środa, 26 grudnia 2012

108. I got dreams and I got love....

 Miałam napisać życzenia, ale przecież każdy kto czyta tego bloga to czyta też "All You Need Is Love". Ale jeśli nie to... Wesołych Świąt, misie <3
Train - Shake Up Christmas <3 - HO! HO! HO! <3
-----
O piętnastej, gdy jeszcze spałam do pokoju wszedł Peter z Tomem na rękach. Podeszli do mnie i całując mnie zaczęli mnie budzić.
- Kochanie, Alex z Zaynem przyszli – powiedział chłopak.
- Co oni spać nie mogą?
- Zejdź na dół.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Widząc ich uśmiechnęłam się. Peter pociągnął mnie na swoje kolana. Naprzeciwko nas siedział Zayn z Alex.
- Państwo Malik nas odwiedziło – powiedziałam z uśmiechem.
- Musieliśmy przyjechać. Wiemy, że wyjeżdżacie. Peter nie był na naszym ślubie więc postanowiliśmy przywieść mu chociaż tort weselny.
- Peter na pewno jest zachwycony, prawda kochanie?
- Dziękujemy za prezent. Zrobiliście nam naprawdę wielką niespodziankę. Chcielibyśmy żebyście jechali z nami do Paryża – powiedział Zayn.
- Zayn, Peter pracuje i nie wiem czy wasz termin połączy się z naszym.
- Zrobię wszystko żeby się połączył – powiedział Peter.
Uśmiechnęłam się. Alex i Zayn pożegnali się z nami i gdy wyszli poszłam wziąć prysznic. Peter brał się za tort. Gdy odświeżona zeszłam na dół do Petera dołączył się mój ojciec. Również jadł słodycze. O Tomie nic nie wspomnę. Jego buzia sama zdradzała co robił.
- Peter, o której jedziemy do Holmes Chapel? - zapytałam siadając obok.
- Najpierw zjedz obiad.
- Boże, a ty znowu zaczynasz?
- Zjedz i nie marudź.
Nałożyłam sobie obiad i siedząc w kuchni jadłam go. Po chwili dołączył do mnie Tommy, który stojąc przy stole patrzył na mój talerz. Wzięłam go na kolana i zaczęłam karmić.
- Ej, kolego, a ty znowu jesz? Już jadłeś obiad – powiedział Peter wchodząc do kuchni.
O osiemnastej wychodziliśmy z domu by pojechać do Holmes. Przed dwudziestą byliśmy na miejscu. Położyliśmy od razu Toma i zeszliśmy na dół.
- To tu się poznaliśmy, pamiętasz? - szepnęłam gdy siedzieliśmy na kanapie.
- Jak mógłbym zapomnieć?
Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Całując mnie położył na łóżku i zaczął zdejmować ze mnie ubrania. Zaczął całować moje ramiona schodząc coraz niżej. Później nasze usta znów się złączyły.
 - Tak bardzo tęskniłem i pragnąłem cię – szepnął.
Zaczęliśmy się kochać. Później oboje nadzy i przytuleni do siebie zasnęliśmy. Rano obudził mnie Peter przynosząc do łóżka kanapki z Nutellą i kawę.
- A gdzie Tommy? - zapytałam.
- Ogląda bajkę.
Zjedliśmy śniadanie i poszłam wziąć prysznic. Będąc już ubrana zeszłam na dół i spojrzałam na zegarek. Minęła dziesiąta. Peter siedział w salonie i oglądał z Tomem powtórkę meczu. Położyłam się na kanapie kładąc chłopakowi głowę na kolanach.
- Jak było na weselu?
- Wszystkie brukowce miały sensację.
- Nie przejmuj się nimi.
- Nie przejmuję się. Dla mnie liczysz się tylko ty. A oni niech piszą sobie co chcą. Dzwoniłeś do Tonego?
- Tak, wpadnie do nas. A ty dzwoniłaś do Anny?
- Zaraz zadzwonię.
- Wiesz, że w środę wylatujemy?
- Wiem.
Po południu wpadł do nas Tony. Tommy chwalił mu się nową piłką. Kiedy chłopak wyszedł poszliśmy na spacer. Wieczorem wpadła do nas Anna z Andreasem i Jacobem. Chłopcy znowu nie mogli się rozstać. Peter i Andreas znowu pili whisky i gadali, a ja Annie opowiadałam o ślubie.
- Wiesz, Jess? Świetnie, że tak się stało. Lepiej mieć przyjaciela niż wroga – powiedziała.
Przed północą mój brat razem z rodziną pożegnał się z nami i wrócił do domu. We wtorek od rana pakowałam swoje rzeczy. Spojrzałam na gitarę. Wzięłam ją do ręki i przejechałam palcem po strunach. Zagrałam kilka akordów i odłożyłam ją. Będzie mi jej brakować, ale nie mam miejsca by ją zabrać.
- Weź ją – powiedział Peter wchodząc do pokoju.
- Nie mamy miejsca. Niech zostanie tutaj. Przecież kiedyś przyjedziemy.
Chłopak przytulił mnie. Po południu pojechaliśmy pociągiem do Londynu i wieczór spędziliśmy z rodzicami. Tym razem to mój ojciec wyciągnął whisky i nalał do szklanek.
- Tato – powiedziałam widząc co robi.
- Wyjeżdżacie. Nie wiem kiedy znowu się zobaczymy więc chcę ostatni raz napić się z Peterem.
- Postaramy się niedługo przyjechać – powiedział Peter.
- Będę tęsknił za graniem w piłkę z Tomem – powiedział mój ojciec.
- Oj, uwierz tato, że jeszcze wiele razy z nim zagrasz.
Poszłam do kuchni gdzie była moja mama. Widziałam, że była smutna. Przytuliłam ją i zapewniłam, że niedługo się zobaczymy. Tommy przybiegł, wyciągnął do mojej mamy ręce i dał jej buziaka, gdy podniosła go.
- Przyjedziesz jeszcze do babci? - zapytała.
- Tak – powiedział maluch.
Słysząc słowa mojej rodzicielki byłam pewna, że zaakceptowała Toma. To było naprawdę miłe. Długo nie mogłam zasnąć. Przyjeżdżając tutaj bałam się ślubu Alex. Nie spodziewałam się, że tak wszystko się ułoży. Strasznie bałam się, że moja mama będzie na mnie zła za moją życiową decyzję. Ale ona pokochała Toma i Petera. Przyjazd tutaj zakończył całą moją przeszłość. Cieszę się, że tak się stało. Z Harrym i Niallem jesteśmy przyjaciółmi. A jeszcze niedawno ich nienawidziłam.
W środę od rana musieliśmy się pakować, bo o czternastej mieliśmy samolot. Tommy chciał zabrać wszystkie misie, ale nie było na nie miejsca. Musiałam mu wytłumaczyć, że tutaj jest ich dom i będą na niego czekać. Pozwoliłam mu wziąć dwa. Z wielkimi bagażami pojechaliśmy na lotnisko. Cieszyłam się, że wracam do Stanów. Lot minął spokojnie, a w domu byliśmy w nocy. Gdy wnosiliśmy Toma do domu obudził się.
- Jajgo – powiedział nieprzytomny.
- Jutro go przywieziemy – szepnął Peter.
Położyliśmy chłopca w jego pokoju i poszliśmy wziąć prysznic. Byłam padnięta po podróży. O dziesiątej rano obudził mnie Tommy, który mnie wołał. Petera nie było przy mnie. Na szafce przy łóżku stał talerzyk z kanapkami z Nutellą. Widząc je uśmiechnęłam się. Zawsze już tak będzie? Poszłam do pokoju Toma. Maluch był uśmiechnięty. Wzięłam go na ręce i wróciłam do sypialni. Siedzieliśmy w łóżku i jedliśmy razem kanapki. Nagle zadzwonił Peter.
- Nie śpicie już? - zapytał.
- Nie. Jemy kanapki.
- A jak się czujesz?
- Wspaniale. A ty?
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. O trzynastej kończę pracę i pojadę po Largo.
- To my czekamy na ciebie.
Rozłączyliśmy się i poszłam wziąć prysznic. Będąc w łazience wpadłam na pomysł by pojechać po Petera. Wróciłam do pokoju, w którym był Tom.
- Tommy, jedziemy do taty? - zapytałam.
- Jajgo!
- Pojedziemy po Largo z tatusiem.
Przebrałam chłopca i wyszliśmy z domu. Nie braliśmy wózka. Minęła dopiero jedenasta więc wolno szliśmy w stronę kliniki. Mijając sklepy spoglądałam na ich witryny. Mijając kwiaciarnię zatrzymałam się. Wiedziałam, że w naszym domu brakuje właśnie kwiatów. Weszłam do środka i kupiłam orchidee. Po drodze kupiłam również czekoladki dla mamy Petera. W pewnej chwili Tommy zaczął marudzić, że bolą go nóżki. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do kliniki. Idąc korytarzem nie mogłam doczekać się aż zobaczę chłopaka. Zbliżając się do gabinetu Petera podeszła do mnie jego sekretarka mówiąc:
- Pan Peter ma zebranie. Za chwilę powinno się skończyć.
- Dobrze, dziękuję.
- Proszę poczekać w gabinecie – kobieta otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tommy od razu pobiegł na fotel stojący za biurkiem. Podeszłam do niego, wzięłam malca na kolana i usiadłam na fotelu. Spojrzałam na biurko. Było wielkie. Panował na nim lekki bałagan. Porozkładane papiery, otwarty laptop i kubek z niedopitą kawą oraz pół czekolady. Między tym wszystkim stało zdjęcie. Wzięłam je do ręki. Na fotografii był Tommy dający mi buziaka. Nawet nie wiem kiedy zostało to zrobione. Odstawiłam je i rozejrzałam się. Po chwili wyciągnęłam kwiatka z reklamówki i postawiłam go na parapecie przy wielkim oknie. Potem jednak przeniosłam go na szafkę i tam zostawiłam. W tym momencie do gabinetu wszedł Peter. Tommy widząc go krzyknął:
- Tata! Jajgo!
Chłopak go przytulił. Potem podszedł do mnie i przytulając mnie powiedział:
- Ale zrobiliście mi niespodziankę. Dziękuję, że przyjechaliście kochanie.
Spojrzał na szafkę i uśmiechnął się.
- Kupiłam tego kwiatka do domu, ale ładniej będzie wyglądał tutaj – powiedziałam.
- Lubisz kwiaty?
- Bardzo.
- To pójdziemy kupić kilka do domu?
- Pewnie.
Podszedł do biurka i widząc czekoladki uśmiechnął się.
- Peter, to nie dla ciebie. Są dla twojej mamy.
- To tak jakby dla mnie.
- Nie, one są dla twojej mamy – powiedziałam zabierając czekoladki z jego biurka.
Chłopak poskładał dokumenty, wyłączył laptopa, spakował swoje rzeczy i wyszliśmy. Wsiadając do samochodu powiedział:
- To jedziemy do kwiaciarni.
- Jajgo! - odezwał się Tom.
- Pojedziemy po niego później.
- Nie.
- Tommy, proszę – powiedział Peter odwracając się do niego i głaszcząc go.
Będąc w sklepie wybierałam kwiatki do domu. Przy okazji kupiliśmy duży, szklany wazon. Zawsze były problemy gdzie wstawić kwiaty. Ten był idealny. Zapakowaliśmy wszystko do auta i pojechaliśmy do domu rodziców chłopaka. Drzwi otworzyła nam jego mama. Weszliśmy do środka. Tommy od razu pobiegł szukać Largo. Widząc psa śpiącego w salonie przytulił się do niego i westchnął mówiąc:
- Jajgo mój.
Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili chłopiec wstał i poszedł na korytarz. Wrócił ze smyczą szczeniaka. Podał mi ją.
- Tommy, nie idziemy jeszcze – powiedziałam.
Przytulił się do mnie i wrócił do psa. Dałam kobiecie czekoladki dziękując za opiekę nad Largo. Kobieta zaczęła wypytywać o nasz pobyt. Opowiedzieliśmy jej wszystko. Prosiła nas byśmy zostali na obiad, który właśnie kończyła robić. Zgodziliśmy się. Gdy poszłam dać pić Tomowi słyszałam jak Peter opowiada o cmentarzu. Nie chciałam im przerywać więc zaczęłam bawić się z dzieckiem w salonie. Po chwili przyszedł do nas chłopak.
- A wy co robicie? - zapytał.
- Męczymy Largo – powiedziałam.
Wstałam z podłogi, a chłopak przytulił mnie mówiąc:
- Chyba jeszcze dziś ci nie powiedziałem jak mocno cię kocham.
- Fakt, nie mówiłeś.
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo cię kocham.
Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował. Późnym popołudniem wróciliśmy do siebie. Tommy w drodze zasnął. Peter położył go w łóżeczku, a ja ustawiałam kwiaty w salonie. Obok kominka postawiłam wielki wazon, który dziś kupiliśmy. Spojrzałam na salon. Wyglądał całkiem inaczej. Był naprawdę piękny. Postanowiłam upiec ciasto. Wiedziałam, że podczas mojej nieobecności Peter bił się z myślami, że już do niego nie wrócę, bo zostanę z Harrym. Widać po nim było ulgę, że tak się nie stało.
Gdy wyciągałam potrzebne mi składniki do kuchni wszedł chłopak. Objął mnie w pasie od tyłu, położył głowę na moim ramieniu i powiedział:
- Tak się cieszę, że znów jesteśmy razem.
- Wątpiłeś, że będziemy?
Nie odpowiedział nic więc zadałam kolejne pytanie:
- Teraz już wierzysz, że będziemy razem?
- Tak.
Pocałował mnie w szyję. Zaczął błądzić rękoma po moim ciele.
- Peter, chcesz ciasto?
- Oczywiście.
- To mnie zostaw.
Roześmiał się. Jednak nie puścił mnie. Dalej całował moją szyję.
- Peter, wolisz seks czy ciasto? - zapytałam.
- Ciasto po seksie?
Teraz ja wybuchnęłam śmiechem.
- To poczekaj aż zrobię ciasto.
- Dziękuję za salon. Jest piękny – powiedział zmieniając temat.
Gdy wkładałam ciasto do piekarnika Peter przyniósł dwie lampki wina. Rozpalił ogień w kominku. Poszliśmy do salonu. Ciekawe czy on wie, że uwielbiam patrzeć w płonący ogień w kominku. Chłopak włączył muzykę. Nie wiem dlaczego, ale ten moment skojarzył mi się ze świętami. Chciałam by już był ten okres. Choinka, prezenty i ten ogień w kominku.
- Chcę już święta – szepnęłam ledwie dosłyszalnie.
- To będą moje najpiękniejsze święta. Przez ostatnie lata ich nie lubiłem. Rok temu wpadłem do rodziców tylko na chwilkę zasłaniając się pracą. Tommy też będzie miał prawdziwe święta. Z mamą i z tatą. Nigdy też w tym domu nie było choinki.
- Teraz będzie.
- Wiem. A nie chcesz jechać do swojej rodziny na święta?
- Peter, tu jest moja rodzina. Tu mam ciebie i naszego synka. Który właśnie się obudził – dodałam słysząc krzyk Toma.
Peter poszedł po niego i po chwili był z maluchem przy mnie. Tommy od razu zaczął biegać po salonie. Po chwili przyszedł z piłką i swoimi bucikami.
- Tommy, nie idziemy na dwór. Jutro pójdziemy na spacer – powiedziałam.
Peter wstał i zaczął bawić się z nim piłką. Ja poszłam do kuchni. Wychodząc zauważyłam, że zaczynają ją kopać.
- Peter, nie grajcie tutaj – zwróciłam im uwagę.
Wyciągając ciasto z piekarnika usłyszałam dźwięk tłukącego się szkła. Po chwili do kuchni wbiegł Tom mówiąc:
- Mama! Tata, kop, bum!
Poszłam z nim do salonu. Peter stał przerażony nad moim wazonem, który był rozbity. Spojrzałam na niego błagalnie:
- Mój piękny wazon.
- Wybacz. Kupię nowy. Nie gniewasz się?
Nie powiedziałam nic. Odwróciłam się i poszłam do kuchni. Chłopak posprzątał szkło i przyszedł do mnie. Objął mnie.
- Jess, nie gniewaj się.
Milczałam.
- Jess, nie rób mi tego. Powiedz coś.
Byłam nieugięta.
- Nie zabijaj mnie swoim milczeniem. Błagam.
- Peter, przestań.
- Powiedz, że się nie gniewasz.
Spojrzałam na niego. Miał oczy pełne łez. Nie spodziewałam się tego. Przytuliłam go.
- To tylko wazon. Najważniejsze, że nic nie stało się Tomowi.
- Ja się rozciąłem – powiedział pokazując zaklejonego palca.
- Nie trzeba było zbijać mi wazonu.
- Gdyby zrobił to Tom to już byś go całowała – powiedział z wyrzutem.
- A więc o to ci chodzi?
Pocałowałam go w policzek. Po kolacji czytałam Tomowi kolejną bajkę, a Peter wyszedł z Largo. Gdy maluch zasnął zeszłam na dół. Włączyłam telewizor w salonie i położyłam się na kanapie. W wiadomościach dalej huczało o ślubie Alex i Zayna. Zastanawiano się również dlaczego narzeczona milionera była sama.
- Czyżby znowu wróciła do Harrego Stylesa z One Direction? Wiele zdjęć na to wskazuje – mówiła prowadząca program. - Nie udało nam się jednak ostatecznie tego potwierdzić. Harry nie chce o tym rozmawiać, a reszta zespołu podtrzymuje wersje, że już nie są razem. Przyjaciel Harrego zdradził nam, że są oni tylko przyjaciółmi. Będziemy jednak nadal to drążyć i dowodzić prawdy.
Gdy usłyszałam, że Peter wrócił szybko przełączyłam kanał. Zauważyłam, że chłopak jest cały mokry. Largo również. Wpadł do salonu i wskoczył na kanapę.
- Largo, idź stąd! - zrzuciłam go.
Peter poszedł się przebrać. Gdy zszedł od razu poszedł do kuchni i wrócił do mnie z wielkim kawałkiem ciasta. Widząc to uśmiechnęłam się. Wyobraziłam sobie jak Tommy będzie większy i razem z Peterem będą kłócić się o ostatni kawałek ciasta. Wtedy ja go zjem.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał chłopak siadając obok mnie i biorąc kęs ciasta do ust.
- Z tego jak będziesz się z własnym synem kłócił za kilka lat o ostatni kawałek ciasta.
- Nie będziemy się kłócić. To będzie oczywiste, że ja go zjem, bo jestem jego ojcem.
- A co to ma wspólnego?
- To, że Tom będzie musiał mnie słuchać.
Roześmiałam się. Pijąc gorącą czekoladę powiedział:
- Jess, chciałabym kupić ci samochód.
- Ale ja nie potrzebuję.
- Nie chcę byś z zakupów musiała wracać taksówką czy pieszo.
- Wiesz, że zawsze razem jeździmy na zakupy więc nie wracam taksówką.
- Ale nie chcę byś była zależna ode mnie.
- Ale ja nie potrzebuję. Jest mi dobrze tak jak jest. Więc nie wracajmy do tego tematu.
- Chociaż zobaczmy jakieś oferty.
- Ale po co?
- Jesteś uparta – powiedział biorąc laptopa. Włączył przeglądarkę i zaczął otwierać strony różnych salonów samochodowych.
Leżałam z głową na jego kolanach i patrzyłam co robi. Pokazując mi kolejne auta pytał co o nich sądzę. Ciągle mówiłam, że są ładne. Nie udało mu się przekonać mnie do żadnego.
- Powiedz mi chociaż jakie chcesz – powiedział zrezygnowany.
- Żadne.
Wstałam i poszłam wziąć prysznic. Leżąc w łóżku Peter dalej drążył temat samochodu.
- Ale podobają ci się duże czy małe? - pytał.
- Duże – odpowiedziałam by dał mi spokój.
- A myślałem, że jakieś sportowe...
- Nie. Peter, męczysz mnie.
Odwróciłam się na drugi bok i próbowałam zasnąć.
- I tak ci kupię – szepnął.
- To będzie stać w garażu.
- Przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia, że cię zaniedbuję.
- Przecież ty mnie nie zaniedbujesz – powiedziałam patrząc na niego. - Nawet nie wiem jak możesz tak mówić.
Przytulił mnie i zasnęliśmy. W poniedziałek przyszła przesyłka od Alex i Zayna. W środku była płyta ze ślubu. Nie chciałam jej oglądać. Dołączone były podziękowania. Odłożyłam płytę na półkę i kończyłam artykuł. Potem przeczytałam go jeszcze raz i wysłałam do redakcji. Gdy wyłączałam laptopa z pracy wrócił Peter. Przywitał mnie jak zwykle całując w głowę. Widząc leżące na półce opakowanie zapytał:
- Co to?
- Film ze ślubu Alex i Zayna.
- Obejrzymy?
- Może później.
Nie chciałam mu mówić, że nie chcę do tego wracać. Gdy poszłam kąpać Toma zauważyłam, że Peter wkłada płytę do odtwarzacza. Uśpiłam malucha i zeszłam na dół. Wchodząc do salonu usłyszałam końcówkę mojej przemowy. Usiadłam obok chłopaka. Zauważyłam, że ukradkiem wycierał łzy. Wtuliłam się w niego.
- Nie mogę się doczekać naszego filmu ze ślubu – powiedział.
- Mhmm.
- Słowa, które powiedziałaś na ślubie Alex były najpiękniejszymi słowami, które usłyszałem w życiu. Są bardzo głębokie i prawdziwe. Zawarłaś w nich wszystko.
- Dla mnie najpiękniejszymi słowami jest twoje „Kocham cię” i Toma „Mamo”. Wiem, że te słowa płyną z głębi waszego serca.
- Bo my naprawdę cię kochamy.
Spojrzałam na wazon, który stał przy kominku. W sobotę Peter kupił go. Był taki sam jak poprzedni.
- Kochacie mnie, ale nie słuchacie się – powiedziałam.
- My?
- A kto zbił mi wazon?
Roześmiał się. Kolejne dni mijały spokojnie. Nadrabiałam pisanie artykułów. Dostałam również maila od szefowej, że niedługo będę mieć zadanie specjalne. Będę musiała przeprowadzić wywiad z najbardziej znanym chirurgiem plastycznym. Czytając jego nazwisko nie mogłam sobie przypomnieć skąd je znam. Wieczorem, gdy Peter wrócił zapytałam go o tego lekarza. Powiedział, że to ten, który robił mi zabieg. Słysząc to byłam w szoku. Blizny usuwał mi najbardziej znany chirurg! To ten sam, który siedział z nami przy stoliku podczas bankietu!
- Coś się stało?
- Muszę przeprowadzić z nim wywiad, ale chyba się wycofam.
- Dlaczego chcesz się wycofać?
- Bo się wstydzę.
- Jess, przestań. Sama wybrałaś sobie taką pracę. Umówię was – powiedział przytulając mnie.
- Dziękuję, kochanie.
Wieczorem leżąc w łóżku usłyszałam:
- W sobotę na noc zawozimy Toma do babci.
- Dlaczego?
- Bo chcę cię gdzieś zabrać. A dziadkowie będą mieli chwilę by nacieszyć się wnukiem.
W piątkowy poranek, gdy robiłam śniadanie zadzwonił do mnie Peter.
- Kochanie, o dwunastej masz wywiad z Johnem.
- Zwariowałeś? Przecież to za dwie godziny!
- Wiem, że sobie poradzisz. Przyjedźcie do mnie. Zajmę się Tomem, a ty pracą.
Szybko wzięłam prysznic i ubierając się przygotowywałam pytania. Nic nie przychodziło mi do głowy. Boże, ten Peter zwariował. Zamówiłam taksówkę i razem z Tomem pojechaliśmy do kliniki. Wchodząc do gabinetu Petera byłam przerażona. Chłopak zaś widząc nas był szczęśliwy. Chwilę później byłam na spotkaniu z lekarzem, który widząc mnie uśmiechnął się i powiedział:
- Jak miło cię znowu widzieć, Jess.
- Mi pana też.
- Przecież jesteśmy na „Ty”, nie pamiętasz?
W tym momencie przypomniał mi się moment jak z Johnem i Sarą przechodziłam na „Ty”.
- Przepraszam. Pamiętam, pamiętam – powiedziałam.
Rozmawialiśmy przez ponad godzinę. Pytania same mi się nasuwały. John naprawdę jest wielkim człowiekiem. Podziękowałam za wywiad, pożegnaliśmy się i wróciłam do Petera.
- I jak poszło? - zapytał chłopak.
- Świetnie! Dziękuję – pocałowałam go. - Mówił, że kiedyś musimy się spotkać.
- Ty z nim?
- My z nimi, kochanie. Zapraszał nas na sobotę, ale powiedziałam, że nie wiem jakie masz plany i może w innym terminie.
- To dobrze. Mam dla ciebie niespodziankę.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do salonu Mitsubishi. Wysiedliśmy i chłopak zaprowadził mnie do środka. Stanęliśmy przed dużym, czarnym Mitsubishi Pajero.
- Podoba ci się?
- Peter, przestań. Błagam.
- Tylko pytam czy ci się podoba.
- Jest wspaniałe.
- Świetnie! Bo jest twoje – pocałował mnie.
- Peter...
- Ciii! - przerwał mi. - Zobacz. Jest duże, wygodne, bezpieczne – otworzył bagażnik i kontynuował: - Masz dużo miejsca na kwiatki i inne zakupy.
- Ale Peter...
- Kochasz mnie?
- Oczywiście, ale...
- Nie ma żadnego „ale”. Tommy, podoba ci się?
- Tak!
- Mamusia będzie nim jeździć, wiesz?
- Mama?
Nie odzywałam się. Byłam w szoku. Wiem, że Peter mnie kocha i boi się mnie stracić dlatego robi wszystko bym była bezpieczna i szczęśliwa.
- Idziemy podpisać umowę – powiedział chłopak ciągnąc mnie.
Przy podpisywaniu dokumentów czułam jak trzęsą mi się ręce. Gdy wszystko było gotowe Peter powiedział:
- A teraz jedziemy na obiad.
Chłopak podał adres oraz godzinę gdzie auto ma być dostarczone. W restauracji powiedział:
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Chcę byś była bezpieczna.
- Dziękuję, kochanie.
Wstałam i pocałowałam go. Tommy widząc co robię zrobił dzióbek i powiedział:
 - Ja!
Roześmiałam się i pocałowałam go. Wieczorem wzięłam się za przepisywanie wywiadu. Spędziłam nad tym kilka godzin. Gdy go skończyłam była trzecia w nocy. Peter biegał z Largo. Wzięłam prysznic i położyłam się. Chwilę później obok mnie leżał Peter. W garażu stało moje auto. W weekend chłopak miał wolne. O dwunastej zawieźliśmy Toma do babci. Siedząc sami w samochodzie Peter przytulił mnie mówiąc:
- A teraz gdzieś cię porywam.
Zawiózł mnie nad ocean. Mieszkam tu już jakiś czas, ale nigdy tu nie byłam. Poszliśmy do restauracji z widokiem na wodę. Zjedliśmy obiad i poszliśmy na spacer.
- Peter, obiecaj mi, że przyjedziemy tu z Tomem.
- Przyjedziemy za tydzień.
Przytulił mnie. Spacerowaliśmy brzegiem oceanu. Wieczorem kupiliśmy pizzę i wróciliśmy na plażę. Chłopak rozłożył koc i z bagażnika wyciągnął świeczki zapalając je. Po chwili przyniósł też butelkę wina i dwie lampki. Leżąc i słuchając szumu wody patrzyliśmy w niebo.
- Zawsze będziesz mnie tak zaskakiwał?
- Następnym razem pomyślę nad czymś mniej oklepanym.
- Mniej oklepanym? Ty chyba zwariowałeś – popukałam go w głowę. - Jest świetnie.
- Cieszę się, że ci się podoba. Jess, chciałbym abyś na święta zaprosiła swoich rodziców i brata.
- Myślałam, że spędzimy je sami.
- Ale z dużą rodziną będzie fajniej.
- Twoi rodzice też będą, prawda?
- Tak.
- To dobrze. Bardzo ich polubiłam.
- Oni traktują cię jak córkę.
Na plaży spędziliśmy całą noc. Wspólnie podziwialiśmy wschód słońca. O dziewiątej rano wróciliśmy do domu. Zmęczeni położyliśmy się spać. Wieczorem Peter przywiózł Toma. Tak, jak obiecał Peter kolejny weekend spędziliśmy razem na plaży. Robiłam masę zdjęć. Maluch był szczęśliwy. Razem z ojcem przewracał się na piasek. Później wszyscy razem budowaliśmy zamek. Wydaje mi się, że tworzymy wspaniałą rodzinę. Peter jest naprawdę wspaniałym facetem, a Tommy jest synkiem jakiego każdy chciałby mieć. Wiem, że chłopak robi wszystko byśmy nie odczuwali, że mało poświęca nam czasu. Rozumiałam go. Wiedziałam jaką ma pracę.
W środę zadzwoniła do mnie szefowa. Byłam zdziwiona widząc połączenie od niej. Dowiedziałam się, że mój artykuł zrobił furorę. Jesteśmy jedyną gazetą, której udało się przeprowadzić wywiad z Johnem. Byłam zdziwiona słysząc to. Do redakcji zaczęli wydzwaniać ludzie prosząc o kontakt ze mną. Szefowa musiała podać im mojego maila.
- Jess, oni na pewno chcą zaproponować ci lepsze warunki pracy.
- Niech sobie proponują. Jeśli nadal mogę tak pracować to nigdy nie zrezygnuję.
- Dziękuję. Bałam się, że odejdziesz.
Po rozmowie włączyłam laptopa. Rzeczywiście miałam mnóstwo maili z propozycjami pracy. Na każdy z nich odpowiedziałam krótko:

Dziękuję za propozycję, ale nie jestem zainteresowana.

Zauważyłam, że wśród maili były nawet redakcje światowe. Byłam z siebie dumna. Przecież te niektóre brukowce niszczyły mi wcześniej życie, a teraz chciały mnie w swoim gronie.
- Nigdy – mruknęłam wyłączając komputer.
Wieczorem, gdy do domu wrócił Peter opowiedziałam mu wszystko. Był ze mnie dumny. Wiedział, że myślę tak samo jak on. Nie wolno się sprzedać. Nie tylko pieniądze dają szczęście.
W sobotę pojechaliśmy do Johna i Sary. Wcześniej umówiliśmy się z nimi na kolację. Nie mieliśmy innego wyjścia. John ciągle pytał Petera o jakieś wspólne wyjście. Wieczór był wspaniały. Sara ciągle namawiała mnie na szybki ślub z Peterem. Mówiła, że już wyobraża sobie mnie w białej sukni. Mi jednak nie spieszy się z tym dniem. Było mi dobrze tak, jak jest.
Dni mijały nam bardzo szybko. Nim się spostrzegliśmy była końcówka listopada. Każdy weekend spędzaliśmy na jakiś wycieczkach i różnych wypadach za miasto. Jednak w dzisiejszą sobotę Peter musiał wpaść na chwilę do pracy. Ja postanowiłam zadzwonić do rodziców i zaprosić ich na święta. Zgodzili się przyjechać. Anna również się zgodziła. Wiedziałam, że przyjadą wcześniej by spędzić z nami kilka dni dłużej. Byłam szczęśliwa. Peter również. Po raz pierwszy nie mógł doczekać się świąt. Ja też nie mogłam się ich doczekać.
W poniedziałek po południu zadzwoniła do mnie Alex.
- Jess, porozmawiamy na Skype?
- Jasne.
Zalogowałam się na komunikatorze i zadzwoniłam do niej.
- Jedziemy na święta do Paryża. Pojedziecie z nami?
- Nie możemy. Mamy zjazd rodzinny.
- Jak?
- Zaprosiłam swoich rodziców, a Peter swoich. Nie wypada teraz się wycofać.
- Masz rację. Pojedziemy razem kiedy indziej.
- Mam taką nadzieję!
Po jakimś czasie do naszej rozmowy dołączyła Angela.
- Jess, Alex mam problem.
- Co się stało? - zapytałam.
- Jestem w ciąży! Nie wiem jak powiedzieć o tym Liamowi.
Zaczęłam się śmiać.
- Jess, mnie to nie śmieszy – powiedziała błagalnie kuzynka.
- Normalnie mu powiedz. Będzie się cieszył.
- A jak nie będzie się cieszył?
- Jak nie powiesz to się nie dowiesz.
Po chwili do konferencji dołączył się Zayn.
- Właśnie zauważyłem, że jesteście dostępne więc dołączyłem do was – powiedział.
- Jak się czuje pan młody? - zapytałam.
- Tęsknię za moją żoną.
- A żona za tobą tęskni?
- Mam nadzieję, że tak.
- Tęsknię, tęsknię – powiedziała Alex.
- Dziękuję za płytę od was.
- Ciągle włączam ją i słucham twojej przemowy – powiedziała dziewczyna.
Po chwili do pokoju Zayna wszedł Liam i Harry. Widząc Liama roześmiałam się i powiedziałam:
- Cześć chłopaki!
Jednak nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wyobrażałam sobie Liama jako ojca.
- Liam, lubisz dzieci? - zapytałam.
- Jess, przestań! - krzyknęła Angela.
- Kocham, a czemu pytasz?
- Tak tylko.
Po kilkunastu minutach dołączył Lou i Niall. Śmialiśmy się wszyscy rozmawiając. W pewnej chwili przybiegł do mnie Tommy wtulając się. Dziewczyny widząc go od razu zaczęły go wołać.
- Cześć Tommy – powiedziała Alex.
Tommy spojrzał się i pomachał. W tym momencie dostałam SMSa od Angeli.

Chyba powiem mu teraz.

Nie odpisałam jej tylko powiedziałam na Skype:
- Masz rację, Angela.
W tym momencie chłopacy po kolei zaczęli zaczepiać Toma. Rozmawialiśmy do wieczora. Ciągle czekałam aż Angela nabierze odwagi. W pewnej chwili Niall wziął gitarę i zaczął grać. Tommy słysząc to powiedział:
- Mama!
- Mama nie ma tu gitary – powiedziałam.
Chłopacy słysząc jak maluch do mnie mówi zrobili zdziwione miny. Liam się odezwał:
- Jakie to dziwne uczucie słyszeć „Mama”, prawda kochanie?
- O, tak. Ale słodko, prawda? - odezwała się Angela.
- Tak, bardzo słodko. Też tak chcę.
Zaczęłam się śmiać. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
- Usłyszeć „Mama” to najpiękniejszy moment w życiu – powiedziałam.
W tym momencie do domu wszedł Peter. Podszedł do mnie, pocałował mnie w głowę i widząc z kim rozmawiam przywitał się. Chłopacy chórem krzyknęli:
- Cześć Peter!
- Idę zrobić czekoladę – szepnął Peter.
Złapałam go za rękę i powiedziałam:
- Poczekaj chwilę.
Usiadł obok obejmując mnie.
- Mów Angela! - chciałam dodać dziewczynie odwagi.
- Jess, nie. Proszę.
- To sama mu powiem. Liam...
- Nie! Ja to zrobię! Kochanie...
- Tak?
- Mam dla ciebie niespodziankę...
Angela pokazała test ciążowy.
 - Co to? - zapytał Payne.
- Test ciążowy, kretynie – powiedział Harry, a Peter przytulił mnie mocniej i pocałował w policzek.
- Jestem w ciąży, kochanie – powiedziała Angela.
Liam pobladł i zrobił się poważny. Chłopacy z zespołu zaczęli się śmiać i mu gratulować.
- A my kiedy? - szepnął do mnie Peter.
- My mamy Toma.
Zauważyłam, że Angela i Liam zniknęli ze Skype. Peter poszedł do kuchni i wrócił z kubkiem gorącej czekolady podając mi go.
- A ty nie masz za dobrze? - zapytał Lou.
- Oj, uwierz. Mam.
Zaczęliśmy się śmiać. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i powiedziałam do Toma:
- Zrób „pa pa” wujkom i cioci Alex.
Chłopiec pomachał im. Rozłączyłam się i poszłam do kuchni gdzie Peter robił kolację. Przytuliłam go.
- Jess, cieszę się, że zostaliście wszyscy przyjaciółmi.
- Ja też.
Naszą rozmowę przerwał telefon. Poszłam odebrać. Dzwoniła Angela. Była zapłakana.
- Pokłóciliście się? - zapytałam.
- Nie.
- To dlaczego płaczesz?
- Liam jest szczęśliwy. W marcu chce byśmy wzięli ślub.
- To wspaniałe.
- Niedługo ma przyjechać i wspólnie powiemy rodzicom o wszystkim.
- To powinnaś być szczęśliwa, a nie płakać.
- Ja płacze ze szczęścia!
Pożegnałyśmy się i wróciłam do Petera. Wspólnie z synkiem jadł kolacje. Zauważyłam, że chłopak jest smutny. Pewnie było to spowodowane tym, że rozmawiałam z Harrym. Podeszłam do niego i objęłam go od tyłu za szyję.
- Co jest kochanie? - szepnęłam.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Wszystko okey.
- Jeśli tak mówisz...
Usiadłam i też zjadłam kolację. Zauważyłam, że chłopak cały czas jest zamyślony. Po posiłku poszłam wykąpać Toma, a Peter wyszedł z Largo. Wzięłam prysznic i czekałam na niego w sypialni. Leżałam tak długo. Nie przyszedł. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza, a jego nadal nie było obok mnie. Zeszłam na dół. Siedział w salonie i oglądał jakieś zdjęcia. Podeszłam do niego. W ręce trzymał fotografię Toma jako niemowlaka. Zauważyłam, że myślami był nieobecny. Pogłaskałam go po głowie i wróciłam do sypialni. Leżąc w łóżku rozpłakałam się. Wiedziałam, że słysząc słowa Angeli przypomniała mu się Emma. Pewnie przypomniał mu się moment, gdy dowiedział się, że będzie ojcem. W tym momencie chłopak wszedł do pokoju. Wtuliłam się mocno w poduszkę by nie widział, że płakałam. Położył się obok i zapytał:
- Śpisz?
Nie odpowiedziałam nic. Przytulił mnie i pocałował w łopatki.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę mieć z tobą dziecko – szepnął. - Pewnie myślałaś, że znów myślę o Emmie. Z nią już dawno się pożegnałem. To ty teraz jesteś całym moim światem.
Łzy ciągle płynęły mi na poduszkę jednak udawałam, że śpię. Chłopak wtulił głowę w moje plecy i szepnął:
- Kocham cię nad życie.
Obróciłam się w jego stronę i wtuliłam w jego ciało.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał.
Nie odpowiedziałam nic. Po chwili jednak powiedziałam:
- Też cię kocham.
Zasnęliśmy. Jedząc z Tomem śniadanie spojrzałam na kalendarz. Trzy tygodnie do świąt.
- Tommy, musimy zacząć kupować prezenty – powiedziałam.
Boże, co ja kupię Peterowi? Nic nie przychodziło mi do głowy. W pewnym momencie przypomniało mi się jak chłopak oglądał zdjęcia Toma.
Po posiłku na płytę zgrałam różne zdjęcia z naszego wspólnego czasu. Zdjęcia z malowania, z wycieczki do zoo, nad ocean, z pobytu w Londynie i tym podobne. Wykonałam różne podpisy i po południu zawiozłam wszystko do drukarni. Chciałam by zrobiono z tego książkę o tytule: „Bo wszystko zaczyna się od czegoś”. Pojechałam z Tomem swoim samochodem do centrum handlowego. Wszędzie były już wystawy świąteczne. Tommy był zachwycony. Zaczęliśmy chodzić po sklepach i kupować ozdoby by ustroić dom. Po trzech godzinach pakowałam torby do bagażnika. Wróciliśmy do domu i zaczęłam robić obiad. Tommy zasnął na kanapie. Nie przenosiłam go na górę. Przykryłam go tylko kocykiem i wróciłam do kuchni. O siedemnastej wrócił Peter. Tom jeszcze spał. Chłopak podszedł do mnie z wielkim bukietem kwiatów.
- Jess, chciałem cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Nie chcę byś przeze mnie płakała.
- Peter, chcę z tobą porozmawiać – wtulona w niego kontynuowałam: - Też chcę mieć z tobą dziecko. Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę. Wiem, że pewnego dnia będziemy je mieli. Ale teraz dajmy Tomowi nacieszyć się nami. Wyobrażasz sobie co by było gdybym zajmowała się drugim dzieckiem? Mógłby czuć się odrzucony. On jest jeszcze mały. Musimy dawać mu poczucie bezpieczeństwa i miłość. Musi wiedzieć, że ma nas i że z nami będzie. Gdy podrośnie łatwiej będzie nam wytłumaczyć mu, że będzie miał braciszka lub siostrzyczkę.
- Rozumiem cię. Cieszę się, że powiedziałaś mi to.
Wieczorem jedząc kolację Tommy biegał i pokazywał Peterowi wszystkie ozdoby, które dziś kupiliśmy. Zauważyłam, że chłopak był zachwycony. Wziął synka na kolana i powiedział:
- Jeszcze musimy kupić choinkę i prezenty. Co my kupimy mamusi?
- Pudełko z buziakami – powiedziałam.
Peter podszedł z Tomem na rękach i oboje dali mi buziaki po czym wrócili na swoje miejsce. Po chwili chłopak wstał i poszedł do salonu. Wrócił i przytulając mnie położył przede mną kartę kredytową.
- Dorobiłem drugą. Jesteś współwłaścicielem mojego konta.
- Peter...
- Kochanie nie mów nic.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Usiadł na swoje miejsce i powiedział:
- Jess, żyjemy razem i będziemy zawsze razem więc wszystko jest nasze.
Nie powiedziałam już nic. W sobotę zaczęliśmy stroić dom. Powiesiliśmy piękną girlandę i lampki na domu oraz na dwóch świerkach w ogrodzie. Peter kupił wielkiego Mikołaja, który stanął przed domem. Tommy był zachwycony. W domu już pachniało świętami.
- Jutro pojedziemy na zakupy – powiedział Peter. - Musimy kupić prezenty.
- Tylko co my kupimy?
- Coś wymyślimy.
W niedzielę po śniadaniu zawieźliśmy Toma do dziadów i pojechaliśmy na zakupy. Pojechaliśmy moim samochodem, bo miał większy bagażnik. Jednak to Peter kierował. Będąc w centrum handlowym postanowiliśmy jako pierwszy kupić prezent Tomowi. Poszliśmy do sklepu z zabawkami. Kupiliśmy mu duży samochód, na który mógł siadać i jeździć. Jakowi kupiliśmy samochód zdalnie sterowany oraz dwa, jednakowe wielkie pluszaki. Obaj je kochali. Andreasowi oraz naszym ojcom kupiliśmy Jacka Danielsa i bilety na mecz. Wiedzieliśmy, że każdy z nich kocha sport. Mecz był dwa dni po świętach. Peter też kupił sobie bilet. Dla naszych mam kupiliśmy biżuterię. Były to jednakowe łańcuszki z zawieszką, którą była mała perła. Nie wiedzieliśmy co kupić Annie. Wybraliśmy jej bransoletkę. Ona lubiła biżuterię.
- Jeszcze muszę kupić coś dla ciebie, kochanie – powiedział Peter przytulając mnie.
- Ty już mi dałeś wiele prezentów.
Po drodze zabraliśmy Toma i wróciliśmy do domu. Zamówiliśmy pizzę, a potem w salonie rysowaliśmy z Tommym. Leżąc w łóżku byłam szczęśliwa, że niedługo święta. W środę przyjeżdża moja mama oraz Anna z Jacobem. Mój tato i Andreas przyjadą w następny poniedziałek. Za dwa tygodnie w środę mamy już święta. Niecałe dwa tygodnie.
- O czym tak myślisz? - zapytał Peter wyrywając mnie z zamyślenia.
- O tym, że w środę przyjeżdża moja mama i Anna. Myślisz, że twoja mama je polubi?
Peter roześmiał się.
- Moja mama już nie może się doczekać, gdy pozna twoją mamę – powiedział.
Zaczął mnie całować. Po chwili czułam jak jego dłonie delikatnie wędrują po moim ciele. Kochaliśmy się namiętnie. Peter był czuły i delikatny.
W środę pojechaliśmy na lotnisko po moją mamę, Annę i Jacoba. Tommy widząc znajome miejsce przytulił mnie mocno i powiedział:
- Mama, nie!
- Nie, kochanie. Mama nigdzie nie jedzie. Zaraz przyleci babcia, ciocia i Jake.
Słysząc to imię spojrzał mi w oczy i zapytał:
- Tak?
- Tak, kochanie.
Widząc idącego swojego kuzyna podbiegł do niego. Zaczęli się tulić. Ja przywitałam się z mamą i Anną. Będąc w domu zaprowadziłam je na górę. Pokoje były już przygotowane. Tommy i Jake bawili się w pokoju chłopca. Zaczęłyśmy robić obiad. Opowiadały mi co nowego w domu.
- A jak wasze starania? - zapytałam Annę.
Spojrzała na mnie i na mamę.
- Dobrze.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam szepcząc:
- Jesteś w ciąży?
- Tak. Ale czekaliśmy z tą wiadomością do świąt.
- Gratuluję. Mamo, Anna jest w ciąży – powiedziałam z uśmiechem.
Kobieta słysząc to podeszła do nas i przytuliła Annę.
- Cieszę się. Czyli będę miała trójkę wnuków.
- Mamy nadzieję, że będzie dziewczynka – powiedziała moja bratowa.
Peter dziś wcześniej wrócił z pracy więc mogliśmy wszyscy razem zjeść obiad. Po posiłku przyniósł cztery lampki oraz butelkę wina. Anna widząc jak nalewa wino powiedziała:
- Ja dziękuję. Nie mogę.
- Coś się stało?
- Nie.
Chłopak nie wiedział co się dzieje. Anna spojrzała na mnie.
- Kobiece tajemnice, tak? - zapytał chłopak.
- Nie. Anna jest w drugim miesiącu ciąży – powiedziałam.
Bałam się jego reakcji. Było inaczej niż się spodziewałam. Peter spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pogratulował Annie.
- A wy kiedy? - zapytała.
- Jak Tommy podrośnie – powiedział chłopak podając mi lampkę wina. - Prawda kochanie? - dodał całując mnie w głowę.
- Tak, kochanie – powiedziałam.
Byłam z niego dumna.
- A wiecie, że Angela też jest w ciąży? - powiedziałam. - Będziecie miały dzieci w jednym wieku.
Kolejne dni mijały bardzo miło. Wspólnie robiliśmy zakupy. Peter schował gdzieś moją kartę bym używała tylko jego. Udawał, że nie wie gdzie ona jest, gdy do niego zadzwoniłam. Gdy chciałam ją zablokować powiedział, że ma ją przy sobie. W sobotę Peter wyciągnął mnie z domu po choinkę. Tommy nie chciał jechać. Miał Jake'a.
- Wiesz, kochanie? Pierwszy raz kupuję choinkę do domu - powiedział chłopak, gdy wybieraliśmy drzewko.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Wybraliśmy piękny świerk i kupiliśmy różne ozdoby. Wielkie pudła z bombkami leżały w bagażniku. Cały wieczór minął na ubieraniu drzewka. Gdy skończyliśmy Tommy usiadł na podłodze i wzdychając powiedział:
- Ach...
Zaczęliśmy się śmiać. Na niedzielny obiad zaprosiliśmy rodziców Petera. Bałam się tego obiadu. Razem z Anną i moją mamą przygotowałyśmy wszystko. W niedzielę, gdy weszli do środka i ujrzeli w salonie wielką choinkę mama Petera powiedziała:
- Czekałam na ten moment. Wreszcie jest to prawdziwy dom.
Przedstawiłam moją mamę oraz moją bratową. Kobiety przytuliły się na powitanie jakby znały się od dawna. Obiad minął w bardzo przyjemnej atmosferze. Kobiety opowiadały sobie o wybrykach Toma. Dziadek po posiłku grał w ogródku w piłkę z Jacobem i Tomem. Dołączył do nich również Peter. Wrócili zmarznięci. Zrobiłam im gorącą herbatę. Przy kawie i cieście siedzieliśmy do wieczora. Moja mama i moja bratowa bardzo polubiły się z mamą Petera. Gdy moja rodzicielka pochwaliła się, że znowu zostanie babcią mama Petera spojrzała na nas i powiedziała:
- A wy kiedy pozwolicie mi się cieszyć tą chwilą?
- Jak Tommy będzie taki jak Jake – powiedział Peter układając wieżę z klocków.
Wieczorem pożegnaliśmy się i razem z Peterem posprzątaliśmy. Chłopcy nie mogli się rozstać. Znowu razem się kąpali. Teraz Peter z nimi był. Też wyszedł cały mokry. Dzieciaki nie chciały się rozstać na noc więc położyliśmy je w łóżeczku Toma. Obaj zasnęli przytuleni do siebie. Zostawiliśmy ich tak na noc. Anna widząc jak śpią śmiała się.
W poniedziałek pojechałam na lotnisko po mojego ojca i po Andreasa. Po drodze odebrałam książkę ze zdjęciami oraz zdjęcie rączek Toma ubrudzonych w farbie, którymi malowaliśmy jakiś czas temu. Były to dwa zdjęcia nałożone na siebie. Jedno to odbicie jego rączek na kartce, a drugie to normalne zdjęcie jego rączek. Zdjęcie, które odebrałam było bardzo duże i oprawione w ramkę. Będąc na lotnisku przywitałam się z moim ojcem oraz bratem i pogratulowałam mu dziecka. Pojechaliśmy do domu. Moja mama z Anną piekły ciasto. Widząc to zaczęłam się śmiać. Zaskoczył mnie widok matki Petera.
- Witaj Jess – powiedziała. - Przyjechałam wam pomóc.
Przygotowania do świąt trwały w najlepsze. Czułam się niepotrzebna. Powiedziałam, że jadę zrobić drobne zakupy. Chciałam kupić Tomowi jakiś strój na święta. Chciałam by wyglądał inaczej. Pojechałam do kliniki by spotkać się z Peterem. Opowiedziałam mu co dzieje się w domu. Chłopak słysząc to pociągnął mnie do siebie na kolana.
- Zastanawiałaś się czy nasze mamy się polubią. Widzisz jak się polubiły?
- Peter, chcę kupić dla Toma jakiś odświętny ubiór. Pomożesz mi?
- To poczekaj chwilę.
Wykonał kilka telefonów, zaniósł gdzieś dokumenty, spakował się i wyszliśmy. Pojechaliśmy samochodem Petera do centrum handlowego. Był wielki tłum. Szybko znaleźliśmy ubranie dla Toma. Kupiliśmy mu białą koszulę, jeansy i czarną marynarkę.
- Strój po tatusiu – zaczęłam się śmiać.
- Niech się przyzwyczaja.
Kupiliśmy mu również nowe buciki. Wróciliśmy do kliniki. Wzięłam swój samochód i pojechałam do domu. Peter musiał załatwić coś po drodze. Będąc już na miejscu zauważyłam, że wszyscy siedzą w salonie i piją kawę.
- A gdzie Tommy i Jake? - zapytałam.
- Śpią w waszej sypialni – wyjaśniła mama Petera.
Poszłam na górę. Chłopcy rzeczywiście spali trzymając się za rączki. Zrobiłam im zdjęcie i zeszłam na dół. Peter właśnie wchodził do domu. Przywitał się z moim ojcem i bratem. Poszłam zrobić nam kawę. Chłopak widząc kilka blach ciasta uśmiechnął się.
- Nawet sobie nie myśl. To na święta – powiedziałam.
- Ale ja tylko taki malutki.
- Nie.
- Ale proszę!
- Nie – byłam nieugięta.
Moja mama chyba usłyszała naszą sprzeczkę, bo przyszła do kuchni.
- Jess, nie pozwala mi wziąć ciasta – powiedział Peter.
Moja rodzicielka wyciągnęła talerzyk i nakroiła różnego ciasta po czym podała talerzyk Peterowi mówiąc:
- Proszę.
- Mamo!
- No co „mamo”? Spójrz jaki jest chudy!
Peter słysząc to wyszczerzył się w moją stronę. Zaniosłam naszą kawę do salonu.
Po południu po mamę Petera przyjechał jego ojciec. Zaprosiliśmy go na kolację. Razem z Anną robiłyśmy kolację. Peter z Andreasem poszli z Largo na spacer, a moi rodzice siedzieli w salonie i z razem z rodzicami Petera śmiali się z czegoś. Tommy biegał z Jacobem po domu. Jeszcze nigdy tyle osób nie było tutaj. Byłam bardzo szczęśliwa. Zauważyłam, że rodzice moi i Petera są już na „Ty” i bardzo dobrze się dogadują. Obie babcie kochają Toma. Petera rodzice chyba pokochali również Jake'a. Widziałam jak mama Petera przytulała go. Po wspólnej kolacji rodzice chłopaka wrócili do siebie. Peter wyciągnął szklanki i nalał whisky mojemu ojcu, Andreasowi i sobie. Razem z moją mamą i Anną kończyłyśmy robić niektóre dania na święta. Gdy robiło się coraz później poszłam wykąpać chłopców. Moja mama poszła się już położyć. Anna też była zmęczona. Prosiłam by się położyła, bo nie powinna się przemęczać. Nie chciała iść spać. Położyłyśmy Toma i Jacoba w łóżeczku. Zasnęli szybko. Nawet nie musiałam czytać książki od kiedy jest Jake. Poszłam wziąć prysznic. Anna również. Będąc w sypialni usłyszałam pukanie. Do pokoju weszła moja bratowa.
- Jesteś śpiąca? - zapytała.
- Nie, a ty?
- Nie. Brakuje mi rozmów z tobą.
Rozmawiałyśmy do późnych godzin. Opowiadałam jej o moich propozycjach pracy, o samochodzie, który dostałam od Petera oraz o karcie.
- Wiesz, Anna? Chwilami głupio się czuję. Trudno mi jest się przyzwyczaić, że jest tak bogaty. A on chce żebym wydawała jego pieniądze. Nie chcę by myślał, że jestem z nim tylko dla nich.
- Ale ty Jess jesteś głupia. Czy ty nie widzisz, że on to wszystko robi z miłości? Przecież widać jak on cię kocha.
- Wiem. Opowiedziałam mu, że z Harrym jesteśmy przyjaciółmi. Widział jak z całą piątką rozmawiałam na Skype. Widział płytę ze ślubu Alex. I nie był zazdrosny. On był ze mnie dumny, że tak postępuję.
- Bo tak wygląda prawdziwa miłość, Jess.
Opowiedziałam jej o jego zachowaniu, gdy usłyszał, że Angela jest w ciąży.
- Myślałam wtedy, że tęskni za Emmą. Załamałam się. Gdy położył się obok mnie udawałam, że śpię. Usłyszałam wtedy, że jestem dla niego całym światem. A powodem jego smutku było to, że chce mieć ze mną dziecko. Myślał, że ja nie chcę. Wyjaśniłam mu, że chcę, ale teraz chcę całą miłość przelać na Toma. Chcę stworzyć mu normalny dom, który ma od niedawna. Peter nawet unikał spotkań z nim. Dlatego gdy powiedziałaś, że jesteś w ciąży uśmiechnął się, bo wiedział, że przyjdzie taki czas, że usłyszy to z moich ust.
W tym momencie otworzyły się drzwi do sypialni i wszedł Peter.
- A to co za nocne pogawędki? - zapytał.
- Żadne. Idę już spać – powiedział Anna wychodząc z pokoju. - Słodkich snów.
- Peter na pewno będzie miał słodkie. Zjadł tyle ciasta...
- Bo one jest takie pyszne.
- Wiesz, Peter jeszcze nigdy nie słyszałam byś powiedział, że coś jest niedobre.
- Ale to nie moja wina, że ty robisz wszystko takie pyszne. Bo ty cała jesteś pyszna.
- Oj chyba za dużo wypiłeś.
- Chcesz sprawdzić?
- Idź spać.
- Nie dasz mi buzi?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo śmierdzisz alkoholem.
- Nie śmierdzę.
- Śmierdzisz.
Chłopak wyciągnął coś z szafki nocnej. Była to guma do żucia. Włożył ją do ust i powiedział:
- Nie śmierdzę.
Zaczęłam się śmiać. Wyciągnął gumę z ust i zaczął mnie całować. Gdy czułam, że jego ręce wędrują po moim ciele i jego oddech staje się coraz bardziej gorący powiedziałam:
- Peter, nie jesteśmy sami.
- Przecież nikogo w naszym pokoju nie ma.
Zaczęliśmy się kochać.
- Kocham cię – powiedział Peter.
- Za ciasto czy za seks?
- Za miłość.
A co do seksu to sama miałam wielką ochotę, ale przecież mu tego nie powiem. Nie dam mu tej satysfakcji. Zasnęliśmy bardzo późno. Od rana w domu było bardzo głośno. Peter już dziś miał wolne. Szybko wzięliśmy prysznic i zeszliśmy na dół. Od rana byli już rodzice chłopaka. Peter widząc ich był zdziwiony.
- Mamo, co wy tu robicie?
- Ładnie nas witasz synu.
- Przepraszam. Po prostu nie spodziewałem się was tutaj. Ale bardzo się cieszę.
Zauważyłam, że podszedł do Andreasa i o czymś rozmawiali. Po chwili wszyscy mężczyźni siedzieli w salonie i pili whisky.
- Pięknie zaczynają dzień – powiedziałam.
- Jess, uspokój się – odpowiedziała Anna. - Wyluzuj. Niech się nacieszą sobą.
Pod wieczór wszystko było już gotowe. Gdy Tommy i Jacob spali położyliśmy pod choinkę prezenty. Atmosfera już była świąteczna. Pachniało drzewko, pachniało ciasto. W środę po śniadaniu Andreas z Peterem gdzieś pojechali. My robiłyśmy ostatnie przygotowania. O szesnastej mieli przyjechać rodzice Petera. O trzynastej położyłam Toma by nie był później markotny. O piętnastej, gdy stół był już przygotowany poszłam wziąć prysznic i ubrałam niebieską sukienkę od Petera. Chłopak założył niebieską koszulę i czarny garnitur. Dla Toma ubrałam białą koszulę i marynarkę oraz jeansy. Patrząc na Toma i Petera uśmiechnęłam się. Wyglądali wspaniale razem. Schodząc na dół usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak poszedł otworzyć. Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. W kominku palił się ogień, lampki na choince się świeciły i na stole stały zapalone świece. Zgasiliśmy światło i cicho puściliśmy kolędy. Atmosfera była świetna. Wszyscy zaczęliśmy składać sobie życzenia. Peter wziął aparat i robił zdjęcia. Wszyscy usiedliśmy na swoje miejsca i zaczęliśmy jeść. W pewnym momencie chłopak podszedł do wieży i włączył „I will always love you” Withney Houston po czym wyszedł. Spojrzałam na Andreasa, bo wiedziałam, że wie o co chodzi. Tylko się uśmiechnął. Po chwili Peter wrócił i dał kobietom kwiaty. Byłam zdezorientowana. Kobiety też nie wiedziały o co chodzi. Tylko ja nie dostałam kwiatów. Po chwili wrócił z największym bukietem róż. Podszedł i patrząc na wszystkich powiedział:
- Ja i Jess jesteśmy po nieformalnych oświadczynach. Przyjęła je w najpiękniejszym miejscu, ale dziś chciałbym zrobić to tak, jak być powinno – podszedł do mnie, uklęknął, otworzył czerwone pudełeczko i kontynuował: - Jess, wyjdziesz za mnie?
Zamurowało mnie. Spojrzałam na wszystkich. Andreas robił nam zdjęcia. W tym momencie podbiegł Tommy, położył mi głowę na kolana i powiedział:
- Tak!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- W tym samym momencie dwóch facetów mi się oświadcza? - pogłaskałam Toma po główce i chłopiec pobiegł do babci. Złapałam Petera za twarz i powiedziałam: - Wiesz, że tak.
Chłopak wsunął mi pierścionek na palec po czym wstał dał mi kwiaty i przytulił. Pocałowałam go. Usiedliśmy i kontynuowaliśmy Wigilię. Po kolacji poszliśmy do salonu. Zrobiłam razem z Anną kawę i zaniosłyśmy wszystko do pokoju. Peter nalewał mężczyznom whisky, a kobietom wino.
- O tobie też nie zapomniałem – powiedział podając Annie kieliszek z sokiem.
- Dziękuję – powiedziała śmiejąc się.
Po chwili zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Najpierw daliśmy maluchom. Jacob widząc wszystkie prezenty w tym kilka samochodów i miśki powiedział:
- Ja cię!
Tommy słysząc co powiedział kuzyn również powtórzył:
- Ja cie!
Zamurowało nas. Gdy wręczaliśmy z Peterem prezenty naszym mamom oraz Annie zauważyliśmy, że kolejny raz tego wieczoru starsze panie wycierają łzy. Anna też była szczęśliwa. Peter podał prezenty mężczyznom. Byli zachwyceni biletami na mecz.
- Ale ty idziesz z nami? - zapytał Andreas.
- Oczywiście.
Teraz Peter podał prezent dla mnie. Było to wielkie pudełko, a w nim gitara.
- Odwróć ją, kochanie – szepnął chłopak.
Posłusznie odwróciłam gitarę. Były na niej napisane życzenia:

Wesołych świąt i wszystkiego dobrego z tym przystojniakiem! X
Amy z Evanescence.

Nie dowierzałam. Były również kostki z logami zespołów, które uwielbiam.
- Są autentyczne – szepnął Peter. - Każda z nich używana była na koncercie.
- Dziękuję! - przytuliłam go mocno. - Tommy, chodź. Teraz my damy tacie prezent.
Chłopiec podbiegł do mnie. Daliśmy Peterowi dwa ładnie zapakowane prezenty. Najpierw otworzył mniejszy. Widząc książkę przytulił nas. Był naprawdę szczęśliwy i zaskoczony. Gdy otworzył duży popłynęły mu łzy. Pocałował rączki Toma na fotografii, a potem przytulił dziecko. Nasze mamy widząc to piękne zdjęcie również otarły łzy kolejny raz. Siedzieliśmy bardzo długo. Nasze maluchy nie chciały spać. Ciągle bawiły się. Książka ze zdjęciami krążyła po pokoju.
- Jess, powiesimy to zdjęcie w sypialni? - zapytał Peter.
- Tak. Tam jest idealne miejsce, a za kilka lat dołączymy do niego zdjęcie naszej córeczki.
- Dziękuję. Zrobiłaś mi dzisiaj naprawdę wielką niespodziankę. Nie wiem skąd masz takie pomysły, ale są naprawdę piękne.
- Peter, chciałabym aby twoi rodzice zostali u nas przez całe święta. Przecież mamy dużo miejsca.
- Porozmawiam z nimi.
- Ja porozmawiam – powiedziałam wstając.
Poszłam do kuchni gdzie mama chłopaka kroiła ciasto.
- Chciałabym by pani i pan Christopher zostali u nas przez całe święta – powiedziałam podchodząc do niej.
- A ja chciałabym żebyś mówiła do mnie „Mamo”. Wiesz, że mamy tylko Petera. Ciebie traktujemy jak naszą córkę.
Przytuliłam ją.
- Dobrze mamo – powiedziałam.
Kobieta przytuliła mnie mocniej.
- Ale Jess my nie mamy tu żadnych rzeczy.
- Och nie martw się. Mogę pojechać i coś przywieźć.
- To ja pojadę z tobą.
Zakładając płaszcz Peter podszedł do mnie.
- Gdzie wychodzisz?
- Jadę z mamą po rzeczy.
- Z twoją mamą?
- Z twoją. To znaczy z naszą. Chciała, bym mówiła na nią „Mamo”.
- Boże, Jess jaka ty jesteś kochana. Pojadę z wami.
- Zostań z Tomem.
- On bawi się z Jacobem. Zobacz. Powiem tylko Annie, że wychodzimy – powiedział chłopak idąc do salonu.
W ciągu godziny wróciliśmy z rzeczami dla rodziców Petera. Gdy wróciliśmy maluchy już spały. Andreas oraz nasi ojcowie pili kolejne szklanki whisky. Bardzo długo wszyscy siedzieliśmy. Peter nakładał sobie kolejne kawałki ciasta. Nie wiem gdzie on to mieścił. Był naprawdę chudy. Patrząc na nich wszystkich uśmiechnęłam się. Wzięłam telefon i napisałam życzenia do Tonego, Angeli, Alex, Liama, Zayna, Lou, a nawet do Harrego i Nialla. Szybko mi odpisali. Harry i Niall życzyli mi szczęścia. Napisali również, że zrobiłam im wielką niespodziankę swoją wiadomością. Odpisałam im, że święta to taka magia i zawsze się pamięta o swoich przyjaciołach. Peter też poskładał życzenia swoim znajomym.
- Peter, pojedziemy jutro do kliniki?
- Ale ja jutro mam wolne.
- Nie każdy ma. Pojedziemy i złożymy życzenia twoim pracownikom, dobrze?
- Dobrze, kochanie.
Widziałam, że chłopak uśmiechnął się. Przed drugą Anna poszła się położyć. Peter dołączył do mężczyzn, którzy siedzieli przy stole i gadali. Zauważyłam, że w pewnej chwili chłopak wstał i podszedł do barku wyciągając kolejną butelkę whisky. Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się. Moja mama i mama Petera zaprzyjaźniły się. Oglądały książkę ze zdjęciami. Dołączyłam do nich. Naprawdę pięknie to wyszło. Różne miny Toma i Petera na zdjęciach powodowały, że widząc je od razu się śmiałyśmy. Po trzeciej poszłam wziąć prysznic i zajrzałam jeszcze do chłopców. Nie wiem o której Peter położył się spać.

5 komentarzy:

  1. Jeju, najlepszy blog jaki czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Twój blog został nominowany do Liebster Award! Zapraszam na: http://sweetheartforget.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział a tak wogule to ile lat ma Tom i Jess ??

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń