sobota, 26 lipca 2014

117. What doesn't kill you makes you stronger.

Wróciłam! Wielki powrót, wejście smoka i te rzeczy. Tęskniliście? :D
Kelly Clarkson - Stronger (What Doesn't Kill You)
-------
****H*A*R*R*Y****




W drugi dzień znów pojechałem do Jane. Nie chciałem siedzieć sam w domu. Nie była zła, że wpraszam się do niej. Pozwoliła mi zostać na noc, bo jej rodziców nie było. Przy niej nie czułem smutku. Bałem się jechać do szpitala. Nie mogłem patrzeć na Jess w takim stanie. Następnego dnia obudziłem się bardzo wcześnie. Chciałem się na coś przydać więc zrobiłem Jane i Kate śniadanie. O dziewiątej obudziłem Jane całując ją w policzek.
- Chodź na śniadanie – szepnął.
- Ja chyba śnię – mruknęła.
- Naprawdę zrobiłem śniadanie. Przynieść ci tutaj?
- Nie już zejdę.
- Obudzisz Kate?
- Sam ją obudź. Ja nie chcę mieć z nią rano do czynienia.
Poszedłem do pokoju trzynastolatki. Pukałem, ale nie odzywała się. Nacisnąłem delikatnie klamkę. Spała jak zabita. Podszedłem do łóżka i ściągnąłem z niej kołdrę mówiąc:
- Mała dawaj na śniadanie.
- Mała to jest twoja pała – mruknęła. Po chwili słysząc mój śmiech usiadła przerażona i powiedziała: - Harry?! Co ty tu robisz?
- Zrobiłem śniadanie. Jane kazała cię obudzić.
- Naprawdę zrobiłeś śniadanie?
- Tak.
- Będę jadła śniadanie, które zrobił Harry Styles?
Nie powiedziałem nic. Zacząłem się śmiać.
- Idziesz? - zapytałem wychodząc.
Dziewczyna wybiegła za mną. Po śniadaniu piliśmy kawę w pokoju Jane, a Kate siedziała u siebie. Jednak co chwilę przychodziła pod głupim pretekstem. W pewnej chwili Jane nie wytrzymała.
- Co ty jeszcze chcesz?!
- Ja mam sprawę do Harrego – powiedziała robiąc błagalną minę.
- Mów mała – uśmiechnąłem się.
- Harry... bo wiesz.... - usiadła obok mnie. - Lubisz mnie?
- Nie – wtrąciła Jane.
- Lubię cię, a co chcesz?
- Ale tak bardzo?
- Zaraz wyrzucę cię z pokoju – powiedziała Jane. Ścisnąłem mocniej jej dłoń.
- No mów – ponagliłem Kate.
- Bo ja bym chciała... żebyś mnie follował na Twitterze.
Słysząc to zacząłem się śmiać.
- Ale tak naprawdę to co wam to daje?
- Wszystko!
- No okey. Podaj swoją nazwę – powiedziałem wyjmując komórkę.
- Jelly.
Spojrzałem na nią i wybuchnąłem śmiechem.
- Smaczna nazwa. Gotowe.
- Naprawdę?
- Tak.
Wybiegła z krzykiem z pokoju.
- Ja się do niej nie przyznaję – mruknęła Jane.
Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w policzek.
- Chodź, pośmiejemy się – powiedziała dziewczyna.
Wyjęła swój telefon i zalogowała się na Twittera. Weszła na konto swojej siostry, na którym z prędkością światła pojawiały się kolejne Tweety.
- Harry, mnie folluje! - zaczęła czytać. - Nie wierzyliście mi! Zgodził się! Kocham go za to! On jest taki słodki!
Razem z Jane śmialiśmy się głośno. Kate ciągle przeżywała, że ją obserwuję.
- Zrobimy jej żart – powiedziałem.


Jeśli jesteśmy małżeństwem to może zrobisz mi i Jane herbatę i przyniesiesz do pokoju obok? Twój mąż <3


Opublikowałem i czekaliśmy na reakcje. Nagle usłyszeliśmy pisk zza ściany i huk. Poszliśmy prędko do pokoju Kate. Dziewczyna leżała na podłodze.
- Co ci się stało? - zapytała Jane.
- Nic – odpowiedziała zawstydzona.
Zauważyliśmy przewrócone krzesło.
- Cholera, moja żona spadła z krzesła – powiedziałem kręcąc głową.
- Wcale, że nie.
- To co, zrobisz nam herbatę?
- Zaraz. Tylko napiszę.
- Wiesz co Harry? Chodź. Ja zrobię. Od niej się nie doczekamy.
Pijąc herbatę usłyszałem swój telefon. Zauważyłem, że dzwonił Peter. Boże, pewnie dowiem się, że Jess nie żyje. Nie odbiorę. Nie chcę tego usłyszeć.
- Coś się stało? - zapytała Jane widząc moją minę.
- Dzwoni Peter. Pewnie Jess umarła.
- Odbierz.
- Ty odbierz – dałem jej telefon. 
- Ale to twój kolega!
- A ty jesteś moją.. przyjaciółką.
Jane wzięła moją komórkę i odbierając powiedziała:
- Hej. Harry nie może teraz odebrać. Coś mu przekazać?
Zauważyłem, że dziewczyna uśmiecha się. Po chwili usłyszałem:
- Dziękuję. Przekażę mu tą dobrą wiadomość – po rozłączeniu dodała: - Jess jest przytomna!
- Boże. Muszę tam jechać! Pojedziesz ze mną?
- To nie jest dobry pomysł.
- Proszę.
Chwilę później razem wchodziliśmy do szpitala. W sali była już reszta zespołu oraz Alex i Angela. Siedzieliśmy wszyscy do wieczora. Opowiadaliśmy sobie różne głupie historie. Śmialiśmy się z nich. Cieszyłem się widząc uśmiech Jess.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

116. You won't let me fall....

Spóźnionych Wesołych Świąt, Moje Kochane Misie! :*
#TeamPeter 4ever <3
----------


****P*E*T*E*R****




W czasie zebrania uparcie wydzwaniała do mnie Angela. W końcu odebrałem i dowiedziałem się, że Jess jest nieprzytomna w szpitalu. W tym momencie świat mi się zawalił. Rozłączyłem się i przeprosiłem wszystkich informując, że moja żona jest w szpitalu i muszę przy niej być. Wybiegłem z budynku i wsiadłem do auta. Łamiąc wszystkie przepisy drogowe jechałem do szpitala. Wbiegłem do środka i zauważyłem Liama, Nialla i Harrego. Blondyn płacząc próbował opowiedzieć mi co się stało. Nie mogłem nic zrozumieć. Złapałem go za ramiona i potrząsając nim powiedziałem:
- Niall, uspokój się i powiedz mi o co chodzi. Co takiego się wydarzyło z moją żoną?
Chłopak wziął głęboki oddech i opowiedział mi wszystko. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Chodziłem po korytarzu niecierpliwiąc się i błagając by Jess i nasze dziecko przeżyli i by nic im się nie stało. Do szpitala przyjechała Angela oraz Zayn z Alex. Nie mogłem wytrzymać i wyszedłem na zewnątrz. Malik wyszedł za mną. Wyciągnął paczkę papierosów i podał mi mówiąc:
- Zapal i uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
- Ja już straciłem jedną miłość mojego życia, wiesz? Moja dziewczyna utopiła się.
- Ona będzie żyć!
Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Zaciągnąłem się dymem z odpalonego papierosa. W tym momencie zadzwoniła mama Jess. Nie wiedziałam czy powinienem jej mówić. Nie chcę jej martwić. Słysząc, że kobieta nie może skontaktować się z Jess wiedziałem, że muszę powiedzieć o wypadku.
- Jess, nie może odebrać – powiedziałem. - Jess jest w szpitalu. Jest nieprzytomna. Ma operację.
- Co się stało?! - zapytała przerażona kobieta.
- Mamo zaopiekuj się Tomem. Ja muszę być tutaj. Jak będę coś wiedział to zadzwonię.
- Powiedz mi tylko co się stało!
- Zepchnięto ją ze schodów – powiedziałem po czym rozłączyłem się.
Wziąłem drugiego papierosa i odpaliłem go. Zaciągnąłem dwa razy i wyrzuciłem go przydeptując na chodniku by zgasł.
- Kurwa mać – przekląłem.
Szybko wróciłem do szpitala. Oparłem się głową o ścianę. W tym momencie podszedł do nas lekarz.
- Jest tutaj ktoś z rodziny? - zapytał.
- Jestem jej mężem.
- Zapraszam – wskazał na drzwi gabinetu.
Poprosił bym usiadł i zaczął mówić:
- Uderzyła się w głowę. Zrobiliśmy wszystkie badania i zszyliśmy ranę. Nie widać żadnego poważnego uszkodzenia mózgu. Na obecną chwilę trudno mówić o jej stanie zdrowia.
- Ale przeżyje, tak?
- Jest za wcześnie by o tym mówić. Najbliższa doba zadecyduje o wszystkim.
- A co z naszym dzieckiem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku. Będziemy jej podawać różne kroplówki. Proszę się przygotować, że będzie wcześniejszy poród. Dziewczyna nadal jest nieprzytomna. Będziemy czekać. Musi być pan przygotowany, że będziemy musieli w razie czego ratować życie dziecka. Ale proszę być dobrej myśli. Jest to młoda dziewczyna więc ma silny organizm.
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak.
Poszedłem do sali gdzie leżała Jess. Była podłączona do różnych aparatur. Złapałem ją za rękę i przytuliłem się do niej. Drugą dłoń położyłem na jej brzuchu.
- Jess, błagam cię. Nie zostawiaj mnie. Ja i Tom potrzebujemy cię. Amy też.
Czułem jak spływają mi łzy. Po chwili do sali weszła Angela i chłopacy.
- Co ci mówił ten lekarz? - zapytała dziewczyna.
- Mamy czekać.
- Niech ja znajdę tą kurwę to zajebię – mruknęła pod nosem. - A ty Jess nie żartuj sobie tylko się budź.
Dziewczyna nie reagowała na nic.
- To moja wina – odezwał się Harry. - To przez moją fankę. Na pewno. Jestem pewny – jego głos łamał się, gdy to mówił.
- Przestań Harry. To i tak w niczym nie pomoże – powiedział Zayn.
Pielęgniarka po chwili wyprosiła ich i znów zostałem sam z Jess. Głaskałem dziewczynę po głowie i modliłem się by obudziła się. Przysunąłem krzesło bliżej łóżka i położyłem głowę na pościeli. Wpatrując się w monitor, na którym widać było bicie serca oraz inne czynności życiowe, zacząłem mówić:
- Jess, pamiętasz jak się poznaliśmy? Byłaś wtedy w samym ręczniku – mówiąc to uśmiechnąłem się. - Pamiętam twoją przerażoną minę. Tony miał ci powiedzieć, że przyjeżdżam. Ciągle do mnie wydzwaniał i opowiadał o tobie. Mówił, że muszę cię poznać. Ja w tamtym czasie nie chciałem nikogo poznawać. Gdy mówił o tobie przed oczami miałem Emmę. Mój przyjazd wtedy był z ciekawości. Nie spodziewałem się, że tak się zakończy. Wiedziałem wszystko o tobie. Moje sprawy zawodowe były tylko przykrywką. Miałem kilka spraw do załatwienia, ale one mogły jeszcze poczekać. Ja po prostu wiedziałem, że to moje ostatnie dni życia. Byłem tak załamany, że miałem myśli samobójcze. Tony o tym wiedział. Powiedział mi, że będę mógł zrobić ze swoim życiem co chcę, ale najpierw muszę cię poznać. Mówił, że ja ci pomogę. A może chodziło mu o to, że ty pomożesz mi? Szybko ciebie rozgryzł. Nie myślałem w tamtym czasie o Tomie. Wiedziałem, że moi rodzice go wychowają. Ja nie chciałem żyć samotnie bez Emmy. Każdej nocy śniła mi się. Ja już wariowałem. Budziłem się, a jej nie było obok mnie. Noce były koszmarem. Miałem okres, w którym w ogóle nie spałem. Żyłem tylko na różnych tabletkach, kawie i napojach energetycznych. W dniu, gdy cię poznałem po raz pierwszy uśmiechnąłem się od śmierci Emmy. Tony miał rację mówiąc, że odmienisz moje życie. To życie odmieniliśmy sobie razem. Później, gdy poczułem twoje ciepło, twoje przytulenie uzależniłem się od ciebie. Ciężko było mi wrócić do Stanów. Po moim powrocie pierwszy raz poczułem tęsknotę za kimś żyjącym. Dotąd tęskniłem tylko za Emmą. Każdego dnia oglądałem film, który nagrałem jak była w ciąży. Oglądałem i piłem. Pamiętam jak cieszyłem się, gdy powiedziałaś, że przylatujesz. Moja mama zaczęła podejrzewać, że coś biorę. Zacząłem się zmieniać. Częściej odwiedzałem Toma, bawiłem się z nim i śmiałem się. Pewnego dnia przeszukiwała mój dom. A to Ty, Jess, stałaś się moim narkotykiem. Na początku nie wiedziałem o tym. Uświadomiłem to sobie, gdy miałaś wyjechać. Ale ty zostałaś. I została tajemnica. Pamiętasz kolację na dachu? Wtedy chciałem ci wszystko wyznać. Chciałem ci powiedzieć o Tomie, ale stchórzyłem. Bałem się, że uciekniesz. Tony powiedział mi, że wyjechałaś do Holmes by uciec od przeszłości. Jeszcze jak byłaś w Holmes wiedziałem, że nigdy nie zaakceptujesz Toma. Wiem, jestem głupi. Ty go kochasz bardziej niż mnie. Wtedy, gdy jechałem po niego byś go poznała byłem pewny, że wyjedziesz. A ty zabroniłaś mi go oddać. Od tamtego dnia zamieszkał z nami. Jess, obudź się. Wróć do nas. Tommy mocno cię kocha. Nie możesz go zostawić. Przecież jesteś naszym aniołem, a anioły nigdy nie odchodzą.
Przytuliłem się do brzucha dziewczyny. Głaskając go mówiłem dalej:
- Amy, kopnij mocno mamę niech się obudzi. Wytłumacz jej, że tęsknimy za nią.
Mówiłem do niej przez kilka godzin. Nagle poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię. Spojrzałem w górę i zobaczyłem mamę Jess.
- Gdzie Tommy? - zapytałem.
- Jest w domu z dziadkiem. Jedź do nich. Odpocznij. Ja tutaj będę.
- Nie.
- Rozmawiałam z lekarzem i w niczym tu nie pomożesz. Ja tu będę i zadzwonię do ciebie jak się obudzi. Jedź, proszę.
- Nie.
- Peter...
- Muszę być przy niej.
- Będziesz. Całe życie przed wami.
- Ale ona może nie przeżyć.
- Przeżyje. Przeżyła potrącenie przez samochód to i to przeżyje. Zwłaszcza, że ma dla kogo żyć. A ty teraz jedź do syna.
Posłuchałem się mojej teściowej i wyszedłem z sali. Będąc w domu wziąłem prysznic i przebrałem się. Zakładając koszulkę spojrzałem na półkę gdzie stało nasze wspólne zdjęcie. Dziewczyna uśmiechała się na nim. Wziąłem je do ręki i przejechałem po nim palcem.
- Jess, proszę cię. Wróć do nas – szepnąłem.
Zszedłem na dół. Tommy podbiegł do mnie z misiem. Wziąłem go na ręce i przytuliłem siadając na kanapie w salonie gdzie siedział również ojciec Jess.
- Jak się ona czuje? - zapytał.
- Jest nieprzytomna.
W tym momencie Tommy złapał mnie za twarz i spojrzał mi w oczy.
- Gdzie mama? - zapytał.
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Chłopiec powtórzył swoje pytanie.
- Mamusia jest chora. Musiała zostać w szpitalu, wiesz? Ale niedługo wróci. Nie lecimy jutro do domku. Musimy tu zostać. Cieszysz się?
- Tak!
Siedziałem i ciągle myślałem o Jess. Tommy był we mnie wtulony. Był wieczór. Chciałem już jechać do szpitala. Wykąpałem dziecko i położyłem je spać. Wsiadłem w samochód i pojechałem do szpitala. Jadąc ciągle myślałem o Jess. Miałem najgorsze myśli. Ona nie może umrzeć. Nie może mnie zostawić. W pewnej chwili skręciłem w drogę na cmentarz. Będąc przy cmentarzu wyciągnąłem paczkę papierosów. Siedząc w samochodzie zapaliłem. Dlaczego szczęście trwa tak krótko? A zwłaszcza moje. Jesteśmy ze sobą niecałe dwa lata, a już wszystko się kończy. Tommy zdążył poznać i pokochać swoją nową mamę, a Bóg ją nam teraz zabiera. Wciągnąłem dym do płuc i powoli go wypuściłem. Zgasiłem papierosa i wysiadłem z auta. Poszedłem na grób Emmy. Usiadłem na ławce stojącej niedaleko. Patrząc na zdjęcie dziewczyny, które było na płycie nagrobka powiedziałem:
- Dlaczego zabierasz nam Jess? Jesteś zazdrosna, że Tommy ją pokochał? Dałaś nam anioła, a teraz go zabierasz? Kochamy cię nadal. Na zawsze będziesz w naszych sercach, ale błagam cię, pozwól Jess żyć. Chcemy razem wychowywać naszą córeczkę i Toma.
Poczułem jak po policzku płyną mi łzy.
- Muszę już iść. Przyjadę jeszcze do ciebie. Przyjedziemy razem z Jess i Tomem. I z Amy.
Wstałem i wyszedłem z cmentarza. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Wchodząc do odpowiedniej sali zauważyłem siedzącą przy łóżku matkę Jess, która opowiadała o Tomie. Podszedłem do kobiety i delikatnie położyłem jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie.
- Ja zostanę na noc – powiedziałem. - Tommy śpi. Wracaj do domu.
- Dobrze. Przyjadę rano.
Kobieta wyszła, a ja zająłem jej miejsce. Złapałem Jess za rękę i przytuliłem się do niej. Nie mówiłem nic. W sali słychać było tylko dźwięki aparatury. Głaskałem dziewczynę po brzuchu. Czułem ruchy dziecka.



****H*A*R*R*Y****



Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Po powrocie ze szpitala siedziałem w swoim pokoju. Przed oczami ciągle miałem widok Jess leżącej na chodniku. I ta krew. Schowałem twarz w dłonie. Zorientowałem się, że na rękach mam zaschniętą krew. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Spodnie też miały plamy z czerwonej cieczy. To była krew Jess. W samym ręczniku wróciłem do pokoju i ubrałem się. Robiąc to włączyłem telewizor. W pewnej chwili zaczęło mówić o mojej przyjaciółce. Zrobiłem głośniej by wszystko dobrze usłyszeć. Dowiedziałem się, że schwytano dziewczynę, która to zrobiła. Specjaliści stwierdzili, że była ona chora psychicznie. Na pytanie reportera dlaczego to zrobiła, odpowiedziała:
- Harry należy tylko do mnie. Pozbyłam się tej suki, z którą zaliczył wpadkę. Teraz będziemy szczęśliwi. Powinieneś mi dziękować, kochanie – powiedziała do kamery po czym zaczęła się śmiać. Przeszedł mnie dreszcz.
- Ta dziewczyna nie była w ciąży z Harrym. Ona ma męża. Wiesz o tym? - kontynuował dziennikarz.
- Ty nic nie wiesz. Ta suka zaciągnęła mojego kochanego Harrego do łóżka. Chciała go zdobyć. Mąż to tylko przykrywka. Ona ze wszystkimi się puszczała!
- Ty jesteś naprawdę chora, wiesz o tym?
- A ty jesteś naprawdę głupi i ślepy.
Nie mogłem tego dłużej słuchać. Wyłączyłem telewizor i zszedłem na dół. W kuchni był Niall.
- Znaleźli tą dziewczynę, wiesz? - powiedziałem.
- Widziałem. Mówili w telewizji. Ciągle o tym mówią. Wiedzieli, że ja i Jess byliśmy razem.
- A kto o tym nie wiedział? Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę.
- Jedziesz do szpitala?
- Nie.
Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do Jane. Wiem, że nie powinienem, bo nikt o nas nie wie, ale ja musiałem z kimś porozmawiać. Będąc na miejscu wysiadłem i poszedłem przed dom. Zadzwoniłem i czekałem aż ktoś otworzy. Po chwili w drzwiach ujrzałem Kate.
- Cześć Kate. Jest Jane?
- Harry, Harry – zaczęła krzyczeć i skakać.
- Ej, jest Jane? - powtórzyłem pytanie. - To ważne.
Pociągnęła mnie do domu. Miałem jedynie nadzieję, że nie zaciągnie mnie do pokoju.
- Jane, Harry! - krzyknęła.
- Głucha nie jestem – usłyszałem głos nastolatki, która schodziła z góry. Widząc mnie zdziwiła się. - Co ty tutaj robisz?
Przytuliłem ją.
- Harry, wszystko okey? - zapytała.
- Nic nie wiesz?
- O czym?
- O Jess.
- Chodź – pociągnęła mnie za rękę. - A ty posprzątaj – zwróciła się do siostry.
Będąc na górze opowiedziałem jej wszystko.
- Nie martw się. Ona przeżyje.
- A jak nie?
- Przestań tak myśleć.
Położyłem głowę na jej kolanach. Dziewczyna zaczęła mnie głaskać. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i usłyszeliśmy Kate:
- Już.
- Wyjdź stąd – powiedziała Jane.
- Ale...
- Nie ma żadnego „ale”! Wyjdź!
Dziewczyna spuściła głowę i opuściła pokój. Przed północą opuszczałem dom Jane. Postanowiłem pojechać do szpitala. Wchodząc do sali, gdzie leżała Jess zauważyłem przytulonego do dziewczyny Petera.
- Cześć Peter – powiedziałem.
Nie odpowiedział mi. Zorientowałem się, że śpi. Złapałem delikatnie chłopaka za ramie. Przestraszył się.
- Harry, co ty tu robisz? - zapytał.
- Przyjechałem zobaczyć co z Jess. Jedź do domu. Ja z nią posiedzę.
- Nie. Obiecałem, że będę przy niej zawsze.
- Pomyśl o Tomie i jedź do domu. Ja zostanę i jak się obudzi to zadzwonię do ciebie.
- Harry, to moja żona. I może są to nasze ostatnie godziny razem.
- Peter, nawet tak nie myśl.
Zauważyłem, że chłopak znowu przytulił się do dłoni Jess. Usiadłem na krześle z drugiej strony łóżka. Patrząc na Jess ciągle przed oczami miałem moment, gdy spadała ze schodów. Nie mogłem wyrzucić tego z głowy. Może tego dnia ostatni raz widziałem jej uśmiech? Boże, o czym ja myślę? W sali była cisza przerywana jedynie przez dźwięk aparatury. Spojrzałem na monitor, który wskazywał puls dziewczyny. Patrząc na linie oznaczające jej reakcje życiowe przypomniało mi się jak Alex miała białaczkę. Pamiętam jak wtedy odchodziła od nas. Ten pisk aparatury był nie do zniesienia.
- Harry – Peter wyrwał mnie z zamyślenia. - Jak myślisz? Przeżyje?
- Jasne. Jestem tego pewien. Jess to silna dziewczyna.
- Wiem. Pójdę zapalić.
- Jess cię zabije za to palenie.
- Będę szczęśliwy jeśli to zrobi.
Chłopak wyszedł z sali. Złapałem dziewczynę za rękę, mocno ją ścisnąłem i powiedziałem:
- Nigdy nie spodziewałem się, że to powiem, ale szkoda mi twojego męża. Nie rób mu tego i obudź się wreszcie. A co z Tomem? Chcesz go zostawić? A może ty się mścisz na nas? Smacznie sobie śpisz, a my tu umieramy. Jeśli chodzi ci o ten dzień co wrzuciłem cię do basenu to przepraszam. Za te prezerwatywy też cię przepraszam. No cholera za wszystko cię przepraszam! Mam uklęknąć przed tobą i prosić o wybaczenie? Przecież ty nie jesteś taka. Nie potrafisz się gniewać. To nie pasuje do tej Jess. A wiesz, że Peter poszedł zapalić? Cholera, on pali przez ciebie! Więc zrób coś do jasnej cholery! Jess, wkurwiasz mnie – mówiąc to cały czas ściskałem jej dłoń. - No wiem. Wygłupiłem się wtedy na dworcu oświadczając ci się, ale chciałem byś była moja. Naprawdę cię kochałem. Ja nadal cię kocham. Ale teraz jak przyjaciółkę. Wiem, że kochasz Petera i jesteście razem szczęśliwi. Wybacz, że byłem taki nachalny. Ale mogłaś w dowód naszej przyjaźni nosić ten pierścionek. Tak, obok obrączki. A najlepiej zamiast niej – dotknąłem jej palca, na którym lśniła obrączka. - Żartuję, nie gniewaj się. Ty i Peter pasujecie do siebie. Zresztą, kto by nie chciał takiej Jess? Niall też żałuje.
W tym momencie poczułem jak Jess poruszyła palcem. Zdziwiłem się. A może mi się tylko wydawało?
- Jess, ty mnie słyszysz, prawda? No dobra, oszalałem. Wiesz? Spotykam się z Jane. Byłem u niej wieczorem. Powiedziałem co ci się stało. Gdyby nie ona to nie wiem co bym zrobił. Myślisz, że mamy szansę? Jess, ale powiem ci szczerze, że jesteś podła. Zgodziłaś się byśmy byli przyjaciółmi, a teraz mnie zostawiasz – mówiąc to zacząłem płakać. - Nie chcę byś umarła. Zabraniam ci, rozumiesz?!
- Harry, uspokój się – usłyszałem Petera, który złapał mnie za ramię.
- Bo ona nie może nam tego zrobić! Nie może rozbić naszej paczki! Ona uratowała Alex życie!
- Ona jest całym moim życiem. Moim i Toma.
- I moich trojaczków – mruknąłem.
- Harry, mam dla ciebie przykrą wiadomość. Nie będziesz miał trojaczków. Bynajmniej nie z Jess. Nam urodzi się jedno dziecko. I będzie dziewczynką.
W tym momencie Peter przytulił się do brzucha Jess.
- Wiem, Peter – szepnąłem. - Ja po prostu już wariuję.
- Zauważyłem.
- Jak paliłeś wydawało mi się, że Jess poruszyła palcem. Ale pewnie mi się tylko zdawało.
- Harry, jedź do domu. Minęła druga.
- A ty?
- Ja zostanę tu. Moje miejsce jest przy żonie.
- Trzymaj się Peter.
- Ty też.
Wyszedłem ze szpitala, wsiadłem do samochodu i zacząłem uderzać ręką w kierownicę. Czułem się opuszczony. Nie chciałem wracać do domu. Zacząłem jeździć po Londynie. W pewnej chwili zatrzymałem się w bocznej ulicy. Oparłem głowę o kierownicę. Puściły mi wszystkie nerwy. Rozpłakałem się. Czułem, że umarła jakaś część mnie. Odeszła wraz z Jess. Ona umrze. Ja to wiem. Ona ruszając tym palcem, żegnała się ze mną. Koło czwartej wróciłem do domu. Położyłem się na łóżku i skuliłem jak małe dziecko. Wpatrywałem się w wyświetlacz telefonu i czekałem na jakąś wiadomość od Petera. Widziałem, że będzie to zła wiadomość.





****P*E*T*E*R****



Po wyjściu Harrego przytuliłem się do brzucha Jess. Głaskając go prosiłem by Jess się obudziła. W pewnej chwili zasnąłem cały czas trzymając dziewczynę za rękę. Obudziłem się nagle, bo wydawało mi się, że Jess ścisnęła moją dłoń. Może mi się to tylko śniło? Wstałem i zbliżyłem się do twarzy mojej żony. Nachyliłem się nad nią i delikatnie zacząłem ją całować.
- Wiem, że wszystko słyszysz – szepnąłem. - Błagam cię. Wróć do nas.
Podszedłem do okna i spojrzałem w niebo. Wschodziło słońce. Czy dzisiaj też ono wzejdzie dla mnie i dla Jess? Pragnę razem z nią oglądać wschody i zachody słońca. Wróciłem na krzesło, złapałem dziewczynę za rękę i powiedziałem:
- Jess, pamiętasz jak spędziliśmy całą noc nad oceanem? Oglądaliśmy wtedy zachód i wschód słońca. Piliśmy wtedy wino. Teraz też wschodzi słońce. Tak bardzo chciałbym oglądać je z tobą. Gdy wyzdrowiejesz pojedziemy razem na plażę.
O szóstej rano do sali weszła moja teściowa.
- Witaj Peter – powiedziała.
Przytuliła mnie i pogłaskała po głowie. Zupełnie jak Jess. Przytrzymałem jej dłoń na swojej głowie.
- Peter, jedź do domu – powiedziała. - Prześpij się i przyjedziesz.
- Nie chce.
- Jak Jess obudzi się i zobaczy cię w takim stanie to będzie zła na ciebie.
- To prawda. Nie chcę by oglądała mnie w takim stanie.
Pojechałem do domu. Wziąłem prysznic. Położyłem się. Nie mogłem zasnąć. leżałem tak do ósmej. Gdy usłyszałem z dołu głos Toma wołającego „Mama” zbiegłem na dół. Wziąłem malca na ręce, a on zapytał:
- Gdzie mama?
- Pojedziemy do mamy, synku.
- Kiedy?
- Później.
Wziąłem Toma na górę i położyliśmy się razem.
- Jajgo – powiedział Tommy.
- Pojedziemy do Largo. Mamusia musi być zdrowa.
- A dzidzia?
- Dzidzia śpi z mamusią.
- Tak?
- Tak, synku.
Przytuliłem go mocno. W pewnej chwili zasnąłem. O dwunastej obudziłem się. Tommy bawił się pluszakami. Od razu spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Nic nie było. Poszedłem znowu wziąć prysznic by nie czuć zmęczenia. Zjedliśmy z Tomem śniadanie i postanowiłem zabrać go do szpitala. Wróciłem z Tommym na górę by go przebrać. Wychodząc z pokoju, chłopiec cofnął się i wziął pluszaka.
- Po co ci to? - zapytałem.
- Mama i dzidzia.
- Chcesz dać dla mamy i Amy?
- Tak.
Wziąłem malca na ręce, mocno przytuliłem i chwilę później byliśmy w drodze do szpitala. Tommy widząc mamę Jess podbiegł do niej mówiąc:
- Babcia.
- Też przyjechałeś tutaj?
- Mama.
Wziąłem chłopca na ręce i posadziłem na łóżku. Zdziwiłem się, że Tommy nie bał się aparatury. Widząc śpiącą Jess przytulił się do niej mocno i westchnął:
- Moja mama. Kocham.
Zagryzłem wargę żeby się nie rozpłakać. Zauważyłem, że mama Jess nie wytrzymała. Podeszła do okna i wycierała łzy. Po chwili powiedziała:
- Peter ja pojadę do domu zrobić obiad. Potem przyjadę do was. Tommy, jedziesz ze mną?
- Nie. Mama. I dzidzia.
W tym momencie przytulił się do brzucha Jess i zaczął go całować. Kobieta nie mogła na to patrzeć. Zauważyłem, że do jej oczu znów napływają łzy. Wyszła, a ja usiadłem na krześle.
- Mama Jajgo – powiedział Tom pokazując misia. Był to pluszowy pies.
Dziewczyna nie reagowała. Ja obserwowałem maszyny. Wiedziałem, że Jess wszystko słyszy. Przyśpieszyło jej bicie serca oraz wzrosło tętno. Tommy ciągle do niej mówił i przytulał się.
- Idziemy, mama – powiedział w pewnej chwili wskazując drzwi.
- Tom, mama śpi.
Chłopiec położył się obok Jess i zaczął ją całować. Zaczął głaskać dziewczynę po twarzy swoją małą rączką i patrząc na mamę zapytał:
- Mama... kocha Toma?
Słysząc to poczułem jak coś ściska mnie w gardle. Przełknąłem ślinę i powiedziałem:
- Pewnie, że cię kocha.
- Oj mama, mama – szepnął przytulając się do niej.
Uśmiechnąłem się. Nagle do sali weszła Anna z Andreasem. Podeszli do mnie i przywitali się. Annie zaczęły płynąć łzy.
- Anna błagam cię, przestań – powiedziałem. - Skąd wiecie co się stało?
- Tato do nas zadzwonił rano. Od razu przyjechaliśmy. Zostawiliśmy tylko dzieciaki u dziadków i przyjechaliśmy tutaj.
Tommy zszedł z łóżka. Anna wzięła go na ręce, a chłopiec zapytał:
- Gdzie Jejk?
- W domu z babcią i dziadkiem.
Andreas podszedł do łóżka, pocałował Jess i powiedział:
- Nie wygłupiaj się, mała. Ty zawsze wywiniesz jakiś numer.
- Moja mama – powiedział Tom podchodząc do Andreasa.
- Wiem, że twoja. Ale ona chyba chce lanie.
- Nie.
Teraz Anna przywitała się z Jess. Ja siedziałem na krześle nie robiąc nic. O piętnastej Anna z Andreasem pojechali do dzieci. Tommy nie chciał jechać z nimi. Zdziwiłem się, że nie chce jechać do Jake'a. Ciągle siedział na łóżku tuląc się do Jess. Moja teściowa dzwoniła do mnie żebyśmy przyjechali na obiad. Nie chciałem zostawiać Jess, ale musiałem odwieźć Toma. Zaczął robić się marudny i usypiał na łóżku.
- Tommy, chodź. Jedziemy do Jake'a – powiedziałem.
- A mama?
- Później przyjedziemy do mamy.
- Nie. Mama chodź – chłopiec złapał Jess za rękę i lekko ją pociągnął.
- Tommy nie wolno.
Wziąłem chłopca na ręce i wyszliśmy ze szpitala. Tom zostawił pluszaka dla Jess na łóżku. W drodze do domu przypomniało mi się, że miałem kupić papierosy. Zaparkowałem przed sklepem i poszedłem z Tomem na zakupy. Maluch wybierał różne słodycze dla siebie i dla Jacoba. Gdy wszystko mieliśmy kupione wróciliśmy do auta. Wrzuciłem kierunkowskaz i wyjechałem z parkingu. Będąc w domu nie miałem ochoty jeść. Moja teściowa nalegała więc uległem. Po obiedzie położyłem Toma spać. Chciałem być chwilę przy nim. Nie mógł czuć się odrzucony. Nie ma mamy, która go przytulała więc ja muszę być przy nim chociaż chwilę. Gdy zasnął wziąłem prysznic, bo brało mnie zmęczenie. Zimna woda obudziła mnie. O dziewiętnastej pojechałem do szpitala. Tommy bawił się z Jacobem. Anna z Andreasem byli przy Jess. Wchodząc do sali zauważyłem bukiet kwiatów. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłem? Przecież Jess kocha kwiaty. A zwłaszcza róże. Anna wcierała krem w dłonie dziewczyny. Jess bardzo często używała kremu. Poczułem jakbym ją zaniedbywał. Zrobiło mi się głupio. Byłem przy niej teraz, ale o nią nie dbałem. To co było ważne w jej życiu, w jej codziennych czynnościach u mnie było zapomniane. A może nie przywiązywałem do tego wagi? Patrząc na kwiaty zapytałem:
- Był tu ktoś jeszcze? - byłem pewny, że to kwiaty od Harrego.
- Facet, z którym pracuje – powiedziała Anna.
- Tony?
- Chyba tak.
- Skąd on wie?
- Wszędzie w wiadomościach mówią o Jess i o tobie.
Gdy Anna z Andreasem pojechali do domu zostałem sam z Jess. Nie liczą się pielęgniarki, które co chwile robiły coś przy mojej żonie. Wybrałem numer Tonego i połączyłem się.
- Hej Peter – usłyszałem.
- Hej, Tony. Chciałem podziękować ci za kwiaty.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Tony, ja o niczym nie myślę. Wiesz jak ja się boję, że ona umrze?
- Jess? Nigdy. Ty chyba jeszcze dobrze jej nie poznałeś. Wiesz jaka ona jest twarda?
- Wiem.
- Tylko ona potrafi wywalić na faceta tort, a potem jeszcze warczeć jakby była to twoja wina.
- Ona nie jest taka. Ona jest słodka i kochana.
- Chyba jak śpi. Peter, wszystko będzie dobrze.
- Zawsze tak się mówi jak się chce kogoś pocieszyć. Ja jej nawet kwiatów nie przyniosłem. Pierwsze dostała od ciebie.
- Bo mnie przy niej nie ma. A ciebie kwiaty nie zastąpią. Kupisz jej jak się obudzi.
- Nie mogę doczekać się tej chwili. Ja sobie nie poradzę jak zostanę sam z Tomem i naszą Amy. A co jak Amy też umrze?
- Peter, chcesz abym przyjechał? Jestem w Londynie.
- Nie chcę. Poradzę sobie.
- Pamiętaj, że Jess to nie Emma.
- Jak nie znałem Jess to mówiłeś, że ona jest jak Emma.
- Bo w wielu sprawach jest jak ona.
Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut i rozłączyliśmy się. Znów zapadła cisza przerywana jedynie przez dźwięk aparatury.
- To przeze mnie tu leżysz. Gdybym nie myślał tylko o pracy to teraz bylibyśmy w Stanach. Mogłem też nie zgodzić się byś leciała tu ze mną. Po powrocie będziemy cały czas razem. Chcę prawdziwą rodzinę. Chcę ciebie, Jess. Zrezygnuję z kliniki by być przy tobie – mówiąc to cały czas ściskałem dłoń Jess.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do sali weszło całe One Direction oraz Alex i Angela.
- Cześć, Peter – powiedzieli chłopacy.
- Nie mogliśmy wcześniej przyjechać. Mieliśmy wywiad – wyjaśnił Zayn.
- Przestań. Ja przy niej jestem. Ja ją zaniedbywałem. Teraz to sobie uświadomiłem.
- Peter, o czym ty mówisz? - powiedziała Angela.
- Nawet kwiatów jej nie przyniosłem. Mój przyjaciel to zrobił. Ja jestem do niczego.
- Peter, nie załamuj się. Nie możesz. Ona ciebie potrzebuje – powiedziała Angela głaskając mnie po głowie.
Przed północą zostałem sam. Usiadłem na łóżku i przytuliłem się do brzucha Jess. Czując ruchy Amy nie wytrzymałem. Puściły mi wszystkie nerwy. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Wyszedłem z sali, wyszedłem ze szpitala i zacząłem iść przed siebie. Po chwili zatrzymałem i wróciłem do samochodu. Uruchomiłem silnik i pojechałem w miejsce, w którym po raz pierwszy oświadczyłem się. Będąc na miejscu usiadłem na trawie opierając się plecami o drzewo. Wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Gdy skończyłem go palić, wyciągnąłem kolejnego. Patrzyłem na wodę. Księżyc odbijał się w jej tafli. Przeniosłem swój wzrok na niebo.
- Jesteś taki samotny jak ja – powiedziałem. - Nie. Jednak nie. Ty masz gwiazdy. Moja kolejna gwiazda gaśnie. Wiem, że Bóg zabiera mi Jess. Tylko do cholery dlaczego on to robi?! Czy nie widzi jak cierpię? Z każdą godziną przestaję wierzyć, że Bóg w ogóle istnieje. Zabrał mi Emmę, zabrał mamę Toma. Teraz zabiera mi Jess. Mamę Amy i Toma. Pieprzone życie – rzuciłem kamieniem leżącym obok do wody.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i spojrzałem na zegarek. Wskazywał trzecią. Muszę jechać do Jess. Będąc w szpitalu czułem zmęczenie. Było to zmęczenie życiem. Czułem się tak samo jak wtedy, gdy Emma umarła. Chwyciłem Jess za rękę, przytuliłem się do niej i powiedziałem:
- Wiesz? Palę. Palę przez ciebie. Jesteś zadowolona, że doprowadziłaś mnie do takiego stanu? Wiesz co będzie kolejną rzeczą, którą zrobię? Znowu zacznę mieszać tabletki z energetykami by móc funkcjonować. O to ci chodzi? Zabijacie mnie w powolny sposób. Ty mnie nie kochasz. Nie kochasz mnie – powiedziałem z wyrzutem. W tym momencie poczułem ruch palców Jess. - Boże, Harry miał rację. Ty wszystko słyszysz! Ja pierdolę. Jess, przepraszam cię. Wybacz mi. Ja tylko palę, bo jestem zdenerwowany – tym razem poczułem jak dziewczyna delikatnie ściska moją dłoń.
Uklęknąłem przy łóżku, odwróciłem dłoń Jess wewnętrzną stroną do mnie i położyłem głowę na jej ręce. Popłynęły mi łzy.
- Jess, błagam cię. Obudź się. Wiem, że potrafisz. Ty potrafisz wszystko. Nawet mnie potrafisz zmienić. Tommy za tobą tęskni.
Klęcząc przy łóżku zasnąłem. Obudziła mnie pielęgniarka wchodząc do sali. Nie wstawałem. Kobieta spojrzała na mnie.
- Dobrze się pan czuje? Dlaczego nie zgodził się pan na salę z dodatkowym łóżkiem?
- Nie potrzebuję.
- Niech pan jedzie do domu.
- Nie mogę. Ona ruszyła dłonią! Ona wszystko słyszy!
- Wie pan. To jest normalne. To są normalne odruchy osób nieprzytomnych.
- Myli się pani! Ja znam Jess.
W tym momencie do sali weszła moja teściowa.
- Peter, jedź do domu. Ja tu będę. Tommy już nie śpi i ciągle woła Jess – powiedziała.
Wyszedłem bez słowa. Pojechałem do domu. Tom widząc mnie powiedział, że chce do mamy.
- Pojedziemy synku – powiedziałem przytulając go.
Zrobiłem sobie mocną kawę i pijąc ją myślałem o tym co wydarzyło się w szpitalu. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic po czym spojrzałem w lustro. Wyglądałem strasznie. Miałem kilkudniowy zarost. Nie miałem jednak sił by się ogolić. Miałem gdzieś to jak wyglądam. Zawsze zaczynałem dzień od ogolenia się, ale nie przez ostatnie dni. Wróciłem do pokoju i włączyłem laptopa. Chciałem dowiedzieć się czegoś o tych ruchach oraz co czują osoby nieprzytomne. Pracowałem w klinice ale ten stan nigdy mnie nie interesował. Pijąc drugą kawę czytałem różne fora. Wiele osób pisało, że osoby w takim stanie jak Jess wszystko słyszą i często reagują ruchem dłoni. Przez to dają znaki. O dziewiątej wspólnie z Tommym zjadłem śniadanie i byłem pewny, że Jess wszystko słyszała. Cholera, słyszała to, że palę. Ubierając Toma powiedziałem:
- Jedziemy do mamy.
- A Jajgo? - zapytał błagalnie.
- Largo jest u babci. Niedługo tam pojedziemy. Mamusia będzie zdrowa.
- I dzidzia?
- Tak.
Chwilę później byliśmy w drodze do szpitala. Przypomniało mi się, że nie mam energetyków. Skierowałem się na parking sklepu. Musiałem coś kupić żeby nie usnąć. W sklepie do koszyka wrzuciłem kilka puszek. Kupiłem również trzy paczki papierosów, owoce i jogurty dla Toma, kilka soków i opakowanie tabletek. Wiedziałem jakie wybrać by działały. Obok w kwiaciarni wykupiłem wszystkie czerwone róże. Kobieta sprzedająca tam była zdziwiona. Podając mi je uśmiechnęła się i powiedziała:
- Musi pan bardzo kochać.
- Nawet pani nie wie jak bardzo.
Tommy widząc bukiet powiedział:
- Mama kocha.
- Tak, synku. Mama kocha kwiaty. Nas też kocha.
Wyszliśmy z kwiaciarni, wsiedliśmy do auta i ruszyłem w stronę szpitala. Nagle usłyszałem dzwoniący telefon. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Nie znałem numeru, ale mimo to odebrałem.
- Słucham? - powiedziałem.
- Pan Peter Hough? - usłyszałem męski głos.
- Tak, to ja.
- Dzwonię ze szpitala – powiedział mężczyzna po czym przedstawił się. Był to lekarz, który informował mnie o stanie zdrowia Jess.
- Coś się stało? - zapytałem przerażony przerywając mężczyźnie.
- Pana żona wybudza się.
- Boże – krzyknąłem. - Zaraz będę.
- Tommy, mamusia się obudziła – powiedziałem patrząc na chłopca.
- Tak?
- Tak, kochanie.
W tym momencie zacząłem łamać wszystkie przepisy drogowe. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Chwilę później parkowałem samochód przed szpitalem. Z dzieckiem na ręku wbiegłem do budynku. Otwierając drzwi do sali, w której leżała Jess zauważyłem lekarza, pielęgniarkę i moją teściową. Podszedłem do mojej żony, uśmiechnąłem się i dałem kwiaty. Pocałowałem ją i szepnąłem:
- Tak bardzo tęskniłem. Kocham cię.
Popłynęły mi łzy.
- Mama! - krzyknął Tommy przytulając się do niej.
Dziewczynie i mi spływały łzy po policzkach. Głaskała mnie i Toma.
- Kochacie mnie? - zapytała.
- Tak! - krzyknął Tommy całując Jess.
- Widzisz, Peter? Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – odezwała się mama dziewczyny. - Nie będę wam przeszkadzać. Jadę do domu. Zrobię obiad i później przyjadę. Zabrać Toma?
- Nie – powiedział chłopiec błagalnie. - Mama.
Kobieta wyszła, a ja pomogłem dziewczynie usiąść i przytuliłem ją. Tommy widząc to, zaczął mnie odpychać mówiąc:
- Zostaw! Moja mama.
Jess mocno przytuliła dziecko, a drugą ręką zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Jak mi tego brakowało – szepnąłem głaszcząc ją po brzuchu.
- Jesteśmy już razem. Dziękuję za kwiaty.
- A tamte są od Tonego – wskazałem na inny bukiet.
- Był tu? - zapytała zdziwiona.
- Był. I dużo mówił o tobie.
- Chyba muszę z nim porozmawiać.
- Nic złego nie mówił. Tylko o tym torcie.
- Boże, znowu?
- Tata, pić – powiedział Tom.
- Zaraz ci przyniosę – dałem mu całusa w głowę i wyszedłem z sali.
Byłem szczęśliwy, że Jess się obudziła. W aucie z torby wyciągnąłem papierosy, tabletki i napoje energetyczne. Zapaliłem jeszcze szybko papierosa by trochę się opanować. Wchodząc do szpitala z kieszeni wyciągnąłem gumy do żucia by Jess nie poczuła zapachu papierosów. Wchodząc do sali uśmiechnąłem się. Tommy tulił się do mamy. Podałem mu sok i przytuliłem się do nich.
- Peter, śmierdzisz dymem. Paliłeś znowu! Jak ty wyglądasz?!
Nie powiedziałem nic. Wolałem milczeć niż ją okłamać. Dziewczyna kontynuowała swoją wypowiedź:
- Chyba musimy poważnie porozmawiać.
- Oj mama – przerwał jej Tom.
- No właśnie: oj mama – pocałowałem Jess. - Zadzwonię do Angeli i reszty by powiadomić ich. Harry winił się za cały ten wypadek.

poniedziałek, 18 marca 2013

115. I just called to say I love you....

Witam po bardzo długiej przerwie ^^ Tęskniliście? <3
----------
Obudziłam się o dziewiątej. O dwunastej miałam wizytę u lekarza. Nie wiem czy Peter pamięta czy nie. Wzięłam prysznic i razem z Tommym zjedliśmy śniadanie. Nie chciałam go zawozić do babci więc postanowiłam zabrać go ze sobą. Zadzwoniłam do Petera. Nie odbierał. Spojrzałam na zegarek. Minęła dziesiąta. Postanowiłam pojechać do kliniki. Wiedziałam, że Peter nie da mi spokoju jeśli ze mną nie pojedzie. Nie będzie chciał zabrać mnie ze sobą do Londynu. Dzisiaj na pewno będzie zadawał lekarzowi wiele pytań. Pół godziny później wchodziłam z Tomem do kliniki. Sekretarka poinformowała nas, że Peter ma zebranie w sali kongresowej. Zapytałam czy wie ile jeszcze potrwa.
- Nie, nie wiem. Ale może pani tam pójść – odpowiedziała.
- Dziękuje.
Poszłam z Tommym do sali gdzie odbywało się zebranie. Zapukałam i delikatnie uchyliłam drzwi. Siedziało około dwudziestu osób. Przeprosiłam za przerwanie. Peter widząc mnie uśmiechnął się i od razu podszedł.
- Coś się stało? - zapytał.
- O dwunastej mam wizytę, pamiętasz?
- Kurwa – mruknął. - Zapomniałem!
- Nie przeklinaj!
- Poczekasz na mnie piętnaście minut? – zapytał patrząc na zegarek, który nosił na lewej ręce.
- Oczywiście kochanie.
- A nie zawozisz Toma do babci? - zapytał.
- Nie! - powiedział chłopiec głośno.
Wszyscy spojrzeli na nas.
- Peter, ja idę. Poczekam na ciebie na korytarzu.
- Idź do mojego gabinetu – powiedział dając mi klucz.
Dałam mu całusa i razem z Tomem wyszłam. Skierowaliśmy się do jego gabinetu. Będąc już w środku zauważyłam niedopitą kawę i zgaszonego papierosa w popielniczce.
- Zabiję go – mruknęłam.
Nalałam sobie wody i usiadłam na fotelu za biurkiem. Tommy wziął czekoladę leżącą na biurku i zaczął jeść. Po kilkunastu minutach przyszedł Peter. Podszedł do mnie i przytulając mnie powiedział:
- Gratulowali mi takiej żony.
- Szkoda, że ją okłamujesz.
- Ja?!
Podsunęłam mu popielniczkę przed nos.
- I kochanie tu się mylisz – powiedział. - Tak jak obiecałem tak dotrzymuję słowa.
- To co to jest? Moje?
- Widziałaś tego starszego, siwego mężczyznę na sali?
- Nie przyglądałam się nikomu.
- A szkoda. Bo to jego. Przyjechał z Londynu z propozycją bym tam udzielił wykładu.
- I tak będę cię pilnować. I dowiem się czy palisz!
Kilkanaście minut później byliśmy już u lekarza. Zrobił mi podstawowe badania i sprawdził czy dziecko rozwija się prawidłowo. Wszystko było w porządku. Tak jak myślałam Peter zadawał dużo pytań. Lekarz powiedział, że mogę lecieć do Londynu. Byłam zadowolona. Pojechaliśmy do kliniki gdzie został mój samochód. Peter był szczęśliwy, że mogę lecieć z nim.
- Tak naprawdę to niedługo mam koniec pracy. Za pół godziny, góra za godzinę będę w domu – powiedział. - Nie rób żadnego obiadu. Pojedziemy gdzieś.
- Dobrze, kochanie. A ty nie pal.
Pożegnaliśmy się i razem z Tomem wróciłam do domu. Poszliśmy z Largo na krótki spacer. Gdy wróciliśmy razem z Tommym rysowaliśmy. Postanowiłam również zadzwonić do Zayna. Był zdziwiony moim telefonem. Opowiedziałam mu, że lecimy do Londynu i wszyscy się spotkamy.
- Zayn, obiecuję ci, że jak się spotkamy to nie wyjdziesz z tego żywy – powiedziałam w pewnej chwili!
- Co się stało? Coś z Alex?
- Pytasz mnie o zdrowie swojej żony?
- Myślałem, że coś ukrywa.
- Nie. Przez ciebie mój mąż pali.
- Żartujesz? Nie wierzę, że Peter pali.
- Sama go przyłapałam.
- Przecież on nie umie!
- Początki są trudne. Sam tak powiedziałeś.
Chłopak roześmiał się. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i rozłączyliśmy się. Zaczęłam sama śmiać się z tego, że Peter pali. W tym momencie wrócił chłopak. Przebrał się i przyszedł do nas na taras.
- Tommy, chcesz jechać nad wodę? - zapytał.
- A dzidzia?
- Dzidzia też pojedzie.
Maluch zaczął się cieszyć i skakać wokół nas. Pojechaliśmy nad Ocean. Była piękna pogoda. Peter biegał z Tomem, a ja spacerowałam. Uwielbiałam patrzeć na nich. Tommy śmiał się głośno przez co na mojej twarzy również pojawiał się uśmiech. Zaczęli biec w moją stronę. W pewnym momencie Peter złapał chłopca, wziął go na ręce i podeszli do mnie. Przytulili mnie mocno i pocałowali. Dochodziła dziewiętnasta. Tommy zgłodniał więc poszliśmy coś zjeść. Chłopiec wolał iść na pizzę niż do restauracji.
- Pięknie, tatusiu. Zdrowo żywisz swojego syna – powiedziałam do Petera.
- Widzisz Tommy? Mama na nas krzyczy – mówił, gdy wchodziliśmy do Pizza Hut.
Ja zamówiłam sobie zapiekankę makaronową, a chłopacy pizzę. Panowała przyjemna atmosfera.
- Peter, a co z naszym wyjazdem do Londynu? - zapytałam.
- Zarezerwuję dziś bilety.
- Jejk? - zapytał radośnie Tom.
- Tak, kochanie. Lecimy do Jake'a – powiedziałam.
- Tak? - chłopiec zwrócił się do taty.
- Ty zostaniesz z Largo u babci.
- Nie – powiedział płaczliwie.
- Nie, to tatuś zostanie z Largo – powiedziałam przytulając malca.
- Ha! - powiedział chłopiec dumnie.
W tym momencie kelner przyniósł nasze zamówienie. Tommy widząc mój makaron powiedział:
- Daj.
- Chciałeś pizzę.
- Nie. To tata.
Zaczęłam karmić Toma. Po dwudziestej pierwszej byliśmy w domu. Tommy nie był zmęczony. Mówił ciągle o spotkaniu ze swoim kuzynem. Peter wyszedł z Largo, a ja wykąpałam malca. Położyłam go. Nie chciał bym czytała mu bajkę. Zaczęłam głaskać go po głowie i opowiadać, że pójdziemy z Jacobem na spacer by pograć w piłkę. W pewnym momencie usnął. Po cichu wyszłam z jego pokoju zamykając drzwi. Zeszłam na dół. Peter siedział przy laptopie.
- I jak z naszym lotem? - zapytałam siadając obok niego.
- Lecimy w przyszły wtorek. W środę od razu pojadę do tamtejszej kliniki, a w niedzielę wracamy.
- Dlaczego tak szybko?
- We wtorek po powrocie mam bardzo ważne spotkanie. Ono powiązane jest z wyjazdem do Londynu. Tam też przez trzy dni spotkania. W piątek będziemy mogli pojechać do Holmes Chapel. I pamiętaj, że wracamy razem. Nie zostawiam was tam! - mówiąc to przytulił mnie i pogłaskał po brzuchu.
- Dobrze, dobrze. Idę na górę.
Wzięłam prysznic i położyłam się w sypialni. Nie chciało mi się spać. Wzięłam laptopa i uruchomiłam go. Zalogowałam się na pocztę by sprawdzić czy szefowa nie miała żadnych zastrzeżeń do ostatniego artykułu. Nie było nic. Zaczęłam przeglądać pozostałe wiadomości i usuwać reklamy. Jeden mail przykuł moją uwagę.

Anonimowy – nowy komentarz do Twojego bloga „My Little Happiness”.

Jakiego bloga?! Chociaż ta nazwa coś mi mówi. Otworzyłam wiadomość.

Hej, znalazłam wczoraj Twojego bloga i muszę powiedzieć, że jest świetny! Szkoda, że już nie piszesz ;( Jestem ciekawa co byłoby dalej... Błagam Cię! Powróć do tej historii.

Weszłam na bloga i uśmiechnęłam się. Kiedyś to było całe moje życie. Czytając ostatnią notkę wracały wspomnienia oraz plan wydarzeń na kolejne części. Szkoda, że nigdy ich nie napiszę. Zaczęłam czytać wszystko od początku. W pewnej chwili zachciało mi się pić więc zmuszona byłam zejść na dół. Peter był w łazience i brał prysznic. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Z salonu wzięłam winogron. Wychodząc z salonu usłyszałam, że Largo rzuca miską. Nalałam mu wody i poszłam na górę. Peter leżał już w łóżku. Na kolanach trzymał mojego laptopa.
- Ej, a ty co robisz? - zapytałam.
- Czytam.
- Mógłbyś to zostawić?
- Dlaczego?
- Bo nie chcę żebyś to czytał.
- Dlaczego?
- Nie lubię, gdy jacyś znajomi czytają moje głupoty. A ja to pisałam już dawno.
- Jess, ty to pisałaś?
- Tak, dlatego oddaj mi laptopa.
- Jak przeczytam do końca to ci oddam.
- Nie! Oddawaj teraz.
- Jesteś moją żoną więc mam prawo to czytać. A przyznam, że to jest wciągające!
Położyłam się i obróciłam na bok. Byłam wściekła na Petera. Nawet odechciało mi się jeść winogron. Po kilkunastu minutach poczułam jak chłopak całuje mnie po ramieniu i głaszcze po brzuchu.
- Jess, gniewasz się na mnie?
Zagryzłam wargę, by nie wybuchnąć.
- Dlaczego przerwałaś pisanie? - zapytał.
Milczałam.
- Kochanie, mam prośbę. Mogłabyś pisać to dalej?
- Nie – warknęłam.
- Dlaczego?
- Daj mi spokój – naciągnęłam na siebie kołdrę.
Zaczął głaskać mnie po głowie. Objął mnie mówiąc:
- Mój kochany nerwusie. Nawet jak jesteś zła to jesteś piękna. A dziś odkryłem, że świetnie piszesz.
- Naprawdę myślisz, że tymi komplementami coś zdziałasz?
- Mhmm. Wiem, że nie umiesz się na mnie gniewać. A po drugie nie wolno ci się złościć.
Zaczął głaskać mnie po brzuchu. Odwróciłam się i wzięłam swojego laptopa.
- Będziesz pisać?
- Tak, pozew o rozwód.
- Jess, to nie jest śmieszne.
- Wiem.
- Pytam czy będziesz pisać bloga.
- Nie. Idę spać.
Wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na szafkę. Odwróciłam się tyłem do Petera i zamknęłam oczy. Chłopak zaczął całować mnie po ramieniu.
- Peter, zostaw mnie – powiedziałam.
- Nie mogę. Kocham cię.
- Mhmm. Fajnie.
W tym momencie usłyszeliśmy płacz Toma. Szybko wstaliśmy i poszliśmy do jego pokoju. Chłopiec przytulił się do mnie, gdy usiadłam na łóżku.
- Tommy, co się stało? - zapytałam.
- Jajgo.
- Ale Largo śpi na dole. Chcesz spać z nami?
- Tak.
- Ale masz swoje łóżko – odezwał się chłopak.
- To ty możesz tu spać – powiedziałam biorąc Toma na ręce.
- Jess, przestań! Ja go wezmę. Nie powinnaś dźwigać.
Peter wziął dziecko na ręce i zaniósł go do naszej sypialni. Położyliśmy się i Tommy mnie przytulił. Głaskałam go po głowie, a Peter głaskał mnie patrząc na mnie. W pewnej chwili zasnęłam. Gdy obudziłam się rano chłopak leżał obok mnie, a Toma nie było.
- Gdzie Tommy? - zapytałam.
- Przeniosłem go do jego pokoju, gdy zasnął. Bałem się o ciebie.
- O mnie? Czego?
- Bałem się, że Tommy kopnie cię.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy?
- Idę, ale nie chce mi się wstawać.
- Nie wierzę! Pierwszy raz słyszę, że nie chce ci się wstawać.
- Tak naprawdę mam na jedenastą. Ale i tak nie chce mi się wstawać.
Spojrzałam na zegarek. Minęła ósma.
- A ty dlaczego już nie śpisz? - zapytał chłopak.
- Twoje dziecko nie dało mi spać. To chyba u was rodzinne.
Peter objął mnie i głaskając po brzuchu powiedział:
- Masz być grzeczna i dać mamie spać.
Przyłożył głowę do mojego brzucha i zaczął go całować. Teraz spojrzał na mnie i powiedział:
- Idę zrobić śniadanie.
Przytuliłam się do niego i szepnęłam:
- Nigdzie nie idziesz.
- Okey, kochanie.
Gdy zaczął mnie całować do pokoju wszedł Tommy.
- Zobacz, już się nauczył otwierać drzwi – powiedział Peter.
Chłopiec wdrapał się na łóżko i przytulił mnie, a po chwili drugą rączką przytulił swojego tatę.
- Tommy, idziemy robić śniadanie? - zapytał chłopak.
- Nie. Ty idź.
- Fajnie. Wyganiacie mnie z łóżka?
- Tak – powiedział malec wsuwając się pod kołdrę.
- To ja idę jeść ciasto.
Tommy słysząc to od razu zszedł z łóżka.
- Ja też.
- To idźcie. Ja zaraz też zejdę – odezwałam się.
Gdy chłopaki wyszli ja poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam leginsy i dłuższą koszulkę. Dziwnie się czułam. Dziecko było dziś bardzo ruchliwe. Zeszłam na dół do kuchni. Tommy siedział przy stole i jadł ciasto i jogurt.
- Peter, ja wiem, że wy kochacie ciasto, ale moglibyście rano zjeść normalne śniadanie.
- Dlatego dałem mu jogurt.
Oparłam się o szafkę i zastanawiałam nad moim śniadaniem. Postanowiłam wypić jogurt. Wyciągnęłam go z lodówki i odkręciłam.
- Nie zjesz nic? - zapytał Peter.
-  Zjem ciasto.
- Zrobiłem ci kanapki.
- Jadłeś?
- O mnie się nie martw.
Podszedł do mnie całując mnie w czoło. W tym momencie poczułam dziwny ból brzucha. Złapałam się za tą część ciała i skrzywiłam.
- Co się stało, kochanie? - zapytał Peter.
- Dziwnie się czuję.
- To pojedziemy do lekarza.
- Nigdzie nie jedziemy. Po prostu dziecko ma ochotę poszaleć. Jeśli będzie się coś działo to zadzwonię do ciebie.
- Na pewno?
- Nie, żartuję. Urodzę w domu – powiedziałam ironicznie.
- Błagam cię, nie żartuj.
- Zadzwonię, zadzwonię.
Gdy Peter pojechał do pracy wzięłam Toma i Largo i poszliśmy na spacer. Po kilkunastu minutach zadzwonił do mnie Peter.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Obiecałam ci, że jak będę źle się czuć to zadzwonię. Właśnie wracam z Tomem i Largo do domu.
- Masz się położyć.
- Nie chce mi się spać.
- Ja nie mówię o spaniu. Popisz sobie czy coś.
- O proszę! Jaki miły jesteś. Nie mam czego pisać. Wszystkie artykuły mam gotowe.
- Ale wiesz... jeśli dobrze się czujesz.... to możesz pisać dalszą część historii.
- Jakiej historii?
- Tej z twojego bloga.
- Powiedziałam ci już, że nie będę tego pisać.
- Ale mogłabyś nad tym pomyśleć.
- Nie. Okey, wracaj do pracy.
- A ty się połóż!
- Dobrze, kochanie.
Pożegnaliśmy się i schowałam telefon do kieszeni. Będąc w domu zaczęłam przygotowywać obiad. Później zrobiłam pranie i wytarłam kurz. Tommy grzecznie bawił się klockami. Chwilami denerwował się, gdy Largo zabierał mu zabawki. Podlałam również kwiaty. Gdy piekarnik dał znać, że mięso jest gotowe wyjęłam je i postawiłam na szafce. Spojrzałam na zegarek. Minęła druga.
- Tommy, chodź na obiadek – krzyknęłam nakładając wszystko na talerze.
Słyszałam jak chłopiec biegnie do kuchni. Po chwili już stał przy mnie. Obok niego siedział Largo. Maluch przytulił się do mojego brzucha, pocałował go i powiedział cicho:
- Idziemy am am.
Uśmiechnęłam się słysząc to. Gdy usiedliśmy i zaczęliśmy jeść zadzwonił Peter.
- Co u was słychać? - zapytał.
- Peter, ja naprawdę dobrze się czuję. Nie musisz ciągle dzwonić.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak! Właśnie jemy obiad.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Peter, ktoś dzwoni. Porozmawiamy jak wrócisz do domu.
Rozłączyłam się i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała moja teściowa. Wiedziałam, że to sprawka Petera. Zabiję go.
- Dzień dobry, kochanie – powiedziała z uśmiechem przytulając mnie.
Przywitałyśmy się i wpuściłam ją do środka. Tommy widząc babcię przybiegł dając jej buziaka.
- Przywiozłam wam małe zakupy. Dawno się nie widzieliśmy więc postanowiłam przyjechać i was zobaczyć – powiedziała kobieta idąc do kuchni.
- Cieszymy się – powiedziałam udając uśmiechniętą i szczęśliwą.
Peter, nie żyjesz. Wstawiłam wodę na kawę.
- Pięknie wyglądasz, Jess – moja teściowa podeszła do mnie i dotknęła mojego brzucha oraz jeszcze raz mnie przytuliła. - A jak się czujesz?
- Bardzo dobrze.
- Na pewno?
- Tak.
Nałożyłam ciasta na talerzyk i poszłyśmy do salonu.
- Słyszałam, że macie w planach robić pokój dla dziecka – powiedziała kobieta.
- Tak. Wszystko już mamy kupione. Ale zabierzemy się do pracy dopiero po powrocie z Londynu.
Rozmawiało nam się bardzo miło. Może nawet dobrze, że przyszło. Po jakimś czasie postanowiłyśmy wyjść na taras i posiedzieć na świeżym powietrzu. Siedząc i rozmawiając minął mi żal do Petera, że powiedział o wszystkim swojej mamie. Oni po prostu boją się stracić kolejnej osoby. Stąd ta troska. W pewnym momencie Tommy zaczął się do mnie przytulać.
- Kochanie, pójdziemy się położyć? - zapytałam go.
- Tak.
- Ja go położę, Jess – odezwała się mama Petera. - Tommy, pójdziesz z babcią?
- Nie. Mama i dzidzia.
Moja teściowa roześmiała się.
- Kochasz swojego dzidziusia? - zapytała.
- Tak.
Po tych słowach przytulił się do mojego brzucha i pocałował go.
- Pójdę go położyć i zaraz wrócę – powiedziałam wstając.
Poszłam z Tomem na górę. Położyłam się z chłopcem na łóżku i mocno go przytuliłam. Po jego zaśnięciu zeszłam na dół. Idąc na taras usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w ich kierunku. Do domu wszedł Peter. Podeszłam do niego pytając:
- Kochanie, a ty co tak wcześnie?
Przytulił mnie mówiąc:
- Źle się czuję.
Dotknęłam jego czoła.
- Ty masz gorączkę! Chodź, zjesz obiad i dam ci tabletki. A swojej mamy nie musiałeś na mnie nasyłać – dodałam ciszej.
- Jest u nas?
- Tak. Siedzi na tarasie.
Chłopak poszedł się z nią przywitać. Po chwili razem przyszli do kuchni.
- Nie będę wam przeszkadzać. A ty, Peter – zwróciła się do syna. - Z dala od Jess i od Toma, bo jeszcze ich zarazisz. A może zabiorę Toma do siebie?
- Nie. On śpi. Będę go izolować od Petera. Poradzimy sobie – powiedziałam.
Pożegnaliśmy się i kobieta wyszła.
- Wyglądasz strasznie – powiedziałam.
- Ten komplement był naprawdę miły.
Podałam mu obiad.
- Nie jestem głodny – powiedział. - Naprawdę źle się czuję.
- To wypij tabletki i się połóż.
Dałam mu lekarstwa i chłopak poszedł na górę. Ja położyłam się w salonie. Włączyłam telewizor i zaczęłam przełączać kanały. Jednak po chwili wyłączyłam TV. Było mi żal Petera. Poszłam sprawdzić jak się czuje. Spał w sypialni. Wzięłam swojego laptopa i zeszłam na dół. Zalogowałam się na swojego bloga i przeczytałam ostatnią notkę. Potem kliknęłam „Napisz nową” i miałam przed sobą pustą kartkę. Nie wiedziałam od czego zacząć. Tą historię pisałam tak dawno... Ona tak bardzo przypomina mi Petera i Toma. Jednak w moim opowiadaniu chłopak wychowywał sam córeczkę. Postawiłam zacząć pisać. Na początku szło mi to dość ciężko, ale po chwili rozkręciłam się. Opisałam chorobę dziecka i cierpienie młodego ojca. To była pierwsza choroba jego dziecka. Całą noc spędził nad łóżeczkiem. Uśmiechnęłam się czytając nową notkę. Opublikowałam ją i napisałam do dziewczyny maila, że postanowiłam kontynuować. Nie wiedziałam jak powiadomić inne dziewczyny. Zawsze robiłam to przez Twittera, ale go usunęłam. Poszłam na górę. Tommy już nie spał. Ubrałam go i zeszliśmy na dół. Dałam malcowi jogurt. Wyłączyłam komputer i odłożyłam go na półkę.
- Tommy, pójdziemy z Largo na spacer? - zapytałam.
- Nie. Tata.
- Ale tata jest chory i śpi. Pójdziemy my.
Gdy Tom skończył jeść poszłam zobaczyć do sypialni. Peter nie spał. Podeszłam do łóżka i zapytałam:
- Jak się czujesz?
- Fatalnie.
Dotknęłam jego twarzy. Był rozpalony.
- Peter, zadzwonię do lekarza.
- Nie, kochanie. Nie trzeba.
Zeszłam na dół i wybrałam numer lekarza. Obiecał, że przyjedzie za godzinę. Razem z Tomem wyprowadziłam Largo. Po drodze w aptece kupiłam tabletki od gorączki oraz lek na przeziębienie. Po kilkunastu minutach byliśmy w domu. Tommy zaczął bawić się w salonie. Ja zrobiłam herbatę i poszłam do Petera.
- Kochanie, za kwadrans będzie lekarz – powiedziałam.
- Prosiłem cię byś nie dzwoniła.
- Martwię się więc nie będę cię słuchać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi więc zeszłam na dół.
- Dzień dobry – powiedział z uśmiechem lekarz.
Przywitałam się z nim i zaprowadziłam go na górę. Przebadał Petera i wypisał receptę. Gdy lekarz wyszedł poprosiłam Petera by przez chwilę zajął się Tomem. Dałam chłopakowi tabletki od gorączki i poszłam do apteki. Po kilkunastu minutach byłam już w domu. Peter leżał w salonie i razem z synem oglądał bajkę. Podałam mu lekarstwa po czym pocałowałam go w głowę.
- Idź już na górę i połóż się – powiedziałam.
- Chcę być z wami.
- Mam nadzieję, że jutro nie idziesz do pracy.
- Muszę iść.
- Ty chyba oszalałeś! Nigdzie nie puszczę cię w takim stanie. Albo zaraz zadzwonię do mamy.
- Jestem za stary byś skarżyła na mnie do mamy.
- Zachowujesz się jak dziecko! Idź na górę, bo działasz mi na nerwy, a nie mogę się denerwować.
- Daj mi jeszcze pięć minut. Wiesz jak mnie boli głowa? I gardło – zaczął wyliczać.
- A wiesz jak mnie bolą plecy od kilku miesięcy? A nogi? I wiesz czyja to wina? Idę zrobić kolację. Zjesz i idziesz na górę.
Robiąc jedzenie słyszałam kaszel Petera. Chyba zwariował myśląc, że pójdzie jutro do pracy. Zjedliśmy kolację w salonie i wygoniłam chłopaka na górę. Dałam dla Toma witaminy by nie zaraził się od taty. Sama również je wypiłam. O dwudziestej poszłam wykąpać dziecko. Później czytałam mu bajkę. Nie chciał spać. Położyłam się obok niego. Zaczął całować mój brzuch.
- Kiedy dzidzia? - zapytał w pewnej chwili.
- Już niedługo.
- Buzi.
- Chcesz dać buziaka dla dzidzi?
- Tak.
- A jak nazwiemy dzidziusia?
- Nicole.
- Nie możemy nazwać Nicole, bo Jake siostra ma tak na imię.
- Chcę Nicole.
- Pomyślimy, kochanie.
Zaczęłam głaskać go po lokach. Włosy miał po Peterze. Chciałabym żeby nasza córeczka też miała takie włosy. Głaszcząc chłopca wyobrażałam sobie jak za rok będą ganiać już we dwoje. Zaczną się kłócić o zabawki i razem rozrabiać. Myśląc o tym wszystkim uśmiechnęłam się. W pewnym momencie Tommy zasnął. Wstałam i wyszłam z jego pokoju. Poszłam wziąć prysznic. Postanowiłam dziś spać w pokoju obok. Chciałam jeszcze sprawdzić czy Peter śpi. Nie było go w sypialni więc poszłam do pokoju obok. Chłopak leżał w łóżku i robił coś na laptopie.
- Żartujesz sobie? - zapytałam.
- Nie, kochanie. Jeśli jutro zostaję w domu to muszę przesłać kilka rzeczy.
- Peter, musimy wybrać imię dla naszego dziecka – powiedziałam zmieniając temat.
- Coś się stało?
- Tommy zadaje różne pytania i mówi, że to będzie Nicole. Musimy przyzwyczaić go do innego imienia.
- Pomyślimy kochanie.
- Jasne, praca ważniejsza – mruknęłam wychodząc z pokoju.
Położyłam się spać. Następnego dnia Peter nie poszedł do pracy. Gorączka powoli mijała. W weekend czuł się już dobrze. Ja i Tom jak na razie nie załapaliśmy przeziębienia od Petera. Siedząc w sobotę po obiedzie w salonie Peter zaczął temat imienia dla naszego dziecka.
- A popracować nie musisz? - zapytałam zgryźliwie.
- Nie, kochanie. Dzisiaj zajmuję się naszą rodziną. I tobą córeczko też – powiedział głaszcząc mnie po brzuchu. - Ale kopać mnie nie musisz.
- Widocznie ją denerwujesz.
Pocałował mnie w brzuch.
- No mała. Stęskniłem się za tobą – kontynuował.
- Zostaw. Moja dzidzia – odezwał się Tom podchodząc do nas i przytulając się do brzucha.
- Właśnie. Tylko moja i Toma – powiedziałam. - Tak, Tommy?
- Tak.
- A ja nie mam nic do powiedzenia? - zapytał Peter.
- Nie.
- Twoja rola skończyła się na zrobieniu.
- Och ty – przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ja idę robić ciasto.
- Porozmawiamy, a potem zrobimy razem.
Położyłam się na kanapie. Nogi miałam na kolanach Petera.
- Więc słucham. O czym chcesz rozmawiać? - zapytałam.
- O imieniu dla naszej córki.
- To moja dzidzia! - powiedział Tom rzucając w ojca klockiem.
- Aua! To boli!
- Tommy, chodź do mamusi.
Chłopiec przyszedł i usiadł obok mnie. Podniosłam się i przytuliłam go.
- Ty masz mamusię i tatusia. Dzidzia też musi mieć mamusię i tatusia, tak?
- Tak – pokiwał główką.
- Ja jestem mamusią dzidziusia więc kto będzie tatusiem? - zapytałam.
- Nigdy nie spodziewałem się, że usłyszę takie pytanie z ust własnej żony – mruknął Peter.
- Oj cicho! Tommy, to kto będzie tatusiem? Dzidziuś też chce mieć tatusia tak jak ty.
- Ja tata – powiedział malec.
- Ty będziesz tatusiem dzidziusia?
- Tak.
- I będziesz kąpał i karmił? A jak zrobi kupę to zmienisz pieluchę?
- Nie. Tata.
Roześmiałam się.
- Tata będzie od brudnej roboty – stwierdziłam. - Tommy, dzidziuś będzie twoją siostrzyczką tak jak Nicole jest siostrzyczką Jake'a. A twój tata będzie tatusiem twojej siostrzyczki.
- Tak? - zapytał zdziwiony.
- Tak, synku – odezwał się Peter.
- Mój tata i dzidzi tata? - zapytał malec.
- Tak, kochanie – powiedziałam przytulając go.
Tommy nachylił się nad brzuchem i szepnął:
- Mój tata i twój tata.
Po chwili zszedł z kanapy i wrócił do zabawy. Peter objął mnie i przytulił do siebie.
- Pierwszą ciężką rozmowę mamy za sobą – szepnął.
- Nie martw się. Za kilkanaście lat będziesz musiał porozmawiać z nim o seksie.
- Zacznę mówić mu wcześniej. Może tak za dwa lata.
- Wariat! A co z tym imieniem? Wybrałeś coś?
- Nie, a ty?
- Nie.
Peter zaczął wymieniać różne imiona. Nie mówiłam nic. Po chwili prosił bym ja zaczęła wymieniać imiona, które mi się podobają.
- Amy, Megan, Julia, Darcy...
- Darcy gdzieś słyszałem. A Amy to na cześć cioci, tak?
- Nie. Po prostu wymieniam imiona, które mi się podobają.
- To będziemy mieli Amy.
Peter odwrócił się w stronę Toma i powiedział:
- Synku, chodź do tatusia.
- Nie.
- A do mamusi? - zapytałam.
Chłopiec podbiegł do mnie.
- Ukradłaś mi syna – powiedział Peter.
- To są skutki twojej ciągłej pracy i tego, że przez rok widział cię raz na jakiś czas. I nie miał mamy. Miejmy tylko nadzieję, że jak się urodzi nasza córeczka to Tommy nie będzie zazdrosny.
- Nie będzie. On już ją kocha.
Wzięłam malca na kolana.
- Tommy, chcesz aby twoja siostrzyczka miała na imię Amy?
- Nie. Nicole.
- Ale rozmawialiśmy o tym. Jake ma Nicole. Ty będziesz miał Amy.
- Amy?
- Tak – powiedział Peter.
Teraz malec przytulił się do mojego brzucha i powiedział:
- Kocham cię, Amy.
Poszedł się dalej bawić.
- To teraz idziesz pomóc mi robić ciasto – powiedziałam łapiąc Petera za rękę.
- To ja może wyjdę z Largo...
- Nie dostaniesz ani kawałeczka! Zjemy wszystko z Tomem!
- Chciałbym widzieć jak ty jesz ciasto.
- Przecież jem.
Uśmiechnął się po czym wyszedł z Largo. Ja poszłam do kuchni i wyjęłam potrzebne składniki. Kilkanaście minut później ciasto było w piekarniku. W tej samej chwili wrócił Peter z wielkim bukietem kwiatów. Podszedł do mnie, przytulił mnie mocno i dał bukiet mówiąc:
- Kocham cię.
- Tak, tak. Powiedz od razu, że chcesz już ciasto.
- Nie. Bez ciasta przeżyłbym, bez ciebie nie.
Pocałował mnie. Wieczorem chciałam pisać kolejną notkę na bloga, ale Peter nie pozwolił mi. Powiedział, że mocno się stęsknił śpiąc w innym pokoju. Chciał się przytulić.
- Peter, nie głaskaj mnie o tej porze po brzuchu, bo przyzwyczaisz Amy i będziesz ją tak później usypiał.
- To będę usypiał. Będzie spać z nami.
- O nie, nie. Będzie spać w swoim łóżeczku.
Położyłam głowę na jego torsie. Przytulił mnie. Po chwili zasnęłam. W niedzielę byliśmy umówieni z rodzicami Petera. Po śniadaniu spakowaliśmy część rzeczy na wylot do Londynu. O czternastej zaczęliśmy szykować się do moich teściów. Dziś była piękna pogoda. Założyłam niebieską sukienkę, którą kupiłam jakiś czas temu. Pół godziny później byliśmy w drodze. Rodzice Petera byli szczęśliwi widząc nas. Przywitaliśmy się. Zauważyłam, że dziadek stęsknił się za swoim wnukiem. Zresztą, Tommy za dziadkiem też. Nie schodził mu z kolan. Opowiadał mu o Amy. Na początku rodzice Petera nie wiedzieli kim jest Amy, ale po chwili wytłumaczyliśmy im.
- Więc Chris będziemy mieli wnuczkę Amy – odezwała się kobieta zwracając się do męża.
Zauważyłam, że spodobało jej się to imię. Po obiedzie przeszliśmy do salonu na kawę. Czułam, ze zaczyna boleć mnie kręgosłup. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu. Siedząc na kanapie przytuliłam się do Petera, który zajadał się ciastem. Tommy siedział u dziadka na kolanach i jadł słodkości. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siedemnasta.
- Peter jedziemy do domu? - szepnęłam.
- Dlaczego? - zapytał z pełną buzią.
- Źle się czuję. Boli mnie kręgosłup.
Chłopak odstawił talerzyk i zaczął głaskać mnie po plecach.
- Zaraz pojedziemy – szepnął. - Tommy, jedziemy do domu.
- Czemu?
- Musimy iść z Largo na spacer. Mamusia musi się położyć.
- Jess, źle się czujesz? - zapytała przestraszona moja teściowa.
- Nie. To tylko kręgosłup.
- Jeśli chcesz to możesz położyć się w pokoju Petera.
- Nie, wytrzymam. Jest okey.
- Przecież możecie zostawić u nas Toma.
- Nie! - powiedział malec. - Amy moja!
Chwilę później pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Peter poszedł jeszcze z Tomem i Largo na spacer, a ja położyłam się w sypialni. Czułam ulgę. W pewnej chwili zasnęłam. Obudziłam się wieczorem. Zeszłam na dół. Peter i Tommy oglądali bajkę. Podeszłam do nich i pocałowałam moich facetów.
W poniedziałek Peter pojechał do pracy. Wrócił późnym wieczorem. Tom już spał. Zjedliśmy wspólnie kolację, a potem siedzieliśmy w salonie oglądając film. W pewnym momencie powiedziałam:
- Peter, mam ochotę na wino. Wypijemy razem?
- Oczywiście. Jeśli chcesz.
Wstał i nalał wina do lampek. Siadając obok mnie podał mi kieliszek. Będąc przytulona do chłopaka piłam trunek.
- Na pewno chcesz jutro ze mną lecieć? - zapytał Peter.
- Tak. A dlaczego pytasz?
- Boję się o ciebie.
- Peter, ja nie jestem ze szkła. Jutro wszyscy lecimy do Londynu. I koniec tematu.
Przed północą poszłam się położyć. Peter poszedł za mną. Leżąc już spojrzałam w oczy chłopaka i powiedziałam:
- Kochanie, a ty nie chcesz pobiegać?
- Jak urodzi się nasza córeczka to będę biegał. Teraz muszę być przy was. Muszę nacieszyć się tobą w ciąży.
- O tak. Już nigdy mnie nie zobaczysz w takim stanie.
- Wiesz... Kiedyś jak Tommy i Amy...
- Nie – przerwałam mu.
Zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne. To mnie bolą plecy, a nie ciebie. I to ja nie mieszczę się w moje ulubione ubrania, a nie ty. Jeszcze trochę i nie zobaczę swoich stóp.
- Oj, kochanie. Nie przesadzaj. Pięknie wyglądasz.
- Ty byś nawet powiedziała, że pięknie wyglądam gdybym przytyła i wyglądała jak słoń.
- Bo kocha się człowieka za to jaki jest, a nie za to jak wygląda.
Objął mnie. Włączył cicho muzykę i zasnęliśmy. Rano obudził mnie Peter wyciągając jakieś rzeczy z szafki.
- Która godzina? - zapytałam zaspana.
- Kwadrans po dziewiątej. Śpij jeszcze, kochanie.
- A Tommy gdzie?
- Pakuje swoje rzeczy.
- Chyba zwariowałeś! Nie mów, że pozwoliłeś mu pakować zabawki.
- Niech się bawi.
- Będziesz miał zabawę jak powiesz, że jego torby nie bierzemy.
- Dobra, o tym nie pomyślałem.
Wstałam i poszłam do Toma. Chłopiec pakował do walizki swoje zabawki.
- Tommy – powiedziałam siadając na podłodze obok chłopca. - Nie możesz zabrać wszystkich swoich zabawek. Przecież wiesz, że u babci masz misie, które na ciebie czekają. Jak zobaczą twoje inne zabawki to będą płakać.
- Tak? - zapytał zdziwiony.
- Tak, kochanie. Tu jest domek dla twoich zabawek i muszą zostać tutaj. A teraz chodź, pójdziemy na śniadanie.
Wzięłam chłopca na ręce i razem zeszliśmy na dół. Peter był w kuchni. Widząc mnie z Tomem na rękach od razu wziął chłopca.
- Jess, masz go nie nosić. Jest ciężki.
- Oj przestań.
Podszedł do mnie, objął jedną ręką, a drugą położył na brzuchu mówiąc:
- Masz uważać na naszą córeczkę.
- Cały czas uważam.
Wspólnie zjedliśmy śniadanie. Zauważyłam, że Tommy ma katar.
-Peter, chyba zaraziłeś Toma – powiedziałam.
Podałam dziecku lekarstwo, bo nie chciałam by był chory w Londynie. Dokończyliśmy pakowanie i Peter zawiózł Largo i Demona do rodziców. Postanowiliśmy na lotnisko jechać taksówką. Nie chcieliśmy prosić rodziców chłopaka. Chcieliśmy by odpoczęli. Tommy znowu oglądał „Króla Lwa” siedząc w salonie. Schowałam do torebki swoje dokumenty związane z ciążą oraz aparat. Ostatnio jedynymi zdjęciami był mój brzuch. Mój mąż naprawdę przesadzał. Poszłam na górę i po chwili zeszłam z ubraniem dla Toma. Gdy wrócił Peter wzięłam prysznic i ubrałam się. O godzinie osiemnastej pojechaliśmy na lotnisko. Tommy szybko zasnął w samolocie. Jego ojciec również. Ja założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. W pewnym momencie zasnęłam. Z lotniska pojechaliśmy do moich rodziców. Peter wziął prysznic, wypił kawę i pojechał na spotkanie. Tommy bawił się pluszakami, które tu były, a ja w tym czasie odświeżyłam się i położyłam wygodnie na łóżku. Zadzwoniłam do mamy i poinformowałam o naszej obecności. Niestety nie udało jej się wziąć dziś wolnego. Potem zadzwoniłam do Angeli. Była szczęśliwa, że w końcu się spotkamy. Umówiłyśmy się na spacer. Namówiłam również Alex. Pół godziny później wychodziłam z Tomem z domu. Wszystkie spotkałyśmy się w parku. Cieszyłyśmy się, że w końcu się widzimy. Dałam Jessice sukieneczkę, którą kupiłam po drodze do parku. Dziecko było naprawdę śliczne. Ciągle się uśmiechało. Angela śmiała się ze mnie i Alex, że obie zaszłyśmy w ciąże w tym samym czasie. Usiadłyśmy na ławce. Pogoda była świetna. Kwitnące drzewa i kwiaty sprawiały, że w parku było pięknie. Tommy biegał szczęśliwy, a my nie mogłyśmy się nagadać. Jessica siedziała w wózku i bawiła się. Razem z Angelą i Alex zaczęłam się śmiać, ponieważ okazało się, że Alex też ma mieć córkę.
- Czyli każda z nas będzie miała córeczkę – podsumowałam.
- Ja już mam – powiedziała Angela.
- My też. Tak jakby. A ja mam jeszcze syna.
W tym momencie podbiegł do mnie Tommy dając mi stokrotkę. Dał mi buziaka i usiadł na ławce przytulając się do brzucha.
- Amy – szepnął i pocałował mnie w brzuch.
Angela widząc to zaczęła się śmiać.
- Chyba ma to po tatusiu – powiedziała.
- Bo to cały tatuś – uśmiechnęłam się całując chłopca w głowę.
Tom zszedł z ławki, podszedł do wózka i zaczął całować Jessicę. Teraz Alex zaczęła się śmiać.
- To też ma po tacie, że tak dziewczyny zmienia?
- Tata wierny. A ty podziękuj swojemu mężowi, że nauczył go palić.
- Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić – powiedziała Alex z uśmiechem.
Postanowiłyśmy iść na lody. Zamówiłyśmy desery w pobliskiej kawiarni i usiadłyśmy na zewnątrz. Tommy znowu podjadał mi mimo iż miał swoją galaretkę.
- Kochanie, nie możesz jeść lodów – powiedziałam.
- Czemu?
- Bo będziesz chory.
- Czemu?
- Bo tata był chory?
- Bo jest głupi i na siebie nie uważa.
- A Amy?
- Amy śpi.
- Kto to jest Amy? - zapytała Alex.
- Moja dzidzia – powiedział Tommy.
- Ale z ciebie zrobiła się gaduła.
- Nie – odpowiedział chłopiec jedząc galaretkę.
- Tak.
- Nie.
Angela i Tom zaczęli się sprzeczać.
- Seksu nie będzie! - powiedział chłopiec głośniej niż powinien.
Ludzie, którzy byli w pobliżu spojrzeli na nas. Dziewczyny wybuchnęły śmiechem, a Tommy w spokoju jadł galaretkę.
- Tommy, nie wolno tak mówić – powiedziałam.
Spojrzał na mnie niebieskimi oczami i zapytał:
- Nie?
- Nie.
- Oj, Jess. Czego ty uczysz dziecko? - zapytała moja kuzynka.
- To przypadek.
- To teraz wiadomo jaki szantaż stosuje mamusia do tatusia – odezwała się Alex.
- To naprawdę był przypadek! A Tom jest na etapie powtarzania wszystkiego.
W tym momencie zadzwonił telefon Alex.
- Czas na zdanie raportu – powiedziałam. - Co? Gdzie? Jak? Z kim?
- Boże, Jess. Ty się w ogóle nie zmieniłaś. Jak Peter z tobą wytrzymuje? - zapytała Angela.
- Zapytaj jego.
- Musimy wszyscy się spotkać.
Alex skończyła rozmowę i powiedziała:
- Ja zaraz się zmywam.
- Czemu? - zapytał Tom.
- Bo wujek Zayn po mnie przyjedzie.
Po kilkunastu minutach zjawił się Zayn z Harrym. Od razu usłyszeliśmy pisk fanek, które podbiegły do chłopaków prosząc ich o autograf i zdjęcie. Po chwili chłopcy podeszli do nas i przywitali się z nami. Styles objął mnie mocno i głaskając mnie po brzuchu szepnął:
- Wspaniale wyglądasz.
Tommy widząc to krzyknął:
- To moja mama!
- Wiem.
- Amy też moja! - powiedział zabierając rękę Harrego i przytulając się do mojego brzucha.
- Moja! - Harry zaczął droczyć się z Tommym.
- Nie! Moja i taty – wystawił mu język.
- Jess, nauczyłaś go tego?
- To u nas rodzinne.
- Będziesz miała córeczkę?
- Tak.
- Gratuluję.
- Dziękuję.
- Musimy się spotkać i porozmawiać.
- Oj, tak. Musimy – uśmiechnęłam się.
Harry jeszcze raz mnie przytulił. W tym czasie Tommy spojrzał na nas.
- Masz jutro czas? - zapytał Styles.
- Nie – powiedział Tom.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Nie wiem co planuje Peter – powiedziałam. - Ale znajdę chwilę. Zadzwonię do ciebie. Macie wolne?
- Tak, kilka dni.
- To świetnie.
Pożegnaliśmy się i chłopacy razem z Alex wsiedli do samochodu. My z Angelą również postanowiłyśmy już iść. Jessica spała. W pewnym momencie pożegnałam się z kuzynką i razem z Tomem poszłam w kierunku mojego domu. Chłopiec też był zmęczony. Położyłam go spać. Sama również się położyłam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie Peter, który rozmawiał z synem.
- I jak było? - zapytałam.
- Jak zawsze na takich spotkaniach. Nudno i poważnie. A ty jak się czujesz? - zapytał siadając obok mnie na łóżku i całując mnie.
- Dobrze.
- Ale seksu nie będzie – odezwał się Tom.
Oboje spojrzeliśmy na niego. Pakował moje rzeczy do pudełka po pluszaku.
- Tommy, nie można tak mówić – powiedział Peter.
- Wiesz, że on dzisiaj powiedział to głośno w kawiarni?
Widziałam jak Peter powstrzymuje śmiech.
- Mnie to nie śmieszy – powiedziałam.
- Chodź, Tommy. Idziemy do babci – wziął chłopca za rękę. - Idziesz z nami kochanie? - zapytał jeszcze.
- Oczywiście.
Zeszliśmy na dół. Przywitałam się z rodzicami. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Nakarmiłam Toma. Moja mama w tym czasie zrobiła kawę i pokroiła ciasto. Peter siedział już w salonie z moim ojcem. Moja rodzicielka usiadła obok mnie przy stole w kuchni i zapytała:
- Jess, jak się czujesz?
- Dobrze.
- A jak ci się układa z Peterem?
- Wspaniale.
- Cieszę się, że go poznałaś i dzięki niemu mam wspaniałego wnuka.
- A ja cieszę się, że zaakceptowałaś Toma i traktujesz go jak własnego wnuka.
- Bo to jest mój wnuk – powiedziała czochrając chłopca.
W tym momencie Tommy zszedł z moich kolan i pobiegł do salonu. Ja pomogłam zanieść kawę i ciasto. Usiadłam obok Petera, który z moim ojcem pili whisky.
- Ładnie, ładnie. Wy zawsze musicie pić jak się spotkacie? - zapytałam.
- Oj, kochanie – Peter przytulił mnie i pocałował w policzek.
Po czym wrócił do rozmowy z moim ojcem. Ja rozmawiałam z mamą. Opowiedziałam jej, że wszystko kupiliśmy by przygotować pokój dla naszego dziecka. Moja mama opowiadała o Annie i Nicole. Pokazywała również zdjęcia małej.
- Boże, jaka ona podobna do Jake'a! - powiedziałam.
- Jake? - zapytał Tom słysząc imię kuzyna.
- Tak, kochanie. Jake.
W tym momencie chłopiec podszedł do mnie. Przytulił się do mojego brzucha i błagalnym głosem powiedział:
- Chcę Jake'a.
- Pojedziemy do Jake'a. Tatuś skończy swoją pracę i pojedziemy.
- Tak?
- Tak, kochanie. A teraz chodź. Pójdziemy zrobić kolację.
Wstałam. Peter widząc to złapał mnie za rękę pytając:
- Gdzie idziesz kochanie?
- Idę cię zdradzić.
Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Peter, żartuję przecież. Kto by mnie chciał z taką wagą?
- Ja!
- Nie masz innego wyjścia. To przez ciebie tak wyglądam.
- Czemu? - zapytał Tom.
- Tommy, idziemy robić kolację – zmieniłam temat.
Moja mama zaczęła się śmiać. Gdy wszystko razem z nią przygotowałam Tommy poszedł zawołać dziadka i tatę. Po chwili wszyscy siedzieliśmy w kuchni. Po kolacji Peter poszedł wykąpać Toma, a ja pomogłam posprzątać.
- Jess, ja zabiorę Toma do naszej sypialni – powiedziała moja rodzicielka.
- Nie trzeba.
- Ale będzie wam wygodniej.
Gdy Tommy był już w piżamie z chęcią poszedł z babcią i ze swoimi misiami do sypialni moich rodziców. Ja wzięłam prysznic i położyłam się. Dochodziła dwudziesta trzecia. Zdziwiłam się, gdy po chwili do pokoju wszedł Peter i położył się obok mnie.
- Już idziesz spać? - zapytałam.
- Nie. Chcę cię przytulić.
- Peter, w sobotę pojedziemy do Holmes Chapel. Odwiedzimy Annę. Obiecałam Tomowi.
- Ale po południu. Rano mam jeszcze spotkanie w klinice.
- Mogę jechać sama.
- Jess, nie zaczynaj.
Nie powiedziałam nic. Przytuliłam się do niego. Objął mnie i pocałował.
- A jak moje maleństwo? - zapytał.
- Wreszcie śpi.
- Dokuczała ci dzisiaj?
- Przywykłam. Mam nadzieję, że jak się urodzi to będzie grzeczniejsza.
- Obiecałem, że będę się nią zajmował.
- Ale to nie ty będziesz ją karmił.
- Ja.
- Mhmm – mruknęłam.
Chłopak pocałował mnie w głowę. Zasnęłam. Obudziłam się o dziesiątej. Petera nie było. Zeszłam na dół. Tommy biegał po domu grając w piłkę.
- Mamo nie pozwalaj mu na to – powiedziałam wchodząc do salonu gdzie była moja rodzicielka.
- Niech się bawi.
- Za dużo rzeczy mu pozwalasz.
- Po to są babcie.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Ze szklanką wróciłam do salonu.
- Zaraz idę do sklepu. Wezmę ze sobą Toma – powiedziała moja mama. - Odpocznij sobie.
- Pójdę z wami.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Okey, okey. Przebiorę Toma.
Poszłam z chłopcem na górę i szybko go przebrałam.
- Idziesz z babcią na zakupy? - zapytałam.
- Tak – powiedział szczęśliwy.
- A co mi kupisz?
- Nic.
- Nic mamusi nie kupisz?
- Nie.
Zeszliśmy na dół. Moja mama razem z Tomem wyszła, a ja poszłam wziąć prysznic. Gdy się ubierałam zadzwonił mój telefon. Zobaczyłam, że dzwoni Harry. Odebrałam mówiąc:
- Hej Harry.
- Masz o dwunastej czas wolny? - zapytał.
- Jasne.
- To świetnie. Spotkamy się?
- Gdzie?
- Jeśli pasuje ci to w MilkShake City.
- Okey.
- To do zobaczenia.
Rozłączyliśmy się. Gdy moja mama wróciła z Tomem zapytałam chłopca czy chce iść ze mną. On jednak wolał zostać z babcią. Zamówiłam taksówkę i pojechałam w miejsce gdzie byłam umówiona z Harrym. Wchodząc do środka zauważyłam chłopaka w kapturze i ciemnych okularach. Podeszłam do niego i przywitałam się. Z shake'ami postanowiliśmy iść do parku. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Harry opowiadał mi o swojej wczorajszej randce z Jane. Mówiąc o niej uśmiechał się. Cieszyłam się jego szczęściem.
- Musisz ją poznać! Wiesz? Ona przypomina mi ciebie – powiedział.
- Bardzo bym chciała.
- To wyjdźmy gdzieś dzisiaj wszyscy razem!
- Harry, ja jestem w ciąży – przypomniałam mu.
- Wiem. Ale przecież to nie jest choroba. I świetnie wyglądasz – położył ręce na moim brzuchu.
W tym momencie poczuł kopnięcie.
- Boże, jakie to świetne uczucie! - powiedział.
- Czasem staje się uciążliwe.
- Jess, jesteś szczęśliwa?
- Bardzo. A ty nie?
- Też jestem. Ale wiesz... Ty...
- Harry, zostawmy przeszłość za nami. Kocham Petera, kocham Toma i kocham naszą Amy. Ty kochasz Jane i jesteś z nią szczęśliwy. Więc żyjmy teraźniejszością i cieszmy się każdym dniem.
- Masz rację. Najważniejsze, że jesteśmy przyjaciółmi.
Przytuliłam go. W tym momencie przechodziły obok nas dwie dziewczyny. Zaczęły się przyglądać Harremu. Podeszły do niego i poprosiły o autograf. Był zdziwiony, że go rozpoznały. Fanki odeszły, a my postanowiliśmy wracać. Niedaleko na parkingu stało auto Stylesa, które właśnie było oblegane przez tłum fanek.
- Cholera – mruknął chłopak. - One mnie chyba śledzą.
- To ja już sobie pójdę.
- Podwiozę cię.
- Przestań. Nie chcę żadnych plotek.
- Boisz się Petera?
- Nie. On mnie kocha i wierzy mi.
- To czym się przejmujesz? Chodź – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu.
Gdy byliśmy przy aucie rozległ się krzyk. Dziewczyny zaczęły robić zdjęcia i prosić o autografy. Jedna z nich zapytała:
- Mały Styles rośnie?
- Słucham?
- To dziecko Harrego? A twój ślub to przykrywka?
Roześmiałam się słysząc to. Harry usłyszał słowa dziewczyny. Położył rękę na moim brzuchu i powiedział:
- Tak, spodziewamy się trojaczków.
- Przestań żartować. To nie jest dziecko Harrego.
- Jak to nie? Przecież to moje maleństwo. Będę najlepszym wujkiem na świecie!
Wsiedliśmy do samochodu i ze śmiechem odjechaliśmy.
- Jesteś głupi. Przecież wiesz, że teraz będą plotki na twój temat – powiedziałam.
- Niech sobie myślą co chcą. My znamy prawdę. Dzisiaj będzie gorąco w internecie na temat naszych trojaczków.
Będąc już w domu pomogłam mamie przygotowywać obiad. Opowiedziałam jej o spotkaniu z Harrym. Tommy z dziadkiem grał w piłkę przed domem. Gdy kończyłyśmy gotować do domu wszedł Peter. Podszedł do mnie, przytulił mnie i całując w policzek zapytał:
- Jak się czujesz?
- Dobrze. A jak w pracy?
- Świetnie.
Przy obiedzie powiedziałam Peterowi by był przygotowany na plotki dotyczące mnie i Harrego.
- Jess, przestań. Myślisz, że przejmuję się plotkami? Mamy swoje życie, mamy siebie..
- I trojaczki Harrego – dokończyłam.
- Wspólnie wychowamy te trojaczki! Ale obiecaj mi, że następne dziecko będziesz miała ze mną.
- Zastanowię się.
Zaczęliśmy się śmiać.
- A te dziewczyny są po prostu chore – powiedział Peter.
- Straszne to jest – odezwał się mój ojciec.
Naszą rozmowę przerwał telefon Petera. Chłopak przeprosił i odszedł od stołu. Po chwili wrócił i powiedział:
- Mamy zaproszenie od Zayna na wieczór. Pójdziemy?
- Nie wiem.
- Idźcie. My zajmiemy się Tomem – odezwała się moja mama.
Po obiedzie Peter pomógł mi posprzątać. Potem pojechaliśmy na zakupy. Idąc chodnikiem w pewnym momencie Peter zatrzymał się. Przytulił mnie mocno i powiedział:
- Pamiętasz ten sklep?
- Nie.. Chyba nie.
Spojrzałam na francuski butik.
- To chyba od tego miejsca wszystko się zaczęło – powiedział chłopak. - Tu kupiłem ci niebieską sukienkę.
- Rzeczywiście! Teraz nic byś mi tutaj nie kupił.
- Dlaczego nie?
Spojrzałam na brzuch i westchnęłam.
- Oj, jeszcze tylko kilka miesięcy, kochanie – przytulił mnie mocniej. - Zawsze ci kupię i będę kupował.
- Nie mów „zawsze” bo teraz mi nie kupisz!
- Chodź – pociągnął mnie do sklepu.
- Peter, proszę – jęknęłam.
- Coś znajdziemy.
Weszliśmy do środka i rozejrzałam się. Nie wiedziałam co tam robię. Zauważyłam, że Peter rozmawia z ekspedientką. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Kobieta zaczęła pokazywać mojemu mężowi różne ubrania. Nie patrzyłam w tamtą stronę. Przeglądałam magazyn leżący na stoliku. Źle się czułam w tym sklepie. Po chwili Peter poszedł do mnie. W ręce trzymał firmową torbę.
- Idziemy? - zapytał.
- Wreszcie – mruknęłam.
- Oj, Jess – westchnął.
Wyszliśmy i wróciliśmy do domu. Tommy spał. Ja też poszłam się położyć. Gdy poczułam senność zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Alex. Odebrałam mówiąc:
- Hej.
- Jess, spotykamy się wieczorem. Peter ci przekazał?
- Tak, coś tam mówił. Ale mnie chyba nie będzie.
- Dlaczego?
- Przecież nie będę chodziła po klubach z takim brzuchem!
- Oj nie przesadzaj! Ja mam większy brzuch więc będziemy dwie. Musisz być i tyle!
- Okey, okey.
W tym momencie do pokoju wszedł Peter z Tomem.
- Okey, Alex. To do wieczora. Pa.
- Widzimy się o dziewiętnastej!
- Mhmm.
Rozłączyłam się. Tommy położył się obok mnie i przytulił do brzucha, a Peter położył się z drugiej strony. Tom widząc, że Peter głaska mnie po brzuchu odepchnął jego rękę mówiąc:
- Tata nie. Amy moja.
- Moja też.
- Nie.
- Moja mama – chłopak przytulił mnie mocniej.
- Nie. Moja.
- Moglibyście przestać? - odezwałam się.
- Nie – odpowiedzieli oboje.
- Dajcie mi chwilę spokoju.
- Moja mama – Tommy przytulił się do mnie.
Peter zaczął mi szeptać:
- Wiesz, że cię kocham?
- Mhmm.
- A ty mnie kochasz?
- Mhmm.
- Na pewno?
- Mhmm.
- Seksu nie będzie – powiedział Tommy.
Nie zareagowaliśmy.
- Jeszcze trochę i będzie – szepnął Peter.
- Mhmm.
Czułam jak oczy mi się zamykają i robię się coraz bardziej senna. Chłopak cały czas do mnie szeptał. Nie słuchałam go. Zasnęłam. W pewnym momencie Peter obudził mnie pocałunkiem. Otworzyłam oczy.
- Kochanie, minęła osiemnasta – powiedział.
- A gdzie Tom?
- Już od dawna bawi się z dziadkiem. Gdy zasnęłaś zabrałem go na dół.
Zauważyłam, że Peter był przebrany i gotowy do wyjścia. Miał na sobie jasne jeansy i czarny t-shirt.
- Nie chce mi się iść – powiedziałam.
- Źle się czujesz?
- Nie. Tak po prostu.
- Pojedziemy na chwilę. Jak będziesz chciała wyjść to wrócimy.
Usiadłam, a chłopak podał mi torbę z butiku.
- Mam coś dla ciebie – powiedział.
Wyciągnęłam błękitną bluzkę. Była delikatnie marszczona pod biustem.
- Naprawdę myślisz, że się w to zmieszczę? - zapytałam.
- Ja nie myślę. Ja to wiem.
- Niebieska jak tamta sukienka?
- Oczywiście – pocałował mnie, a ja poczochrałam go po głowie.
Wstałam i poszłam się odświeżyć. Założyłam bluzkę i leginsy. Zakup Petera był naprawdę świetny. Była dłuższa i luźna. Wróciłam do pokoju i podeszłam do chłopaka. Przytuliłam go i powiedziałam:
- Dziękuję kochanie.
Zeszliśmy na dół i pojechaliśmy do klubu gdzie umówieni byliśmy z resztą. Po wejściu do środka zauważyliśmy, że wszyscy już byli. Widząc nas zaczęli machać w naszą stronę. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się. Harry przedstawił nam Jane. Była to zwykła dziewczyna. Krępowała się naszym towarzystwem. W pewnym momencie Styles położył rękę na moim brzuchu i zapytał:
- Jak moje trojaczki?
- Peter powiedział, że wychowa.
- Wiesz, że cały net szaleje?
- Naprawdę?
- Oni są przekonani, że to moje dzieci.
Usiedliśmy przy stoliku. Chłopacy zaczęli pić drinki, a my piłyśmy sok. Jane również piła sok.
- Wiesz Jess? Zawsze chciałam cię poznać.
- Dlaczego?
- Moja znajomość z Harrym zaczęła się od ciebie.
- Chyba nie rozumiem.
- Harry opowiadał mi o tobie. Siedzieliśmy na ławce, a Harry był smutny. Pocieszałam go. Nie spodziewałam się, że potem do mnie napisze.
- Cieszę się, że poznał cię. Wiem, że jest szczęśliwy.
- Naprawdę?
- Tak. Znam go. Widzę z jaką radością opowiada o tobie.
- Ja też jestem szczęśliwa.
- Najważniejsze abyście razem byli szczęśliwi.
- Ej, ej. Jakie razem?
- Oj tam.
- Widzę, że ty jesteś szczęśliwa.
- Tak. I to bardzo.
Spojrzałam na Petera, który żartował z Harrym.
- Co kochanie? - zapytał chłopak widząc, że patrzę na niego.
- Nic.
Przytulił mnie i pocałował w policzek. Harry widząc to przytulił Jane, która uśmiechnęła się.
Niedaleko naszego stolika stała ochrona One Direction. Przed klubem stał tłum fanek. Przy innych stolikach siedzieli młodzi ludzie patrząc co chwilę w naszą stronę. Niall też żartował z nami. Było mi go trochę żal. Przynajmniej ma nauczkę. Teraz inaczej będzie patrzył na dziewczyny. Czas mijał bardzo szybko. Chłopacy też z każdym drinkiem zaczęli się bardziej wygłupiać. Zauważyłam, że bardzo dobrze dogadują się z Peterem. Mój mąż najwięcej rozmawiał z Zaynem. Od Alex dowiedziałam się, że niedługo razem z Malikiem leci obejrzeć domy w Nowym Jorku. Byłam szczęśliwa z ich decyzji. W pewnej chwili Peter i Zayn gdzieś zniknęli.
- Harry, gdzie Peter? - zapytałam chłopaka siedzącego obok mnie.
- Wyszli gdzieś.
- Poszli na dziwki – powiedział Lou.
- Ja ci kurwa dam dziwkę – mruknęłam.
- Oj, Jess. Masz nas czterech jeszcze – Styles przytulił mnie.
W tym samym momencie do stolika zaczęły podchodzić dziewczyny. Ochrona zaczęła je odganiać.  
- Alex, gdzie twój mąż? - zapytałam.
- Nie wiem. Pewnie poszedł zapalić.
- Zabiję, kurwa. Zabiję – mruknęłam wstając.
Wyszłam z klubu. Alex szła za mną. Rozejrzałyśmy się po ulicy. Zauważyłyśmy fanki, które wołały Zayna. Poszłyśmy w tamtym kierunku. Malik i Peter rozmawiali paląc. Podeszłam do mojego męża.
- Już wolałabym żebyś poszedł na dziwki – powiedziałam stając za nim.
Słysząc mój głos chłopak od razu wyrzucił papierosa.
- Jess, ale... yyy....
Zayn wybuchnął śmiechem.
- I z czego się śmiejesz? - zapytała Alex. - Też miałeś rzucić!
Uśmiech zszedł z twarzy chłopaka.
- Ale my tu rozmawiamy o domu w Nowym Jorku – powiedział Malik. - Peter obiecał, że nam pomoże.
- I musicie przy tym palić – stwierdziłam.
Peter przytulił mnie.
- Nie gniewaj się.
- Zostaw mnie – mruknęłam wracając do klubu.
- Jess, poczekaj – powiedział Zayn.
Spojrzałam na niego.
- Ty się do mnie nie odzywaj. To ty go tego nauczyłeś.
- Ale on wtedy nie umiał!
Wszyscy wróciliśmy do klubu.
- I co? Był na dziwkach? - zapytał Lou.
- Właśnie jedną rzucił. Aż dym szedł – mruknęłam.
Po drugiej w nocy wróciliśmy do swoich domów. Peter ledwo trzymał się na nogach. Zresztą, jedynym mężczyzną, który był w miarę trzeźwy był Harry.
Peter leżąc obok mnie na łóżku ciągle błagał bym nie gniewała się o palenie.
- Możesz wreszcie zamknąć się i iść spać? - zapytałam.
- Nie mogę.
- To twój problem – powiedziałam odwracając się na bok.
- Jess, ale ja proszę!
- Ja też proszę. Śpij już.
Zasnęłam. Obudziłam się o dziewiątej. Peter jeszcze spał. Przypomniało mi się, że ma dzisiaj zebranie w klinice.
- Peter – szturchnęłam go. - Jest po dziewiątej. Spóźnisz się na zebranie.
- Mhmm.
- Ja nie żartuję.
- Mhmm.
- Wstawaj.
- Jeszcze chwila.
- Spóźnisz się.
- Nie.
Objął mnie.
- Peter wstawaj! Nie trzeba było tyle pić i marudzić w nocy.
- Nie denerwuj się.
- To wstawaj.
- Okey, już wstaję.
Przytulił się do mnie.
- Głowa mnie boli – powiedział.
-  Nie trzeba było tyle pić.
- Źle! Powinnaś teraz mnie przytulić i powiedzieć: „Moje biedactwo”.
Pogłaskałam go po głowie i szepnęłam:
- Och, ty moje biedactwo. Wstawaj. A ból głowy to skutki palenia.
- Przed chwilą było picia!
- Jednego i drugiego. Wiesz, że minęło wpół do dziesiątej? - zapytałam zmieniając temat.
- O cholera! - chłopak zerwał się z łóżka.
W pośpiechu poleciał do łazienki. Kilka minut później naciągał na siebie jeansy jednocześnie zakładając koszulkę.
- Pa kochanie – powiedział dając mi całusa.
- Pamiętaj, że po południu jedziemy!
- Gdzie?
- Do Anny.
- Aaaa. Okey.
Peter wyszedł, a ja poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół. Tommy z dziadkiem oglądał bajkę. Jedząc śniadanie usłyszałam swój telefon. Odebrałam widząc, że dzwoni Angela.
- Hej, Angela.
- Hej. Masz dzisiaj czas?
- Po południu jedziemy do Holmes Chapel. Ale teraz jestem wolna.
- Spotkamy się?
- Jasne!
- To za pół godziny będę w MilkShake City.
- Okey.
Rozłączyłam się. Poszłam do salonu i zapytałam Toma czy chce iść ze mną.
- Zostaw go – powiedziała moja mama. - Idź sama.
Poszłam po swoją torebkę i wyszłam z domu. Angela już na mnie czekała. Przywitałyśmy się.
- A gdzie masz swoje maleństwo? - zapytałam.
- Liam się nią opiekuje. A ty gdzie masz Toma?
- Został z dziadkiem. Wiesz... oczko w głowie.
Zaczęłyśmy się śmiać. Zamówiłyśmy shake'i i rozmawiałyśmy siedząc przy stoliku.
- Jess, uważaj na siebie. Zauważyłam w internecie, że kilka dziewczyn uwierzyło, że Harry jest ojcem twojego dziecka. Pisały, że zrobią wszystko byś nie urodziła mu dziecka.
- Oj, przestań. Przejmujesz się jakimiś chorymi nastolatkami?
- Nie. Ale chcę byś na siebie uważała.
- Angela, my jutro wylatujemy do USA. Tam mi się naprawdę nic nie stanie. Tam jest zupełnie inne życie.
W pewnej chwili usłyszałyśmy krzyk dziewczyn. Spojrzałyśmy w stronę wejścia do MilkShake City. Do środka wszedł Harry, Niall i Liam z Jessicą.
- Co oni tu robią? - zapytała Angela.
- Mnie pytasz? Przecież to twój mąż i twoja córka.
- I twoich dwóch byłych chłopaków.
- To było chamskie.
Chłopaki podeszli do nas z uśmiechem i przywitali się.
- Stęskniliśmy się za tobą – powiedział Payne całując Angelę w policzek.
- I jak moje trojaczki? - zapytał mnie Styles kładąc rękę na moim brzuchu.
- Tak mi przykro, ale to będzie Amy – powiedziałam.
- Jak moja przyjaciółka – odezwał się Horan kładąc dłoń obok Harrego.
- Chyba zwariowaliście z tym macaniem mnie.
Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Czas mijał bardzo szybko.
- Okey, ja muszę spadać – powiedziałam spoglądając na zegarek.
- Odprowadzę cię – zaoferował się Harry.
- Poradzę sobie.
Wstałam, pożegnałam się ze wszystkimi i dodałam:
- Mam nadzieję, że niedługo to powtórzymy. Postaram się przylecieć jeszcze.
Styles odprowadził mnie na zewnątrz. Przytulił mnie jeszcze i powiedział:
- Trzymaj się, Jess. I ty też, Amy – dodał kładąc rękę na moim brzuchu.
- Życzę ci szczęścia z Jane. I w przyszłości maleństwa.
- Dziękuję. Zobaczymy jak będzie. Ja mam pecha do dziewczyn.
- Przesadzasz.
- Może jednak cię odprowadzę?
- Nie, Harry. Jeszcze tutaj wskoczę na zakupy – wskazałam sklep kilkanaście metrów dalej. - Pa.
- Pa, Jess. Pozdrów Petera i Toma.
- A ty Jane.
Chłopak dał mi całusa w policzek po czym ruszyłam w stronę sklepu, a on wrócił do Angeli i reszty. Weszłam do sklepu. Kupiłam jogurt do picia oraz dwa soki grapefruitowe. Zapłaciłam i zorientowałam się, że nie mam telefonu. Wychodząc na zewnątrz zastanawiałam się czy nie zostawiłam go w MilkShake City. Stojąc na schodach jeszcze raz przeszukałam torebkę. Nagle usłyszałam głos Harrego:
- Jess.
Spojrzałam w stronę źródła dźwięku. Chłopak pokazywał mi telefon. Uśmiechnęłam się. W tej samej chwili drzwi od lokalu znów się otworzyły i wyszła nastolatka.
- No, no, no. Kogo my tu mamy? Nigdy nie będziesz miała Harrego – powiedziała. - Śledzę cię. Nigdy też nie urodzisz tych dzieci. Harry nie będzie ojcem.
- A zakład, że urodzę? Jeszcze kilka miesięcy i będę szczęśliwą mamą.
Dziewczyna zaczęła się śmiać. Odwróciłam się i poczułam pchnięcie.



****H*A*R*R*Y****



Liam po raz pierwszy został sam z Jessicą. Chciało mi się śmiać widząc jego bezradność. Nie mógł doczekać się powrotu Angeli, która była na spotkaniu z Jess. Siedziałem z Niallem w salonie i graliśmy na Playstation. Payne chodził z dzieckiem na rękach. W pewnej chwili powiedział:
- Dobra, chłopaki. Ja idę do Angeli.
- A co, pieluchy nie umiesz zmienić? - zapytałem.
- Umiem. Ale ja nie wiem dlaczego ona ciągle płacze.
Wziąłem dziecko na ręce i zacząłem się bawić z nią. Mała nie płakała.
- Idziecie ze mną do MilkShake City? - zapytał Liam.
- Jasne!
Przebraliśmy się i kilkanaście minut później wchodziliśmy do lokalu. Krzykiem przywitały nas fanki. Zrobiliśmy kilka zdjęć i podeszliśmy do stolika gdzie siedziała Angela i Jess. Cieszyłem się widząc je. Śmialiśmy się i było fajnie. Tęskniłem za takimi spotkaniami. Szkoda tylko, że czas tak szybko uciekał i Jess musiała wracać. Prędko się nie spotkamy. Ona jutro wylatuje, a my wracamy w trasę. Chciałem ją odprowadzić lecz ona nie chciała. Miała rację. Znowu byłyby jakieś plotki. Porozmawialiśmy chwilę na zewnątrz i dziewczyna poszła na zakupy. Wróciłem do lokalu i usiadłem obok Nialla.
- O cholera. Jess zostawiła telefon – powiedziała Angela pokazując nam czarnego Iphona leżącego na stoliku.
- Myślałem, że to twój – powiedziałem. - Odniosę jej.
Chwyciłem komórkę, dopiłem shake'a i wyszedłem. Powoli szedłem w kierunku sklepu gdzie miała iść. Miałem nadzieję, że jeszcze tam jest. Po chwili zauważyłem jak wychodzi stamtąd i szuka czegoś w torebce. Krzyknąłem jej imię pokazując telefon. Widziałem jak się uśmiecha. W tej samej chwili ze sklepu wyszła dziewczyna. Zaczęła coś gadać do Jess. Po chwili byłem świadkiem jak spycha dziewczynę ze schodów. Nie wierzyłem w to co widzę. Mimo czterech schodków, z których spadła Jess byłem zdziwiony, że nie wstaje. Podbiegłem do niej i zauważyłem plamę krwi przy jej głowie. Dziewczyna, która to zrobiła śmiała się i odeszła.
- Jess, powiedz coś – powiedziałem błagalnie.
Dziewczyna nie ruszała się. Nie wiedziałem co mam robić. Ktoś z przechodniów zapytał co się stało. Nie odpowiedziałem. Tuliłem Jess i błagałem by otworzyła oczy.
- Nie umieraj. Nie zostawiaj mnie, proszę – szeptałem.
Słyszałem jak mężczyzna dzwoni na pogotowie. Wyciągnąłem szybko swój telefon i zadzwoniłem do Liama. Szybko odebrał. Słysząc jego głos rozpłakałem się.
- Harry, co się stało? - zapytał.
- Jess została zaatakowana. Ona chyba nie żyje.
- Gdzie jesteś?
Podałem mu nazwę sklepu i rozłączyłem się. Widziałem jak chłopak razem z Niallem biegnie w naszą stronę. Po chwili była też karetka. Lekarz obejrzał Jess.
- Zabieramy ją do szpitala. Jest nieprzytomna – powiedział.
Karetka odjechała na sygnale. Ja siedziałem na schodach z twarzą w dłoniach. Podszedł do mnie Liam z Angelą.
- Co się stało? - zapytała dziewczyna.
- Jess jest nieprzytomna. Zabrali ją do szpitala – wyjaśnił Payne.
- Ale co się stało?!
- Jakaś idiotka zepchnęła ją ze schodów – powiedziałem. - Muszę jechać do szpitala.
- Ja zadzwonię do Petera – powiedziała Angela wyciągając telefon.
Po chwili opowiedziała co się stało. My w trójkę wsiadaliśmy do taksówki by pojechać do szpitala. Lekarz podał nam nazwę gdzie zabierają Jess. Dziewczyna pojechała z dzieckiem do domu i miała do nas przyjechać. Kilkanaście minut później w recepcji szpitala próbowaliśmy dowiedzieć się o stan zdrowia naszej przyjaciółki. Była na bloku operacyjnym. Siedzieliśmy na korytarzu i czekaliśmy na jakieś informacje. Nagle do szpitala wbiegł przerażony Peter. Widząc nas pytał jak to się stało. Niall opowiedział wszystko.