Sprawy organizacyjne! Lubię zanudzać ludzi :D
Jak wiemy... zbliżają się święta. Co powiedzie na wymianę kartek świątecznych? Chcesz? Wyślij adres w wiadomości prywatnej na mojej stronie: ALL YOU NEED IS LOVE - fanpage. Mogę wysłać za granicę jeśli tam też mam czytelników <3
Metallica - Nothing Else Matters <3 - kocham to! <3
Jak wiemy... zbliżają się święta. Co powiedzie na wymianę kartek świątecznych? Chcesz? Wyślij adres w wiadomości prywatnej na mojej stronie: ALL YOU NEED IS LOVE - fanpage. Mogę wysłać za granicę jeśli tam też mam czytelników <3
Metallica - Nothing Else Matters <3 - kocham to! <3
-----
W
sobotni ranek obudził mnie Tommy, który leżał pomiędzy mną, a
Peterem.
- Dzień dobry – powiedziałam do malucha dotykając palcem jego noska. Chłopiec roześmiał się.
- Dzień dobry, kochanie – powiedział Peter całując mnie.
- Która godzina? - zapytałam.
- Minęła dziewiąta.
Maluch zaczął nas całować. Raz całował mnie, a raz swojego tatę.
- Zrobiłem śniadanie. Zejdziesz?
- Już wstaję.
Wstaliśmy wszyscy i zeszliśmy na dół. Na stole stały talerze z kanapkami z Nutellą. Uśmiechnęłam się widząc to. Po śniadaniu szybko wzięłam prysznic i przebrałam się. Chwilę później byliśmy w drodze na zakupy. Kupiliśmy małemu parę nowych ubrań i kilka zabawek. Zrobiliśmy również zakupy w supermarkecie.
- Dzień dobry – powiedziałam do malucha dotykając palcem jego noska. Chłopiec roześmiał się.
- Dzień dobry, kochanie – powiedział Peter całując mnie.
- Która godzina? - zapytałam.
- Minęła dziewiąta.
Maluch zaczął nas całować. Raz całował mnie, a raz swojego tatę.
- Zrobiłem śniadanie. Zejdziesz?
- Już wstaję.
Wstaliśmy wszyscy i zeszliśmy na dół. Na stole stały talerze z kanapkami z Nutellą. Uśmiechnęłam się widząc to. Po śniadaniu szybko wzięłam prysznic i przebrałam się. Chwilę później byliśmy w drodze na zakupy. Kupiliśmy małemu parę nowych ubrań i kilka zabawek. Zrobiliśmy również zakupy w supermarkecie.
W domu
rozpakowaliśmy zakupy. W pewnym momencie Peter podszedł do mnie
mówiąc:
- Mam coś dla ciebie?
Podał mi torbę. Otworzyłam i wyjęłam dres. Widząc to zaczęłam się śmiać.
- Ty chyba sobie żartujesz.
- Obiecałaś, że będziesz ze mną biegać.
- Ale wtedy nie było Toma.
To nie jest wymówka.
- Powiedz, że żartujesz – powiedziałam błagalnie.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i zmienił temat:
- O osiemnastej zawozimy Toma do babci.
- Dlaczego? - zapytałam przerażona.
- Chcę cię gdzieś zabrać.
- Ale on wieczorem do nas wróci, tak?
- Jak będziemy wracać to go odbierzemy.
Przytuliłam Toma, a potem Petera. Maluch był padnięty więc zaniosłam go na górę. Gdy zeszłam na dół zauważyłam, że chłopak robi coś w kuchni.
- Co robisz? - zapytałam.
- Spaghetti.
Od razu przypomniała mi się kolacja na dachu. Pomogłam Peterowi w gotowaniu i po jakimś czasie siedzieliśmy w jadalni. Gdy zaczęliśmy jeść usłyszeliśmy dobiegający z góry krzyk Toma. Oboje szybko wstaliśmy i poszliśmy do niego. Po wejściu do pokoju okazało się, że misiu, z którym spał wypadł z łóżeczka. Peter wziął synka na ręce i zeszliśmy na dół. Chłopiec jadł razem z nami spaghetti. Gdy maluch wciągał makaron niczym psy z „Zakochanego Kundla” śmialiśmy się. Cały się ubrudził. Po obiedzie zaczęliśmy powoli przygotowywać się do wyjścia. Widząc jak Peter wkłada do torby rzeczy Toma czułam jak ściska mnie w środku. Wiedziałam, że to tylko na kilka godzin, ale mimo to nie chciałam się z nim rozstawać. Podeszłam do chłopaka i przytulając się do niego powiedziałam:
- Peter, a nie możemy zostać w domu?
- Coś się stało?
- Nie chcę rozstawać się z Tommym.
Chłopak słysząc to roześmiał się.
- Jess, to tylko kilka godzin. Chcę je spędzić tylko z tobą.
- Ale my cały czas jesteśmy razem.
- Idź się przebierz i jedziemy.
Zrezygnowana poszłam na górę. Nie wiedziałam co ubrać. Byłam rozbita. W końcu założyłam jeansową spódniczkę i czarną bluzkę. Na nogi założyłam czarne szpilki. Zeszłam na dół. Peter ubrał już synka. Wyszliśmy z domu. Całą drogę nie mówiłam nic. Pożegnałam się z Tomem i z bólem serca oddałam go babci. Chwilę później Peter parkował przed kinem. Nie potrafiłam skupić się na filmie. Ciągle myślałam o Tomie. Wychodząc z kina chłopak zapytał:
- Podobał ci się film?
- Tak.
- To kiedy to powtórzymy?
- Nigdy.
- Czyli jednak nie podobał ci się.
- Nie o to chodzi. Ja po prostu tęsknię za Tomem.
- Zabieram cię na kolację.
- Peter, zjemy coś w domu.
Chłopak roześmiał się.
- Jess, uspokój się. Przecież nic mu nie będzie.
Siedząc w restauracji przypomniała mi się scena, gdy Peter z synem oglądał film o Emmie. On będzie ją kochał zawsze. Zresztą, Tommy jest podobny do niej. Ja nigdy nie zastąpię mu prawdziwej mamy. Co będzie za kilka lat? Będąc większym może mnie odrzucić.
- Mam coś dla ciebie?
Podał mi torbę. Otworzyłam i wyjęłam dres. Widząc to zaczęłam się śmiać.
- Ty chyba sobie żartujesz.
- Obiecałaś, że będziesz ze mną biegać.
- Ale wtedy nie było Toma.
To nie jest wymówka.
- Powiedz, że żartujesz – powiedziałam błagalnie.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i zmienił temat:
- O osiemnastej zawozimy Toma do babci.
- Dlaczego? - zapytałam przerażona.
- Chcę cię gdzieś zabrać.
- Ale on wieczorem do nas wróci, tak?
- Jak będziemy wracać to go odbierzemy.
Przytuliłam Toma, a potem Petera. Maluch był padnięty więc zaniosłam go na górę. Gdy zeszłam na dół zauważyłam, że chłopak robi coś w kuchni.
- Co robisz? - zapytałam.
- Spaghetti.
Od razu przypomniała mi się kolacja na dachu. Pomogłam Peterowi w gotowaniu i po jakimś czasie siedzieliśmy w jadalni. Gdy zaczęliśmy jeść usłyszeliśmy dobiegający z góry krzyk Toma. Oboje szybko wstaliśmy i poszliśmy do niego. Po wejściu do pokoju okazało się, że misiu, z którym spał wypadł z łóżeczka. Peter wziął synka na ręce i zeszliśmy na dół. Chłopiec jadł razem z nami spaghetti. Gdy maluch wciągał makaron niczym psy z „Zakochanego Kundla” śmialiśmy się. Cały się ubrudził. Po obiedzie zaczęliśmy powoli przygotowywać się do wyjścia. Widząc jak Peter wkłada do torby rzeczy Toma czułam jak ściska mnie w środku. Wiedziałam, że to tylko na kilka godzin, ale mimo to nie chciałam się z nim rozstawać. Podeszłam do chłopaka i przytulając się do niego powiedziałam:
- Peter, a nie możemy zostać w domu?
- Coś się stało?
- Nie chcę rozstawać się z Tommym.
Chłopak słysząc to roześmiał się.
- Jess, to tylko kilka godzin. Chcę je spędzić tylko z tobą.
- Ale my cały czas jesteśmy razem.
- Idź się przebierz i jedziemy.
Zrezygnowana poszłam na górę. Nie wiedziałam co ubrać. Byłam rozbita. W końcu założyłam jeansową spódniczkę i czarną bluzkę. Na nogi założyłam czarne szpilki. Zeszłam na dół. Peter ubrał już synka. Wyszliśmy z domu. Całą drogę nie mówiłam nic. Pożegnałam się z Tomem i z bólem serca oddałam go babci. Chwilę później Peter parkował przed kinem. Nie potrafiłam skupić się na filmie. Ciągle myślałam o Tomie. Wychodząc z kina chłopak zapytał:
- Podobał ci się film?
- Tak.
- To kiedy to powtórzymy?
- Nigdy.
- Czyli jednak nie podobał ci się.
- Nie o to chodzi. Ja po prostu tęsknię za Tomem.
- Zabieram cię na kolację.
- Peter, zjemy coś w domu.
Chłopak roześmiał się.
- Jess, uspokój się. Przecież nic mu nie będzie.
Siedząc w restauracji przypomniała mi się scena, gdy Peter z synem oglądał film o Emmie. On będzie ją kochał zawsze. Zresztą, Tommy jest podobny do niej. Ja nigdy nie zastąpię mu prawdziwej mamy. Co będzie za kilka lat? Będąc większym może mnie odrzucić.
Kelner
przyniósł nasze zamówienia. Peter spojrzał na mnie i powiedział:
Zawsze będziesz taka smutna? Ja naprawdę chciałem sprawić ci radość.
- Sprawiasz. Ale nie kolacjami czy kinem. Sprawiasz mi radość samym byciem.
Wiedziałam, że chłopak się stara, a ja wszystko psuję.
Zawsze będziesz taka smutna? Ja naprawdę chciałem sprawić ci radość.
- Sprawiasz. Ale nie kolacjami czy kinem. Sprawiasz mi radość samym byciem.
Wiedziałam, że chłopak się stara, a ja wszystko psuję.
Po
kolacji pojechaliśmy po Toma. Maluch spał, ale Peter ubrał go i
położył w samochodzie. Chwilę później byliśmy w domu. Wzięłam
rzeczy malca, a chłopak zaniósł synka na górę. Widząc dziecko
śpiące
już w łóżeczku uśmiechnęłam się.
- Wreszcie
się uśmiechnęłaś – szepnął Peter.
- Zeszliśmy na dół i usiedliśmy w salonie. Położyłam głowę na kolanach chłopaka.
- Idziemy pobiegać? - zapytał w pewnej chwili.
- Żarty się panu wyostrzyły.
- Largo – zawołał psa. - Idziemy biegać?
Szczeniak zaczął skakać wokół niego.
- Zeszliśmy na dół i usiedliśmy w salonie. Położyłam głowę na kolanach chłopaka.
- Idziemy pobiegać? - zapytał w pewnej chwili.
- Żarty się panu wyostrzyły.
- Largo – zawołał psa. - Idziemy biegać?
Szczeniak zaczął skakać wokół niego.
- Zostawisz
mnie samą? - zapytałam patrząc chłopakowi w oczy.
Nachylił się nade mną i całując mnie powiedział:
- Możesz iść z nami.
Poszłam na górę i założyłam czarny dres, który dostałam od Petera. Chwilę później biegliśmy z psem chodnikiem. Po kilkunastu minutach miałam już dosyć.
- Peter, ja już nie dam rady.
Chwycił mnie za rękę i ciągnął w stronę domu. Byłam padnięta. Od razu poszłam wziąć prysznic i położyłam się. Po chwili obok mnie położył się Peter.
- I jak?
- Myślę, że nie wstanę jutro z łóżka.
- To będę cię nosił.
Zaczął całować mnie po twarzy i po włosach. Po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Wplątał swoje ręce w moje włosy i nadal mnie namiętnie całował. Ręką przejechałam delikatnie po jego plecach. Czułam bijące od niego ciepło. Nie chciałam by przestawał. Po chwili poczułam jego dłoń pod swoją bluzką na plecach. Oderwał usta od moich i szepnął:
- Jestem taki szczęśliwy przy tobie.
Przytulił mnie do siebie. Położyłam swoją głowę na jego nagiej klacie i palcem delikatnie jeździłam po jego torsie.
- Dlaczego nie chcesz ze mną seksu? - wypaliłam w pewnej chwili.
- Chcę. Ale nie chcę byś potem miała do siebie lub do mnie żal. Oboje musimy tego chcieć. Chcę byś była pewna, że chcesz tego ze mną – mówił gładząc mnie po plecach.
Zasnęliśmy. Rano, gdy się obudziłam Petera nie było na łóżku. Obracając się na bok czułam jak wszystko mnie boli. O Boże, ja dzisiaj nie wstanę. W tym momencie do pokoju wszedł chłopak.
- Nie śpisz?
- A gdzie Tommy?
- Bawi się na dole.
- Nie śpię i nie mogę się ruszać.
- Daj, wymasuję ci nogi.
- Nie, bo mnie bolą.
W tym momencie chłopak odkrył mnie i zaczął delikatnie masować mi mięśnie nóg.
- Peter to boli.
- Zaraz przestanie.
Rzeczywiście po kilku minutach było mi lepiej.
- Chodź, zaniosę cię na śniadanie.
Wziął mnie na ręce.
- Przestań. Postaw mnie – powiedziałam śmiejąc się.
- Nie.
Schodząc po schodach bałam się, że mnie upuści. Trzymałam się kurczowo jego szyi. Położył mnie na kanapie w salonie i po chwili przyniósł tace ze śniadaniem dla mnie. Zjadłam kanapki, które zrobił. Po chwili dał mi również tabletki i sok pomidorowy. Wypiłam wszystko i położyłam się. Przybiegł do mnie Tom i wdrapał się na kanapę. Wtulił się we mnie. Peter usiadł obok nas, wziął moje nogi na swoje kolana i znów robił mi masaż.
- O której jutro masz samolot? - zapytał w pewnej chwili.
- O dwudziestej. Chcę rano wszystko pozałatwiać i jak najszybciej wrócić do was. Będziesz tu z Tommym?
- Oczywiście. Tak, jak obiecałem.
Zauważyłam, że chłopak posmutniał. Usiadłam i przytuliłam się do niego.
- Uwierz. Ja wrócę.
- Wierzę – szepnął.
Zaczęliśmy szykować się na obiad do rodziców Petera. Znów czułam strach. Nie znałam jeszcze głowy rodziny. Chłopak znowu to zauważył, bo podszedł do mnie i przytulając szepnął:
- Uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
- A jak oni mnie nie polubią?
- Oni już cię lubią. Od dawna cię lubią.
Wyszliśmy z domu. Pół godziny później byliśmy przed znanym mi domem. Przywitał nas starszy mężczyzna. Zostaliśmy sobie przedstawieni. Tommy zaczął biegać po domu. Znowu czułam skrępowanie. Siedząc przy stole poczułam na swojej dłoni dłoń Petera. Spojrzałam na niego. Posłał mi uśmiech. W tym momencie podbiegł do mnie Tom. Wzięłam go na kolana. Chłopiec wtulił się we mnie.
- Chodź do mnie – powiedział Peter wystawiając ręce do syna.
- Nie – odpowiedział maluch jeszcze mocniej się we mnie wtulając.
Po chwili dziecko jadło razem ze mną. Nie chciał iść do nikogo innego. Zachowywał się tak, jakby miał mnie stracić. Nie schodził z moich kolan aż do końca obiadu. Dodawał mi otuchy. W pewnym momencie zasnął mi na rękach.
- Daj, położę go – powiedział Peter biorąc chłopca.
- Pójdę z tobą.
Peter położył Toma do łóżeczka. Pogłaskałam malca po głowie. Chłopak przytulił mnie.
- Widzisz jak cię kocha? Zupełnie jak ja.
Dałam mu całusa. Po obiedzie wypiliśmy kawę. Dowiedziałam się, że ojciec Petera jest chirurgiem, ale jego syn sam doszedł do tego co ma teraz. Zauważyłam, że rodzice byli dumni z chłopaka. Cieszyli się, że poznał mnie. Podobno od tego czasu zmienił się. Podczas rozmowy, gdy Peter przebierał Toma, który się obudził dowiedziałam się, że rodzice bali się, że chłopak nie będzie wychowywał syna. Unikał kontaktów z nim. Zawsze to jego mama namawiała go do wizyt. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią Emmy. Obwiniał się o to. Podobno dopiero gdy poznał mnie coraz częściej zaczął bywać u Toma.
- Ale przecież on go tak mocno kocha – powiedziałam.
- Tak, to prawda. Ale zawsze będąc z Tomem mówił o Emmie. Ciągle żył przeszłością.
Rodzice zaczęli dziękować mi, że z nim jestem. Powiedziałam im o moim jutrzejszym wyjeździe, ale zapewniłam, że wrócę za kilka dni. Poprosiłam mamę Petera by opiekowała się nim i Tommym.
- O czym gadacie? - zapytał chłopak wchodząc do salonu z dzieckiem na ręku.
- O przepisie na ciasto, wiesz? - powiedziałam w żartach.
- Ostatnie było bardzo pyszne – posłał mi uśmiech.
- Ty lubisz każde ciasto – powiedziała kobieta. Zaczęłam się śmiać.
- Powinniśmy się już zbierać.
Peter poszedł ubrać dziecko, a ja pozbierałam jego rzeczy. Podziękowałam za miłe spędzenie czasu. Wychodząc Tommy dał buziaka babci i dziadkowi. Peter wziął go na ręce i skierował się w stronę wyjścia. W tym momencie Tom krzyknął wyciągając ręce w moją stronę.
- Mama!
Nagle wszyscy spojrzeli na mnie. Nie wiedziałam co zrobić i co powiedzieć. Zamurowało mnie i coś ścisnęło mnie w środku. Maluch patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Wzięłam go od Petera i przytuliłam. Spojrzałam na kobietę. Zauważyłam jak po policzku spłynęła jej łza.
- Przepraszam – szepnęłam.
Kobieta przytuliła mnie.
- Daj babci buzi i idziemy – powiedziałam nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji.
Maluch pocałował kobietę i znów wtulił się we mnie. Kilka minut później byliśmy w drodze do domu. Nie mówiłam nic. Bałam się spojrzeć na Petera. Ciągle w uszach brzmiało mi słowo „Mama”. Dlaczego on to powiedział? Przecież on mnie nie zna. Przecież Peter pokazywał mu jego mamę. Mówił, że jego mama nie żyje. Wiem, że chłopak teraz mnie znienawidzi, bo na siłę zajmuję miejsce Emmy.
Nachylił się nade mną i całując mnie powiedział:
- Możesz iść z nami.
Poszłam na górę i założyłam czarny dres, który dostałam od Petera. Chwilę później biegliśmy z psem chodnikiem. Po kilkunastu minutach miałam już dosyć.
- Peter, ja już nie dam rady.
Chwycił mnie za rękę i ciągnął w stronę domu. Byłam padnięta. Od razu poszłam wziąć prysznic i położyłam się. Po chwili obok mnie położył się Peter.
- I jak?
- Myślę, że nie wstanę jutro z łóżka.
- To będę cię nosił.
Zaczął całować mnie po twarzy i po włosach. Po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Wplątał swoje ręce w moje włosy i nadal mnie namiętnie całował. Ręką przejechałam delikatnie po jego plecach. Czułam bijące od niego ciepło. Nie chciałam by przestawał. Po chwili poczułam jego dłoń pod swoją bluzką na plecach. Oderwał usta od moich i szepnął:
- Jestem taki szczęśliwy przy tobie.
Przytulił mnie do siebie. Położyłam swoją głowę na jego nagiej klacie i palcem delikatnie jeździłam po jego torsie.
- Dlaczego nie chcesz ze mną seksu? - wypaliłam w pewnej chwili.
- Chcę. Ale nie chcę byś potem miała do siebie lub do mnie żal. Oboje musimy tego chcieć. Chcę byś była pewna, że chcesz tego ze mną – mówił gładząc mnie po plecach.
Zasnęliśmy. Rano, gdy się obudziłam Petera nie było na łóżku. Obracając się na bok czułam jak wszystko mnie boli. O Boże, ja dzisiaj nie wstanę. W tym momencie do pokoju wszedł chłopak.
- Nie śpisz?
- A gdzie Tommy?
- Bawi się na dole.
- Nie śpię i nie mogę się ruszać.
- Daj, wymasuję ci nogi.
- Nie, bo mnie bolą.
W tym momencie chłopak odkrył mnie i zaczął delikatnie masować mi mięśnie nóg.
- Peter to boli.
- Zaraz przestanie.
Rzeczywiście po kilku minutach było mi lepiej.
- Chodź, zaniosę cię na śniadanie.
Wziął mnie na ręce.
- Przestań. Postaw mnie – powiedziałam śmiejąc się.
- Nie.
Schodząc po schodach bałam się, że mnie upuści. Trzymałam się kurczowo jego szyi. Położył mnie na kanapie w salonie i po chwili przyniósł tace ze śniadaniem dla mnie. Zjadłam kanapki, które zrobił. Po chwili dał mi również tabletki i sok pomidorowy. Wypiłam wszystko i położyłam się. Przybiegł do mnie Tom i wdrapał się na kanapę. Wtulił się we mnie. Peter usiadł obok nas, wziął moje nogi na swoje kolana i znów robił mi masaż.
- O której jutro masz samolot? - zapytał w pewnej chwili.
- O dwudziestej. Chcę rano wszystko pozałatwiać i jak najszybciej wrócić do was. Będziesz tu z Tommym?
- Oczywiście. Tak, jak obiecałem.
Zauważyłam, że chłopak posmutniał. Usiadłam i przytuliłam się do niego.
- Uwierz. Ja wrócę.
- Wierzę – szepnął.
Zaczęliśmy szykować się na obiad do rodziców Petera. Znów czułam strach. Nie znałam jeszcze głowy rodziny. Chłopak znowu to zauważył, bo podszedł do mnie i przytulając szepnął:
- Uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
- A jak oni mnie nie polubią?
- Oni już cię lubią. Od dawna cię lubią.
Wyszliśmy z domu. Pół godziny później byliśmy przed znanym mi domem. Przywitał nas starszy mężczyzna. Zostaliśmy sobie przedstawieni. Tommy zaczął biegać po domu. Znowu czułam skrępowanie. Siedząc przy stole poczułam na swojej dłoni dłoń Petera. Spojrzałam na niego. Posłał mi uśmiech. W tym momencie podbiegł do mnie Tom. Wzięłam go na kolana. Chłopiec wtulił się we mnie.
- Chodź do mnie – powiedział Peter wystawiając ręce do syna.
- Nie – odpowiedział maluch jeszcze mocniej się we mnie wtulając.
Po chwili dziecko jadło razem ze mną. Nie chciał iść do nikogo innego. Zachowywał się tak, jakby miał mnie stracić. Nie schodził z moich kolan aż do końca obiadu. Dodawał mi otuchy. W pewnym momencie zasnął mi na rękach.
- Daj, położę go – powiedział Peter biorąc chłopca.
- Pójdę z tobą.
Peter położył Toma do łóżeczka. Pogłaskałam malca po głowie. Chłopak przytulił mnie.
- Widzisz jak cię kocha? Zupełnie jak ja.
Dałam mu całusa. Po obiedzie wypiliśmy kawę. Dowiedziałam się, że ojciec Petera jest chirurgiem, ale jego syn sam doszedł do tego co ma teraz. Zauważyłam, że rodzice byli dumni z chłopaka. Cieszyli się, że poznał mnie. Podobno od tego czasu zmienił się. Podczas rozmowy, gdy Peter przebierał Toma, który się obudził dowiedziałam się, że rodzice bali się, że chłopak nie będzie wychowywał syna. Unikał kontaktów z nim. Zawsze to jego mama namawiała go do wizyt. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią Emmy. Obwiniał się o to. Podobno dopiero gdy poznał mnie coraz częściej zaczął bywać u Toma.
- Ale przecież on go tak mocno kocha – powiedziałam.
- Tak, to prawda. Ale zawsze będąc z Tomem mówił o Emmie. Ciągle żył przeszłością.
Rodzice zaczęli dziękować mi, że z nim jestem. Powiedziałam im o moim jutrzejszym wyjeździe, ale zapewniłam, że wrócę za kilka dni. Poprosiłam mamę Petera by opiekowała się nim i Tommym.
- O czym gadacie? - zapytał chłopak wchodząc do salonu z dzieckiem na ręku.
- O przepisie na ciasto, wiesz? - powiedziałam w żartach.
- Ostatnie było bardzo pyszne – posłał mi uśmiech.
- Ty lubisz każde ciasto – powiedziała kobieta. Zaczęłam się śmiać.
- Powinniśmy się już zbierać.
Peter poszedł ubrać dziecko, a ja pozbierałam jego rzeczy. Podziękowałam za miłe spędzenie czasu. Wychodząc Tommy dał buziaka babci i dziadkowi. Peter wziął go na ręce i skierował się w stronę wyjścia. W tym momencie Tom krzyknął wyciągając ręce w moją stronę.
- Mama!
Nagle wszyscy spojrzeli na mnie. Nie wiedziałam co zrobić i co powiedzieć. Zamurowało mnie i coś ścisnęło mnie w środku. Maluch patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Wzięłam go od Petera i przytuliłam. Spojrzałam na kobietę. Zauważyłam jak po policzku spłynęła jej łza.
- Przepraszam – szepnęłam.
Kobieta przytuliła mnie.
- Daj babci buzi i idziemy – powiedziałam nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji.
Maluch pocałował kobietę i znów wtulił się we mnie. Kilka minut później byliśmy w drodze do domu. Nie mówiłam nic. Bałam się spojrzeć na Petera. Ciągle w uszach brzmiało mi słowo „Mama”. Dlaczego on to powiedział? Przecież on mnie nie zna. Przecież Peter pokazywał mu jego mamę. Mówił, że jego mama nie żyje. Wiem, że chłopak teraz mnie znienawidzi, bo na siłę zajmuję miejsce Emmy.
Nawet
nie wiem kiedy znaleźliśmy się przed domem Petera. Chłopak wyjął
dziecko i bez słowa wszedł do domu. Ja zabrałam rzeczy Toma i
poszłam za nim. Zauważyłam, że Peter nie chce ze mną rozmawiać.
Tommy zaczął bawić się w salonie, a chłopak podszedł do barku i
nalał sobie whisky. Poszłam na górę przebrać się. Siedząc na
łóżku nie wiedziałam czy mam po co wracać do Stanów w środę.
Wstałam i zeszłam na dół. Chłopak siedział przy Tomie na
podłodze i rozmawiał z nim.
- Tommy, kochasz Jess?
- Mama.
- A wiesz, że mama jutro wyjeżdża? I pewnie już do nas nie wróci? Będziemy znowu sami.
W tym momencie chłopczyk podniósł główkę i podbiegł do mnie. Wzięłam go na ręce i podeszłam do Petera.
- Mógłbyś go nie okłamywać?
Chłopak nie mówił nic.
- Jesteś zły na mnie? - zapytałam patrząc mu w oczy. - Ja naprawdę nie chcę zająć miejsca Emmy. Nie uczyłam go mówić mama. Doznałam takiego samego szoku jak ty. Jeśli chcesz bym nie wracała to powiedz mi to teraz.
Ciągle patrzyłam mu w oczy. Przytulił mnie i Toma.
- Myślałem, że ty się gniewasz – szepnął. - Chcę byś wróciła. My chcemy żebyś w ogóle nie wyjeżdżała.
- Możecie jechać ze mną.
- Może innym razem. Jeśli będziesz chciała.
- A będziecie na mnie czekać?
- Zawsze, mój aniele.
Gdy Peter wyszedł z Largo, ja wykąpałam Toma i położyłam go spać. Zeszłam na dół. Chłopak już był. Nalał do szklanek whisky i podał mi. Pociągnął mnie za rękę na kanapę. Przytulił mnie i powiedział:
- Jesteś zła na mnie?
- Za co?
- Za to, że Tom powiedział do ciebie „Mama”.
- Peter, to jest dziecko. Dziecko, które kocham nad życie.
- A mnie? Jeszcze nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz.
Zapadła nieprzyjemna cisza. Spojrzałam na chłopaka i powiedziałam:
- Myślisz, że jakbym nic do ciebie nie czuła to chciałabym wrócić?
- Możesz chcieć tylko dla Toma.
- Czy to z nim śpię w jednym łóżku?
- Jess, ja ciebie naprawdę kocham. Boję się ciebie stracić.
- Ja ciebie też kocham – szepnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Spakowałaś się już? - zapytał w pewnej chwili.
- Nie. Jutro to zrobię. Wezmę tylko kilka potrzebnych rzeczy.
- Zawieziemy cię na lotnisko.
- Dziękuję.
Rano obudziło mnie wołanie:
- Mama!
Poszłam do pokoju Toma i wzięłam go na ręce. Maluch dał mi buziaka. Ubrałam go i zeszliśmy do kuchni. Zrobiłam mu śniadanie i sobie kawę. Na stole zauważyłam kartkę.
- Tommy, kochasz Jess?
- Mama.
- A wiesz, że mama jutro wyjeżdża? I pewnie już do nas nie wróci? Będziemy znowu sami.
W tym momencie chłopczyk podniósł główkę i podbiegł do mnie. Wzięłam go na ręce i podeszłam do Petera.
- Mógłbyś go nie okłamywać?
Chłopak nie mówił nic.
- Jesteś zły na mnie? - zapytałam patrząc mu w oczy. - Ja naprawdę nie chcę zająć miejsca Emmy. Nie uczyłam go mówić mama. Doznałam takiego samego szoku jak ty. Jeśli chcesz bym nie wracała to powiedz mi to teraz.
Ciągle patrzyłam mu w oczy. Przytulił mnie i Toma.
- Myślałem, że ty się gniewasz – szepnął. - Chcę byś wróciła. My chcemy żebyś w ogóle nie wyjeżdżała.
- Możecie jechać ze mną.
- Może innym razem. Jeśli będziesz chciała.
- A będziecie na mnie czekać?
- Zawsze, mój aniele.
Gdy Peter wyszedł z Largo, ja wykąpałam Toma i położyłam go spać. Zeszłam na dół. Chłopak już był. Nalał do szklanek whisky i podał mi. Pociągnął mnie za rękę na kanapę. Przytulił mnie i powiedział:
- Jesteś zła na mnie?
- Za co?
- Za to, że Tom powiedział do ciebie „Mama”.
- Peter, to jest dziecko. Dziecko, które kocham nad życie.
- A mnie? Jeszcze nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz.
Zapadła nieprzyjemna cisza. Spojrzałam na chłopaka i powiedziałam:
- Myślisz, że jakbym nic do ciebie nie czuła to chciałabym wrócić?
- Możesz chcieć tylko dla Toma.
- Czy to z nim śpię w jednym łóżku?
- Jess, ja ciebie naprawdę kocham. Boję się ciebie stracić.
- Ja ciebie też kocham – szepnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Spakowałaś się już? - zapytał w pewnej chwili.
- Nie. Jutro to zrobię. Wezmę tylko kilka potrzebnych rzeczy.
- Zawieziemy cię na lotnisko.
- Dziękuję.
Rano obudziło mnie wołanie:
- Mama!
Poszłam do pokoju Toma i wzięłam go na ręce. Maluch dał mi buziaka. Ubrałam go i zeszliśmy do kuchni. Zrobiłam mu śniadanie i sobie kawę. Na stole zauważyłam kartkę.
Rano byłem z Largo na
spacerze. Dziś wrócę szybko.
Buziaki. Kocham Was.
Peter.
Uśmiechnęłam
się.
- Tata przyjedzie dzisiaj szybciej – powiedziałam do Toma.
- Tata – powiedział maluch.
Gdy Tommy zjadł wzięłam go na górę do siebie i zaczęłam się pakować. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Chciałam zadzwonić do Tonego, ale ostatecznie postanowiłam zrobić mu niespodziankę.
- Tata przyjedzie dzisiaj szybciej – powiedziałam do Toma.
- Tata – powiedział maluch.
Gdy Tommy zjadł wzięłam go na górę do siebie i zaczęłam się pakować. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Chciałam zadzwonić do Tonego, ale ostatecznie postanowiłam zrobić mu niespodziankę.
Usiadłam
na podłodze, gdy już wszystko było w walizce i chwyciłam rączki
dziecka.
- Tommy, ja muszę wyjechać, wiesz? Ale ty będziesz grzeczny, prawda?
Pokiwał główką jakby rozumiał co mówię.
- Opiekuj się tatusiem.
Przytuliłam mocno chłopca. On naprawdę zdobył moje serce. W pewnej chwili wyjęłam telefon i zrobiłam nam zdjęcie. Spojrzałam na wyświetlacz i zapisałam je. W tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju.
- Tata! - krzyknął Tom.
Peter wziął syna na ręce i podszedł do mnie z wielkim bukietem kwiatów.
- Jess, to ode mnie i od Toma – powiedział i pocałował mnie.
- Z jakiej to okazji?
- Bo ciebie kochamy.
- Tommy, kochasz mnie?
- Tak!
- To daj mi buziaka.
Maluch zrobił dzióbek i dał mi całusa. Zeszliśmy na dół. Wspólnie z Peterem zrobiliśmy obiad. Po posiłku poszliśmy na spacer. Tom zasnął w wózku. Szliśmy objęci przez całą drogę. Nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądało moje życie. Jest lepiej niż mogłam sobie wymarzyć. Jeszcze nigdy z takim bólem serca nie wyjeżdżałam z jakiegoś miejsca. Na duchu jedynie podnosiła mnie myśl, że za kilka dni tu wrócę. Tu mnie nie prześladowały żadne fanki. Nie słyszałam wyzwisk i gróźb pod swoim adresem. Tu czułam się jak w niebie. Miałam przy sobie dwóch wspaniałych facetów. Nie chciałam się w nikim zakochać. Ale miłość jest jak złodziej. Skrada się po cichu i kradnie twoje serce. Przed miłością się nie ucieknie. Ona zawsze dopadnie nas w najmniej oczekiwanym momencie. Uśmiechnęłam się. Wróciliśmy do domu. W tej samej chwili Tom obudził się. Przebrałam chłopca, a Peter zrobił kawę. Gdy skończyliśmy ją pić musieliśmy jechać na lotnisko. Widziałam, że chłopak nie potrafi pogodzić się z moim wyjazdem. Przytuliłam się do niego:
- Peter to tylko kilka dni. Tu zostaje mój pies, moje rzeczy i zostaje coś najważniejszego.
- Co?
- Wy.
Pocałował mnie w czubek głowy. Wziął moje bagaże i zaniósł do samochodu. Czterdzieści minut później byliśmy na lotnisku. Gdy żegnaliśmy się robiłam wszystko by się nie rozpłakać. Zauważyłam, że chłopak też wstrzymywał łzy. Gdy zbliżyłam się do bramki obejrzałam się ostatni raz i spojrzałam na Petera, który trzymał na rękach dziecko. Pomachałam do nich. Chłopak odmachał mi, a Tommy krzyknął:
- Mama!
Słysząc to ścisnęło mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam by Peter widział moje łzy. Po chwili już ich nie widziałam. Zniknęłam za bramką.
- Tommy, ja muszę wyjechać, wiesz? Ale ty będziesz grzeczny, prawda?
Pokiwał główką jakby rozumiał co mówię.
- Opiekuj się tatusiem.
Przytuliłam mocno chłopca. On naprawdę zdobył moje serce. W pewnej chwili wyjęłam telefon i zrobiłam nam zdjęcie. Spojrzałam na wyświetlacz i zapisałam je. W tym momencie usłyszałam otwierające się drzwi do pokoju.
- Tata! - krzyknął Tom.
Peter wziął syna na ręce i podszedł do mnie z wielkim bukietem kwiatów.
- Jess, to ode mnie i od Toma – powiedział i pocałował mnie.
- Z jakiej to okazji?
- Bo ciebie kochamy.
- Tommy, kochasz mnie?
- Tak!
- To daj mi buziaka.
Maluch zrobił dzióbek i dał mi całusa. Zeszliśmy na dół. Wspólnie z Peterem zrobiliśmy obiad. Po posiłku poszliśmy na spacer. Tom zasnął w wózku. Szliśmy objęci przez całą drogę. Nie spodziewałam się, że tak będzie wyglądało moje życie. Jest lepiej niż mogłam sobie wymarzyć. Jeszcze nigdy z takim bólem serca nie wyjeżdżałam z jakiegoś miejsca. Na duchu jedynie podnosiła mnie myśl, że za kilka dni tu wrócę. Tu mnie nie prześladowały żadne fanki. Nie słyszałam wyzwisk i gróźb pod swoim adresem. Tu czułam się jak w niebie. Miałam przy sobie dwóch wspaniałych facetów. Nie chciałam się w nikim zakochać. Ale miłość jest jak złodziej. Skrada się po cichu i kradnie twoje serce. Przed miłością się nie ucieknie. Ona zawsze dopadnie nas w najmniej oczekiwanym momencie. Uśmiechnęłam się. Wróciliśmy do domu. W tej samej chwili Tom obudził się. Przebrałam chłopca, a Peter zrobił kawę. Gdy skończyliśmy ją pić musieliśmy jechać na lotnisko. Widziałam, że chłopak nie potrafi pogodzić się z moim wyjazdem. Przytuliłam się do niego:
- Peter to tylko kilka dni. Tu zostaje mój pies, moje rzeczy i zostaje coś najważniejszego.
- Co?
- Wy.
Pocałował mnie w czubek głowy. Wziął moje bagaże i zaniósł do samochodu. Czterdzieści minut później byliśmy na lotnisku. Gdy żegnaliśmy się robiłam wszystko by się nie rozpłakać. Zauważyłam, że chłopak też wstrzymywał łzy. Gdy zbliżyłam się do bramki obejrzałam się ostatni raz i spojrzałam na Petera, który trzymał na rękach dziecko. Pomachałam do nich. Chłopak odmachał mi, a Tommy krzyknął:
- Mama!
Słysząc to ścisnęło mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam by Peter widział moje łzy. Po chwili już ich nie widziałam. Zniknęłam za bramką.
Siedząc
w samolocie cały czas miałam przed oczami scenkę z pożegnania.
Naprawdę ich kocham. Po dwóch godzinach dostałam MMSa. Otworzyłam
go. Na zdjęciu był Peter z Tomem przytuleni do siebie. Zdjęcie
podpisane było: „Tak bardzo już tęsknimy. Wróć do nas”.
Uśmiechnęłam się. Zrobiłam zdjęcie chmur i wysłałam je
podpisując: „Wasz anioł z chmur. Wrócę”.
Jeju jeju jeju . Juz miałam czarne myśli ze coś Cisie stało ze nie dodajesz , ale na szczęście jest następny , rownież idealny rozdział !
OdpowiedzUsuńSuper normalnie bym się popłakała gdy młody powiedział "MaMa" aaa nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńSARA ♥♥♥♥♥♥♥♥
Świetne ale wole Harrego w roli głównej a nie Pitera stwóż następne rozdziały coś w stylu 102 błagam .!!!
OdpowiedzUsuńHej. ! piszesz boskie blogi .! Ale wole zakończenie z Harrrym .!!!
OdpowiedzUsuńŁał twój blog jest boski jak go czytałam to normalnie cały czas płakałam to jest świetne dziewczyno masz talent i niesamowitą wyobraźnie twórz następne rozdziały a ja ci nie przeszkadzam :) Harry jest boski on i Jesss pasują do siebie nie samowicię ♥
OdpowiedzUsuń