niedziela, 6 stycznia 2013

110. Give me love like never before...

Stwierdzam leczenie psychiatryczne, bo Peter.
To blog dla wybranych.
Dla naznaczonych.
------
W poniedziałek pojechałam z Tomem do lekarza na wizytę kontrolną. Mogliśmy już odstawić antybiotyk. Wychodząc z przychodni zadzwoniłam do Petera podzielić się informacją.
- Teraz co będziecie robić? - zapytał.
- Zrobimy małe zakupy i wracamy do domu.
- To jak zrobicie zakupy to przyjedźcie do mnie, bo mam właśnie zebranie. Niedługo się skończy, a chciałbym was zobaczyć.
- Okey.
Rozłączyłam się i pojechaliśmy na zakupy. Będąc w sklepie kupiłam jogurty, które lubił Tom. Kupiłam również owoce i wędliny. Przy kasie spojrzałam w swój portfel. Była tam karta Petera. Nadal nie wiem gdzie jest moja. Gdy będę u niego muszę o to zapytać. Pojechaliśmy do kliniki. Chwilę później byliśmy w gabinecie Petera. Chłopak widząc nas ukucnął i powiedział do Toma:
- Kto to mnie odwiedził?
- Oj tata.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Chyba zaczynasz denerwować swojego syna – powiedziałam.
Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam:
- Peter, mógłbyś oddać mi moją kartę?
Wplótł ręce w moje włosy i szepnął:
- Po co, kochanie?
- Bo to moja karta.
- Swoją masz w portfelu.
- Peter, oddaj mi.
- Nie wiem gdzie ją zostawiłem – wyszczerzył się przytulając mnie mocniej.
W tym momencie usłyszeliśmy pukanie i do gabinetu wszedł John.
- O, chyba przeszkadzam. Przyniosłem dokumenty, o które prosiłeś.
- Dzięki.
Wziął Toma na ręce i powiedział:
- Ale z ciebie już duży facet.
Poczochrał malucha po głowie, postawił na podłodze i zapytał:
- A prezent jak się podobał?
- Yyy... - Peter spojrzał za biurko. - Zapomniałem zabrać go do domu.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. John wyszedł i znów zostaliśmy sami.
- To już sobie przypomniałeś gdzie jest moja karta? - zapytałam.
- Nie.
Czując, że ma portfel w tylnej kieszeni spodni wyjęłam go.
- Dobra, dobra. Mam ją w portfelu. Zgadłaś. Ale i tak ci nie oddam – powiedział zabierając portfel.
- Dlaczego?
- Bo nie będziesz chciała korzystać z drugiej karty.
- Peter mam zgłosić, że zgubiłam kartę i wyrobić drugą?
- Oj Jess. Przestań. Oddam ci, ale obiecaj, że będziesz korzystała tylko z drugiej.
Nie powiedziałam nic. Wyciągnęłam rękę i czekałam aż odda mi kartę. Oddał mi ją. Zauważyłam, że zrobił się smutny.
- Peter! Wyluzuj.
- Gdy płacisz tylko swoją kartą czuję się jakbyś nie chciała być ze mną.
- Boże, jaki ty jesteś głupi. Masz – oddałam mu kartę. - Ulżyło?
- Tak.
- Jeśli to ma być dowodem, że cię kocham i że chcę z tobą być...
- To nie tak.
- Dobra, nie zaczynajmy tego tematu ponownie.
Pocałował mnie. Zauważyłam, że naprawdę mu ulżyło. Wieczorem chłopak przywiózł prezent od Sary i Johna oraz pocztą przyszedł prezent od Tonego. W jednym był ogromny samochód, a w drugim ogromny pluszak. Dowiedziałam się, że Sara i Tony są chrzestnymi Toma.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Wieczorami pisałam artykuły do rubryki, która pierwszy raz pokazała się w wydaniu świątecznym.
Dzisiejszego wieczoru, gdy jeszcze nie było Petera, a Tommy bawił się swoimi samochodami naszła mnie ochota na dźwięki gitary. Poszłam na górę i wróciłam do salonu z instrumentem. Usiadłam na kanapie i przejechałam palcami po strunach. Po chwili zaczęłam grać. W salonie rozpłynęły się dźwięki „Give Me Love" Eda Sheerana. Tommy słysząc moją grę przybiegł i usiadł obok mnie. Przytulił się do mnie i grzecznie siedział. Zdziwiło mnie to. Gdy skończyłam grać maluch wyprostował się.
- Mama – spojrzał na mnie i przejechał swoimi malutkimi paluszkami po strunie.
- Chcesz jeszcze?
- Tak.
Zaczęłam znowu grać. Zauważyłam, że Tommy położył się i zaczynał usypiać. W tym momencie do domu wszedł Peter. Pokazałam mu palcem, że ma być cicho. Z każdą sekundą grałam coraz ciszej. Chłopak widząc to uśmiechnął się. Zdjął swój czarny płaszcz i szalik. Położył swoją torbę na fotelu, pocałował mnie w głowę i poszedł do kuchni. Tommy usnął. Dołączyłam do Petera. Pocałowałam go.
- Mam nowy sposób usypiania naszego synka.
Zrobiłam kolację.
- Dziś Tommy nie wytrzymał by się z tobą pobawić. Gitara go uśpiła. Nawet go nie wykąpałam.
Przykryliśmy go kocykiem w salonie. Wspólnie posprzątaliśmy jego zabawki. Tommy nadal spał twardym snem. Peter przeniósł go do łóżeczka i wrócił do mnie do salonu.
- Kochanie, już koniec stycznia. Niedługo luty. Chciałbym ciebie gdzieś zabrać.
- Peter, co ty znowu wymyśliłeś?
- Wykupiłem nam wakacje.
- Na jaki termin?
- Na połowę lutego.
- Ale oczywiście Tommy jedzie z nami, tak?
- A może zostawimy go z moimi rodzicami?
- Chyba sobie żartujesz!
- Jess, chcę byś odpoczęła.
- Myślisz, że przy Tomie nie mogę odpoczywać?
- Chcę byśmy spędzili tydzień tylko we dwoje.
- Peter, mamy dziecko. Dobrze wiesz jak za mną tęsknił. Przecież to nie będzie odpoczynek tylko zmęczenie jak pojedziemy bez niego. Będziemy ciągle o nim myśleć.
- Masz rację. Zabierzemy go. On nie miał wakacji. Miał dopiero pierwsze prawdziwe święta. Teraz będzie miał pierwsze, prawdziwe wakacje.
- Pod koniec marca jest ślub Angeli. Mam być znowu świadkiem.
Peter słysząc to roześmiał się.
- Czyli już znasz na pamięć swoją rolę – stwierdził.
- Pojedziemy tam wszyscy?
- Oczywiście. A jak ona się czuje?
- Mówiła, że dobrze.
- A przyleci do nas po sukienkę?
- Porozmawiam z nią.
W tym momencie na kolana wskoczył mi Demon i zaczął się łasić.
- To ja wyjdę z Largo – powiedział Peter wstając.
Chłopak wyszedł, a ja poszłam wziąć prysznic. Zeszłam na dół do salonu w szlafroku i nalałam sobie lampkę wina. Nawet nie zapytałam Petera gdzie jedziemy na wakacje. Usiadłam na kanapie podciągając nogi do siebie i włączyłam wieżę. Z głośników popłynęły dźwięki Withney Houston. Przypomniały mi się święta i oświadczyny. Na tą myśl uśmiechnęłam się. Boże, jak ten czas leci. Alex już po ślubie, niedługo ślub bierze Angela, a za kilka miesięcy urodzi się jej dziecko oraz dziecko mojego brata i Anny. Tylko ja zostaję bez ślubu, bez ciąży. Może najwyższy czas pomyśleć o ślubie? W tym momencie do domu wszedł Peter. Widząc mnie z winem powiedział:
- Kochanie, coś się stało?
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo pierwszy raz widzę cię tutaj samą pijącą wino.
- Po prostu miałam na nie ochotę.
Podszedł do mnie, przytulił mnie mocno i pocałował. Po chwili szepnął:
- Tak mocno ci się chciało?
- Oj bardzo mocno.
- A może jesteś w ciąży?
- Marzenie.
- Możemy je spełnić.
- Spełnimy. Ale jeszcze nie teraz. A ty nie chcesz whisky?
- Nie, wolę ciebie.
Zaczął całować mnie po szyi. Po chwili rozwiązywał mój szlafrok. Dziś po raz pierwszy kochaliśmy się w salonie. Później przytuleni zasnęliśmy na kanapie. Obudziłam się, gdy zrobiło mi się zimno. Peter też się obudził. Wziął koc i przykrył nas. Mocno wtuliłam się w niego i zrobiło mi się cieplej więc znowu usnęłam. Peter zawsze był gorący. Gdy się obudziłam chłopaka nie było. Po chwili poczułam jak siada na kanapie. Spojrzałam na niego. Znów jadł ciasto.
- Peter, jadłeś śniadanie?
- Właśnie jem.
- Odłóż to i zjedz coś normalnego.
- Ja wolę to.
Usiadłam i napiłam się jego kawy.
- A Tom co robi? - zapytałam.
- Jeszcze śpi.
- O tej porze? Przecież minęła dziewiąta – dodałam patrząc na zegarek.
- Obudził się o szóstej. Dałem mu pić i znów poszedł spać.
- Sprawdzałeś czy nie ma gorączki?
- Jest zdrowy.
Założyłam szlafrok i poszłam do kuchni. Na talerzyku leżały kanapki z jakąś wędliną.
- Peter, co to jest? - pokazałam talerzyk wchodząc do salonu.
- Śniadanie dla ciebie, kochanie.
- Dlaczego mi każesz jeść śniadanie, a ty jesz ciasto?
- Bo to nie ja będę rodził dzieci.
- Ale ty będziesz ich ojcem.
Podeszłam do niego, zabrałam mu talerzyk z ciastem i podałam kanapki.
- Ej!
- Słucham kochanie?
W tym momencie usłyszeliśmy, że Tommy się obudził. Poszłam po niego. Gdy wróciłam z nim na dół Peter znów jadł ciasto. Kanapki nie zjadł ani jednej.
- Patrz, Tommy. Mamusia zrobiła ci śniadanie – powiedział chłopak podsuwając talerz bliżej krawędzi stołu.
- Nie – powiedział malec wdrapując mu się na kolana. - Daj – dodał wskazując na ciasto.
- Musisz zjeść kanapeczki, bo mama będzie zła.
- Nie.
Wiedziałam, że Tommy nie da się przekonać. Był taki sam jak Peter. Poszłam do kuchni i z lodówki wyjęłam jogurt. Wróciłam do salonu i postawiłam przed malcem. Ucieszył się. Peter dał mu jogurt, a później kawałek ciasta. Wypiłam kawę i poszłam wziąć prysznic. Gdy Peter i Tom wyszli na spacer z Largo zaczęłam robić obiad. Dobrze, że Tommy i Peter uwielbiali różne surówki. To było ich jedyne źródło witamin. Oprócz różnych soków i owoców. Chłopak pił bardzo duże ilości kawy i to mnie przerażało. Dlatego starałam się by uzupełniał brak witamin.
Po obiedzie Peter robił coś na laptopie. Położyłam Toma spać i zrobiłam nam kawę. Zaniosłam ją do salonu i postawiłam obok komputera. Usiadłam koło chłopaka.
- Kochanie, pasuje ci lot dziesiątego lutego o jedenastej?
- A dokąd w ogóle lecimy?
- Na Dominikanę.
- Zwariowałeś?
- Pasuje czy może zarezerwować inny termin?
- To tobie musi pasować.
- To ja rezerwuję.
- Ale Tommy jedzie z nami? - upewniłam się.
- Oczywiście. Zarezerwowałem nam Iberostar Grand Bavaro Hotel.
- Mhmm – mruknęłam przeglądając jakąś gazetę.
- Mogłabyś troszkę lepiej pokazać, że się cieszysz.
- Mhmm.
- Kochanie.
- Wiesz, że ja najlepiej spędzam czas w domu.
- Mhmm.
- To mój tekst.
- Ale ty jesteś moja więc tekst też jest mój.
- Peter, ale do dziesiątego lutego jest mało czasu. Niecałe dwa tygodnie.
- To chyba dobrze. Hotel załatwiony, lot też więc jesteśmy gotowi.
- Bardzo. Tam będzie lato, a dobrze wiesz, że większość moich rzeczy jest w Londynie. Tommy też rośnie więc wątpię by jego ubranka były jeszcze dobre.
- Nie widzę w tym żadnego problemu. Chętnie pojadę z tobą wybierać bikini.
- O tak. Nie wątpię.
Chłopak wyszczerzył się po czym przytulił mnie i pocałował w policzek.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Coraz bliżej było wyjazdu, a my nie byliśmy jeszcze na zakupach. W weekend w końcu zebraliśmy się i pojechaliśmy na nie. Kupiliśmy różne letnie ubranka dla Toma oraz kosmetyki by uchronić go przed oparzeniami. Ja również kupiłam sobie nowe rzeczy. Tak samo jak Peter. Do domu wróciliśmy po kilku godzinach. Sprawdzając dokumenty leżące w szufladzie w naszej sypialni zauważyłam, że leży tam moja karta kredytowa. Widząc ją uśmiechnęłam się. Cały Peter. Za tydzień w niedzielę mieliśmy wylatywać. W sobotę zawieźliśmy Largo i Demona do rodziców chłopaka. Szybko wróciliśmy do domu. Nie byliśmy jeszcze spakowani. Ojciec Petera obiecał zawieźć nas na lotnisko. Spakowałam rzeczy Toma i swoje. Peter ciągle zastanawiał się co powinien zabrać. Chodził za mną i pytał, która koszulka lepsza, które spodenki. Zaczęłam sama go pakować. On spakował jedynie swoje kosmetyki. Wzięłam swoją torebkę i wyciągnęłam kartę Petera. Bałam się by jej nie zgubić. Na jej miejsce schowałam swoją.
- Co robisz? - zapytał chłopak wchodząc do sypialni.
- Wkładam do portfela swoją kartę.
- Jess, proszę – powiedział błagalnie.
- Peter, boję się, że twoją kartę zgubię.
- Po pierwsze: to twoja karta, a po drugie to przecież nic się nie stanie.
- Lepiej niech zostanie w domu.
Wyciągnęłam swój notes. W tym momencie wypadł z niego liść. Przypomniało mi się, że Tommy zebrał go w Londynie dla Petera.
- Liść dla ciebie – powiedziałam podając go chłopakowi.
Patrzył na mnie nic nie rozumiejąc.
- Będąc w Londynie byłam z Tommym na spacerze w parku. Wtedy zebrał tego liścia i powiedział, że będzie dla ciebie.
- Dziękuję – powiedział całując mnie.
Usiadłam i zastanawiałam się czy wszystko spakowaliśmy. Przypomniało mi się o aparacie. Zabiorę go jako bagaż podręczny. Peter brał również laptopa. Jednak obiecał mi, że nie będzie zajmował się pracą. Następnego dnia już od rana panowało zamieszanie. Tommy chodził i szukał Largo, ja pakowałam ostatnie rzeczy, a Peter spokojnie siedział w kuchni pijąc kawę i jedząc śniadanie. Ja kawę wypiłam w biegu. Bagaże już stały w korytarzu. Przebrałam Toma i sprawdziłam dokumenty. O dziewiątej przyjechał ojciec chłopaka i zawiózł nas na lotnisko. Tommy cieszył się, że leci samolotem, ale lot kojarzył mu się tylko z Jacobem.
- Nie, kochanie. Nie lecimy do Jake'a – powiedział Peter.
- Nie? - zapytał malec smutno.
- Nie, skarbie. Tata zabiera nas na wakacje – wyjaśniłam. - Tam będziesz miał dużo piasku i będziemy budować zamki.
- Tak?
- Tak, kochanie.
Przytuliłam go i pocałowałam w główkę. Po południu byliśmy w hotelu. Tom widząc basen hotelowy ucieszył się. Mieliśmy pokój z balkonem, z którego był widok na Morze Karaibskie. Nasz apartament był ogromny. Peter od razu rzucił się na wielkie łóżko i znacząco powiedział:
- Kochanie...
- Nawet o tym nie myśl. Tommy będzie z nami w pokoju.
- Mamy przecież drugi pokój, w którym jest łóżeczko dla niego.
- Naprawdę myślisz, że będzie chciał w nim spać?
Położyłam się obok Petera i przytuliłam go. Po chwili na łóżko wdrapał się Tom i położył się między nas wzdychając.
- Tommy, to nasze łóżko – powiedział Peter. - Twój pokój jest tam – wskazał na drugie drzwi.
- Nie. Ja i mama. Ty tam.
- Wiesz, Tommy? Wolałem jak jeszcze nie umiałeś mówić. Nie spodziewałem się, że będzie z ciebie taki gaduła.
- Cii!
Uśmiechnęłam się.
- Mama, am am – odezwał się znowu Tommy.
- Idziemy na obiad? - zapytał Peter.
- Tak, tylko wezmę prysznic i się przebiorę.
Odświeżyłam się i założyłam białą, krótką i zwiewną sukienkę na ramiączkach. Zauważyłam, że Peter również wziął prysznic w drugiej łazience i założył białą koszulkę oraz białe spodenki z delikatnym czarnym nadrukiem „Adidas”. Zeszliśmy na dół do restauracji. Po obiedzie poszliśmy na plażę. Tommy był zachwycony. Patrząc na nich cieszących się wakacjami i wygłupiającymi się przypomniała mi się Emma. Byłam zdziwiona, że Peter chciał tu przyjechać. W podobnym miejscu zginęła jego dziewczyna, a mama Toma. Może naprawdę zapomniał o przeszłości? Siedząc na piasku patrzyłam jak obaj chlapią się w Morzu. Aparatem robiłam im zdjęcia. Tommy przybiegł do mnie i cały mokry mnie przytulił. Nie broniłam się. Przytuliłam go jeszcze mocniej. Teraz podszedł Peter, wziął Toma na ręce i coś mu szepnął na ucho. Oboje spojrzeli się na mnie, a Tommy pokiwał główką i powiedział:
- Tak.
Chłopak postawił go na piasku i podszedł do mnie biorąc mnie na ręce. Zaczął nieść mnie w kierunku wody.
- Peter, proszę, nie – zaczęłam go błagać.
Tommy śmiał się głośno idąc za nami. Gdy chłopak miał już wody po kolana i szedł dalej zaczęłam znów go błagać by mnie postawił. Nie reagował na nic. Gdy powiedziałam, że jak to zrobi to nigdy za niego nie wyjdę zatrzymał się.
- Ten szantaż jest wredny – powiedział.
Postawił mnie w wodzie i zaczął całować. Spojrzeliśmy na Toma, który został na brzegu. Siedział na piasku zakopując nasze buty. Peter znowu mnie podniósł i zaczęliśmy wracać.
- Następnym razem i tak cię wrzucę.
- To za ciebie nie wyjdę.
- To wyprowadzę się z Tomem z domu.
- Nie zrobisz tego.
Wyszczerzył się. Wziął Toma na ręce i poszliśmy do kawiarni na lody. Siedząc pod parasolem na plaży piliśmy mrożoną kawę i jedliśmy lody. Jak zwykle moje były najlepsze i każdy musiał ich spróbować. Ja zaczęłam jeść ich porcje. Gdy nie mogłam skończyć swoich lodów Peter uśmiechnął się i sięgnął do mojego pucharka. Zjadł je do końca. W pewnej chwili zauważyliśmy, że Tommy jest śpiący. Wróciliśmy do hotelu, wykąpaliśmy go i położyliśmy w jego pokoju. Peter zamówił szampana do pokoju oraz kolację. Siedzieliśmy na balkonie i jedliśmy pijąc alkohol. Mieliśmy ochotę iść na spacer przy zachodzie słońca, ale baliśmy się zostawić Toma samego. Ustaliliśmy, że pójdziemy innego wieczoru. Siedzieliśmy na balkonie bardzo długo. Wtuleni w siebie podziwialiśmy zachód słońca. Peter zrobił wiele zdjęć z tego momentu. Gdy minęła trzecia poszłam wziąć prysznic i położyłam się. Peter dał jeszcze pić Tomowi i dołączył do mnie.
- Nasze pierwsze wspólne wakacje, kochanie – szepnął przytulając mnie.
- I Tommy jest bardzo szczęśliwym, a ty chciałeś zostawić go z dziadkami.
- Przepraszam. Wiem, że źle myślałem. A ty jesteś szczęśliwa?
- Z wami bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie czy bez Toma.
- Kocham cię.
- Kocham cię, Peter.
Zaczął mnie całować, a jego ręce powędrowały pod moją krótką koszulę nocną. Po chwili mi ją zdjął. Pierwsza noc na wakacjach minęła nam na wspaniałym seksie. Rano obudziły nas promienie słońca wpadające do pokoju wprost na nasze łóżko. Zapomnieliśmy zasunąć rolety. Tommy jeszcze spał. Peter na powitanie zaczął mnie namiętnie całować, a jego dłonie wędrowały po moim ciele.
- Zaraz Tommy się obudzi – powiedziałam.
W tym momencie chłopak całował moje ramiona.
- Mhmm – mruknął nie przestając całować mojego ciała. - Jestem taki szczęśliwy, że jesteśmy tu razem.
- Ja też.
W tym momencie poczułam jego usta na swoich. Oddech Petera stawał się coraz bardziej gorący.
- Mama! - usłyszeliśmy wołanie Toma.
Chciałam do niego wstać, ale Peter mnie zatrzymał.
- Jeszcze chwilkę – szepnął.
Wplątał dłonie w moje włosy i pocałowaliśmy się. Znowu usłyszeliśmy wołanie Toma. Tym razem bardziej błagalne.
- Już idę kochanie – powiedział głośniej Peter, ale nadal mnie całował.
- Nie. Mama!
- Już idę – powiedziałam wstając.
Wzięłam szlafrok i poszłam do pokoju dziecka.
- I jak się spało, kochanie? - zapytałam wyjmując chłopca z łóżeczka.
Przytulił mnie mocno. Gdy wchodziłam do naszego pokoju pokazał rączką na balkon. Wyszłam z nim na zewnątrz.
- Tam – pokazał na plażę.
- Pójdziemy później. Musimy się ubrać i zjeść śniadanko.
- Tak?
W tym momencie podszedł do nas Peter. Przytulił nas od tyłu i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zamówić tu śniadanie czy zejdziemy na dół, kochanie? - zapytał.
- Zrób jak uważasz.
- To zamówię do pokoju.
Po chwili do naszego pokoju dostarczone zostało zamówienie. Jedliśmy na balkonie. Zauważyłam, że te wakacje i pobyt tutaj wpływa na apetyt Toma. Postanowiliśmy iść na małe zakupy i na spacer, a potem na plażę. Chciałam kupić dla Toma kilka jogurtów i jakieś zabawki na plażę. Gdy wszystko kupiliśmy wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy obiad, wzięliśmy torbę i zapakowaliśmy nasze rzeczy na plażę. Ubrałam bikini, a na to sukienkę i wyszliśmy z hotelu. Na plaży leżałam na leżaku i się opalałam, a Peter z Tomem budowali zamek z piasku. W pewnej chwili Tommy przybiegł mówiąc:
- Mama, am am.
- Przecież niedawno jedliśmy obiad.
Spojrzał na mnie smutno. Dałam mu jogurt oraz banana. Gdy zjadł wrócił do zabawy. Teraz razem z ojcem poszli się kąpać. Po pewnym czasie przybiegł do mnie cały mokry i przytulił się do mojego rozgrzanego ciała.
- Tommy!
- Kocham.
Wytarłam go ręcznikiem i przytuliłam mówiąc:
- Też cię kocham. A gdzie tata?
- Tam – pokazał na morze.
Zobaczyłam, że Peter poszedł popływać. Przytuliłam Toma, który leżał grzecznie obok mnie. Po kilkunastu minutach poczułam spadające na mnie krople. Otworzyłam oczy. Chłopak nachylał się nade mną. Pocałował mnie. Z jego włosów kapała na mnie woda. Podałam mu ręcznik, przetarł twarz i położył się na leżaku obok. Chwycił mnie za rękę i mocno ścisnął. Gdy Tom jeszcze chwilę poleżał wstał i znowu chciał iść do wody.
- Teraz idziemy z mamusią – powiedział Peter.
- Mamusia zostaje tutaj – uśmiechnęłam się.
- Mama! - powiedział błagalnie Tommy.
Uległam i poszłam z nimi. Zaczęliśmy się nawzajem chlapać wodą. Po chwili Tom wziął wiaderko i łopatkę i zaczął bawić się w piasku. Peter mnie podniósł i pobiegł w głąb morza.
- Nie próbuj – powiedziałam, gdy woda sięgała mu do pasa.
- Będziesz mnie kochała zawsze?
- Oczywiście.
- Nie odejdziesz ode mnie nigdy?
- Nie. Ale nie wrzucaj mnie!
- Ale na pewno nie odejdziesz?
- Nie.
W tym momencie zanurzył się ze mną w wodzie. Gdy chciałam krzyknąć na niego zaczął mnie całować. Zanurzyliśmy się pod wodę i po chwili wyszliśmy wracając na brzeg. Tommy grzecznie bawił się w piasku. Nie potrafiłam się gniewać na Petera. Ten jego wzrok rozwalał mnie. Wróciliśmy na nasze leżaki i Tom bawił się w piasku przy nas. Chłopak poszedł i po chwili wrócił z drinkami. Dla dziecka przyniósł sok. Po jakimś czasie Tommy położył się obok i przytulił mnie. Po chwili zasnął. Gdy chłopiec się obudził postanowiliśmy wrócić do hotelu. Zamówiliśmy jedzenie do pokoju, a wieczorem poszliśmy na spacer. Tommy był z nami do późnych godzin. Siedzieliśmy w trójkę na piasku i patrzyliśmy na zachodzące słońce. Zrobiłam im zdjęcie, a potem Peter zrobił nam.
Kolejne dni spędzaliśmy podobnie. W Walentynki Peter przygotował dla mnie niespodziankę. Po śniadaniu zabrał gdzieś Toma, a ja poszłam do SPA. Później poszliśmy wszyscy razem na plażę, a o dwudziestej położył Toma spać. Dziwnie się zachowywał. Jednak o nic nie pytałam. Opłacił opiekunkę byśmy mogli ten wieczór spędzić we dwoje. Zabrał mnie na plażę, na której przygotowany był stolik. Wokół na piasku porozstawiane świece tworzyły kształt serca. Na stoliku stały dwie świeczki serduszka. Po chwili kelner przyniósł nam kolację. Zanim zaczęliśmy jeść Peter podszedł do mnie, wyciągnął małe pudełeczko w kształcie serduszka i otworzył je wyciągając pierścionek wyglądający jak szeroka obrączka. Wygrawerowane na niej były serduszka, a w środku znajdował się napis: „Kocham Cię. Peter” oraz dzisiejsza data. Wsunął mi pierścionek na palec i szepnął:
- Kocham cię, Jess.
Przytuliłam go mocno.
- Też cię kocham, Peter.
Po kolacji wypiliśmy szampana. Było mi głupio, bo nie miałam nic dla chłopaka. Poszliśmy na spacer brzegiem morza. Leżąc na piasku przytuleni do siebie słuchaliśmy szumu wody.
- Peter, przepraszam cię, że nie mam nic dla ciebie.
- Masz.
Spojrzałam na niego.
- Masz miłość, którą każdego dnia mi dajesz.
Pocałowałam go.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę dla ciebie – powiedział.
Spojrzałam na niego ponownie. Chłopak wstał i zdjął koszulę. Usiadł plecami do mnie. Blask księżyca oświecał jego ciało. Noc była jasna.
- Peter, ty masz tatuaż – powiedziałam widząc jego łopatkę, na której znajdował się napis „Na zawsze Twój”.
- Zrobiłem go specjalnie dla ciebie.
- Zwariowałeś?
- Może i tak. Ale ten stan mi się podoba.
Podeszłam do niego przodem, uklękłam przed nim, złapałam go za głowę i przytuliłam.
- Tak bardzo cię kocham – szepnęłam. - Ale wracajmy już. A tatuaż jest piękny. Dziękuję.
Wziął mnie za rękę i wróciliśmy do hotelu. Tommy spał. Zapłaciliśmy opiekunce i zostaliśmy sami. Gdy leżeliśmy razem w łóżku zaczęłam temat ślubu.
- Peter, ostatnio dużo rozmyślałam o naszym życiu. Chciałabym abyśmy oficjalnie stali się rodziną.
- Jess, mówisz poważnie?
- Tak, chcę za ciebie wyjść.
Peter słysząc to usiadł na łóżku, pochylił się nade mną i spojrzał mi w oczy.
- Nie wiesz jak długo na to czekałem. Nie chciałem ciebie pytać. Czekałem aż sama będziesz gotowa.
Pocałował mnie po czym mocno przytulił.
- To na kiedy planujemy nasz ślub? - zapytał chłopak.
- Nie wiem.
Przez chwilę panowała cisza.
- Może w lipcu? - odezwał się w końcu Peter.
- Nie za szybko?
- To w sierpniu.
Zaczęłam się śmiać.
- W sierpniu Tommy będzie miał dwa latka – powiedziałam.
- Zrobimy mu niespodziankę na urodziny.
- A gdzie weźmiemy ślub?
- Myślę, że w Stanach.
- Nie lepiej byłoby w Londynie?
- Jeśli chcesz to może być w Londynie.
- Peter, ale ja chciałabym mieć taki skromny ślub.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem, ale nie chcę rozgłosu, gazet.
- I tak bez tego się nie obejdzie.
- Szkoda.
- Nie przejmuj się tym. Nikt nie zepsuje nam najpiękniejszego dnia w naszym życiu.
- Będziemy niedługo musieli wszystko zacząć załatwiać, bo to tylko pół roku.
- Niczym się nie martw. Ja się wszystkim zajmę.
- O nie, nie. To nasz wspólny ślub więc wszystko ustalamy razem.
- Dobrze, kochanie.
Przytuliliśmy się do siebie i zasnęliśmy. Trzy ostatnie dni minęły bardzo szybko. Tommy nie chciał wyjeżdżać. Wytłumaczyliśmy mu, że kiedyś tu przyjedziemy, a teraz tęskni za nim Largo. Z lotniska odebrał nas ojciec Petera i zawiózł do domu. Gdy otworzyliśmy drzwi przywitał nas szczeniak. Tommy wbiegł szybko do środka. Pies widząc malucha zaczął go lizać po twarzy. Chłopiec przytulił go i westchnął:
- Jajgo mój.
- Tak, kochanie. Twój – powiedziałam.
Peter wniósł nasze bagaże i zostaliśmy sami. Będąc w kuchni zauważyłam, że mama Petera zrobiła zakupy i upiekła ciasto. Uśmiechnęłam się. Ukroiłam sobie kawałek i wróciłam do salonu. Peter rozpakowywał nasze rzeczy. Widząc co mam na talerzyku podszedł do mnie i zabrał mi ciasto.
- Peter, to było moje.
- A ty jesteś moja więc kawałek ciasta też był mój. Masz jeszcze?
- Tak. Jest w kuchni. Twoja mama je upiekła.
Peter poszedł do kuchni i wrócił z większym kawałkiem. Roześmiałam się.
- Daj mi! - powiedział Tom.
- Nie możesz jeść słodkiego.
- Daj!
Peter droczył się z Tomem. Wieczorem leżąc w łóżku powiedziałam:
- Myślę, że powinniśmy powiedzieć naszym rodzicom o ślubie.
- Zaprosimy ich na niedzielny obiad i powiemy. Wiesz, w tygodniu nie dam rady. Mam dużo spraw do załatwiania w pracy.
- Za dwa tygodnie przylatuje do nas Angela.
- O, to świetnie.
- Peter, a może wstrzymamy się z naszym ślubem?
Podniósł się i nachylił nad moją twarzą patrząc mi w oczy.
- Nie jesteś pewna czy chcesz za mnie wyjść?
- Tego jestem pewna, ale może lepiej zrobić to w innym terminie? Na przykład w przyszłym roku.
- Dobrze się czujesz? Może masz gorączkę? - zapytał kładąc mi rękę na czoło. - Nic nie przekładamy.
- Żartuję przecież.
- Ten żart był słaby.
Zaczął mnie całować.
W środę postanowiłam zadzwonić do mamy. Cieszyła się ze zdjęć, które wysłał jej Peter z naszych wakacji.
- Mamo, chciałabym ci coś powiedzieć.
- Słucham Jess.
- Postanowiliśmy z Peter wziąć ślub w sierpniu.
- To świetna wiadomość, kochanie! Bardzo się cieszę.
- I mam jeszcze jedną wiadomość.
- Jesteś w ciąży?
- Nie, nie. Ślub chcemy wziąć w Londynie.
- Och, to wspaniale.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę. Zapytałam co u Anny i pożegnałyśmy się. W sobotę po śniadaniu Peter powiedział:
- Gdzieś ciebie dzisiaj zabieram. Tommy pojedzie do dziadków, a jutro przyjadą z nim na obiad.
- Peter, mam dużo pracy.
- Och, potraktuj to jak pracę i wyobraź sobie, że musisz zrobić artykuł.
- Na jutro zaprosiliśmy twoich rodziców na obiad więc muszę wszystko przygotować.
- To ja zawiozę Toma i Largo i pomogę ci.
- Ty zawsze coś wymyślisz w nieodpowiednim momencie.
- Och, też cię kocham.
Podszedł, przytulił mnie i pocałował.
- Tommy, jedziemy do babci z Largo.
- Po co?
Roześmialiśmy się. Ostatnio Tom nauczył się nowego pytania. Peter spakował go i pojechał z nim do swoich rodziców. Ja robiłam ciasto. Gdy chłopak wrócił pomógł mi posprzątać. O siedemnastej nie wiedziałam co mam ubrać więc zapytałam go:
- Peter, gdzie jedziemy?
- Niespodzianka.
- Ale ja nie wiem co mam ubrać.
- A w czym najlepiej się czujesz?
- W czymś co jest nieodpowiednie do żadnej restauracji.
- To znaczy?
- No wiesz... pamiętasz jak wyglądałam gdy mnie poznałeś?
- To się tak ubierz. Będzie idealnie.
- Żartujesz? Mam ubrać glany i tak dalej?
- Mhmm.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Pewnie chce mnie zabrać gdzieś nad wodę. Poszłam na górę przebrać się. Wzięłam prysznic i założyłam jeansową spódniczkę, czarny t-shirt i glany. Spojrzałam w lustro. Boże, jak ja dawno tak nie wyglądałam. Zarzuciłam na siebie czarną, skórzaną kurtkę i zeszłam na dół. Peter też się przebrał. Założył jeansy i czarną koszulkę. Oboje mieliśmy podobny strój. Po osiemnastej wsiedliśmy do samochodu.
- To gdzie jedziemy?
- Zobaczysz.
Zatrzymaliśmy się przed Madison Square Garden. Widząc gdzie jesteśmy zdziwiłam się. Było bardzo dużo ludzi. Peter chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Zauważyłam, że miał miejscówki VIP, ale nie zobaczyłam na co. Ochroniarz porozmawiał z Peterem i gdzieś nas zaprowadził. Po chwili nogi ugięły mi się. Weszliśmy do garderoby, w której była Amy Lee. Widząc nas ucieszyła się. Podeszła do mnie, przytuliła mnie i powiedziała:
- Jess, jak się cieszę, że tu jesteś!
- Ty się cieszysz? A co ja mam powiedzieć?
Zaczęliśmy się śmiać. Byłam spięta, ale po chwili minęło. Przytuliłam Petera i szepnęłam:
- Mogłeś mi powiedzieć.
- Nie mogłem, bo to nie byłaby niespodzianka.
Amy spojrzała na mnie i powiedziała:
- Całkiem inaczej wyglądasz niż na balu.
- Ty też – odpowiedziałam z uśmiechem.
Koncert był wspaniały. Poszliśmy podziękować Amy.
- Zapraszam was na małą imprezę – powiedziała dziewczyna.
Podała nam nazwę klubu oraz wejściówki.
- Peter, jedziemy do domu. Jest późno, a jutro przyjeżdżają twoi rodzice.
- Nie martw się. Wszystko przygotuję.
- Mhmm, na pewno.
Zauważyliśmy, że było wielu fanów. Jak się później okazało wygrali oni jakieś specjalne bilety. Szaleli za Amy. Zresztą, ja też, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Wspólnie z dziewczyną piłyśmy drinki, a Peter gadał z resztą zespołu.
- I jak wasz związek? - zapytała w pewnej chwili.
- Wspaniale. W sierpniu bierzemy ślub.
- Gratuluję! - mówiąc to przytuliła mnie.
- Mam nadzieję, że będziesz na naszym ślubie.
- Czyli mam się czuć zaproszona?
- Oczywiście.
- Nie mogę obiecać ci, że będę, bo to zależy od mojej trasy, ale postaram się chociaż z wami zobaczyć na chwilę.
- Dziękuję.
W tym momencie podszedł do nas Peter i przytulił mnie.
- Peter, gratuluję ci! I życzę wam szczęścia – powiedziała Amy. - Jess powiedziała mi o waszej decyzji dotyczącej ślubu.
- Też bardzo się cieszę, że Jess się zgodziła.
- Obiecałam Jess, że postaram się wpaść chociaż na chwilę na wasz ślub.
- Dziękujemy.
Po trzeciej w nocy wróciliśmy do domu.
- Peter, dziękuję.
Podeszłam i mocno go przytuliłam.
Obudziłam się o dziesiątej. Chłopaka obok mnie nie było. Zdziwiłam się. Przecież zawsze niedziele miał wolne. Wstałam i zeszłam na dół. Widząc go przy stole z talerzykiem ciasta powiedziałam błagalnie:
- Peter..
- Ale kochanie ja... ja przygotowuję obiad.
- Właśnie widzę.
- Już pokroiłem warzywa!
Uśmiechnęłam się tylko.
Przed szesnastą byliśmy oboje przebrani i czekaliśmy na rodziców chłopaka. Obiad też mieliśmy już gotowy. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Peter poszedł otworzyć. Pierwszy wpadł Tommy z Largo.
- Mama! - krzyknął podbiegając do mnie. Przytuliłam go mocno.
Przywitałam się z rodzicami Petera i zaprosiłam ich do jadalni. Po obiedzie przy kawie, cieście i lampce wina przekazaliśmy im wiadomość o naszej decyzji. Zauważyłam, że mama chłopaka była szczęśliwa. Ojciec też.
- Bardzo długo czekałam na tą chwilę – powiedziała kobieta.
W środę odebrałam z lotniska Angelę. Ciąża była już widoczna. Przytuliłam dziewczynę mocno i zapytałam jak się czuje.
- Dobrze. Nawet bardzo dobrze – odpowiedziała z uśmiechem. - Wiesz, naprawdę jestem szczęśliwa.
Przywitała się również z Tomem. Będąc w domu zrobiłam obiad. W tym czasie Tommy spał, a Angela opowiadała mi o przygotowaniach.
- Wiesz Jess? Chciałam pobyć z tobą kilka dni dłużej dlatego przyleciałam wcześniej.
- Świetnie. Ja dla ciebie też mam wiadomość.
- Jesteś w ciąży?
- Boże, co wy macie z tą moją ciążą? Nie jestem. Ale w sierpniu zostanę panią Hough. Ślub bierzemy w Londynie.
- Boże, jak się cieszę!
Przytuliłyśmy się. W tym momencie obudził się Tom.
- Chodź, coś zobaczysz. Jeszcze nie widziałaś jego pokoju – powiedziałam ciągnąc dziewczynę za rękę.
Poszłyśmy na górę. W łóżeczku stał roztrzepany Tommy. Angela widząc go powiedziała:
- Boże, jaki on jest wspaniały.
Biorąc Toma na ręce powiedziałam:
- Niedługo też będziesz miała.
- Niestety nie Toma. Będę miała córeczkę.
- Boże, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.
- Nie masz czego. Starajcie się.
- Chcemy poczekać aż Tommy będzie większy.
- A pokoik jest boski.
- Zrobiliśmy go razem z Peterem.
- Nie. Mama – odezwał się Tom.
Angela zaczęła się śmiać.
- Chciałabym widzieć jak Peter maluje.
- Zobaczysz. Po obiedzie pokażę ci zdjęcia.
Zeszliśmy na dół i zjedliśmy obiad. Potem usiadłyśmy w salonie, a Tommy bawił się klockami. Włączyłam laptopa i pokazałam dziewczynie zdjęcia z malowania pokoju i z naszych wakacji. W pewnej chwili zaczęłyśmy rozmawiać o jej ciąży. Złapała mnie za rękę i przyłożyła do swojego brzucha.
- Czujesz? - zapytała.
Czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Angela, jakie to wspaniałe uczucie czuć jak kopie.
- Oj uwierz, że chwilami nie jest za fajnie.
- Tommy – zawołałam chłopca. Wzięłam go na kolana i pokazując na brzuch Angeli dodałam: - Tu jest dzidziuś. Daj rączkę – chwyciłam jego rączkę i przyłożyłam do brzucha dziewczyny by poczuł kopnięcie dziecka.
Po chwili spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział zdziwiony:
- Mama.
W tym samym momencie objął Angelę za brzuch i przytulił się do niego. Widząc to nie mogłam powstrzymać łez. Wzięłam aparat i zrobiłam im zdjęcie. Angela głaskała Toma po główce.
- Widzisz Jess, a wy czekacie aż on podrośnie.
Gdy wrócił Peter zrobiłam kolację. Przywitał się z Angelą i przejechał jej ręką po brzuchu pytając:
- Mocno kopie?
- Sprawdź.
Przycisnęła swoją dłonią jego dłoń do swojego brzucha.
- O, będzie piłkarzem.
- Chyba baletnicą, bo to dziewczynka.
- Gratuluję – przytulił ją jeszcze raz.
Widząc to wszystko czułam po raz pierwszy w życiu zazdrość. Po kolacji siedziałyśmy w salonie z Angelą pijąc czekoladę. Peter robił coś na laptopie siedząc w jadalni. Tommy ciągle tulił się do brzucha dziewczyny. W pewnej chwili do pokoju wszedł chłopak pytając:
- Co robicie?
- Ciii! - powiedział Tommy. - Dzidzia.
Peter usiadł obok mnie i patrzył na syna. Po chwili zapytał:
- Tommy, chciałbyś dzidziusia?
- Mój? - zapytał malec.
- Mój, twój i mamusi. Chciałbyś?
- Tak – westchnął znów przytulając się do Angeli.
- Widzicie? Musicie postarać się o dziecko – powiedziała dziewczyna.
- I co kochanie? - zapytał Peter.
- Nic.
Wieczorem, gdy leżeliśmy w łóżku Peter drążył temat dziecka.
- I co mam ci powiedzieć? Że cholernie zazdroszczę Angeli? To chcesz usłyszeć z moich ust?
- Przecież nie musisz zazdrościć. Przecież możemy się postarać.
Zaczął mnie całować.
- Zostaw mnie Peter – mruknęłam odwracając się na bok.
- Kochanie, co ci jest?
- Nic.
Zaczął palcem jeździć mi po ramieniu.
- Jess, zgódź się na dziecko.
- Peter, teraz nie możemy.
- Ale Tommy jest zachwycony.
- Jest zachwycony, bo pierwszy raz widzi kobietę w ciąży. A jak dziecko byłoby już na świecie to by narzekał, że ciągle płacze i zabiera mu rodziców.
- Jess, ty sama szukasz wymówki.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Chcesz mieć teraz dziecko, tak? - zapytałam w końcu.
- Chcę byśmy się o nie postarali.
- Planujemy w sierpniu ślub. A jeśli będę się źle czuła to odwołamy ślub? Albo jak będą jakieś komplikacje?
- A po ślubie? Też coś wymyślisz?
- Nie. Myślisz, że jest mi łatwo widząc jak Tom tuli się do Angeli?
Przytulił mnie mocno i pocałował w czoło. Po śniadaniu pojechałyśmy do salonu Sary po sukienkę dla Angeli. Sara wiedziała już o moim ślubie.
- Mam nadzieję, że też wybierzesz u mnie sukienkę – powiedziała.
- Oczywiście.
- Chodź, wybierzemy coś dla ciebie – powiedziała ciągnąc Angelę za rękę.
Po godzinie Angela miała już wszystko wybrane.
- Jess, a może ty coś przymierzysz – powiedziała Sara.
- Nie, ja jeszcze mam czas.
Nie miałam nastroju na wybieranie sukienki. W głowie ciągle miałam wczorajszą rozmowę z Peterem. Wróciliśmy do domu. Robiąc obiad pytałam co u Alex.
- Podobno planują kupić dom z Zaynem jak skończy się trasa – powiedziała Angela. - Jess, co ci jest?
- Nic. Dlaczego pytasz?
- Od rana dziwnie się zachowujesz.
- Wydaje ci się – posłałam jej uśmiech.
- Przecież dobrze cię znam.
Usiadłam obok niej przy stole i przytuliłam ją.
- Wczoraj z Peterem mieliśmy pierwszą sprzeczkę.
- O co?
- O dziecko.
- Zwariowaliście? Nie macie się o co kłócić?
- Angela, on chyba myśli, że nie chcę mieć z nim dziecka.
- Skąd u niego takie myśli?
- Nie wiem.
- To dlaczego tak sądzisz?
- Bo gdy powiedziałam mu, że teraz nie możemy mieć dziecka to powiedział, że zawsze będę szukać wymówki.
- Chyba muszę z nim porozmawiać.
- Oj tam. Nie przejmuj się.
Gdy po obiedzie kładłam spać Toma do domu wrócił Peter. Byłam zdziwiona, że dziś tak szybko wrócił. Zeszłam na dół. Widząc mnie uśmiechnął się. Wrócił do korytarza, a po chwili dał mi ogromny bukiet róż oraz pudełko Rafaello.
- Przepraszam, kochanie – szepnął przytulając mnie.
Angela spojrzała na mnie i powiedziała:
- Masz szczęście, Peter.
- Wiem, że mam szczęście. Jest takie kochane – jeszcze mocniej mnie przytulił i pocałował w głowę.
Gdy siedziałyśmy w salonie Peter jadł w kuchni obiad. Tommy znów leżał przytulony do Angeli. Po chwili dołączył do nas chłopak z kubkiem kawy. Widząc co robi jego syn wziął go na kolana i usiadł obok mojej kuzynki.
- Tommy, co robisz? - zapytał.
- Cii! Dzidzia.
- A gdzie jest dzidzia?
- Śpi.
- Dałeś buzi dla dzidzi?
W tym momencie Tom objął Angelę za brzuch i pocałował.
- Tata. Kocham.
Słysząc to myślałam, że pęknie mi serce i nienawidziłam za to Petera. Chłopak przyłożył głowę do brzucha dziewczyny i powiedział:
- Masz buziaka od wujka – po czym pocałował ją w brzuch.
Miałam ochotę odwołać ślub i wyjechać. Zrobiło mi się naprawdę smutno. By nie dać tego po sobie poznać wstałam mówiąc:
- Zrobię czekoladę.
Będąc w kuchni popłynęły mi łzy. Wiem, że Peter zrobił to celowo. Jeśli chciał wzbudzić we mnie zazdrość to mu się udało.
Po kolacji Angela poszła się położyć, bo jutro miała samolot. Wzięłam Toma na ręce i poszłam go wykąpać. Nie odzywałam się do Petera. Pozwoliłam Tomowi poszaleć w wannie. Siedziałam pod ścianą i płakałam. Przemyłam twarz zimną wodą i wyciągnęłam chłopca. Dokładnie go wytarłam i założyłam piżamkę. Gdy położyłam go do łóżeczka Tommy wyciągnął do mnie rączki. Wzięłam go na ręce, usiadłam na fotelu i mocno przytuliłam. Chłopiec zszedł z moich kolan, przytulił się do mojego brzucha i powiedział:
- Mama. Dzidzia?
- Nie, Tommy. Mamusia nie ma dzidziusia.
Przytuliłam go mocno. Położyłam do łóżeczka i dałam misia. Podał mi bajkę, którą zaczęłam czytać. Gdy zasnął usłyszałam, że Peter bierze prysznic. Zeszłam na dół i założyłam płaszcz oraz buty.
- Largo, idziemy na spacer – powiedziałam.
Zapięłam psu smycz i wyszliśmy z domu. Siedząc na ławce w parku czułam jak po policzkach płyną mi łzy. Nie spodziewałam się po Peterze, że zrobi coś takiego. Naprawdę nie wiem co mam robić. Wiem jedynie, że jeśli mnie kocha to nie powinien postępować w taki sposób. Przecież doskonale wie jak się czuję. Też pragnę dziecka, ale przecież ustaliliśmy, że zdecydujemy się na nie dopiero gdy Tommy będzie większy. Teraz mamy brać ślub więc to nie jest dobry moment na dziecko. 


 *************
A teraz włączcie to: Evanescence - Lost In Paradise <3 

*************


Wzięłam Largo i poszłam na most. Spojrzałam na zegarek. Minęła już północ. Było zimno więc nie miałam innego wyjścia jak wracać do domu. Gdy weszłam do środka Peter podbiegł do mnie niczym oparzony.
- Kochanie, nigdy więcej mi tego nie rób. Nie zostawiaj mnie bez słowa.
Ściągnęłam kurtkę i buty. Nie odzywałam się.
- Jess, błagam cię – powiedział chłopak łapiąc mnie za rękę.
- Zostaw mnie.
Wyrwałam się od niego i poszłam na górę. Wzięłam prysznic i położyłam się spać. Peter też się położył. Objął mnie mocno i przytulił.
- Jess, chcesz ode mnie odejść?
Milczałam, a chłopak kontynuował:
- Kochanie, powiedz coś.
- Daj mi spokój.
- Jess, ja naprawdę poczekam z twoją decyzją. Będę czekał tak długo jak tylko chcesz. Tylko nie zostawiaj mnie i Toma.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Dobrze wiesz, że też pragnę dziecka tak jak ty. Ale ty zabijasz mnie swoim zachowaniem. Myślisz, że fajnie się ogląda jak głaskasz Angelę po brzuchu?
- Jess, ale to był taki odruch. Myślisz, że nie chciałbym głaskać ciebie i całować nasze dziecko? Przepraszam.
- Wiesz jak się czułam, gdy Tommy przytulił się do mnie i był zdziwiony, że nie mam dziecka w brzuchu?
- Zrobił tak?
- Tak.
Obróciłam się tyłem do niego i przytuliłam do poduszki. Objął mnie bardzo mocno.
- Wybacz nam – szepnął.
- Zostaw mnie, Peter.
W piątek o jedenastej odwiozłam z Tommym Angelę na lotnisko. Pożegnaliśmy się i razem z Tomem wróciłam do domu. Gdy maluch spał napisałam artykuł. Jednak ten artykuł poświęcony był kobietom, które nie mogą mieć dzieci oraz o miłości macierzyńskiej, której nigdy nie przeżyją. Po skończeniu go wysłałam do redakcji. Miał być umieszczony w rubryce, powstałej w grudniu. O dwudziestej Peter wrócił z pracy. Nie potrafiłam mu wybaczyć tego co zrobił. Chłopak zaczął bawić się z Tomem. Chciał mnie przytulić, ale nie dałam się. Poszłam na górę do pokoju, który kiedyś zajmowałam. Wzięłam do ręki gitarę i zaczęłam cicho na niej grać. Przypomniały mi się chwile, gdy miałam jeszcze beztroskie życie. Zero chłopaków, zero problemów. Teraz mam i syna, i chłopaka, i problemy. Odłożyłam instrument i wyciągnęłam zeszyt, który dostałam na urodziny. Otworzyłam go i zaczęłam pisać.

Witaj mój zeszycie.
Szkoda, że nie jesteś życiem, w którym można zmienić bieg historii. Chociaż nie wiem czy wszystko chciałabym zmienić. Nie wiem czy wolałabym nie znać teraz Petera i Toma. Za bardzo Ich kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Nich.
Za dwa tygodnie ślub Angeli. Dziewczyna jest w ciąży. Zazdroszczę Jej. Od Jej przyjazdu do nas zastanawiam się czy nie przesunąć swojego ślubu. Pragnienie dziecka wprowadziło w nasze życie chaos i nieporozumienia.

W tym momencie do pokoju wszedł Peter z Tomem.
- Kochanie, położysz go spać? Już go wykąpałem, ale on woli ciebie – powiedział chłopak.
Bez słowa wzięłam dziecko na ręce i poszliśmy do jego pokoju.
- Widzisz? Mamusia już jest – powiedziałam kładąc chłopca w łóżeczku.
- Mama – podał mi książkę.
Zaczęłam ją czytać. Gdy zasnął odłożyłam bajkę i głaskałam malca po głowie. Słyszeć z jego ust „Mama” to naprawdę cudowne uczucie. On naprawdę mówi to tak słodko. Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Stojąc w ręczniku zauważyłam, że skończył się krem. Otworzyłam szafkę, by wyciągnąć nowy. W tym momencie wypadł test ciążowy. Rzuciłam nim o ścianę z całej siły. Rozpłakałam się i usiadłam na podłodze opierając się o kafelki. Miałam już dosyć.
- Kochanie, wszystko w porządku? - zapytał Peter.
- Zostaw mnie!
- Jess... co się dzieje?
- Nic, kurwa! Nic się nie dzieje!
Nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz.
- Jess, otwórz. Proszę.
- Powiedziałam, żebyś dał mi spokój.
- Błagam cię. Otwórz.
- Przestań. Obudzisz Toma.
Oparł się o drzwi.
- Jess, proszę – powiedział błagalnie.
Milczałam siedząc pod ścianą ze wzrokiem utkwionym w teście ciążowym.
- Kochanie, otwórz – chłopak zapukał głośniej.
- Błagam cię. Zostaw mnie – powiedziałam płacząc.
Słysząc w jakim jestem stanie zaczął szarpać klamkę.
- Przestań. Obudzisz Toma – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Jess otwórz! - zaczął walić w drzwi.
- Zamknij się, kurwa!
- Jess – krzyczał waląc w drzwi. - Błagam cię, kochanie - słyszałam, że płakał.
W tym momencie usłyszałam płacz Toma.
- Idź do niego – powiedziałam.
- Otwórz – walił jeszcze mocniej. - Nie pójdę bez ciebie.
Tommy płakał jeszcze głośniej.
- Idź do niego – powtórzyłam.
- Cholera! Zrozum, że bez ciebie nie pójdę! - krzyknął.
Otworzyłam drzwi i chciałam wyjść. W tym momencie chwycił mnie i mocno przytulił płacząc.
- Zostaw mnie.
- Nie zostawię. Myślałem, że chcesz odebrać sobie życie.
- Mam Toma. Nigdy tego nie zrobię. Teraz mnie puść.
Poszłam i wzięłam płaczące dziecko. Przytuliłam go mocno do siebie i pogłaskałam po główce. Zaczął się uspokajać. Po chwili usłyszałam głos chłopaka z łazienki:
- Kurwa!
Pierwszy raz usłyszałam przekleństwo z jego ust. Wszedł do pokoju, kucnął przy fotelu, na którym siedziałam z Tomem i położył głowę na moich nogach.
- Kochanie, tak bardzo cię przepraszam – powiedział płacząc.
- Peter wyjdź. Nie chcę by Tom cię takiego widział.
- Weź go do naszej sypialni. Proszę.
Peter wyszedł, a ja mocniej przytuliłam Toma.
- Mama – powiedział cicho.
Z trudem powstrzymywałam łzy.
- Chcesz spać z mamusią?
- Tak.
Wstałam i poszłam z dzieckiem do sypialni. Peter siedział na łóżku i twarzą w dłoniach. Położyłam się z Tomem. Obok malucha położył się jego ojciec. Nasz wzrok spotkał się. Jego oczy były bardzo smutne. Zaczął głaskać mnie po twarzy. Po chwili zaczął bawić się kosmykami moich włosów.
- Mama i tata – powiedział cicho Tommy wzdychając.
- Tak, kochanie – szepnęłam całując go w główkę.
Spojrzałam na Petera. Nadal był bardzo smutny. Przeczesałam mu włosy dłonią. Chwycił mnie za rękę i przytulił się do niej. Gdy Tommy zasnął wstałam i podeszłam do chłopaka, który właśnie usiadł na łóżku. Bez słowa wtuliłam się w niego.
- Tak bardzo bałem się o ciebie – szepnął. - Obiecuję, że nie wspomnę już o dziecku.
- Cicho Peter.
Przytulił mnie mocniej. Po chwili odezwałam się:
- Idę się ubrać, a ty połóż się obok Toma.
- Przyjdziesz do mnie?
- Tak, kochanie.
Poszłam do łazienki. W śmietniku zauważyłam połamany test ciążowy. Wiedziałam, że Peter bardzo się przestraszył. Myślał, że znów zostanie sam. Nie wiem skąd przyszło mu do głowy, że chcę się zabić. To pewnie przez to, że kiedyś się pocięłam. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wzięłam słoik Nutelli i poszłam do jadalni. Zauważyłam, że na stole była przygotowana kolacja przy świecach. Dwie zapalone świece do połowy były stopione. Stała też butelka wina. Widząc to zrobiło mi się żal Petera. Wzięłam telefon i zamówiłam pizzę. Nieważne, że dochodziła północ. Pizza bardzo szybko została dostarczona. Poszłam na górę do sypialni. Peter oglądał książkę ze zdjęciami. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Zamknęłam książkę i pocałowałam. W tym momencie bardzo mocno mnie przytulił.
- Chodź na dół – szepnęłam.
Wstając wziął mnie na ręce i zniósł na dół. Postawił dopiero, gdy skończyły się schody. Pociągnęłam go do jadalni. Przytuliłam się do niego i powiedziałam:
- Peter, ja nigdy nie odejdę od was. Kocham ciebie i kocham Toma. Musisz to zapamiętać. I niech ci nigdy nie przychodzi do głowy, że chciałabym się zabić. To co zrobiłam kiedyś było moim największym błędem dlatego chciałam się pozbyć blizn.
Chłopak nie powiedział nic. Pocałował mnie. Nie pozwolił mi usiąść. Sam zajął jedno krzesło i pociągnął mnie na swoje kolana. Przysunął pudełko z pizzą, wyjął z niego kawałek, który wspólnie jedliśmy.
- Chodź, pójdziemy do salonu. Rozpalę w kominku.
Zgasiłam świece. Peter wziął pizzę i złapał mnie za rękę ciągnąc do salonu. Gdy rozpalał w kominku wróciłam po butelkę wina i lampki. Peter włączył muzykę i nalał alkoholu. Usiadł i objął mnie. Wtuliłam się w niego.
- Jess, za tydzień lecimy do Londynu.
- Ale do ślubu jeszcze dwa tygodnie.
- Pojedziemy tydzień wcześniej. Chcę byśmy załatwili kilka spraw w związku z naszym ślubem.
- Jeszcze mamy czas.
- Nie, nie, kochanie. Później mogę mieć o wiele więcej pracy i trudno będzie mi się wyrwać.
- Twoi rodzice nie będą źli, że znowu podrzucamy im Largo i Demona?
- No co ty? Nie mają wnuka to niech mają zwierzęta.
- Świetne porównanie!
Wreszcie się uśmiechnął i pocałował mnie w głowę mówiąc:
- Przepraszam. Masz rację. Ale chodziło mi o to, że przynajmniej im się nie nudzi.
- Wiem, Peter.
- Jess..
- Tak?
- A mogę kupić ci sukienkę na ślub Angeli?
- A co to się stało, że się pytasz?
- Bo już zamówiłem, a nie chcę byś była zła na mnie.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Peter, a suknię do ślubu też ujrzę w dniu ślubu czy mogę sobie sama wybrać?
- Zastanowię się.
- O nie, nie. Nie zobaczysz jej aż do dnia ślubu.
Położyłam głowę na jego kolanach i patrzyłam na płonący ogień w kominku.
- Pojedziemy do Anny? - zapytałam w pewnej chwili.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł.
- Mylisz się. Obiecuję ci, że po ślubie zaczniemy starać się o nasze dziecko.
Chłopak uśmiechnął się. Usiadłam i wzięłam łyk wina. Spojrzałam na Petera. Odstawiłam lampkę, usiadłam mu na kolanach i zaczęłam go całować. Peter wziął mnie na ręce i szedł na górę.
- W sypialni jest Tommy – powiedziałam.
- Zaraz go przeniosę.
Wziął malca na ręce i zaniósł go do łóżeczka. Gdy zostaliśmy sami przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować moje ramiona. Zdjął ze mnie koszulkę i położył mnie na łóżku. Zaczął całować mnie po szyi. Tej nocy był gorący, namiętny seks.

6 komentarzy:

  1. Ja nie wiem skąd masz taki talent dziewczyno. Ja się śmieje, płacze, wzdychajam jak pojebana bo Peter. Tak mi sie go szkoda zrobiło jak on płakał pod tą łazienka. Jezus Maria. Ja bym na niego tak nie mogła. Taki chłopak to skarb, żeby takiego znaleść w przyszłości to cud ;) Uwielbiam Cię dziewczyno <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jejciu no ! Daj mi takiego chłopaka jak Peter ;>
    Jak mi się smutno zrobiło jak on płakał a Tommy jeszcze pogrążał swoją mamę nawet o tym nie wiedząc, a ta scenka ogółem przy łazience była jak z jakiegos horroru normalnie.
    Rozwala mnie twój talent !!!
    Czekam na nastepny rozdział no i oczywiście na ślób :D
    Ps. Ale "dzidziuś" też może być :P

    Zapraszam do mnie: http://sweetheartforget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba sie zakochałam w Peterze awwwwwwwww kocham go dzieki za roddziła nie moge sie doczekać awwwww

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham, kocham kocham cudo chyba fajniejsze od hazzy ale +18

    OdpowiedzUsuń