wtorek, 15 stycznia 2013

111. Thank you for loving me...

Tak sobie myślę, że... jeśli chcecie to mogę dodawać tutaj nexty częściej. Chcecie?
Dedykacja dla wszystkich, którzy tak jak ja szukają swojego Petera. 
--------
Po przebudzeniu rano zauważyłam, że Petera nie ma obok mnie. Spojrzałam na zegarek. Minęła dziesiąta. Usłyszałam dobiegający z dołu śmiech Toma, szczek Largo oraz krzyk Petera:
- Largo, zostaw!
Obróciłam się na bok i próbowałam jeszcze zasnąć. Próbując to zrobić usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Do pokoju wszedł Peter trzymając Toma na ręce, a w drugiej ręce trzymając tacę. Chłopak szepnął coś dziecku na ucho.
- Mama am am – powiedział malec.
Uśmiechnęłam się. Naciągnęłam na siebie bardziej kołdrę. Peter postawił chłopca na podłodze i podszedł do mnie. Podając mi tacę usiadł obok całując mnie w usta.
- Zwariowaliście? - zapytałam.
Tommy wdrapując się na łóżko powiedział:
- Tak. Tata – dodał po chwili.
- Tak, kochanie. Ja wiem, że tata zwariował.
Chłopiec usiadł obok mnie i patrząc jak jem kanapkę z Nutellą powiedział:
- Am am.
- Tata nie dał jeść? - zapytałam.
- Nie.
- Tommy, dlaczego kłamiesz? Przecież jadłeś – odezwał się Peter.
- Nie.
Zaczęłam go karmić, a Peter co chwilę całował mnie w ramię. Chłopak wsunął rękę pod kołdrę i gdy piłam kawę przejechał mi po wnętrzu uda. Wyplułam kawę na pościel i zaczęłam się śmiać.
- Jesteś głupi! Patrz co zrobiłam!
- Oj mama, mama – powiedział Tommy z powagą.
- To tata!
- Nie. Ty.
- Idźcie na dół, a mama posprząta – powiedziałam.
- Mogę ci pomóc – odezwał się Peter.
- Właśnie pomogłeś.
- Mogę jeszcze...
- Idź już!
Gdy wyszli założyłam szlafrok i zaczęłam ściągać pościel. W tym momencie do pokoju wszedł Peter. Stanął za mną i zaczął rozwiązywać mi szlafrok.
- Peter, uspokój się!
- Chcę ci pomóc.
- Właśnie widzę.
Zaczął całować mnie po szyi. Obróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Mocno mnie przytulił, wplótł swoje ręce w moje włosy i zaczął mnie namiętnie całować. Po chwili oderwałam od niego swoje usta i zapytałam:
- A gdzie Tommy?
- Gdybym powiedział ci, że jest zajęty?
- To i tak nic z tego by nie było.
- Bawi się z Largo na dole.
Przejechałam mu palcem po nosie i uśmiechnęłam się.
- Skoro tak bardzo chciałeś pomóc to zmień pościel, a ja idę pod prysznic.
- Ale ja chciałem...
Wróciłam do niego i zamknęłam mu usta pocałunkiem. Poszłam do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju by się ubrać Petera nie było. Pościel była zmieniona. Ubrałam się i zeszłam na dół. Tommy układał klocki, a Peter oglądał TV. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Przytulił mnie do siebie.
- Peter, i jak z naszym wylotem?
- Polecimy nocą. Już kupiłem bilety.
Dzisiejszego wieczoru Peter nie mógł doczekać się, gdy Tommy uśnie. Zauważyłam to i chciało mi się śmiać. Co chwilę pytał Toma czy nie jest zmęczony. Nawet zaczął go łaskotać by szybciej się zmęczył i poszedł spać. Gdy czytałam dziecku bajkę co chwilę zaglądał do pokoju, a Tommy w tym czasie podnosił się i mówił:
- Tata.
- Peter, ostatni raz tu przyszedłeś – powiedziałam w końcu.
- Przepraszam.
Gdy Tommy zasnął i wyszłam z pokoju zauważyłam, że Peter stoi oparty o ścianę i czeka na mnie. Widząc mnie przyciągnął mnie od razu do siebie i zaczął całować.
- Peter, co się z tobą dzieje?
- Po prostu tak bardzo cię kocham i cieszę się, że już niedługo będziesz moją żoną.
- Wątpiłeś w to?
- Na początku tak. Bałem się, gdy pojechałaś do Londynu. Byłem wtedy pewny, że nie wrócisz. Gdy zaczęłaś zastanawiać się nad przełożeniem daty ślubu też zacząłem wątpić.
- Teraz też wątpisz?
- Nie.
Pociągnął mnie za rękę w stronę łazienki. Będąc w środku zaczął mnie namiętnie całować i rozbierać. Ja ściągałam z niego ubranie. Zaciągnął mnie pod prysznic. Woda spływała po naszych ciałach. Peter całował mnie po szyi. Po chwili nasze usta znów się złączyły.
- Peter – przerwałam mu. - Jak Tommy się obudzi nie będziemy nic słyszeli.
- Masz rację, kochanie.
Zakręcił wodę, przepasał się ręcznikiem, a drugim ręcznikiem okrył moje ciało. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Peter, będziemy mieć mokre łóżko – powiedziałam.
- To przyniosę drugą kołdrę.
Położył mnie i zaczął całować. Gdy się kochaliśmy Peter zawsze był delikatny i namiętny. Potem zawsze leżałam wtulona w niego, a on gładził mnie po włosach i po plecach.
W środę zadzwoniłam do mamy i poinformowałam ją o naszym przyjeździe. Była szczęśliwa. W piątek Peter wrócił dopiero przed dwudziestą trzecią. Tommy spał, a ja pakowałam część naszych rzeczy. Chłopak przywiózł mi sukienkę, o której całkowicie zapomniałam. Otworzył pudełko i pokazał mi ją. Była wrzosowa i sięgała połowy ud. Była naprawdę śliczna. Zjedliśmy wspólnie kolację. Siedząc w salonie i pijąc wino zapytałam:
- A co z prezentem dla Angeli?
- Sztućce do ciasta grawerują się i będą wysłane w poniedziałek na adres twoich rodziców. Myślałem również nad wycieczką na Dominikanę.
- Ale przecież Angela jest w ciąży.
- Odpocznie, zrelaksuje się. Myślisz, że to dobry pomysł? Może zadzwonimy do Liama? Nie powiemy mu o co chodzi tylko zapytamy czy ma kilka dni wolnego po ślubie.
Wzięłam telefon i wybrałam numer chłopaka. Odebrał od razu.
- Cześć Jess. Miło, że dzwonisz.
- Hej Liam. Co u ciebie?
- Właśnie lecę do Londynu.
- O, to świetnie. My też jutro lecimy. Słuchaj Liam. Mamy z Peterem takie pytanie. Czy będziesz miał kilka dni wolnego po ślubie?
- Tak, mamy dziesięć dni wolnego. A dlaczego pytacie?
- Nieważne. Dzięki.
- A jest przy tobie Peter?
- Tak.
- Daj mi go na chwilę.
Podałam telefon chłopakowi. Rozmawiali przez kilka minut. Ja w tym czasie poszłam zrobić czekoladę.
- Mamy zaproszenie do nich w środę – powiedział chłopak wchodząc do kuchni.
- Mhmm.
- Znowu zaczynasz?
- Mhmm.
Przytulił mnie i powiedział:
- Wykupiłem im te wakacje. Odpoczną sobie.
- Mhmm – mruknęłam.
W sobotę od rana panowało zamieszanie. Peter chodził po domu i myślał co powinien jeszcze zabrać. Ja karmiłam Toma. O szesnastej chłopak zawiózł Largo i Demona do jego rodziców. Ja dokończyłam pakowanie. O dwudziestej trzeciej byliśmy w drodze na lotnisko. W samolocie ja i Tom spaliśmy. Peter coś robił na laptopie. Gdy wylądowaliśmy chłopak powiedział mi, że mamy wynajęte auto na czas naszego pobytu. Włożył walizki do bagażnika i pojechaliśmy do moich rodziców. Tommy widząc babcię ucieszył się. Przytulił ją mocno i pocałował. Potem pobiegł do dziadka, który był w salonie. Zaczął coś mu opowiadać po swojemu. Podeszłam do mamy i przytuliłam ją. Potem przywitał się z nią Peter dając jej czekoladki. Byłam zdziwiona widząc je, bo nawet nie widziałam, że je pakował. Z drugą torbą poszedł do mojego ojca. Domyśliłam się co tam jest. Po przywitaniu z moim ojcem poszliśmy zanieść bagaże na górę i zeszliśmy na dół. Po obiedzie Tommy zrobił się śpiący. Poszłam położyć go w moim pokoju. Widząc pluszaki powiedział z radością:
- Moje!
Położyłam miśki obok niego i uśpiłam go. Wchodząc do salonu zauważyłam, że Peter pije z moim ojcem whisky. Mamy nie było. Po chwili weszła do salonu niosąc ciasto. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać o ślubie. Dowiedziałam się, że moja rodzicielka wzięła wolne na czas naszego pobytu byśmy mogli pozałatwiać swoje sprawy nie przejmując się Tomem. Będzie pod jej opieką. Zdziwiłam się, ale byłam zadowolona.
- Peter w barku stoi Pina Colada. Mógłbyś ją podać?
- Tak.
Chłopak wstał i wyjął butelkę oraz dwa kieliszki i podał nam. Widząc, że nam nie nalał powiedziałam:
- Peter..
- Tak kochanie?
- Jak już podałeś te kieliszki to mogłeś też nalać.
- Oj przepraszam.
- Jess, nie widzisz, że oni zajęci są rozmową? - zapytała moja mama.
- Od tego mam faceta by o mnie dbał.
Jednak Peter tak zajęty był rozmową z moim ojcem, że nie słyszał co mówię.
- Chyba zrezygnuję jednak z tego ślubu – powiedziałam głośniej.
Nie reagował.
- Kochanie, nie uważasz, że to dobra decyzja? - zapytałam chłopaka.
- Tak, kochanie. Dobra.
Moja mama słysząc to roześmiała się. Peter spojrzał na nas zdezorientowany.
- Właśnie powiedziałeś, że to dobra decyzja by odwołać nasz ślub – uśmiechnęłam się do niego.
- Jess...
Zauważyłam jego przestraszony i błagalny wzrok.
- Oj, żartuję.
- Chodź Jess. Pójdziemy do kuchni – odezwała się moja rodzicielka. - Nie będziemy im przeszkadzać.
W kuchni piłyśmy trunek. Po chwili kończyłyśmy drugie kieliszki.
- Mamo, wy też idziecie na ślub, prawda?
- Oczywiście.
- To fajnie. A Anna przyjedzie?
- Chyba tak. Zależy jak będzie się czuła.
- Jess, mam nadzieję, że Toma też weźmiecie.
- Oczywiście. Nigdzie się bez niego nie ruszamy. O, właśnie się obudził.
Poszłam na górę. Tommy siedział na łóżku i bawił się pluszakami.
- Idziemy do babci?
- Nie. Tu.
Położyłam się na chwilę i patrzyłam jak chłopiec bawi się. Nagle do pokoju wszedł Peter.
- Kochanie, coś się stało?
- Nie.
- Jess, przepraszam.
- Ale za co?
- Za to, że piję.
- Peter, przestań.
- Nie gniewasz się na mnie?
- Nie.
- A nie odwołasz ślubu?
- Ale z ciebie głuptas.
Położył się obok i pocałował mnie.
- Chodźcie na dół.
- Już schodzimy.
Wziął synka na ręce, chwycił dwa pluszaki i zeszliśmy na dół. Tommy siedział w salonie z Peterem i moim ojcem, a ja z moją mamą w kuchni robiłam kolację. Po posiłku wszyscy siedzieliśmy w salonie pijąc kawę. Gdy Tommy zaczął robić się marudny poszłam go wykąpać. Moja mama poszła za mną.
- Jess, chcę byście odpoczęli tutaj. Tommy będzie spał na dole. Będę się nim opiekować.
- Mamo, tobie też należy się odpoczynek.
- No wiesz?! Od wnuka? Tommy, będziesz spał z babcią?
- Tak.
Moja mama uśmiechnęła się.
- Tommy, a ja?
- Tata.
Słysząc to, obie roześmiałyśmy się. Założyłam mu piżamkę i zeszłam z moją mamą na dół. Kobieta wzięła pluszaki. Położyłam Toma na łóżku i przytuliłam.
- Mama – powiedział Tommy wskazując książkę leżącą na szafce.
- No babcia. Musisz poczytać bajkę.
Poszłam na górę i przyniosłam bajkę. Moja mama zaczęła mu czytać. Tommy nie sprzeciwiał się. Słuchał z uwagą. Zamknęłam drzwi pokoju i poszłam do salonu. Peter z moim ojcem oglądali mecz, pili whisky i jedli ciasto.
- Idę wziąć prysznic i się położyć – powiedziałam. - Tommy śpi z babcią.
- Naprawdę?
Pokiwałam głową. Uśmiechnął się. Poszłam na górę. Leżąc u siebie nie mogłam zasnąć. Przypomniało mi się, że rok temu cieszyłam się z Angelą, że mamy bilety na koncert One Direction. Boże, ile się wydarzyło w ciągu roku. Peter miał rację mówiąc, że rok to bardzo długo. W ciągu roku Alex wyszła za mąż, Angela też wychodzi i na dodatek spodziewa się dziecka. Ja przeżyłam swoją pierwszą miłość, która okazała się katastrofą, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi. I dobrze, że wszystko tak się zakończyło. Poczułam zmęczenie i zasnęłam. W nocy obudziłam się. Petera nadal nie było. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia. Zwariował. Mieliśmy załatwiać ślub, a on pije. Postanowiłam zejść na dół. Chłopak siedział w kuchni z moją mamą. Widząc mnie zamilkł. Spojrzałam na nich.
- A to co za tajemnice? - zapytałam.
- Żadne kochanie.
Zauważyłam, że Peter i moja mama mieli łzy w oczach. Wiedziałam o czym gadali.
- Zgubiłeś mapę do pokoju czy wysłać specjalne zaproszenie? - zapytałam.
- Już idę kochanie.
Wstał, objął mnie i powiedział:
- Idziemy. Dobranoc.
- Dobranoc.
Leżąc w łóżku zapytałam:
- O czym rozmawialiście?
- Tak ogólnie o wszystkim.
- Opowiedziałeś jej o sytuacji po wyjeździe Angeli, tak?
- Nie.
- Peter wiesz, że nie umiesz kłamać?
- Oj kochanie.
Zaczął mnie całować.
- Przestań Peter.
- Powiedziałem jej, że po ślubie zaczynamy starać się o nasze dziecko.
- Boże, ty gadałeś z nią o moim seksie. To jest... dziwne.
- Nie, to jest normalne.
Rano, gdy się obudziłam Peter już nie spał. Oparty był o rękę i patrzył na mnie.
- Dzień dobry, kochanie.
Pocałował mnie delikatnie.
- A jak Tommy?
- Gada z babcią. Słyszałem ich jak szedłem do łazienki wziąć prysznic.
- Już brałeś prysznic?
- Tak.
- To ja też idę wziąć.
Gdy próbowałam wstać chłopak pociągnął mnie na siebie. Mocno mnie przytulił i nie chciał puścić.
- Peter, nie wygłupiaj się.
- Nie puszczę cię jak nie dasz mi całusa.
Pocałowałam go delikatnie.
- A teraz mnie puszczaj.
- Nie.
- Aha, czyli ślubu nie załatwiamy.
- Zaczniemy od jutra.
- To masz zamiar spędzić cały dzień w łóżku?
- Tak. Z tobą.
- Chyba śnisz.
Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był silniejszy. Zaczęłam się śmiać i prosić by mnie puścił.
- Puść, bo cię ugryzę.
- To ty będziesz Tom, a ja Largo?
Znów zaczęłam się śmiać.
- Masz pięć minut – powiedział.
Gdy wróciłam Peter był już ubrany. Założyłam swoje czarne rurki i szary sweterek. Wyjęłam również rzeczy dla Toma. Zeszliśmy na dół. Moja mama karmiła dziecko.
- Dzień dobry, kochanie – podeszłam do niego dając mu całusa.
- Hej.
- A co ty robisz?
- Am am.
Uśmiechnęłam się.
- Widzisz jak sobie dobrze radzimy? A ty nie chciałaś by spał na dole.
Zaczęłam przygotowywać śniadanie dla mnie i dla Petera.
- Później idziemy z Tomem na spacer – powiedziała moja mama. - A wy możecie sobie załatwiać swoje sprawy.
- Co robimy Peter?
Chłopak uśmiechnął się.
- Nawet nie myśl.
- Ale pójście na zakupy to bardzo dobry pomysł – powiedział.
- Więc od dzisiaj tak to nazywamy?
Roześmiał się.
- Boże, Peter – szepnęłam.
- Co? To ty masz zboczone myśli.
Gdy skończyliśmy jeść usłyszałam:
- Pojedziemy załatwić restaurację. Od razu wybierzemy jadłospis.
Chwilę później wsiadaliśmy do samochodu. Zaparkowaliśmy na parkingu Hotelu 41.
- Peter, co my tu robimy?
- Mamy spotkanie z kierownikiem w sprawie naszego ślubu.
- Peter, to miał być skromny ślub.
- Ale to będzie skromny ślub.
- Jasne...
Wysiedliśmy i poszliśmy do środka. Wnętrze było piękne. Długo rozmawialiśmy z kierownikiem. Pokazywał nam zdjęcia oraz jadłospisy. Nie odzywałam się.
- I co kochanie?
- Jest bardzo ładnie.
- Decydujemy się?
- To my może jeszcze przemyślimy decyzję i odezwiemy się do pana – powiedziałam wymuszając uśmiech.
Mężczyzna był zadowolony. Podał Peterowi wizytówkę i opuściliśmy hotel.
- Pojedziemy zobaczyć inne miejsce?
- Jutro. Teraz chcę jechać do domu.
Będąc na miejscu zauważyłam, że moich rodziców i Toma nie było więc postanowiłam wygarnąć Peterowi co myślę.
- Słuchaj Peter. To jest nasz wspólny ślub. Ty znowu zaczynasz stawiać mnie przed faktem dokonanym. Miała być restauracja, zawozisz mnie do hotelu. Miał byś skromny, a będzie pożywką dla mediów.
- Jess, obojętnie gdzie będziemy brać ślub i tak będziemy pożywką dla nich. Pomyślałem o hotelu dlatego, że będziemy mieli gości spoza Londynu. Chyba lepiej będzie aby mieli pokoje na miejscu niż musielibyśmy wozić ich gdzieś po Londynie.
- Ale czy ty nie uważasz, że powinieneś porozmawiać o tym ze mną wcześniej?
- Powinienem.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? Znowu zapomniałeś? Dlaczego ty o najważniejszych rzeczach dotyczących mnie nie mówisz mi? Ja nie chcę takiego małżeństwa. Rozumiem, hotel jest piękny, twój plan z pokojami również, ale nasza decyzja o ślubie dawno została podjęta. Codziennie siedzieliśmy w salonie we dwoje. Nigdy nie powiedziałeś mi o swoich planach. Powiedz jak będzie wyglądało nasze małżeństwo. Za kilka lat sam wybierzesz szkołę dla naszych dzieci? O wszystkim będziesz decydował sam? Chcesz po prostu pokazać mi, że jesteś bogaty i ty będziesz decydował o naszej wspólnej przyszłości?
Zauważyłam, że po ostatnim zdaniu zrobił wielkie oczy.
- Jess, ja nawet tak nie myślałem.
- Jak nie myślałeś skoro tak robisz?
- Dobrze wiesz, że przywiązuję wagi do pieniędzy.
- Wiesz jak się czuję? Jak śmieć.
Skierowałam się na górę.
- Jess – usłyszałam jego głos za sobą.
- Zostaw mnie w spokoju – warknęłam. - Nie będzie żadnego ślubu – krzyknęłam. - Nie będę twoją żoną. Nikt nie będzie za mnie decydował w jakie sukienki będę się ubierać. Nie będziesz decydował o moim życiu.
Poszłam na górę i położyłam się na łóżku. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Peter usiadł na łóżku. Byłam odwrócona do niego tyłem. Nachylił się nad moją głową i zaczął odgarniać mi włosy z twarzy mówiąc:
- Jess, przepraszam.
- Zostaw mnie. Zawsze mówisz „przepraszam” a robisz ciągle to samo. Peter, czy ty nie rozumiesz, że obiecywałeś mi już. Pamiętasz jak prosiłam cię abyśmy wszystkie decyzje związane ze ślubem podejmowali razem?
- Pamiętam.
- Ty wszystko pamiętasz, wiesz, a robisz inaczej. Ale co się dziwić? Przecież nie musisz się mnie o nic pytać, nie musimy o niczym razem decydować, bo to ty jesteś sławny, a nie ja.
- Ranisz, Jess.
- Ja ranię? A co ty robisz?
- Próbuję urządzić nam najpiękniejszy dzień w życiu.
- Peter to po co mnie bierzesz? Wybierz wszystko sam jak zawsze, sam mi kup sukienkę jak zawsze, a później powiedz „przepraszam, zapomniałem”.
W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoju weszła moja mama.
- Jess mogłabyś zachowywać się spokojnie? Tommy wszystko słyszy.
- Przepraszam, mamo.
Moja mama wyszła, a ja podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Peter siedział na łóżku. Głowę miał skrytą w dłoniach. Nie mówiłam już nic. Siedzieliśmy w jednym pokoju w zupełnej ciszy. W pewnej chwili wyszłam z pokoju. Moja mama w kuchni przygotowywała obiad, a Tommy po spacerze spał zmęczony.
- Mamo, zajmiesz się Tomem jak się obudzi?
- Oczywiście. Wychodzisz gdzieś?
- Muszę się przewietrzyć.
- Coś się stało?
- Nie martw się. Niedługo wrócę.
Ubrałam płaszcz i wyszłam z domu. Delikatnie padał deszcz. Założyłam kaptur i poszłam nad rzekę. Będąc na miejscu usiadłam na mokrej trawie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chcę by moje życie zawsze tak wyglądało. Zawsze mnie uczono, że ważne decyzje podejmuje się razem. Przecież on ten hotel musiał znaleźć wcześniej. Na pewno oglądał oferty i spośród nich wybrał tą. Kocham go, kocham Toma ale jeśli wyjdę za Petera to będziemy często się kłócić, że on sam podejmuje ważne decyzje. Może nie, że podejmuje, ale stawia mnie przed faktem dokonanym. Patrzyłam na rzekę, do której wpadały krople deszczu. Po chwili usłyszałam nadjeżdżający samochód. Nie zwracałam na to uwagi. Nagle usłyszałam za sobą znany mi głos.
- Jess...
- Co ty tutaj robisz?
- Kiedyś powiedziałaś mi, że przychodziłaś tu, gdy miałaś gorsze dni. Pamiętasz jak obiecałem ci, że zrobię wszystko by to miejsce nie kojarzyło ci się ze smutkiem? Znowu nawaliłem.
Usiadł obok mnie i przytulił mnie mocno. Nie broniłam się.
- Kochanie ja nie chciałem ciebie urazić. Nigdy nie myślę o pieniądzach. Są one na ostatnim miejscu w moim życiu. Na pierwszym miejscu jesteś ty i Tommy. Pewnego wieczoru, gdy go kąpałaś przeglądałem różne oferty. Hotel, w którym dzisiaj byliśmy wydał mi się najlepszy. Chciałem z tobą porozmawiać, ale znam cię. Znów zaczęłabyś mówić o skromnym ślubie. A przecież to nie są urodziny, które obchodzi się co roku. To będzie nasz jedyny, najważniejszy dzień w życiu. Myślałem, że jak zobaczysz ten hotel na żywo to będziesz zadowolona. Nie przyszło mi do głowy, że możesz to odebrać inaczej.
- Peter, mógłbyś się wreszcie zamknąć?
- Wyjdziesz za mnie?
- Nie. Wolę Toma.
Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Wracamy do domu, kochanie. 
Wstał i pociągnął mnie za rękę. Chwilę później byliśmy w domu. Tommy widząc mnie od razu rzucił mi się na szyję.
- A gdzie byłeś dzisiaj z babcią?
- Kopa.
- Z babcią byłeś grać w piłkę?
W tym momencie maluch pobiegł do pokoju i przyniósł piłkę. Była nowa.
- Mamo, znowu kupiłaś mu piłkę?
- Trzeba było wziąć z domu!
- Tommy – wzięłam go na kolana. - A powiedz co zrobił tata piłką?
- Bum.
- Tata zbił mamusi wazon, tak?
- Tak.
- Ale kupiłem taki sam! - powiedział Peter z wyrzutem.
Zaczęliśmy się śmiać. Zaczęłam pomagać mamie robić obiad. Peter podszedł do mnie, przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję.
- Nie masz co robić?
- Nie.
- To idź zamów hotel.
- Naprawdę?
- Idź szybko, bo się rozmyślę.
Chłopak zniknął.
- Pogodziliście się?
- A skąd wiesz, że w ogóle się pokłóciliśmy?
- Przecież słyszałam.
- Powiedział ci – stwierdziłam.
Moja mama uśmiechnęła się. Po chwili wrócił uśmiechnięty Peter.
- Już załatwiłem.
- A ja chyba się właśnie rozmyśliłam...
- Za późno.
Po obiedzie zadzwoniła Angela. Prosiła byśmy przyjechali do niej jeśli mamy czas.
- Okey, przyjedziemy.
Gdy powiedziałam o tym Peterowi przeraził się. Wiedziałam o co mu chodzi.
- Jedźcie, my zaopiekujemy się Tommym – powiedziała moja rodzicielka.
Gdy byliśmy na miejscu Liam pojechał gdzieś z Peterem, a ja siedziałam z Angelą pijąc gorącą czekoladę. Dowiedziałam się, że drugim świadkiem ma być Lou. Opowiedziałam jej, że Peter załatwił hotel na nasz ślub i że pokłóciliśmy się o to.
- Ale ty jesteś głupia – podsumowała mnie.
- A ty jesteś mądra tak? To ja zaliczyłam wpadkę?
- Ej, już mi to mama wypomina! To wszystko przez Alex.
- Dlaczego przez Alex?
- Bo wiesz... po jej ślubie... byliśmy tak stęsknieni z Liamem za sobą.... wiesz jak to jest...
Wybuchnęłam śmiechem. W tym momencie do domu wszedł Payne z Peterem. Liam podszedł i przytulił moją kuzynkę, a Peter ściągnął mnie z fotela, sam na nim usiadł i pociągnął mnie na swoje kolana.
- Peter, wypijemy coś mocniejszego? - zaproponował Liam.
Ja odpowiedziałam „nie”, a Peter „oczywiście” w tym samym momencie co ja. Spojrzałam na niego. Pocałował mnie uśmiechając się. Liam wyciągnął whisky. Nalał do dwóch szklanek i podał jedną mojemu narzeczonemu.
- Więc Liam jak się czujesz jako przyszły tatuś? - zapytałam.
- A ty jak się czujesz jako mamusia?
- Jestem bardzo szczęśliwa.
- Ja również. Tylko ty możesz tulić Toma. A ja muszę jeszcze poczekać.
- Zobaczysz jak czas szybko zleci. My widzimy jak Tommy nam rośnie i każdego dnia coraz więcej gada.
O dwudziestej pierwszej wróciliśmy do domu. Oczywiście to ja musiałam kierować. Peter od razu poszedł na górę położyć się. Chyba trochę przesadził z piciem. Tommy widząc mnie podbiegł, dał buziaka i wrócił do dziadka.
- Coś się stało? - zapytała moja mama.
- Nie. Wszystko okey. A u was?
- Chyba nie oddamy wam Toma. Nawet za wami nie tęskni. Dziś dzwoniła Anna, że jutro przyjeżdżają. Gdy Jake dowiedział się, że Tommy jest u nas prosił by przyjechać.
- O, to fajnie.
- Idź się połóż, odpocznij. Wzięłam od was kilka rzeczy Toma.
- To dobrze.
Poszłam na górę. Wzięłam prysznic i położyłam się. Peter już spał. O drugiej w nocy obudziłam się. Petera nie było. Zdziwiłam się. Po chwili drzwi do pokoju się otworzyły.
- Nie śpisz, kochanie? - zapytał chłopak.
- A ty?
- Byłem wziąć prysznic. Jak się czujesz?
- Dobrze. Dlaczego pytasz?
- Bo cię kocham.
Położył się obok i mocno mnie przytulił. Czułam jak wplata swoje dłonie w moje włosy. Zaczął mnie namiętnie i delikatnie całować. Jego ręce powędrowały na moje plecy.
- Peter przestań.
- Dlaczego kochanie?
- Na dole są moi rodzice.
- No właśnie. Na dole.
- Ale...
W tym momencie zamknął mi usta pocałunkiem. Nasze ciała były splecione. Po chwili zapomniałam o rodzicach. Liczył się tylko Peter. Gdy skończyliśmy się kochać usłyszałam:
- Jeszcze dziś nie powiedziałem ci jak bardzo cię kocham.
- Masz rację. Bo jest już nowy dzień.
- Bardzo cię kocham. Tak bardzo, bardzo. Jeszcze bardziej.
- Peter przestań. Wiesz co dziś powiedziała moja mama? Że nie odda nam Toma i że wcale za nami nie tęskni.
- Miło, że tak go kochają.
Zasnęliśmy przed piątą. Obudziły nas głośne rozmowy. Spojrzałam na zegarek. Minęła trzynasta.
- Boże, Peter. Już po pierwszej.
Przytulił mnie i pocałował. Po chwili powiedział:
- Czas na powtórkę z nocy.
Zaczęłam się śmiać. Przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Peter wstajemy. Przyjechała Anna.
- Mhmm.
- Ja wstaję.
- Jeszcze chwilę, kochanie. Proszę.
Gdy dochodziła już czternasta poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie siedziała Anna, Andreas i moi rodzice. Przywitałam się z nimi.
- Jess, paczka do ciebie przyszła – powiedziała moja rodzicielka.
- A, to pewnie prezent dla Angeli. Jak się czujesz? - zapytałam bratową.
- Chwilami fatalnie. Mam być przygotowana, że poród może nastąpić wcześniej.
Usiadłam obok niej, położyłam dłoń na jej brzuchu i powiedziałam:
- Komuś tu się spieszy na ten świat.
- O, tak. Ona wszędzie będzie gonić.
- Też będziesz miała córeczkę?
- Tak.
- Czyli czas na same dziewczyny! Angela też będzie mieć córeczkę.
- My niedługo też – powiedział Peter podchodząc do mnie i całując mnie w głowę. Przytulił Annę. - Witaj.
Przywitał się również z Andreasem.
- Tata! - powiedział Tommy.
- Cześć synku.
- Ktoś tu kogoś dawno nie widział – powiedziałam.
- Jess, jesteś w ciąży? - szepnęła Anna.
- Nie. Mamy zamiar starać się dopiero po ślubie.
Po obiedzie mój ojciec, Andreas i Peter poszli z chłopakami na spacer, a my w trójkę poszłyśmy do kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i ciasto. Wieczorem Peter z Andreasem zabrali nas do kina i na kolację. Moi rodzice zostali z Jacobem i Tomem. Gdy wróciliśmy wszyscy już spali. Tommy jak zwykle spał z Jake'm. Andreas i Peter poszli do salonu i zaczęli pić alkohol. Ja z Anną poszłam na górę. Położyłyśmy się u mnie na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o moim załamaniu po wizycie Angeli oraz o ostatniej kłótni. Gdy skończyłam mówić Anna nie mówiła nic. Przez chwilę panowała cisza.
- Wiesz Jess? Ty chwilami wyrzucasz swoje nerwy za Nialla i Harrego.
- Anna, ja nawet o nich nie myślę.
- Może i nie myślisz bezpośrednio, ale myślisz, że Peter robi to samo co oni. Jesteś młodą dziewczyną więc nie potrzebnie przejmujesz się zachowaniem Petera. Jeśli on w taki sposób potraktował Angelę w ciąży, chodzi mi o tulenie jej brzucha, to powinnaś się cieszyć. Masz pewność, że będziesz mieć w nim oparcie. A co do ostatniej kłótni to też popełniłaś błąd. Chłopak widzi, że zajmujesz się jego dzieckiem, że dajesz mu całe serce więc chce na każdym kroku odciążać cię. On chce byś miała jak najmniej pracy, załatwiania. Powinnaś się cieszyć. Co byś zrobiła gdyby z każdą decyzją leciał do ciebie? Wiesz jaka byłabyś zmęczona? A z pieniędzmi to przegięłaś totalnie. Ja na jego miejscu zabrałabym Toma i zamieszkała w hotelu. A on jeszcze pojechał za tobą nad rzekę.
- Anna, ja widziałam to wszystko całkiem inaczej.
- To teraz widzisz jak jest naprawdę.
- Dziękuję ci.
- A jeśli już jesteśmy przy takiej rozmowie to powiem ci coś. Ale nie mów nikomu, okey?
- Oczywiście.
- Rozmawialiśmy z Andreasem na temat naszego przyszłego dziecka i chcielibyśmy by Peter był jej chrzestnym.
- Na pewno będzie szczęśliwy.
- To fajnie, bo nie wiedzieliśmy czy się zgodzi.
- Jak mogliście tak myśleć?
- A jak ty mogłaś tak o nim myśleć?
Zaczęłyśmy się śmiać. Anna poszła wziąć prysznic, a ja poszłam po niej. Nie wiem o której wrócił Peter. Spałam. Od rana było głośno w domu. Po porannej toalecie zeszłam na dół. Maluchy ganiały. Anna też już była. O czternastej zadzwoniła do mnie Alex. Poprosiła byśmy spotkały się na chwilę. Umówiłyśmy się w MilkShake City. Powiedziałam mamie, że muszę na chwilę wyjść. Peter wypytywał gdzie jadę, po co i czy nie może jechać ze mną.
- Jestem umówiona – szepnęłam.
- Z kim? - zapytał przerażony.
- Z Alex.
Uśmiechnął się. Wzięłam od niego kluczyki i pojechałam do MSC. Kilkanaście minut później siedziałyśmy razem z Alex. Powiedziała, że wszystko już przygotowane i wieczór panieński dla Angeli jest gotowy tak jak wcześniej uzgadniałyśmy. Zmieniła jednak miejsce imprezy.
- To gdzie będzie?
- W domu moim i Zayna. To znaczy w domu One Direction.
- Alex, zwariowałaś? - jęknęłam.
- Dlaczego? Nie martw się. Ich nie będzie. Robią imprezę Liamowi.
- A jak wyjdą jakieś plotki, że spędziłam noc w domu 1D to jak ja wytłumaczę to Peterowi?
- Oj usprawiedliwię cię!
W tym momencie podeszły do nas dwie dziewczyny.
- Ej – spojrzała na mnie. - Ty jesteś była Harrego?
Nie odzywałam się.
- Znowu masz ochotę na niego? - drążyła dalej.
- Dobra, spieprzaj – powiedziałam.
- Ej, grzeczniej może.
- Jeszcze jedno słowo i wzywam policję.
Wyciągnęłam komórkę. Dziewczyna widząc to powiedziała:
- Masz dać mu spokój.
Spojrzałam jej w oczy i z ironią w głosie powiedziałam:
- Na złość tobie dziś będę się z nim pieprzyć.
- Jess – usłyszałam Alex.
- A ty co? Szczęśliwa, że zaciągnęłaś Zayna przed ołtarz? - zwróciła się do Alex.
- Ostatni raz proszę abyście odeszły stąd – powiedziałam spokojnie.
- Zrobisz jak Angela? Złapiesz Harrego na wpadkę?
- A ty zazdrościsz, że my możemy się z nimi pieprzyć, a ty nie?
Dziewczyna miała dosyć. Druga słysząc to wszystko pociągnęła koleżankę do ich stolika. Nie wiem dlaczego, ale ogarnął mnie śmiech. Zaczęłam się śmiać. Alex po chwili też.
- To o której się spotykamy?
- O dziewiętnastej.
Opuściłyśmy lokal i wróciłam do domu. Wszyscy siedzieli w salonie.
- Peter, chodź na chwilę – pociągnęłam go za rękę na górę.
Usiadłam na łóżku i przytuliłam się do chłopaka.
- Kochanie, pamiętasz, że dzisiaj wychodzę? - zapytałam.
- Tak, pamiętam. Zajmę się Tommym.
- Ufasz mi?
- Bardzo.
- Dziękuję. Kocham cię.
Pocałowałam i zeszliśmy na dół. Gdy dochodziła osiemnasta poszłam wziąć prysznic. Gdy weszłam do swojego pokoju zauważyłam, że Peter siedzi.
- Coś się stało?
- Nie. Chciałem cię przytulić przed twoim wyjściem.
Ubrałam się, pocałowałam chłopaka i razem zeszliśmy na dół. Przed dziewiętnastą byłam u Angeli. Z wielkim trudem udało mi się wyciągnąć ją z domu. Razem pojechałyśmy do Alex. Moja kuzynka była zdziwiona, że przygotowałyśmy jej taką imprezę. Było jeszcze kilka dziewczyn. Dałyśmy Angeli różne, śmieszne prezenty i zaczęłyśmy imprezę. Angela nawet skusiła się na lampkę wina. My piłyśmy drinki.



****P*E*T*E*R****



Gdy Jess wyszła poczułem smutek. Nie lubiłem zostawać sam. Bałem się o nią. Wtedy do głowy przychodziły mi najczarniejsze myśli. Nie, nie myślałem o zdradzie. Bałem się, że coś jej się stanie i znów zostanę sam. Pół godziny po wyjściu dziewczyny usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzył je ojciec Jess.
- Peter, do ciebie – powiedział.
Słysząc, że do mnie zrobiło mi się gorąco. Byłem pewny, że coś stało się Jess. Poszedłem zobaczyć kto przyszedł. Ujrzałem Zayna i Liama.
- Dobra stary. Masz dziesięć minut. Zabieramy cię na jakąś imprezę – powiedział Liam.
- Ale ja nie mogę.
- Nie uda ci się wcisnąć nam, że Jess ci nie pozwoliła, bo wiemy, że jest z dziewczynami u Angeli.
- Ale ja muszę opiekować się Tomem.
- Dziadkowie się nim zajmą. Peter, to moje ostatnie doby wolności. Bądź facetem.
Uśmiechnąłem się słysząc te słowa.
- Okey, za dziesięć minut będę.
- Czekamy w samochodzie – powiedział Zayn wskazując czarne auto.
Poprosiłem mamę Jess by zajęła się Tommym. Zgodziła się. Była szczęśliwa. Wskoczyłem w jeansy, założyłam czarny t-shirt i kurtkę. Zszedłem na dół. Po chwili wsiadłem do auta. Pojechaliśmy do klubu. Było około dwudziestu osób. Nagle podszedł do mnie Lou, Harry i Niall. Przywitaliśmy się i dali mi drinka. Usiedliśmy przy stolikach, które były zsunięte razem. Alkohol lał się litrami. Czułem jak coraz bardziej zaczyna szumieć mi w głowie.
- Peter, pijemy! - krzyknął któryś.
Byliśmy już dobrze wstawieni. Po chwili podszedł do mnie Harry.
- Peter, opiekuj się Jess, bo obiję ci buzię.
- Ale Harry, ja się nią opiekuję!
- Mówię na przyszłość!
- W sierpniu bierzemy ślub. Mam nadzieję, że będziesz.
- Zapraszasz mnie?
- Was wszystkich. Przecież jesteście przyjaciółmi Jess.
- Peter, ale ja i Jess... wiesz... my nigdy seksu nie mieliśmy.
- To żałuj, bo jest świetna!
- Mogę sprawdzić?
- Nawet nie próbuj, bo obiję ci buzię!
Objął mnie i zaczęliśmy się śmiać. Po chwili zaczął się krzyk. Spojrzałem w stronę schodów. Z góry schodziła striptizerka. Widząc ją oparłem głowę o rękę:
- Ja pierniczę. Jess mnie zabije.
- Nie bój się! Niczego się nie dowie – pocieszył mnie Liam.
- Ciekawe jak ja do domu wrócę.
- Pojedziemy do nas! Alex na pewno jest u Angeli więc nikt się nie dowie.
- Peter, musimy razem wypić – znikąd pojawił się Niall.
- No to pijemy! - powiedziałem.
- Wiesz? Zazdroszczę ci.
- Czego?
- Jess. Ja byłem taki głupi.
Poklepałem go po plecach.
- To dobrze, że byłeś głupi, bo wiesz. Gdybyś był mądry to Jess nie chciałaby być moją żoną. Więc żałuj stary.
Teraz podszedł do mnie Zayn.
- Chodź ze mną zapalić.
- Ale ja nie palę.
- A ja jestem żonaty – wskazał ruchem głowy na striptizerkę.
Wyszliśmy na zewnątrz. Zauważyłem, że stał tłum nastolatek.
- Ja pierdole – powiedział Zayn.
- Zawsze tak macie?
- Niestety.
- To ja się cieszę, że mam spokój. Teraz wiem o co chodziło Jess.
Dziewczyny wołały Zayna. Pomachał do nich i usłyszeliśmy ich pisk.
- Chodź, pójdziemy na tyły – powiedział chłopak.
Stanęliśmy obok śmietników.
- Powiedz Zayn. Jesteś szczęśliwy?
- Jak cholera. Masz, zapal – chłopak podał mi papierosa.
- Ja naprawdę nie palę.
- Masz jednego. Nie umrzesz.
Wziąłem papierosa, a Zayn mi odpalił. Po pierwszym zaciągnięciu zacząłem się dusić.
- Początki są trudne, stary.
- Ja chyba podziękuję.
Wyrzuciłem go.
- Fajnie, że pobieracie się z Jess – powiedział Zayn.
- Też się cieszę. Bałem się, że nigdy się nie zgodzi. Myślimy też o dziecku.
- My też myślimy.
- Więc myślimy razem.
- Tylko nie dzielmy się w robieniu.
- Nigdy. Jess jest moja. Nikomu jej nie oddam. Nawet wytrzymam każdą kłótnię.
- Jess to naprawdę świetna dziewczyna. Mam żonę dzięki niej. Liam za kilkadziesiąt godzin też będzie miał dzięki niej żonę.
- A ja dzięki wam będę miał żonę.
Wróciliśmy do klubu. Podszedłem do Liama.
- Chodź, wypijemy – powiedziałem.
Wypiliśmy po całym drinku. Wracając do stolika gadałem jeszcze z jakimiś ochroniarzami. Mówili, że pamiętają mnie z Sylwestra.
- Jesteś tym najmłodszym bogaczem, nie? - zapytał jeden z nich.
- Podobno.
Poszedłem na swoje miejsce. W głowie miałem tylko jedno. Że Jess mnie zabije. Po trzeciej razem z Liamem, Zaynem, Lou, Harrym i Niallem pojechaliśmy do ich domu.



****J*E*S*S****



Dochodziła trzecia. Zostałyśmy we trzy. Zaczęłyśmy opowiadać różne głupoty, z których się śmiałyśmy. Ja i Alex byłyśmy nieźle wstawione. Nagle usłyszałyśmy otwierające się drzwi i głosy chłopaków oraz ich śmiechy. Wyszłyśmy z pokoju i usiadłyśmy na schodach. Nagle usłyszałam znajomy głos:
- Liam! Jak Jess mnie rzuci to będzie twoja wina!
- Oj, Peter. Nie bój się. Nie dowie się. One są u Angeli.
- Wiecie co? Dziś uczyłem Petera palić. Nie udało mi się. Ale ja się nie poddaję! - powiedział Zayn. - Zapalił!
- I co było? - krzyknął Harry.
- Zaczął się dusić.
Harry usiadł obok Petera na kanapie, objął go i powiedział:
- Ale Peter pamiętaj!
- Wiem, pamiętam. Ale ona prędzej mnie zabije. Jak ja jej powiem, że z wami piłem?
- Powiesz, że oglądaliśmy mecz u nas!
- Ostatnio jak byłem na meczu to wróciłem o czwartej rano. Butów zdjąć nie mogłem! - żalił się Peter.
- Wygraliście ten mecz? - krzyknęłam.
- Jess? - powiedzieli chórem.
- Chłopaki, chyba mam omamy – powiedział Peter.
- Nie tylko ty, stary – powiedział Liam.
- Alex! - zawołał Zayn, gdy stanęłyśmy przed nimi. - Przecież wy miałyście być u Angeli.
- No Angela też jest – dodałam patrząc na schody. Dziewczyna dołączyła do nas.
Peter podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział:
- Jess, kochanie, ale ja byłem grzeczny! Jak była striptizerka to wyszedłem z Zaynem na papierosa.
- Kto był kurwa? - zapytała Angela.
- Yyy... kelnerka – odezwał się Harry. - On jest pijany. Nie słuchajcie go.
- Jess, ale powiedz, że się nie gniewasz – powiedział Peter.
- Jess, powiedz – dodał Lou.
- O, stary. Chyba z seksu nici – odezwał się Harry.
- Liam, nie żyjesz – powiedział Peter.
- Ale przecież to Harry powiedział.
- Ja nie mówię o tym. Spójrz na swoją dziewczynę.
Spojrzałam na Angelę. Była wściekła. Patrząc na tą piątkę nie potrafiłam się gniewać na żadnego z nich. Zachowywali się jak dzieci.
- Peter, puść mnie na chwilę – szepnęłam. - Idź, usiądź.
- Ale nie gniewasz się kochanie?
- Nie.
- Ha! Widzicie jak mnie kocha? - powiedział z dumą siadając na kanapie.
- Ale to nie oznacza, że będziesz miał seks. Do ślubu zero.
- Ale przecież to prawie pół roku! - powiedział błagalnie.
Podeszłam do Angeli. Przytuliłam ją.
- Angela, uspokój się. My się bawiłyśmy to i oni mieli prawo. Zobacz. Peter miał być w domu, ale ja nie jestem zła. Spotkali się wszyscy razem i fajnie. Możesz być pewna, że do niczego przykrego nie doszło. Peter nie pozwoliłby na to. Znam go. Nie dawaj smutku Liamowi.
Uśmiechnęła się i podeszła do Liama. Chłopak ją przytulił. Alex siedziała na kolanach Zayna.
- To teraz wypijemy wszyscy razem – powiedziałam.
Lou zrobił drinki i podał każdemu. Zauważyłam, że Peter siedzi obok Harrego i o czymś rozmawiają. Niall miał dosyć. Zasnął na siedząco. Podeszłam do Petera. Pociągnął mnie na swoje kolana.
- Za nas wszystkich! - powiedział Liam wznosząc toast.
- Masz rację, Liam – powiedziałam. - Za nas wszystkich.
Wypiłam drinka. Peter dalej rozmawiał z Harrym. Zauważyłam, że alkohol zbliżył ich do siebie. Rozmawiali o fankach.
- Skończcie już – odezwałam się. - Pijemy.
Spojrzeli na mnie i wypili. Po chwili Harry patrząc na mnie powiedział:
- Jess... ja powiedziałem Peterowi, że... wiesz... ty i ja....
- My co?
- Że my nigdy... nie mieliśmy seksu.
Słysząc to wybuchnęłam śmiechem.
- A chcesz teraz? - zapytałam.
- Nie! - krzyknął Peter.
- Przecież żartuję. Ty też nie będziesz miał.
Dalej rozmawiał z Harrym gładząc mnie po plecach. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Po kilkunastu minutach szepnęłam:
- Peter, jedziemy do domu.
- Już kochanie. Jedziemy.
Wstaliśmy, pożegnaliśmy się z każdym, pocałowałam w głowę śpiącego Nialla i gdy wychodziliśmy usłyszeliśmy głos Liama:
- Widzimy się w sobotę!
- Oczywiście – odpowiedział Peter.
Taksówką pojechaliśmy do domu. Po cichu weszliśmy na górę i położyliśmy się spać. Peter ciągle pytał czy się nie gniewam i czy nie jestem na niego zła. Obudził mnie ból głowy. Otworzyłam oczy. Przy łóżku klęczał Peter, a głowę miał położoną przy mojej twarzy. Widząc go w takiej pozycji zrobiło mi się go żal. Wyglądał tragicznie. Pogłaskałam go po głowie.
- Jess, błagam. Wybacz mi. Nie zostawiaj mnie.
Słysząc jego słowa ogarnął mnie śmiech.
- Kochanie, powiedz coś. Powiedz, że mi wybaczasz.
- Peter, uspokój się, okey?
- Ale..
Pocałowałam go w głowę. W tym momencie złapał mnie za rękę i przytulił się do niej.
- Peter, ja nawet się cieszę, że spędziłeś wieczór z chłopakami. Jest mi lżej myśląc, że gdy ja byłam z dziewczynami ty nie musiałeś siedzieć sam w domu.
- Naprawdę?
Spojrzał się na mnie.
- Nie, żartowałam.
- Dlaczego mi to robisz?
- Bo głupio pytasz.
- To nie gniewasz się na mnie?
- Nie, ale seksu i tak nie będzie.
- Mogę poczekać do ślubu. Ważne, że mnie nie zostawisz.
Słysząc to wybuchnęłam śmiechem. Głowa nadal mnie bolała. Poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam Peter siedział na łóżku i głowę trzymał w dłoniach.
- Chyba przesadziliśmy wczoraj – mruknął.
- Nawet paliłeś.
- Wcale nie.
- Jak nie jak podobno się dusiłeś?
- A to przez Zayna!
- Przynieść ci tabletki?
- Tak, poproszę.
Zeszłam na dół. Wyciągnęłam tabletki, wzięłam butelkę wody i wróciłam do pokoju. Peter rozmawiał przez telefon. Spojrzałam na zegarek. Minęła dwunasta.
- Porozmawiam z Jess – powiedział Peter.
Pożegnał się i rozłączył.
 - O czym ze mną porozmawiasz? - zapytałam podając mu tabletki.
- Liam do mnie dzwonił. Angela nie odzywa się do niego.
- I co w związku z tym?
- Powiedziała, że nie wychodzi za niego. Prosił byś porozmawiała z nią.
- Pfff. Angela ma rację. Też bym tak zrobiła na jej miejscu – mówiąc to robiłam wszystko by się nie roześmiać. Chciałam zobaczyć reakcję Petera. Był przerażony.
- Naprawdę byś tak zrobiła?
- Pewnie – rzuciłam niby od niechcenia.
- To ja zadzwonię do Liama i złożę mu kondolencję.
Podeszłam do niego, przytuliłam mocno i powiedziałam:
- Oj, Peter, Peter. Pewnie, że z nią porozmawiam. Pojedziemy do niej później. Idź weź prysznic i zejdziemy na dół.
Chłopak uśmiechnął się i mnie pocałował po czym poszedł do łazienki. Wzięłam telefon i wybrałam numer Angeli. Gdy usłyszałam jej głos powiedziałam:
- Angela, czy ty zwariowałaś?! Co ty wyprawiasz?
- Nic.
- Jak nic skoro wiem, że nie chcesz wyjść za Liama? Same piłyśmy, a na niego jesteś obrażona.
- My nie miałyśmy żadnego striptizera.
- A o to ci chodzi? Ty normalnie jesteś zazdrosna!
- Dziękuję ci bardzo – mruknęła.
- Angela, to był głupi żart, a ty chcesz wszystko zniszczyć? Co ja mam powiedzieć? Byłam pewna, że Peter będzie w domu, a on jeszcze chciał mnie okłamać, że oglądali mecz. Aż miał omamy od alkoholu.
W tym momencie Angela się roześmiała.
- Później do was wpadniemy.
- Okey, to fajnie.
- A teraz idź i przytuli Liama.
- Chyba żartujesz!
- Mówię bardzo poważnie.
- To on jest facetem.
- Dobra, niech ci będzie. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się i wybrałam numer Liama. Usłyszałam jego załamany głos.
- Liam, przestań. Rozmawiałam z Angelą.
- Naprawdę?
- Masz iść i ją teraz przytulić. I przeprosić. Rozumiesz?
- Tak, dziękuję.
Rozłączyliśmy się. Do pokoju wrócił Peter. Razem zeszliśmy na dół. Andreas widząc go zaczął się śmiać.
- Oj, chłopie. Chyba miałeś ciężką noc.
- Nic nie mów.
- Po mojej siostrze nie widać.
- Andreas! - wydarłam się na niego. Po chwili dodałam: - Bo ja nie byłam na meczu, prawda kochanie?
- Na jakim meczu? - zapytał Peter.
- Na tym co oglądałeś z Liamem.
- Jess, błagam cię. Przestań.
Tommy widząc nas przybiegł, wtulił się we mnie. Usiadłam przy stole w kuchni i przytuliłam mocno Toma. Po chwili maluch westchnął:
- Mama.
- Jestem kochanie.
Zauważyłam, że brakowało mu mojego przytulenia ponieważ po chwili zszedł z moich kolan i pobiegł do Jake'a. Peter zrobił kawę, a ja zrobiłam śniadanie. Moja mama zaczęła przygotowywać obiad. Gdy skończyłam jeść pomogłam jej. Peter również.
- Tommy – zawołałam go. - Jedziemy do cioci Angeli. Jedziesz z nami?
- Nie.
- Chcesz zostać z Jake'm?
- Jejk.
Spojrzałam na Petera i uśmiechnęliśmy się do siebie. W tym momencie do kuchni weszła Anna i oparła się o szafkę. Podeszłam do niej, położyłam dłoń na jej brzuchu i powiedziałam:
- A jak tam dzisiaj nasza rozrabiara?
- Wyjątkowo spokojnie.
Przytuliłam moją bratową i szepnęłam:
- Spojrzysz na Toma? My musimy pojechać do Angeli.
- Jasne.
Chwilę później jechaliśmy do mojej kuzynki. Dziś ja kierowałam. Peter jeszcze nie doszedł do siebie. Będąc już na miejscu otworzył nam Liam. Gdy obaj z Peterem siedzieli w salonie ja z Angelą gadałam w kuchni.
- I jak? Już ci przeszło? - zapytałam.
- Miałaś rację.
- Widzisz? Kiedyś pouczałaś mnie, mówiłaś, że jestem głupia, a teraz role się odwróciły.
Zaczęłyśmy się śmiać. Zmieniłyśmy temat na jutrzejszy ślub. Dziewczyna bała się.
- Przestań się denerwować! To szkodzi dziecku.
- Wiem. Ale to tylko tak łatwo mówić.
Przytuliłam ją i pogłaskałam po brzuchu.
- Angela my musimy już jechać. Widzimy się jutro u fryzjera.
- Jeśli dożyję. Ta ciąża mnie męczy.
- Dożyjesz. A pretensje miej do siebie i Liama. A jak on się dziś czuje?
- Rano umierał, ale potem zaczął mnie przepraszać i mu przeszło.
Pożegnaliśmy się i razem z Peterem wróciłam do domu. Moja mama trzymała na kolanach Toma, który jadł obiad. Usiedliśmy przy stole i też zaczęliśmy jeść. Tommy widząc, że jestem w domu zszedł z kolan mojej mamy i podszedł do mnie. Jedliśmy teraz razem. Po obiedzie Andreas z Peterem wybierali się z maluchami do parku. Tommy widząc, że ja zostaję przyszedł do mnie, przytulił się i powiedział:
- Mama.
- Chcesz żebym szła z tobą?
- Tak.
- Ale ja zostaję z ciocią. Idź z tatusiem i wujkiem.
- Mama – powiedział błagalnie.
- Dobrze, kochanie. Pójdę.
Teraz podszedł do Anny i pociągnął ją za rękę.
- Ja też mam iść? - zapytała.
- Tak.
Wszyscy roześmiali się widząc to. Ubrałyśmy się i wyszliśmy wszyscy razem. Idąc do parku Peter ciągle trzymał mnie za rękę, a w drugiej ręce trzymał piłkę. Razem z chłopcami tatusiowie biegali, a ja z Anną siedziałam na ławce.
- Dobrze ci zrobi świeże powietrze – powiedziałam.
- A Peterowi dobrze zrobi bieganie.
- Innego sportu teraz nie będzie miał. Zostało mu bieganie za piłka.
- Dlaczego?
Opowiedziałam jej o wczorajszym wieczorze. Dziewczyna śmiała się. Gdy zaczęło się robić coraz chłodniej wróciliśmy do domu. Po kolacji wykąpałam Toma i zniosłam go na dół. Maluch nie chciał dzisiaj spać z Jacobem. Wzięłam go na górę do swojego pokoju. Wtulił się we mnie mocno. Objął mnie za szyję tak mocno, że gdy zasnął nie mogłam uwolnić się od niego. Peter będąc na dole chyba zauważył, że długo mnie nie ma ponieważ przyszedł do mnie.
- Coś się stało, kochanie? - zapytał.
- Zobacz jak Tommy mnie mocno trzyma.
- To ja idę wziąć prysznic i też się kładę.
Chłopak wyszedł i wrócił po dziesięciu minutach. Przytulił synka bym teraz ja mogła iść do łazienki. Tego wieczoru szybko zasnęliśmy. Rano obudził nas Tommy, który całował raz mnie, a raz Petera. Gdy dawał mi buziaka mówił: „Mama”, a gdy całował swojego ojca mówił: „Tata”. Przytuliłam się do Petera, a maluch cieszył się, że już nie śpimy. Po śniadaniu razem z Anną i moją mamą pojechałam do fryzjera. Angela i Alex już tam były. Peter i Andreas pojechali do kwiaciarni po kwiaty. Po dwóch godzinach wróciłyśmy do domu. O czternastej Peter i mój brat wrócili do domu. Zaczęliśmy powoli przygotowywać się do ślubu. O siedemnastej miała rozpocząć się ceremonia. Peter zawiózł mnie do Angeli gdzie był już Louis, który okazał się drugim świadkiem. Przywitałam się z nim oraz z Liamem i Angelą. Białymi limuzynami pojechaliśmy do kościoła. Był tłum reporterów. Przywykłam już do tego. Louis objął mnie i szepnął:
- Teraz się uśmiechnij, bo będziemy pożywieniem dla tych hien.
Pomachał w stronę reporterów przytulając się do mnie.
- Zwariowałeś? Ja mam narzeczonego.
- A ja dziewczynę.
Poszliśmy do środka. Angela wyglądała pięknie. Zauważyłam, że Liam jest zestresowany. Spojrzałam na Lou. Ciągle się śmiał. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam siedzącego w ławce Petera. Tommy spał mu na rękach. Chciało mi się śmiać widząc to. Posłałam chłopakowi uśmiech. Odwzajemnił go. Gdy ceremonia w kościele dobiegła końca Peter podszedł do mnie z Tomem, który zdążył się obudzić. Złożyliśmy wspólnie życzenia Liamowi i Angeli. Zauważyłam, że dziewczyna dusi w sobie łzy.
- Uspokój się – szepnęłam do niej. - Zobacz ile tu jest hien. Chcesz by zrobili pośmiewisko?
Przytuliłam ją mocno. Po chwili byliśmy w wielkiej sali gdzie odbywało się wesele. Siedziałam obok Angeli, a obok mnie siedział Peter. Obok chłopaka siedział Lou z El. Po chwili para młoda miała swój pierwszy taniec do piosenki „I Will Always Love You” Withney Houston. Peter widząc to przytulił mnie mocno. Gdy piosenka dobiegła końca usłyszeliśmy:
- A teraz specjalnie dla świadków od pary młodej. Zapraszamy na środek Jess i Lou.
Spojrzałam na Louisa. Wstał, wziął mnie za rękę i pociągnął na środek. Usłyszeliśmy „My Heart Will Go On” Celine Dion. Tomlinson zaczął się popisywać. Zrobił poważną minę i zaczęliśmy tańczyć. Po chwili muzyka zmieniła się na „Ai Se Eu Te Pego” Michela Telo.
- To jakiś żart? - zapytałam chłopaka.
Louis tylko wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na kuzynkę. Z dłoni ułożyła serduszko i uśmiechnęła się. Zaczęliśmy tańczyć i śmiać się. Goście również świetnie się bawili. Dużo osób zaczęło z nami tańczyć. To dodało nam odwagi. Gdy piosenka się skończyła podeszłam do Liama i Angeli. Objęłam ich za szyję i powiedziałam:
- Odegram się u nas. Nie zapomnę wam tego.
Usiadłam obok Petera. Śmiał się.
- Przestań – powiedziałam.
- Ale kochanie! To było świetne!
Sama przez dłuższą chwilę śmiałam się z tego. Lou wstał i poprosił o ciszę.
- Jako świadek wypada coś powiedzieć. Nie przygotowałem żadnej przemowy więc wszystkich tu ostrzegam by nikt mnie więcej nie brał na świadka. Jestem beznadziejny w tych sprawach. Ale wracając do tematu. Liam jesteś drugą osobą z naszego zespołu, która weszła w związek małżeński więc wszystkim stawiasz drinki. Angela, ja to ci naprawdę współczuję. Nie wiesz jak to jest z nim mieszkać. Liam to nasz zespołowy tatuś, ale czasami to on zachowuje się najgorzej.
Liam spojrzał na kumpla.
- Dobra, dobra. Żartowałem. Nie patrz się tak. Angela, Liam życzę wam samych pięknych dni i dużej gromadki dzieci byśmy mieli więcej takich fajnych chłopaków jak my. Ktoś musi podbijać serca fanek po nas.
Wiedziałam, że zaraz będzie moja kolej. Nie wiedziałam co powiedzieć. Znów zapomniałam przygotować cokolwiek. Nagle usłyszałam:
- Więc kończę, bo nie potrafię mówić przemów, ale Jess jest w tym świetna. Więc Jess powiedz coś mądrego, okey?
Wstałam i rozejrzałam się po sali. Peter ścisnął mocno moją dłoń.
- Dziękuję Lou za głos. Na klęczkach pozwalam ci wielbić mnie później - każdy się roześmiał, a ja kontynuowałam. - Angela, Liam wiecie o tym, że wspólne życie nie jest zawsze promykiem słońca. Czasami wkrada się deszcz, a nawet burza. Ale najważniejsze to wziąć latarkę i udawać, że jest słońce dopóki nie wyjdzie to prawdziwe. Pamiętajcie, że nawet po najgorszej burzy zawsze wychodzi słońce, a nawet pojawia się tęcza. Najważniejsze by miłość między wami nigdy nie wygasła. Bo zepsute rzeczy powinno się naprawiać, a nie wyrzucać. Więc pielęgnujcie swoją miłość i kochajcie swój owoc miłości, który niedługo przywita ten świat.
Zauważyłam, że Angeli popłynęły łzy. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Liama również.
- Dziękujemy ci, Jess – powiedział chłopak.
Wszyscy wypiliśmy szampana. Gdy siadałam na swoje miejsce przytulił mnie Peter, a Tommy dał buziaka. Wzięłam go na kolana i zaczęłam karmić. Po północy podeszła do nas Anna.
- My jedziemy do domu. Zabierzemy Toma.
- Dzięki.
Andreas wziął zmęczonego Toma na ręce. Maluch nie mówił nic. Gdy poszłam tańczyć z Zaynem. Zauważyłam, że do Petera podszedł Harry. Razem gdzieś poszli. Śledziłam ich wzrokiem. Chłopak zabrał Petera do stolika gdzie siedział Niall, Alex i Harry. Było tam również miejsce Zayna. Po skończonym tańcu Malik odprowadził mnie do mojego stolika, przy którym siedziała Alex. Liama nie było. Lou tańczył z El. Przytuliłyśmy się we trzy.
- Jess, niedługo twoja kolej – powiedziała moja kuzynka.
- Zobaczcie jak wszystko się zmieniło. Pamiętasz Angela jak wybierałyśmy się pierwszy raz na ich koncert?
Dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Wiecie co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze?
Spojrzały na mnie zaciekawione.
- Ja najbardziej szalałam za tym zespołem, za tymi chłopakami zanim jeszcze ich nie znałam. Ale to wy macie mężów z tej piątki, a ja będę miała męża z zupełnie innego świata.
- Masz rację. To wszystko jest naprawdę dziwne. Życie niesie nam różne niespodzianki – powiedziała Alex.
W tym momencie podszedł do mnie Peter i Harry. Peter pocałował mnie.
- Jess, zatańczysz ze mną? - zapytał Styles.
- Pewnie, Harry.
W tańcu rozmawialiśmy.
- Harry, mam do ciebie jedną prośbę. Staraj się żyć tak jakby nigdy niczego między nami nie było.
- Próbuję. To trudne.
- Wiem. Ale ja jestem szczęśliwa. Tobie życzę tego samego.
- Też jestem szczęśliwy. Jess, bardzo się zmieniłaś.
- To znaczy?
- Stałaś się dorosłą kobietą.
- Zostałam mamą. To Tommy mnie zmienił.
- Wiem, ale to jest naprawdę piękne. Jesteś tak młoda, a tak bardzo odpowiedzialna.
- Harry, mam jeszcze jedną prośbę. Nie pozwól stać się pożywką dla mediów. Nie niszcz sobie opinii jakimś seksem w samochodzie czy innym przypadkowym romansem.
- Dzięki za radę. Ale Jess pamiętaj, że to co widzimy i czytamy w gazetach w dziewięćdziesięciu procentach nie jest prawdą.
Gdy wróciłam do stolika zauważyłam, że Peter pije z resztą zespołu. Widząc to zaczęłam się śmiać. Nigdy nie pomyślałabym, że dojdzie do czegoś takiego. Przecież Peter jest całkiem z innego świata. Poszłam do rodziców, którzy właśnie postanowili wracać do domu. Powiedziałam im, że my niedługo też wracamy. Wracając do swojego stolika zauważyłam, że Peter już tam siedzi. Angela nakładała mu kolejny kawałek tortu.
- Peter – powiedziałam siadając obok niego.
- Słucham kochanie?
- Będziesz chory. Alkohol, tort.
- Oj, Jess. Przestań – powiedziała Angela.
Po czwartej wróciliśmy taksówką do domu. Tommy spał z Jacobem na dole. Peter poszedł wziąć prysznic. Długo nie wracał więc postanowiłam wziąć prysznic w łazience na dole. Gdy wróciłam chłopak leżał na łóżku.
- Miałaś rację – powiedział. - Niedobrze mi.
Położyłam się obok niego i głaskałam go po głowie. Oboje zasnęliśmy. O jedenastej obudził mnie Tommy, który swoją piąstką uderzał w drzwi wołając:
- Mama!
Otworzyłam drzwi i zauważyłam siedzącego malca. Wzięłam go na ręce i posadziłam na łóżku. Zaczął przytulać się do Petera. Po chwili zaczął ciągnąć go za rękę mówiąc:
- Tata.
- Tommy, tatuś śpi.
- Tata – powtórzył.
- Słucham synku? - powiedział Peter otwierając oczy i przytulając mnie.
Dziecko wskazało rączką na drzwi.
 - Mamy iść na dół? - zapytał Peter.
- Tak. Kopa.
- Synku, zwariowałeś? - powiedział chłopak spoglądając na zegarek.
Tom przytulił się do ojca.
- Jak się czujesz? - zapytałam chłopaka.
- Dobrze. Tylko strasznie chce mi się pić.
- Kac? - zapytałam z uśmiechem.
- Nie śmiej się kochanie.
- Mam nadzieję, że na moim ślubie się nie napijesz.
Po śniadaniu Peter z Andreasem poszli grać w piłkę z chłopcami. Dziś była piękna pogoda. Podczas obiadu zadzwonił Petera telefon. Wyszedł by porozmawiać. Gdy razem z Peterem zmywałam naczynia po posiłku chłopak powiedział:
- Mamy zaproszenie na kawę. Zayn dzwonił byśmy spotkali się w restauracji, w której wczoraj odbywał się ślub. I co robimy kochanie?
- Nie wiem. Nie chce mi się nigdzie jechać.
- Wiem. Ale zależy mu na tym, bo pewnie w takim gronie już się nie spotkamy.
- A o której mamy tam jechać?
- O szesnastej.
- Ale już minęła piętnasta.
Poszliśmy się przebrać. Ubraliśmy również Toma. Chcieliśmy by jechał z nami. Kilkanaście minut później byliśmy na parkingu przed restauracją. Było kilku reporterów oraz wiele fanek. Ochrona pomogła nam przedostać się do środka.
- Współczuję im – powiedział Peter.
Będąc w lokalu zauważyliśmy, że już wszyscy byli. Angela i Alex podeszły do nas przywitać się. Moja kuzynka podziękowała również za wycieczkę. Oznajmiła, że wylatują w poniedziałek. Podeszliśmy do stolika i przywitaliśmy się z resztą. Tommy nie schodził mi z kolan. W pewnym momencie Harry powiedział podchodząc do Toma:
- Chodź do wujka. Muszę poznać faceta, który skradł serce Jess.
- Nie. Mama.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili kelner przyniósł szampana. Wypiliśmy wspólnie. Dwie godziny później pożegnaliśmy się i razem z Peterem i Tomem wróciłam do domu. W niedzielę, gdy wróciliśmy Anna pakowała się. Wieczorem wracali do domu. Tommy nie mógł rozstać się z Jacobem.

7 komentarzy:

  1. Tak, chcemy! I znowu plakalam bo Peter ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aa, uuu, sialalala, jak ja kocham Petera :D
    świetny, czekam na next.

    Zapraszam do siebie: http://sweetheartforget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne ze chcemy czesciej. Uwielbiam Petera on jest taki opiekunczy. No po prostu ideal. :) szkoda ze takiego nie mam w domu :(
    Julaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. To oczywiste, że chciałabym częściej ale to tylko zależy od ciebie i twojego czasu :)
    Rozdział świetny i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. super kocham petra awww + 18

    OdpowiedzUsuń