poniedziałek, 28 stycznia 2013

112. An enchanted moment....

I mamy następną notkę z Peterem w roli głównej. Kurwa, zostanę starą panną :C
Elton John - Can You Feel The Love Tonight? <3 - moje dzieciństwo było zajebiste <3
------
W poniedziałek pozałatwialiśmy resztę spraw związanych z naszym ślubem. W nocy mieliśmy samolot do Stanów. Gdy byliśmy już na miejscu ucieszyłam się. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa, że wreszcie jesteśmy w Nowym Jorku. Peter miał dzisiaj jeszcze wolne. Po drodze z lotniska zabraliśmy Largo i Demona od rodziców Petera. Będąc w domu wzięłam długą kąpiel. Tommy cały czas bawił się za szczeniakiem. Stęsknił się za nim. Po wyjściu z łazienki razem z Peterem leżeliśmy w salonie. Wieczorem kładąc Toma do jego łóżeczka usłyszałam jak maluch wzdycha z zadowolenia, że jesteśmy już w domu. Ja też leżąc w sypialni byłam szczęśliwa. Po chwili obok mnie położył się Peter. Zaczął mnie całować. Po chwili czułam jak jego dłonie delikatnie przejeżdżają po moim ciele.
- Peter przestań – powiedziałam odrywając od niego usta.
- Ale dlaczego? Przecież nie ma tu twoich rodziców. Nawet jak byli to i tak kochaliśmy się u ciebie.
- Nie pamiętasz co mówiłam?
- A co kochanie mówiłaś? - zapytał całując moje ramiona.
- Zero seksu do ślubu.
- Przecież wiem, że żartowałaś.
- Mówiłam całkiem poważnie.
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Poważnym głosem zapytał:
- Naprawdę?
- Nie, żartowałam.
W tym momencie zaczął mnie łaskotać.
- Peter przestań – mówiłam błagalnie, śmiejąc się.
Przestał i wrócił do moich ust. Tego wieczoru chłopak naprawdę się starał. Kochaliśmy się długo.
Kolejne dni mijały spokojnie. Wracaliśmy do codziennego rytmu. Peter wracał wieczorami i bawił się z Tomem. W rytuał rodzinny weszły rozmowy na Skype Toma i Jacoba. Zawsze chciało mi się śmiać słysząc to. Media nadal mówiły o ślubie Liama. Przeżywano również moje zdjęcia z Lou. Dodawano nowe plotki na temat naszego rzekomego romansu. Śmiałam się z tego. Louis dobrze wiedział, że tak będzie. Po powrocie Angeli z wakacji przesłała nam zdjęcia. Byli zachwyceni naszym prezentem. Mogli tylko we dwoje spędzić wspaniały czas.
Z każdym dniem robiło się coraz cieplej więc każde weekendy spędzaliśmy poza domem. Starałam się w każdej wolnej chwili pisać artykuły. Peter każdego ranka przed wyjściem do pracy robił mi kanapki z Nutellą. Ja starałam się by zawsze miał ciasto, które tak uwielbiał. Zastanawiałam się czy pewnego dnia będzie miał dość. Jak na razie nie narzekał. Byłam szczęśliwa z nim. Często zaskakiwał mnie różnymi niespodziankami. Życzę każdej dziewczynie takiego faceta jakiego mam ja.
Pewnego dnia moje rozmyślania przerwał Peter, który podawał mi kubek z gorącą czekoladą. Po wypiciu napoju poszliśmy na spacer wieczorny z Largo. Tommy już spał. Idąc chodnikiem Peter przytulał mnie.
- Jess, mamy czerwiec. Coraz bliżej do dnia, w którym zostaniesz moją żoną.
- Mogę się jeszcze rozmyślić.
- Ja wiem, że tego nie zrobisz.
- A skąd wiesz?
- Bo znam cię, kochanie.
W tym momencie naszą rozmowę przerwał dzwoniący telefon Petera.
- Andreas dzwoni – powiedział zdziwiony chłopak.
- Boże, a jak coś się stało?
Wzięłam telefon od Petera i odebrałam:
- Hej, braciszku.
- Jess, dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś więc postanowiłem zadzwonić do Petera.
- Zostawiłam swoją komórkę w domu, a jesteśmy z Largo na spacerze. Coś się stało?
- Jesteśmy z Anną w szpitalu. Anna dostała bóli więc przywiozłem ją. Lekarz powiadomił nas, że dziecko jest przygotowane by przyjść na świat.
- Tak wcześnie?
- Spodziewaliśmy się tego. Wracam na salę. Później zadzwonię. Chciałem tylko byście wiedzieli.
- Ucałuj Annę ode mnie.
Chłopak rozłączył się. Opowiedziałam Peterowi o mojej rozmowie.
O trzeciej w nocy obudził nas dźwięk nadejścia wiadomości. Sięgnęłam po komórkę. Dostałam MMSa. Było zdjęcie dziecka i podpis: „To nasza Nicole”. Uśmiechnęłam się. Odpisałam:

Ucałuj Ją i Annę od nas.

Wysłałam i pokazałam Peterowi zdjęcie. Przytulił mnie i zasnęliśmy. Rano pokazałam zdjęcie Tomowi. Jego zdziwiona mina rozbawiła mnie.
- Moja! - powiedział po chwili.
- Nie, kochanie. To dzidzia Jake'a. Ty kiedyś też będziesz miał.
- Tak? - zapytał patrząc mi w oczy.
- Tak, kochanie.
Pobiegł bawić się swoim samochodem. Ja zadzwoniłam do Anny. Była szczęśliwa. Słyszałam jak jej córeczka płakała. Dziewczynka podobno jak na swój wiek była duża, a co najważniejsze była zdrowa. Po rozłączeniu żałowałam, że jestem tak daleko i nie mogę ich teraz przytulić. Po powrocie Petera opowiedziałam mu o rozmowie z Anną. Gdy jedliśmy kolację Tommy siedział na kolanach Petera. Po chwili spojrzał na ojca i powiedział:
- Mama dzidzia.
- Mamusia pokazała ci dzidziusia Jake'a?
- Nie. Moja. Mama ma.
- Mama ma dzidziusia?
- Tak.
Słysząc to roześmiałam się. Peter zdezorientowany patrzył na mnie. Posadził Toma na krześle obok i podszedł do mnie. Ukucnął i zapytał:
- Jess, jesteś w ciąży?
- Nie. Ale powiedziałam Tomowi, że kiedyś też będziemy mieli taką dzidzię.
W tym momencie chłopak położył głowę na moich kolanach.
- Szkoda.
- Szkoda, że będziemy mieli?
- Szkoda, że kiedyś.
- Zobaczysz jak ten czas szybko zleci.
Wieczorem leżąc w łóżku Peter bawił się moimi włosami. Był zamyślony.
- Jess, a możemy zaczniemy się starać o dziecko?
- Peter, rozmawialiśmy o tym. Za dwa miesiące bierzemy ślub.
- Nic nie będzie po tobie widać.
- Ale mi nie o to chodzi. Chcę mieć wspaniały ślub, a nie źle się czuć.
- Rozumiem cię.
Zasnęliśmy przytuleni. Na początku lipca, będąc na zakupach z Tomem zadzwonił mi telefon.
- Hej Liam – powiedziałam odbierając.
- Mamy córeczkę! - zauważyłam, że w jego głosie było roztrzęsienie i radość jednocześnie.
- Ale jak to?
- Dziesięć minut temu zostałem ojcem. Właśnie trzymam małą na rękach. Mam jeszcze jedną wiadomość dla ciebie.
- Macie bliźniaki?
- Nie. Nasza córeczka ma na imię Jess. To po cioci.
Słysząc to roześmiałam się. Trudno było mi sobie wyobrazić jak Angela będzie wołać na swoją córkę „Jess”.
- To jak ma imię po mnie to musi być taka jak ja.
- Oczywiście!
- To ciocia kupi dla Jess jej pierwsze glany.
Chłopak roześmiał się. Postanowiłam pojechać do kliniki Petera by opowiedzieć mu o wszystkim. Śmiał się.
- Peter, zapomniałam ci o czymś powiedzieć. Anna i Andreas chcą byś był chrzestnym Nicole.
- Naprawdę?
- Tak. Na pewno jeszcze do ciebie zadzwonią. Mi już powiedziała Anna i to wiele miesięcy temu.
- I nic mi nie powiedziałaś?
- Zapomniałam. Ale już wiesz.
Pożegnaliśmy się i razem z Tomem wróciłam do domu. Późnym wieczorem zadzwonił Andreas do Petera. Wiedziałam o co chodzi. Gdy skończyli rozmawiać chłopak usiadł obok mnie na kanapie, objął mnie i powiedział:
- Tydzień przed naszym ślubem jest chrzest Nicole.
- O, to fajnie.
- Jess, a ty masz już wybraną sukienkę na ślub?
- Nie.
- Kochanie, a kiedy masz zamiar to zrobić?
- Zastanawiam się czy w ogóle za ciebie wyjść.
- Jak to?
- Nie wiem czy jest sens.
- Jess, proszę. Nie żartuj tak.
- Jutro zadzwonię do Sary i się z nią umówię.
W weekend zawieźliśmy Toma do dziadków. Peter zabrał mnie do Paryża. Zwykły, spontaniczny wyjazd. Przynajmniej tak to nazwał. Dla mnie jednak nie był to zwykły wyjazd. W nocy zabrał mnie na Wieżę Eiffela. Było cudnie. Wiem, że Peter robił wszystko byśmy z Tomem nie odczuwali, że całe dnie spędza w pracy. Dlatego każdą wolną chwilę poświęcał nam. Razem chodziliśmy do kina, oceanarium, zoo, spacerowaliśmy po plaży. Każdy weekend był inny. Apartament w hotelu we Francji też był wspaniały. Leżąc wtuleni w siebie po wspaniałym seksie Peter powiedział:
- Jess, to nasza ostatnia wycieczka.
Spojrzałam na niego.
- Nie rozumiem.
- Za miesiąc nasz ślub, a za dwa tygodnie lecimy już do Londynu. Bilety już zarezerwowałem. Ale obiecuję ci, że po ślubie będę zabierał ciebie i Toma gdzieś. Tak jak zawsze.
- Ale ten czas szybko płynie...
- Jess, po ślubie w poniedziałek chciałbym zabrać cię na Majorkę. Zgadzasz się?
- A Tommy?
- Zostanie z dziadkami.
- Nie możemy wziąć go ze sobą?
- Nie możemy, bo te kilka dni będą tylko nasze. Obiecuję ci, że następnym razem go zabierzemy.
W środę po powrocie do Nowego Jorku pojechałam do salonu Sary. Kobieta miała już przygotowaną sukienkę dla mnie. Była uszyta specjalnie dla mnie.
- Podoba ci się? - zapytała.
- Jest piękna – powiedziałam stojąc przed lustrem.
Dotknęłam gorsetu, który miał wyhaftowane małe różyczki. Podkreślał moją talię. Od pasa było wiele umarszczonego materiału. Sukienka była naprawdę cudowna. Wyglądała skromnie i bogato jednocześnie. Dobrałam od razu do niej różne dodatki oraz wysokie szpilki. Peter był wysoki więc nie musiałam martwić się, że będę wyższa. Nawet w tych szpilkach wyglądałam nisko przy nim. Poprosiłam Sarę by wszystko zostało przesłane na adres moich rodziców w Londynie. Pojechałam po Toma, który był u babci. Petera mama zrobiła kawę i podała ciasto. Opowiedziałam jej o naszych przygotowania. Powiedziała mi, że rozmawiała z moją mamą, która zaprosiła ich do siebie. Więc nasi rodzice zaprzyjaźnili się. Razem z mamą Petera i Tommym poszliśmy jeszcze na spacer. Poszliśmy wszyscy na lody. Wracając do domu rodziców mojego narzeczonego zadzwonił do mnie Peter.
- Kochanie, gdzie jesteście?
- U twoich rodziców.
- To zaraz przyjadę.
- Właśnie mieliśmy wracać.
- Okey, to poczekam w domu.
Pożegnałam się z mamą Petera i kilkanaście minut później byłam z Tommym w domu. Maluch widząc tatę krzyknął:
- Tata! - pobiegł do niego przytulić się.
Chłopak wziął syna na ręce i podszedł by przywitać się ze mną. Przytulił mnie i pocałował w głowę.
- Coś się stało, że wróciłeś tak wcześnie? - zapytałam.
- Za tydzień wylatujemy. Chciałem byśmy razem pojechali na zakupy.
- Myślałam, że zrobimy to w sobotę.
- Zawsze jeździmy w sobotę więc pomyślałem, że moglibyśmy coś zmienić. A zwłaszcza, że jeszcze nic nie kupiliśmy dla Nicole oraz dla Jess.
- Masz rację – uśmiechnęłam się. Nie mogłam przyzwyczaić się, że córeczka Angeli to też Jessica.
Będąc w centrum handlowym Tommy był zmęczony i głodny. Postanowiliśmy najpierw iść na obiad. Wybraliśmy pizzerię. Pół godziny później chodziliśmy już po sklepach. Kupiłam kilka sukieneczek dla Nicole i Jessiki. Razem z Peterem wybraliśmy elegancki strój dla Toma na nasz ślub.
- Tommy, podoba ci się? - zapytałam.
- Nie.
Uśmiechnęłam się. Peter do ślubu miał już wszystko przygotowane. Już dawno miał kupiony garnitur oraz pozostałe rzeczy. Dziś Peter odbierał również obrączki, które były dane do grawerowania. Była na nich data naszego ślubu oraz nasze imiona. Gdy już mieliśmy wszystko zapakowane do bagażnika wróciliśmy do domu. Tommy usnął w drodze. Peter zaniósł go do łóżeczka i pomógł mi z zakupami. Gdy w nocy leżeliśmy przytuleni zapytałam:
- Tony będzie twoim świadkiem?
- Tak. Rozmawiałem z nim kiedyś tak jak uzgodniliśmy. A Alex?
- Też. Była nawet szczęśliwa. A co zrobimy z Largo i Demonem?
- Zawiozę ich do kolegi z kliniki. Już z nim rozmawiałem.
- Peter..
- Tak kochanie?
- Czy ja ciebie kiedyś zaskoczę czymś i czegoś nie będziesz miał przygotowanego?
- Obawiam się, że nie? Już taki jestem.
- Na poród też będziesz taki przygotowany?
- Oczywiście.
Roześmiałam się.
- Akurat to nie zależy od ciebie – powiedziałam.
- Wiem, dlatego przygotuję się wcześniej.
Po tych słowach zaczął mnie całować.
Tydzień później, w środę od rana pakowaliśmy się. Nie wiedziałam jak zabierzemy wszystkie potrzebne rzeczy. Zauważyłam, że Peter denerwuje się. Podeszłam do niego, gdy zapinał walizkę. Objęłam go za szyję i powiedziałam:
- Peter, co się dzieje?
- Nic kochanie.
- Przecież widzę.
- Zastanawiam się czy wszystko jest zapakowane.
- Już pięć razy sprawdzałeś.
Położyłam Toma spać. Wzięłam prysznic i zeszłam do salonu. Peter siedział na kanapie ze szklanką whisky. Położyłam się z głową na jego kolanach.
- Uspokoiłeś się już? - zapytałam.
- Nie potrafię.
- To może przełożymy ślub?
- Nawet o tym nie myśl!
- Mam nadzieję, że nie zemdlejesz podczas naszego ślubu.
- Jess, nie śmiej się ze mnie. Ja po prostu boję się, że czegoś zapomnimy.
- Toma czy obrączek?
O drugiej w nocy poszliśmy spać. Gdy się obudziłam Petera nie było na łóżku. Spojrzałam na zegarek. Minęła jedenasta. O osiemnastej mieliśmy samolot więc postanowiłam jeszcze poleżeć. Obróciłam się na bok i próbowałam jeszcze zasnąć. W tym momencie do pokoju wszedł Peter z Tomem.
- Mama! Jejk!
- Tak, kochanie. Lecimy dzisiaj do Jake'a.
Peter posadził Toma na łóżku i położył się przytulając mnie. Zauważyłam, że dzisiaj był już normalny.
- Kochanie chodź na śniadanie – szepnął.
- Kto nas zawiezie na lotnisko? - zapytałam.
- Tato ma nas zawieźć.
- A kiedy oni lecą?
- W czwartek.
Zeszliśmy na dół. W jadalni przygotowane było śniadanie. Okazało się, że Largo i Demon są już u kolegi Petera. Tommy ciągle chodził po domu i wypowiadał imię mojego bratanka. Ja też byłam szczęśliwa, że jutro zobaczę Annę i Nicole. Peter kupił jej w prezencie bransoletkę z jej imieniem oraz datą urodzenia. Około czternastej Peter zniósł wszystkie bagaże z góry. O szesnastej przyjechał po nas ojciec chłopaka. W samolocie Tommy od razu zasnął. Peter znowu wynajął auto byśmy mogli swobodnie poruszać się po Londynie. Z lotniska pojechaliśmy bezpośrednio do domu moich rodziców. Zostawiliśmy część bagaży na górze w pokoju, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do Holmes Chapel. Odświeżyliśmy się i pojechaliśmy do mojego brata. Przywitaliśmy się z Anną. Jake widząc Toma zaczął go przytulać.
- Pokaż mi to swoje maleństwo – powiedziałam do Anny.
Zaprowadziła nas do sypialni gdzie stało łóżeczko. Nicole spała. Postawiłam w rogu łóżeczka torbę z ubrankami, które jej kupiliśmy. Wzięłam Toma na ręce i szepnęłam:
- Widzisz? Dzidzia.
- Tak? - zapytał zdziwiony.
- Weźmiemy ją na rączki?
- Nie.
Słysząc to uśmiechnęłam się. Zeszliśmy na dół. Anna zrobiła nam kawę. Pijąc ją usłyszeliśmy płacz dziecka. Tommy był zdziwiony.
- Idziemy? - zapytałam.
- Tak.
Zauważyłam, że Peter bacznie mnie obserwuje. Chyba bał się o mnie. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się. Poszłam z Tomem i Anną na górę. Wzięłam Nicole na ręce.
- Daj, nakarmię ją – powiedziałam do kobiety biorąc od niej butelkę.
- To ja pójdę zrobić obiad.
Zostaliśmy sami. Tommy siedział na podłodze i patrzył. Uśmiechnęłam się do niego. Gdy Nicole skończyła jeść po chwili położyłam ją na łóżku by ją przewinąć. W tym momencie Tommy wszedł na łóżko i zaczął głaskać dziecko po główce. Po chwili również zaczął ją całować. W tym momencie do pokoju wszedł Peter. Gdy zakładałam małej pieluchę chłopak objął mnie od tyłu. Tommy w tym czasie zaczął całować rączki Nicole. Ubrałam dziecko i dałam ją Peterowi.
- Ja się boję ją wziąć! - powiedział. - Ona jest taka malutka.
- Naszą córkę też będziesz bał się wziąć na ręce?
W tym momencie chłopak wziął ode mnie dziecko, a po chwili położył w łóżeczku.
- Chodź Tommy. Idziemy do Jake'a – powiedziałam biorąc chłopca za rękę.
- Nie. Tu.
- Tu śpi Nicole. Musimy iść.
Zeszliśmy na dół. Pomogłam Annie przygotowywać obiad. Peter bawił się z chłopcami. Po południu przyjechali moi rodzice. Wspólnie spędziliśmy wieczór. Razem z Peter wykąpaliśmy Nicole i położyliśmy ją spać. Chłopak bardzo dobrze radził z dzieckiem. Wiedziałam, że gdy pojawi się nasza córeczka będę miała w nim wsparcie i pomoc. Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami oraz z Andreasem i Anną. Jake chciał jechać z Tomem więc go zabraliśmy. Będąc już w domu wykąpaliśmy chłopców i położyliśmy ich spać. Szybko zasnęli. Wzięłam prysznic i zeszłam na dół. Peter siedział zamyślony w salonie. Zrobiłam gorącą czekoladę i usiadłam obok niego podając mu kubek. Uśmiechnął się.
- Jess, wiesz, że został tylko tydzień do naszego ślubu?
- Wiem. Bardzo się cieszę.
- Nie rozmyślisz się?
Roześmiałam się.
- Co ci przyszło do głowy?
- Często mówiłaś o przełożeniu ślubu, a nawet o jego odwołaniu.
Wiedziałam, że wszystkie te słowa wziął sobie mocno do serca. On się boi, że ja wycofam się w ostatniej chwili.
- Peter, ja chcę tego ślubu. Chcę być twoją żoną i mamą Toma. Pragnę również mieć z tobą nasze wspólne dziecko.
Już nic więcej nie powiedział. Uśmiechnął się i mnie przytulił.
W sobotni poranek obudził mnie śmiech chłopców. Poszłam do pokoju, w którym spali. Rzucali się pluszakami.
- A wy co robicie? - zapytałam.
- Nic – powiedział Jake.
- Nic – powtórzył Tommy kręcąc przecząco głową.
- Chodźcie, ubierzemy się.
Przebrałam ich i zeszliśmy na dół. Peter jeszcze spał. Zrobiłam śniadanie i sobie kawę. Po zjedzeniu Tom i Jacob bawili się klockami, a ja z kawą poszłam do salonu. Włączyłam TV i zaczęłam oglądać program o modzie. Oparłam się wygodnie i zaczęłam myśleć o urodzinach Toma, które są za dwa dni. W poniedziałek również przylatują rodzice Petera. Wiedzą o urodzinach swojego wnuka dlatego przyjadą do Holmes Chapel. We wtorek wszyscy razem jedziemy do Londynu. Moje rozmyślania przerwał Peter całując mnie w głowę. Po chwili usiadł obok mnie i napił się mojej kawy.
- Peter, zostaw. To moja.
- Ty też jesteś moja, a jakoś nie zabraniam Tomowi cię tulić.
- Bo ja jestem też jego.
- Więc ta kawa też jest moja.
- Musimy jechać na zakupy.
- Po co?
- W poniedziałek Tommy ma urodziny, nie pamiętasz?
- Ach zapomniałem.
- Pierwszy raz o czymś zapomniałeś! Musimy kupić mu prezent oraz zrobić zakupy.
- Mhmm – powiedział przełączając TV.
- Słuchasz mnie?
- Mhmm.
- Peter!
- Ale ja ciebie naprawdę słucham kochanie!
- Zawieziemy chłopców do Anny i pojedziemy, okey?
- Mhmm.
- Jadę sama.
Wstałam i poszłam na górę by przygotować się do wyjścia. Dziś było gorąco więc założyłam shorty i bokserkę. Gdy byłam już gotowa do pokoju wszedł Peter. Przytulił mnie i szepnął:
- Nie puszczę cię samej.
- Zostań z chłopcami, bo robisz sobie żarty.
- Jess...
Wplątał dłonie w moje włosy i przytulił moją głowę do swojej klatki piersiowej.
- Już się zbieram i pojedziemy razem – szepnął.
Godzinę później byliśmy na zakupach. Mieliśmy już prezent dla Toma oraz zamówiliśmy tort. Pojechaliśmy jeszcze na zakupy do supermarketu. Kupiliśmy potrzebne produkty i pakowaliśmy je do bagażnika. W tym momencie obok naszego auta zaparkował znany mi samochód. Po chwili wysiadła z niego mama Harrego.
- Dzień dobry, Jess – powiedziała z uśmiechem.
- Dzień dobry.
- Wiem, że za tydzień wychodzisz za mąż więc przyjmij ode mnie gratulacje.
W tym momencie objął mnie Peter.
- Dziękuję – powiedziałam. - Peter, to mama Harrego – zwróciłam się do chłopaka. - A to mój przyszły mąż.
- A jak tam Harry? - zapytał Peter.
- Dobrze tylko po ostatnim weselu długo był chory.
Roześmialiśmy się. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pojechaliśmy do Anny. Wypiliśmy u niej kawę, przypomnieliśmy o urodzinach. Obiecałam również, że upiekę ciasto na chrzciny Nicole. Zabraliśmy chłopców i wróciliśmy do domu. Peter poszedł z Tommym i Jacobem na spacer, a ja wzięłam się za pieczenie ciast. Gdy wyjęłam pierwsze z piekarnika i wkładałam kolejne do domu wrócili chłopacy. Tommy i Jake byli cali brudni. Widząc ich zrobiłam błagalną minę. Okazało się, że maluchy biegały po kałużach, które zostały po ostatnim nocnym deszczu. Peter poszedł ich przebrać, a potem włączył im bajkę w salonie. W pewnym momencie zauważyliśmy, że chłopcy zasnęli. Peter oczywiście musiał spróbować ciasta. Gdy skończył kolejny kawałek pomógł mi przy obiedzie. Po południu przyjechali do nas moi rodzice. Wieczorem położyłam Toma i Jake'a spać. Peter z moim ojcem pili whisky, a ja z mamą piłam wino. Rozmawialiśmy o przygotowaniach do ślubu. Poszliśmy spać około trzeciej. W niedzielę o jedenastej pojechaliśmy wszyscy do Anny. O trzynastej był chrzest. Nicole cały czas spała. Gdy po obiedzie Anna przebierała dziecko pomogłam jej. Nakarmiłam Nicole. Moja bratowa była zachwycona prezentem.
- To naprawdę piękna pamiątka – powiedziała przytulając mnie.
Zaczęłyśmy się śmiać z tremy Petera w czasie chrztu.
- Zobaczysz co będzie w sobotę! - powiedziałam. - On już od dawna to przeżywa.
Wieczorem wróciliśmy do domu. Tommy zasnął w samochodzie. Peter położył go spać. Byłam zmęczona. Wzięłam prysznic i też się położyłam. Szybko zasnęłam. Obudził mnie w nocy Peter kładąc się obok i przytulając mnie.
- Która godzina? - szepnęłam.
- Minęła trzecia.
- Peter, dlaczego tak długo siedziałeś? Coś się stało?
- Nie. Wszystko okey.
Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Rano o dziesiątej Peter pojechał po tort. Zakładając Tomowi koszulkę pocałowałam go w brzuszek i powiedziałam:
- Wszystkiego najlepszego, nasz duży facecie. Wiesz, że masz dzisiaj urodziny? Tata pojechał po tort.
- Tak?
- Tak, kochanie.
Zrobiłam śniadanie i gdy Tommy jadł, do domu wrócił Peter z dużym pudłem, w którym był tort. Chłopak widząc, że jego syn już nie śpi poszedł do naszej sypialni i przyniósł prezent, który postawił w salonie. Wziął dziecko na ręce i podszedł do mnie.
- Tommy, co chciałbyś dostać na urodzinki? - zapytał obejmując mnie.
- Dzidzię.
Spojrzeliśmy na siebie.
- Dzidzię dostaniesz na inne urodzinki – powiedział Peter.
Zaskoczył mnie tą odpowiedzią. Razem przytuliliśmy Toma i złożyliśmy mu życzenia. Poszliśmy do salonu i maluch rozpakował prezent. Widząc gitarę spojrzał na mnie. Był zachwycony. Po chwili wyjął jeszcze pluszowego psa, a ja nacisnęłam na jego łapkę. Pluszak zaszczekał.
- Jajgo! - powiedział Tommy i roześmiał się.
Usiedliśmy z Peterem w kuchni by zjeść śniadanie i wypić kawę. Tommy co chwilę naciskał na łapkę i w domu dało się usłyszeć szczekanie i śmiech dziecka.
- Chyba zaczynam żałować, że kupiliśmy tego psa. Zaraz wyjmę mu baterie – mruknął Peter.
- Nawet nie próbuj!
O czternastej przyjechali rodzice Petera. Tommy od razu pobiegł i przywitał się z nimi. Dziadkowie dali mu mały rowerek. Tommy jeździł po całym domu. Był szczęśliwy. O szesnastej mieli przyjechać moi rodzice oraz Andreas ze swoją rodziną. Zaprosiliśmy również Tonego. Obiecał, że przyjedzie. Przygotowaliśmy wszystko. Tort był piękny. Poszłam przebrać Toma. Założyłam mu koszulkę z napisem „Kiedyś będę jak mój tata”. Widząc go w tym t-shircie uśmiechnęłam się. Wyglądał świetnie. Nikt jeszcze nie widział go w tym. Zeszliśmy na dół. Peter właśnie wiał gości. Mama chłopaka widząc swojego wnuka oraz jego koszulkę roześmiała się. Przyjechali moi rodzice z Andreasem i jego rodziną. Po chwili dołączył do nas Tony. Cieszyłam się, że przyjechał. Najważniejszym jednak gościem dla Toma był Jake, który wchodząc do pokoju trzymał wielkiego Kubusia Puchatka. Pluszak był większy od chłopca. Tommy widząc to westchnął:
- Ja cie.
Wszyscy roześmiali się. Peter wziął syna na ręce i widząc jego koszulkę powiedział:
- No synku. Teraz nie masz wyjścia. Musisz być taki jak ja.
- Nie. Mama.
Roześmiałam się i pocałowałam go. Jake oczywiście pomógł zgasić Tomowi świeczkę, którą była cyferka „2”. Malec był zachwycony prezentami. Razem z kuzynem jeździli rowerkiem, samochodem, który dostał i leżeli na wielkim Kubusiu. Cały czas byli w ruchu. My siedzieliśmy przy stole jedząc tort. Później Peter wyciągnął z barku alkohol. O dwudziestej do domu pojechała Anna z rodziną oraz Tony. Moi rodzice i rodzice Petera zostali na noc.
We wtorek o dziesiątej razem z Peterem pojechaliśmy do Londynu załatwić ostatnie sprawy w związku z naszym ślubem. Tommy miał wrócić z rodzicami chłopaka oraz moimi. Wspólnie ustalili, że przyjadą w środę. Odwiedziliśmy hotel, w którym miało się odbyć całe przyjęcie. Mieliśmy również zamówione pokoje dla wszystkich gości. Peter wybrał alkohol, który ma być serwowany podczas przyjęcia, a ja wybrałam kwiaty. Wszystko było już wybrane. O szesnastej mieliśmy już wszystko załatwione. Poszliśmy do restauracji na obiad. Wieczorem by się zrelaksować poszliśmy do kina. O dwudziestej drugiej brałam długą kąpiel. Peter leżał już w łóżku. Śmiałam się z niego, gdy dowiedziałam się, że tak wcześnie idzie się położyć. On zaś powiedział, że dziś wieczorem jestem jego.
W czwartek Angela, Alex i Anna zorganizowały mi wieczór panieński. Moja mama i mama Petera zajęły się dziećmi. Angela swoją córeczkę zostawiła u swojej mamy. Tony, Andreas zorganizowali wieczór kawalerski dla Petera. Wolałam nie wiedzieć co tam będzie.
Widząc wchodzących na scenę trzech przystojnych chłopaków zaczęłam się śmiać. Gdy zaczęli się rozbierać przy dźwiękach muzyki zapytałam:
- Która z was to zrobiła?
Alex z Angelą spojrzały na siebie i nie mal razem powiedziały:
- My nie.
- Cholera. Nie nabierajcie mnie, okey?
- Jess, ale to naprawdę nie my! Same jesteśmy ciekawe czyja to sprawka! - zaczęła tłumaczyć moja kuzynka.
Anna zaczęła się śmiać.
- Dobrze, że rodzice tego nie widzą – powiedziała.
Gdy chłopacy stali już w samych bokserkach zamknęłam oczy i mruknęłam:
- O Boże.
Po chwili nieznajomi podeszli do mnie i jeden z nich wziął mnie na ręce po czym zaniósł na scenę. Zerknęłam na inne dziewczyny, które tego wieczoru były w klubie. Były zachwycone widokiem prawie nagich chłopaków. Jeden zniknął i po chwili wrócił z szampanem oraz wielkim bukietem kwiatów, do którego przywiązane były prezerwatywy. Czułam jak palę się ze wstydu.
- Uczcijmy ostatnie godziny wolności tej dziewczyny! - powiedział chłopak. - Z pozdrowieniami od kolegów z One Direction.
- Zabiję ich – szepnęłam.
Będąc jeszcze na scenie wstrząsnęłam szampanem i otworzyłam go. Wylatujący w górę alkohol oblał chłopaków. Po chwili skierowałam butelkę w stronę dziewczyn. Wracając do Angeli i Alex piłam trunek z butelki. Razem z Anną wróciłyśmy do domu po trzeciej. Moja mama i mama Petera piły w kuchni wino, a nasi ojcowie siedzieli w salonie pijąc whisky. Poszłam od razu na górę, bo nie chciałam by ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Alkohol plątał mi nogi i sprawiał, że wszystko dookoła się kręciło. Rozebrałam się do bielizny i położyłam. Szybko udało mi się zasnąć. Obudził mnie Peter, który siedział na łóżku z głową w dłoniach.
- Co oni ze mną zrobili – mruknął.
- A co, zdradziłeś mnie? - zapytałam patrząc na zegarek. Dochodziła szósta.
- Nie śpisz?
- Śpię.
- A ja umieram. Jak było na wieczorze panieńskim?
- Świetnie, a jak było u was?
- Nie pamiętam.
Położył się obok mnie i zasnęliśmy. Obudziliśmy się po czternastej i poszliśmy wziąć prysznic. Chłopak wyglądał fatalnie. Ja również nie czułam się dobrze. Położyłam się znowu. Peter zszedł na dół. Dopiero około dwudziestej wszystko wróciło do normy. Zeszłam na dół ponieważ poczułam głód. Nic nie jadłam przez cały dzień. Pozostali domownicy właśnie siadali do kolacji. Tommy widząc mnie podbiegł i przytulił się. Wzięłam go na kolana. Miałam wyrzuty sumienia, że nie widział mnie cały dzień. Jednak on nie przejmował się tym. Opowiadał mi jak był z babciami i Nicole w parku i grał z Jacobem w piłkę.
Po północy położyliśmy się spać. Chociaż w planach mieliśmy zamiar iść wcześniej. Leżąc w łóżku Peter powiedział:
- Za kilkanaście godzin będziesz moją żoną.
- Naprawdę? Nie wiedziałam.
- Tak, kochanie. Już niedługo będziesz panią Hough.
Zasnęliśmy przytuleni do siebie. Rano obudził mnie Peter wchodząc do pokoju z kawą i śniadaniem.
- Kochanie, już ósma trzydzieści.
- Mhmm.
Nie chciało mi się wstawać. Wypiłam kawę i poszłam pod prysznic. Po dziewiątej chłopak zawiózł mnie, Annę oraz nasze mamy do fryzjera. On również miał zamówioną wizytę. O dwunastej byłam umówiona z kosmetyczką, a o siedemnastej był nasz ślub. Peter po wizycie u fryzjera pojechał odebrać moją wiązankę. Gdy wróciłam do domu było już po czternastej. Wypiłam kawę i coś zjadłam. Po piętnastej zaczęliśmy się szykować. Ubrałam Toma w mały, biały garnitur, który kupiliśmy mu na tą specjalną okazję. Potem poszłam do pokoju gdzie wisiała sukienka. W tym momencie przyjechała Alex. Pomogła mi ubrać się. Stanęłam przed wielkim lustrem w sypialni moich rodziców. Fryzura była dopasowana do sukienki. Miałam delikatne loki, a niektóre kosmyki upięte były białymi różyczkami. Alex wpięła mi welon. Poczułam się dziwnie. Po chwili wszedł Peter. Widząc mnie uśmiechnął się. Podszedł, pocałował mnie i dał mi moją wiązankę. Rodzice byli już przed kościołem. My też już wsiadaliśmy do limuzyny. Zauważyłam, że Tony jest zestresowany. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Tony, uspokój się. Przecież to Peter bierze ślub, a nie ty.
- Wiem, ale pierwszy raz jestem świadkiem.
- Sam do tego doprowadziłeś. Zadowolony jesteś?
- Oczywiście!
Chwilę później wysiadaliśmy z limuzyny. Nie spodziewałam się, że będzie tylu fotoreporterów. Podeszła do nas Sara ze swoim mężem. Przywitali się z nami.
- Pięknie wyglądacie! - powiedziała kobieta. - Jeszcze tak eleganckiego Petera to nie widziałam.
- Ja też – zaśmiałam się.
Spojrzałam na chłopaka. Fryzjer naprawdę zrobił mu świetną fryzurę. Niby nadal miał nieład na głowie, ale dziś był jakiś elegancki.
Peter wszedł do kościoła razem ze świadkami. Alex była uśmiechnięta. Tony szukał w kieszeni obrączek. Gdy usłyszeliśmy Marsz Mandelsona podszedł do mnie tata i wzięłam go pod rękę. Po chwili stałam naprzeciwko Petera, a mój ojciec usiadł przy mamie, która na kolanach trzymała Toma. Spojrzałam na Petera. Nie był zestresowany. Gdy doszło do przysięgi i poczułam jak chłopak ściska moją dłoń, coś ścisnęło mnie w środku. Słowa wypowiedziane z jego ust „I nie opuszczę cię aż do śmierci” sprawiły, że poczułam jak wilgotnieją mi oczy. Nagle przypomniała mi się Amy oraz Alex, gdy walczyła z białaczką. Przełknęłam ślinę by się uspokoić. Gdy przyszła kolej na mnie delikatnie nabrałam powietrza by uspokoić się bardziej. Po chwili to ja mówiłam tekst przysięgi. Na koniec uśmiechnęłam się do Petera. Tony podał obrączki, które po chwili były na naszych palcach. Właśnie stałam się panią Hough. Peter przytulił mnie i pocałował. Wychodząc z kościoła zauważyłam całą piątkę chłopaków. Stała z nimi Angela trzymając na ręku Jess. Mieli ze sobą wielki kosz kwiatów. Podeszli do nas i zaczęli składać życzenia. Widziałam łzy w oczach Harrego i Nialla. Przytuliłam ich mocno.
- Pamiętajcie, że zawsze będziecie moimi przyjaciółmi – powiedziałam.
Cieszyłam się, że w tak ważnym dla mnie dniu są przy mnie wszyscy moi przyjaciele. Wzięliśmy Toma na ręce. Przytulił się do Petera, westchnął i powiedział:
- Tata, mama. Moje.
Wzięliśmy go do limuzyny i pojechaliśmy do hotelu. Na sali było już wiele osób. Pracownicy kliniki, moja szefowa, która od razu złożyła mi życzenia oraz dalsza rodzina. Gdy wszyscy już byli na swoich miejscach poproszono nas na środek. Gdy szliśmy z głośników popłynęły dźwięki „Can You Feel The Love Tonight”.
- Skąd wiedziałeś, że lubię tą piosenkę? - zapytałam.
- Bo cię kocham. Nie zdążyłem ci powiedzieć, że pięknie dziś wyglądasz. I jesteś już moją żoną.
Pocałował mnie. Gdy muzyka ucichła wróciliśmy na miejsce. Gdy proszono świadków uśmiechnęłam się. Przypomniało mi się wesele Angeli. Dla Alex i Tonego nie umiałam zrobić takiej niespodzianki. Zatańczyli przy dźwiękach „Forever Young” Alphaville. Gdy nasi świadkowie tańczyli Peter objął mnie.
- My też będziemy na zawsze młodzi – szepnął. - I zawsze razem.
Gdy wrócili do stolika Tony nie usiadł. Zaczął swoją przemowę.
- Jess, Peter dziękuję, że mogłem być waszym świadkiem. To dla mnie wielki zaszczyt. Teraz tutaj mogę przyznać się do wszystkiego. Petera znam od dziecka. Razem chodziliśmy do szkoły. Zawsze wiedzieliśmy o sobie wszystko. Jednak pewnego dnia nasze drogi rozeszły się. Wyjechałem. Mimo to nasza przyjaźń trwała nadal. Pewnego dnia w redakcji, której pracuję pojawiła się Jess. Nie polubiliśmy się od razu. Pamiętam ten dzień jak dziś. Przyszła do pracy w szpilkach.
- Tony, błagam – szepnęłam. - Nie.
- W których nie umiała chodzić – kontynuował. - Następnego dnia przyszła ubrana zupełnie inaczej. Na nogach miała glany, koszulkę z rockowym nadrukiem i shorty. Zaskoczyła mnie wtedy. Mimo to nadal jej nie lubiłem. Nasza szefowa chyba to zauważyła, bo kazała nam razem napisać artykuł. Napisaliśmy. Długo wtedy rozmawialiśmy. Wypiliśmy razem wino i tak zaczęła się nasza przyjaźń. Tamtego popołudnia wiedziałem, że Jess przypomina mi Petera. Wiedziałem, że muszę ich ze sobą poznać. I udało się. Nie spodziewałem się jednak, że wszystko zajdzie tak daleko. Jestem szczęśliwy razem z nimi, że tak potoczyły się losy. Peter, Jess życzę wam szczęścia. Chociaż szczęście macie już od dawna, bo macie siebie. Życzę wam by do waszego życia nie wkradła się monotonia. Bądźcie na zawsze razem.
Po tych słowach wzniósł toast szampanem. Gdy usiadł szepnęłam:
- Nie musiałeś tak szczegółowo opowiadać o moich pierwszych dniach w pracy.
- O torcie czekoladowym nie powiedziałem!
Roześmiałam się.
- A co było z tortem? - zapytał Peter.
- Nic – odpowiedziałam z uśmiechem. Przed oczami miałam ten dzień.
- Twoja żona wyrzuciła na mnie tort w pierwszy dzień pracy – powiedział Tony.
W tym momencie wstała Alex.
- Jess, Peter przed chwilą Tony przyznał się, że połączył was. W końcu ktoś wziął sprawy Jess w swoje ręce. Dzięki tobie, Jess, mam męża więc cieszę się, że na twojej drodze pojawił się Peter. Życzę wam abyście każdego dnia witali się uśmiechem i aby wasze szczęście kwitło każdego dnia bardziej. Macie kochanego Toma więc życzę wam by w waszym życiu jak najszybciej pojawiła się córeczka. By nie było przewagi mężczyzn. Jess, dawaj słodycz pod każdą postacią Peterowi. Wiem, że to uwielbia. A ty, Peter, opiekuj się swoją żoną. Ona na to zasługuje.
Podeszła do nas i nas przytuliła.
- Dziękuję – powiedziałam.
- To ja ci dziękuję za wszystko.
O dwudziestej, gdy rozmawiałam z moją szefową przez mikrofon usłyszałam znajomy głos:
- Chcielibyśmy specjalnie dla Jess i Petera zaśpiewać piosenkę – powiedział Liam.
Uśmiechnęłam się. Poproszono nas na środek. Cała piątka zaśpiewała nam „Little Things”. Stałam przytulona do Petera i patrzyłam na chłopaków. Zrobili mi wielką niespodziankę. Gdy skończyli trudno mi było powstrzymać łzy. Każdy z nich podszedł do nas i powiedział kilka słów po czym mocno mnie przytulili. Gdy przed północą kroiliśmy tort nagle przez mikrofon usłyszeliśmy kobiecy głos.
- Przepraszam, że tak późno, ale przedłużył mi się koncert. A obiecałam, że przyjdę chociaż na chwilę.
Słysząc to wiedziałam kto to. Odwróciłam się z Peterem i zobaczyłam Amy z zespołem.
- Witaj Jess – powiedziała uśmiechając się. - Witaj Peter. Dla przyjaciół zawsze znajdę chociaż chwilę. Mamy dla was niespodziankę. W szczególności dla ciebie, Jess. Chcę zaśpiewać ci dzisiaj piosenkę, która jest bliska mojemu sercu. Dzień waszego ślubu również jest bliski mojemu sercu, bo jesteście moimi przyjaciółmi.
Po chwili Amy zaczęła śpiewać „You”. Słysząc słowa tej piosenki nie mogłam powstrzymać łez. Delikatnie je otarłam i wtuliłam się w Petera. Gdy Amy skończyła podeszła do nas. Złożyła nam życzenia, przytuliła nas i dała nam płytę z piosenkami tylko dla nas. W środku znajdowała się dedykacja oraz data naszego ślubu. Po chwili członek jej zespołu przyniósł ogromny bukiet. Zaprosiliśmy wszystkich do stolika. Gdy Peter zjadł tort poszliśmy zobaczyć do Toma, który spał w pokoju hotelowym. Opiekowała się nim dziewczyna, którą wynajęliśmy. Po chwili weszliśmy do pokoju. Tommy spał. My poczęstowaliśmy dziewczynę tortem i wróciliśmy na dół.
Po czwartej każdy był już zmęczony. My poszliśmy do swojego pokoju w hotelu. Otwierając drzwi zauważyliśmy, że na łóżku ułożone było wielki serce z płatków róż. Peter wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Zaczął mnie namiętnie całować. Chwilę później kochaliśmy się. Oboje byliśmy szczęśliwi. Obudziliśmy się o dwunastej. Pocałunkiem przywitał mnie mój mąż.
- Dzień dobry, kochanie – powiedział. - Jak się czujesz?
- Wspaniale, a ty?
- Jeszcze lepiej.
O czternastej w hotelu mieliśmy obiad dla wszystkich gości z naszego ślubu. Peter wziął prysznic i poszedł do Toma. W tym czasie ja przygotowałam się. Założyłam kremową, dopasowaną, krótką sukienkę i szpilki. Gdy wszyscy siedzieli już przy stole ja z Peterem stanęłam na środku sali. Wspólnie podziękowaliśmy za przybycie. Po obiedzie wypiliśmy jeszcze szampana. W domu byliśmy o siedemnastej. Pożegnaliśmy się z Anną, która dziś wracała do Holmes Chapel. Tommy długo tulił się z Jacobem. Obiecaliśmy, że niedługo się spotkamy. Usiedliśmy w salonie z naszymi rodzicami. Rodzice Petera postanowili zostać jeszcze na kilka dni. My jutro wylatujemy na Majorkę. Tommy zostaje z dziadkami. Trudno pogodzić mi się z myślą, że maluch nie leci z nami.
Postanowiliśmy z Peterem pojechać jeszcze na cmentarz do Emmy. Była to głównie moja inicjatywa. Zawieźliśmy wiele kwiatów, które dostaliśmy.
O dwudziestej pakowaliśmy ostatnie rzeczy na nasze wakacje. Przed północą położyliśmy się spać. Tej nocy Tom chciał spać z nami. Od rana szykowaliśmy się na lot. Po południu byliśmy już na Majorce.



****H*A*R*R*Y****


Cieszyłem się się szczęściem Jess. Jednak w głębi serca czułem zazdrość. Ja znowu zostałem sam. Ale wiem też, że Jess byłaby nieszczęśliwa ze mną. Wyzwiska, groźby z ust fanek kierowane w jej stronę zabijały ją. Najważniejsze, że jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze możemy się spotkać i pogadać. Dziś, gdy byliśmy na obiedzie widziałem jej szczęście. Oboje z Peterem stali przytuleni do siebie. Dziękowali wszystkim gościom za przybycie.
Jutro wylatujemy z Londynu na kolejne koncerty, które mamy zaplanowane. Siedziałem w swoim pokoju i przeglądałem swój notes. Nagle wypadła z niego kartka. Podniosłem ją. Rozłożyłem ją i przeczytałem:

Kiedy będziesz to czytał (jeśli oczywiście nie wyrzucisz kartki) na pewno nie będziesz mnie pamiętał. Gadaliśmy kiedyś w parku po wyjściu z klubu. Opowiadałeś mi o Jess. Powiedziałam, że jeśli będziesz miał ochotę to napisz. Zawsze możemy porozmawiać. Mój e-mail: littlelonelygirl@hotmail.com

W pierwszej chwili nie mogłem sobie przypomnieć od kogo jest ta kartka. Przeczytałem wiadomość jeszcze raz. Przypomniałem sobie dziewczynę, z którą siedziałem na ławce. Powiedziała, że jest wiedźmą i wie, że będę z Jess. Myliła się. Włączyłem laptopa i zalogowałem się na pocztę. Postanowiłem do niej napisać.

Hej.
Nie jesteś wiedźmą. Nie jestem z Jess, tak jak mówiłaś. Jess wczoraj wyszła za mąż. Świetnie mi się z Tobą rozmawiało na tej ławce. Teraz mnie pewnie nie pamiętasz...
Jutro wylatuję z Londynu. Koncerty wzywają. Zaczyna mnie to denerwować. Chciałbym się z Tobą spotkać i pogadać. Niestety wiem, że to nierealne.
Harry S.

Wysłałem. Patrzyłem w monitor. Przypomniały mi się różne chwile z Jess. Uśmiechnąłem się. Ona jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Spojrzałem na wyświetlający się czas w prawym dolnym rogu monitora. Dochodziła osiemnasta. Miałem ochotę gdzieś wyjść. W domu był tylko Niall. Pozostali byli ze swoimi żonami i dziewczynami. Nagle ujrzałem, że mam nową wiadomość na poczcie. Otworzyłem ją.

Hej!
Nie spodziewałam się, że napiszesz. Przepraszam, że jestem złą wiedźmą. Ale po prostu tak musiało być. Ty też znajdziesz sobie jakąś dziewczynę. Wierzę, że kiedyś będziesz szczęśliwy. Też chętnie bym się z Tobą spotkała.
Pozdrawiam, Jane.

Uśmiechnąłem się. W końcu wiem jak ma na imię. Odpisałem szybko:

Jeśli masz ochotę możemy razem wyskoczyć do kina. Napisz tylko gdzie i o której spotkamy się.

Wysłałem. Po chwili dostałem odpowiedź, że za pół godziny spotkamy się na ławce gdzie rozmawialiśmy kiedyś. Szybko się przebrałem i wyszedłem z domu. Swoim samochodem pojechałem do parku gdzie kiedyś rozmawiałem z Jane. Zauważyłem dziewczynę, która z uśmiechem szła w moją stronę. Nie wiedziałem czy jest to Jane czy jest to jakaś fanka.
- Witaj Harry – powiedziała.
- Jane?
- Tak.
Przytuliłem ją witając się. W parku było prawie pusto. Nie było fanów co podobało mi się. Byli tylko dorośli ludzie, którzy spacerowali. Usiedliśmy na chwilę na ławce.
- Wiesz, Harry? Nigdy nie spodziewałabym się, że napiszesz do mnie. Gdy dałam autograf swojej siostrze nie wierzyła mi, że jest prawdziwy. Jednak gdy zobaczyła nasze zdjęcie rozpłakała się ze szczęścia. Dziękuję ci za to.
- Nie ma za co. Lubię uszczęśliwiać ludzi. Chcesz jechać do kina?
- Zaprosiłabym cię do siebie, ale tam jest moja narwana siostra. Wiem co by było gdyby cię zobaczyła.
- Wolałbym z tobą pogadać niż iść do kina.
- Ja też.
- To chodź – powiedziałem wstając. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę samochodu.
Pojechaliśmy na parking przed pizzerią. Wyjąłem komórkę i zamówiłem pizzę. Poprosiłem o dostarczenie jej na parking. Jane śmiała się ze mnie. Po kilkunastu minutach chłopak przyniósł nam zamówienie. Zapłaciłem i pojechaliśmy na obrzeże miasta. Usieliśmy na ruinach jakiegoś budynku i zaczęliśmy jeść pizzę rozmawiając. Świetnie mi się rozmawiało z tą dziewczyną. Szkoda, że czas tak szybko uciekał. Razem spacerowaliśmy i opowiadaliśmy o sobie. Czułem się jak zwykły nastolatek. Jane potrafiła wzbudzić w sobie zaufanie. Gdy dochodziła dwudziesta druga postanowiłem odwieźć dziewczynę do domu. Podała mi swój adres. Kilkanaście minut później byliśmy na miejscu. Jeszcze rozmawialiśmy chwilę siedząc w aucie. Podziękowałem Jane za spotkanie. Odprowadziłem ją do drzwi. Z domu dobiegała muzyka One Direction.
- Twoja siostra jeszcze nie śpi? - zapytałem.
- Rodzice wyjechali na kilka dni, a ja opiekuję się nią więc korzysta z wolnego domu.
- Chciałbym ją poznać.
- Uwierz, że nie chciałbyś.
- Zaryzykuję. Jeśli mogę oczywiście.
- Pewnie, że możesz! Ale będziesz tego żałował – powiedziała naciskając klamkę.
Zaprosiła mnie do środka. Krzyknęła do swojej siostry, że ma ściszyć muzykę. Odpowiedziała, że nie, bo śpiewają jej mężowie. Słysząc to wybuchnąłem śmiechem. Zaprosiła mnie do salonu i poszła ściszyć muzykę. Gdy Jane wracała z góry usłyszałem jak jej siostra wścieka się. Znowu zrobiła głośniej.
- Zaprowadzisz mnie do jej pokoju? - zapytałem z uśmiechem.
- Jesteś pewny, że chcesz?
- Jeśli jestem jej mężem to muszę odwiedzić żonę.
- Chodź.
Poszliśmy na górę. Zapukałem do drzwi, które wskazała mi Jane.
- Nie wchodź do mnie! - krzyknęła siostra dziewczyny.
Nacisnąłem klamkę i wchodząc do pokoju dostałem poduszką. Złapałem ją. Dziewczyna widząc mnie zrobiła przerażoną minę. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Rozejrzałem się po pokoju. Cały pokój obklejony był naszymi plakatami. Trochę mnie to przerażało i rozśmieszało jednocześnie. Wszędzie widziałem siebie. Trochę jak pokój z lustrami. Podszedłem do zdziwionej dziewczyny. Miała na oko trzynaście lat.
- Hej – powiedziałem. - Jestem Harry.
- Nie wierzę – szepnęła.
- Pokazać ci mój dowód?
- Niech mnie ktoś uszczypnie.
Walnąłem ją poduszką. Nadal stała i patrzyła na mnie. Po chwili jednak zaczęła krzyczeć:
- O Boże, Harry! Harry! Boże, nie wierzę!
Przytuliłem dziewczynę by już nie krzyczała. Cała się trzęsła. Po chwili zaczęła płakać. Zrobiło mi się jej żal. Przytuliłem ją mocniej.
- Już okey? - zapytałem z troską.
Nie powiedziała nic tylko przytaknęła głową.
- Harry, chodź. Zrobiłam kawę – usłyszeliśmy za sobą głos Jane. - A ty idź spać.
- Nie – mruknęła dziewczyna.
- Chcesz ze mną zdjęcie? - zapytałem.
Znowu przytaknęła.
- Jane, zrób nam zdjęcie.
Dziewczyna wzięła aparat i zrobiła nam zdjęcie. Zrobiliśmy kilka fotografii. Na jednej przytulałem ją, na innej przybijaliśmy żółwiki oraz kilka innych. Podała mi dużą kartkę bym dał jej autograf. Napisałem:

Dzięki za przywalenie mi poduszką.
Dla Kate, Harry Styles.

Narysowałem jej serduszko. Autograf od razu powędrował na ścianę. Podpisałem jej jeszcze płyty i wszyscy zeszliśmy na dół. Wypiłem z Jane kawę. Porozmawialiśmy jeszcze. Gdy minęła północ pożegnałem się z dziewczynami i wróciłem do domu. Obiecałem im, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Kate nie mogła dojść do siebie. Gdy wziąłem prysznic napisałem jeszcze maila do Jane. Podziękowałem jej za mile spędzony czas.
Kolejne dni mijały nam na koncertach i wywiadach. Wieczorami mailowałem z Jane.
Dziś wymieniliśmy się numerami telefonu. Już minęły dwa tygodnie od ślubu Jess. Rozmawiamy przez Skype, przez telefon. Jesteśmy przyjaciółmi.

2 komentarze: