Miałam napisać życzenia, ale przecież każdy kto czyta tego bloga to czyta też "All You Need Is Love". Ale jeśli nie to... Wesołych Świąt, misie <3
Train - Shake Up Christmas <3 - HO! HO! HO! <3
-----
Train - Shake Up Christmas <3 - HO! HO! HO! <3
-----
O
piętnastej, gdy jeszcze spałam do pokoju wszedł Peter z Tomem na
rękach. Podeszli do mnie i całując mnie zaczęli mnie budzić.
- Kochanie,
Alex z Zaynem przyszli – powiedział chłopak.- Co oni spać nie mogą?
- Zejdź na dół.
Ubrałam
się i zeszłam na dół. Widząc ich uśmiechnęłam się. Peter
pociągnął mnie na swoje kolana. Naprzeciwko nas siedział Zayn z
Alex.
- Państwo Malik nas odwiedziło – powiedziałam z uśmiechem.
- Musieliśmy przyjechać. Wiemy, że wyjeżdżacie. Peter nie był na naszym ślubie więc postanowiliśmy przywieść mu chociaż tort weselny.
- Peter na pewno jest zachwycony, prawda kochanie?
- Państwo Malik nas odwiedziło – powiedziałam z uśmiechem.
- Musieliśmy przyjechać. Wiemy, że wyjeżdżacie. Peter nie był na naszym ślubie więc postanowiliśmy przywieść mu chociaż tort weselny.
- Peter na pewno jest zachwycony, prawda kochanie?
- Dziękujemy
za prezent. Zrobiliście nam naprawdę wielką niespodziankę.
Chcielibyśmy żebyście jechali z nami do Paryża – powiedział
Zayn.
- Zayn,
Peter pracuje i nie wiem czy wasz termin połączy się z naszym.
- Zrobię
wszystko żeby się połączył – powiedział Peter.
Uśmiechnęłam się. Alex i Zayn pożegnali się z nami i gdy wyszli poszłam wziąć prysznic. Peter brał się za tort. Gdy odświeżona zeszłam na dół do Petera dołączył się mój ojciec. Również jadł słodycze. O Tomie nic nie wspomnę. Jego buzia sama zdradzała co robił.
Uśmiechnęłam się. Alex i Zayn pożegnali się z nami i gdy wyszli poszłam wziąć prysznic. Peter brał się za tort. Gdy odświeżona zeszłam na dół do Petera dołączył się mój ojciec. Również jadł słodycze. O Tomie nic nie wspomnę. Jego buzia sama zdradzała co robił.
- Peter,
o której jedziemy do Holmes Chapel? - zapytałam siadając obok.
- Najpierw
zjedz obiad.- Boże, a ty znowu zaczynasz?
- Zjedz i nie marudź.
Nałożyłam
sobie obiad i siedząc w kuchni jadłam go. Po chwili dołączył do
mnie Tommy, który stojąc przy stole patrzył na mój talerz.
Wzięłam go na kolana i zaczęłam karmić.
- Ej,
kolego, a ty znowu jesz? Już jadłeś obiad – powiedział Peter
wchodząc do kuchni.
O
osiemnastej wychodziliśmy z domu by pojechać do Holmes. Przed
dwudziestą byliśmy na miejscu. Położyliśmy od razu Toma i
zeszliśmy na dół.
- To
tu się poznaliśmy, pamiętasz? - szepnęłam gdy siedzieliśmy na
kanapie.- Jak mógłbym zapomnieć?
Wziął
mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Całując mnie położył
na łóżku i zaczął zdejmować ze mnie ubrania. Zaczął całować
moje ramiona schodząc coraz niżej. Później nasze usta znów się
złączyły.
- Tak
bardzo tęskniłem i pragnąłem cię – szepnął.
Zaczęliśmy
się kochać. Później oboje nadzy i przytuleni do siebie
zasnęliśmy. Rano obudził mnie Peter przynosząc do łóżka
kanapki z Nutellą i kawę.
- A
gdzie Tommy? - zapytałam.- Ogląda bajkę.
Zjedliśmy
śniadanie i poszłam wziąć prysznic. Będąc już ubrana zeszłam
na dół i spojrzałam na zegarek. Minęła dziesiąta. Peter
siedział w salonie i oglądał z Tomem powtórkę meczu. Położyłam
się na kanapie kładąc chłopakowi głowę na kolanach.
- Jak
było na weselu?- Wszystkie brukowce miały sensację.
- Nie przejmuj się nimi.
- Nie przejmuję się. Dla mnie liczysz się tylko ty. A oni niech piszą sobie co chcą. Dzwoniłeś do Tonego?
- Tak, wpadnie do nas. A ty dzwoniłaś do Anny?
- Zaraz zadzwonię.
- Wiesz, że w środę wylatujemy?
- Wiem.
Po
południu wpadł do nas Tony. Tommy chwalił mu się nową piłką.
Kiedy chłopak wyszedł poszliśmy na spacer. Wieczorem wpadła do
nas Anna z Andreasem i Jacobem. Chłopcy znowu nie mogli się
rozstać. Peter i Andreas znowu pili whisky i gadali, a ja Annie
opowiadałam o ślubie.
- Wiesz,
Jess? Świetnie, że tak się stało. Lepiej mieć przyjaciela niż
wroga – powiedziała.
Przed
północą mój brat razem z rodziną pożegnał się z nami i wrócił
do domu. We wtorek od rana pakowałam swoje rzeczy. Spojrzałam na
gitarę. Wzięłam ją do ręki i przejechałam palcem po strunach.
Zagrałam kilka akordów i odłożyłam ją. Będzie mi jej brakować,
ale nie mam miejsca by ją zabrać.
- Weź
ją – powiedział Peter wchodząc do pokoju.- Nie mamy miejsca. Niech zostanie tutaj. Przecież kiedyś przyjedziemy.
Chłopak
przytulił mnie. Po południu pojechaliśmy pociągiem do Londynu i
wieczór spędziliśmy z rodzicami. Tym razem to mój ojciec
wyciągnął whisky i nalał do szklanek.
- Tato
– powiedziałam widząc co robi.- Wyjeżdżacie. Nie wiem kiedy znowu się zobaczymy więc chcę ostatni raz napić się z Peterem.
- Postaramy się niedługo przyjechać – powiedział Peter.
- Będę tęsknił za graniem w piłkę z Tomem – powiedział mój ojciec.
- Oj, uwierz tato, że jeszcze wiele razy z nim zagrasz.
Poszłam
do kuchni gdzie była moja mama. Widziałam, że była smutna.
Przytuliłam ją i zapewniłam, że niedługo się zobaczymy. Tommy
przybiegł, wyciągnął do mojej mamy ręce i dał jej buziaka, gdy
podniosła go.
- Przyjedziesz
jeszcze do babci? - zapytała.- Tak – powiedział maluch.
Słysząc
słowa mojej rodzicielki byłam pewna, że zaakceptowała Toma. To
było naprawdę miłe. Długo nie mogłam zasnąć. Przyjeżdżając
tutaj bałam się ślubu Alex. Nie spodziewałam się, że tak
wszystko się ułoży. Strasznie bałam się, że moja mama będzie
na mnie zła za moją życiową decyzję. Ale ona pokochała Toma i
Petera. Przyjazd tutaj zakończył całą moją przeszłość. Cieszę
się, że tak się stało. Z Harrym i Niallem jesteśmy przyjaciółmi.
A jeszcze niedawno ich nienawidziłam.
W środę
od rana musieliśmy się pakować, bo o czternastej mieliśmy
samolot. Tommy chciał zabrać wszystkie misie, ale nie było na nie
miejsca. Musiałam mu wytłumaczyć, że tutaj jest ich dom i będą
na niego czekać. Pozwoliłam mu wziąć dwa. Z wielkimi bagażami
pojechaliśmy na lotnisko. Cieszyłam się, że wracam do Stanów.
Lot minął spokojnie, a w domu byliśmy w nocy. Gdy wnosiliśmy Toma
do domu obudził się.
- Jajgo
– powiedział nieprzytomny.- Jutro go przywieziemy – szepnął Peter.
Położyliśmy
chłopca w jego pokoju i poszliśmy wziąć prysznic. Byłam padnięta
po podróży. O dziesiątej rano obudził mnie Tommy, który mnie
wołał. Petera nie było przy mnie. Na szafce przy łóżku stał
talerzyk z kanapkami z Nutellą. Widząc je uśmiechnęłam się.
Zawsze już tak będzie? Poszłam do pokoju Toma. Maluch był
uśmiechnięty. Wzięłam go na ręce i wróciłam do sypialni.
Siedzieliśmy w łóżku i jedliśmy razem kanapki. Nagle zadzwonił
Peter.
- Nie
śpicie już? - zapytał.- Nie. Jemy kanapki.
- A jak się czujesz?
- Wspaniale. A ty?
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. O trzynastej kończę pracę i pojadę po Largo.
- To my czekamy na ciebie.
Rozłączyliśmy
się i poszłam wziąć prysznic. Będąc w łazience wpadłam na
pomysł by pojechać po Petera. Wróciłam do pokoju, w którym był
Tom.
- Tommy,
jedziemy do taty? - zapytałam.- Jajgo!
- Pojedziemy po Largo z tatusiem.
Przebrałam chłopca i wyszliśmy z domu. Nie braliśmy wózka. Minęła dopiero jedenasta więc wolno szliśmy w stronę kliniki. Mijając sklepy spoglądałam na ich witryny. Mijając kwiaciarnię zatrzymałam się. Wiedziałam, że w naszym domu brakuje właśnie kwiatów. Weszłam do środka i kupiłam orchidee. Po drodze kupiłam również czekoladki dla mamy Petera. W pewnej chwili Tommy zaczął marudzić, że bolą go nóżki. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do kliniki. Idąc korytarzem nie mogłam doczekać się aż zobaczę chłopaka. Zbliżając się do gabinetu Petera podeszła do mnie jego sekretarka mówiąc:
- Pan Peter ma zebranie. Za chwilę powinno się skończyć.
- Dobrze, dziękuję.
- Proszę poczekać w gabinecie – kobieta otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Tommy od razu pobiegł na fotel stojący za
biurkiem. Podeszłam do niego, wzięłam malca na kolana i usiadłam
na fotelu. Spojrzałam na biurko. Było wielkie. Panował na nim
lekki bałagan. Porozkładane papiery, otwarty laptop i kubek z
niedopitą kawą oraz pół czekolady. Między tym wszystkim stało
zdjęcie. Wzięłam je do ręki. Na fotografii był Tommy dający mi
buziaka. Nawet nie wiem kiedy zostało to zrobione. Odstawiłam je i
rozejrzałam się. Po chwili wyciągnęłam kwiatka z reklamówki i
postawiłam go na parapecie przy wielkim oknie. Potem jednak
przeniosłam go na szafkę i tam zostawiłam. W tym momencie do
gabinetu wszedł Peter. Tommy widząc go krzyknął:
- Tata!
Jajgo!
Chłopak
go przytulił. Potem podszedł do mnie i przytulając mnie
powiedział:
- Ale
zrobiliście mi niespodziankę. Dziękuję, że przyjechaliście
kochanie.
Spojrzał
na szafkę i uśmiechnął się.
- Kupiłam
tego kwiatka do domu, ale ładniej będzie wyglądał tutaj –
powiedziałam.- Lubisz kwiaty?
- Bardzo.
- To pójdziemy kupić kilka do domu?
- Pewnie.
Podszedł
do biurka i widząc czekoladki uśmiechnął się.
- Peter,
to nie dla ciebie. Są dla twojej mamy.- To tak jakby dla mnie.
- Nie, one są dla twojej mamy – powiedziałam zabierając czekoladki z jego biurka.
Chłopak
poskładał dokumenty, wyłączył laptopa, spakował swoje rzeczy i
wyszliśmy. Wsiadając do samochodu powiedział:
- To
jedziemy do kwiaciarni.- Jajgo! - odezwał się Tom.
- Pojedziemy po niego później.
- Nie.
- Tommy, proszę – powiedział Peter odwracając się do niego i głaszcząc go.
Będąc
w sklepie wybierałam kwiatki do domu. Przy okazji kupiliśmy duży,
szklany wazon. Zawsze były problemy gdzie wstawić kwiaty. Ten był
idealny. Zapakowaliśmy wszystko do auta i pojechaliśmy do domu
rodziców chłopaka. Drzwi otworzyła nam jego mama. Weszliśmy do
środka. Tommy od razu pobiegł szukać Largo. Widząc psa śpiącego
w salonie przytulił się do niego i westchnął mówiąc:
- Jajgo
mój.
Zaczęliśmy
się śmiać. Po chwili chłopiec wstał i poszedł na korytarz.
Wrócił ze smyczą szczeniaka. Podał mi ją.
- Tommy,
nie idziemy jeszcze – powiedziałam.
Przytulił
się do mnie i wrócił do psa. Dałam kobiecie czekoladki dziękując
za opiekę nad Largo. Kobieta zaczęła wypytywać o nasz pobyt.
Opowiedzieliśmy jej wszystko. Prosiła nas byśmy zostali na obiad,
który właśnie kończyła robić. Zgodziliśmy się. Gdy poszłam
dać pić Tomowi słyszałam jak Peter opowiada o cmentarzu. Nie
chciałam im przerywać więc zaczęłam bawić się z dzieckiem w
salonie. Po chwili przyszedł do nas chłopak.
- A
wy co robicie? - zapytał.- Męczymy Largo – powiedziałam.
Wstałam
z podłogi, a chłopak przytulił mnie mówiąc:
- Chyba
jeszcze dziś ci nie powiedziałem jak mocno cię kocham.- Fakt, nie mówiłeś.
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo cię kocham.
Przytulił
mnie jeszcze mocniej i pocałował. Późnym popołudniem wróciliśmy
do siebie. Tommy w drodze zasnął. Peter położył go w łóżeczku,
a ja ustawiałam kwiaty w salonie. Obok kominka postawiłam wielki
wazon, który dziś kupiliśmy. Spojrzałam na salon. Wyglądał
całkiem inaczej. Był naprawdę piękny. Postanowiłam upiec ciasto.
Wiedziałam, że podczas mojej nieobecności Peter bił się z
myślami, że już do niego nie wrócę, bo zostanę z Harrym. Widać
po nim było ulgę, że tak się nie stało.
Gdy
wyciągałam potrzebne mi składniki do kuchni wszedł chłopak.
Objął mnie w pasie od tyłu, położył głowę na moim ramieniu i
powiedział:
- Tak
się cieszę, że znów jesteśmy razem.- Wątpiłeś, że będziemy?
Nie
odpowiedział nic więc zadałam kolejne pytanie:
- Teraz
już wierzysz, że będziemy razem?- Tak.
Pocałował
mnie w szyję. Zaczął błądzić rękoma po moim ciele.
- Peter,
chcesz ciasto?- Oczywiście.
- To mnie zostaw.
Roześmiał
się. Jednak nie puścił mnie. Dalej całował moją szyję.
- Peter,
wolisz seks czy ciasto? - zapytałam.- Ciasto po seksie?
Teraz ja
wybuchnęłam śmiechem.
- To
poczekaj aż zrobię ciasto.- Dziękuję za salon. Jest piękny – powiedział zmieniając temat.
Gdy
wkładałam ciasto do piekarnika Peter przyniósł dwie lampki wina.
Rozpalił ogień w kominku. Poszliśmy do salonu. Ciekawe czy on wie,
że uwielbiam patrzeć w płonący ogień w kominku. Chłopak włączył
muzykę. Nie wiem dlaczego, ale ten moment skojarzył mi się ze
świętami. Chciałam by już był ten okres. Choinka, prezenty i ten
ogień w kominku.
- Chcę
już święta – szepnęłam ledwie dosłyszalnie.- To będą moje najpiękniejsze święta. Przez ostatnie lata ich nie lubiłem. Rok temu wpadłem do rodziców tylko na chwilkę zasłaniając się pracą. Tommy też będzie miał prawdziwe święta. Z mamą i z tatą. Nigdy też w tym domu nie było choinki.
- Teraz będzie.
- Wiem. A nie chcesz jechać do swojej rodziny na święta?
- Peter, tu jest moja rodzina. Tu mam ciebie i naszego synka. Który właśnie się obudził – dodałam słysząc krzyk Toma.
Peter
poszedł po niego i po chwili był z maluchem przy mnie. Tommy od
razu zaczął biegać po salonie. Po chwili przyszedł z piłką i
swoimi bucikami.
- Tommy,
nie idziemy na dwór. Jutro pójdziemy na spacer – powiedziałam.
Peter
wstał i zaczął bawić się z nim piłką. Ja poszłam do kuchni.
Wychodząc zauważyłam, że zaczynają ją kopać.
- Peter,
nie grajcie tutaj – zwróciłam im uwagę.
Wyciągając
ciasto z piekarnika usłyszałam dźwięk tłukącego się szkła. Po
chwili do kuchni wbiegł Tom mówiąc:
- Mama!
Tata, kop, bum!
Poszłam
z nim do salonu. Peter stał przerażony nad moim wazonem, który był
rozbity. Spojrzałam na niego błagalnie:
- Mój
piękny wazon.- Wybacz. Kupię nowy. Nie gniewasz się?
Nie
powiedziałam nic. Odwróciłam się i poszłam do kuchni. Chłopak
posprzątał szkło i przyszedł do mnie. Objął mnie.
- Jess,
nie gniewaj się.
Milczałam.
- Jess,
nie rób mi tego. Powiedz coś.
Byłam
nieugięta.
- Nie
zabijaj mnie swoim milczeniem. Błagam.- Peter, przestań.
- Powiedz, że się nie gniewasz.
Spojrzałam
na niego. Miał oczy pełne łez. Nie spodziewałam się tego.
Przytuliłam go.
- To
tylko wazon. Najważniejsze, że nic nie stało się Tomowi.- Ja się rozciąłem – powiedział pokazując zaklejonego palca.
- Nie trzeba było zbijać mi wazonu.
- Gdyby zrobił to Tom to już byś go całowała – powiedział z wyrzutem.
- A więc o to ci chodzi?
Pocałowałam
go w policzek. Po kolacji czytałam Tomowi kolejną bajkę, a Peter
wyszedł z Largo. Gdy maluch zasnął zeszłam na dół. Włączyłam
telewizor w salonie i położyłam się na kanapie. W wiadomościach
dalej huczało o ślubie Alex i Zayna. Zastanawiano się również
dlaczego narzeczona milionera była sama.
- Czyżby
znowu wróciła do Harrego Stylesa z One Direction? Wiele zdjęć na
to wskazuje – mówiła prowadząca program. - Nie udało nam się
jednak ostatecznie tego potwierdzić. Harry nie chce o tym
rozmawiać, a reszta zespołu podtrzymuje wersje, że już nie są
razem. Przyjaciel Harrego zdradził nam, że są oni tylko
przyjaciółmi. Będziemy jednak nadal to drążyć i dowodzić
prawdy.
Gdy
usłyszałam, że Peter wrócił szybko przełączyłam kanał.
Zauważyłam, że chłopak jest cały mokry. Largo również. Wpadł
do salonu i wskoczył na kanapę.
- Largo,
idź stąd! - zrzuciłam go.
Peter
poszedł się przebrać. Gdy zszedł od razu poszedł do kuchni i
wrócił do mnie z wielkim kawałkiem ciasta. Widząc to uśmiechnęłam
się. Wyobraziłam sobie jak Tommy będzie większy i razem z Peterem
będą kłócić się o ostatni kawałek ciasta. Wtedy ja go zjem.
- Z
czego się śmiejesz? - zapytał chłopak siadając obok mnie i
biorąc kęs ciasta do ust.- Z tego jak będziesz się z własnym synem kłócił za kilka lat o ostatni kawałek ciasta.
- Nie będziemy się kłócić. To będzie oczywiste, że ja go zjem, bo jestem jego ojcem.
- A co to ma wspólnego?
- To, że Tom będzie musiał mnie słuchać.
Roześmiałam
się. Pijąc gorącą czekoladę powiedział:
- Jess,
chciałabym kupić ci samochód.- Ale ja nie potrzebuję.
- Nie chcę byś z zakupów musiała wracać taksówką czy pieszo.
- Wiesz, że zawsze razem jeździmy na zakupy więc nie wracam taksówką.
- Ale nie chcę byś była zależna ode mnie.
- Ale ja nie potrzebuję. Jest mi dobrze tak jak jest. Więc nie wracajmy do tego tematu.
- Chociaż zobaczmy jakieś oferty.
- Ale po co?
- Jesteś uparta – powiedział biorąc laptopa. Włączył przeglądarkę i zaczął otwierać strony różnych salonów samochodowych.
Leżałam
z głową na jego kolanach i patrzyłam co robi. Pokazując mi
kolejne auta pytał co o nich sądzę. Ciągle mówiłam, że są
ładne. Nie udało mu się przekonać mnie do żadnego.
- Powiedz
mi chociaż jakie chcesz – powiedział zrezygnowany.- Żadne.
Wstałam
i poszłam wziąć prysznic. Leżąc w łóżku Peter dalej drążył
temat samochodu.
- Ale
podobają ci się duże czy małe? - pytał.- Duże – odpowiedziałam by dał mi spokój.
- A myślałem, że jakieś sportowe...
- Nie. Peter, męczysz mnie.
Odwróciłam
się na drugi bok i próbowałam zasnąć.
- I
tak ci kupię – szepnął.- To będzie stać w garażu.
- Przynajmniej nie będę miał wyrzutów sumienia, że cię zaniedbuję.
- Przecież ty mnie nie zaniedbujesz – powiedziałam patrząc na niego. - Nawet nie wiem jak możesz tak mówić.
Przytulił
mnie i zasnęliśmy. W poniedziałek przyszła przesyłka od Alex i
Zayna. W środku była płyta ze ślubu. Nie chciałam jej oglądać.
Dołączone były podziękowania. Odłożyłam płytę na półkę i
kończyłam artykuł. Potem przeczytałam go jeszcze raz i wysłałam
do redakcji. Gdy wyłączałam laptopa z pracy wrócił Peter.
Przywitał mnie jak zwykle całując w głowę. Widząc leżące na
półce opakowanie zapytał:
- Co
to?- Film ze ślubu Alex i Zayna.
- Obejrzymy?
- Może później.
Nie
chciałam mu mówić, że nie chcę do tego wracać. Gdy poszłam
kąpać Toma zauważyłam, że Peter wkłada płytę do odtwarzacza.
Uśpiłam malucha i zeszłam na dół. Wchodząc do salonu usłyszałam
końcówkę mojej przemowy. Usiadłam obok chłopaka. Zauważyłam,
że ukradkiem wycierał łzy. Wtuliłam się w niego.
- Nie
mogę się doczekać naszego filmu ze ślubu – powiedział.- Mhmm.
- Słowa,
które powiedziałaś na ślubie Alex były najpiękniejszymi
słowami, które usłyszałem w życiu. Są bardzo głębokie i
prawdziwe. Zawarłaś w nich wszystko.
- Dla
mnie najpiękniejszymi słowami jest twoje „Kocham cię” i Toma
„Mamo”. Wiem, że te słowa płyną z głębi waszego serca.
- Bo
my naprawdę cię kochamy.
Spojrzałam
na wazon, który stał przy kominku. W sobotę Peter kupił go. Był
taki sam jak poprzedni.
- Kochacie
mnie, ale nie słuchacie się – powiedziałam.- My?
- A kto zbił mi wazon?
Roześmiał
się. Kolejne dni mijały spokojnie. Nadrabiałam pisanie artykułów.
Dostałam również maila od szefowej, że niedługo będę mieć
zadanie specjalne. Będę musiała przeprowadzić wywiad z
najbardziej znanym chirurgiem plastycznym. Czytając jego nazwisko
nie mogłam sobie przypomnieć skąd je znam. Wieczorem, gdy Peter
wrócił zapytałam go o tego lekarza. Powiedział, że to ten, który
robił mi zabieg. Słysząc to byłam w szoku. Blizny usuwał mi
najbardziej znany chirurg! To ten sam, który siedział z nami przy
stoliku podczas bankietu!
- Coś
się stało?- Muszę przeprowadzić z nim wywiad, ale chyba się wycofam.
- Dlaczego chcesz się wycofać?
- Bo się wstydzę.
- Jess, przestań. Sama wybrałaś sobie taką pracę. Umówię was – powiedział przytulając mnie.
- Dziękuję, kochanie.
Wieczorem
leżąc w łóżku usłyszałam:
- W
sobotę na noc zawozimy Toma do babci.- Dlaczego?
- Bo chcę cię gdzieś zabrać. A dziadkowie będą mieli chwilę by nacieszyć się wnukiem.
W
piątkowy poranek, gdy robiłam śniadanie zadzwonił do mnie Peter.
- Kochanie,
o dwunastej masz wywiad z Johnem.- Zwariowałeś? Przecież to za dwie godziny!
- Wiem, że sobie poradzisz. Przyjedźcie do mnie. Zajmę się Tomem, a ty pracą.
Szybko
wzięłam prysznic i ubierając się przygotowywałam pytania. Nic
nie przychodziło mi do głowy. Boże, ten Peter zwariował.
Zamówiłam taksówkę i razem z Tomem pojechaliśmy do kliniki.
Wchodząc do gabinetu Petera byłam przerażona. Chłopak zaś widząc
nas był szczęśliwy. Chwilę później byłam na spotkaniu z
lekarzem, który widząc mnie uśmiechnął się i powiedział:
- Jak
miło cię znowu widzieć, Jess.
- Mi
pana też.
- Przecież
jesteśmy na „Ty”, nie pamiętasz?
W tym
momencie przypomniał mi się moment jak z Johnem i Sarą
przechodziłam na „Ty”.
- Przepraszam.
Pamiętam, pamiętam – powiedziałam.
Rozmawialiśmy
przez ponad godzinę. Pytania same mi się nasuwały. John naprawdę
jest wielkim człowiekiem. Podziękowałam za wywiad, pożegnaliśmy
się i wróciłam do Petera.
- I
jak poszło? - zapytał chłopak.- Świetnie! Dziękuję – pocałowałam go. - Mówił, że kiedyś musimy się spotkać.
- Ty z nim?
- My
z nimi, kochanie. Zapraszał nas na sobotę, ale powiedziałam, że
nie wiem jakie masz plany i może w innym terminie.
- To
dobrze. Mam dla ciebie niespodziankę.
Wsiedliśmy
do samochodu i pojechaliśmy do salonu Mitsubishi. Wysiedliśmy i
chłopak zaprowadził mnie do środka. Stanęliśmy przed dużym,
czarnym Mitsubishi Pajero.
- Podoba
ci się?
- Peter,
przestań. Błagam.
- Tylko
pytam czy ci się podoba.
- Jest
wspaniałe.
- Świetnie!
Bo jest twoje – pocałował mnie.
- Peter...
- Ciii!
- przerwał mi. - Zobacz. Jest duże, wygodne, bezpieczne –
otworzył bagażnik i kontynuował: - Masz dużo miejsca na kwiatki
i inne zakupy.
- Ale
Peter...
- Kochasz
mnie?
- Oczywiście,
ale...
- Nie
ma żadnego „ale”. Tommy, podoba ci się?
- Tak!
- Mamusia
będzie nim jeździć, wiesz?
- Mama?
Nie
odzywałam się. Byłam w szoku. Wiem, że Peter mnie kocha i boi się
mnie stracić dlatego robi wszystko bym była bezpieczna i
szczęśliwa.
- Idziemy
podpisać umowę – powiedział chłopak ciągnąc mnie.
Przy
podpisywaniu dokumentów czułam jak trzęsą mi się ręce. Gdy
wszystko było gotowe Peter powiedział:
- A
teraz jedziemy na obiad.
Chłopak
podał adres oraz godzinę gdzie auto ma być dostarczone. W
restauracji powiedział:
- Mam
nadzieję, że nie jesteś zła. Chcę byś była bezpieczna.- Dziękuję, kochanie.
Wstałam
i pocałowałam go. Tommy widząc co robię zrobił dzióbek i
powiedział:
- Ja!
Roześmiałam
się i pocałowałam go. Wieczorem wzięłam się za przepisywanie
wywiadu. Spędziłam nad tym kilka godzin. Gdy go skończyłam była
trzecia w nocy. Peter biegał z Largo. Wzięłam prysznic i położyłam
się. Chwilę później obok mnie leżał Peter. W garażu stało
moje auto. W weekend chłopak miał wolne. O dwunastej zawieźliśmy
Toma do babci. Siedząc sami w samochodzie Peter przytulił mnie
mówiąc:
- A
teraz gdzieś cię porywam.
Zawiózł
mnie nad ocean. Mieszkam tu już jakiś czas, ale nigdy tu nie byłam.
Poszliśmy do restauracji z widokiem na wodę. Zjedliśmy obiad i
poszliśmy na spacer.
- Peter,
obiecaj mi, że przyjedziemy tu z Tomem.- Przyjedziemy za tydzień.
Przytulił
mnie. Spacerowaliśmy brzegiem oceanu. Wieczorem kupiliśmy pizzę i
wróciliśmy na plażę. Chłopak rozłożył koc i z bagażnika
wyciągnął świeczki zapalając je. Po chwili przyniósł też
butelkę wina i dwie lampki. Leżąc i słuchając szumu wody
patrzyliśmy w niebo.
- Zawsze
będziesz mnie tak zaskakiwał?- Następnym razem pomyślę nad czymś mniej oklepanym.
- Mniej oklepanym? Ty chyba zwariowałeś – popukałam go w głowę. - Jest świetnie.
- Cieszę się, że ci się podoba. Jess, chciałbym abyś na święta zaprosiła swoich rodziców i brata.
- Myślałam, że spędzimy je sami.
- Ale z dużą rodziną będzie fajniej.
- Twoi rodzice też będą, prawda?
- Tak.
- To dobrze. Bardzo ich polubiłam.
- Oni traktują cię jak córkę.
Na plaży
spędziliśmy całą noc. Wspólnie podziwialiśmy wschód słońca.
O dziewiątej rano wróciliśmy do domu. Zmęczeni położyliśmy się
spać. Wieczorem Peter przywiózł Toma. Tak, jak obiecał Peter
kolejny weekend spędziliśmy razem na plaży. Robiłam masę zdjęć.
Maluch był szczęśliwy. Razem z ojcem przewracał się na piasek.
Później wszyscy razem budowaliśmy zamek. Wydaje mi się, że
tworzymy wspaniałą rodzinę. Peter jest naprawdę wspaniałym
facetem, a Tommy jest synkiem jakiego każdy chciałby mieć. Wiem,
że chłopak robi wszystko byśmy nie odczuwali, że mało poświęca
nam czasu. Rozumiałam go. Wiedziałam jaką ma pracę.
W środę
zadzwoniła do mnie szefowa. Byłam zdziwiona widząc połączenie od
niej. Dowiedziałam się, że mój artykuł zrobił furorę. Jesteśmy
jedyną gazetą, której udało się przeprowadzić wywiad z Johnem.
Byłam zdziwiona słysząc to. Do redakcji zaczęli wydzwaniać
ludzie prosząc o kontakt ze mną. Szefowa musiała podać im mojego
maila.
- Jess,
oni na pewno chcą zaproponować ci lepsze warunki pracy.- Niech sobie proponują. Jeśli nadal mogę tak pracować to nigdy nie zrezygnuję.
- Dziękuję. Bałam się, że odejdziesz.
Po
rozmowie włączyłam laptopa. Rzeczywiście miałam mnóstwo maili z
propozycjami pracy. Na każdy z nich odpowiedziałam krótko:
Dziękuję za propozycję,
ale nie jestem zainteresowana.
Zauważyłam,
że wśród maili były nawet redakcje światowe. Byłam z siebie
dumna. Przecież te niektóre brukowce niszczyły mi wcześniej
życie, a teraz chciały mnie w swoim gronie.
- Nigdy
– mruknęłam wyłączając komputer.
Wieczorem,
gdy do domu wrócił Peter opowiedziałam mu wszystko. Był ze mnie
dumny. Wiedział, że myślę tak samo jak on. Nie wolno się
sprzedać. Nie tylko pieniądze dają szczęście.
W sobotę
pojechaliśmy do Johna i Sary. Wcześniej umówiliśmy się z nimi na
kolację. Nie mieliśmy innego wyjścia. John ciągle pytał Petera o
jakieś wspólne wyjście. Wieczór był wspaniały. Sara ciągle
namawiała mnie na szybki ślub z Peterem. Mówiła, że już
wyobraża sobie mnie w białej sukni. Mi jednak nie spieszy się z
tym dniem. Było mi dobrze tak, jak jest.
Dni
mijały nam bardzo szybko. Nim się spostrzegliśmy była końcówka
listopada. Każdy weekend spędzaliśmy na jakiś wycieczkach i
różnych wypadach za miasto. Jednak w dzisiejszą sobotę Peter
musiał wpaść na chwilę do pracy. Ja postanowiłam zadzwonić do
rodziców i zaprosić ich na święta. Zgodzili się przyjechać.
Anna również się zgodziła. Wiedziałam, że przyjadą wcześniej
by spędzić z nami kilka dni dłużej. Byłam szczęśliwa. Peter
również. Po raz pierwszy nie mógł doczekać się świąt. Ja też
nie mogłam się ich doczekać.
W
poniedziałek po południu zadzwoniła do mnie Alex.
- Jess,
porozmawiamy na Skype?- Jasne.
Zalogowałam
się na komunikatorze i zadzwoniłam do niej.
- Jedziemy
na święta do Paryża. Pojedziecie z nami?- Nie możemy. Mamy zjazd rodzinny.
- Jak?
- Zaprosiłam swoich rodziców, a Peter swoich. Nie wypada teraz się wycofać.
- Masz rację. Pojedziemy razem kiedy indziej.
- Mam taką nadzieję!
Po
jakimś czasie do naszej rozmowy dołączyła Angela.
- Jess,
Alex mam problem.- Co się stało? - zapytałam.
- Jestem w ciąży! Nie wiem jak powiedzieć o tym Liamowi.
Zaczęłam
się śmiać.
- Jess,
mnie to nie śmieszy – powiedziała błagalnie kuzynka.- Normalnie mu powiedz. Będzie się cieszył.
- A jak nie będzie się cieszył?
- Jak nie powiesz to się nie dowiesz.
Po
chwili do konferencji dołączył się Zayn.
- Właśnie
zauważyłem, że jesteście dostępne więc dołączyłem do was –
powiedział.- Jak się czuje pan młody? - zapytałam.
- Tęsknię za moją żoną.
- A żona za tobą tęskni?
- Mam nadzieję, że tak.
- Tęsknię, tęsknię – powiedziała Alex.
- Dziękuję za płytę od was.
- Ciągle włączam ją i słucham twojej przemowy – powiedziała dziewczyna.
Po
chwili do pokoju Zayna wszedł Liam i Harry. Widząc Liama
roześmiałam się i powiedziałam:
- Cześć
chłopaki!
Jednak
nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wyobrażałam sobie Liama
jako ojca.
- Liam,
lubisz dzieci? - zapytałam.- Jess, przestań! - krzyknęła Angela.
- Kocham, a czemu pytasz?
- Tak tylko.
Po
kilkunastu minutach dołączył Lou i Niall. Śmialiśmy się wszyscy
rozmawiając. W pewnej chwili przybiegł do mnie Tommy wtulając się.
Dziewczyny widząc go od razu zaczęły go wołać.
- Cześć
Tommy – powiedziała Alex.
Tommy
spojrzał się i pomachał. W tym momencie dostałam SMSa od Angeli.
Chyba powiem mu teraz.
Nie
odpisałam jej tylko powiedziałam na Skype:
- Masz
rację, Angela.
W tym
momencie chłopacy po kolei zaczęli zaczepiać Toma. Rozmawialiśmy
do wieczora. Ciągle czekałam aż Angela nabierze odwagi. W pewnej
chwili Niall wziął gitarę i zaczął grać. Tommy słysząc to
powiedział:
- Mama!- Mama nie ma tu gitary – powiedziałam.
Chłopacy
słysząc jak maluch do mnie mówi zrobili zdziwione miny. Liam się
odezwał:
- Jakie
to dziwne uczucie słyszeć „Mama”, prawda kochanie?- O, tak. Ale słodko, prawda? - odezwała się Angela.
- Tak, bardzo słodko. Też tak chcę.
Zaczęłam
się śmiać. Wiedziałam co zaraz nastąpi.
- Usłyszeć
„Mama” to najpiękniejszy moment w życiu – powiedziałam.
W tym
momencie do domu wszedł Peter. Podszedł do mnie, pocałował mnie w
głowę i widząc z kim rozmawiam przywitał się. Chłopacy chórem
krzyknęli:
- Cześć
Peter!
- Idę
zrobić czekoladę – szepnął Peter.
Złapałam
go za rękę i powiedziałam:
- Poczekaj
chwilę.
Usiadł
obok obejmując mnie.
- Mów
Angela! - chciałam dodać dziewczynie odwagi.- Jess, nie. Proszę.
- To sama mu powiem. Liam...
- Nie! Ja to zrobię! Kochanie...
- Tak?
- Mam dla ciebie niespodziankę...
Angela
pokazała test ciążowy.
- Co
to? - zapytał Payne.- Test ciążowy, kretynie – powiedział Harry, a Peter przytulił mnie mocniej i pocałował w policzek.
- Jestem w ciąży, kochanie – powiedziała Angela.
Liam
pobladł i zrobił się poważny. Chłopacy z zespołu zaczęli się
śmiać i mu gratulować.
- A
my kiedy? - szepnął do mnie Peter.- My mamy Toma.
Zauważyłam,
że Angela i Liam zniknęli ze Skype. Peter poszedł do kuchni i
wrócił z kubkiem gorącej czekolady podając mi go.
- A
ty nie masz za dobrze? - zapytał Lou.- Oj, uwierz. Mam.
Zaczęliśmy
się śmiać. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i powiedziałam do
Toma:
- Zrób
„pa pa” wujkom i cioci Alex.
Chłopiec
pomachał im. Rozłączyłam się i poszłam do kuchni gdzie Peter
robił kolację. Przytuliłam go.
- Jess,
cieszę się, że zostaliście wszyscy przyjaciółmi.- Ja też.
Naszą
rozmowę przerwał telefon. Poszłam odebrać. Dzwoniła Angela. Była
zapłakana.
- Pokłóciliście
się? - zapytałam.- Nie.
- To dlaczego płaczesz?
- Liam jest szczęśliwy. W marcu chce byśmy wzięli ślub.
- To wspaniałe.
- Niedługo ma przyjechać i wspólnie powiemy rodzicom o wszystkim.
- To powinnaś być szczęśliwa, a nie płakać.
- Ja płacze ze szczęścia!
Pożegnałyśmy
się i wróciłam do Petera. Wspólnie z synkiem jadł kolacje.
Zauważyłam, że chłopak jest smutny. Pewnie było to spowodowane
tym, że rozmawiałam z Harrym. Podeszłam do niego i objęłam go od
tyłu za szyję.
- Co
jest kochanie? - szepnęłam.- Nic.
- Przecież widzę.
- Wszystko okey.
- Jeśli tak mówisz...
Usiadłam
i też zjadłam kolację. Zauważyłam, że chłopak cały czas jest
zamyślony. Po posiłku poszłam wykąpać Toma, a Peter wyszedł z
Largo. Wzięłam prysznic i czekałam na niego w sypialni. Leżałam
tak długo. Nie przyszedł. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła
pierwsza, a jego nadal nie było obok mnie. Zeszłam na dół.
Siedział w salonie i oglądał jakieś zdjęcia. Podeszłam do
niego. W ręce trzymał fotografię Toma jako niemowlaka. Zauważyłam,
że myślami był nieobecny. Pogłaskałam go po głowie i wróciłam
do sypialni. Leżąc w łóżku rozpłakałam się. Wiedziałam, że
słysząc słowa Angeli przypomniała mu się Emma. Pewnie
przypomniał mu się moment, gdy dowiedział się, że będzie ojcem.
W tym momencie chłopak wszedł do pokoju. Wtuliłam się mocno w
poduszkę by nie widział, że płakałam. Położył się obok i
zapytał:
- Śpisz?
Nie
odpowiedziałam nic. Przytulił mnie i pocałował w łopatki.
- Nawet
nie wiesz jak bardzo chcę mieć z tobą dziecko – szepnął. -
Pewnie myślałaś, że znów myślę o Emmie. Z nią już dawno się
pożegnałem. To ty teraz jesteś całym moim światem.
Łzy
ciągle płynęły mi na poduszkę jednak udawałam, że śpię.
Chłopak wtulił głowę w moje plecy i szepnął:
- Kocham
cię nad życie.
Obróciłam
się w jego stronę i wtuliłam w jego ciało.
- Dlaczego
płaczesz? - zapytał.
Nie
odpowiedziałam nic. Po chwili jednak powiedziałam:
- Też
cię kocham.
Zasnęliśmy.
Jedząc z Tomem śniadanie spojrzałam na kalendarz. Trzy tygodnie do
świąt.
- Tommy,
musimy zacząć kupować prezenty – powiedziałam.
Boże,
co ja kupię Peterowi? Nic nie przychodziło mi do głowy. W pewnym
momencie przypomniało mi się jak chłopak oglądał zdjęcia Toma.
Po
posiłku na płytę zgrałam różne zdjęcia z naszego wspólnego
czasu. Zdjęcia z malowania, z wycieczki do zoo, nad ocean, z pobytu
w Londynie i tym podobne. Wykonałam różne podpisy i po południu
zawiozłam wszystko do drukarni. Chciałam by zrobiono z tego
książkę o tytule: „Bo wszystko zaczyna się od czegoś”.
Pojechałam z Tomem swoim samochodem do centrum handlowego. Wszędzie
były już wystawy świąteczne. Tommy był zachwycony. Zaczęliśmy
chodzić po sklepach i kupować ozdoby by ustroić dom. Po trzech
godzinach pakowałam torby do bagażnika. Wróciliśmy do domu i
zaczęłam robić obiad. Tommy zasnął na kanapie. Nie przenosiłam
go na górę. Przykryłam go tylko kocykiem i wróciłam do kuchni. O
siedemnastej wrócił Peter. Tom jeszcze spał. Chłopak podszedł do
mnie z wielkim bukietem kwiatów.
- Jess,
chciałem cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Nie chcę
byś przeze mnie płakała.- Peter, chcę z tobą porozmawiać – wtulona w niego kontynuowałam: - Też chcę mieć z tobą dziecko. Nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę. Wiem, że pewnego dnia będziemy je mieli. Ale teraz dajmy Tomowi nacieszyć się nami. Wyobrażasz sobie co by było gdybym zajmowała się drugim dzieckiem? Mógłby czuć się odrzucony. On jest jeszcze mały. Musimy dawać mu poczucie bezpieczeństwa i miłość. Musi wiedzieć, że ma nas i że z nami będzie. Gdy podrośnie łatwiej będzie nam wytłumaczyć mu, że będzie miał braciszka lub siostrzyczkę.
- Rozumiem cię. Cieszę się, że powiedziałaś mi to.
Wieczorem
jedząc kolację Tommy biegał i pokazywał Peterowi wszystkie
ozdoby, które dziś kupiliśmy. Zauważyłam, że chłopak był
zachwycony. Wziął synka na kolana i powiedział:
- Jeszcze
musimy kupić choinkę i prezenty. Co my kupimy mamusi?
- Pudełko
z buziakami – powiedziałam.
Peter
podszedł z Tomem na rękach i oboje dali mi buziaki po czym wrócili
na swoje miejsce. Po chwili chłopak wstał i poszedł do salonu.
Wrócił i przytulając mnie położył przede mną kartę kredytową.
- Dorobiłem
drugą. Jesteś współwłaścicielem mojego konta.- Peter...
- Kochanie nie mów nic.
Spojrzałam
na niego błagalnym wzrokiem. Usiadł na swoje miejsce i powiedział:
- Jess,
żyjemy razem i będziemy zawsze razem więc wszystko jest nasze.
Nie
powiedziałam już nic. W sobotę zaczęliśmy stroić dom.
Powiesiliśmy piękną girlandę i lampki na domu oraz na dwóch
świerkach w ogrodzie. Peter kupił wielkiego Mikołaja, który
stanął przed domem. Tommy był zachwycony. W domu już pachniało
świętami.
- Jutro
pojedziemy na zakupy – powiedział Peter. - Musimy kupić
prezenty.
- Tylko
co my kupimy?
- Coś
wymyślimy.
W
niedzielę po śniadaniu zawieźliśmy Toma do dziadów i
pojechaliśmy na zakupy. Pojechaliśmy moim samochodem, bo miał
większy bagażnik. Jednak to Peter kierował. Będąc w centrum
handlowym postanowiliśmy jako pierwszy kupić prezent Tomowi.
Poszliśmy do sklepu z zabawkami. Kupiliśmy mu duży samochód, na
który mógł siadać i jeździć. Jakowi kupiliśmy samochód
zdalnie sterowany oraz dwa, jednakowe wielkie pluszaki. Obaj je
kochali. Andreasowi oraz naszym ojcom kupiliśmy Jacka Danielsa i
bilety na mecz. Wiedzieliśmy, że każdy z nich kocha sport. Mecz
był dwa dni po świętach. Peter też kupił sobie bilet. Dla
naszych mam kupiliśmy biżuterię. Były to jednakowe łańcuszki z
zawieszką, którą była mała perła. Nie wiedzieliśmy co kupić
Annie. Wybraliśmy jej bransoletkę. Ona lubiła biżuterię.
- Jeszcze
muszę kupić coś dla ciebie, kochanie – powiedział Peter
przytulając mnie.- Ty już mi dałeś wiele prezentów.
Po
drodze zabraliśmy Toma i wróciliśmy do domu. Zamówiliśmy pizzę,
a potem w salonie rysowaliśmy z Tommym. Leżąc w łóżku byłam
szczęśliwa, że niedługo święta. W środę przyjeżdża moja
mama oraz Anna z Jacobem. Mój tato i Andreas przyjadą w następny
poniedziałek. Za dwa tygodnie w środę mamy już święta. Niecałe
dwa tygodnie.
- O
czym tak myślisz? - zapytał Peter wyrywając mnie z zamyślenia.- O tym, że w środę przyjeżdża moja mama i Anna. Myślisz, że twoja mama je polubi?
Peter
roześmiał się.
- Moja
mama już nie może się doczekać, gdy pozna twoją mamę –
powiedział.
Zaczął
mnie całować. Po chwili czułam jak jego dłonie delikatnie wędrują
po moim ciele. Kochaliśmy się namiętnie. Peter był czuły i
delikatny.
W środę
pojechaliśmy na lotnisko po moją mamę, Annę i Jacoba. Tommy widząc znajome miejsce przytulił mnie mocno i
powiedział:
- Mama,
nie!
- Nie,
kochanie. Mama nigdzie nie jedzie. Zaraz przyleci babcia, ciocia i
Jake.
Słysząc
to imię spojrzał mi w oczy i zapytał:
- Tak?- Tak, kochanie.
Widząc
idącego swojego kuzyna podbiegł do niego. Zaczęli się tulić. Ja
przywitałam się z mamą i Anną. Będąc w domu zaprowadziłam je
na górę. Pokoje były już przygotowane. Tommy i Jake bawili się w
pokoju chłopca. Zaczęłyśmy robić obiad. Opowiadały mi co nowego
w domu.
- A
jak wasze starania? - zapytałam Annę.
Spojrzała
na mnie i na mamę.
- Dobrze.
Podeszłam
do niej i ją przytuliłam szepcząc:
- Jesteś
w ciąży?- Tak. Ale czekaliśmy z tą wiadomością do świąt.
- Gratuluję. Mamo, Anna jest w ciąży – powiedziałam z uśmiechem.
Kobieta
słysząc to podeszła do nas i przytuliła Annę.
- Cieszę
się. Czyli będę miała trójkę wnuków.- Mamy nadzieję, że będzie dziewczynka – powiedziała moja bratowa.
Peter
dziś wcześniej wrócił z pracy więc mogliśmy wszyscy razem zjeść
obiad. Po posiłku przyniósł cztery lampki oraz butelkę wina. Anna
widząc jak nalewa wino powiedziała:
- Ja
dziękuję. Nie mogę.- Coś się stało?
- Nie.
Chłopak
nie wiedział co się dzieje. Anna spojrzała na mnie.
- Kobiece
tajemnice, tak? - zapytał chłopak.- Nie. Anna jest w drugim miesiącu ciąży – powiedziałam.
Bałam
się jego reakcji. Było inaczej niż się spodziewałam. Peter
spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pogratulował Annie.
- A
wy kiedy? - zapytała.- Jak Tommy podrośnie – powiedział chłopak podając mi lampkę wina. - Prawda kochanie? - dodał całując mnie w głowę.
- Tak, kochanie – powiedziałam.
Byłam z
niego dumna.
- A
wiecie, że Angela też jest w ciąży? - powiedziałam. - Będziecie
miały dzieci w jednym wieku.
Kolejne
dni mijały bardzo miło. Wspólnie robiliśmy zakupy. Peter schował
gdzieś moją kartę bym używała tylko jego. Udawał, że nie wie
gdzie ona jest, gdy do niego zadzwoniłam. Gdy chciałam ją
zablokować powiedział, że ma ją przy sobie. W sobotę Peter
wyciągnął mnie z domu po choinkę. Tommy nie chciał jechać. Miał
Jake'a.
- Wiesz,
kochanie? Pierwszy raz kupuję choinkę do domu - powiedział
chłopak, gdy wybieraliśmy drzewko.- Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Wybraliśmy
piękny świerk i kupiliśmy różne ozdoby. Wielkie pudła z
bombkami leżały w bagażniku. Cały wieczór minął na ubieraniu
drzewka. Gdy skończyliśmy Tommy usiadł na podłodze i wzdychając
powiedział:
- Ach...
Zaczęliśmy
się śmiać. Na niedzielny obiad zaprosiliśmy rodziców Petera.
Bałam się tego obiadu. Razem z Anną i moją mamą przygotowałyśmy
wszystko. W niedzielę, gdy weszli do środka i ujrzeli w salonie
wielką choinkę mama Petera powiedziała:
- Czekałam
na ten moment. Wreszcie jest to prawdziwy dom.
Przedstawiłam moją mamę oraz moją bratową. Kobiety
przytuliły się na powitanie jakby znały się od dawna. Obiad minął
w bardzo przyjemnej atmosferze. Kobiety opowiadały sobie o wybrykach
Toma. Dziadek po posiłku grał w ogródku w piłkę z Jacobem i
Tomem. Dołączył do nich również Peter. Wrócili zmarznięci.
Zrobiłam im gorącą herbatę. Przy kawie i cieście siedzieliśmy
do wieczora. Moja mama i moja bratowa bardzo polubiły się z mamą
Petera. Gdy moja rodzicielka pochwaliła się, że znowu zostanie
babcią mama Petera spojrzała na nas i powiedziała:
- A
wy kiedy pozwolicie mi się cieszyć tą chwilą?- Jak Tommy będzie taki jak Jake – powiedział Peter układając wieżę z klocków.
Wieczorem
pożegnaliśmy się i razem z Peterem posprzątaliśmy. Chłopcy nie
mogli się rozstać. Znowu razem się kąpali. Teraz Peter z nimi
był. Też wyszedł cały mokry. Dzieciaki nie chciały się rozstać
na noc więc położyliśmy je w łóżeczku Toma. Obaj zasnęli
przytuleni do siebie. Zostawiliśmy ich tak na noc. Anna widząc jak
śpią śmiała się.
W
poniedziałek pojechałam na lotnisko po mojego ojca i po Andreasa.
Po drodze odebrałam książkę ze zdjęciami oraz zdjęcie rączek
Toma ubrudzonych w farbie, którymi malowaliśmy jakiś czas temu.
Były to dwa zdjęcia nałożone na siebie. Jedno to odbicie jego
rączek na kartce, a drugie to normalne zdjęcie jego rączek.
Zdjęcie, które odebrałam było bardzo duże i oprawione w ramkę.
Będąc na lotnisku przywitałam się z moim ojcem oraz bratem i
pogratulowałam mu dziecka. Pojechaliśmy do domu. Moja mama z Anną
piekły ciasto. Widząc to zaczęłam się śmiać. Zaskoczył mnie
widok matki Petera.
- Witaj
Jess – powiedziała. - Przyjechałam wam pomóc.
Przygotowania
do świąt trwały w najlepsze. Czułam się niepotrzebna.
Powiedziałam, że jadę zrobić drobne zakupy. Chciałam kupić
Tomowi jakiś strój na święta. Chciałam by wyglądał inaczej.
Pojechałam do kliniki by spotkać się z Peterem. Opowiedziałam mu
co dzieje się w domu. Chłopak słysząc to pociągnął mnie do
siebie na kolana.
- Zastanawiałaś
się czy nasze mamy się polubią. Widzisz jak się polubiły?- Peter, chcę kupić dla Toma jakiś odświętny ubiór. Pomożesz mi?
- To poczekaj chwilę.
Wykonał
kilka telefonów, zaniósł gdzieś dokumenty, spakował się i
wyszliśmy. Pojechaliśmy samochodem Petera do centrum handlowego.
Był wielki tłum. Szybko znaleźliśmy ubranie dla Toma. Kupiliśmy
mu białą koszulę, jeansy i czarną marynarkę.
- Strój
po tatusiu – zaczęłam się śmiać.- Niech się przyzwyczaja.
Kupiliśmy
mu również nowe buciki. Wróciliśmy do kliniki. Wzięłam swój
samochód i pojechałam do domu. Peter musiał załatwić coś po
drodze. Będąc już na miejscu zauważyłam, że wszyscy siedzą w
salonie i piją kawę.
- A
gdzie Tommy i Jake? - zapytałam.- Śpią w waszej sypialni – wyjaśniła mama Petera.
Poszłam
na górę. Chłopcy rzeczywiście spali trzymając się za rączki.
Zrobiłam im zdjęcie i zeszłam na dół. Peter właśnie wchodził
do domu. Przywitał się z moim ojcem i bratem. Poszłam zrobić nam
kawę. Chłopak widząc kilka blach ciasta uśmiechnął się.
- Nawet
sobie nie myśl. To na święta – powiedziałam.- Ale ja tylko taki malutki.
- Nie.
- Ale proszę!
- Nie – byłam nieugięta.
Moja
mama chyba usłyszała naszą sprzeczkę, bo przyszła do kuchni.
- Jess,
nie pozwala mi wziąć ciasta – powiedział Peter.
Moja
rodzicielka wyciągnęła talerzyk i nakroiła różnego ciasta po
czym podała talerzyk Peterowi mówiąc:
- Proszę.- Mamo!
- No co „mamo”? Spójrz jaki jest chudy!
Peter
słysząc to wyszczerzył się w moją stronę. Zaniosłam naszą
kawę do salonu.
Po
południu po mamę Petera przyjechał jego ojciec. Zaprosiliśmy go
na kolację. Razem z Anną robiłyśmy kolację. Peter z Andreasem
poszli z Largo na spacer, a moi rodzice siedzieli w salonie i z razem
z rodzicami Petera śmiali się z czegoś. Tommy biegał z Jacobem po
domu. Jeszcze nigdy tyle osób nie było tutaj. Byłam bardzo
szczęśliwa. Zauważyłam, że rodzice moi i Petera są już na „Ty”
i bardzo dobrze się dogadują. Obie babcie kochają Toma. Petera
rodzice chyba pokochali również Jake'a. Widziałam jak mama Petera
przytulała go. Po wspólnej kolacji rodzice chłopaka wrócili do
siebie. Peter wyciągnął szklanki i nalał whisky mojemu ojcu,
Andreasowi i sobie. Razem z moją mamą i Anną kończyłyśmy robić
niektóre dania na święta. Gdy robiło się coraz później poszłam
wykąpać chłopców. Moja mama poszła się już położyć. Anna
też była zmęczona. Prosiłam by się położyła, bo nie powinna
się przemęczać. Nie chciała iść spać. Położyłyśmy Toma i
Jacoba w łóżeczku. Zasnęli szybko. Nawet nie musiałam czytać
książki od kiedy jest Jake. Poszłam wziąć prysznic. Anna
również. Będąc w sypialni usłyszałam pukanie. Do pokoju weszła
moja bratowa.
- Jesteś
śpiąca? - zapytała.- Nie, a ty?
- Nie. Brakuje mi rozmów z tobą.
Rozmawiałyśmy
do późnych godzin. Opowiadałam jej o moich propozycjach pracy, o
samochodzie, który dostałam od Petera oraz o karcie.
- Wiesz,
Anna? Chwilami głupio się czuję. Trudno mi jest się
przyzwyczaić, że jest tak bogaty. A on chce żebym wydawała jego
pieniądze. Nie chcę by myślał, że jestem z nim tylko dla nich.- Ale ty Jess jesteś głupia. Czy ty nie widzisz, że on to wszystko robi z miłości? Przecież widać jak on cię kocha.
- Wiem. Opowiedziałam mu, że z Harrym jesteśmy przyjaciółmi. Widział jak z całą piątką rozmawiałam na Skype. Widział płytę ze ślubu Alex. I nie był zazdrosny. On był ze mnie dumny, że tak postępuję.
- Bo tak wygląda prawdziwa miłość, Jess.
Opowiedziałam
jej o jego zachowaniu, gdy usłyszał, że Angela jest w ciąży.
- Myślałam
wtedy, że tęskni za Emmą. Załamałam się. Gdy położył się
obok mnie udawałam, że śpię. Usłyszałam wtedy, że jestem dla
niego całym światem. A powodem jego smutku było to, że chce mieć
ze mną dziecko. Myślał, że ja nie chcę. Wyjaśniłam mu, że
chcę, ale teraz chcę całą miłość przelać na Toma. Chcę
stworzyć mu normalny dom, który ma od niedawna. Peter nawet unikał
spotkań z nim. Dlatego gdy powiedziałaś, że jesteś w ciąży
uśmiechnął się, bo wiedział, że przyjdzie taki czas, że
usłyszy to z moich ust.
W tym
momencie otworzyły się drzwi do sypialni i wszedł Peter.
- A
to co za nocne pogawędki? - zapytał.- Żadne. Idę już spać – powiedział Anna wychodząc z pokoju. - Słodkich snów.
- Peter na pewno będzie miał słodkie. Zjadł tyle ciasta...
- Bo one jest takie pyszne.
- Wiesz, Peter jeszcze nigdy nie słyszałam byś powiedział, że coś jest niedobre.
- Ale to nie moja wina, że ty robisz wszystko takie pyszne. Bo ty cała jesteś pyszna.
- Oj chyba za dużo wypiłeś.
- Chcesz sprawdzić?
- Idź spać.
- Nie dasz mi buzi?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo śmierdzisz alkoholem.
- Nie śmierdzę.
- Śmierdzisz.
Chłopak
wyciągnął coś z szafki nocnej. Była to guma do żucia. Włożył
ją do ust i powiedział:
- Nie
śmierdzę.
Zaczęłam
się śmiać. Wyciągnął gumę z ust i zaczął mnie całować. Gdy
czułam, że jego ręce wędrują po moim ciele i jego oddech staje
się coraz bardziej gorący powiedziałam:
- Peter,
nie jesteśmy sami.- Przecież nikogo w naszym pokoju nie ma.
Zaczęliśmy
się kochać.
- Kocham
cię – powiedział Peter.- Za ciasto czy za seks?
- Za miłość.
A co do
seksu to sama miałam wielką ochotę, ale przecież mu tego nie
powiem. Nie dam mu tej satysfakcji. Zasnęliśmy bardzo późno. Od
rana w domu było bardzo głośno. Peter już dziś miał wolne.
Szybko wzięliśmy prysznic i zeszliśmy na dół. Od rana byli już
rodzice chłopaka. Peter widząc ich był zdziwiony.
- Mamo,
co wy tu robicie?- Ładnie nas witasz synu.
- Przepraszam. Po prostu nie spodziewałem się was tutaj. Ale bardzo się cieszę.
Zauważyłam,
że podszedł do Andreasa i o czymś rozmawiali. Po chwili wszyscy
mężczyźni siedzieli w salonie i pili whisky.
- Pięknie
zaczynają dzień – powiedziałam.- Jess, uspokój się – odpowiedziała Anna. - Wyluzuj. Niech się nacieszą sobą.
Pod
wieczór wszystko było już gotowe. Gdy Tommy i Jacob spali
położyliśmy pod choinkę prezenty. Atmosfera już była
świąteczna. Pachniało drzewko, pachniało ciasto. W środę po
śniadaniu Andreas z Peterem gdzieś pojechali. My robiłyśmy
ostatnie przygotowania. O szesnastej mieli przyjechać rodzice
Petera. O trzynastej położyłam Toma by nie był później
markotny. O piętnastej, gdy stół był już przygotowany poszłam
wziąć prysznic i ubrałam niebieską sukienkę od Petera. Chłopak
założył niebieską koszulę i czarny garnitur. Dla Toma ubrałam
białą koszulę i marynarkę oraz jeansy. Patrząc na Toma i Petera
uśmiechnęłam się. Wyglądali wspaniale razem. Schodząc na dół
usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak poszedł otworzyć. Po
chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole. W kominku palił się ogień,
lampki na choince się świeciły i na stole stały zapalone świece.
Zgasiliśmy światło i cicho puściliśmy kolędy. Atmosfera była
świetna. Wszyscy zaczęliśmy składać sobie życzenia. Peter wziął
aparat i robił zdjęcia. Wszyscy usiedliśmy na swoje miejsca i
zaczęliśmy jeść. W pewnym momencie chłopak podszedł do wieży i
włączył „I will always love you” Withney Houston po czym
wyszedł. Spojrzałam na Andreasa, bo wiedziałam, że wie o co
chodzi. Tylko się uśmiechnął. Po chwili Peter wrócił i dał
kobietom kwiaty. Byłam zdezorientowana. Kobiety też nie wiedziały
o co chodzi. Tylko ja nie dostałam kwiatów. Po chwili wrócił z
największym bukietem róż. Podszedł i patrząc na wszystkich
powiedział:
- Ja
i Jess jesteśmy po nieformalnych oświadczynach. Przyjęła je w
najpiękniejszym miejscu, ale dziś chciałbym zrobić to tak, jak
być powinno – podszedł do mnie, uklęknął, otworzył czerwone
pudełeczko i kontynuował: - Jess, wyjdziesz za mnie?
Zamurowało
mnie. Spojrzałam na wszystkich. Andreas robił nam zdjęcia. W tym
momencie podbiegł Tommy, położył mi głowę na kolana i
powiedział:
- Tak!
Wszyscy
wybuchnęli śmiechem.
- W
tym samym momencie dwóch facetów mi się oświadcza? - pogłaskałam
Toma po główce i chłopiec pobiegł do babci. Złapałam Petera za
twarz i powiedziałam: - Wiesz, że tak.
Chłopak
wsunął mi pierścionek na palec po czym wstał dał mi kwiaty i
przytulił. Pocałowałam go. Usiedliśmy i kontynuowaliśmy Wigilię.
Po kolacji poszliśmy do salonu. Zrobiłam razem z Anną kawę i
zaniosłyśmy wszystko do pokoju. Peter nalewał mężczyznom whisky,
a kobietom wino.
- O
tobie też nie zapomniałem – powiedział podając Annie kieliszek
z sokiem.- Dziękuję – powiedziała śmiejąc się.
Po
chwili zaczęliśmy rozpakowywać prezenty. Najpierw daliśmy
maluchom. Jacob widząc wszystkie prezenty w tym kilka samochodów i
miśki powiedział:
- Ja
cię!
Tommy
słysząc co powiedział kuzyn również powtórzył:
- Ja
cie!
Zamurowało
nas. Gdy wręczaliśmy z Peterem prezenty naszym mamom oraz Annie
zauważyliśmy, że kolejny raz tego wieczoru starsze panie wycierają
łzy. Anna też była szczęśliwa. Peter podał prezenty mężczyznom.
Byli zachwyceni biletami na mecz.
- Ale
ty idziesz z nami? - zapytał Andreas.- Oczywiście.
Teraz
Peter podał prezent dla mnie. Było to wielkie pudełko, a w nim
gitara.
- Odwróć
ją, kochanie – szepnął chłopak.
Posłusznie
odwróciłam gitarę. Były na niej napisane życzenia:
Wesołych świąt i
wszystkiego dobrego z tym przystojniakiem! X
Amy z Evanescence.
Nie
dowierzałam. Były również kostki z logami zespołów, które
uwielbiam.
- Są
autentyczne – szepnął Peter. - Każda z nich używana była na
koncercie.- Dziękuję! - przytuliłam go mocno. - Tommy, chodź. Teraz my damy tacie prezent.
Chłopiec
podbiegł do mnie. Daliśmy Peterowi dwa ładnie zapakowane prezenty.
Najpierw otworzył mniejszy. Widząc książkę przytulił nas. Był
naprawdę szczęśliwy i zaskoczony. Gdy otworzył duży popłynęły
mu łzy. Pocałował rączki Toma na fotografii, a potem przytulił
dziecko. Nasze mamy widząc to piękne zdjęcie również otarły łzy
kolejny raz. Siedzieliśmy bardzo długo. Nasze maluchy nie chciały
spać. Ciągle bawiły się. Książka ze zdjęciami krążyła po
pokoju.
- Jess,
powiesimy to zdjęcie w sypialni? - zapytał Peter.- Tak. Tam jest idealne miejsce, a za kilka lat dołączymy do niego zdjęcie naszej córeczki.
- Dziękuję. Zrobiłaś mi dzisiaj naprawdę wielką niespodziankę. Nie wiem skąd masz takie pomysły, ale są naprawdę piękne.
- Peter, chciałabym aby twoi rodzice zostali u nas przez całe święta. Przecież mamy dużo miejsca.
- Porozmawiam z nimi.
- Ja porozmawiam – powiedziałam wstając.
Poszłam
do kuchni gdzie mama chłopaka kroiła ciasto.
- Chciałabym
by pani i pan Christopher zostali u nas przez całe święta –
powiedziałam podchodząc do niej.- A ja chciałabym żebyś mówiła do mnie „Mamo”. Wiesz, że mamy tylko Petera. Ciebie traktujemy jak naszą córkę.
Przytuliłam
ją.
- Dobrze
mamo – powiedziałam.
Kobieta
przytuliła mnie mocniej.
- Ale
Jess my nie mamy tu żadnych rzeczy.- Och nie martw się. Mogę pojechać i coś przywieźć.
- To ja pojadę z tobą.
Zakładając
płaszcz Peter podszedł do mnie.
- Gdzie
wychodzisz?- Jadę z mamą po rzeczy.
- Z twoją mamą?
- Z twoją. To znaczy z naszą. Chciała, bym mówiła na nią „Mamo”.
- Boże, Jess jaka ty jesteś kochana. Pojadę z wami.
- Zostań z Tomem.
- On bawi się z Jacobem. Zobacz. Powiem tylko Annie, że wychodzimy – powiedział chłopak idąc do salonu.
W ciągu
godziny wróciliśmy z rzeczami dla rodziców Petera. Gdy wróciliśmy
maluchy już spały. Andreas oraz nasi ojcowie pili kolejne szklanki
whisky. Bardzo długo wszyscy siedzieliśmy. Peter nakładał sobie
kolejne kawałki ciasta. Nie wiem gdzie on to mieścił. Był
naprawdę chudy. Patrząc na nich wszystkich uśmiechnęłam się.
Wzięłam telefon i napisałam życzenia do Tonego, Angeli, Alex,
Liama, Zayna, Lou, a nawet do Harrego i Nialla. Szybko mi odpisali.
Harry i Niall życzyli mi szczęścia. Napisali również, że
zrobiłam im wielką niespodziankę swoją wiadomością. Odpisałam
im, że święta to taka magia i zawsze się pamięta o swoich
przyjaciołach. Peter też poskładał życzenia swoim znajomym.
- Peter,
pojedziemy jutro do kliniki?- Ale ja jutro mam wolne.
- Nie każdy ma. Pojedziemy i złożymy życzenia twoim pracownikom, dobrze?
- Dobrze, kochanie.
Widziałam,
że chłopak uśmiechnął się. Przed drugą Anna poszła się
położyć. Peter dołączył do mężczyzn, którzy siedzieli przy
stole i gadali. Zauważyłam, że w pewnej chwili chłopak wstał i
podszedł do barku wyciągając kolejną butelkę whisky. Spojrzał
na mnie. Uśmiechnęłam się. Moja mama i mama Petera zaprzyjaźniły
się. Oglądały książkę ze zdjęciami. Dołączyłam do nich.
Naprawdę pięknie to wyszło. Różne miny Toma i Petera na
zdjęciach powodowały, że widząc je od razu się śmiałyśmy. Po
trzeciej poszłam wziąć prysznic i zajrzałam jeszcze do chłopców.
Nie wiem o której Peter położył się spać.
Jeju, najlepszy blog jaki czytałam.
OdpowiedzUsuńuwiebiam :)
OdpowiedzUsuńCześć! Twój blog został nominowany do Liebster Award! Zapraszam na: http://sweetheartforget.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetny rozdział a tak wogule to ile lat ma Tom i Jess ??
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń