czwartek, 6 grudnia 2012

106. You're my Star shining on me now...

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale nie miałam jak :(
Wesołych Mikołajek :* <3
Reamonn - Star <3 - kocham to <3
-----
****J*E*S*S****



Gdy obudziłam się Petera nie było obok. Wiedziałam, że rano musiał jechać do pracy. O trzynastej Tommy miał szczepienie. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła ósma. Poszłam do pokoju chłopca. Jeszcze spał. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę. Siadając przy stole zauważyłam leżącą kartkę.

Będę o dwunastej.
Dziękuję za piękną noc.
Kocham Cię.
Twój Peter.

Uśmiechnęłam się. Nałożyłam jedzenia do miseczek psa i kota. Demon przyszedł do mnie i zaczął się łasić. Zawsze chował się, gdy widział Toma, bo dziecko go męczyło. Largo uwielbiał zabawy z chłopcem. Pozwalał mu na wszystko. Spojrzałam na kalendarz. Za pięć tygodni wesele Alex. Nie miałam ochoty na nie jechać, ale nie mogłabym zostawić przyjaciółki w takim dniu. Zwłaszcza, że jestem świadkiem. Na pewno na weselu będzie dużo reporterów. Nie chcę by znów pojawiły się jakieś plotki. Muszę przekonać Petera by pojechał ze mną. Myśląc teraz o Harrym, który na pewno będzie na weselu poczułam żal do niego. Nie wiem jak można zapewniać kogoś o miłości, błagać o nią, a robić zupełnie coś innego. Uśmiechnęłam się, bo usłyszałam z góry wołanie Toma. Poszłam do niego. Wzięłam chłopca na ręce i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam mu śniadanie, a potem bawiliśmy się w salonie. Tommy znów wyrzucał zabawki z kosza, a ja patrzyłam na niego. Pewnie nikt by mi nie uwierzył, że naprawdę jestem szczęśliwa. Wiele dziewczyn chciałoby być na moim miejscu. Przecież życie to nie wieczna impreza. Życie to nie zabawa. Ja wolę ciszę i spokój. To czego tak bardzo szukałam właśnie dostałam.
 - Daj! - powiedział Tom podchodząc do mnie.
- Co mam ci dać?
Chłopczyk zaczął mlaskać więc domyśliłam się, że chodzi o smoczka.
- Nie mam smoczka. Largo go zjadł.
Tommy podszedł do psa, który leżał na dywanie, usiadł przy nim i błagalnie powiedział:
- Jajgo daj.
Słysząc to roześmiałam się. Jednocześnie było mi go żal. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Daj mi.
Wzięłam szybko aparat i zrobiłam im zdjęcie jak Tommy leży przy pysku szczeniaka i prosi o smoczek. Wzięłam telefon i wybrałam numer Petera.
- Masz chwilkę? - zapytałam gdy odebrał.
- Dla ciebie zawsze.
- Peter nie wiem co mam zrobić. Tom chodzi i szuka smoczka. Powiedziałam mu, że Largo zjadł więc teraz leży przy psie i mówi do niego „Jajgo daj”.
Chłopak słysząc to roześmiał się.
- Nie dawaj mu. Jest już odzwyczajony. Zaraz mu przejdzie.
- Ale mi jest jego żal!
- Jess, przestań. Też musisz być twarda. Nie możesz mu na wszystko pozwalać.
- Ale ty nie widzisz tej sytuacji.
- Rozumiem cię. Ale nie dawaj mu smoczka. Proszę.
- Okey. Miłej pracy.
- Pa kochanie. Niedługo będę.
- Pa.
Rozłączyłam się. I wzięłam laptopa. Kończyłam pisać kolejny artykuł. Gdy go dokończyłam zalogowałam się na pocztę i wysłałam do szefowej. Wyłączyłam komputer i spojrzałam na Toma. Dalej leżał przy Largo. Teraz trzymał w rączce jego gumową zabawkę.
- Tommy, chodź do mnie – powiedziałam.
Chłopiec przybiegł do mnie. Wzięłam go na kolana i przytuliłam.
- Wiesz? Jesteś dużym chłopcem. Niedługo pojedziemy na szczepienie. Ale ty nie będziesz płakał, prawda?
- Nie.
Chyba to ja bardziej bałam się tej szczepionki niż on. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwunasta.
- Zaraz przyjedzie tatuś – powiedziałam. - Idziemy się ubrać.
Ubrałam chłopca i przebrałam się. Wkładając do torebki jego książeczkę zdrowie przypomniałam sobie o smoczku. Wrzuciłam go po kryjomu. Włożyłam również swój telefon i zeszłam na dół. Peter dopiero wszedł do domu.
- Przepraszam, ale spotkanie się przeciągnęło.
Spojrzałam na zegarek. Dwunasta dwadzieścia osiem. Chłopak wziął synka na ręce i wyszliśmy z domu. Będąc w przychodni od razu poszliśmy do gabinetu lekarza. Zrobił Tomowi podstawowe badania i powiedział:
- No facet, jesteś zdrowy. Zabieramy się do pracy?
Pielęgniarka przygotowała szczepionkę.
- Peter, weź go. Ja muszę wyjść – szepnęłam.
Chłopak zachichotał.
- Mama – powiedział Tommy wtulając się we mnie.
- Teraz nie masz wyjścia – szepnął Peter.
- Boże, ja tu umrę. Tommy, będziesz grzeczny? Pojedziemy kupić misia, chcesz?
- Tak!
Trzymałam dziecko. Miałam ochotę dać mu smoczka by tylko nie płakał, ale przypomniały mi się słowa Peter, który prosił by tego nie robić. Dlatego powiedziałam o misiu. Pielęgniarka delikatnie wykonała zabieg. Byłam zdziwiona, że Tommy nie płakał tylko był spokojny i wtulony we mnie.
- Jesteś prawdziwym facetem – powiedziałam.
Pielęgniarka spojrzała na mnie.
- Dobrze się pani czuje? - zapytała.
- Tak – odpowiedziałam spoglądając na kobietę.
- Jest pani blada.
- Wszystko jest w porządku.
Peter ubrał Toma i wyszliśmy z gabinetu. Idąc do samochodu zakręciło mi się w głowie.
- Jess, co jest?
- Słabo mi.
- Jadłaś śniadanie, które ci zrobiłem?
- Nie. Nawet nie widziałam, że cokolwiek zrobiłeś.
- Przecież zawsze ci robię.
- Oj wiem. Przepraszam. Musimy jechać do sklepu i kupić misia dla Toma. Obiecałam mu.
- Teraz pojedziemy do domu, zjemy coś i pojedziemy po misia. Dobrze, Tommy? Położysz się na chwilę i będziesz czuć się lepiej – dodał patrząc na mnie.
Będąc w domu od razu pobiegłam do toalety. Wiedziałam, że to ze stresu. Zawsze tak miałam. Umyłam twarz zimną wodą i wróciłam na dół. Położyłam się na kanapie. Peter zrobił mi gorącą herbatę oraz podał kanapki. Na ich widok znów poczułam mdłości. Odsunęłam talerzyk mówiąc:
- Nie dam rady.
Peter widząc mnie w takim stanie odgarnął mi włosy z twarzy i powiedział:
- Jess, czy to to co myślę?
- Nie wiem co myślisz.
- Jesteś w ciąży? - powiedział uśmiechając się.
- Nie! Peter to tylko stres. Bałam się o Toma – wyjaśniłam.
- A może jednak?
- Daj mi spokój.
- To ja pojadę z Tomem po misia, a ty sobie odpocznij.
- Nie puszczę was samych.
- A ja nie pozwolę ci jechać.
- Peter nie rób mi przykrości. Jest mi już dobrze.
- To zjedz kanapki – podsunął talerzyk bliżej mnie.
Nie mogłam na nie patrzeć. W tym momencie podszedł do mnie Tommy, położył mi głowę na klatce piersiowej i powiedział błagalnie:
- Mami.
Pogłaskałam malca po głowie.
- Widzisz? On chce żebym też jechała.
- Jak zjesz to z nami pojedziesz.
- Szantażujesz mnie.
Pocałował mnie w czoło i szepnął:
- W słusznej sprawie.
Zjadłam jedną kanapkę i wypiłam herbatę. Powoli stres mijał przez co moje samopoczucie się poprawiało.
- Jedziemy po misia – powiedziałam wstając.
Tommy słysząc to od razu pobiegł do wyjścia.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał Peter przytulając mnie.
- Na pewno.
Pół godziny później byliśmy w sklepie z zabawkami. Wsiadając do auta Peter powiedział:
- Wskoczę jeszcze do apteki kupić witaminy.
- Okey. My poczekamy.
Kilka minut później byliśmy w drodze do domu. Będąc na miejscu nakarmiłam Toma i położyłam go spać. Peter w tym momencie był na spacerze z Largo. Zaczęłam przygotowywać obiad. Gdy chłopak wrócił pomógł mi. Po zjedzonym posiłku siedzieliśmy w salonie. W pewnej chwili położyłam się na kanapie kładąc głowę na kolanach Petera.
- Źle się czujesz?
- Nie. Mówiłam ci, że mi przejdzie.
- Jess odwołam twoją wizytę i zabieg w środę, dobrze?
- Nawet o tym nie myśl!
- Ale jeśli przeżywasz taki stres przy szczepieniu Toma to co będzie przed twoim zabiegiem?
- Nie boję się swojego cierpienia. Ale nie mogę znieść cierpienia Toma.
- Jesteś pewna, że to tylko nerwy?
- Tak, jestem pewna. Znam swój organizm.
Odgarnął mi włosy z twarzy, pocałował delikatnie w usta i szepnął:
- Zrobisz coś dla mnie?
- Przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. Ale jeśli chodzi ci o odwołanie zabiegu to tego nie zrobię.
- Nie o to mi chodzi.
- To o co?
Chłopak wstał i wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił. Znów położyłam się na jego kolanach.
- Więc o co chodzi? - zapytałam ponownie.
- Zrób test.
Podał mi test ciążowy.
- Chyba sobie żartujesz.
- Proszę
- Peter, nie jestem w ciąży! Rozumiesz?!
- To zrób. Co ci szkodzi?
- Nie będę tego robić! - podniosłam głos.Wstałam i poszłam na górę. Zastanawiałam się czy iść do sypialni czy do pokoju, w którym jeszcze są moje rzeczy. Wybrałam opcję pierwszą. Położyłam się na łóżku i skuliłam. Czy on nie rozumie, że to były tylko nerwy? A może jednak? Nie, to niemożliwe. Spojrzałam w swój kalendarzyk i byłam tego pewna. W pewnym momencie zasnęłam. Gdy się obudziłam Peter leżał obok mnie. Jeździł mi palcem po ręce.
- Gdzie Tommy? - zapytałam.
- Już śpi. Podałem mu syrop od gorączki i zasnął.
- Miał gorączkę?
- Zawsze tak ma po szczepieniu.
- Która jest godzina?
- Dwudziesta trzecia.
- Boże, spałam tak długo?
- To przeze mnie. Nie powinienem cię denerwować. Przepraszam.
Wiedziałam, że chłopak jest smutny.
- Idę wziąć prysznic – powiedziałam.
Peter nie powiedział nic. Zeszłam na dół. Na stole nadal leżały testy. Wzięłam jeden i poszłam do łazienki. Dla świętego spokoju zrobiłam go. Potem wzięłam prysznic i wróciłam do sypialni.
- Ulżyło? - powiedziałam rzucając test na łóżko.
Chłopak spojrzał na niego po czym westchnął i odłożył go na szafkę.
- Dziękuję – powiedział przytulając mnie.
W tej samej chwili usłyszeliśmy płacz Toma. Peter poszedł do niego. Po chwili wrócił z dzieckiem i misiem. Położył chłopczyka na łóżku. Maluch wtulił się we mnie. Dalej był gorący i markotny. Zeszłam na dół, wzięłam syrop od gorączki i z torebki wyciągnęłam smoczek. Wróciłam na górę. Dałam dziecku dawkę lekarstwa i odstawiłam butelkę na szafkę. Peter spojrzał na mnie widząc smoczek.
- Lepiej się nie odzywaj – powiedziałam. - Odzwyczaję go.
Nie powiedział nic. Jedynie uśmiechnął się. Chłopczyk widząc smoczek powiedział:
- Jajgo nie?
- Nie zjadł go.
- Daj!
Dałam mu smoczek. Tommy wtulił się we mnie i zasnął. Ja głaskałam go po rozpalonej główce.
W środę o dziesiątej Peter zawiózł mnie na zabieg. Bałam się jednak nie dałam tego po sobie poznać. Zostałam sama czekając na wizytę, a chłopak razem z Tomem wrócił do domu. Mówił, że ma coś ważnego do załatwienia. Oboje wiedzieliśmy, że i tak nie mógłby wejść ze mną do środka. Leżąc w gabinecie zaczęto przygotowywać moje ręce do zabiegu. Posmarowano mi maścią znieczulającą, a później dodatkowo schłodzono. Ból był znośny. Podczas cięcia był on gorszy. Wiedziałam, że po wyjściu stąd zapomnę całkowicie o przeszłości. Nienawidziłam siebie za to co zrobiłam. Nieważne czy wystarczy jeden zabieg, czy będzie musiał być jeszcze drugi. Najważniejsze, że przeszłość zniknie.
Po godzinie wyszłam z gabinetu. Dziwnie się czułam. Byłam zdezorientowana. Peter już na mnie czekał. Chłopak zaproponował jeszcze byśmy pojechali do kawiarni. Jednak nie zgodziłam się. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Nalegał więc mu uległam. Będąc w kawiarni zamówiłam sobie Latte i deser lodowy. Tomowi zamówiliśmy galaretkę z bitą śmietaną, a Peter do kawy zamówił ciasto. Chyba może pochłaniać je tonami. Przy nim też nauczyłam się dzień zaczynać od czegoś słodkiego. Tommy wyjadał mi bitą śmietanę i owoce.
 - Dobre? - zapytał go Peter.
- Tak – odpowiedział malec z brudną buzią.
Teraz chłopak zaczął jeść moje lody.
- Peter, mogłeś sobie zamówić – powiedziałam.
- Nie mogłem, bo twoje są najlepsze.
Gdy dokończyliśmy jeść wróciliśmy do domu. Zdziwił mnie widok ojca Petera.
- To ja już uciekam – powiedział mężczyzna.
- Dzięki tato.
Nie wiedziałam o co chodzi.
- Chodź, coś ci pokażę – szepnął chłopak ciągnąc mnie na górę.
Zaprowadził mnie do sypialni.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.
W miejscu gdzie wcześniej stała szafa teraz były drzwi, które wcześniej zasłaniał mebel. Peter otworzył je i pokazał mi garderobę.
- Myślę, że teraz starczy nam miejsca – powiedział z uśmiechem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam w szoku. Po chwili wyszeptałam:
- Dziękuję.
Przytuliłam się do niego.
Wieczorem przy kolacji dowiedziałam się, że w przyszły weekend jest bankiet charytatywny.
- Moja mama zajmie się Tomem – powiedział chłopak.
- Peter ale ja nie pójdę!
- Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
- Hmm... zastanówmy się – powiedziałam ironicznie. - Bo się do tego nie nadaję?
- Ale do czego tu się nadawać?
- Nie potrafię bywać w takich towarzystwach.
- Na początku mówiłem tak samo.
- Peter, ja chcę normalne, spokojne życie.
- Ale to tylko jeden bankiet! Przecież pracujesz w redakcji. Potraktuj to jako pracę.
- Mogę się zastanowić?
- Zostawisz mnie samego?
- A na ślub do Alex pójdziesz ze mną?
Chłopaka zamurowało.
- To nie to samo – powiedział.
- Peter, ja naprawdę muszę to przemyśleć.
- Okey, kochanie.
Kolejne dni mijały spokojnie. Peter od rana do wieczora pracował. Odkąd jesteśmy razem nie zdarza mu się już wracanie o drugiej czy trzeciej w nocy. Z każdym dniem czułam coraz większy strach przed bankietem. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Nie wyobrażałam sobie siebie tam. W czwartek byłam już strzępkiem nerwów. Najchętniej bym uciekła. Może się rozchoruję? By nie myśleć o zbliżającej się imprezie otworzyłam laptopa i połączyłam się z internetem. Zalogowałam się na pocztę i otworzyłam maila od szefowej.

Hej Jess.
Jako jedyna osoba z naszej redakcji mieszkająca w USA musisz napisać artykuł o zbliżającym się bankiecie, na którym będą najważniejsi ludzie biznesu. Wszystkie dokumenty potrzebne do wejścia masz ze sobą. Wystarczy Ci identyfikator z logiem naszej redakcji.

Czytając dalszą część zrozumiałam, że na ten bankiet idę z Peterem. Roześmiałam się. Próbuję się wykręcić by nie iść z moim chłopakiem, a szefowa daje mi zlecenie na artykuł z tego samego bankietu.
Wieczorem pokazałam wiadomość Peterowi. Śmiał się.
- Widzisz? Teraz musisz iść.
- Ale ja pójdę jako redaktor. Wiesz... jakby co to się nie znamy.
- Nie, idziemy razem. Jesteś moja, a po drugie to co jest ważniejsze? Ja czy praca.
- Praca – wystawiłam mu język.
W tym momencie złapał mnie, posadził na kolanach i powiedział:
- Teraz cię ugryzę. Tak jak kiedyś obiecałem – chłopak zaczął mnie delikatnie gryźć.
- Błagam, nie – zaczęłam się śmiać. 
- To pójdziesz ze mną?
- Oczywiście, panie Hough.
- Też będziesz panią Hough.
- Nie wiadomo.
- Insynuujesz coś?
- Tak. Że jestem zmęczona.
Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku.
- Kocham cię, wiesz? - powiedział opierając się na rękach nade mną.
- Naprawdę? Nic mi o tym nie wiadomo.
- Naprawdę nic nie wiadomo?
Pokręciłam przecząco głową. Zaczął mnie namiętnie całować oraz zdejmować mi bluzkę. Zaczęłam się śmiać.
- To tak okazujesz mi miłość?
- Przecież wiesz, że cię kocham.
- To mnie przytul.
Przytuliłam półnagiego chłopaka do siebie. Zaczęłam głaskać go po głowie.
- Uwielbiam to – szepnął. - Uwielbiam wszystko co robisz.
- A ja uwielbiam zasypiać w twoich ramionach.
Powrócił do całowania mnie. Gdy zaczęliśmy się kochać usłyszeliśmy wołanie Toma.
- On chyba sobie żartuje – powiedział Peter.
Chłopak nadal mnie całował.
- Peter, on płacze.
- No facet, pogadamy sobie – powiedział chłopak idąc do syna.
Słysząc, że dziecko nie uspokaja się założyłam szlafrok i poszłam do pokoju. Widząc mnie wyciągnął do mnie rączki. Zaniosłam go do naszej sypialni. Zasnął, a Peter zasnął obok niego. Przeniosłam dziecko do łóżeczka i przytuliłam się do chłopaka. Głaskałam jego twarz. Naprawdę kochałam tych dwóch facetów.
W piątek Peter miał wolne. Gdy jedliśmy śniadanie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak poszedł otworzyć i po chwili wszedł do kuchni z kartonem.
 - Kochanie, twoja sukienka przyszła.
- Słucham?
- Zapomniałem ci powiedzieć, ale gdy ją zobaczyłem od razu wiedziałem, że jest stworzona dla ciebie.
Po śniadaniu otworzyłam pudełko.
- Peter zwariowałeś – powiedziałam wyjmując sukienkę.
Podszedł do mnie i obejmując mnie od tyłu szepnął:
- Nie podoba ci się?
- Jest piękna. Ale ja będę się źle w niej czuć.
- Dlaczego?
- Bo muszę robić zdjęcia.
- Tym też się zająłem. Wynająłem osobę od tego. My mamy się bawić. Niech inni pracują. Tobie się należy zabawa i odpoczynek.
- Ale to moja praca.
- Jess, proszę cię. Daj już spokój. Nie musisz pracować. Wiesz o tym.
- Nie chcę być na twoim utrzymaniu. Chcę pracować.
- Jess, odkąd jesteśmy razem pamiętaj, że moje pieniądze są twoimi.
Wyciągnęłam bordowy materiał i przyłożyłam do siebie.
- Przymierzysz?
Poszłam do sypialni. Założyłam sukienkę i spojrzałam w lustro. Całe plecy miałam gołe. Dekolt też był wycięty. Suknia była dopasowana w talii, a dół pięknie się układał. Był delikatnie rozkloszowany. Sukienka była naprawdę piękna. W tej samej chwili do pokoju wszedł Peter.
- Wyglądasz ślicznie – szepnął przytulając mnie.
- Peter, ale ta sukienka odsłania mój tatuaż.
- To dobrze. Uwielbiam go.
- Naprawdę?
- Tak, bo jest prawdziwy. Uwierz, zawsze będziemy młodzi.
Peter zszedł na dół, a ja zdjęłam sukienkę i powiesiłam ją w garderobie.
W sobotę o dwunastej pojechaliśmy na zakupy. Musiałam kupić sobie buty. Kupiłam czarne szpilki oraz czarną kopertówkę. Potem miałam umówioną wizytę u fryzjera. W czasie gdy byłam u niego Peter pojechał po mamę. Razem uzgodniliśmy, że Tommy zostanie w domu i że przyjedzie do niego babcia. Nie chcieliśmy zawozić dziecka do kobiety. Woleliśmy by spał w swoim łóżeczku. O szesnastej chłopak odbierał mnie. Włosy miałam upięte w kokardę. Razem z Peterem położyliśmy Toma spać by nie płakał, gdy będziemy wychodzić. Chłopak wiedział, że gdy jego synek zawoła do mnie „Mamo” to ja już nigdzie nie pojadę. Znał mnie. Wiedział ile znaczy dla mnie to dziecko. O siedemnastej zaczęliśmy przygotowywać się do wyjścia. Zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam sukienkę. Nie chciałam żadnej biżuterii. Na szyi miałam aniołka i to mi wystarczyło. Zaś na ręce miałam bransoletkę z serduszkiem. Gdy byłam już gotowa do pokoju wszedł Peter w smokingu. Wyglądał szałowo. Podszedł do mnie i uśmiechając się pocałował delikatnie i szepnął:
 - Czy mogę panią dzisiaj porwać?
- Przepraszam, ale jestem zajęta.
Roześmiał się.
- Ale i tak cały wieczór jest pani tylko moja.
- Zastanowię się.
Schodząc z góry trzymaliśmy się za ręce. Mama Petera widząc nas uśmiechnęła się i powiedziała:
- Wyglądacie cudownie.
Podeszłam do kobiety i przytuliłam ją. Zauważyłam, że uroniła łzę.
- Idziemy, kochanie? - powiedział Peter.
- Tak, idziemy.
Wsiedliśmy do samochodu i pół godziny później byliśmy przed hotelem gdzie odbywał się bankiet. Widząc błyskające lampy aparatów przeraziłam się.
- Peter, ja nie idę.
- Nie martw się. Będę przy tobie.
Dał mi całusa po czym wysiadł i otworzył przede mną drzwi. Wysiadłam i przytuliłam się do niego. Chłopak objął mnie i poszliśmy do środka. Było już bardzo dużo ludzi. Każdy witał się z Peterem, a ja czułam się nieswojo. Chłopak przedstawiał mnie każdemu jako swoją narzeczoną. Byłam zdziwiona dlaczego tak robi ale nie dałam tego po sobie poznać. Peter obejmując mnie zaprowadził do stolika. W drodze szepnęłam:
- Ja nie jestem twoją narzeczoną.
- Jeszcze. Mamą Toma już jesteś, a to tak jakbyś była moją żoną. Gniewasz się?
- Nie.
Zbliżając się do stolika zauważyłam znajome twarze. Przy stoliku siedziała właścicielka salonu sukien ślubnych, w którym byłam z Alex oraz, jak się później okazało, jej mąż, chirurg plastyczny, który wykonywał mi zabieg. Nie czułam już takiego strachu jak wcześniej. Kobieta przywitała się ze mną całusem w policzek, a później przywitała się z Peterem.
- Widzę, że sukienka pasuje – kobieta uśmiechnęła się.
- Kochanie, chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Kocham cię – pocałował mnie w policzek.
- Pomogłam wybrać suknię dla ciebie. Znałam twoje wymiary więc nie był to dla mnie problem.
- Dziękuję. Jest piękna – powiedziałam uśmiechając się.
W tym momencie do Petera podeszła jakaś kobieta prosząc o wywiad. Chłopak zgodził się.
- Chodź, kochanie – szepnął.
Podczas wywiadu dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy o Peterze, których wcześniej nie wiedziałam. Jednak nie dawałam po sobie poznać, że nie wiem o jego zasługach. Kobieta również poprosiła o zdjęcie. Chłopak przytulił mnie mocno, a ja wymusiłam na swoich ustach uśmiech. Wróciliśmy do stolika. Małżeństwa nie było.
- I nie jest tak źle, prawda? - zapytał Peter.
- I dowiedziałam się o tobie ciekawych rzeczy.
- Nie lubię się chwalić swoim tytułem, ale mam nadzieję, że przez to nie odejdziesz ode mnie?
- Zastanowię się.
- Jess, proszę.
- Za bardzo cię kocham żeby odejść. 
Nalał szampana do kieliszków i podał mi. W tym momencie małżeństwo wróciło do stolika. Wypili z nami alkohol. Z każdą minutą robiło się coraz weselej. Rozmawiałam z siedzącą obok mnie kobietą, która miała na imię Sara, a mężczyźni dolewali sobie trunku i pili. Naprawdę świetnie mi się z nią rozmawiało. Opowiadałyśmy sobie różne historie i śmiałyśmy się. Do Petera ciągle ktoś podchodził by porozmawiać. Co chwilę chłopak nachylał się nade mną szepcząc, że mnie kocha. Czas mijał bardzo szybko. Nie przeszkadzało mi, że są robione zdjęcia i że ja na nich będę. Było mi to obojętne. Przecież miałam obok siebie swojego faceta. On nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Gdy dochodziła godzina trzecia postanowiliśmy wracać. Pożegnaliśmy się z Sarą i jej mężem. Idąc do wyjścia jeszcze wiele osób podchodziło i żegnało się z Peterem. W pewnym momencie podeszli do nas dziennikarze i poprosili o kilka zdjęć. Poszliśmy w miejsce gdzie było logo organizatora i przytuliłam się do Petera. Na kilku zdjęciach było jak chłopak całuje mnie w policzek. W pewnej chwili podziękowaliśmy i opuściliśmy hotel. Czterdzieści minut później byliśmy w domu. Pierwsza rzecz jaką zrobiłam było pójście do pokoju Toma. Peter poszedł za mną. Maluch spał. Nachyliłam się nad łóżeczkiem i pocałowałam go w główkę. Otworzył oczka i zaspanym głosem powiedział:
 - Mama?
- Tak, kochanie. Mama.
Pogłaskałam go po główce. Tommy zasnął. Peter przytulił mnie mocno i szepnął:
- Jesteś już nasza na zawsze.
Poszliśmy do sypialni. Biorąc szlafrok powiedziałam:
- Idę wziąć prysznic.
Chciałam zmyć z siebie makijaż oraz okropny zapach papierosów i alkoholu. Peter złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Proszę, nie.
Zrzucił smoking i koszulę i stojąc przede mną zaczął całować mnie po szyi delikatnie zdejmując ze mnie sukienkę. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Nachylił się nade mną i zaczął mnie całować. Kolejna noc zakończyła się cudownie.
W niedzielę zjedliśmy z mamą Petera śniadanie i pożegnaliśmy się z nią dziękując za opiekę nad Tommym. Gdy zostaliśmy sami włączyłam w kuchni laptopa i wgrałam zdjęcia z aparatu. Byłam wdzięczna chłopakowi, który je robił. Pisząc artykuł dobiegały mnie odgłosy telewizora. Peter oglądał wiadomości. W pewnej chwili Tommy krzyknął:
 - Mama!
- Tak, Tommy, mama – powiedział chłopak.
Poszłam do salonu. W telewizji była mowa o wczorajszym bankiecie oraz o tym, że Peter znalazł się na liście najbogatszych osób na świecie. W dodatku był najmłodszy ze wszystkich.
- Gratuluję – powiedziałam przytulając go.
Wszędzie były nasze zdjęcia. Ludzie ze świata mody zachwycali się moją sukienką. Z wiadomości również dowiedziałam się, że moją sukienkę zaprojektował światowy projektant.
- Kosztowała ponad... - powiedziała kobieta z telewizji.
Nie dane mi było usłyszeć cenę, bo Peter wyłączył telewizor. Stanęłam przed nim i powiedziałam:
- Nie chcesz mi o czymś powiedzieć?
Pociągnął mnie do siebie na kolana.
- Tommy, kochamy mamę?
Chłopczyk przytaknął i po chwili powiedział:
- Tak.
- Peter, proszę.
- Kochasz mnie?
- Tak.
- A ile to kosztuje?
- Miłość nie ma ceny – powiedziałam.
- Widzisz? Miłość nie ma ceny – powtórzył.
- Ale sukienka ma.
- Nie ma. Żaden mój prezent dla ciebie nie ma ceny. A teraz idź kończ artykuł i o nic więcej nie pytaj.
Wróciłam do kuchni. Nie miałam ochoty nic pisać. Wyłączyłam laptopa i wyniosłam go do salonu. Wróciłam do kuchni i zaczęłam wyciągać produkty na obiad. Peter widząc co robię podszedł do mnie.
- Zostaw to – powiedział. - Zabieram gdzieś ciebie i Toma.
- Nie możemy zostać w domu?
- Nie. Ubiorę Toma, a ty się przebierz. Będziemy dużo chodzić.
Poszłam na górę. Ubrałam leginsy i dłuższy sweter. Na nogi założyłam Conversy i zeszłam na dół. Chłopaki już czekali. Peter pokazywał nam wszystkie najciekawsze miejsca w Nowym Jorku. Była piękna pogoda na taką wycieczkę. Tommy z tatą biegał po Central Parku, a ja robiłam im zdjęcia. Później obaj mnie gonili, a gdy złapali przewrócili mnie na trawę i zaczęli całować. Leżeliśmy śmiejąc się. Brakowało mi takich chwil. Tom naprawdę był szczęśliwy. Po jakimś czasie poszliśmy na obiad do restauracji nad wodą. Tommy przy talerzu prawie usypiał. Gdy robiło się coraz później postanowiliśmy wracać do domu. Maluch usnął w drodze. Podczas wnoszenia do domu obudził się. Wykąpaliśmy go i położyliśmy spać. Nawet zapomniał o smoczku. Jednak nie zabierałam mu go. Siedząc w salonie piliśmy gorącą czekoladę.
- To była moja pierwsza wycieczka z Tomem – powiedział Peter. - Dzięki tobie uświadomiłem sobie jak dużo przegapiłem w jego życiu.
Pocałowałam chłopaka w policzek i powiedziałam:
- Nadrobimy to.
- Ja nawet nie widziałem jego pierwszego kroku. Nie było mnie przy nim gdy wyrósł mu pierwszy ząbek.
Zauważyłam, że chłopakowi z oczu płyną łzy. Przytuliłam go i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Nie popełnię drugi raz tego samego błędu – szepnął chłopak.
Poszliśmy spać. W poniedziałek dokończyłam artykuł i wysłałam do szefowej. Spojrzałam na kalendarz. Za trzy tygodnie ślub Alex.

5 komentarzy:

  1. Czekam na historie z Harrym

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Peter . Przez ciebie nie znajdę sobie męża bo będę szukała takiego jak on ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. He he. Super rozdział ?
    A będzie kiedyś dziewczynka ? ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbradziej zajebisty blog ze wszystkich blogów. Z niecierpliwoscią czekam na to, kiedy Peter zostanie tatą po raz drugi ^^ Czekam na koleny rozdział tu, jak i na drugiej wersji z Harrym.
    Muchlove
    @_Hesitation

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne swietne swietne :P bardzo mi sie podoba to jak i ta wersja z Harrym :)
    Czekam na nastepne rozdzialy :)

    OdpowiedzUsuń