środa, 6 lutego 2013

114. I'll be the wall that protects you...

Przepraszam, że nie dodaję wersji z Harrym, ale... ale mam zacięcie i nie wiem co pisać :C Ale na pewno w tym tygodniu pojawi się <3
-----
Obudziłam się po ósmej. Poszłam wziąć prysznic i zeszłam na dół. W domu panowała cisza, bo Peter jeszcze spał, a Tommy był u babci. Poszłam na górę i obudziłam chłopaka.
- Pojedziesz po Toma? - zapytałam.
- Później.
- Okey. To ja pojadę sama.
- Nigdzie cię samej nie puszczę. Ale Tommy na pewno jeszcze śpi.
Pociągnął mnie na łóżko i przytulił.
- Peter proszę.
- Mhmm – mruknął przytulając mnie mocniej.
- Zostaw mnie – powiedziałam wstając.
Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Nalałam sobie soku i wypiłam witaminy. Postanowiłam sama pojechać po Toma. Poszłam na górę przebrać się. Peter spał. Ubrana zeszłam na dół. Założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Przed dziesiątą byłam u rodziców chłopaka. Drzwi otworzył mój teść.
- Coś się stało? - zapytał przerażony widząc mnie.
- Nie. Przyjechałam po Toma – uśmiechnęłam się.
Tommy widząc mnie przybiegł i przytulił się. Moi rodzice i mama Petera siedzieli w salonie pijąc kawę. Largo również przybiegł do mnie.
- Tommy, jedziemy do domu? - zapytałam.
- Zostań jeszcze chwilę. Ciągle się gdzieś spieszysz – powiedziała mama Petera.
Zdjęłam kurtkę i poszłam do salonu. Przywitałam się z każdym i usiadłam na kanapie.
- A dlaczego Peter nie przyjechał z tobą? - zapytała moja teściowa.
- Spał, gdy wychodziłam.
Wypiłam herbatę. Tommy siedział przytulony do mnie. Zaczął głaskać mnie po brzuchu mówiąc:
- Moja dzidzia.
- Jaki troskliwy braciszek. Ciekawe co będzie później – powiedziała moja mama. - Andreas też się cieszył jak miałaś się urodzić. Potem, gdy byliście więksi często się kłóciliście, a nawet biliście.
- Jakie rodzeństwo się nie bije? - uśmiechnęłam się.
W tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk dzwoniącego telefonu. Moja teściowa poszła odebrać. Po chwili wróciła z uśmiechem.
- Mąż się o ciebie martwi – powiedziała do mnie.
- Mógł nie spać, gdy prosiłam go by odebrał Toma. Kochanie, jedziemy do domu? - zapytałam Toma.
- Nie.
- Ale tatuś na ciebie czeka.
- Nie.
- To mamusia jedzie, a ty zostań tutaj.
- A dzidzia?
- Dzidzia jedzie z mamusią.
- Nie! - rozpłakał się.
Przytuliłam go mocno. Ubraliśmy się i pożegnaliśmy ze wszystkimi. Moi rodzice wylatywali dzisiaj wieczorem. Gdy wróciliśmy do domu usłyszałam głośną muzykę. Poczułam zapach dymu papierosowego. Zdziwiło mnie to. Wchodząc do salonu zauważyłam Petera siedzącego przy kominku i palącego cienkiego papierosa. Widząc to poczułam zdenerwowanie.
- Peter! - krzyknęłam zbulwersowana.
Chłopak spojrzał na mnie i wyrzucił papierosa w ogień.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytałam podniesionym głosem.
- Nic. Martwiłem się o was. Dzwoniłem na twój telefon, ale nie odbierałaś.
- Zostawiłam go w domu.
- Myślałem, że obraziłaś się na mnie i nie chcesz ze mną rozmawiać. Przez głowę przeszła mi myśl, że chcesz ode mnie odejść i wyjechać.
- Chyba naprawdę zwariowałeś! Rozumiem, że ja jestem w ciąży i mam wahania nastroju, ale ty?!
- Przepraszam kochanie – powiedział podchodząc do mnie.
- Paliłeś!
- Nie. Ja tylko próbowałem. To z nerwów.
- Skąd miałeś papierosy?
- Kupiłem jakiś czas temu.
Podeszłam do stolika, na którym leżała paczka papierosów. Chwyciłam ją i wrzuciłam do kominka. Ogień od razu spalił ją.
- To był twój ostatni papieros, rozumiesz?!
- Tak.
Zdjęłam kurtkę i rozebrałam Toma. Largo ganiał Demona. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. W tym momencie przybiegł Tommy mówiąc:
- Daj mi.
Nalałam mu soku do kubeczka i podałam mówiąc:
- A buziaka dostanę?
- Nie. Dzidzia tak.
Pocałował mnie w brzuch. Poczochrałam go po głowie i poszłam ze szklanką do salonu. Peter siedział i oglądał telewizję. Pokazywano wczorajszy bal. Widząc siebie powiedziałam:
- Boże, przełącz to. Jaka ja już jestem gruba.
- Nie jesteś.
Objął mnie i pocałował. Położyłam głowę na jego kolanach, a nogi na bocznym oparciu kanapy. Chłopak przełączył na inny kanał i zaczęliśmy oglądać film. Po chwili podszedł do nas Tommy i wziął pilota. Zaczął naciskać różne przyciski mówiąc:
- Kopa.
- Tommy, my oglądamy film – powiedziałam.
- Nie. Kopa.
Peter przełączył na kanał sportowy gdzie właśnie była powtórka meczu.
- Chyba sobie żartujecie – powiedziałam.
- Niestety kochanie. Na razie jest dwa jeden więc wygrywamy. Wytrzymasz te pół godziny.
Wstałam i poszłam do kuchni. Po chwili wróciłam z ciastem dla siebie.
- A ja? - zapytał Tommy.
- Proszę kochanie – powiedziałam dając mu kawałek.
- A ja? - zapytał Peter.
- Idź sobie weź.
- Nie kochasz mnie?
- Ja muszę jeść za dwóch – powiedziałam głaszcząc się po brzuchu.- Nie pamiętasz jak mówiłeś?
Uśmiechnął się. Podałam mu kawałek ciasta do ust.
- Kto chce jeszcze? - zapytałam.
- Ja! - krzyknęli niemal jednocześnie.
Poszłam do kuchni i przyniosłam ciasta dla wszystkich. Peter złapał cały talerz i zaczął droczyć się z Tomem.
- Zabierzemy tacie? - zapytałam chłopca.
- Tak! Moje!
Usiadłam na kolanach Petera przodem do niego i zaczęliśmy się w żartach kłócić o ciasto.
- Oddaj, bo już nigdy nie będziesz miał seksu – powiedziałam.
- Szantaż?
- Jak najbardziej.
- Tata seks nie? - zapytał Tom.
Słysząc to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Peter przytulił mnie do siebie, zaczął głaskać po plecach i szepnął:
- Chyba musimy uważać co mówimy.
Tommy usiadł obok taty i zabrał mu talerz. Wokół malucha były okruchy. Largo widząc to wskoczył na kanapę i zaczął jeść. W pewnej chwili zjadł kawałek ciasta trzymany przez Toma. Chłopiec widząc to krzyknął:
- Jajgo! To moje!
Nachylił się nad psem i ugryzł go w ucho. Pies zaczął piszczeć.
- Tommy! - powiedziałam. - Nie wolno!
- Ale to Jajgo!
Dwa tygodnie później miałam kolejną wizytę u lekarza. Tommy był u dziadków. Peter chciał jechać ze mną. Wziął nawet wolne specjalnie na ten dzień. Zgodziłam się by szedł ze mną. Przygotowałam się i pojechaliśmy na badanie. O dwunastej miałam umówioną wizytę. Peter do gabinetu musiał wejść ze mną. Prosiłam go by zaczekał na korytarzu, ale on się uparł. Podczas USG wpatrywał się w monitor. Lekarz badający mnie zapewniał, że dziecko jest zdrowe i dobrze się rozwija. Pokazywał nam jego serduszko. Peter był szczęśliwy i dumny. Znowu dostał zdjęcie naszego dziecka. Od razu schował je. Po drodze do domu odebraliśmy Toma i postanowiliśmy pojechać do pizzerii. Peter z Tomem zamówili sobie pizzę, a ja zapiekankę. W domu byliśmy po piętnastej. Położyłam się w salonie, a Tommy położył się obok mnie. Oboje zasnęliśmy. Gdy się obudziłam chłopca nie było obok mnie. Słyszałam dobiegające rozmowy chłopaków z kuchni. Naciągnęłam na siebie koc i obróciłam się na bok. Było mi niewygodnie, ponieważ ból piersi sprawiał, że nie mogłam leżeć. Wstałam i poszłam do kuchni. Peter robił kolację, ale kolację przy świecach. Zdziwiłam się. Chłopak widząc mnie podszedł, objął mnie i pogłaskał po brzuchu.
- Zapraszamy z Tomem na kolację – powiedział.                
Usiadłam w jadalni. Przybiegł do mnie Tommy. Dał mi buziaka, a Peter stawiał danie, które sam przygotował.
- Co to za uroczystość? - zapytałam.
- Tommy, chodź ze mną – powiedział Peter ignorując moje pytanie.
Zostałam sama. Po chwili maluch podbiegł do mnie z wielkim bukietem róż. Ledwie mógł go utrzymać. Ukucnęłam przy nim i przytuliłam go mocno.
- To dla mnie?
- Dla dzidzi.
- A dla mnie nie?
- Tak.
- Dla mnie i dla dzidzi?
- Tak – powiedział przytakując głową.
Przytuliłam go i pocałowałam. Teraz obok nas stanął Peter. Objął mnie mocno i powiedział:
- Jess, przepraszam cię za wszystko. Tak bardzo się cieszę, że będziemy mieli córeczkę. Mam taką nadzieję. Nie zdążyłem ci za to podziękować więc chcę zrobić to dzisiaj.
Otworzył małe, czerwone pudełeczko w kształcie serduszka i wyciągnął z niego pierścionek. Na środku zamiast diamentu było serduszko. W wewnętrznej stronie pierścionka był grawer.
- To data kiedy dowiedziałem się o twojej ciąży.
- Dziękuję. Jest piękny – powiedziałam zakładając pierścionek na palec.
Przytuliłam ich obu. Po chwili jedliśmy kolację. Była naprawdę pyszna. Tomowi też smakowało. O dwudziestej pierwszej poszłam wykąpać dziecko. Peter w tym czasie był na spacerze z Largo. Gdy Tommy zasnął zeszłam do kuchni. Miałam ochotę na kawę. Zrobiłam dwie. Sobie i Peterowi. Zaczął boleć mnie kręgosłup. Wzięłam kubki i poszłam do salonu. W tym momencie wrócił chłopak. Usiadł obok mnie na kanapie i przytulił mnie. Było mi niewygodnie z powodu bólu pleców. Skrzywiłam się biorąc kubek.
- Co ci jest, kochanie? - zapytał Peter.
- Plecy mnie bolą.
- Moje biedactwo – powiedział całując mnie w czoło i głaskając po plecach. - Zrobię ci zaraz kąpiel. Powinno pomóc.
Wypiliśmy kawę i chłopak poszedł do łazienki. Leżąc w wannie czułam ulgę.
Kolejne dni mijały spokojnie i bardzo szybko. Minęły mi już dolegliwości związane z ciążą. Pozostała tylko senność i wielka chęć na słodycze. Do bólu przyzwyczaiłam się. Peter masował mi nogi oraz plecy.
Wreszcie nadszedł luty. Kolejna wizyta u lekarza. Oczywiście Peter musiał być ze mną. Podczas USG lekarz powiedział:
- Będziecie państwo mieć dużą córkę.
Pokazywał na monitorze rączki i nóżki naszego dziecka. Peter był wpatrzony w ekran. Widziałam, że rozpierała go duma i szczęście. Mój brzuch też był już duży. Moja waga też się zmieniła. Widząc te cyferki byłam przerażona. To był kolejny powód do narzekania. Wiedziałam jednak, że nie mogę tak robić. Chłopak naprawdę troszczył się o mnie jak tylko mógł. Po wizycie u lekarza Peter zawiózł mnie do domu. Obiecał, że dzisiaj będzie wcześniej i po drodze zabierze Toma. Chciał bym odpoczęła. Pocałował mnie i wyszedł z domu. Położyłam się w sypialni. Gdy próbowałam zasnąć zadzwoniła Alex. Postanowiłyśmy porozmawiać na Skype. Widząc ją zaczęłam się śmiać. Miała o wiele większy brzuch niż ja.
- Jess, ja czuję się jak słoń, a ty się śmiejesz!
- Pretensje do Zayna, a nie do mnie!
- Nic mi o nim nie mów! On ma szczęście, że jest w trasie! Ale już niedługo koniec i wraca do domu.
- To świetnie!
- Jess, myślimy z Zaynem o kupnie domu. Zastanawiamy się nad zamieszkaniem blisko was.
- Naprawdę?!
- Tak.
- Nie myślcie więcej tylko kupujcie dom! Będziemy razem chodzić na spacery!
Dziewczyna zaczęła się śmiać. W tym momencie do naszej rozmowy dołączył Zayn.
- Witaj Jess – powiedział.
- Hej Zayn.
- Czym ciebie ten Peter karmi, że tak przytyłaś? - zapytał z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne. Czym ty karmisz Alex, że tak wygląda?
- Ona tak wygląda z tęsknoty za mną.
- Myślisz, że nie mam co robić tylko jeść? - odezwała się dziewczyna. - Nie jestem Niallem.
- Słyszysz Niall? - zapytał chłopak patrząc w jakimś kierunku. - Alex twierdzi, że nie masz co robić dlatego ciągle jesz.
W tym momencie Horan podszedł do laptopa i przywitał się z nami.
- Nie, no. Ja tak nie wyglądam jak wy – powiedział. - Ale ciąże wam służą. Świetnie wyglądacie.
- Co tam u ciebie, Niall? - zapytałam.
- Wszystko okey a u ciebie? A raczej u was – poprawił się.
- Też wszystko okey. A co u reszty chłopaków?
- Liam próbuje ściągnąć Angelę z Jessicą na kilka dni do nas, El była niedawno odwiedzić Lou, Harry zaprzyjaźnił się z jakąś dziewczyną z Londynu i ciągle piszą do siebie SMSy, a Zayn ciągle wydzwania do Alex – powiedział Niall.
- Cholera! To tylko ty samotny.
-  Po tym co przeszedłem nie chcę się wiązać.
- Coś się stało?
- Stella wkręciła go, że jest w ciąży po tym jak ją rzucił i rozpowiedziała każdemu. Niall przez trzy dni nie spał i nic nie jadł. Potem zaczął gadać jakieś bzdury i nie można było go zrozumieć – wyjaśnił Zayn.
Słysząc to roześmiałam się.
- Więc Niall, będziesz tatusiem.
- Na szczęście nie. Ja nawet nie chcę mieć z nią dzieci. Ona nadal do mnie wydzwania! Jest moim koszmarem!
Płakałam ze śmiechu.
- Jess to naprawdę nie jest śmieszne! Wiesz jak ja się bałem? Nie chcę być na siłę w związku.
- Widzisz. Każdy popełnia jakieś błędy.
- Ja kiedyś popełniłem największy błąd mojego życia.
- Niall jest w związku z jedzeniem – odezwał się Zayn.
Znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Ale to przynajmniej zdrowy związek – powiedziałam.
- Tak, bardzo. Od kiedy pizza jest zdrowa? - zapytał Malik.
- Ale przynajmniej nikt nie będzie go straszył, że jest w ciąży!
- I wychodzi taniej! - dodał Niall.
- A ja przez was zaraz urodzę! - powiedziała Alex śmiejąc się.
Teraz do chłopaków dołączył Harry.
- Siema słoniki – powiedział.
- Ale jesteś – mruknęłam udając obrażoną.
- Oj przepraszam. Wyglądacie ślicznie.
W tym momencie zadzwonił telefon Stylesa. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się. Odebrał wychodząc z pokoju.
- O, koleżanka zadzwoniła – powiedział Zayn.
Porozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut po czym rozłączyliśmy się. Przeszło mi zmęczenie. Chyba przez ten śmiech. Postanowiłam upiec ciasto. Zeszłam na dół i zabrałam się do pracy. Gdy ciasto było w piekarniku wstawiłam pranie i zaczęłam odkurzać. W tym momencie do domu wszedł Peter z Tomem. Chłopak widząc co robię podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Miałaś się nie przemęczać. Mówiłem, że to ja będę sprzątał.
- Ja też mogę. Ciąża to nie choroba.
Podeszłam do Toma i zdjęłam mu kurtkę i buty. Przytuliłam malca mówiąc:
- Ale się za tobą stęskniłam.
- A dzidzia?
- Dzidzia też tęskniła za tobą – uśmiechnęłam się mówiąc to.
Przytulił się do mojego brzucha i pocałował go. Widząc to roześmiałam się.
- Drugi tatuś – powiedziałam.
- Moja dzidzia.
- Tak, kochanie. Twoja.
Poszłam do kuchni i dałam chłopcu pić. Peter schował odkurzacz i przyszedł do nas.
- Ja nie skończyłam sprzątać – powiedziałam.
- Skończyłaś. Wypijemy kawę i dokończę sprzątać. Rozumiesz?
- Nie. Ciąża to nie choroba.
- Tak? To może pójdziemy pobiegać?
- Nie, bo dziecku będzie niewygodnie.
- A kogo bolą plecy i nogi?
- Ale teraz mnie nie bolą więc mogę sprzątać.
Podszedł do mnie, wplątał dłonie w moje włosy i patrząc mi w oczy powiedział:
- Nie będziesz sprzątać. To moje ostatnie słowo. I przestań się ze mną sprzeczać.
- Ale nie jesteśmy w klinice więc nie możesz mi rozkazywać.
- Ale jestem twoim mężem i jeśli nie będziesz się mnie słuchać to będziesz na głowie miała teściową. Od rana do wieczora.
- Też się boję.
- Seks – powiedział Tom.
Roześmialiśmy się.
- Tommy, nie można tak mówić – powiedział Peter kucając przed dzieckiem.
- Czemu? - zapytał.
- Bo to nieładnie.
- Czemu?
- Zadajesz tyle pytań co twoja mama. Widzisz Jess czego go nauczyłaś?
Przytuliłam się do Petera i szepnęłam:
- A co, nie lubisz seksu?
- A co ja powiem rodzicom, gdy Tommy zacznie mówić przy nich o seksie?
- Że usłyszał to w telewizji.
- W Teletubisiach? Czy w meczu?
Nalałam sobie soku grapefruitowego i siedząc w salonie jadłam czekoladę popijając napojem. Peter widząc to skrzywił się. On z Tomem zajadał się ciastem. Gdy maluch spał opowiedziałam Peterowi o zamiarach Zayna i Alex. Był zadowolony z ich planów.
Mijały kolejne tygodnie. Pewnego marcowego wieczoru leżąc w salonie na kanapie złapałam się za brzuch i uśmiechnęłam. Poczułam ruch dziecka. Wzięłam dłoń Petera i położyłam na swoim brzuchu lekko przyciskając. Widziałam jak delikatnie się uśmiecha. Po chwili przytulił głowę do mojego brzucha.
- Hej, nie śpisz? - zapytał. - Daj tu znać tatusiowi.
Zaczął głaskać mnie po brzuchu.
Przez następne dni dziecko często dawało o sobie znać. Ruchy stawały się coraz mocniejsze. Peter nauczył Toma przytulać się do brzucha tak, by poczuć ruch. Maluch również zaczął gadać do mojego brzucha. Podczas kolejnej wizyty u lekarza był z nami Tom. Lekarz znowu na USG pokazał nam dziecko. Tommy był zdziwiony widząc rączkę i nóżkę. Doktor najechał na główkę i powiedział:
- A teraz wasza córeczka uśmiecha się do was.
- Nie! - powiedział Tom z wyrzutem.
Lekarz roześmiał się. Przez cały dzień maluch przeżywał swoją siostrzyczkę. Co chwilę podchodził do mnie, całował mnie w brzuch, a później dawał mi buziaka.
Z każdym tygodniem byłam coraz grubsza. Nie chciało mi się chodzić po sklepach więc wszystko zamawiałam przez Internet.
Siedząc wieczorem w ostatni weekend marca znów przeglądałam strony internetowe. Peter masował mi plecy. Wiedział, że kręgosłup boli mnie najbardziej. W pewnej chwili wyłączyłam komputer i położyłam głowę na poduszce, a nogi na kolanach chłopaka.
- Peter, kochasz mnie? - zapytałam.
- Oczywiście.
- Nawet taką grubą?
- Teraz kocham cię podwójnie.
Przytulił się do mojego brzucha.
- Nie uważasz, że powinniśmy pomyśleć o pokoju dla naszej córeczki?
- A więc o to ci chodzi? O następny remont? Mamy przecież jeszcze czas. Pomyślimy. Ale ty i tak ze mną nie będziesz malować.
- Ale będę wybierać wszystkie rzeczy.
- Oczywiście. Za dwa tygodnie lecę do Londynu. Będę tam kilka dni. Gdy wrócę to zrobimy pokój.
- Zostawisz nas tutaj?!
- To tylko kilka dni. Moja mama się wami zajmie.
- Nie, my lecimy z tobą. Gdybym to ja miała lecieć to od razu brałbyś wolne.
- Ale kochanie przecież wiesz jak się czuję. A lot trwa tyle godzin...
- Chciałabym spotkać się z Alex, z Angelą.
- Pomyślimy jeszcze o tym. Jeszcze lekarz o tym zadecyduje.
Cieszyłam się na myśl, że zobaczę dziewczyny. Spotkam się też z rodzicami.
Gdy Peter wyszedł z Largo włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać zdjęcia z całego okresu mojej ciąży. Chłopak miał manię na punkcie fotografowania mnie podczas ciąży. Na niektórych zdjęciach można było ujrzeć wypchniętą stópkę naszej córeczki. Świetnie to wyglądało. Zamyśliłam się nad lotem do Londynu. Mam nadzieję, że jakoś to zniosę, a mój kręgosłup nie będzie dawał mi się we znaki.
W tym momencie wrócił Peter. Usiadł obok mnie i jedną ręką mnie objął, a drugą gładził po brzuchu. Przyzwyczaiłam się już do tego. Nawet zaczęło mi się podobać jego zachowanie. Najbardziej podobało mi się, gdy mówił do dziecka tak, jakby było już na świecie. Nauczył tego Toma. Maluch często przychodził i pytał do brzucha: „Śpisz?”. Trudno było mi powstrzymać śmiech. Zauważyłam również, że nasza córka reaguje na zachowanie Petera. Gdy głaskał mnie po brzuchu ona usypiała. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo wtedy nie kopała.
- Idę zrobić czekoladę. Wypijesz? - zapytał Peter wyrywając mnie z zamyślenia.
- Chętnie.
Gdy poszedł do kuchni ja położyłam się i zaczęłam przełączać kanały w TV. Po chwili chłopak wrócił podając mi kubek.
- Jeśli chcesz to w weekend możemy pojechać po rzeczy do pokoiku naszej córeczki.
- Oczywiście, że chcę.
Odstawiłam kubek i położyłam się. Moja głowa leżała na kolanach Petera. Głaskał mnie po włosach.
- Jess, chciałbym abyś zrezygnowała z pracy w redakcji.
- Słucham? Powtórz, bo chyba się przesłyszałam – powiedziałam siadając.
- Wiesz... Gdy urodzi się nasze maleństwo to będziesz ciągle zmęczona. Do tego jeszcze Tom. Będziesz miała naprawdę dużo pracy z dwójką dzieci.
- Peter, powiedz, że żartujesz.
- Nie, kochanie. Ja nie żartuję. Ale wiesz... Jak dzieci będą już większe będziesz mogła znaleźć sobie pracę tutaj, na miejscu. Przecież miałaś wiele propozycji.
- Ty chyba sobie żartujesz!
Wstałam i poszłam na górę. Nie chciało mi się wierzyć w to co usłyszałam. Wzięłam prysznic i gdy weszłam do sypialni zauważyłam, że Peter już jest. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Nie mogłam na niego patrzeć. Chciał zabronić mi robić to co lubię. Zwłaszcza, że artykuły mogłam pisać w domu. Otworzyłam laptopa i weszłam w połączenia lotnicze między Nowym Jorkiem, a Londynem. Sprawdziłam dostępność biletów na środę. We wtorek muszę iść do lekarza, a w środę lecę z Tommym do Londynu. Niestety Peter przegiął. Jeśli kiedyś zrozumie i nie będzie mi niczego zabraniał to wrócę.
W tym momencie usłyszałam głos chłopaka za sobą.
- Jess, co ty robisz?
- W środę lecę z Tomem do Londynu. Nie wrócę dopóki się nie zmienisz – powiedziałam mijając go i idąc na górę.
Zaczął mnie prosić idąc po schodach.
- Już postanowiłam.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Peter leżąc za mną zaczął całować mnie po ramieniu i prosić bym została.
- Nie odzywaj się do mnie – powiedziałam. - Znowu ty o wszystkim decydujesz. Więc teraz ja będę decydowała gdzie będę mieszkała i gdzie urodzę dziecko.
- Jess, proszę... - szepnął.
- Wiesz, że prosisz zawsze po fakcie? Siedzę w domu, zajmuję się Tomem, czasami napiszę artykuł do rubryki, która powstała specjalnie dla mnie, a tobie nic się nie podoba. Ciebie i tak nie ma całymi dniami. Nie pozwolę zrobić z siebie niewolnika. Będę robiła to co lubię. I moje dzieci nigdy przez to nie ucierpią.
- Jess, proszę. Nie wyjeżdżaj. Chciałem byś to zrobiła dla swojego dobra.
- Skąd ty możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre?
Poczułam jego rękę na swoim brzuchu. Miałam ochotę ją odepchnąć, ale to było też jego dziecko. Nie mogłam mu tego zabronić.
- Kochanie, porozmawiajmy – powiedział.
- A co robimy?
- Kłócimy się. Obróć się w moją stronę. Proszę – powiedział łamiącym się głosem.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego. Położył głowę na moich nogach.
- Słucham. O czym chcesz rozmawiać?
- O nas.
- To jaką masz propozycję?
- Nie wyjeżdżajcie. Niedługo pojedziemy razem.
- Ja nie chcę z tobą tak żyć. Ja chcę wyjechać na dłużej. Wrócę jak wszystko zrozumiesz.
- Zgadzam się byś pisała dalej artykuły. Wiem, że to kochasz. Ale obiecaj mi, że będziemy razem i gdy będzie ci ciężko to zrezygnujesz z tej pracy.
- Peter, ta praca mnie nie męczy. Ona sprawia mi radość i daje satysfakcję. Potrafię sama zdecydować kiedy przerwać. Ja nie decyduję o twoim życiu służbowym więc ty też nie masz prawa decydować o moim. A po drugie to sam powiedziałeś, że będziesz mi pomagał przy dzieciach.
- Tak, chcę pomagać. Ale chcę byś w tym czasie sobie odpoczywała, a nie pracowała.
- Wszystko można pogodzić. I pracę i odpoczynek. A ty się po prostu zmień.
Położyłam się. Chłopak przytulił mnie. Leżąc wtulona w niego powiedziałam jeszcze:
- A do Londynu i tak jadę.
- Wiem. Ze mną.
- Nie. W środę.
- Nie. Ze mną.
- Nie.
- Tak.
W tym momencie zaczął mnie całować bym nie powiedziała już ani słowa. Zasnęliśmy. Obudziłam się o czwartej w nocy. Ból pleców uniemożliwiał mi sen. Wstałam i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie soku i usiadłam przy stole. Po chwili usłyszałam kroki na schodach.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytał Peter przytulając mnie.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Ból pleców mnie obudził.
- Zrobię ci masaż.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Od tego noszenia zaczną ciebie bolec plecy – powiedziałam.
- Jeszcze daję radę. Ale nie obiecuję, że dam radę za trzy miesiące.
- Jesteś wredny. To twoja wina, że tak wyglądam.
- Moja?!
- A czy to ja zrobiłam sobie dziecko?
- Oboje tego chcieliśmy.
- Ale tylko ja cierpię.
Zaczął delikatnie masować mi plecy. Poczułam ulgę. Po chwili miałam już jego ręce na swoim brzuchu.
- Ciekawe co zrobisz, gdy dziecko się już urodzi – powiedziałam. - Nadal będziesz masował mnie po brzuchu?
- To za jakiś czas postaram się o następne – powiedział szczerząc się.
- Ty chyba zwariowałeś!
Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Obudził mnie Tommy, który pocałował mnie i powiedział:
- Mama, chodź.
- Gdzie mam iść? - zapytałam.
- Am am.
Wstając spojrzałam na zegarek. Minęła jedenasta.
- Nawet w niedzielę nie dacie mi dłużej pospać – powiedziałam.
- Nie.
- Ale dzidzia chce jeszcze spać.
- Nie dzidzia am am.
- Nie jest głodna.
- Jest.
Zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę drzwi. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszliśmy na dół. Peter zrobił omlety. Widząc to skrzywiłam się.
- Co to za mina? - zapytał całując mnie.
- Nasza córeczka nie jest głodna.
- Dla naszej córeczki zrobiłem specjalnie z Nutellą.
Nalałam sobie soku siadając przy stole.
- Po śniadaniu jedziemy na zakupy – powiedział chłopak.
Gdy zjedliśmy wzięłam prysznic i przebrałam się. Peter ubrał Toma. Nie miałam ochoty na zakupy. Zdziwiło mnie, gdy Peter zaprowadził mnie do sklepu z farbami.
- Musimy zrobić pokój naszej córeczce – powiedział.
- Mieliśmy zrobić to po powrocie z Londynu.
- Ale teraz możemy kupić potrzebne rzeczy.
Kupiliśmy dwa odcienie różowej farby. Kupiłam również różne dodatki. Firanka była w kolorowe motylki, a naklejki na ścianę były z motywem wróżek. Pojechaliśmy jeszcze do sklepu meblowego. Postanowiliśmy dla Toma kupić łóżko. Chłopiec był zachwycony. Wybrał sobie łóżko w kształcie samochodu.
- Chodź, wybierzemy łóżeczko dla naszej córeczki – powiedział Peter.
- Chyba zwariowałeś.
- Dlaczego?
- Kupiliśmy łóżko dla Toma więc łóżeczko będzie dla małej.
- Kupimy jej nowe.
- Nie.
- Ale..
- Będziesz się kłócił z kobietą w ciąży będąc w miejscu publicznym? A po drugie chce by nasza córka wychowała się w łóżeczku po starszym bracie. Ewentualnie dokupimy jej nową pościel i dodatki. Ale nie nowe łóżeczko. Rozumiesz?
- Rozumiem.
W drodze powrotnej pojechaliśmy na lody. Tommy ciągle mówił o swoim nowym łóżku. Miało być dostarczone dzisiaj o siedemnastej. W sklepie kupiliśmy mu również nową pościel, którą sam sobie wybrał. Wróciliśmy do domu. Minęła czternasta. Zaczęłam robić obiad, a Peter poszedł zrobić miejsce w pokoju Toma. Wyniósł łóżeczko do pokoju obok. Po obiedzie pijąc kawę rozmawialiśmy o naszym wyjeździe. Nie pojadę w środę sama. Mimo wszystko nie mogłam tego zrobić Peterowi. Był bardzo przejęty.
O siedemnastej przywieziono mebel Toma. Chłopiec widząc wnoszących mężczyzn nie potrafił powstrzymać swojej radości. Gdy zostaliśmy w trójkę założyłam nową pościel. Tommy na łóżku poukładał swoje pluszaki i położył się między nimi. Wzdychając powiedział:
- Moje.
- Nie. Tatuś będzie z tobą spał – powiedział Peter.
- Nie. Dzidzia.
Zauważyliśmy, że Tommy usypia. Zostawiliśmy go i zeszliśmy na dół. Peter wyszedł z Largo. Ja zrobiłam kakao i wyciągnęłam z szafki czekoladę po czym poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam TV. Leżąc czułam się gruba. Zaczęłam zastanawiać się jak będę wyglądać w dziewiątym miesiącu. Moje rozmyślania przerwał Largo wbiegając do salonu i zabierając mi czekoladę.
W poniedziałek zadzwoniłam do lekarza uzgadniając moją jutrzejszą wizytę. Zadzwoniłam również do Alex i Angeli. Przeszłyśmy na Skype. Były szczęśliwe wiedząc, że niedługo się spotkamy. Dowiedziałam się, że w tym samym czasie w Londynie chłopacy mają koncert.
- Musimy spotkać się całą paczką jak za starych czasów – powiedziałam.
- Kiedyś nie byłam taka gruba! - powiedziała Alex.
- Ja też.
- Ha! A ja jestem chuda! - odezwała się Angela.
- Ale za to nie śpisz po nocach – wystawiłam jej język.
- Za kilka miesięcy też nie będziecie spały. Ale i tak jest warto.
Rozmawiałyśmy jeszcze pół godziny i poszłam z Tomem i Largo na spacer. Po drodze kupiłam winogron, którego pożerałam tonami. Usiedliśmy w parku. Tommy biegał z innymi dziećmi. Zadzwoniłam do Petera. Powiedziałam mu, że jesteśmy na spacerze. Oczywiście musiałam wysłuchać bym na siebie uważała, nic nie dźwigała i nie przemęczała się. Po rozmowie rozłączyłam się. Wstałam z ławki i razem z Tomem i Largo wróciliśmy do domu. Wspólnie z Tommym zaczęliśmy przygotowywać obiad. Tommy wrzucał warzywa do miseczki, które ja kroiłam. Później razem rysowaliśmy w salonie. Peter obiecał, że wróci dziś wcześniej. Gdy maluch oglądał bajkę ja prasowałam ubrania. Później poskładałam je i pochowałam do szafek. Gdy zaczęliśmy jeść obiad do domu wrócił Peter. Przywitał się z nami i usiadł przy stole. Wspólnie zjedliśmy posiłek. O szesnastej chłopak zaproponował wyjście do kina. Tommy cieszył się. Ja nie miałam ochoty ruszać się z domu. Powiedziałam to chłopakom. Po chwili usłyszałam, że dzidzia chce jechać z nami na bajkę. Nie miałam innego wyjścia. Moje dziecko było mądrzejsze ode mnie. Przebrałam się i pojechaliśmy do kina. Oglądaliśmy „Króla Lwa”. Była to ulubiona bajka Toma. Gdy widzi scenę śmierci Mufasy i gdy jego syn woła „Tata” Tommy zawsze płacze.
- Tata nie – powiedział przytulając się do mnie.
Chciało mi się śmiać. Spojrzałam na Petera i szepnęłam do niego:
- Tata nie?
- Jego tata śpi – powiedziałam do Toma.
Gdy bajka skończyła się Peter zabrał nas jeszcze na spacer.
- Chcesz mnie dzisiaj wykończyć? - zapytałam.
- Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
- To sobie posiedzę na tarasie.
Przed dziewiętnastą byliśmy w domu. Peter szykował Largo do wyjścia. Podeszłam do niego i powiedziałam przytulając się:
- Kupisz mi lody?
- Dla ciebie wszystko, kochanie. Wytrzymasz aż wrócimy?
- Może urodzę, ale dla lodów i winogronu wszystko.
Pocałował mnie i wyszedł z psem. Ja poszłam wykąpać Toma. Był już markotny.
- Chodź, kochanie. Idziemy się kąpać – powiedziałam.
- Nie.
Podszedł do szafki, na której leżało opakowanie po płycie „Król Lew”.
- Bajka – powiedział.
- Oglądałeś już dzisiaj.
Zrobił błagalną minę i powiedział:
- Nie.
- To chodź szybko się wykąpiemy i włączymy bajkę.
Złapałam go za rączkę i poszliśmy na górę. Chwilę później Tommy siedział w salonie ubrany w piżamkę i oglądał bajkę. Wyciągnęłam z lodówki jogurt i wzięłam łyżeczkę. Wróciłam do salonu. Tommy widząc co robię podszedł do mnie i powiedział:
- A ja?
Usiedliśmy razem na kanapie i zaczęliśmy jeść. Gdy skończył położył się na poduszce i oglądał bajkę. Po chwili zasnął. Wyłączyłam telewizor i poszłam do kuchni. Otworzyłam laptopa i dokończyłam artykuł. Potem jeszcze raz go przeczytałam i wysłałam. Wyłączając komputer usłyszałam otwierające się drzwi.
- Kochanie, mam lody – krzyknął Peter.
- Cii! Tommy śpi na kanapie.
- Dlaczego?
- Musiałam włączyć mu bajkę.
Peter położył torbę z zakupami na stole i poszedł zanieść chłopca do jego pokoju. Wyciągając zakupy zauważyłam, że kupił winogron i sok. Wyciągając lody zauważyłam przyklejony do nich paragon. Spojrzałam na niego. To co zobaczyłam zatkało mnie. Na ostatniej dodanej pozycji była paczka papierosów. W tym momencie do kuchni wszedł Peter.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytałam.
Chłopak zrobił zdziwioną minę.
- Nie. Chyba nie.
- Chyba? - pokiwałam głową.
- Mhmm.
- Co to ma znaczyć? - pokazałam mu paragon.
- Ale co?
- Te papierosy.
Nie wiedział co powiedzieć.
- Ty palisz! - powiedziałam.
- Nie.
- To po co ci? Oddaj mi je – wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Jess, przestań.
- Oddaj mi papierosy.
- Oj, kochanie – podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Peter, ja nie chcę byś palił.
- Nie palę.
- To po co ci papierosy?
- Zawsze mam je w gabinecie i częstuje nimi specjalnych gości.
- Peter... naprawdę myślisz, że się na to nabiorę?
- Nie ufasz mi?
- Ufam, ufam. Ale ty palisz. Zayn cię nauczył, tak?
- To nie tak. Po prostu mam czasem takie chwile i martwię się o ciebie. Wtedy muszę zapalić.
- To nie lepiej zadzwonić do mnie?
- Ale ty się denerwujesz.
- Obiecasz mi coś?
- Wiesz, że wszystko.
- Jak będziesz się martwił to zadzwoń. Ja nie będę się denerwować. Porozmawiam z tobą byś się uspokoił. Ale ty nie zapalisz już więcej. Rozumiesz?
Wplątał dłonie w moje włosy i pocałował mnie.
- Obiecuję – wyszeptał.
Nałożyłam lodów w pucharki i dorzuciłam owoce oraz bitą śmietanę. Poszliśmy do salonu. Kwiaty, które znajdowały się w nim teraz na wiosnę wyglądały pięknie. O dwudziestej trzeciej poszłam spać.

5 komentarzy:

  1. Jaki Peter jest kochany! Tommy rownież. Rozdział jak zwykle fantastyczny. Nie wiem co zrobię jak skończyszy kiedys to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świtny <3 Dodaj szybko coś do bloga z Harrym ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. super jak zawsze i znowu dziekuje

    OdpowiedzUsuń