Wesołych Mikołajek :* <3
Reamonn - Star <3 - kocham to <3
-----
****J*E*S*S****
Gdy obudziłam się Petera
nie było obok. Wiedziałam, że rano musiał jechać do pracy. O
trzynastej Tommy miał szczepienie. Spojrzałam na zegarek.
Dochodziła ósma. Poszłam do pokoju chłopca. Jeszcze spał.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę. Siadając przy stole
zauważyłam leżącą kartkę.
Będę o dwunastej.
Dziękuję za piękną
noc.
Kocham Cię.
Twój Peter.
Uśmiechnęłam
się. Nałożyłam jedzenia do miseczek psa i kota. Demon przyszedł
do mnie i zaczął się łasić. Zawsze chował się, gdy widział
Toma, bo dziecko go męczyło. Largo uwielbiał zabawy z chłopcem.
Pozwalał mu na wszystko. Spojrzałam na kalendarz. Za pięć tygodni
wesele Alex. Nie miałam ochoty na nie jechać, ale nie mogłabym
zostawić przyjaciółki w takim dniu. Zwłaszcza, że jestem
świadkiem. Na pewno na weselu będzie dużo reporterów. Nie chcę
by znów pojawiły się jakieś plotki. Muszę przekonać Petera by
pojechał ze mną. Myśląc teraz o Harrym, który na pewno będzie
na weselu poczułam żal do niego. Nie wiem jak można zapewniać
kogoś o miłości, błagać o nią, a robić zupełnie coś innego.
Uśmiechnęłam się, bo usłyszałam z góry wołanie Toma. Poszłam
do niego. Wzięłam chłopca na ręce i zeszłam na dół do kuchni.
Zrobiłam mu śniadanie, a potem bawiliśmy się w salonie. Tommy
znów wyrzucał zabawki z kosza, a ja patrzyłam na niego. Pewnie
nikt by mi nie uwierzył, że naprawdę jestem szczęśliwa. Wiele
dziewczyn chciałoby być na moim miejscu. Przecież życie to nie
wieczna impreza. Życie to nie zabawa. Ja wolę ciszę i spokój. To
czego tak bardzo szukałam właśnie dostałam.
- Daj!
- powiedział Tom podchodząc do mnie.- Co mam ci dać?
Chłopczyk
zaczął mlaskać więc domyśliłam się, że chodzi o smoczka.
- Nie
mam smoczka. Largo go zjadł.
Tommy
podszedł do psa, który leżał na dywanie, usiadł przy nim i
błagalnie powiedział:
- Jajgo
daj.
Słysząc
to roześmiałam się. Jednocześnie było mi go żal. Nie wiedziałam
co mam zrobić.
- Daj
mi.
Wzięłam
szybko aparat i zrobiłam im zdjęcie jak Tommy leży przy pysku
szczeniaka i prosi o smoczek. Wzięłam telefon i wybrałam numer
Petera.
- Masz
chwilkę? - zapytałam gdy odebrał.
- Dla
ciebie zawsze.
- Peter
nie wiem co mam zrobić. Tom chodzi i szuka smoczka. Powiedziałam
mu, że Largo zjadł więc teraz leży przy psie i mówi do niego
„Jajgo daj”.
Chłopak
słysząc to roześmiał się.
- Nie
dawaj mu. Jest już odzwyczajony. Zaraz mu przejdzie.
- Ale
mi jest jego żal!
- Jess,
przestań. Też musisz być twarda. Nie możesz mu na wszystko
pozwalać.
- Ale
ty nie widzisz tej sytuacji.
- Rozumiem
cię. Ale nie dawaj mu smoczka. Proszę.
- Okey.
Miłej pracy.
- Pa
kochanie. Niedługo będę.
- Pa.
Rozłączyłam
się. I wzięłam laptopa. Kończyłam pisać kolejny artykuł. Gdy
go dokończyłam zalogowałam się na pocztę i wysłałam do
szefowej. Wyłączyłam komputer i spojrzałam na Toma. Dalej leżał
przy Largo. Teraz trzymał w rączce jego gumową zabawkę.
- Tommy,
chodź do mnie – powiedziałam.
Chłopiec
przybiegł do mnie. Wzięłam go na kolana i przytuliłam.
- Wiesz?
Jesteś dużym chłopcem. Niedługo pojedziemy na szczepienie. Ale
ty nie będziesz płakał, prawda?
- Nie.
Chyba to
ja bardziej bałam się tej szczepionki niż on. Spojrzałam na
zegarek. Dochodziła dwunasta.
- Zaraz
przyjedzie tatuś – powiedziałam. - Idziemy się ubrać.
Ubrałam
chłopca i przebrałam się. Wkładając do torebki jego książeczkę
zdrowie przypomniałam sobie o smoczku. Wrzuciłam go po kryjomu.
Włożyłam również swój telefon i zeszłam na dół. Peter
dopiero wszedł do domu.
- Przepraszam,
ale spotkanie się przeciągnęło.
Spojrzałam
na zegarek. Dwunasta dwadzieścia osiem. Chłopak wziął synka na
ręce i wyszliśmy z domu. Będąc w przychodni od razu poszliśmy do
gabinetu lekarza. Zrobił Tomowi podstawowe badania i powiedział:
- No
facet, jesteś zdrowy. Zabieramy się do pracy?
Pielęgniarka
przygotowała szczepionkę.
- Peter,
weź go. Ja muszę wyjść – szepnęłam.
Chłopak
zachichotał.
- Mama
– powiedział Tommy wtulając się we mnie.
- Teraz
nie masz wyjścia – szepnął Peter.
- Boże,
ja tu umrę. Tommy, będziesz grzeczny? Pojedziemy kupić misia,
chcesz?
- Tak!
Trzymałam
dziecko. Miałam ochotę dać mu smoczka by tylko nie płakał, ale
przypomniały mi się słowa Peter, który prosił by tego nie robić.
Dlatego powiedziałam o misiu. Pielęgniarka delikatnie wykonała
zabieg. Byłam zdziwiona, że Tommy nie płakał tylko był spokojny
i wtulony we mnie.
- Jesteś
prawdziwym facetem – powiedziałam.
Pielęgniarka
spojrzała na mnie.
- Dobrze
się pani czuje? - zapytała.
- Tak
– odpowiedziałam spoglądając na kobietę.
- Jest
pani blada.
- Wszystko
jest w porządku.
Peter
ubrał Toma i wyszliśmy z gabinetu. Idąc do samochodu zakręciło
mi się w głowie.
- Jess,
co jest?
- Słabo
mi.
- Jadłaś
śniadanie, które ci zrobiłem?
- Nie.
Nawet nie widziałam, że cokolwiek zrobiłeś.
- Przecież
zawsze ci robię.
- Oj
wiem. Przepraszam. Musimy jechać do sklepu i kupić misia dla Toma.
Obiecałam mu.
- Teraz
pojedziemy do domu, zjemy coś i pojedziemy po misia. Dobrze, Tommy?
Położysz się na chwilę i będziesz czuć się lepiej – dodał
patrząc na mnie.
Będąc
w domu od razu pobiegłam do toalety. Wiedziałam, że to ze stresu.
Zawsze tak miałam. Umyłam twarz zimną wodą i wróciłam na dół.
Położyłam się na kanapie. Peter zrobił mi gorącą herbatę oraz
podał kanapki. Na ich widok znów poczułam mdłości. Odsunęłam
talerzyk mówiąc:
- Nie
dam rady.
Peter
widząc mnie w takim stanie odgarnął mi włosy z twarzy i
powiedział:
- Jess,
czy to to co myślę?
- Nie
wiem co myślisz.
- Jesteś
w ciąży? - powiedział uśmiechając się.
- Nie!
Peter to tylko stres. Bałam się o Toma – wyjaśniłam.
- A
może jednak?
- Daj
mi spokój.
- To
ja pojadę z Tomem po misia, a ty sobie odpocznij.
- Nie
puszczę was samych.
- A
ja nie pozwolę ci jechać.
- Peter
nie rób mi przykrości. Jest mi już dobrze.
- To
zjedz kanapki – podsunął talerzyk bliżej mnie.
Nie
mogłam na nie patrzeć. W tym momencie podszedł do mnie Tommy,
położył mi głowę na klatce piersiowej i powiedział błagalnie:
- Mami.
Pogłaskałam
malca po głowie.
- Widzisz?
On chce żebym też jechała.
- Jak
zjesz to z nami pojedziesz.
- Szantażujesz
mnie.
Pocałował
mnie w czoło i szepnął:
- W
słusznej sprawie.
Zjadłam
jedną kanapkę i wypiłam herbatę. Powoli stres mijał przez co
moje samopoczucie się poprawiało.
- Jedziemy
po misia – powiedziałam wstając.
Tommy
słysząc to od razu pobiegł do wyjścia.
- Na
pewno dobrze się czujesz? - zapytał Peter przytulając mnie.
- Na
pewno.
Pół
godziny później byliśmy w sklepie z zabawkami. Wsiadając do auta
Peter powiedział:
- Wskoczę
jeszcze do apteki kupić witaminy.
- Okey.
My poczekamy.
Kilka
minut później byliśmy w drodze do domu. Będąc na miejscu
nakarmiłam Toma i położyłam go spać. Peter w tym momencie był
na spacerze z Largo. Zaczęłam przygotowywać obiad. Gdy chłopak
wrócił pomógł mi. Po zjedzonym posiłku siedzieliśmy w salonie.
W pewnej chwili położyłam się na kanapie kładąc głowę na
kolanach Petera.
- Źle
się czujesz?
- Nie.
Mówiłam ci, że mi przejdzie.
- Jess
odwołam twoją wizytę i zabieg w środę, dobrze?
- Nawet
o tym nie myśl!
- Ale
jeśli przeżywasz taki stres przy szczepieniu Toma to co będzie
przed twoim zabiegiem?
- Nie
boję się swojego cierpienia. Ale nie mogę znieść cierpienia
Toma.
- Jesteś
pewna, że to tylko nerwy?
- Tak,
jestem pewna. Znam swój organizm.
Odgarnął
mi włosy z twarzy, pocałował delikatnie w usta i szepnął:
- Zrobisz
coś dla mnie?
- Przecież
wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. Ale jeśli chodzi ci o
odwołanie zabiegu to tego nie zrobię.
- Nie
o to mi chodzi.
- To
o co?
Chłopak
wstał i wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił. Znów położyłam
się na jego kolanach.
- Więc
o co chodzi? - zapytałam ponownie.
- Zrób
test.
Podał
mi test ciążowy.
- Chyba
sobie żartujesz.
- Proszę
- Peter,
nie jestem w ciąży! Rozumiesz?!
- To
zrób. Co ci szkodzi?
- Nie
będę tego robić! - podniosłam głos.Wstałam
i poszłam na górę. Zastanawiałam się czy iść do sypialni czy
do pokoju, w którym jeszcze są moje rzeczy. Wybrałam opcję
pierwszą. Położyłam się na łóżku i skuliłam. Czy on nie
rozumie, że to były tylko nerwy? A może jednak? Nie, to
niemożliwe. Spojrzałam w swój kalendarzyk i byłam tego pewna. W
pewnym momencie zasnęłam. Gdy się obudziłam Peter leżał obok
mnie. Jeździł mi palcem po ręce.
- Gdzie
Tommy? - zapytałam.
- Już
śpi. Podałem mu syrop od gorączki i zasnął.
- Miał
gorączkę?
- Zawsze
tak ma po szczepieniu.
- Która
jest godzina?
- Dwudziesta
trzecia.
- Boże,
spałam tak długo?
- To
przeze mnie. Nie powinienem cię denerwować. Przepraszam.
Wiedziałam,
że chłopak jest smutny.
- Idę
wziąć prysznic – powiedziałam.
Peter
nie powiedział nic. Zeszłam na dół. Na stole nadal leżały
testy. Wzięłam jeden i poszłam do łazienki. Dla świętego
spokoju zrobiłam go. Potem wzięłam prysznic i wróciłam do
sypialni.
- Ulżyło?
- powiedziałam rzucając test na łóżko.
Chłopak
spojrzał na niego po czym westchnął i odłożył go na szafkę.
- Dziękuję
– powiedział przytulając mnie.
W tej
samej chwili usłyszeliśmy płacz Toma. Peter poszedł do niego. Po
chwili wrócił z dzieckiem i misiem. Położył chłopczyka na
łóżku. Maluch wtulił się we mnie. Dalej był gorący i markotny.
Zeszłam na dół, wzięłam syrop od gorączki i z torebki
wyciągnęłam smoczek. Wróciłam na górę. Dałam dziecku dawkę
lekarstwa i odstawiłam butelkę na szafkę. Peter spojrzał na mnie
widząc smoczek.
- Lepiej
się nie odzywaj – powiedziałam. - Odzwyczaję go.
Nie powiedział nic. Jedynie uśmiechnął się. Chłopczyk widząc smoczek powiedział:
- Jajgo nie?
Nie powiedział nic. Jedynie uśmiechnął się. Chłopczyk widząc smoczek powiedział:
- Jajgo nie?
- Nie
zjadł go.
- Daj!
Dałam
mu smoczek. Tommy wtulił się we mnie i zasnął. Ja głaskałam go
po rozpalonej główce.
W środę
o dziesiątej Peter zawiózł mnie na zabieg. Bałam się jednak nie
dałam tego po sobie poznać. Zostałam sama czekając na wizytę, a
chłopak razem z Tomem wrócił do domu. Mówił, że ma coś ważnego
do załatwienia. Oboje wiedzieliśmy, że i tak nie mógłby wejść
ze mną do środka. Leżąc w gabinecie zaczęto przygotowywać moje
ręce do zabiegu. Posmarowano mi maścią znieczulającą, a później
dodatkowo schłodzono. Ból był znośny. Podczas cięcia był on
gorszy. Wiedziałam, że po wyjściu stąd zapomnę całkowicie o
przeszłości. Nienawidziłam siebie za to co zrobiłam. Nieważne
czy wystarczy jeden zabieg, czy będzie musiał być jeszcze drugi.
Najważniejsze, że przeszłość zniknie.
Po
godzinie wyszłam z gabinetu. Dziwnie się czułam. Byłam
zdezorientowana. Peter już na mnie czekał. Chłopak zaproponował
jeszcze byśmy pojechali do kawiarni. Jednak nie zgodziłam się.
Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Nalegał więc mu
uległam. Będąc w kawiarni zamówiłam sobie Latte i deser lodowy.
Tomowi zamówiliśmy galaretkę z bitą śmietaną, a Peter do kawy
zamówił ciasto. Chyba może pochłaniać je tonami. Przy nim też
nauczyłam się dzień zaczynać od czegoś słodkiego. Tommy wyjadał
mi bitą śmietanę i owoce.
- Dobre?
- zapytał go Peter.- Tak – odpowiedział malec z brudną buzią.
Teraz
chłopak zaczął jeść moje lody.
- Peter,
mogłeś sobie zamówić – powiedziałam.
- Nie
mogłem, bo twoje są najlepsze.
Gdy
dokończyliśmy jeść wróciliśmy do domu. Zdziwił mnie widok ojca
Petera.
- To
ja już uciekam – powiedział mężczyzna.
- Dzięki
tato.
Nie
wiedziałam o co chodzi.
- Chodź,
coś ci pokażę – szepnął chłopak ciągnąc mnie na górę.
Zaprowadził
mnie do sypialni.
- Mam
nadzieję, że ci się spodoba.
W
miejscu gdzie wcześniej stała szafa teraz były drzwi, które
wcześniej zasłaniał mebel. Peter otworzył je i pokazał mi
garderobę.
- Myślę,
że teraz starczy nam miejsca – powiedział z uśmiechem.
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Byłam w szoku. Po chwili wyszeptałam:
- Dziękuję.
Przytuliłam
się do niego.
Wieczorem
przy kolacji dowiedziałam się, że w przyszły weekend jest bankiet
charytatywny.
- Moja
mama zajmie się Tomem – powiedział chłopak.- Peter ale ja nie pójdę!
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
- Hmm... zastanówmy się – powiedziałam ironicznie. - Bo się do tego nie nadaję?
- Ale do czego tu się nadawać?
- Nie potrafię bywać w takich towarzystwach.
- Na początku mówiłem tak samo.
- Peter, ja chcę normalne, spokojne życie.
- Ale to tylko jeden bankiet! Przecież pracujesz w redakcji. Potraktuj to jako pracę.
- Mogę się zastanowić?
- Zostawisz mnie samego?
- A na ślub do Alex pójdziesz ze mną?
Chłopaka
zamurowało.
- To
nie to samo – powiedział.
- Peter,
ja naprawdę muszę to przemyśleć.
- Okey,
kochanie.
Kolejne
dni mijały spokojnie. Peter od rana do wieczora pracował. Odkąd
jesteśmy razem nie zdarza mu się już wracanie o drugiej czy
trzeciej w nocy. Z każdym dniem czułam coraz większy strach przed
bankietem. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Nie wyobrażałam
sobie siebie tam. W czwartek byłam już strzępkiem nerwów.
Najchętniej bym uciekła. Może się rozchoruję? By nie myśleć o
zbliżającej się imprezie otworzyłam laptopa i połączyłam się
z internetem. Zalogowałam się na pocztę i otworzyłam maila od
szefowej.
Hej Jess.
Jako jedyna osoba z
naszej redakcji mieszkająca w USA musisz napisać artykuł o
zbliżającym się bankiecie, na którym będą najważniejsi ludzie
biznesu. Wszystkie dokumenty potrzebne do wejścia masz ze sobą.
Wystarczy Ci identyfikator z logiem naszej redakcji.
Czytając
dalszą część zrozumiałam, że na ten bankiet idę z Peterem.
Roześmiałam się. Próbuję się wykręcić by nie iść z moim
chłopakiem, a szefowa daje mi zlecenie na artykuł z tego samego
bankietu.
Wieczorem
pokazałam wiadomość Peterowi. Śmiał się. - Widzisz? Teraz musisz iść.
- Ale ja pójdę jako redaktor. Wiesz... jakby co to się nie znamy.
- Nie, idziemy razem. Jesteś moja, a po drugie to co jest ważniejsze? Ja czy praca.
- Praca – wystawiłam mu język.
W tym
momencie złapał mnie, posadził na kolanach i powiedział:
- Teraz
cię ugryzę. Tak jak kiedyś obiecałem – chłopak zaczął mnie
delikatnie gryźć.
- Błagam,
nie – zaczęłam się śmiać.
- To
pójdziesz ze mną?
- Oczywiście,
panie Hough.
- Też
będziesz panią Hough.
- Nie
wiadomo.
- Insynuujesz
coś?
- Tak.
Że jestem zmęczona.
Zaniósł
mnie do sypialni i położył na łóżku.
- Kocham
cię, wiesz? - powiedział opierając się na rękach nade mną.
- Naprawdę?
Nic mi o tym nie wiadomo.
- Naprawdę
nic nie wiadomo?
Pokręciłam
przecząco głową. Zaczął mnie namiętnie całować oraz zdejmować
mi bluzkę. Zaczęłam się śmiać.
- To
tak okazujesz mi miłość?
- Przecież
wiesz, że cię kocham.
- To
mnie przytul.
Przytuliłam
półnagiego chłopaka do siebie. Zaczęłam głaskać go po głowie.
- Uwielbiam
to – szepnął. - Uwielbiam wszystko co robisz.
- A
ja uwielbiam zasypiać w twoich ramionach.
Powrócił
do całowania mnie. Gdy zaczęliśmy się kochać usłyszeliśmy
wołanie Toma.
- On
chyba sobie żartuje – powiedział Peter.
Chłopak
nadal mnie całował.
- Peter,
on płacze.
- No
facet, pogadamy sobie – powiedział chłopak idąc do syna.
Słysząc,
że dziecko nie uspokaja się założyłam szlafrok i poszłam do
pokoju. Widząc mnie wyciągnął do mnie rączki. Zaniosłam go do
naszej sypialni. Zasnął, a Peter zasnął obok niego. Przeniosłam
dziecko do łóżeczka i przytuliłam się do chłopaka. Głaskałam
jego twarz. Naprawdę kochałam tych dwóch facetów.
W piątek
Peter miał wolne. Gdy jedliśmy śniadanie usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi. Chłopak poszedł otworzyć i po chwili wszedł do kuchni z
kartonem.
- Kochanie,
twoja sukienka przyszła.- Słucham?
- Zapomniałem ci powiedzieć, ale gdy ją zobaczyłem od razu wiedziałem, że jest stworzona dla ciebie.
Po
śniadaniu otworzyłam pudełko.
- Peter
zwariowałeś – powiedziałam wyjmując sukienkę.
Podszedł
do mnie i obejmując mnie od tyłu szepnął:
- Nie
podoba ci się?
- Jest
piękna. Ale ja będę się źle w niej czuć.
- Dlaczego?
- Bo
muszę robić zdjęcia.
- Tym
też się zająłem. Wynająłem osobę od tego. My mamy się bawić.
Niech inni pracują. Tobie się należy zabawa i odpoczynek.
- Ale
to moja praca.
- Jess,
proszę cię. Daj już spokój. Nie musisz pracować. Wiesz o tym.
- Nie
chcę być na twoim utrzymaniu. Chcę pracować.
- Jess,
odkąd jesteśmy razem pamiętaj, że moje pieniądze są twoimi.
Wyciągnęłam
bordowy materiał i przyłożyłam do siebie.
- Przymierzysz?
Poszłam
do sypialni. Założyłam sukienkę i spojrzałam w lustro. Całe
plecy miałam gołe. Dekolt też był wycięty. Suknia była
dopasowana w talii, a dół pięknie się układał. Był delikatnie
rozkloszowany. Sukienka była naprawdę piękna. W tej samej chwili
do pokoju wszedł Peter.
- Wyglądasz
ślicznie – szepnął przytulając mnie.
- Peter,
ale ta sukienka odsłania mój tatuaż.
- To
dobrze. Uwielbiam go.
- Naprawdę?
- Tak,
bo jest prawdziwy. Uwierz, zawsze będziemy młodzi.
Peter
zszedł na dół, a ja zdjęłam sukienkę i powiesiłam ją w
garderobie.
W sobotę
o dwunastej pojechaliśmy na zakupy. Musiałam kupić sobie buty.
Kupiłam czarne szpilki oraz czarną kopertówkę. Potem miałam
umówioną wizytę u fryzjera. W czasie gdy byłam u niego Peter
pojechał po mamę. Razem uzgodniliśmy, że Tommy zostanie w domu i
że przyjedzie do niego babcia. Nie chcieliśmy zawozić dziecka do
kobiety. Woleliśmy by spał w swoim łóżeczku. O szesnastej
chłopak odbierał mnie. Włosy miałam upięte w kokardę. Razem z
Peterem położyliśmy Toma spać by nie płakał, gdy będziemy
wychodzić. Chłopak wiedział, że gdy jego synek zawoła do mnie
„Mamo” to ja już nigdzie nie pojadę. Znał mnie. Wiedział ile
znaczy dla mnie to dziecko. O siedemnastej zaczęliśmy przygotowywać
się do wyjścia. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam sukienkę.
Nie chciałam żadnej biżuterii. Na szyi miałam aniołka i to mi
wystarczyło. Zaś na ręce miałam bransoletkę z serduszkiem. Gdy
byłam już gotowa do pokoju wszedł Peter w smokingu. Wyglądał
szałowo. Podszedł do mnie i uśmiechając się pocałował
delikatnie i szepnął:
- Czy
mogę panią dzisiaj porwać?- Przepraszam, ale jestem zajęta.
Roześmiał
się.
- Ale
i tak cały wieczór jest pani tylko moja.
- Zastanowię
się.
Schodząc
z góry trzymaliśmy się za ręce. Mama Petera widząc nas
uśmiechnęła się i powiedziała:
- Wyglądacie
cudownie.
Podeszłam
do kobiety i przytuliłam ją. Zauważyłam, że uroniła łzę.
- Idziemy,
kochanie? - powiedział Peter.
- Tak,
idziemy.
Wsiedliśmy
do samochodu i pół godziny później byliśmy przed hotelem gdzie
odbywał się bankiet. Widząc błyskające lampy aparatów
przeraziłam się.
- Peter,
ja nie idę.
- Nie
martw się. Będę przy tobie.
Dał mi
całusa po czym wysiadł i otworzył przede mną drzwi. Wysiadłam i
przytuliłam się do niego. Chłopak objął mnie i poszliśmy do
środka. Było już bardzo dużo ludzi. Każdy witał się z Peterem,
a ja czułam się nieswojo. Chłopak przedstawiał mnie każdemu jako
swoją narzeczoną. Byłam zdziwiona dlaczego tak robi ale nie dałam
tego po sobie poznać. Peter obejmując mnie zaprowadził do stolika.
W drodze szepnęłam:
- Ja
nie jestem twoją narzeczoną.
- Jeszcze.
Mamą Toma już jesteś, a to tak jakbyś była moją żoną.
Gniewasz się?
- Nie.
Zbliżając
się do stolika zauważyłam znajome twarze. Przy stoliku siedziała
właścicielka salonu sukien ślubnych, w którym byłam z Alex oraz,
jak się później okazało, jej mąż, chirurg plastyczny, który
wykonywał mi zabieg. Nie czułam już takiego strachu jak wcześniej.
Kobieta przywitała się ze mną całusem w policzek, a później
przywitała się z Peterem.
- Widzę,
że sukienka pasuje – kobieta uśmiechnęła się.
- Kochanie,
chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Kocham
cię – pocałował mnie w policzek.
- Pomogłam
wybrać suknię dla ciebie. Znałam twoje wymiary więc nie był to
dla mnie problem.
- Dziękuję.
Jest piękna – powiedziałam uśmiechając się.
W tym
momencie do Petera podeszła jakaś kobieta prosząc o wywiad.
Chłopak zgodził się.
- Chodź,
kochanie – szepnął.
Podczas
wywiadu dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy o Peterze, których
wcześniej nie wiedziałam. Jednak nie dawałam po sobie poznać, że
nie wiem o jego zasługach. Kobieta również poprosiła o zdjęcie.
Chłopak przytulił mnie mocno, a ja wymusiłam na swoich ustach
uśmiech. Wróciliśmy do stolika. Małżeństwa nie było.
- I
nie jest tak źle, prawda? - zapytał Peter.
- I
dowiedziałam się o tobie ciekawych rzeczy.
- Nie
lubię się chwalić swoim tytułem, ale mam nadzieję, że przez to
nie odejdziesz ode mnie?
- Zastanowię
się.
- Jess,
proszę.
- Za
bardzo cię kocham żeby odejść.
Nalał
szampana do kieliszków i podał mi. W tym momencie małżeństwo
wróciło do stolika. Wypili z nami alkohol. Z każdą minutą robiło
się coraz weselej. Rozmawiałam z siedzącą obok mnie kobietą,
która miała na imię Sara, a mężczyźni dolewali sobie trunku i
pili. Naprawdę świetnie mi się z nią rozmawiało. Opowiadałyśmy
sobie różne historie i śmiałyśmy się. Do Petera ciągle ktoś
podchodził by porozmawiać. Co chwilę chłopak nachylał się nade
mną szepcząc, że mnie kocha. Czas mijał bardzo szybko. Nie
przeszkadzało mi, że są robione zdjęcia i że ja na nich będę.
Było mi to obojętne. Przecież miałam obok siebie swojego faceta.
On nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Gdy dochodziła godzina
trzecia postanowiliśmy wracać. Pożegnaliśmy się z Sarą i jej
mężem. Idąc do wyjścia jeszcze wiele osób podchodziło i żegnało
się z Peterem. W pewnym momencie podeszli do nas dziennikarze i
poprosili o kilka zdjęć. Poszliśmy w miejsce gdzie było logo
organizatora i przytuliłam się do Petera. Na kilku zdjęciach było
jak chłopak całuje mnie w policzek. W pewnej chwili podziękowaliśmy
i opuściliśmy hotel. Czterdzieści minut później byliśmy w domu.
Pierwsza rzecz jaką zrobiłam było pójście do pokoju Toma. Peter
poszedł za mną. Maluch spał. Nachyliłam się nad łóżeczkiem i
pocałowałam go w główkę. Otworzył oczka i zaspanym głosem
powiedział:
- Mama?- Tak, kochanie. Mama.
Pogłaskałam go po główce.
Tommy zasnął. Peter przytulił mnie mocno i szepnął:
- Jesteś już nasza na
zawsze.
Poszliśmy do sypialni.
Biorąc szlafrok powiedziałam:
- Idę wziąć prysznic.
Chciałam zmyć z siebie
makijaż oraz okropny zapach papierosów i alkoholu. Peter złapał
mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Proszę, nie.
Zrzucił smoking i koszulę
i stojąc przede mną zaczął całować mnie po szyi delikatnie
zdejmując ze mnie sukienkę. Wziął mnie na ręce i położył na
łóżku. Nachylił się nade mną i zaczął mnie całować. Kolejna
noc zakończyła się cudownie.
W niedzielę zjedliśmy z
mamą Petera śniadanie i pożegnaliśmy się z nią dziękując za
opiekę nad Tommym. Gdy zostaliśmy sami włączyłam w kuchni
laptopa i wgrałam zdjęcia z aparatu. Byłam wdzięczna chłopakowi,
który je robił. Pisząc artykuł dobiegały mnie odgłosy
telewizora. Peter oglądał wiadomości. W pewnej chwili Tommy
krzyknął:
- Mama!- Tak, Tommy, mama – powiedział chłopak.
Poszłam do salonu. W
telewizji była mowa o wczorajszym bankiecie oraz o tym, że Peter
znalazł się na liście najbogatszych osób na świecie. W dodatku
był najmłodszy ze wszystkich.
- Gratuluję –
powiedziałam przytulając go.
Wszędzie były nasze
zdjęcia. Ludzie ze świata mody zachwycali się moją sukienką. Z
wiadomości również dowiedziałam się, że moją sukienkę
zaprojektował światowy projektant.
- Kosztowała ponad... -
powiedziała kobieta z telewizji.
Nie dane mi było usłyszeć
cenę, bo Peter wyłączył telewizor. Stanęłam przed nim i
powiedziałam:
- Nie chcesz mi o czymś
powiedzieć?
Pociągnął mnie do siebie
na kolana.
- Tommy, kochamy mamę?
Chłopczyk przytaknął i po
chwili powiedział:
- Tak.
- Peter, proszę.
- Kochasz mnie?
- Tak.
- A ile to kosztuje?
- Miłość nie ma ceny –
powiedziałam.
- Widzisz? Miłość nie
ma ceny – powtórzył.
- Ale sukienka ma.
- Nie ma. Żaden mój
prezent dla ciebie nie ma ceny. A teraz idź kończ artykuł i o nic
więcej nie pytaj.
Wróciłam do kuchni. Nie
miałam ochoty nic pisać. Wyłączyłam laptopa i wyniosłam go do
salonu. Wróciłam do kuchni i zaczęłam wyciągać produkty na
obiad. Peter widząc co robię podszedł do mnie.
- Zostaw to –
powiedział. - Zabieram gdzieś ciebie i Toma.
- Nie możemy zostać w
domu?
- Nie. Ubiorę Toma, a ty
się przebierz. Będziemy dużo chodzić.
Poszłam na górę. Ubrałam
leginsy i dłuższy sweter. Na nogi założyłam Conversy i zeszłam
na dół. Chłopaki już czekali. Peter pokazywał nam wszystkie
najciekawsze miejsca w Nowym Jorku. Była piękna pogoda na taką
wycieczkę. Tommy z tatą biegał po Central Parku, a ja robiłam im
zdjęcia. Później obaj mnie gonili, a gdy złapali przewrócili
mnie na trawę i zaczęli całować. Leżeliśmy śmiejąc się.
Brakowało mi takich chwil. Tom naprawdę był szczęśliwy. Po
jakimś czasie poszliśmy na obiad do restauracji nad wodą. Tommy
przy talerzu prawie usypiał. Gdy robiło się coraz później
postanowiliśmy wracać do domu. Maluch usnął w drodze. Podczas
wnoszenia do domu obudził się. Wykąpaliśmy go i położyliśmy
spać. Nawet zapomniał o smoczku. Jednak nie zabierałam mu go.
Siedząc w salonie piliśmy gorącą czekoladę.
- To była moja pierwsza
wycieczka z Tomem – powiedział Peter. - Dzięki tobie
uświadomiłem sobie jak dużo przegapiłem w jego życiu.
Pocałowałam chłopaka w
policzek i powiedziałam:
- Nadrobimy to.
- Ja nawet nie widziałem
jego pierwszego kroku. Nie było mnie przy nim gdy wyrósł mu
pierwszy ząbek.
Zauważyłam, że chłopakowi
z oczu płyną łzy. Przytuliłam go i zaczęłam bawić się jego
włosami.
- Nie popełnię drugi
raz tego samego błędu – szepnął chłopak.
Poszliśmy spać. W
poniedziałek dokończyłam artykuł i wysłałam do szefowej.
Spojrzałam na kalendarz. Za trzy tygodnie ślub Alex.
Czekam na historie z Harrym
OdpowiedzUsuńAch ten Peter . Przez ciebie nie znajdę sobie męża bo będę szukała takiego jak on ;)
OdpowiedzUsuńHe he. Super rozdział ?
OdpowiedzUsuńA będzie kiedyś dziewczynka ? ;>
Najbradziej zajebisty blog ze wszystkich blogów. Z niecierpliwoscią czekam na to, kiedy Peter zostanie tatą po raz drugi ^^ Czekam na koleny rozdział tu, jak i na drugiej wersji z Harrym.
OdpowiedzUsuńMuchlove
@_Hesitation
Swietne swietne swietne :P bardzo mi sie podoba to jak i ta wersja z Harrym :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepne rozdzialy :)