poniedziałek, 31 grudnia 2012

109. I have been so good this year ...

Ostatnia notka w 2012. Widzimy się za rok ;3
Z okazji Nowego Roku życzę Wam by ten rok był rokiem spełniania marzeń. Znajdźcie swoją miłość, przeżywajcie przygody, zawrzyjcie nowe przyjaźnie. I pamiętajcie: Nie patrz na nikogo. Jeśli obgadują Cię za Twoimi plecami to znaczy, że wyprzedziłeś Ich.
HAPPY NEW YEAR <3
-------
Rano, gdy się obudziłam chłopak jeszcze spał. Na dole słyszałam rozmowy. To chyba byli nasi rodzice. Poszłam do Toma. Nie spali już. Wyjęłam ich z łóżeczka. Jake pobiegł na dół, a Tommy przytulił się do mnie. Wzięłam go do sypialni. Położyłam na łóżku i przytuliłam. Głaskałam go po główce, ale nie chciał już spać. Chciał się tylko przytulić. Po chwili westchnął i powiedział:
- Mama, kocham.
Zrobiłam zdziwione oczy.
- Kochasz mnie? - zapytałam.
- Kocham.
- A kto nauczył cię tak mówić?
- Jejk.
- Jake?
- Tak.
Pocałowałam go w główkę.
- Powiedz tatusiowi, że go kochasz.
Tom wstał i usiadł na Peterze. Przytulił się do niego i powiedział:
- Tata... kocham.
- Hmm? - mruknął chłopak
- Powiedz jeszcze raz – szepnęłam.
- Kocham.
Peter otworzył oczy, spojrzał na Toma, przytulił go mocno i powiedział:
- Też cię kocham, synku.
- Peter, mieliśmy jechać do kliniki.
- Złożymy spóźnione życzenia jak wrócę do pracy.
- Nie. Pojedźmy po śniadaniu.
- Dobrze, kochanie. To ja idę wziąć prysznic – powiedział wstając i wychodząc z pokoju.
- Tommy, pojedziesz z nami?
- Nie.
- Nie? Dlaczego?
- Jejk.
- Chcesz zostać z Jake'm?
- Tak.
Do pokoju wrócił Peter. Oddałam mu dziecko i poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam oboje byli już gotowi. Poczekali na mnie aż się ubiorę. Będąc w garderobie spojrzałam na swoją rękę, na której miałam pierścionek. Dopiero teraz przyjrzałam mu się. Był piękny. Delikatny z małym diamentem. Zwariował. Założyłam czarną sukienkę i szpilki. Zeszliśmy na dół. Nasze mamy już przygotowały śniadanie. Anna z Andreasem też już byli na dole. Przy śniadaniu moja mama odezwała się:
- To następne święta spędzamy w takim gronie u nas w Londynie.
- Nie, nie. To my zapraszamy do siebie – powiedziała mama Petera.
- Najlepiej będzie jak wszyscy przyjedziecie do nas – powiedziała Anna dodając: - ponieważ dołączy do nas nowa osoba.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Okey, my jedziemy do kliniki. Będziemy za godzinę – powiedziałam.
Peter wyciągnął z barku szampana i pojechaliśmy. Zwołał natychmiastowe zebranie personelu. Ja wyciągnęłam w sali konferencyjnej kieliszki do alkoholu. Po chwili sala zapełniła się ludźmi w białych uniformach.
- Z okazji świąt chciałbym życzyć wam i waszym rodzinom spokoju oraz wiele miłości, a także satysfakcji z pracy w mojej klinice. Jeśli czasem bywam złym szefem, wybaczcie. Wiem, że święta to czas bycia z rodziną, ale czasami bywa tak, że musimy się poświęcić. Dziękuję wam za to.
Otworzył szampana i poczęstował nim każdego. Wspólnie wypiliśmy alkohol.
- Korzystając z okazji chciałbym przedstawić wam moją narzeczoną - Jess.
Uśmiechnęłam się. Pozostali też posłali mi uśmiechy mówiąc:
- Gratulujemy i życzymy szczęścia.
Gdy dopiliśmy szampana ludzie wrócili do pracy, a my wróciliśmy do domu. Zauważyłam, że Peter ma bardzo dobry kontakt ze swoimi pracownikami. Wywnioskowałam to z ich rozmów z chłopakiem. Po prostu jest lubianym szefem. Gdy wróciliśmy do domu naszych ojców nie było. Okazało się, że wyszli z Largo na spacer. Po powrocie szczeniak zaczął wszędzie biegać. Zaczął zabierać zabawki dzieciakom.
- Jajgo! Moje! - krzykną Tom i ugryzł psa, gdy ten chciał zabrać mu pluszaka. Usłyszeliśmy pisk szczeniaka.
- Tom! - krzyknął Peter.
- Jajgo!
Wszyscy słysząc to roześmiali się.
W sobotę mężczyźni poszli na mecz. Rodzice Petera nadal u nas byli. Cieszyliśmy się z tego. Postanowiłyśmy wszystkie iść na spacer z dziećmi. Było już coraz chłodniej. Dobrze, że kupiliśmy dla Toma cieplejszą kurtkę i buciki. Gdy Tommy biegał z Jacobem po parku przypomniało mi się, że w torebce mam liść z Londyńskiego parku dla Petera. Wracając zaszliśmy do kawiarni. Zamówiłyśmy Latte i szarlotkę z bitą śmietaną oraz gałką lodów. Tom jak zwykle zjadł bitą śmietanę. Kobiety widząc to śmiały się.
- Drugi tatuś – powiedziała mama Petera.
- To prawda. Słodycze i buziaki to jego uzależnienie. Tak samo jak Petera.
Anna zaczęła się śmiać. Po chwili powiedziała:
- To wspaniałe uzależnienia.
Wróciliśmy do domu. O dwudziestej Petera, Andreasa oraz naszych ojców nie było.
- Coś długi ten mecz – powiedziała Anna.
Jednak żadna z nas nie dzwoniła do nich. Było nam dobrze bez nich. Moja mama i Petera siedziały w jadalni pijąc wino, a ja z Anną siedziałyśmy w salonie oglądając film ze ślubu Alex i Zayna pijąc gorącą czekoladę. W kominku palił się ogień. Gdy Tommy zaczął marudzić poszłam wykąpać chłopców. Po pierwszej w nocy mężczyzn nadal nie było. Poszłyśmy z Anną się położyć. Teraz kobiety zaczęły oglądać film z wesela. Zauważyłam, że wino zaczyna na nie działać. Dobrze, że gdy położyłam chłopców spać wyszłam z Largo, bo teraz by szalał. Szybko zasnęłam. W nocy obudził mnie Peter, który potknął się o coś i powiedział:
- O cholera!
Zapaliłam lampkę nocną i spojrzałam. Ledwie trzymał się na nogach. Miał problemy ze zdjęciem butów.
- Peter, gdzie wy byliście? - spojrzałam na zegarek. Minęła czwarta.
- W barze.
- Właśnie widzę. Jesteś pijany – powiedziałam z wyrzutem. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
- Oj tam! Najważniejsze, że wygraliśmy! Śpij kochanie. Ja też się już kładę.
- Nie śpisz obok mnie!
- To gdzie mam spać?
- Idź do salonu.
- Ale ja nie mogę!
- Nawet nie waż się kłaść koło mnie! - powiedziałam. - Śpisz na kanapie w salonie!
- Nie mogę. Tam śpi Andreas.
- Dlaczego?
- Nie chciał pokazywać się Annie w takim stanie.
- Boże, to w jakim stanie jest mój i twój ojciec?
- Cicho! Lepiej nie pytaj.
Chłopak położył się obok i próbował mnie przytulić.
- Nawet mnie nie dotykaj – warknęłam.
- Ale przecież... Ja ciebie kocham.
- Właśnie widzę jak bardzo.
- Naprawdę. Tak mocno.
- Gdybyś rzeczywiście mnie kochał to nie przyszedłbyś w takim stanie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się wyjść za ciebie – powiedziałam celowo.
- Tylko nie to! Nie zostawiaj mnie! - zauważyłam, że Peter uwierzył mi i zaczął płakać.
- Oj, głuptasie. Przecież żartuję.
- Naprawdę? A kochasz mnie?
- Pewnie, że cię kocham. Ale już nigdy nie wracaj w takim stanie.
- Obiecuję, że już nigdy! Ale jak jeszcze kiedyś pójdę z naszymi ojcami i z Andreasem na mecz i wygramy...
- Nie.
- A jak urodzi mi się córeczka?
- Peter, przestań. Śpij już.
Położyłam się i zgasiłam lampkę. Chłopak wtulił się we mnie. Jego ciało śmierdziało dymem papierosowym i alkoholem.
Rano obudziłam się pierwsza. Poszłam wziąć prysznic. Gdy weszłam do sypialni śmierdziało alkoholem. Otworzyłam okno i poszłam się ubrać. Wychodząc z garderoby usłyszałam:
- Jess, ja umieram.
- Idź weź prysznic. Zaraz przyniosę jakieś tabletki.
Zeszłam na dół. Andreas spał w salonie. Obudziłam go.
- Lepiej idź weź prysznic, bo zaraz Anna się obudzi i cię zabije.
- Boże, jak ja się źle czuję.
- Dam ci zaraz jakieś tabletki.
Weszłam do kuchni. Przy stole siedział ojciec mój i ojciec Petera. Po nich nie było widać żeby byli chorzy. Wzięłam wodę i tabletki. Poszłam do Andreasa. Wypił i poszedł wziąć prysznic. Gdy wchodziłam na górę schodziła moja mama. Peter wypił tabletki i położył głowę na moich kolanach. Po chwili powiedział:
- Przepraszam Jess.
Uśmiechnęłam się.
- Chyba musisz sobie kupić jakieś inne buty – powiedziałam.
- Dlaczego?
- Bo w nocy miałeś problemy z rozwiązaniem ich.
- Nie śmiej się ze mnie, kochanie.
Nie byłam dziś na niego zła za to w jakim stanie wrócił. Było mi go żal. Gdy poczuł się lepiej zeszliśmy na dół. Moja mama karmiła Toma. Peter usiadł w jadalni obok Andreasa. Spojrzeli się na siebie i uśmiechnęli.
- Chyba wczoraj przesadziliśmy – powiedział Peter.
- Co wy macie za głowy, młodzi? - powiedział mój ojciec.
- A pan jak się czuje?
Mój ojciec zaczął się śmiać.
- Zobacz. Wczoraj jak trochę wypił to mówił „Tato”, a dziś jak wytrzeźwiał to już „Pan” - powiedział do ojca Petera.
Słysząc to zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam tato – powiedział Peter do mojego ojca. - Ja nic nie pamiętam.
- To, że wygraliście pamiętasz – powiedziałam.
Zrobiłam im mocne kawy i śniadanie. Po godzinie doszli do siebie. We czwórkę gadali o wczorajszym meczu i imprezie w barze gdzie poszli wszyscy kibice. W tym momencie do kuchni weszła Anna. Poszłyśmy zjeść śniadanie do salonu. Po południu rodzice Petera pożegnali się ze mną, z moimi rodzicami, z Anną i Andreasem i wrócili do siebie. Wieczorem jedząc kolację moja mama powiedziała, że na Sylwestra przylatują do nich rodzice mojego narzeczonego.
- Jess, Peter też moglibyście przylecieć.
- Mamy bal charytatywny – powiedział chłopak.
Spojrzałam na niego.
- Zapomniałem ci powiedzieć.
- Jak zawsze. A wy gdzie wybieracie się na Sylwestra? - zapytałam Annę.
- Spotykamy się ze znajomymi u nas w domu. Wiesz, ja nie mogę nawet pić ponieważ czuję wstręt do alkoholu.
- Peter, chyba musisz zajść w ciąże – powiedziałam.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
W poniedziałek od rana goście pakowali się. Peter pożegnał się z nimi wcześniej ponieważ musiał iść do pracy. O jedenastej zawiozłam ich na lotnisko. Tommy płakał, bo nie chciał rozstawać się z Jacobem. Wołał go.
- Jejk, kocham!
Słysząc jak woła Jake'a zrobiło mi się smutno.
- Jake musiał wracać do domu, bo płaczą za nim jego misie – powiedziałam. - Niedługo pojedziemy do niego.
Wzięłam go na ręce i w drodze do domu postanowiłam pojechać do Petera. Tom był bardzo smutny. Peter był u siebie w gabinecie. Widząc nas w takim stanie zapytał:
- Co się stało?
- Jejk papa – powiedział smutno Tommy.
Peter wziął go na ręce i przytulił.
- Niedługo pojedziemy do niego.
- Tommy tatuś niedługo wróci i pojedziemy nad wodę. Chcesz?
Chłopczyk od razu się uśmiechnął.
- Tak.
Pożegnaliśmy się z Peterem i wróciliśmy do domu. Gdy Peter wrócił pojechaliśmy na plażę tak jak obiecaliśmy Tomowi. Było zimno. Chwilę Peter pobiegał z synem brzegiem Oceanu i postanowiliśmy wrócić do domu. W sypialni chłopak powiesił zdjęcie rączek Toma. Jedząc kolację Tommy był markotny. Przytulił się do mnie. Poczułam, że ma ciepłą główkę.
- Peter, on ma gorączkę.
Podaliśmy mu syrop. Nie kąpaliśmy go. Przebraliśmy w piżamkę i położyliśmy w łóżeczku. Siedząc w salonie i oglądając film usłyszeliśmy płacz Toma. Poszliśmy szybko do jego pokoju. Maluch był gorący. Peter wziął go na ręce i zszedł na dół. Podałam dziecku następną dawkę syropu od gorączki i położyliśmy je na kanapie. Nadal panował w salonie nastrój świąteczny. Po pół godzinie Tommy znów się obudził. Gorączka nie mijała. Ciągle miał trzydzieści dziewięć stopni.
- Peter, musimy jechać z nim do szpitala – powiedziałam.
Chłopak zadzwonił do lekarza, który zajmował się Tomem. Miał dyżur w szpitalu. Szybko ubrałam dziecko i pojechaliśmy. Będąc na miejscu lekarz zbadał go. Okazało się, że jest przeziębiony. Przepisał mu antybiotyk oraz silniejszy lek na gorączkę. Pierwszą dawkę leku dostał w szpitalu. Podano mu również lek przeciwgorączkowy. Wróciliśmy do domu. Dziecko spało. Rozebraliśmy je do naga tak jak kazał lekarz i położyliśmy w naszej sypialni. Nie przykrywaliśmy go kołdrą.
- Peter, nie mów o tym swojej mamie. Nie chcę żeby się martwiła. Jutro mają lecieć do Londynu więc niech lecą i bawią się dobrze.
- Jess, oni mieli wziąć Toma ze sobą.
- Powiedz, że my z nim zostaniemy, bo nie idziemy na bal.
- Coś wymyślę. Nie powiem im, że Tommy jest chory. Przecież my też nie zostawimy go i nie pójdziemy.
- Wiem, kochanie.
Rano, gdy Tommy się obudził podałam mu kolejną dawkę antybiotyku. Nie miał już gorączki. Ulżyło mi. Peter ciągle dzwonił z pracy i pytał o jego zdrowie. W pewnym momencie podałam dla Toma telefon i chłopiec słysząc pytanie o samopoczucie odpowiedział:
- Oj tata.
Słysząc to wybuchnęłam śmiechem. Wzięłam komórkę i powiedział:
- Twój syn ma już ciebie dosyć.
- A co robi?
- Jeździ swoim samochodem.
- Jess, a co robimy z balem?
- Peter, ja nie wiem. Ty musisz tam być?
- Przecież nie zostawię ciebie i Toma. A z drugiej strony wiesz jak jest. Jestem właścicielem kliniki, która przeznacza pieniądze na cele charytatywne.
- Porozmawiamy o tym jak wrócisz z pracy.
Wieczorem, gdy Peter był już w domu przyjechał lekarz i przebadał Toma. Powiedział, że wszystko jest już w normie, ale antybiotyk mamy podawać mu jeszcze przez pięć dni. Gdy lekarz wyszedł Peter usiadł obok, przytulił mnie i zapytał:
- I co robimy?
- Naprawdę nie wiem. Nawet nie mamy go z kim zostawić.
- Z tym nie jest problem. Znam dziewczynę, która pracuje w naszym szpitalu jako wolontariuszka i jest opiekunką. Pytałem jej czy zostałaby z Tomem. Zgodziła się. Powiedziałem, że dam jej znać.
- Ale będę musiała iść jutro rano na zakupy.
- O sukienkę się nie martw.
- Peter znowu? - jęknęłam.
- Już dawno ją zamówiłem!
- Ja już nie mam do ciebie sił.
- Oj kochanie.
- Wiesz Peter? Gdy Tom miał taką gorączkę myślałam, że pęknie mi serce. Nie lubię gdy on cierpi.
Chłopak nie powiedział nic. Jedynie przytulił mnie i pocałował. Tommy widząc to podszedł do nas, usiadł między nami, odepchnął Petera, złapał mnie za szyję i pocałował. Po chwili powiedział:
- Mama moja. Kocham.
- Ja też ją kocham – powiedział Peter.
- Nie. Ja.
- Nie. Ja – zaczął droczyć się z nim chłopak.
- Moja - dziecko mocno ścisnęło mnie za szyję.
- Mnie kocha bardziej.
- Peter, nie przeginaj – powiedziałam. - Toma kocham najbardziej. A jak rodzice?
- Polecieli już.
Peter poszedł wykąpać Toma i położyliśmy go spać. Dziecku przypomniało się o bajce. Podał mi książeczkę.
- Myślałam, że już zapomniał.
- To ja idę z Largo.
Po dwóch stronach dziecko zasnęło, a ja poszłam wziąć prysznic i położyłam się w sypialni. Peter nie przychodził. Przyszedł, gdy już spałam. Obudził mnie kładąc się obok i przytulając mnie.
- Która godzina? - zapytałam.
- Minęła trzecia.
- Znów biegałeś z Largo?
- Nie. Wysyłałem zdjęcia ze świąt do twoich i moich rodziców.
- A ja jeszcze ich nie widziałam.
- Jutro obejrzymy.
Przytulił mnie mocniej i zasnęliśmy. Rano obudził nas śmiech Toma oraz jego krzyk:
- Jajgo, nie!
Zdziwieni zerwaliśmy się z łóżka i niczym poparzeni wybiegliśmy z pokoju. Tommy zanosił się śmiechem. Weszliśmy do jego pokoju. Chłopczyk stał w łóżeczku i pokazywał ręką na psa mówiąc:
- Jajgo!
Spojrzeliśmy na szczeniaka, który rozgryzał pluszaka.
- Largo, zostaw to! - powiedział Peter zabierając miśka, który nie miał już jednej łapki.
Dał go dla chłopca. Tommy trzymając pluszaka powiedział:
- Jajgo masz – rzucił zabawkę dla psa.
Largo znów zaczął rozszarpywać miśka, a Tommy się śmiał.
- Largo! - krzyknęłam.
Zabrałam miśka i wzięłam Toma na ręce.
- Tommy, nie wolno. To twoje zabawki.
Zeszliśmy na dół do kuchni. Zrobiłam śniadanie i dałam małemu lekarstwo. W tym momencie Peter zadzwonił do opiekunki. Powiedziała, że przyjedzie o osiemnastej. W czasie śniadania ustaliliśmy z chłopakiem, że zrobimy wszystko by Tommy nie zasnął w dzień. Wolimy by spał jak będziemy wychodzić. O dwunastej poszłam do fryzjera. Godzinę później byłam z powrotem w domu. Czekała już na mnie sukienka, a Peter z Tomem w kuchni robili obiad. Otworzyłam pudełko. Widząc sukienkę wiedziałam, że była droga. Od razu zrobiłam się zła. Nie chciałam robić kolejnej sensacji. Wyciągnęłam sukienkę i spojrzałam na nią w całej okazałości. Była czarna i lekko połyskująca. Zauważyłam, że była tam karteczka. Był na niej adres mediolańskiego projektanta mody. Tego samego, od którego miałam sukienkę na ostatnim bankiecie. Włożyłam sukienkę do pudełka i poszłam do kuchni.
- Peter, ja mam dosyć – powiedziałam. - Obiecałeś mi coś. Ciągle łamiesz dane słowo – mówiąc to miałam łzy w oczach.
- O co chodzi, kochanie? - zapytał podchodząc do mnie z uśmiechem.
- Dobrze wiesz o co chodzi.
- Nie wiem.
- O sukienkę. Powiedziałam, że nie chcę robić sensacji. Znowu chcesz by opisywali mnie w gazecie? Nie chcę być żadną księżniczką. Chcę mieć normalne, spokojne życie.
- Ale jesteś moją księżniczką.
- Peter, ja nie mam ochoty na żarty. Rozumiesz mnie?
- Nie kłóćmy się w Sylwestra.
- Peter, czy ty mnie rozumiesz? - powtórzyłam pytanie.
- Rozumiem cię, kochanie.
- To dlaczego mi to robisz?
- Ale ja tą sukienkę kupiłem w normalnym butiku.
- Dlaczego mnie okłamujesz?
- Nie okłamuję cię.
Słysząc jego kłamstwa ścisnęło mnie w środku. Poszłam do salonu i z pudełka wyciągnęłam reklamę salonu. Wróciłam i kładąc ją na szafce powiedziałam:
- To jest zwykły butik?
Odwróciłam się i skierowałam na górę. Usłyszałam tylko:
- O cholera.
Położyłam się na łóżku i czułam jak płyną mi łzy. Peter zaczął mnie okłamywać. Świetnie. Wiedziałam, że kiedyś ta cała słodycz się skończy. Usłyszałam otwierające się drzwi.
- Jess, nie gniewaj się na mnie.
Nie mówiłam nic.
- Ja ciebie tak mocno kocham i pragnę by każdy mi ciebie zazdrościł.
- Peter, ja nie jestem samochodem czy jakimś domem bym była obiektem zazdrości. Czy uważasz, że założysz na mnie jakąś drogą sukienkę po to tylko żeby tobie zazdrościli mojej osoby? Myślisz, że to fair? Jak ty mnie traktujesz? Jak rzecz, jak przedmiot.
- Jess, to nie tak. Bardzo cię kocham i dlatego chciałem żebyś miała wszystko najlepsze. Bo ty na to zasługujesz.
- Peter, zrozum, że ja nie potrzebuję drogich ciuchów. Ja obojętnie w jakiej sukience czy za kilkanaście dolarów, czy za kilkaset zawsze będę tą samą osobą.
Chłopak wyszedł. Nienawidziłam siebie, że kolejny raz dałam się oszukać. Miłość chyba naprawdę nie istnieje. Wiedziałam, że prędzej czy później coś się zepsuje. Nie istnieją takie związki by zawsze było dobrze. Najpierw ukrywanie przede mną Toma, teraz powiedzenie mi prosto w oczy, że jest to sukienka ze zwykłego butiku. A może on oszukuje mnie z miłości? Ale jak można z miłości oszukiwać drugiego człowieka? Leżąc myślałam o tej sukience. Była naprawdę piękna, długa, czarna, lekko połyskująca. Zaczęłam teraz patrzeć na to wszystko z innego punktu widzenia. Wiem, że na tym balu będą sławne i bogate osoby. Brukowce będą miały sensację. Największą miałyby gdyby okazało się, że narzeczona milionera jest w sukience za kilka dolarów. Zjedliby go. Boże, jakie to wszystko jest głupie. Chłopak wrócił do pokoju.
- Kochanie, zejdziesz na obiad?
- Tak.
Jedząc obiad powiedziałam Peterowi, że go rozumiem. Był zdziwiony. Nie wyjaśniałam mu nic. O osiemnastej przyszła opiekunka. Pobawiła się chwilę z Tomem. Dziecko polubiło ją. Zauważyłam, że dziewczyna miała podejście do dzieci. Peter poszedł wykąpać syna i położyliśmy go spać. Był padnięty, ale musiałam przeczytać mu bajkę. Zasnął bardzo szybko. Przebraliśmy się i po dziewiętnastej wyszliśmy z domu. Bal zaczynał się o dwudziestej. Znów było wielu reporterów. Powoli przyzwyczajałam się do tego. Siedzieliśmy przy stoliku znowu z Johnem i Sarą. Cały czas robiono zdjęcia. Dzisiejszego wieczoru naprawdę było wiele sławnych osób. Byli aktorzy, muzycy i wiele innych sław. W pewnej chwili Peter powiedział do mnie:
- Chodź, kogoś ci przedstawię.
Podeszliśmy do kobiety, która stała do nas tyłem. W tej samej chwili odwróciła się. Widząc kto to jest nogi ugięły się pode mną. Nie wierzyłam.
- Amy, to moja narzeczona Jess. Chciałbym podziękować za pomoc z prezentem.
- Przestań, Peter. To żaden problem. To była przyjemność. I mam nadzieję, że za jakiś czas widzimy się na koncercie. Miło cię poznać, Jess – dziewczyna mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak mi jest miło.
Dziewczyna roześmiała się.
- Peter mówił mi i cieszę się, że ty jako narzeczona mojego znajomego uwielbiasz moją muzykę.
- O, tak. Jest naprawdę świetna – powiedziałam.
Idąc w stronę naszego stolika nadal nie mogłam uwierzyć. Miałam ochotę krzyczeć z radości.
- Peter, skąd wy się znacie? - zapytałam.
- Amy była moją pacjentką.
- I ty mówisz, że nie masz tajemnic.
- Bo nie mam. To nie jest tajemnica, że się znamy.
Wieczór był wspaniały. Tommy spał, bo dostaliśmy wiadomość od opiekunki. O północy korki szampana zaczęły strzelać. Zaczęliśmy wszyscy składać sobie życzenia. Podchodziło wiele znanych mi osób z telewizji. Nie wiem skąd oni mnie znali. Zauważyłam, że naprawdę jestem już osobą znaną ale piękne było to, że nikt nie zaczepiał mnie na ulicy. O czwartej wróciliśmy do domu. Peter zapłacił dziewczynie i zamówił jej taksówkę, za którą również zapłacił. Zajrzałam do Toma. Spał spokojnie. Podniosłam misia, który leżał na podłodze i włożyłam go do łóżeczka. Zamknęłam drzwi by Largo znów do niego nie wbiegł rano i poszłam do sypialni. W tym momencie do pokoju wszedł Peter. Rzucił marynarkę na krzesło, ściągnął koszulę i podszedł do mnie. Ja w tym momencie zdejmowałam buty. Przytulił mnie i zaczął całować. Po chwili zaczął rozpinać mi sukienkę.
- Byłaś najpiękniejszą dziewczyną na balu – szepnął.
Wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Zaczął całować całe moje ciało. Gdy skończyliśmy się kochać za oknem wschodziło słońce. Przytuliłam się do chłopaka i próbowałam zasnąć. W tym momencie usłyszeliśmy wołanie Toma.
- To jakiś żart? - zapytał Peter.
- Która godzina?
- Dochodzi szósta.
Tom dalej wołał „Mama”.
- Pójdę do niego – powiedział chłopak.
Wstał i wyszedł z pokoju. Obróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Usłyszałam jak Tom krzyczy:
- Nie tata! Mama!
Myślałam, że chłopak go uspokoi jednak tak się nie stało. Wstałam z łóżka, ubrałam szlafrok i wyszłam z pokoju. Wzięłam Toma na ręce i wróciłam do sypialni. Za nami szedł Peter. Sadzając Toma na łóżku usłyszeliśmy:
- Nie. Tam – dziecko rączką wskazało na drzwi.
- Gdzie chcesz iść? – zapytał Peter.
- Jajgo.
- Połóż się. Ja pójdę z nim do salonu – powiedział chłopak biorąc dziecko i całując mnie w czoło.
Gdy wyszli położyłam się. Jednak nie mogłam zasnąć wiedząc, że Peter jest tak samo zmęczony jak ja, a musi zajmować się synem. Zeszłam na dół do salonu. Chłopak siedział na kanapie z kubkiem kawy. Położyłam się z głową na jego kolanach.
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - zapytał.
- Nie potrafię zasnąć bez twoich ramion.
Zaczął głaskać mnie po głowie. Peter oparł się o kanapę i oboje zasnęliśmy. Ze snu wyrwał nas dźwięk tłuczonego szkła. Zerwaliśmy się oboje. Przy choince leżał szczeniak, a obok niego Tommy. Wokół było pełno szkła ze stłuczonej wielkiej bombki.
- Kto to zrobił? - zapytał Peter.
Tommy rozpłakał się.
- Ja nie. Jajgo – powiedział.
- Jak Largo stłukł bombkę?
- Kopa.
- Largo kopał piłkę?
- Tak.
Słysząc to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wzięłam Toma na ręce, a Peter posprzątał szkło. Tommy uklęknął mi na kolanach, objął mnie za szyję, zaczął mnie całować, po chwili odsunął mi z ucha włosy i zaczął szeptać:
- Jajgo nie. Ja bum. Cii!
Przytuliłam go mocno. Uśmiechnęłam się.
- Tommy, nie wolno kłamać. Nie będziesz już więcej kłamać?
- Nie.
- To daj mi buziaka.
Chłopiec pocałował mnie i pobiegł do Petera. Chłopak zaczął robić mu śniadanie oraz podał mu leki. Ja położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się o dwunastej. Zauważyłam, że chłopak zdejmuje kurteczkę dla syna.
- Gdzie byliście?
- Z Largo.
- Przecież Tommy jest przeziębiony.
- Byliśmy tylko chwilę.
Tommy przybiegł do mnie, a Peter poszedł do kuchni. Po chwili wrócił i podał mi kubek kawy oraz talerzyk z kanapkami. Tom przysunął się bliżej mnie i otworzył buzię. Zaczęłam go karmić. Peter poszedł do kuchni i wrócił z talerzem ciasta. Usiadł obok nas. Tommy widząc go powiedział:
- Daj mi.
- To moje.
- Tata!
Razem jedli ciasto. Patrzyłam jak ubywa kawałek po kawałku. Nie widać było po chłopaku zmęczenia. Poszłam wziąć prysznic i przebrać się. Przygotowałam również ubranie dla Toma. Chciałam go zabrać gdzieś by Peter mógł odpocząć. Zeszłam na dół i zawołałam dziecko. Peter zapytał gdzie wychodzimy.
- Jedziemy do kina – powiedziałam.
- To ja jadę z wami.
- Jedziemy specjalnie po to żebyś mógł odpocząć.
- Ale ja nie jestem zmęczony.
Podeszłam do niego i powiedziałam przytulając go:
- Połóż się, kochanie. Odpocznij.
Dokończyłam ubierać Toma i wyszliśmy z domu. Chwilę później parkowałam samochód przed kinem. Kupiłam bilety na bajkę dla dzieci i poszliśmy do sali. Tommy był podekscytowany. Myślałam, że jest za mały na kino jednak myliłam się. Gdy bajka skończyła się wróciliśmy do domu. Peter spał na kanapie w salonie. Wyłączyłam telewizor i poszłam z Tomem na górę. Układaliśmy razem klocki w jego pokoju. Po jakimś czasie chłopiec zrobił się zmęczony więc położyłam go. Szybko zasnął. Zeszłam na dół. Włączyłam lampki na choince i poszłam do kuchni zrobić sobie gorącą czekoladę. Chwilę później siedziałam w jadalni z gorącym napojem i ciastem, oglądałam książkę ze zdjęciami. Naprawdę piękna pamiątka. Nagle poczułam jak Peter obejmuje mnie od tyłu. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałował mnie.
- To najpiękniejszy prezent jaki mogłem sobie wymarzyć – szepnął.
- Napijesz się czekolady?
- Wolę kawę i ciasto.
Roześmiałam się wstając. Poczochrałam chłopaka po głowie i zaczęłam robić mu kawę. W tej samej chwili chłopak rozpalił w kominku. Zaniosłam kawę i ciasto do salonu. Zauważyłam, że Peter włącza laptopa.
- Będziesz pracował? - zapytałam.
- Nie. Chcę pokazać ci zdjęcia.
Wziął mnie na kolana, mocno przytulił i zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Widząc nasze mamy ocierające łzy roześmialiśmy się. Najpiękniejsze były ujęcia podczas oświadczyn, a zwłaszcza jak Tommy opierał głowę na moich kolanach. Spojrzałam chłopakowi w oczy, przejechałam dłonią po jego włosach i pocałowałam go. Postanowiliśmy zadzwonić do naszych rodziców z życzeniami noworocznymi. Przez telefon usłyszeliśmy, że jeszcze imprezują. Było bardzo głośno. Złożyliśmy im życzenia. Obiecaliśmy również ucałować od nich Toma. Dowiedzieliśmy się, że Petera rodzice wracają za trzy dni. Zadzwoniliśmy także do Anny i Andreasa. Podobno Jake ciągle mówi o Tomie. Potem Peter zadzwonił do Tonego, a ja zadzwoniłam do Alex i Angeli. Liam był z nią na Sylwestra. Razem powiedzieli rodzicom dziewczyny o jej ciąży oraz planowanym ślubie w marcu. Gdy skończyłam rozmowę SMSem wysłałam życzenia do chłopaków z One Direction. W tym samym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam. To był Zayn. Również złożył mi życzenia. Po kilku minutach zadzwonił Liam, a potem Lou. Gdy odkładałam telefon zadzwonił Niall.
- Hej, Niall – powiedziałam radośnie.
- Hej, Jess. Miło, że odebrałaś.
- Przecież mówiłam, że jesteśmy przyjaciółmi i możesz zadzwonić w każdej chwili.
Złożył mi życzenia i rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut. Gdy się rozłączyłam zauważyłam, że podczas rozmowy kilka razy dzwonił do mnie Harry. Oddzwoniłam do niego. Również długo rozmawialiśmy. Naszą rozmowę słyszał Peter. Nie miałam przed nim żadnych tajemnic. Wiedziałam, że mnie kocha i mi ufa. Styles opowiadał jak spędził Sylwestra z przyjaciółmi. Pozdrawiał mnie jego znajomy, który kiedyś uratował mnie przed fankami. Słysząc to przez moje ciało przeszedł dreszcz. To był straszny okres. Teraz mam spokój. Pożegnaliśmy się i rozłączyłam. Poszłam do kuchni. Peter z Tomem robili kolację. Podczas posiłku opowiedziałam o planowanym ślubie Angeli.
- Pojedziemy wszyscy razem? - zapytałam.
- Pewnie, kochanie.
Uśmiechnęłam się.

4 komentarze:

  1. Mam nadzieje ze w tym roku będzie wiecej rozdziałów, bo uwielbiam !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuuuu. Jak ja uwielbiam twoje opowiadania. Mam nadzieję, że ten rok przyniesie dużo więcej nowych rozdziałów :D
    Cudowny, czekam na next ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham twój blog <3 jestem wierną fanką i zawsze nie mogę się doczekać kolejnych wpisów, błagam dodawaj częściej bo nie wytrzymam :D tak pozatym, zazwyczaj nie komentuje bo mi się po prostu nie chce xd co nie oznacza że go nie czytam i myślę że jest tak w przypadku większości osób ;) pozdrawiam i czekam na następny <33 ps tak to ja i pisałam komentarz już pod blogiem o Harrym ale jeśli mam wybrać to wolę ten <333

    OdpowiedzUsuń