Ostatnia notka w 2012. Widzimy się za rok ;3
Z okazji Nowego Roku życzę Wam by ten rok był rokiem spełniania marzeń. Znajdźcie swoją miłość, przeżywajcie przygody, zawrzyjcie nowe przyjaźnie. I pamiętajcie: Nie patrz na nikogo. Jeśli obgadują Cię za Twoimi plecami to znaczy, że wyprzedziłeś Ich.
HAPPY NEW YEAR <3
Z okazji Nowego Roku życzę Wam by ten rok był rokiem spełniania marzeń. Znajdźcie swoją miłość, przeżywajcie przygody, zawrzyjcie nowe przyjaźnie. I pamiętajcie: Nie patrz na nikogo. Jeśli obgadują Cię za Twoimi plecami to znaczy, że wyprzedziłeś Ich.
HAPPY NEW YEAR <3
-------
Rano,
gdy się obudziłam chłopak jeszcze spał. Na dole słyszałam
rozmowy. To chyba byli nasi rodzice. Poszłam do Toma. Nie spali już.
Wyjęłam ich z łóżeczka. Jake pobiegł na dół, a Tommy
przytulił się do mnie. Wzięłam go do sypialni. Położyłam na
łóżku i przytuliłam. Głaskałam go po główce, ale nie chciał
już spać. Chciał się tylko przytulić. Po chwili westchnął i
powiedział:
- Mama,
kocham.
Zrobiłam
zdziwione oczy.
- Kochasz
mnie? - zapytałam.- Kocham.
- A kto nauczył cię tak mówić?
- Jejk.
- Jake?
- Tak.
Pocałowałam
go w główkę.
- Powiedz
tatusiowi, że go kochasz.
Tom
wstał i usiadł na Peterze. Przytulił się do niego i powiedział:
- Tata...
kocham.- Hmm? - mruknął chłopak
- Powiedz jeszcze raz – szepnęłam.
- Kocham.
Peter
otworzył oczy, spojrzał na Toma, przytulił go mocno i powiedział:
- Też
cię kocham, synku.- Peter, mieliśmy jechać do kliniki.
- Złożymy spóźnione życzenia jak wrócę do pracy.
- Nie. Pojedźmy po śniadaniu.
- Dobrze, kochanie. To ja idę wziąć prysznic – powiedział wstając i wychodząc z pokoju.
- Tommy, pojedziesz z nami?
- Nie.
- Nie? Dlaczego?
- Jejk.
- Chcesz zostać z Jake'm?
- Tak.
Do
pokoju wrócił Peter. Oddałam mu dziecko i poszłam pod prysznic.
Gdy wróciłam oboje byli już gotowi. Poczekali na mnie aż się
ubiorę. Będąc w garderobie spojrzałam na swoją rękę, na której
miałam pierścionek. Dopiero teraz przyjrzałam mu się. Był
piękny. Delikatny z małym diamentem. Zwariował. Założyłam
czarną sukienkę i szpilki. Zeszliśmy na dół. Nasze mamy już
przygotowały śniadanie. Anna z Andreasem też już byli na dole.
Przy śniadaniu moja mama odezwała się:
- To
następne święta spędzamy w takim gronie u nas w Londynie.- Nie, nie. To my zapraszamy do siebie – powiedziała mama Petera.
- Najlepiej będzie jak wszyscy przyjedziecie do nas – powiedziała Anna dodając: - ponieważ dołączy do nas nowa osoba.
Zaczęliśmy
się śmiać.
- Okey,
my jedziemy do kliniki. Będziemy za godzinę – powiedziałam.
Peter
wyciągnął z barku szampana i pojechaliśmy. Zwołał
natychmiastowe zebranie personelu. Ja wyciągnęłam w sali
konferencyjnej kieliszki do alkoholu. Po chwili sala zapełniła się
ludźmi w białych uniformach.
- Z
okazji świąt chciałbym życzyć wam i waszym rodzinom spokoju
oraz wiele miłości, a także satysfakcji z pracy w mojej klinice.
Jeśli czasem bywam złym szefem, wybaczcie. Wiem, że święta to
czas bycia z rodziną, ale czasami bywa tak, że musimy się
poświęcić. Dziękuję wam za to.
Otworzył
szampana i poczęstował nim każdego. Wspólnie wypiliśmy alkohol.
- Korzystając
z okazji chciałbym przedstawić wam moją narzeczoną - Jess.
Uśmiechnęłam
się. Pozostali też posłali mi uśmiechy mówiąc:
- Gratulujemy
i życzymy szczęścia.
Gdy
dopiliśmy szampana ludzie wrócili do pracy, a my wróciliśmy do
domu. Zauważyłam, że Peter ma bardzo dobry kontakt ze swoimi
pracownikami. Wywnioskowałam to z ich rozmów z chłopakiem. Po
prostu jest lubianym szefem. Gdy wróciliśmy do domu naszych ojców
nie było. Okazało się, że wyszli z Largo na spacer. Po powrocie
szczeniak zaczął wszędzie biegać. Zaczął zabierać zabawki
dzieciakom.
- Jajgo!
Moje! - krzykną Tom i ugryzł psa, gdy ten chciał zabrać mu
pluszaka. Usłyszeliśmy pisk szczeniaka.- Tom! - krzyknął Peter.
- Jajgo!
Wszyscy
słysząc to roześmiali się.
W sobotę
mężczyźni poszli na mecz. Rodzice Petera nadal u nas byli.
Cieszyliśmy się z tego. Postanowiłyśmy wszystkie iść na spacer
z dziećmi. Było już coraz chłodniej. Dobrze, że kupiliśmy dla
Toma cieplejszą kurtkę i buciki. Gdy Tommy biegał z Jacobem po
parku przypomniało mi się, że w torebce mam liść z Londyńskiego
parku dla Petera. Wracając zaszliśmy do kawiarni. Zamówiłyśmy
Latte i szarlotkę z bitą śmietaną oraz gałką lodów. Tom jak
zwykle zjadł bitą śmietanę. Kobiety widząc to śmiały się.
- Drugi
tatuś – powiedziała mama Petera.- To prawda. Słodycze i buziaki to jego uzależnienie. Tak samo jak Petera.
Anna
zaczęła się śmiać. Po chwili powiedziała:
- To
wspaniałe uzależnienia.
Wróciliśmy
do domu. O dwudziestej Petera, Andreasa oraz naszych ojców nie było.
- Coś
długi ten mecz – powiedziała Anna.
Jednak
żadna z nas nie dzwoniła do nich. Było nam dobrze bez nich. Moja
mama i Petera siedziały w jadalni pijąc wino, a ja z Anną
siedziałyśmy w salonie oglądając film ze ślubu Alex i Zayna
pijąc gorącą czekoladę. W kominku palił się ogień. Gdy Tommy
zaczął marudzić poszłam wykąpać chłopców. Po pierwszej w nocy
mężczyzn nadal nie było. Poszłyśmy z Anną się położyć.
Teraz kobiety zaczęły oglądać film z wesela. Zauważyłam, że
wino zaczyna na nie działać. Dobrze, że gdy położyłam chłopców
spać wyszłam z Largo, bo teraz by szalał. Szybko zasnęłam. W
nocy obudził mnie Peter, który potknął się o coś i powiedział:
- O
cholera!
Zapaliłam
lampkę nocną i spojrzałam. Ledwie trzymał się na nogach. Miał
problemy ze zdjęciem butów.
- Peter,
gdzie wy byliście? - spojrzałam na zegarek. Minęła czwarta.- W barze.
- Właśnie widzę. Jesteś pijany – powiedziałam z wyrzutem. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
- Oj tam! Najważniejsze, że wygraliśmy! Śpij kochanie. Ja też się już kładę.
- Nie śpisz obok mnie!
- To gdzie mam spać?
- Idź do salonu.
- Ale ja nie mogę!
- Nawet nie waż się kłaść koło mnie! - powiedziałam. - Śpisz na kanapie w salonie!
- Nie mogę. Tam śpi Andreas.
- Dlaczego?
- Nie chciał pokazywać się Annie w takim stanie.
- Boże, to w jakim stanie jest mój i twój ojciec?
- Cicho! Lepiej nie pytaj.
Chłopak
położył się obok i próbował mnie przytulić.
- Nawet
mnie nie dotykaj – warknęłam.- Ale przecież... Ja ciebie kocham.
- Właśnie widzę jak bardzo.
- Naprawdę. Tak mocno.
- Gdybyś rzeczywiście mnie kochał to nie przyszedłbyś w takim stanie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się wyjść za ciebie – powiedziałam celowo.
- Tylko nie to! Nie zostawiaj mnie! - zauważyłam, że Peter uwierzył mi i zaczął płakać.
- Oj, głuptasie. Przecież żartuję.
- Naprawdę? A kochasz mnie?
- Pewnie, że cię kocham. Ale już nigdy nie wracaj w takim stanie.
- Obiecuję, że już nigdy! Ale jak jeszcze kiedyś pójdę z naszymi ojcami i z Andreasem na mecz i wygramy...
- Nie.
- A jak urodzi mi się córeczka?
- Peter, przestań. Śpij już.
Położyłam
się i zgasiłam lampkę. Chłopak wtulił się we mnie. Jego ciało
śmierdziało dymem papierosowym i alkoholem.
Rano
obudziłam się pierwsza. Poszłam wziąć prysznic. Gdy weszłam do
sypialni śmierdziało alkoholem. Otworzyłam okno i poszłam się
ubrać. Wychodząc z garderoby usłyszałam:
- Jess,
ja umieram.- Idź weź prysznic. Zaraz przyniosę jakieś tabletki.
Zeszłam
na dół. Andreas spał w salonie. Obudziłam go.
- Lepiej
idź weź prysznic, bo zaraz Anna się obudzi i cię zabije.- Boże, jak ja się źle czuję.
- Dam ci zaraz jakieś tabletki.
Weszłam
do kuchni. Przy stole siedział ojciec mój i ojciec Petera. Po nich
nie było widać żeby byli chorzy. Wzięłam wodę i tabletki.
Poszłam do Andreasa. Wypił i poszedł wziąć prysznic. Gdy
wchodziłam na górę schodziła moja mama. Peter wypił tabletki i
położył głowę na moich kolanach. Po chwili powiedział:
- Przepraszam
Jess.
Uśmiechnęłam
się.
- Chyba
musisz sobie kupić jakieś inne buty – powiedziałam.- Dlaczego?
- Bo w nocy miałeś problemy z rozwiązaniem ich.
- Nie śmiej się ze mnie, kochanie.
Nie
byłam dziś na niego zła za to w jakim stanie wrócił. Było mi go
żal. Gdy poczuł się lepiej zeszliśmy na dół. Moja mama karmiła
Toma. Peter usiadł w jadalni obok Andreasa. Spojrzeli się na siebie
i uśmiechnęli.
- Chyba
wczoraj przesadziliśmy – powiedział Peter.- Co wy macie za głowy, młodzi? - powiedział mój ojciec.
- A pan jak się czuje?
Mój
ojciec zaczął się śmiać.
- Zobacz.
Wczoraj jak trochę wypił to mówił „Tato”, a dziś jak
wytrzeźwiał to już „Pan” - powiedział do ojca Petera.
Słysząc
to zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam
tato – powiedział Peter do mojego ojca. - Ja nic nie pamiętam.- To, że wygraliście pamiętasz – powiedziałam.
Zrobiłam
im mocne kawy i śniadanie. Po godzinie doszli do siebie. We czwórkę
gadali o wczorajszym meczu i imprezie w barze gdzie poszli wszyscy
kibice. W tym momencie do kuchni weszła Anna. Poszłyśmy zjeść
śniadanie do salonu. Po południu rodzice Petera pożegnali się ze
mną, z moimi rodzicami, z Anną i Andreasem i wrócili do siebie.
Wieczorem jedząc kolację moja mama powiedziała, że na Sylwestra
przylatują do nich rodzice mojego narzeczonego.
- Jess,
Peter też moglibyście przylecieć.- Mamy bal charytatywny – powiedział chłopak.
Spojrzałam
na niego.
- Zapomniałem
ci powiedzieć.- Jak zawsze. A wy gdzie wybieracie się na Sylwestra? - zapytałam Annę.
- Spotykamy się ze znajomymi u nas w domu. Wiesz, ja nie mogę nawet pić ponieważ czuję wstręt do alkoholu.
- Peter, chyba musisz zajść w ciąże – powiedziałam.
Wszyscy
wybuchnęli śmiechem.
W
poniedziałek od rana goście pakowali się. Peter pożegnał się z
nimi wcześniej ponieważ musiał iść do pracy. O jedenastej
zawiozłam ich na lotnisko. Tommy płakał, bo nie chciał rozstawać
się z Jacobem. Wołał go.
- Jejk,
kocham!
Słysząc
jak woła Jake'a zrobiło mi się smutno.
- Jake
musiał wracać do domu, bo płaczą za nim jego misie –
powiedziałam. - Niedługo pojedziemy do niego.
Wzięłam
go na ręce i w drodze do domu postanowiłam pojechać do Petera. Tom
był bardzo smutny. Peter był u siebie w gabinecie. Widząc nas w
takim stanie zapytał:
- Co
się stało?- Jejk papa – powiedział smutno Tommy.
Peter
wziął go na ręce i przytulił.
- Niedługo
pojedziemy do niego.- Tommy tatuś niedługo wróci i pojedziemy nad wodę. Chcesz?
Chłopczyk
od razu się uśmiechnął.
- Tak.
Pożegnaliśmy
się z Peterem i wróciliśmy do domu. Gdy Peter wrócił
pojechaliśmy na plażę tak jak obiecaliśmy Tomowi. Było zimno.
Chwilę Peter pobiegał z synem brzegiem Oceanu i postanowiliśmy
wrócić do domu. W sypialni chłopak powiesił zdjęcie rączek
Toma. Jedząc kolację Tommy był markotny. Przytulił się do mnie.
Poczułam, że ma ciepłą główkę.
- Peter,
on ma gorączkę.
Podaliśmy
mu syrop. Nie kąpaliśmy go. Przebraliśmy w piżamkę i położyliśmy
w łóżeczku. Siedząc w salonie i oglądając film usłyszeliśmy
płacz Toma. Poszliśmy szybko do jego pokoju. Maluch był gorący.
Peter wziął go na ręce i zszedł na dół. Podałam dziecku
następną dawkę syropu od gorączki i położyliśmy je na kanapie.
Nadal panował w salonie nastrój świąteczny. Po pół godzinie
Tommy znów się obudził. Gorączka nie mijała. Ciągle miał
trzydzieści dziewięć stopni.
- Peter,
musimy jechać z nim do szpitala – powiedziałam.
Chłopak
zadzwonił do lekarza, który zajmował się Tomem. Miał dyżur w
szpitalu. Szybko ubrałam dziecko i pojechaliśmy. Będąc na miejscu
lekarz zbadał go. Okazało się, że jest przeziębiony. Przepisał
mu antybiotyk oraz silniejszy lek na gorączkę. Pierwszą dawkę
leku dostał w szpitalu. Podano mu również lek przeciwgorączkowy.
Wróciliśmy do domu. Dziecko spało. Rozebraliśmy je do naga tak
jak kazał lekarz i położyliśmy w naszej sypialni. Nie
przykrywaliśmy go kołdrą.
- Peter,
nie mów o tym swojej mamie. Nie chcę żeby się martwiła. Jutro
mają lecieć do Londynu więc niech lecą i bawią się dobrze.- Jess, oni mieli wziąć Toma ze sobą.
- Powiedz, że my z nim zostaniemy, bo nie idziemy na bal.
- Coś wymyślę. Nie powiem im, że Tommy jest chory. Przecież my też nie zostawimy go i nie pójdziemy.
- Wiem, kochanie.
Rano,
gdy Tommy się obudził podałam mu kolejną dawkę antybiotyku. Nie
miał już gorączki. Ulżyło mi. Peter ciągle dzwonił z pracy i
pytał o jego zdrowie. W pewnym momencie podałam dla Toma telefon i
chłopiec słysząc pytanie o samopoczucie odpowiedział:
- Oj
tata.
Słysząc
to wybuchnęłam śmiechem. Wzięłam komórkę i powiedział:
- Twój
syn ma już ciebie dosyć.- A co robi?
- Jeździ swoim samochodem.
- Jess, a co robimy z balem?
- Peter, ja nie wiem. Ty musisz tam być?
- Przecież nie zostawię ciebie i Toma. A z drugiej strony wiesz jak jest. Jestem właścicielem kliniki, która przeznacza pieniądze na cele charytatywne.
- Porozmawiamy o tym jak wrócisz z pracy.
Wieczorem,
gdy Peter był już w domu przyjechał lekarz i przebadał Toma.
Powiedział, że wszystko jest już w normie, ale antybiotyk mamy
podawać mu jeszcze przez pięć dni. Gdy lekarz wyszedł Peter
usiadł obok, przytulił mnie i zapytał:
- I
co robimy?- Naprawdę nie wiem. Nawet nie mamy go z kim zostawić.
- Z tym nie jest problem. Znam dziewczynę, która pracuje w naszym szpitalu jako wolontariuszka i jest opiekunką. Pytałem jej czy zostałaby z Tomem. Zgodziła się. Powiedziałem, że dam jej znać.
- Ale będę musiała iść jutro rano na zakupy.
- O sukienkę się nie martw.
- Peter znowu? - jęknęłam.
- Już dawno ją zamówiłem!
- Ja już nie mam do ciebie sił.
- Oj kochanie.
- Wiesz Peter? Gdy Tom miał taką gorączkę myślałam, że pęknie mi serce. Nie lubię gdy on cierpi.
Chłopak
nie powiedział nic. Jedynie przytulił mnie i pocałował. Tommy
widząc to podszedł do nas, usiadł między nami, odepchnął
Petera, złapał mnie za szyję i pocałował. Po chwili powiedział:
- Mama
moja. Kocham.- Ja też ją kocham – powiedział Peter.
- Nie. Ja.
- Nie. Ja – zaczął droczyć się z nim chłopak.
- Moja - dziecko mocno ścisnęło mnie za szyję.
- Mnie kocha bardziej.
- Peter, nie przeginaj – powiedziałam. - Toma kocham najbardziej. A jak rodzice?
- Polecieli już.
Peter
poszedł wykąpać Toma i położyliśmy go spać. Dziecku
przypomniało się o bajce. Podał mi książeczkę.
- Myślałam,
że już zapomniał.- To ja idę z Largo.
Po dwóch
stronach dziecko zasnęło, a ja poszłam wziąć prysznic i
położyłam się w sypialni. Peter nie przychodził. Przyszedł, gdy
już spałam. Obudził mnie kładąc się obok i przytulając mnie.
- Która
godzina? - zapytałam.- Minęła trzecia.
- Znów biegałeś z Largo?
- Nie. Wysyłałem zdjęcia ze świąt do twoich i moich rodziców.
- A ja jeszcze ich nie widziałam.
- Jutro obejrzymy.
Przytulił
mnie mocniej i zasnęliśmy. Rano obudził nas śmiech Toma oraz jego
krzyk:
- Jajgo,
nie!
Zdziwieni
zerwaliśmy się z łóżka i niczym poparzeni wybiegliśmy z pokoju.
Tommy zanosił się śmiechem. Weszliśmy do jego pokoju. Chłopczyk
stał w łóżeczku i pokazywał ręką na psa mówiąc:
- Jajgo!
Spojrzeliśmy
na szczeniaka, który rozgryzał pluszaka.
- Largo,
zostaw to! - powiedział Peter zabierając miśka, który nie miał
już jednej łapki.
Dał go
dla chłopca. Tommy trzymając pluszaka powiedział:
- Jajgo
masz – rzucił zabawkę dla psa.
Largo
znów zaczął rozszarpywać miśka, a Tommy się śmiał.
- Largo!
- krzyknęłam.
Zabrałam
miśka i wzięłam Toma na ręce.
- Tommy,
nie wolno. To twoje zabawki.
Zeszliśmy
na dół do kuchni. Zrobiłam śniadanie i dałam małemu lekarstwo.
W tym momencie Peter zadzwonił do opiekunki. Powiedziała, że
przyjedzie o osiemnastej. W czasie śniadania ustaliliśmy z
chłopakiem, że zrobimy wszystko by Tommy nie zasnął w dzień.
Wolimy by spał jak będziemy wychodzić. O dwunastej poszłam do
fryzjera. Godzinę później byłam z powrotem w domu. Czekała już
na mnie sukienka, a Peter z Tomem w kuchni robili obiad. Otworzyłam
pudełko. Widząc sukienkę wiedziałam, że była droga. Od razu
zrobiłam się zła. Nie chciałam robić kolejnej sensacji.
Wyciągnęłam sukienkę i spojrzałam na nią w całej okazałości.
Była czarna i lekko połyskująca. Zauważyłam, że była tam
karteczka. Był na niej adres mediolańskiego projektanta mody. Tego
samego, od którego miałam sukienkę na ostatnim bankiecie. Włożyłam
sukienkę do pudełka i poszłam do kuchni.
- Peter,
ja mam dosyć – powiedziałam. - Obiecałeś mi coś. Ciągle
łamiesz dane słowo – mówiąc to miałam łzy w oczach.- O co chodzi, kochanie? - zapytał podchodząc do mnie z uśmiechem.
- Dobrze wiesz o co chodzi.
- Nie wiem.
- O sukienkę. Powiedziałam, że nie chcę robić sensacji. Znowu chcesz by opisywali mnie w gazecie? Nie chcę być żadną księżniczką. Chcę mieć normalne, spokojne życie.
- Ale jesteś moją księżniczką.
- Peter, ja nie mam ochoty na żarty. Rozumiesz mnie?
- Nie kłóćmy się w Sylwestra.
- Peter, czy ty mnie rozumiesz? - powtórzyłam pytanie.
- Rozumiem cię, kochanie.
- To dlaczego mi to robisz?
- Ale ja tą sukienkę kupiłem w normalnym butiku.
- Dlaczego mnie okłamujesz?
- Nie okłamuję cię.
Słysząc
jego kłamstwa ścisnęło mnie w środku. Poszłam do salonu i z
pudełka wyciągnęłam reklamę salonu. Wróciłam i kładąc ją na
szafce powiedziałam:
- To
jest zwykły butik?
Odwróciłam
się i skierowałam na górę. Usłyszałam tylko:
- O
cholera.
Położyłam
się na łóżku i czułam jak płyną mi łzy. Peter zaczął mnie
okłamywać. Świetnie. Wiedziałam, że kiedyś ta cała słodycz
się skończy. Usłyszałam otwierające się drzwi.
- Jess,
nie gniewaj się na mnie.
Nie
mówiłam nic.
- Ja
ciebie tak mocno kocham i pragnę by każdy mi ciebie zazdrościł.- Peter, ja nie jestem samochodem czy jakimś domem bym była obiektem zazdrości. Czy uważasz, że założysz na mnie jakąś drogą sukienkę po to tylko żeby tobie zazdrościli mojej osoby? Myślisz, że to fair? Jak ty mnie traktujesz? Jak rzecz, jak przedmiot.
- Jess, to nie tak. Bardzo cię kocham i dlatego chciałem żebyś miała wszystko najlepsze. Bo ty na to zasługujesz.
- Peter, zrozum, że ja nie potrzebuję drogich ciuchów. Ja obojętnie w jakiej sukience czy za kilkanaście dolarów, czy za kilkaset zawsze będę tą samą osobą.
Chłopak
wyszedł. Nienawidziłam siebie, że kolejny raz dałam się oszukać.
Miłość chyba naprawdę nie istnieje. Wiedziałam, że prędzej czy
później coś się zepsuje. Nie istnieją takie związki by zawsze
było dobrze. Najpierw ukrywanie przede mną Toma, teraz powiedzenie
mi prosto w oczy, że jest to sukienka ze zwykłego butiku. A może
on oszukuje mnie z miłości? Ale jak można z miłości oszukiwać
drugiego człowieka? Leżąc myślałam o tej sukience. Była
naprawdę piękna, długa, czarna, lekko połyskująca. Zaczęłam
teraz patrzeć na to wszystko z innego punktu widzenia. Wiem, że na
tym balu będą sławne i bogate osoby. Brukowce będą miały
sensację. Największą miałyby gdyby okazało się, że narzeczona
milionera jest w sukience za kilka dolarów. Zjedliby go. Boże,
jakie to wszystko jest głupie. Chłopak wrócił do pokoju.
- Kochanie,
zejdziesz na obiad?- Tak.
Jedząc
obiad powiedziałam Peterowi, że go rozumiem. Był zdziwiony. Nie
wyjaśniałam mu nic. O osiemnastej przyszła opiekunka. Pobawiła
się chwilę z Tomem. Dziecko polubiło ją. Zauważyłam, że
dziewczyna miała podejście do dzieci. Peter poszedł wykąpać syna
i położyliśmy go spać. Był padnięty, ale musiałam przeczytać
mu bajkę. Zasnął bardzo szybko. Przebraliśmy się i po
dziewiętnastej wyszliśmy z domu. Bal zaczynał się o dwudziestej.
Znów było wielu reporterów. Powoli przyzwyczajałam się do tego.
Siedzieliśmy przy stoliku znowu z Johnem i Sarą. Cały czas robiono
zdjęcia. Dzisiejszego wieczoru naprawdę było wiele sławnych osób.
Byli aktorzy, muzycy i wiele innych sław. W pewnej chwili Peter
powiedział do mnie:
- Chodź,
kogoś ci przedstawię.
Podeszliśmy
do kobiety, która stała do nas tyłem. W tej samej chwili odwróciła
się. Widząc kto to jest nogi ugięły się pode mną. Nie
wierzyłam.
- Amy,
to moja narzeczona Jess. Chciałbym podziękować za pomoc z
prezentem.
- Przestań,
Peter. To żaden problem. To była przyjemność. I mam nadzieję,
że za jakiś czas widzimy się na koncercie. Miło cię poznać,
Jess – dziewczyna mnie przytuliła.
- Nawet
nie wiesz jak mi jest miło.
Dziewczyna
roześmiała się.
- Peter
mówił mi i cieszę się, że ty jako narzeczona mojego znajomego
uwielbiasz moją muzykę.- O, tak. Jest naprawdę świetna – powiedziałam.
Idąc w
stronę naszego stolika nadal nie mogłam uwierzyć. Miałam ochotę
krzyczeć z radości.
- Peter,
skąd wy się znacie? - zapytałam.- Amy była moją pacjentką.
- I ty mówisz, że nie masz tajemnic.
- Bo nie mam. To nie jest tajemnica, że się znamy.
Wieczór
był wspaniały. Tommy spał, bo dostaliśmy wiadomość od
opiekunki. O północy korki szampana zaczęły strzelać. Zaczęliśmy
wszyscy składać sobie życzenia. Podchodziło wiele znanych mi osób
z telewizji. Nie wiem skąd oni mnie znali. Zauważyłam, że
naprawdę jestem już osobą znaną ale piękne było to, że nikt
nie zaczepiał mnie na ulicy. O czwartej wróciliśmy do domu. Peter
zapłacił dziewczynie i zamówił jej taksówkę, za którą również
zapłacił. Zajrzałam do Toma. Spał spokojnie. Podniosłam misia,
który leżał na podłodze i włożyłam go do łóżeczka.
Zamknęłam drzwi by Largo znów do niego nie wbiegł rano i poszłam
do sypialni. W tym momencie do pokoju wszedł Peter. Rzucił
marynarkę na krzesło, ściągnął koszulę i podszedł do mnie. Ja
w tym momencie zdejmowałam buty. Przytulił mnie i zaczął całować.
Po chwili zaczął rozpinać mi sukienkę.
- Byłaś
najpiękniejszą dziewczyną na balu – szepnął.
Wziął
mnie na ręce i położył na łóżku. Zaczął całować całe moje
ciało. Gdy skończyliśmy się kochać za oknem wschodziło słońce.
Przytuliłam się do chłopaka i próbowałam zasnąć. W tym
momencie usłyszeliśmy wołanie Toma.
- To
jakiś żart? - zapytał Peter.- Która godzina?
- Dochodzi szósta.
Tom
dalej wołał „Mama”.
- Pójdę
do niego – powiedział chłopak.
Wstał i
wyszedł z pokoju. Obróciłam się na bok i zamknęłam oczy.
Usłyszałam jak Tom krzyczy:
- Nie
tata! Mama!
Myślałam,
że chłopak go uspokoi jednak tak się nie stało. Wstałam z łóżka,
ubrałam szlafrok i wyszłam z pokoju. Wzięłam Toma na ręce i
wróciłam do sypialni. Za nami szedł Peter. Sadzając Toma na łóżku
usłyszeliśmy:
- Nie.
Tam – dziecko rączką wskazało na drzwi.- Gdzie chcesz iść? – zapytał Peter.
- Jajgo.
- Połóż się. Ja pójdę z nim do salonu – powiedział chłopak biorąc dziecko i całując mnie w czoło.
Gdy
wyszli położyłam się. Jednak nie mogłam zasnąć wiedząc, że
Peter jest tak samo zmęczony jak ja, a musi zajmować się synem.
Zeszłam na dół do salonu. Chłopak siedział na kanapie z kubkiem
kawy. Położyłam się z głową na jego kolanach.
- Kochanie,
dlaczego nie śpisz? - zapytał.- Nie potrafię zasnąć bez twoich ramion.
Zaczął
głaskać mnie po głowie. Peter oparł się o kanapę i oboje
zasnęliśmy. Ze snu wyrwał nas dźwięk tłuczonego szkła.
Zerwaliśmy się oboje. Przy choince leżał szczeniak, a obok niego
Tommy. Wokół było pełno szkła ze stłuczonej wielkiej bombki.
- Kto
to zrobił? - zapytał Peter.
Tommy
rozpłakał się.
- Ja
nie. Jajgo – powiedział.- Jak Largo stłukł bombkę?
- Kopa.
- Largo kopał piłkę?
- Tak.
Słysząc
to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wzięłam Toma na ręce, a Peter
posprzątał szkło. Tommy uklęknął mi na kolanach, objął mnie
za szyję, zaczął mnie całować, po chwili odsunął mi z ucha
włosy i zaczął szeptać:
- Jajgo
nie. Ja bum. Cii!
Przytuliłam
go mocno. Uśmiechnęłam się.
- Tommy,
nie wolno kłamać. Nie będziesz już więcej kłamać?- Nie.
- To daj mi buziaka.
Chłopiec
pocałował mnie i pobiegł do Petera. Chłopak zaczął robić mu
śniadanie oraz podał mu leki. Ja położyłam się i zasnęłam.
Obudziłam się o dwunastej. Zauważyłam, że chłopak zdejmuje
kurteczkę dla syna.
- Gdzie
byliście?- Z Largo.
- Przecież Tommy jest przeziębiony.
- Byliśmy tylko chwilę.
Tommy
przybiegł do mnie, a Peter poszedł do kuchni. Po chwili wrócił i
podał mi kubek kawy oraz talerzyk z kanapkami. Tom przysunął się
bliżej mnie i otworzył buzię. Zaczęłam go karmić. Peter poszedł
do kuchni i wrócił z talerzem ciasta. Usiadł obok nas. Tommy
widząc go powiedział:
- Daj
mi.- To moje.
- Tata!
Razem
jedli ciasto. Patrzyłam jak ubywa kawałek po kawałku. Nie widać
było po chłopaku zmęczenia. Poszłam wziąć prysznic i przebrać
się. Przygotowałam również ubranie dla Toma. Chciałam go zabrać
gdzieś by Peter mógł odpocząć. Zeszłam na dół i zawołałam
dziecko. Peter zapytał gdzie wychodzimy.
- Jedziemy
do kina – powiedziałam.- To ja jadę z wami.
- Jedziemy specjalnie po to żebyś mógł odpocząć.
- Ale ja nie jestem zmęczony.
Podeszłam
do niego i powiedziałam przytulając go:
- Połóż
się, kochanie. Odpocznij.
Dokończyłam
ubierać Toma i wyszliśmy z domu. Chwilę później parkowałam
samochód przed kinem. Kupiłam bilety na bajkę dla dzieci i
poszliśmy do sali. Tommy był podekscytowany. Myślałam, że jest
za mały na kino jednak myliłam się. Gdy bajka skończyła się
wróciliśmy do domu. Peter spał na kanapie w salonie. Wyłączyłam
telewizor i poszłam z Tomem na górę. Układaliśmy razem klocki w
jego pokoju. Po jakimś czasie chłopiec zrobił się zmęczony więc
położyłam go. Szybko zasnął. Zeszłam na dół. Włączyłam
lampki na choince i poszłam do kuchni zrobić sobie gorącą
czekoladę. Chwilę później siedziałam w jadalni z gorącym
napojem i ciastem, oglądałam książkę ze zdjęciami. Naprawdę
piękna pamiątka. Nagle poczułam jak Peter obejmuje mnie od tyłu.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pocałował mnie.
- To
najpiękniejszy prezent jaki mogłem sobie wymarzyć – szepnął.- Napijesz się czekolady?
- Wolę kawę i ciasto.
Roześmiałam
się wstając. Poczochrałam chłopaka po głowie i zaczęłam robić
mu kawę. W tej samej chwili chłopak rozpalił w kominku. Zaniosłam
kawę i ciasto do salonu. Zauważyłam, że Peter włącza laptopa.
- Będziesz
pracował? - zapytałam.- Nie. Chcę pokazać ci zdjęcia.
Wziął
mnie na kolana, mocno przytulił i zaczęliśmy oglądać zdjęcia.
Widząc nasze mamy ocierające łzy roześmialiśmy się.
Najpiękniejsze były ujęcia podczas oświadczyn, a zwłaszcza jak
Tommy opierał głowę na moich kolanach. Spojrzałam chłopakowi w
oczy, przejechałam dłonią po jego włosach i pocałowałam go.
Postanowiliśmy zadzwonić do naszych rodziców z życzeniami
noworocznymi. Przez telefon usłyszeliśmy, że jeszcze imprezują.
Było bardzo głośno. Złożyliśmy im życzenia. Obiecaliśmy
również ucałować od nich Toma. Dowiedzieliśmy się, że
Petera rodzice wracają za trzy dni. Zadzwoniliśmy także do Anny i
Andreasa. Podobno Jake ciągle mówi o Tomie. Potem Peter zadzwonił
do Tonego, a ja zadzwoniłam do Alex i Angeli. Liam był z nią na
Sylwestra. Razem powiedzieli rodzicom dziewczyny o jej ciąży oraz
planowanym ślubie w marcu. Gdy skończyłam rozmowę SMSem wysłałam
życzenia do chłopaków z One Direction. W tym samym momencie zaczął
dzwonić mój telefon. Odebrałam. To był Zayn. Również złożył
mi życzenia. Po kilku minutach zadzwonił Liam, a potem Lou. Gdy
odkładałam telefon zadzwonił Niall.
- Hej, Niall –
powiedziałam radośnie.- Hej, Jess. Miło, że odebrałaś.
- Przecież mówiłam, że jesteśmy przyjaciółmi i możesz zadzwonić w każdej chwili.
Złożył mi życzenia i
rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście minut. Gdy się rozłączyłam
zauważyłam, że podczas rozmowy kilka razy dzwonił do mnie Harry.
Oddzwoniłam do niego. Również długo rozmawialiśmy. Naszą
rozmowę słyszał Peter. Nie miałam przed nim żadnych tajemnic.
Wiedziałam, że mnie kocha i mi ufa. Styles opowiadał jak spędził
Sylwestra z przyjaciółmi. Pozdrawiał mnie jego znajomy, który
kiedyś uratował mnie przed fankami. Słysząc to przez moje ciało
przeszedł dreszcz. To był straszny okres. Teraz mam spokój.
Pożegnaliśmy się i rozłączyłam. Poszłam do kuchni. Peter z
Tomem robili kolację. Podczas posiłku opowiedziałam o planowanym
ślubie Angeli.
- Pojedziemy wszyscy
razem? - zapytałam.- Pewnie, kochanie.
Uśmiechnęłam się.
Mam nadzieje ze w tym roku będzie wiecej rozdziałów, bo uwielbiam !!!
OdpowiedzUsuńswietne !
OdpowiedzUsuńUhuuuu. Jak ja uwielbiam twoje opowiadania. Mam nadzieję, że ten rok przyniesie dużo więcej nowych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńCudowny, czekam na next ;>
kocham twój blog <3 jestem wierną fanką i zawsze nie mogę się doczekać kolejnych wpisów, błagam dodawaj częściej bo nie wytrzymam :D tak pozatym, zazwyczaj nie komentuje bo mi się po prostu nie chce xd co nie oznacza że go nie czytam i myślę że jest tak w przypadku większości osób ;) pozdrawiam i czekam na następny <33 ps tak to ja i pisałam komentarz już pod blogiem o Harrym ale jeśli mam wybrać to wolę ten <333
OdpowiedzUsuń