, z którym zawsze spał. Usiadłam w salonie
na kanapie. Tommy nie mógł dojść do siebie. Położyłam poduszkę
i dziecko. Przytulił misia, a ja głaskałam go po głowie.
- Mamusia
zaraz przyjedzie – powiedziałam całując go w czoło.
Poszłam
do kuchni. Wstawiłam wodę na makaron i wróciłam do salonu ze
szklanką soku dla siebie.
- Daj
– powiedział Tommy wskazując napój.
Posadziłam
go i dałam mu pić.
- Tata
przyjechał – powiedziałam widząc podjeżdżające na podjazd
auto.- Tata?
- Tak.
Malec
wstał i pobiegł w stronę drzwi. Ja poszłam wrzucić makaron. Po
chwili usłyszałam radosny krzyk Toma witający tatę. Obaj przyszli
do kuchni. Peter trzymał syna na rękach. Podszedł do mnie, objął
mnie i pocałował.
- Mama
moja!- Pewnie, że twoja. A daj mi buziaka – powiedziałam.
Maluch
nastawił usta żeby go pocałować.
- Ale
słodki buziak.- Robię się zazdrosny – odezwał się Peter.
Pocałowałam
go mówiąc:
- To
masz jeszcze jednego zazdrośniku.
Nakrywałam
do stołu, a chłopak wyciągał makaron. Po chwili siedzieliśmy w
jadalni. Tommy siedział na swoim krzesełku. Nałożyłam mu
makaronu i dałam troszeczkę sosu. Largo siedział już przy nim.
Wiedział, że maluch zawsze się z nim podzieli.
- Kochanie,
wypijesz wino? - zapytał Peter.- Tak.
Chłopak
przyniósł dwie lampki i butelkę. Nalał mi trunku. Wreszcie wrócił
stary Peter. Gdy zjedliśmy poszliśmy na spacer z Largo. Pół
godziny później chłopak bawił się klockami z Tomem, a ja
kończyłam artykuł. Po przeczytaniu przesłałam go do redakcji.
Leżąc wieczorem w łóżku dowiedziałam się, że w środę
przylatują moi rodzice. Wspólnie spędzają Sylwestra z moimi
teściami. Obiecali zająć się Tomem.
- To
ładnie. Nawet nic mi nie powiedzieli, że przyjadą.- Może chcieli zrobić ci niespodziankę?
- Albo mają gdzieś swoją ciężarną córkę.
- Oj nie mów tak – mówiąc to pocałował mnie w brzuch. - Słyszysz jakie bzdury mówi twoja mamusia? - zaczął mówić do brzucha. - Troszkę jej odwala z twojego powodu.
- Komu odwala temu odwala – mruknęłam.
- I tak cię kocham – powiedział do mnie dając mi całusa. - Mierzyłaś sukienkę?
- Jaką sukienkę?
- Przecież postawiłem pudełko w salonie.
- Zapomniałam. A kto odbierze moich rodziców?
- Moi rodzice.
- Czyli naprawdę mają mnie gdzieś.
- Jess, oni nie chcą cię przemęczać. Pewnie spotkacie się po Nowym Roku.
W środę
o dwunastej moi rodzice i rodzice Petera przyjechali do mnie w
odwiedziny. Byłam jeszcze w łóżku. Szybko się ubrałam i zeszłam
na dół. Przywitaliśmy się. Pytali jak się czuję. O czternastej
zabrali już Toma i Largo. Poczułam się dziwnie w pustym domu. Było
mi smutno.
- Źle
się czujesz, kochanie? - zapytał Peter.- Smutno mi.
- To pewnie hormony.
- Jakie kurwa hormony?! Tęsknię za Tomem! - powiedziałam zdenerwowana.
- Mam go przywieźć?
Nie
odezwałam się. Poszłam na górę. Chłopak szedł za mną. Będąc
w sypialni mocno mnie przytulił i głaskał po głowie.
- Jutro
przecież zabierzemy go z powrotem. Już dobrze?- Tak. Przepraszam.
Poszłam
wziąć prysznic. Będąc w szlafroku położyłam się na chwilę.
Mieliśmy jeszcze dużo czasu do balu. Chłopak położył się obok.
Przytuliłam go. Wiedziałam, że ranię go swoimi wybuchami.
- Peter,
nie masz mnie dość? - zapytałam w pewnej chwili.- Co ci przyszło do głowy?!
- O wszystko się ciebie czepiam i nic mi nie pasuje. Nie masz mnie dość? - powtórzyłam.
- Jess, jesteś w ciąży. Kocham cię i kocham nasze dzieci. A twoje zachowanie to przez twój stan. Niedługo wszystko wróci do normy. Ja zniosę wszystko. Jestem szczęśliwy, że mam was.
Pocałowałam
go. O piętnastej miałam wizytę u fryzjera. Peter zawiózł mnie i
zaczekał na mnie w salonie. Po szesnastej byliśmy w domu i
zaczęliśmy się szykować do wyjścia. Założyłam czarną
sukienkę i czarne szpilki. Sukienka była dopasowana przez co widać
było mój zaokrąglony brzuch. Byłam z niego dumna. Zrobiłam
delikatny makijaż i wyszliśmy. Kilkanaście minut później byliśmy
na miejscu. Znów był tłum reporterów. W tym roku również
mieliśmy stolik z Sarą i jej mężem. Kobieta widząc mnie podeszła
i z uśmiechem powiedziała:
- Gratuluję!
Pogłaskała
mnie po brzuchu.
- Dziękuję
– odwzajemniłam uśmiech.- Ciąża ci służy! Wyglądasz pięknie!
- Pewnie, że służy. Zwłaszcza jak nie mogę wcisnąć się w żadne ubrania albo jak Peterowi się dostaje.
Sara
wybuchnęła śmiechem.
- Peter
przeżyje. Ja też awanturowałam się. Nic mi nie pasowało. I
zobacz na mojego męża. Jakoś przeżył.- Czyli mogę być spokojna o Petera?
- Oczywiście.
W tym
momencie podszedł do nas John. Przywitał się z nami i również mi
pogratulował. Chwilę później rozpoczął się bal charytatywny. W
pewnej chwili Peter został poproszony o wywiad. Pociągnął mnie ze
sobą. Zadawano mu różne pytania dotyczące kliniki. W pewnym
momencie temat zszedł na nasze życie prywatne.
- Przepraszam,
ale to prywatne sprawy. Obiecałem sobie, że nie będę mieszał
życia zawodowego z prywatnym – powiedział chłopak.- Ale tylko jedno pytanie!
- Słucham.
- To prawda, że spodziewacie się dziecka?
Peter
spojrzał na mnie, mocniej mnie objął i powiedział:
- Tak,
spodziewamy się. Nasze dziecko przyjdzie na świat latem.
Redaktor
podziękował nam i wróciliśmy do stolika. O godzinie dwudziestej
trzeciej zaczęto robić zdjęcia. Nie chciało mi się ruszać z
miejsca. Niestety moim obowiązkiem było towarzyszyć Peterowi.
Poszliśmy w miejsce gdzie było logo organizatora. Peter przytulił
mnie i zaczęto robić zdjęcia. Po kilku minutach mogliśmy wrócić
do stolika. Gdy wybiła północ korki od szampanów zaczęły
strzelać. Ja dostałam kieliszek soku. Składaliśmy sobie życzenia.
Około pierwszej czułam zmęczenie. Postanowiliśmy wrócić do
domu. Zdjęłam sukienkę i buty i położyłam się. Peter przytulił
się do mojego brzucha.
- Mam
nadzieję, że nie jesteś zła za ten wieczór – powiedział do
dziecka całując mój brzuch. - Śpij mój skarbie. Dobranoc.- Nawet mnie tak nie żegnasz – mruknęłam.
- Bo ciebie mogę przytulić. Dobranoc moje kochanie – powiedział przytulając mnie.
Nie
mogłam zasnąć. Bolały mnie nogi. Położyłam je na nogi Petera.
On już dawno spał. Chyba poczuł ciężar, bo się
przebudził.
- Coś się stało? -
zapytał ospale.- Nie. Tylko nogi mnie bolą.
Zaczął głaskać mnie po
nich. W pewnym momencie zasnęłam.
Ahhh. Ciesze się z nowej dzidzi. Od razu się domyśliłam :D Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam do mnie: http://sweetheartforget.blogspot.com/
Aaaaaa Peter i jego czułości ;) Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze w koncu beda mieli malenstwo. :) czekam na nastepny rozdzial. :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że szybko dodasz kolejny !! Kocham toje opowiadanie i jedno i drugie <3 awwwwwwwww........... <# ;***
OdpowiedzUsuń