Stwierdzam leczenie psychiatryczne, bo Peter.
To blog dla wybranych.
To blog dla wybranych.
Dla naznaczonych.
------
W poniedziałek pojechałam
z Tomem do lekarza na wizytę kontrolną. Mogliśmy już odstawić
antybiotyk. Wychodząc z przychodni zadzwoniłam do Petera podzielić
się informacją.
- Teraz co będziecie
robić? - zapytał.- Zrobimy małe zakupy i wracamy do domu.
- To jak zrobicie zakupy to przyjedźcie do mnie, bo mam właśnie zebranie. Niedługo się skończy, a chciałbym was zobaczyć.
- Okey.
Rozłączyłam się i
pojechaliśmy na zakupy. Będąc w sklepie kupiłam jogurty, które
lubił Tom. Kupiłam również owoce i wędliny. Przy kasie
spojrzałam w swój portfel. Była tam karta Petera. Nadal nie wiem
gdzie jest moja. Gdy będę u niego muszę o to zapytać.
Pojechaliśmy do kliniki. Chwilę później byliśmy w gabinecie
Petera. Chłopak widząc nas ukucnął i powiedział do Toma:
- Kto to mnie odwiedził?- Oj tata.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Chyba zaczynasz
denerwować swojego syna – powiedziałam.
Podszedł do mnie i mocno
mnie przytulił. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
- Peter, mógłbyś oddać
mi moją kartę?
Wplótł ręce w moje włosy
i szepnął:
- Po co, kochanie?- Bo to moja karta.
- Swoją masz w portfelu.
- Peter, oddaj mi.
- Nie wiem gdzie ją zostawiłem – wyszczerzył się przytulając mnie mocniej.
W tym momencie usłyszeliśmy
pukanie i do gabinetu wszedł John.
- O, chyba przeszkadzam.
Przyniosłem dokumenty, o które prosiłeś.
- Dzięki.
Wziął Toma na ręce i
powiedział:
- Ale z ciebie już duży
facet.
Poczochrał malucha po
głowie, postawił na podłodze i zapytał:
- A prezent jak się
podobał?- Yyy... - Peter spojrzał za biurko. - Zapomniałem zabrać go do domu.
Wszyscy wybuchnęliśmy
śmiechem. John wyszedł i znów zostaliśmy sami.
- To już sobie
przypomniałeś gdzie jest moja karta? - zapytałam.- Nie.
Czując, że ma portfel w
tylnej kieszeni spodni wyjęłam go.
- Dobra, dobra. Mam ją w
portfelu. Zgadłaś. Ale i tak ci nie oddam – powiedział
zabierając portfel.- Dlaczego?
- Bo nie będziesz chciała korzystać z drugiej karty.
- Peter mam zgłosić, że zgubiłam kartę i wyrobić drugą?
- Oj Jess. Przestań. Oddam ci, ale obiecaj, że będziesz korzystała tylko z drugiej.
Nie powiedziałam nic.
Wyciągnęłam rękę i czekałam aż odda mi kartę. Oddał mi ją.
Zauważyłam, że zrobił się smutny.
- Peter! Wyluzuj.- Gdy płacisz tylko swoją kartą czuję się jakbyś nie chciała być ze mną.
- Boże, jaki ty jesteś głupi. Masz – oddałam mu kartę. - Ulżyło?
- Tak.
- Jeśli to ma być dowodem, że cię kocham i że chcę z tobą być...
- To nie tak.
- Dobra, nie zaczynajmy tego tematu ponownie.
Pocałował mnie.
Zauważyłam, że naprawdę mu ulżyło. Wieczorem chłopak przywiózł
prezent od Sary i Johna oraz pocztą przyszedł prezent od Tonego. W
jednym był ogromny samochód, a w drugim ogromny pluszak.
Dowiedziałam się, że Sara i Tony są chrzestnymi Toma.
Kolejne dni mijały bardzo
szybko. Wieczorami pisałam artykuły do rubryki, która pierwszy
raz pokazała się w wydaniu świątecznym.
Dzisiejszego wieczoru, gdy
jeszcze nie było Petera, a Tommy bawił się swoimi samochodami
naszła mnie ochota na dźwięki gitary. Poszłam na górę i
wróciłam do salonu z instrumentem. Usiadłam na kanapie i
przejechałam palcami po strunach. Po chwili zaczęłam grać. W
salonie rozpłynęły się dźwięki „Give Me Love" Eda Sheerana. Tommy słysząc moją grę przybiegł i usiadł obok mnie.
Przytulił się do mnie i grzecznie siedział. Zdziwiło mnie to. Gdy
skończyłam grać maluch wyprostował się.
- Mama – spojrzał na
mnie i przejechał swoimi malutkimi paluszkami po strunie.- Chcesz jeszcze?
- Tak.
Zaczęłam znowu grać.
Zauważyłam, że Tommy położył się i zaczynał usypiać. W tym
momencie do domu wszedł Peter. Pokazałam mu palcem, że ma być
cicho. Z każdą sekundą grałam coraz ciszej. Chłopak widząc to
uśmiechnął się. Zdjął swój czarny płaszcz i szalik. Położył
swoją torbę na fotelu, pocałował mnie w głowę i poszedł do
kuchni. Tommy usnął. Dołączyłam do Petera. Pocałowałam go.
- Mam nowy sposób
usypiania naszego synka.
Zrobiłam kolację.
- Dziś Tommy nie
wytrzymał by się z tobą pobawić. Gitara go uśpiła. Nawet go
nie wykąpałam.
Przykryliśmy go kocykiem w
salonie. Wspólnie posprzątaliśmy jego zabawki. Tommy nadal spał
twardym snem. Peter przeniósł go do łóżeczka i wrócił do mnie
do salonu.
- Kochanie, już koniec
stycznia. Niedługo luty. Chciałbym ciebie gdzieś zabrać.- Peter, co ty znowu wymyśliłeś?
- Wykupiłem nam wakacje.
- Na jaki termin?
- Na połowę lutego.
- Ale oczywiście Tommy jedzie z nami, tak?
- A może zostawimy go z moimi rodzicami?
- Chyba sobie żartujesz!
- Jess, chcę byś odpoczęła.
- Myślisz, że przy Tomie nie mogę odpoczywać?
- Chcę byśmy spędzili tydzień tylko we dwoje.
- Peter, mamy dziecko. Dobrze wiesz jak za mną tęsknił. Przecież to nie będzie odpoczynek tylko zmęczenie jak pojedziemy bez niego. Będziemy ciągle o nim myśleć.
- Masz rację. Zabierzemy go. On nie miał wakacji. Miał dopiero pierwsze prawdziwe święta. Teraz będzie miał pierwsze, prawdziwe wakacje.
- Pod koniec marca jest ślub Angeli. Mam być znowu świadkiem.
Peter słysząc to roześmiał
się.
- Czyli już znasz na
pamięć swoją rolę – stwierdził.- Pojedziemy tam wszyscy?
- Oczywiście. A jak ona się czuje?
- Mówiła, że dobrze.
- A przyleci do nas po sukienkę?
- Porozmawiam z nią.
W tym momencie na kolana
wskoczył mi Demon i zaczął się łasić.
- To ja wyjdę z Largo –
powiedział Peter wstając.
Chłopak wyszedł, a ja
poszłam wziąć prysznic. Zeszłam na dół do salonu w szlafroku i
nalałam sobie lampkę wina. Nawet nie zapytałam Petera gdzie
jedziemy na wakacje. Usiadłam na kanapie podciągając nogi do
siebie i włączyłam wieżę. Z głośników popłynęły dźwięki
Withney Houston. Przypomniały mi się święta i oświadczyny. Na tą
myśl uśmiechnęłam się. Boże, jak ten czas leci. Alex już po
ślubie, niedługo ślub bierze Angela, a za kilka miesięcy urodzi
się jej dziecko oraz dziecko mojego brata i Anny. Tylko ja zostaję
bez ślubu, bez ciąży. Może najwyższy czas pomyśleć o ślubie?
W tym momencie do domu wszedł Peter. Widząc mnie z winem
powiedział:
- Kochanie, coś się
stało?- Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo pierwszy raz widzę cię tutaj samą pijącą wino.
- Po prostu miałam na nie ochotę.
Podszedł do mnie, przytulił
mnie mocno i pocałował. Po chwili szepnął:
- Tak mocno ci się
chciało?- Oj bardzo mocno.
- A może jesteś w ciąży?
- Marzenie.
- Możemy je spełnić.
- Spełnimy. Ale jeszcze nie teraz. A ty nie chcesz whisky?
- Nie, wolę ciebie.
Zaczął całować mnie po
szyi. Po chwili rozwiązywał mój szlafrok. Dziś po raz pierwszy
kochaliśmy się w salonie. Później przytuleni zasnęliśmy na
kanapie. Obudziłam się, gdy zrobiło mi się zimno. Peter też się
obudził. Wziął koc i przykrył nas. Mocno wtuliłam się w niego i
zrobiło mi się cieplej więc znowu usnęłam. Peter zawsze był
gorący. Gdy się obudziłam chłopaka nie było. Po chwili poczułam
jak siada na kanapie. Spojrzałam na niego. Znów jadł ciasto.
- Peter, jadłeś
śniadanie?- Właśnie jem.
- Odłóż to i zjedz coś normalnego.
- Ja wolę to.
Usiadłam i napiłam się
jego kawy.
- A Tom co robi? -
zapytałam.- Jeszcze śpi.
- O tej porze? Przecież minęła dziewiąta – dodałam patrząc na zegarek.
- Obudził się o szóstej. Dałem mu pić i znów poszedł spać.
- Sprawdzałeś czy nie ma gorączki?
- Jest zdrowy.
Założyłam szlafrok i
poszłam do kuchni. Na talerzyku leżały kanapki z jakąś wędliną.
- Peter, co to jest? -
pokazałam talerzyk wchodząc do salonu.- Śniadanie dla ciebie, kochanie.
- Dlaczego mi każesz jeść śniadanie, a ty jesz ciasto?
- Bo to nie ja będę rodził dzieci.
- Ale ty będziesz ich ojcem.
Podeszłam do niego,
zabrałam mu talerzyk z ciastem i podałam kanapki.
- Ej!- Słucham kochanie?
W tym momencie usłyszeliśmy,
że Tommy się obudził. Poszłam po niego. Gdy wróciłam z nim na
dół Peter znów jadł ciasto. Kanapki nie zjadł ani jednej.
- Patrz, Tommy. Mamusia
zrobiła ci śniadanie – powiedział chłopak podsuwając talerz
bliżej krawędzi stołu.- Nie – powiedział malec wdrapując mu się na kolana. - Daj – dodał wskazując na ciasto.
- Musisz zjeść kanapeczki, bo mama będzie zła.
- Nie.
Wiedziałam, że Tommy nie
da się przekonać. Był taki sam jak Peter. Poszłam do kuchni i z
lodówki wyjęłam jogurt. Wróciłam do salonu i postawiłam przed
malcem. Ucieszył się. Peter dał mu jogurt, a później kawałek
ciasta. Wypiłam kawę i poszłam wziąć prysznic. Gdy Peter i Tom
wyszli na spacer z Largo zaczęłam robić obiad. Dobrze, że Tommy i
Peter uwielbiali różne surówki. To było ich jedyne źródło
witamin. Oprócz różnych soków i owoców. Chłopak pił bardzo
duże ilości kawy i to mnie przerażało. Dlatego starałam się by
uzupełniał brak witamin.
Po obiedzie Peter robił coś
na laptopie. Położyłam Toma spać i zrobiłam nam kawę. Zaniosłam
ją do salonu i postawiłam obok komputera. Usiadłam koło chłopaka.
- Kochanie, pasuje ci lot
dziesiątego lutego o jedenastej?- A dokąd w ogóle lecimy?
- Na Dominikanę.
- Zwariowałeś?
- Pasuje czy może zarezerwować inny termin?
- To tobie musi pasować.
- To ja rezerwuję.
- Ale Tommy jedzie z nami? - upewniłam się.
- Oczywiście. Zarezerwowałem nam Iberostar Grand Bavaro Hotel.
- Mhmm – mruknęłam przeglądając jakąś gazetę.
- Mogłabyś troszkę lepiej pokazać, że się cieszysz.
- Mhmm.
- Kochanie.
- Wiesz, że ja najlepiej spędzam czas w domu.
- Mhmm.
- To mój tekst.
- Ale ty jesteś moja więc tekst też jest mój.
- Peter, ale do dziesiątego lutego jest mało czasu. Niecałe dwa tygodnie.
- To chyba dobrze. Hotel załatwiony, lot też więc jesteśmy gotowi.
- Bardzo. Tam będzie lato, a dobrze wiesz, że większość moich rzeczy jest w Londynie. Tommy też rośnie więc wątpię by jego ubranka były jeszcze dobre.
- Nie widzę w tym żadnego problemu. Chętnie pojadę z tobą wybierać bikini.
- O tak. Nie wątpię.
Chłopak wyszczerzył się
po czym przytulił mnie i pocałował w policzek.
Kolejne dni mijały bardzo
szybko. Coraz bliżej było wyjazdu, a my nie byliśmy jeszcze na
zakupach. W weekend w końcu zebraliśmy się i pojechaliśmy na nie.
Kupiliśmy różne letnie ubranka dla Toma oraz kosmetyki by uchronić
go przed oparzeniami. Ja również kupiłam sobie nowe rzeczy. Tak
samo jak Peter. Do domu wróciliśmy po kilku godzinach. Sprawdzając
dokumenty leżące w szufladzie w naszej sypialni zauważyłam, że
leży tam moja karta kredytowa. Widząc ją uśmiechnęłam się.
Cały Peter. Za tydzień w niedzielę mieliśmy wylatywać. W sobotę
zawieźliśmy Largo i Demona do rodziców chłopaka. Szybko
wróciliśmy do domu. Nie byliśmy jeszcze spakowani. Ojciec Petera
obiecał zawieźć nas na lotnisko. Spakowałam rzeczy Toma i swoje.
Peter ciągle zastanawiał się co powinien zabrać. Chodził
za mną i pytał, która koszulka lepsza, które spodenki. Zaczęłam
sama go pakować. On spakował jedynie swoje kosmetyki. Wzięłam
swoją torebkę i wyciągnęłam kartę Petera. Bałam się by jej
nie zgubić. Na jej miejsce schowałam swoją.
- Co robisz? - zapytał
chłopak wchodząc do sypialni.- Wkładam do portfela swoją kartę.
- Jess, proszę – powiedział błagalnie.
- Peter, boję się, że twoją kartę zgubię.
- Po pierwsze: to twoja karta, a po drugie to przecież nic się nie stanie.
- Lepiej niech zostanie w domu.
Wyciągnęłam swój notes.
W tym momencie wypadł z niego liść. Przypomniało mi się, że
Tommy zebrał go w Londynie dla Petera.
- Liść dla ciebie –
powiedziałam podając go chłopakowi.
Patrzył na mnie nic nie
rozumiejąc.
- Będąc w Londynie
byłam z Tommym na spacerze w parku. Wtedy zebrał tego liścia i
powiedział, że będzie dla ciebie.- Dziękuję – powiedział całując mnie.
Usiadłam i
zastanawiałam się czy wszystko spakowaliśmy. Przypomniało mi się
o aparacie. Zabiorę go jako bagaż podręczny. Peter brał również
laptopa. Jednak obiecał mi, że nie będzie zajmował się pracą.
Następnego dnia już od rana panowało zamieszanie. Tommy chodził i
szukał Largo, ja pakowałam ostatnie rzeczy, a Peter spokojnie
siedział w kuchni pijąc kawę i jedząc śniadanie. Ja kawę
wypiłam w biegu. Bagaże już stały w korytarzu. Przebrałam Toma i
sprawdziłam dokumenty. O dziewiątej przyjechał ojciec chłopaka i
zawiózł nas na lotnisko. Tommy cieszył się, że leci samolotem,
ale lot kojarzył mu się tylko z Jacobem.
- Nie, kochanie. Nie
lecimy do Jake'a – powiedział Peter.- Nie? - zapytał malec smutno.
- Nie, skarbie. Tata zabiera nas na wakacje – wyjaśniłam. - Tam będziesz miał dużo piasku i będziemy budować zamki.
- Tak?
- Tak, kochanie.
Przytuliłam go i
pocałowałam w główkę. Po południu byliśmy w hotelu. Tom widząc
basen hotelowy ucieszył się. Mieliśmy pokój z balkonem, z którego
był widok na Morze Karaibskie. Nasz apartament był ogromny. Peter
od razu rzucił się na wielkie łóżko i znacząco powiedział:
- Kochanie...- Nawet o tym nie myśl. Tommy będzie z nami w pokoju.
- Mamy przecież drugi pokój, w którym jest łóżeczko dla niego.
- Naprawdę myślisz, że będzie chciał w nim spać?
Położyłam się obok
Petera i przytuliłam go. Po chwili na łóżko wdrapał się Tom i
położył się między nas wzdychając.
- Tommy, to nasze łóżko
– powiedział Peter. - Twój pokój jest tam – wskazał na
drugie drzwi.
- Nie. Ja i mama. Ty tam.
- Wiesz, Tommy? Wolałem
jak jeszcze nie umiałeś mówić. Nie spodziewałem się, że
będzie z ciebie taki gaduła.
- Cii!
Uśmiechnęłam się.
- Mama, am am – odezwał
się znowu Tommy.- Idziemy na obiad? - zapytał Peter.
- Tak, tylko wezmę prysznic i się przebiorę.
Odświeżyłam się i
założyłam białą, krótką i zwiewną sukienkę na ramiączkach.
Zauważyłam, że Peter również wziął prysznic w drugiej łazience
i założył białą koszulkę oraz białe spodenki z delikatnym
czarnym nadrukiem „Adidas”. Zeszliśmy na dół do restauracji.
Po obiedzie poszliśmy na plażę. Tommy był zachwycony. Patrząc na
nich cieszących się wakacjami i wygłupiającymi się przypomniała
mi się Emma. Byłam zdziwiona, że Peter chciał tu przyjechać. W
podobnym miejscu zginęła jego dziewczyna, a mama Toma. Może
naprawdę zapomniał o przeszłości? Siedząc na piasku patrzyłam
jak obaj chlapią się w Morzu. Aparatem robiłam im zdjęcia. Tommy
przybiegł do mnie i cały mokry mnie przytulił. Nie broniłam się.
Przytuliłam go jeszcze mocniej. Teraz podszedł Peter, wziął Toma
na ręce i coś mu szepnął na ucho. Oboje spojrzeli się na mnie, a
Tommy pokiwał główką i powiedział:
- Tak.
Chłopak postawił go na
piasku i podszedł do mnie biorąc mnie na ręce. Zaczął nieść
mnie w kierunku wody.
- Peter, proszę, nie –
zaczęłam go błagać.
Tommy śmiał się głośno
idąc za nami. Gdy chłopak miał już wody po kolana i szedł dalej
zaczęłam znów go błagać by mnie postawił. Nie reagował na nic.
Gdy powiedziałam, że jak to zrobi to nigdy za niego nie wyjdę
zatrzymał się.
- Ten szantaż jest
wredny – powiedział.
Postawił mnie w wodzie i
zaczął całować. Spojrzeliśmy na Toma, który został na brzegu.
Siedział na piasku zakopując nasze buty. Peter znowu mnie podniósł
i zaczęliśmy wracać.
- Następnym razem i tak
cię wrzucę.- To za ciebie nie wyjdę.
- To wyprowadzę się z Tomem z domu.
- Nie zrobisz tego.
Wyszczerzył się. Wziął
Toma na ręce i poszliśmy do kawiarni na lody. Siedząc pod
parasolem na plaży piliśmy mrożoną kawę i jedliśmy lody. Jak
zwykle moje były najlepsze i każdy musiał ich spróbować. Ja
zaczęłam jeść ich porcje. Gdy nie mogłam skończyć swoich lodów
Peter uśmiechnął się i sięgnął do mojego pucharka. Zjadł je
do końca. W pewnej chwili zauważyliśmy, że Tommy jest śpiący.
Wróciliśmy do hotelu, wykąpaliśmy go i położyliśmy w jego
pokoju. Peter zamówił szampana do pokoju oraz kolację.
Siedzieliśmy na balkonie i jedliśmy pijąc alkohol. Mieliśmy
ochotę iść na spacer przy zachodzie słońca, ale baliśmy się
zostawić Toma samego. Ustaliliśmy, że pójdziemy innego wieczoru.
Siedzieliśmy na balkonie bardzo długo. Wtuleni w siebie
podziwialiśmy zachód słońca. Peter zrobił wiele zdjęć z tego
momentu. Gdy minęła trzecia poszłam wziąć prysznic i położyłam
się. Peter dał jeszcze pić Tomowi i dołączył do mnie.
- Nasze pierwsze wspólne
wakacje, kochanie – szepnął przytulając mnie.- I Tommy jest bardzo szczęśliwym, a ty chciałeś zostawić go z dziadkami.
- Przepraszam. Wiem, że źle myślałem. A ty jesteś szczęśliwa?
- Z wami bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie czy bez Toma.
- Kocham cię.
- Kocham cię, Peter.
Zaczął mnie całować, a
jego ręce powędrowały pod moją krótką koszulę nocną. Po
chwili mi ją zdjął. Pierwsza noc na wakacjach minęła nam na
wspaniałym seksie. Rano obudziły nas promienie słońca wpadające
do pokoju wprost na nasze łóżko. Zapomnieliśmy zasunąć rolety.
Tommy jeszcze spał. Peter na powitanie zaczął mnie namiętnie
całować, a jego dłonie wędrowały po moim ciele.
- Zaraz Tommy się obudzi
– powiedziałam.
W tym momencie chłopak
całował moje ramiona.
- Mhmm – mruknął nie
przestając całować mojego ciała. - Jestem taki szczęśliwy, że
jesteśmy tu razem.- Ja też.
W tym momencie poczułam
jego usta na swoich. Oddech Petera stawał się coraz bardziej gorący.
- Mama! - usłyszeliśmy
wołanie Toma.
Chciałam do niego wstać,
ale Peter mnie zatrzymał.
- Jeszcze chwilkę –
szepnął.
Wplątał dłonie w moje
włosy i pocałowaliśmy się. Znowu usłyszeliśmy wołanie Toma.
Tym razem bardziej błagalne.
- Już idę kochanie –
powiedział głośniej Peter, ale nadal mnie całował.- Nie. Mama!
- Już idę – powiedziałam wstając.
Wzięłam szlafrok i poszłam
do pokoju dziecka.
- I jak się spało,
kochanie? - zapytałam wyjmując chłopca z łóżeczka.
Przytulił mnie mocno. Gdy
wchodziłam do naszego pokoju pokazał rączką na balkon. Wyszłam z
nim na zewnątrz.
- Tam – pokazał na
plażę.- Pójdziemy później. Musimy się ubrać i zjeść śniadanko.
- Tak?
W tym momencie podszedł do
nas Peter. Przytulił nas od tyłu i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zamówić tu śniadanie
czy zejdziemy na dół, kochanie? - zapytał.- Zrób jak uważasz.
- To zamówię do pokoju.
Po chwili do naszego pokoju
dostarczone zostało zamówienie. Jedliśmy na balkonie. Zauważyłam,
że te wakacje i pobyt tutaj wpływa na apetyt Toma. Postanowiliśmy
iść na małe zakupy i na spacer, a potem na plażę. Chciałam
kupić dla Toma kilka jogurtów i jakieś zabawki na plażę. Gdy
wszystko kupiliśmy wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy obiad,
wzięliśmy torbę i zapakowaliśmy nasze rzeczy na plażę. Ubrałam
bikini, a na to sukienkę i wyszliśmy z hotelu. Na plaży leżałam
na leżaku i się opalałam, a Peter z Tomem budowali zamek z piasku.
W pewnej chwili Tommy przybiegł mówiąc:
- Mama, am am.
- Przecież niedawno
jedliśmy obiad.
Spojrzał na mnie smutno.
Dałam mu jogurt oraz banana. Gdy zjadł wrócił do zabawy. Teraz
razem z ojcem poszli się kąpać. Po pewnym czasie przybiegł do
mnie cały mokry i przytulił się do mojego rozgrzanego ciała.
- Tommy!- Kocham.
Wytarłam go ręcznikiem i
przytuliłam mówiąc:
- Też cię kocham. A
gdzie tata?- Tam – pokazał na morze.
Zobaczyłam, że Peter
poszedł popływać. Przytuliłam Toma, który leżał grzecznie obok
mnie. Po kilkunastu minutach poczułam spadające na mnie krople.
Otworzyłam oczy. Chłopak nachylał się nade mną. Pocałował
mnie. Z jego włosów kapała na mnie woda. Podałam mu ręcznik,
przetarł twarz i położył się na leżaku obok. Chwycił mnie za
rękę i mocno ścisnął. Gdy Tom jeszcze chwilę poleżał wstał i
znowu chciał iść do wody.
- Teraz idziemy z mamusią
– powiedział Peter.- Mamusia zostaje tutaj – uśmiechnęłam się.
- Mama! - powiedział błagalnie Tommy.
Uległam i poszłam z nimi.
Zaczęliśmy się nawzajem chlapać wodą. Po chwili Tom wziął
wiaderko i łopatkę i zaczął bawić się w piasku. Peter mnie
podniósł i pobiegł w głąb morza.
- Nie próbuj –
powiedziałam, gdy woda sięgała mu do pasa.- Będziesz mnie kochała zawsze?
- Oczywiście.
- Nie odejdziesz ode mnie nigdy?
- Nie. Ale nie wrzucaj mnie!
- Ale na pewno nie odejdziesz?
- Nie.
W tym momencie zanurzył się
ze mną w wodzie. Gdy chciałam krzyknąć na niego zaczął mnie
całować. Zanurzyliśmy się pod wodę i po chwili wyszliśmy
wracając na brzeg. Tommy grzecznie bawił się w piasku. Nie
potrafiłam się gniewać na Petera. Ten jego wzrok rozwalał mnie.
Wróciliśmy na nasze leżaki i Tom bawił się w piasku przy nas.
Chłopak poszedł i po chwili wrócił z drinkami. Dla dziecka
przyniósł sok. Po jakimś czasie Tommy położył się obok i
przytulił mnie. Po chwili zasnął. Gdy chłopiec się obudził
postanowiliśmy wrócić do hotelu. Zamówiliśmy jedzenie do pokoju, a
wieczorem poszliśmy na spacer. Tommy był z nami do późnych
godzin. Siedzieliśmy w trójkę na piasku i patrzyliśmy na
zachodzące słońce. Zrobiłam im zdjęcie, a potem Peter zrobił
nam.
Kolejne dni spędzaliśmy
podobnie. W Walentynki Peter przygotował dla mnie niespodziankę. Po
śniadaniu zabrał gdzieś Toma, a ja poszłam do SPA. Później
poszliśmy wszyscy razem na plażę, a o dwudziestej położył Toma
spać. Dziwnie się zachowywał. Jednak o nic nie pytałam. Opłacił
opiekunkę byśmy mogli ten wieczór spędzić we dwoje. Zabrał mnie
na plażę, na której przygotowany był stolik. Wokół na piasku
porozstawiane świece tworzyły kształt serca. Na stoliku stały
dwie świeczki serduszka. Po chwili kelner przyniósł nam kolację.
Zanim zaczęliśmy jeść Peter podszedł do mnie, wyciągnął małe
pudełeczko w kształcie serduszka i otworzył je wyciągając
pierścionek wyglądający jak szeroka obrączka. Wygrawerowane na
niej były serduszka, a w środku znajdował się napis: „Kocham
Cię. Peter” oraz dzisiejsza data. Wsunął mi pierścionek na
palec i szepnął:
- Kocham cię, Jess.
Przytuliłam go mocno.
- Też cię kocham,
Peter.
Po kolacji wypiliśmy
szampana. Było mi głupio, bo nie miałam nic dla chłopaka.
Poszliśmy na spacer brzegiem morza. Leżąc na piasku przytuleni do
siebie słuchaliśmy szumu wody.
- Peter, przepraszam cię,
że nie mam nic dla ciebie.- Masz.
Spojrzałam na niego.
- Masz miłość, którą
każdego dnia mi dajesz.
Pocałowałam go.
- Mam jeszcze jedną
niespodziankę dla ciebie – powiedział.
Spojrzałam na niego
ponownie. Chłopak wstał i zdjął koszulę. Usiadł plecami do
mnie. Blask księżyca oświecał jego ciało. Noc była jasna.
- Peter, ty masz tatuaż
– powiedziałam widząc jego łopatkę, na której znajdował się
napis „Na zawsze Twój”.- Zrobiłem go specjalnie dla ciebie.
- Zwariowałeś?
- Może i tak. Ale ten stan mi się podoba.
Podeszłam do niego przodem,
uklękłam przed nim, złapałam go za głowę i przytuliłam.
- Tak bardzo cię kocham
– szepnęłam. - Ale wracajmy już. A tatuaż jest piękny.
Dziękuję.
Wziął mnie za rękę i
wróciliśmy do hotelu. Tommy spał. Zapłaciliśmy opiekunce i
zostaliśmy sami. Gdy leżeliśmy razem w łóżku zaczęłam temat
ślubu.
- Peter, ostatnio dużo
rozmyślałam o naszym życiu. Chciałabym abyśmy oficjalnie stali
się rodziną.- Jess, mówisz poważnie?
- Tak, chcę za ciebie wyjść.
Peter słysząc to usiadł
na łóżku, pochylił się nade mną i spojrzał mi w oczy.
- Nie wiesz jak długo na
to czekałem. Nie chciałem ciebie pytać. Czekałem aż sama
będziesz gotowa.
Pocałował mnie po czym
mocno przytulił.
- To na kiedy planujemy
nasz ślub? - zapytał chłopak.- Nie wiem.
Przez chwilę panowała
cisza.
- Może w lipcu? -
odezwał się w końcu Peter.- Nie za szybko?
- To w sierpniu.
Zaczęłam się śmiać.
- W sierpniu Tommy będzie
miał dwa latka – powiedziałam.- Zrobimy mu niespodziankę na urodziny.
- A gdzie weźmiemy ślub?
- Myślę, że w Stanach.
- Nie lepiej byłoby w Londynie?
- Jeśli chcesz to może być w Londynie.
- Peter, ale ja chciałabym mieć taki skromny ślub.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem, ale nie chcę rozgłosu, gazet.
- I tak bez tego się nie obejdzie.
- Szkoda.
- Nie przejmuj się tym. Nikt nie zepsuje nam najpiękniejszego dnia w naszym życiu.
- Będziemy niedługo musieli wszystko zacząć załatwiać, bo to tylko pół roku.
- Niczym się nie martw. Ja się wszystkim zajmę.
- O nie, nie. To nasz wspólny ślub więc wszystko ustalamy razem.
- Dobrze, kochanie.
Przytuliliśmy się do
siebie i zasnęliśmy. Trzy ostatnie dni minęły bardzo szybko.
Tommy nie chciał wyjeżdżać. Wytłumaczyliśmy mu, że kiedyś tu
przyjedziemy, a teraz tęskni za nim Largo. Z lotniska odebrał nas
ojciec Petera i zawiózł do domu. Gdy otworzyliśmy drzwi przywitał
nas szczeniak. Tommy wbiegł szybko do środka. Pies widząc malucha
zaczął go lizać po twarzy. Chłopiec przytulił go i westchnął:
- Jajgo mój.- Tak, kochanie. Twój – powiedziałam.
Peter wniósł nasze bagaże
i zostaliśmy sami. Będąc w kuchni zauważyłam, że mama Petera
zrobiła zakupy i upiekła ciasto. Uśmiechnęłam się. Ukroiłam
sobie kawałek i wróciłam do salonu. Peter rozpakowywał nasze
rzeczy. Widząc co mam na talerzyku podszedł do mnie i zabrał mi
ciasto.
- Peter, to było moje.- A ty jesteś moja więc kawałek ciasta też był mój. Masz jeszcze?
- Tak. Jest w kuchni. Twoja mama je upiekła.
Peter poszedł do kuchni i
wrócił z większym kawałkiem. Roześmiałam się.
- Daj mi! - powiedział
Tom.- Nie możesz jeść słodkiego.
- Daj!
Peter droczył się z Tomem.
Wieczorem leżąc w łóżku powiedziałam:
- Myślę, że powinniśmy
powiedzieć naszym rodzicom o ślubie.- Zaprosimy ich na niedzielny obiad i powiemy. Wiesz, w tygodniu nie dam rady. Mam dużo spraw do załatwiania w pracy.
- Za dwa tygodnie przylatuje do nas Angela.
- O, to świetnie.
- Peter, a może wstrzymamy się z naszym ślubem?
Podniósł się i nachylił
nad moją twarzą patrząc mi w oczy.
- Nie jesteś pewna czy
chcesz za mnie wyjść?
- Tego jestem pewna, ale
może lepiej zrobić to w innym terminie? Na przykład w przyszłym
roku.
- Dobrze się czujesz?
Może masz gorączkę? - zapytał kładąc mi rękę na czoło. -
Nic nie przekładamy.
- Żartuję przecież.
- Ten żart był słaby.
Zaczął mnie całować.
W środę postanowiłam
zadzwonić do mamy. Cieszyła się ze zdjęć, które wysłał jej
Peter z naszych wakacji.
- Mamo, chciałabym ci
coś powiedzieć.- Słucham Jess.
- Postanowiliśmy z Peter wziąć ślub w sierpniu.
- To świetna wiadomość, kochanie! Bardzo się cieszę.
- I mam jeszcze jedną wiadomość.
- Jesteś w ciąży?
- Nie, nie. Ślub chcemy wziąć w Londynie.
- Och, to wspaniale.
Porozmawiałyśmy jeszcze
chwilę. Zapytałam co u Anny i pożegnałyśmy się. W sobotę po
śniadaniu Peter powiedział:
- Gdzieś ciebie dzisiaj
zabieram. Tommy pojedzie do dziadków, a jutro przyjadą z nim na
obiad.- Peter, mam dużo pracy.
- Och, potraktuj to jak pracę i wyobraź sobie, że musisz zrobić artykuł.
- Na jutro zaprosiliśmy twoich rodziców na obiad więc muszę wszystko przygotować.
- To ja zawiozę Toma i Largo i pomogę ci.
- Ty zawsze coś wymyślisz w nieodpowiednim momencie.
- Och, też cię kocham.
Podszedł, przytulił mnie i
pocałował.
- Tommy, jedziemy do
babci z Largo.
- Po co?
Roześmialiśmy się.
Ostatnio Tom nauczył się nowego pytania. Peter spakował go i
pojechał z nim do swoich rodziców. Ja robiłam ciasto. Gdy chłopak
wrócił pomógł mi posprzątać. O siedemnastej nie wiedziałam co
mam ubrać więc zapytałam go:
- Peter, gdzie jedziemy?- Niespodzianka.
- Ale ja nie wiem co mam ubrać.
- A w czym najlepiej się czujesz?
- W czymś co jest nieodpowiednie do żadnej restauracji.
- To znaczy?
- No wiesz... pamiętasz jak wyglądałam gdy mnie poznałeś?
- To się tak ubierz. Będzie idealnie.
- Żartujesz? Mam ubrać glany i tak dalej?
- Mhmm.
Spojrzałam na niego z
niedowierzaniem. Pewnie chce mnie zabrać gdzieś nad wodę. Poszłam
na górę przebrać się. Wzięłam prysznic i założyłam jeansową
spódniczkę, czarny t-shirt i glany. Spojrzałam w lustro. Boże,
jak ja dawno tak nie wyglądałam. Zarzuciłam na siebie czarną,
skórzaną kurtkę i zeszłam na dół. Peter też się przebrał.
Założył jeansy i czarną koszulkę. Oboje mieliśmy podobny strój.
Po osiemnastej wsiedliśmy do samochodu.
- To gdzie jedziemy?- Zobaczysz.
Zatrzymaliśmy
się przed Madison Square Garden. Widząc gdzie jesteśmy zdziwiłam
się. Było bardzo dużo ludzi. Peter chwycił mnie za rękę i
pociągnął w stronę wejścia. Zauważyłam, że miał miejscówki
VIP, ale nie zobaczyłam na co. Ochroniarz porozmawiał z Peterem i
gdzieś nas zaprowadził. Po chwili nogi ugięły mi się. Weszliśmy
do garderoby, w której była Amy Lee. Widząc nas ucieszyła się.
Podeszła do mnie, przytuliła mnie i powiedziała:
- Jess, jak się cieszę,
że tu jesteś!
- Ty się cieszysz? A co
ja mam powiedzieć?
Zaczęliśmy się śmiać.
Byłam spięta, ale po chwili minęło. Przytuliłam Petera i
szepnęłam:
- Mogłeś mi powiedzieć.- Nie mogłem, bo to nie byłaby niespodzianka.
Amy spojrzała na mnie i
powiedziała:
- Całkiem inaczej
wyglądasz niż na balu.- Ty też – odpowiedziałam z uśmiechem.
Koncert był wspaniały.
Poszliśmy podziękować Amy.
- Zapraszam was na małą
imprezę – powiedziała dziewczyna.
Podała nam nazwę klubu
oraz wejściówki.
- Peter, jedziemy do
domu. Jest późno, a jutro przyjeżdżają twoi rodzice.- Nie martw się. Wszystko przygotuję.
- Mhmm, na pewno.
Zauważyliśmy, że było
wielu fanów. Jak się później okazało wygrali oni jakieś
specjalne bilety. Szaleli za Amy. Zresztą, ja też, ale nie dawałam
tego po sobie poznać. Wspólnie z dziewczyną piłyśmy drinki, a
Peter gadał z resztą zespołu.
- I jak wasz związek? -
zapytała w pewnej chwili.- Wspaniale. W sierpniu bierzemy ślub.
- Gratuluję! - mówiąc to przytuliła mnie.
- Mam nadzieję, że będziesz na naszym ślubie.
- Czyli mam się czuć zaproszona?
- Oczywiście.
- Nie mogę obiecać ci, że będę, bo to zależy od mojej trasy, ale postaram się chociaż z wami zobaczyć na chwilę.
- Dziękuję.
W tym momencie podszedł do
nas Peter i przytulił mnie.
- Peter, gratuluję ci! I
życzę wam szczęścia – powiedziała Amy. - Jess powiedziała mi
o waszej decyzji dotyczącej ślubu.- Też bardzo się cieszę, że Jess się zgodziła.
- Obiecałam Jess, że postaram się wpaść chociaż na chwilę na wasz ślub.
- Dziękujemy.
Po trzeciej w nocy
wróciliśmy do domu.
- Peter, dziękuję.
Podeszłam i mocno go
przytuliłam.
Obudziłam się o
dziesiątej. Chłopaka obok mnie nie było. Zdziwiłam się. Przecież
zawsze niedziele miał wolne. Wstałam i zeszłam na dół. Widząc
go przy stole z talerzykiem ciasta powiedziałam błagalnie:
- Peter..- Ale kochanie ja... ja przygotowuję obiad.
- Właśnie widzę.
- Już pokroiłem warzywa!
Uśmiechnęłam się tylko.
Przed szesnastą byliśmy
oboje przebrani i czekaliśmy na rodziców chłopaka. Obiad też
mieliśmy już gotowy. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi. Peter poszedł otworzyć. Pierwszy wpadł Tommy z Largo.
- Mama! - krzyknął
podbiegając do mnie. Przytuliłam go mocno.
Przywitałam się z
rodzicami Petera i zaprosiłam ich do jadalni. Po obiedzie przy
kawie, cieście i lampce wina przekazaliśmy im wiadomość o naszej decyzji.
Zauważyłam, że mama chłopaka była szczęśliwa. Ojciec też.
- Bardzo długo czekałam
na tą chwilę – powiedziała kobieta.
W środę odebrałam z
lotniska Angelę. Ciąża była już widoczna. Przytuliłam
dziewczynę mocno i zapytałam jak się czuje.
- Dobrze. Nawet bardzo
dobrze – odpowiedziała z uśmiechem. - Wiesz, naprawdę jestem
szczęśliwa.
Przywitała się również z
Tomem. Będąc w domu zrobiłam obiad. W tym czasie Tommy spał, a
Angela opowiadała mi o przygotowaniach.
- Wiesz Jess? Chciałam
pobyć z tobą kilka dni dłużej dlatego przyleciałam wcześniej.- Świetnie. Ja dla ciebie też mam wiadomość.
- Jesteś w ciąży?
- Boże, co wy macie z tą moją ciążą? Nie jestem. Ale w sierpniu zostanę panią Hough. Ślub bierzemy w Londynie.
- Boże, jak się cieszę!
Przytuliłyśmy się. W tym
momencie obudził się Tom.
- Chodź, coś zobaczysz.
Jeszcze nie widziałaś jego pokoju – powiedziałam ciągnąc
dziewczynę za rękę.
Poszłyśmy na górę. W
łóżeczku stał roztrzepany Tommy. Angela widząc go powiedziała:
- Boże, jaki on jest
wspaniały.
Biorąc Toma na ręce
powiedziałam:
- Niedługo też będziesz
miała.- Niestety nie Toma. Będę miała córeczkę.
- Boże, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
- Nie masz czego. Starajcie się.
- Chcemy poczekać aż Tommy będzie większy.
- A pokoik jest boski.
- Zrobiliśmy go razem z Peterem.
- Nie. Mama – odezwał się Tom.
Angela zaczęła się śmiać.
- Chciałabym widzieć
jak Peter maluje.- Zobaczysz. Po obiedzie pokażę ci zdjęcia.
Zeszliśmy na dół i
zjedliśmy obiad. Potem usiadłyśmy w salonie, a Tommy bawił się
klockami. Włączyłam laptopa i pokazałam dziewczynie zdjęcia z
malowania pokoju i z naszych wakacji. W pewnej chwili zaczęłyśmy
rozmawiać o jej ciąży. Złapała mnie za rękę i przyłożyła do
swojego brzucha.
- Czujesz? - zapytała.
Czułam jak do oczu
napływają mi łzy.
- Angela, jakie to
wspaniałe uczucie czuć jak kopie.- Oj uwierz, że chwilami nie jest za fajnie.
- Tommy – zawołałam chłopca. Wzięłam go na kolana i pokazując na brzuch Angeli dodałam: - Tu jest dzidziuś. Daj rączkę – chwyciłam jego rączkę i przyłożyłam do brzucha dziewczyny by poczuł kopnięcie dziecka.
Po chwili spojrzał na mnie,
uśmiechnął się i powiedział zdziwiony:
- Mama.
W tym samym momencie objął
Angelę za brzuch i przytulił się do niego. Widząc to nie mogłam
powstrzymać łez. Wzięłam aparat i zrobiłam im zdjęcie. Angela
głaskała Toma po główce.
- Widzisz Jess, a wy
czekacie aż on podrośnie.
Gdy wrócił Peter zrobiłam
kolację. Przywitał się z Angelą i przejechał jej ręką po
brzuchu pytając:
- Mocno kopie?- Sprawdź.
Przycisnęła swoją dłonią
jego dłoń do swojego brzucha.
- O, będzie piłkarzem.- Chyba baletnicą, bo to dziewczynka.
- Gratuluję – przytulił ją jeszcze raz.
Widząc to wszystko czułam
po raz pierwszy w życiu zazdrość. Po kolacji siedziałyśmy w
salonie z Angelą pijąc czekoladę. Peter robił coś na laptopie
siedząc w jadalni. Tommy ciągle tulił się do brzucha dziewczyny.
W pewnej chwili do pokoju wszedł chłopak pytając:
- Co robicie?- Ciii! - powiedział Tommy. - Dzidzia.
Peter usiadł obok mnie i
patrzył na syna. Po chwili zapytał:
- Tommy, chciałbyś
dzidziusia?- Mój? - zapytał malec.
- Mój, twój i mamusi. Chciałbyś?
- Tak – westchnął znów przytulając się do Angeli.
- Widzicie? Musicie postarać się o dziecko – powiedziała dziewczyna.
- I co kochanie? - zapytał Peter.
- Nic.
Wieczorem, gdy leżeliśmy w
łóżku Peter drążył temat dziecka.
- I co mam ci powiedzieć?
Że cholernie zazdroszczę Angeli? To chcesz usłyszeć z moich ust?
- Przecież nie musisz
zazdrościć. Przecież możemy się postarać.
Zaczął mnie całować.
- Zostaw mnie Peter –
mruknęłam odwracając się na bok.- Kochanie, co ci jest?
- Nic.
Zaczął palcem jeździć mi
po ramieniu.
- Jess, zgódź się na
dziecko.- Peter, teraz nie możemy.
- Ale Tommy jest zachwycony.
- Jest zachwycony, bo pierwszy raz widzi kobietę w ciąży. A jak dziecko byłoby już na świecie to by narzekał, że ciągle płacze i zabiera mu rodziców.
- Jess, ty sama szukasz wymówki.
Nie wiedziałam co
powiedzieć.
- Chcesz mieć teraz
dziecko, tak? - zapytałam w końcu.- Chcę byśmy się o nie postarali.
- Planujemy w sierpniu ślub. A jeśli będę się źle czuła to odwołamy ślub? Albo jak będą jakieś komplikacje?
- A po ślubie? Też coś wymyślisz?
- Nie. Myślisz, że jest mi łatwo widząc jak Tom tuli się do Angeli?
Przytulił mnie mocno i
pocałował w czoło. Po śniadaniu pojechałyśmy do salonu Sary po
sukienkę dla Angeli. Sara wiedziała już o moim ślubie.
- Mam nadzieję, że też
wybierzesz u mnie sukienkę – powiedziała.- Oczywiście.
- Chodź, wybierzemy coś dla ciebie – powiedziała ciągnąc Angelę za rękę.
Po godzinie Angela miała
już wszystko wybrane.
- Jess, a może ty coś
przymierzysz – powiedziała Sara.
- Nie, ja jeszcze mam
czas.
Nie miałam nastroju na
wybieranie sukienki. W głowie ciągle miałam wczorajszą rozmowę z
Peterem. Wróciliśmy do domu. Robiąc obiad pytałam co u Alex.
- Podobno planują kupić
dom z Zaynem jak skończy się trasa – powiedziała Angela. -
Jess, co ci jest?- Nic. Dlaczego pytasz?
- Od rana dziwnie się zachowujesz.
- Wydaje ci się – posłałam jej uśmiech.
- Przecież dobrze cię znam.
Usiadłam obok niej przy
stole i przytuliłam ją.
- Wczoraj z Peterem
mieliśmy pierwszą sprzeczkę.
- O co?
- O dziecko.
- Zwariowaliście? Nie
macie się o co kłócić?
- Angela, on chyba myśli,
że nie chcę mieć z nim dziecka.
- Skąd u niego takie
myśli?
- Nie wiem.
- To dlaczego tak
sądzisz?
- Bo gdy powiedziałam mu,
że teraz nie możemy mieć dziecka to powiedział, że zawsze będę
szukać wymówki.
- Chyba muszę z nim
porozmawiać.
- Oj tam. Nie przejmuj
się.
Gdy po obiedzie kładłam
spać Toma do domu wrócił Peter. Byłam zdziwiona, że dziś tak
szybko wrócił. Zeszłam na dół. Widząc mnie uśmiechnął się.
Wrócił do korytarza, a po chwili dał mi ogromny bukiet róż oraz
pudełko Rafaello.
- Przepraszam, kochanie –
szepnął przytulając mnie.
Angela spojrzała na mnie i
powiedziała:
- Masz szczęście,
Peter.
- Wiem, że mam
szczęście. Jest takie kochane – jeszcze mocniej mnie przytulił
i pocałował w głowę.
Gdy siedziałyśmy w salonie
Peter jadł w kuchni obiad. Tommy znów leżał przytulony do Angeli.
Po chwili dołączył do nas chłopak z kubkiem kawy. Widząc co robi
jego syn wziął go na kolana i usiadł obok mojej kuzynki.
- Tommy, co robisz? -
zapytał.- Cii! Dzidzia.
- A gdzie jest dzidzia?
- Śpi.
- Dałeś buzi dla dzidzi?
W tym momencie Tom objął
Angelę za brzuch i pocałował.
- Tata. Kocham.
Słysząc to myślałam, że
pęknie mi serce i nienawidziłam za to Petera. Chłopak przyłożył
głowę do brzucha dziewczyny i powiedział:
- Masz buziaka od wujka –
po czym pocałował ją w brzuch.
Miałam ochotę odwołać
ślub i wyjechać. Zrobiło mi się naprawdę smutno. By nie dać
tego po sobie poznać wstałam mówiąc:
- Zrobię czekoladę.
Będąc w kuchni popłynęły
mi łzy. Wiem, że Peter zrobił to celowo. Jeśli chciał wzbudzić
we mnie zazdrość to mu się udało.
Po kolacji Angela poszła
się położyć, bo jutro miała samolot. Wzięłam Toma na ręce i
poszłam go wykąpać. Nie odzywałam się do Petera. Pozwoliłam
Tomowi poszaleć w wannie. Siedziałam pod ścianą i płakałam.
Przemyłam twarz zimną wodą i wyciągnęłam chłopca. Dokładnie
go wytarłam i założyłam piżamkę. Gdy położyłam go do
łóżeczka Tommy wyciągnął do mnie rączki. Wzięłam go na ręce,
usiadłam na fotelu i mocno przytuliłam. Chłopiec zszedł z moich
kolan, przytulił się do mojego brzucha i powiedział:
- Mama. Dzidzia?- Nie, Tommy. Mamusia nie ma dzidziusia.
Przytuliłam go mocno.
Położyłam do łóżeczka i dałam misia. Podał mi bajkę, którą
zaczęłam czytać. Gdy zasnął usłyszałam, że Peter bierze
prysznic. Zeszłam na dół i założyłam płaszcz oraz buty.
- Largo, idziemy na
spacer – powiedziałam.
Zapięłam psu smycz i
wyszliśmy z domu. Siedząc na ławce w parku czułam jak po
policzkach płyną mi łzy. Nie spodziewałam się po Peterze, że
zrobi coś takiego. Naprawdę nie wiem co mam robić. Wiem jedynie,
że jeśli mnie kocha to nie powinien postępować w taki sposób.
Przecież doskonale wie jak się czuję. Też pragnę dziecka, ale
przecież ustaliliśmy, że zdecydujemy się na nie dopiero gdy Tommy
będzie większy. Teraz mamy brać ślub więc to nie jest dobry
moment na dziecko.
*************
A teraz włączcie to: Evanescence - Lost In Paradise <3
*************
Wzięłam Largo i poszłam
na most. Spojrzałam na zegarek. Minęła już północ. Było zimno
więc nie miałam innego wyjścia jak wracać do domu. Gdy weszłam
do środka Peter podbiegł do mnie niczym oparzony.
- Kochanie, nigdy więcej
mi tego nie rób. Nie zostawiaj mnie bez słowa.
Ściągnęłam kurtkę i
buty. Nie odzywałam się.
- Jess, błagam cię –
powiedział chłopak łapiąc mnie za rękę.- Zostaw mnie.
Wyrwałam się od niego i
poszłam na górę. Wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Peter też się położył. Objął mnie mocno i przytulił.
- Jess, chcesz ode mnie
odejść?
Milczałam, a chłopak
kontynuował:
- Kochanie, powiedz coś.- Daj mi spokój.
- Jess, ja naprawdę poczekam z twoją decyzją. Będę czekał tak długo jak tylko chcesz. Tylko nie zostawiaj mnie i Toma.
Odwróciłam się w jego
stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Dobrze wiesz, że też
pragnę dziecka tak jak ty. Ale ty zabijasz mnie swoim zachowaniem.
Myślisz, że fajnie się ogląda jak głaskasz Angelę po brzuchu?- Jess, ale to był taki odruch. Myślisz, że nie chciałbym głaskać ciebie i całować nasze dziecko? Przepraszam.
- Wiesz jak się czułam, gdy Tommy przytulił się do mnie i był zdziwiony, że nie mam dziecka w brzuchu?
- Zrobił tak?
- Tak.
Obróciłam się tyłem do
niego i przytuliłam do poduszki. Objął mnie bardzo mocno.
- Wybacz nam – szepnął.- Zostaw mnie, Peter.
W piątek o jedenastej
odwiozłam z Tommym Angelę na lotnisko. Pożegnaliśmy się i razem
z Tomem wróciłam do domu. Gdy maluch spał napisałam artykuł.
Jednak ten artykuł poświęcony był kobietom, które nie mogą mieć
dzieci oraz o miłości macierzyńskiej, której nigdy nie przeżyją.
Po skończeniu go wysłałam do redakcji. Miał być umieszczony w
rubryce, powstałej w grudniu. O dwudziestej Peter wrócił z pracy.
Nie potrafiłam mu wybaczyć tego co zrobił. Chłopak zaczął bawić
się z Tomem. Chciał mnie przytulić, ale nie dałam się. Poszłam
na górę do pokoju, który kiedyś zajmowałam. Wzięłam do ręki
gitarę i zaczęłam cicho na niej grać. Przypomniały mi się
chwile, gdy miałam jeszcze beztroskie życie. Zero chłopaków, zero
problemów. Teraz mam i syna, i chłopaka, i problemy. Odłożyłam
instrument i wyciągnęłam zeszyt, który dostałam na urodziny.
Otworzyłam go i zaczęłam pisać.
Witaj mój zeszycie.
Szkoda, że nie jesteś
życiem, w którym można zmienić bieg historii. Chociaż nie wiem
czy wszystko chciałabym zmienić. Nie wiem czy wolałabym nie znać
teraz Petera i Toma. Za bardzo Ich kocham i nie wyobrażam sobie
życia bez Nich.
Za dwa tygodnie ślub
Angeli. Dziewczyna jest w ciąży. Zazdroszczę Jej. Od Jej przyjazdu
do nas zastanawiam się czy nie przesunąć swojego ślubu.
Pragnienie dziecka wprowadziło w nasze życie chaos i
nieporozumienia.
W tym
momencie do pokoju wszedł Peter z Tomem.
- Kochanie,
położysz go spać? Już go wykąpałem, ale on woli ciebie –
powiedział chłopak.
Bez
słowa wzięłam dziecko na ręce i poszliśmy do jego pokoju.
- Widzisz?
Mamusia już jest – powiedziałam kładąc chłopca w łóżeczku.- Mama – podał mi książkę.
Zaczęłam
ją czytać. Gdy zasnął odłożyłam bajkę i głaskałam malca po
głowie. Słyszeć z jego ust „Mama” to naprawdę cudowne
uczucie. On naprawdę mówi to tak słodko. Wyszłam z pokoju i
poszłam do łazienki. Stojąc w ręczniku zauważyłam, że skończył
się krem. Otworzyłam szafkę, by wyciągnąć nowy. W tym momencie
wypadł test ciążowy. Rzuciłam nim o ścianę z całej siły.
Rozpłakałam się i usiadłam na podłodze opierając się o
kafelki. Miałam już dosyć.
- Kochanie,
wszystko w porządku? - zapytał Peter.- Zostaw mnie!
- Jess... co się dzieje?
- Nic, kurwa! Nic się nie dzieje!
Nacisnął
klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz.
- Jess,
otwórz. Proszę.- Powiedziałam, żebyś dał mi spokój.
- Błagam cię. Otwórz.
- Przestań. Obudzisz Toma.
Oparł
się o drzwi.
- Jess,
proszę – powiedział błagalnie.
Milczałam
siedząc pod ścianą ze wzrokiem utkwionym w teście ciążowym.
- Kochanie,
otwórz – chłopak zapukał głośniej.- Błagam cię. Zostaw mnie – powiedziałam płacząc.
Słysząc
w jakim jestem stanie zaczął szarpać klamkę.
- Przestań.
Obudzisz Toma – powiedziałam łamiącym się głosem.- Jess otwórz! - zaczął walić w drzwi.
- Zamknij się, kurwa!
- Jess – krzyczał waląc w drzwi. - Błagam cię, kochanie - słyszałam, że płakał.
W tym
momencie usłyszałam płacz Toma.
- Idź
do niego – powiedziałam.- Otwórz – walił jeszcze mocniej. - Nie pójdę bez ciebie.
Tommy
płakał jeszcze głośniej.
- Idź
do niego – powtórzyłam.- Cholera! Zrozum, że bez ciebie nie pójdę! - krzyknął.
Otworzyłam
drzwi i chciałam wyjść. W tym momencie chwycił mnie i mocno
przytulił płacząc.
- Zostaw
mnie.- Nie zostawię. Myślałem, że chcesz odebrać sobie życie.
- Mam Toma. Nigdy tego nie zrobię. Teraz mnie puść.
Poszłam
i wzięłam płaczące dziecko. Przytuliłam go mocno do siebie i
pogłaskałam po główce. Zaczął się uspokajać. Po chwili
usłyszałam głos chłopaka z łazienki:
- Kurwa!
Pierwszy
raz usłyszałam przekleństwo z jego ust. Wszedł do pokoju, kucnął
przy fotelu, na którym siedziałam z Tomem i położył głowę na
moich nogach.
- Kochanie,
tak bardzo cię przepraszam – powiedział płacząc.- Peter wyjdź. Nie chcę by Tom cię takiego widział.
- Weź go do naszej sypialni. Proszę.
Peter
wyszedł, a ja mocniej przytuliłam Toma.
- Mama
– powiedział cicho.
Z trudem
powstrzymywałam łzy.
- Chcesz
spać z mamusią?- Tak.
Wstałam
i poszłam z dzieckiem do sypialni. Peter siedział na łóżku i
twarzą w dłoniach. Położyłam się z Tomem. Obok malucha położył
się jego ojciec. Nasz wzrok spotkał się. Jego oczy były bardzo
smutne. Zaczął głaskać mnie po twarzy. Po chwili zaczął bawić
się kosmykami moich włosów.
- Mama
i tata – powiedział cicho Tommy wzdychając.- Tak, kochanie – szepnęłam całując go w główkę.
Spojrzałam
na Petera. Nadal był bardzo smutny. Przeczesałam mu włosy dłonią.
Chwycił mnie za rękę i przytulił się do niej. Gdy Tommy zasnął
wstałam i podeszłam do chłopaka, który właśnie usiadł na łóżku.
Bez słowa wtuliłam się w niego.
- Tak
bardzo bałem się o ciebie – szepnął. - Obiecuję, że nie
wspomnę już o dziecku.- Cicho Peter.
Przytulił
mnie mocniej. Po chwili odezwałam się:
- Idę
się ubrać, a ty połóż się obok Toma.- Przyjdziesz do mnie?
- Tak, kochanie.
Poszłam
do łazienki. W śmietniku zauważyłam połamany test ciążowy.
Wiedziałam, że Peter bardzo się przestraszył. Myślał, że znów
zostanie sam. Nie wiem skąd przyszło mu do głowy, że chcę się
zabić. To pewnie przez to, że kiedyś się pocięłam. Ubrałam się
i zeszłam na dół. Wzięłam słoik Nutelli i poszłam do jadalni.
Zauważyłam, że na stole była przygotowana kolacja przy świecach.
Dwie zapalone świece do połowy były stopione. Stała też butelka
wina. Widząc to zrobiło mi się żal Petera. Wzięłam telefon i
zamówiłam pizzę. Nieważne, że dochodziła północ. Pizza bardzo
szybko została dostarczona. Poszłam na górę do sypialni. Peter
oglądał książkę ze zdjęciami. Podeszłam do niego i usiadłam
mu na kolanach. Zamknęłam książkę i pocałowałam. W tym
momencie bardzo mocno mnie przytulił.
- Chodź
na dół – szepnęłam.
Wstając
wziął mnie na ręce i zniósł na dół. Postawił dopiero, gdy
skończyły się schody. Pociągnęłam go do jadalni. Przytuliłam
się do niego i powiedziałam:
- Peter,
ja nigdy nie odejdę od was. Kocham ciebie i kocham Toma. Musisz to
zapamiętać. I niech ci nigdy nie przychodzi do głowy, że
chciałabym się zabić. To co zrobiłam kiedyś było moim
największym błędem dlatego chciałam się pozbyć blizn.
Chłopak
nie powiedział nic. Pocałował mnie. Nie pozwolił mi usiąść.
Sam zajął jedno krzesło i pociągnął mnie na swoje kolana.
Przysunął pudełko z pizzą, wyjął z niego kawałek, który wspólnie jedliśmy.
- Chodź,
pójdziemy do salonu. Rozpalę w kominku.
Zgasiłam
świece. Peter wziął pizzę i złapał mnie za rękę ciągnąc do
salonu. Gdy rozpalał w kominku wróciłam po butelkę wina i lampki.
Peter włączył muzykę i nalał alkoholu. Usiadł i objął
mnie. Wtuliłam się w niego.
- Jess, za tydzień
lecimy do Londynu.- Ale do ślubu jeszcze dwa tygodnie.
- Pojedziemy tydzień wcześniej. Chcę byśmy załatwili kilka spraw w związku z naszym ślubem.
- Jeszcze mamy czas.
- Nie, nie, kochanie. Później mogę mieć o wiele więcej pracy i trudno będzie mi się wyrwać.
- Twoi rodzice nie będą źli, że znowu podrzucamy im Largo i Demona?
- No co ty? Nie mają wnuka to niech mają zwierzęta.
- Świetne porównanie!
Wreszcie się uśmiechnął
i pocałował mnie w głowę mówiąc:
- Przepraszam. Masz
rację. Ale chodziło mi o to, że przynajmniej im się nie nudzi.- Wiem, Peter.
- Jess..
- Tak?
- A mogę kupić ci sukienkę na ślub Angeli?
- A co to się stało, że się pytasz?
- Bo już zamówiłem, a nie chcę byś była zła na mnie.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Peter, a suknię do
ślubu też ujrzę w dniu ślubu czy mogę sobie sama wybrać?- Zastanowię się.
- O nie, nie. Nie zobaczysz jej aż do dnia ślubu.
Położyłam głowę na jego
kolanach i patrzyłam na płonący ogień w kominku.
- Pojedziemy do Anny? -
zapytałam w pewnej chwili.- Myślę, że to nie jest dobry pomysł.
- Mylisz się. Obiecuję ci, że po ślubie zaczniemy starać się o nasze dziecko.
Chłopak uśmiechnął się.
Usiadłam i wzięłam łyk wina. Spojrzałam na Petera. Odstawiłam
lampkę, usiadłam mu na kolanach i zaczęłam go całować. Peter
wziął mnie na ręce i szedł na górę.
- W sypialni jest Tommy –
powiedziałam.- Zaraz go przeniosę.
Wziął malca na ręce i
zaniósł go do łóżeczka. Gdy zostaliśmy sami przyciągnął mnie
do siebie i zaczął całować moje ramiona. Zdjął ze mnie koszulkę
i położył mnie na łóżku. Zaczął całować mnie po szyi. Tej
nocy był gorący, namiętny seks.
cudowna część !
OdpowiedzUsuńKochan too
OdpowiedzUsuńJa nie wiem skąd masz taki talent dziewczyno. Ja się śmieje, płacze, wzdychajam jak pojebana bo Peter. Tak mi sie go szkoda zrobiło jak on płakał pod tą łazienka. Jezus Maria. Ja bym na niego tak nie mogła. Taki chłopak to skarb, żeby takiego znaleść w przyszłości to cud ;) Uwielbiam Cię dziewczyno <3
OdpowiedzUsuńO Jejciu no ! Daj mi takiego chłopaka jak Peter ;>
OdpowiedzUsuńJak mi się smutno zrobiło jak on płakał a Tommy jeszcze pogrążał swoją mamę nawet o tym nie wiedząc, a ta scenka ogółem przy łazience była jak z jakiegos horroru normalnie.
Rozwala mnie twój talent !!!
Czekam na nastepny rozdział no i oczywiście na ślób :D
Ps. Ale "dzidziuś" też może być :P
Zapraszam do mnie: http://sweetheartforget.blogspot.com/
chyba sie zakochałam w Peterze awwwwwwwww kocham go dzieki za roddziła nie moge sie doczekać awwwww
OdpowiedzUsuńkocham, kocham kocham cudo chyba fajniejsze od hazzy ale +18
OdpowiedzUsuń