niedziela, 11 listopada 2012

102. Search your heart - search your soul...

Team Peter :D
A teraz się przyznać kto nie polubił mojego zajebistego fanpage'a? All You Need Is Love - fanpage 
Chcecie być informowani? Zostawcie tu swoje Twittery!
Bryan Adams - (Everything I Do) I Do It For You <3 - kocham to <3
-----
****J*E*S*S****

O szóstej rano zrobił nam pobudkę Tom. Wszedł między nas i przytulił się do Petera.
- To wczesne wstawanie to chyba u was rodzinne – powiedziałam.
Byłam szczęśliwa mimo tak wczesnej pory. Chciałabym żeby mój dzień zawsze się tak zaczynał. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Z czego się śmiejesz?
- Z prezentu na osiemnastkę.
- Z zeszytu?
- Nie. Z was.
W tym momencie Tom przytulił mnie i dał mi słodkiego buziaka.
- Widzisz Peter? Tommy na powitanie daje mi buziaka, a ty nie.
Chłopak namiętnie pocałował mnie mówiąc:
- Dzień dobry. Idę z Largo.
Chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Ja przewinęłam Toma i zaczęliśmy się bawić. Zaczęłam go łaskotać oraz całować jego małe stópki. Śmiech malca niósł się po całym domu.
- Idziemy robić śniadanie – powiedziałam biorąc go na ręce.
Będąc w kuchni posadziłam Toma na szafce. Wyciągnęłam dwa kubki i wsypałam do nich kawę. Przypomniało mi się, że w torbie, którą rozpakowywałam wczoraj była butelka i kaszka dla malucha. Zrobiłam mu śniadanie w małej miseczce i zaczęłam go karmić siedząc w salonie. Do pokoju wbiegł Largo. Był cały mokry. Zaczął skakać wokół mnie. Tom śmiał się, a kaszka, którą jadł wylądowała na podłodze. Pies niewiele myśląc podbiegł i zaczął ją jeść.
- No to wspaniale nam się dzień zaczyna – mruknęłam.
Posprzątałam. Zauważyłam, że Peter zrobił zakupy. Poszłam do kuchni i razem przy stole zjedliśmy śniadanie oraz wypiliśmy kawę. Gdy myłam naczynia po posiłku chłopak brał prysznic, a Tommy biegał za psem. Jeszcze przewracał się czasami, ale od razu wstawał i ruszał dalej. Usiadłam w salonie i wzięłam malucha na kolana by go przebrać. Tomowi nie zamykała się buzia. Ciągle coś mówił. Słysząc schodzącego z góry ojca pobiegł w jego kierunku. Spojrzałam na zegarek. Minęła dopiero siódma. Sama poszłam wziąć prysznic i przebrać się. Pół godziny później byłam na dole.
- Rozmawiałem z mamą.
- O tak wczesnej porze?
- Tak, bo miałem dziś przed pracą odwieźć Toma. Powiedziałem, że zostaje z nami.
- Nie była zła?
- Była szczęśliwa, że w końcu stworzę mu normalny dom.
Podeszłam do Petera, który trzymał na kolanach syna. Pocałowałam chłopaka w policzek.
- Widzisz?
- Poradzisz sobie z nim?
- Zajmowałam się moim bratankiem. Tommy, zostaniesz ze mną?
Wyciągnęłam do niego ręce, a maluch wyciągnął do mnie. Wzięłam go na ręce i przytuliłam.
- Jess... wiesz, że jesteś jedyną osobą, której on nie zna, ale mimo to od razu zaakceptował?
- Ty też mnie nie znałeś, a mnie pokochałeś.
Chłopak zaczął się śmiać.
- Boże, jeszcze nigdy nie było mi tak ciężko komuś o nim powiedzieć – powiedział Peter. - A teraz jest mi tak ciężko was zostawić i iść do pracy.
- Zadzwonimy do ciebie.
- Mam tylko jedno spotkanie więc wrócę szybko.
Pożegnał się z nami i wyszedł z domu. Wzięłam wszystkie rzeczy dziecka i zaniosłam do sypialni Petera po czym zeszłam na dół. O dziesiątej maluch zrobił się śpiący. Zaczął się do mnie tulić. Poszłam z nim na górę. Położyłam go na łóżku i głaskając po twarzy uśpiłam. Gdy Tom zasnął ja nie wstawałam. Leżałam obok niego. W pewnym momencie również zasnęłam. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Dzwoniła Angela. Żeby nie obudzić dziecka wyszłam z pokoju. Odebrałam i usłyszałam:
- Już jesteśmy w domu. A co u ciebie?
- Wszystko w porządku.
- Domyślam się.
- Niczego się nie domyślasz. Uwierz.
- Coś się stało?
- Nic. Wszystko okey. Właśnie leżę w łóżku i słucham jak za oknem pada deszcz.
Nie chciałam jej mówić o Tommym oraz o mnie i Peterze. Jeszcze nie teraz. Opowiedziała mi jak minął lot. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym pożegnałyśmy się. Wróciłam do sypialni. Spojrzałam na zegarek. Minęła dwunasta. Obudził się również Tom z płaczem. Czułam przerażenie. Nie wiedziałam co zrobić.
- Tommy, co jest? - zapytałam.
Chłopiec widząc mnie wyciągnął do mnie rączki. Chyba przestraszył się, że jest sam w nowym miejscu. Wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam. Maluch uspokoił się.
- A wy co robicie? - zapytał Peter wchodząc do pokoju.
- Właśnie wstaliśmy.
Chłopak podszedł do nas, pocałował w główkę swojego synka po czym dał mi całusa. Zeszliśmy na dół.
- Chodźcie, zrobię naleśniki – powiedział Peter.
- Przestań. Ja zrobię.
- Nie, nie. Ty się opiekowałaś Tomem.
Usiadłam na krześle i obserwowałam jak chłopak zabiera się do pracy. Gdy zjedliśmy Peter powiedział:
- Dzwoniłem do rodziców. Powiedziałem im, że przyjedziemy po rzeczy Toma.
- O której mamy jechać?
- Możemy zaraz.
Słysząc te słowa przeraziłam się.
- A możemy później?
- Jess, ty się boisz, prawda?
- Nie, wydaje ci się.
Podszedł do mnie, objął mnie i powiedział:
- Nie bój się. Masz nas przy sobie. Wyjdę z Largo i pojedziemy, okey?
Pokiwałam głową. Nie miałam innego wyboru. Wzięłam Toma i poszłam do swojego pokoju. Założyłam sweterek i rurki. Następnie poszłam do pokoju Petera i wybrałam cieplejsze rzeczy dla dziecka. Oboje przygotowani zeszliśmy na dół. Dałam jeszcze maluchowi soku, ponieważ chodził ze swoim kubeczkiem mówiąc coś. Wywnioskowałam z tego, że chce pić. Gdy Peter wrócił z psem wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu jego rodziców. Gdy byliśmy na miejscu chłopak wziął swojego synka na ręce i złapał mnie za rękę. Czuł, że się boję, bo ścisnął mocniej moją dłoń i powiedział:
- Naprawdę nie bój się.
Czułam się jakbym pierwszy raz szła do szkoły.
Drzwi otworzyła jego mama. Widząc nas uśmiechnęła się.
- Wejdźcie – powiedziała otwierając szerzej drzwi.
Peter przepuścił mnie. Kobieta wzięła wnuka na ręce i zaprowadziła nas do salonu.
- Mamo to jest Jess – przedstawił mnie Peter. - Jess, to moja mama.
- Miło cię poznać – powiedziała kobieta całując mnie w policzek. - Peter dużo nam opowiadał o tobie.
Spojrzałam na niego, a on tylko uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie. Teraz poczułam się pewniej.
- Mi również miło panią poznać – powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
Kobieta przyniosła kawę i ciasto. Maluch biegał po pokoju przynosząc mi różne zabawki. Peter siedział obok mnie i ciągle mnie tulił. W pewnej chwili kobieta wzięła Toma na kolana i powiedziała:
- I co, opuszczasz babcie? Ale będziesz odwiedzał nas?
Maluch zaczął mówić coś po swojemu. Po chwili podszedł do mnie wyciągając ręce w moim kierunku. Posadziłam go na swoje kolana.
- Widzisz mamo? Nie jesteś już jedyną kobietą w jego życiu – powiedział Peter. - Ale wiesz co? Ten maluch ukradł mi dziewczynę.
- Nie przesadzaj – szepnęłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Jego mama była naprawdę miłą kobietą. Szybko minął mi strach. Opowiedziałam jej w żartach jak poznałam Petera. Dowiedziałam się, że to było przeznaczenie. Okazało się również, że kobieta bardzo dobrze zna Tonego. On i Peter byli przyjaciółmi ze szkoły.
Czas płynął nam bardzo szybko.
- Mamo, my będziemy się zbierać – powiedział Peter. - Ale obiecujemy, że niedługo znów wpadniemy.
- Musicie!
Zapakowaliśmy rzeczy Toma i Peter zaniósł je do samochodu. Wrócił jeszcze po wózek.
- Musimy jeszcze kupić łóżeczko – powiedział.
- To pojedziemy.
Pożegnaliśmy się z kobietą i pojechaliśmy do domu. Zastanawialiśmy się gdzie będzie pokój Toma. Wybraliśmy pokój, w którym była Alex. Poukładałam rzeczy chłopca, a Peter zajął się zabawkami. Gdy już wszystko miało swoje miejsce pojechaliśmy po łóżeczko. Szybko wybraliśmy, to znaczy Tommy sam sobie wybrał łóżeczko. Kupiliśmy mu jeszcze lampkę na ścianę w kształcie chmurek oraz dodatkowy kosz na zabawki. Po powrocie do domu chłopak złożył mebel oraz zamocował lampkę. Mały był zmęczony, ale Peter nie chciał go kłaść spać. Była dziewiętnasta więc robił wszystko by jego synek nie zasnął. Udało mu się przetrzymać malca do dwudziestej.
- Chyba nie zrobi nam rano o szóstej pobudki – powiedział chłopak kąpiąc syna.
- Przecież ty i tak wstajesz o szóstej.
- Ale to nie oznacza, że ty też masz.
Położyliśmy Toma w łóżeczku. Szybko zasnął, a my zeszliśmy na dół. Byłam padnięta. Fajny mam wypoczynek. Położyłam się na kanapie.
- Zamówiłem pizzę – usłyszałam za sobą głos chłopaka.
- Mhmm.
- Jesteś zmęczona?
- Mhmm.
- A wolisz mnie czy Toma?
- Mhmm.
Roześmiał się.
- Masz ochotę na wspaniałą kąpiel?
- Pewnie.
- To dzisiaj ci ją przygotuję.
Usiadł na kanapie, a ja położyłam swoją głowę na jego kolanach.
- Peter... czy ty nigdy nie jesteś zmęczony? - zapytałam.
- Przy tobie nie.
Dzwonek do drzwi przerwał naszą rozmowę. Chłopak wstał i poszedł otworzyć. Po chwili wrócił do salonu z pizzą. Zjedliśmy ją i zgodnie z obietnicą Peter przygotował mi kąpiel. Widząc zapalone świeczki przypomniał mi się incydent z Largo oraz moment mojego poznania z Peterem. Byłam wtedy w samym ręczniku.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? Byłam wtedy w samym ręczniku.
- To był wspaniały widok!
Roześmiałam się i wypchnęłam go z łazienki. Zanurzyłam się w wodzie. Było wspaniale. Te różne olejki naprawdę relaksowały. Zamknęłam oczy i przypominałam sobie wszystkie sceny z Peterem. Ciekawe kiedy coś się popsuje. Kiedy wkradnie się pierwsze kłamstwo. W moich myślach pojawił się nagle Harry. To dało mi smutek. Z oczu popłynęły mi łzy. Largo będzie zawsze mi go przypominał. Nigdy nikt nie zrozumie dlaczego nie chciałam być z Harrym.
Nagłe pukanie do drzwi łazienki przerwało moje myślenie. Wytarłam łzy i w tej samej chwili usłyszałam głos Petera.
- Idę z Largo – powiedział.
- Okey.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
Wyszłam z wanny i wytarłam się.
- Ale na pewno wszystko okey? - usłyszałam znów głos chłopaka.
Otworzyłam drzwi i powiedziałam:
- Na pewno. A teraz idź.
- Widzimy się za pięć minut tam – wskazał drzwi swojej sypialni.
- Nie wiem czy pięć minut spaceru wystarczy dla psa.
- Musi.
Uśmiechnęłam się zamykając drzwi. Posprzątałam łazienkę by żadna świeczka nie dostała się w ręce Toma i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam zeszyt i przeczytałam ostatni wpis. Nie chciałam pisać nic więcej. Nie miałam sił. A na dodatek czułam jakiś smutek. Nie chciałam by Peter to zauważył. Choć po to miałam ten zeszyt. Dał mi go bym przelewała do niego swój smutek. Położyłam się i przykryłam kołdrą. W pokoju panowała ciemność i cisza. W pewnej chwili usłyszałam delikatne pukanie i zauważyłam smugę światła wpadającą do pokoju.
- Jess jesteś zła na mnie? - zapytał.
- Peter, przestań pytać. Wszystko jest okey.
- Naprawdę?
- Tak.
- To idziemy.
- Gdzie?
- Do naszej sypialni.
- Ale mi tu jest dobrze.
W tym momencie chłopak wziął mnie na ręce.
- Peter puść mnie.
Nie posłuchał mnie. Zaniósł mnie do swojej sypialni i położył na łóżku
- Nie potrafię zasnąć bez ciebie. Muszę czuć twoje ciepło – szepnął.
Włączył cicho muzykę i położył się obok. Przytulił mnie i dodał:
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Pocałował mnie w czoło i zaczął całować mnie po włosach. Czułam jak po moim ciele przechodzą dreszcze. Po chwili na swoich ustach poczułam jego usta. Poczułam również jego zarost.
- Nie ogoliłeś się.
- Przepraszam.
- Wybaczam. Lubię ten twój dwudniowy zarost.
Po chwili nasze usta ponownie złączyły się. Zasnęliśmy przytuleni.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Przejechałam ręką po miejscu gdzie powinien leżeć Peter. Chłopaka nie było. Pewnie jest już w pracy. Próbowałam jeszcze zasnąć. W pewnym momencie przypomniało mi się, że w pokoju obok jest Tom. Zerwałam się z łóżka ponieważ cisza, która panowała przerażała mnie. Spojrzałam na zegarek. Dziewiąta trzydzieści. Boże, co z nim? Przecież on wstaje o szóstej rano! Wybiegłam z sypialni i skierowałam się do pokoju dziecka. Malucha nie było. Usiadłam na łóżku. Wiedziałam, że Peter zabrał go do mamy. Chłopak nie wierzył mi, że mogę zająć się dzieckiem. Popłynęły mi łzy. Dziwny widok puste łóżeczko. Wstałam i wyszłam z pokoju. Oparłam się o ścianę na korytarzu i nagle usłyszałam śmiech Toma dobiegający z dołu. Szybko zbiegłam po schodach. Maluch bawił się z Largo, a Peter w kuchni robił śniadanie. Widząc mnie podszedł, przytulił i całując w czoło zapytał:
- Wszystko w porządku?
Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa.
- Jess, co jest?
- Bałam się, że go oddałeś – szepnęłam.
- Kogo?
-Toma.
Chłopak przytulił mnie mocniej, a ja czułam, że jeszcze się trzęsę.
- Jess, uspokój się.
Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili do kuchni wbiegł Tom krzycząc:
- Tata! Tata!
Słysząc jego wołanie spojrzałam na Petera i uśmiechnęłam się. Dziwne uczucie słysząc słowa dziecka wołającego swojego tatę. Zwłaszcza, że znałam Petera jako Petera, a nie jako tatę. Chłopak schylił się i wziął swojego synka na ręce. Przytuliłam się do nich. Tommy zaczął bawić się moimi włosami, a Peter pocałował mnie w głowę.
- Idziemy jeść – powiedział chłopak myjąc maluchowi ręce.
Po śniadaniu dowiedziałam się, że Peter musi jechać do pracy, a my zostaniemy sami. Gdy chłopak wyszedł wzięłam prysznic, przebrałam się i ubrałam Toma po czym wyszliśmy z psem na spacer. Zrobiliśmy również zakupy na obiad. Wracając do domu spoglądałam na witryny sklepowe. W pewnym momencie na stoisku z gazetami zauważyłam prawie na wszystkich pierwszych stronach gazet zdjęcie Harrego z jakąś dziewczyną. Całowali się w aucie. Kupiłam gazetę i wróciliśmy do domu. Siedząc w salonie przeglądałam magazyn. Z artykułu dowiedziałam się, że Harry spędził noc z jakąś blondynką. Zrobiło mi się przykro. Nie wiem ile było w tym prawdy. Podobno uprawiali seks w samochodzie. Stąd te zdjęcia. To było to samo auto, w którym kilka dni temu Styles zapewniał mnie o swojej miłości. Poczułam obrzydzenie. Jak on tak mógł? Mimo iż mieszkam z Peterem, który kocha mnie nie mieliśmy seksu. Chociaż było ku temu wiele okazji. A Harry poszedł do łóżka z pierwszą lepszą.
Wzięłam telefon i miałam ochotę do niego zadzwonić. Wybrałam jego numer i zastanawiałam się co zrobić. W tym momencie mój telefon zaczął dzwonić. To był Peter.
- Hej. Radzicie sobie?
- Oczywiście. A jak w pracy?
- Tęsknię za wami.
- Tommy, tata dzwoni – powiedziałam do dziecka siedzącego na podłodze. Chłopczyk wstał i podszedł do mnie. Wzięłam go na kolana i jeszcze raz powiedziałam: - Tata.
Chłopczyk zdziwionym głosem patrząc na telefon powiedział:
- Tata?
- Tak.
Po chwili zszedł z moim kolan i wrócił do zabawy klockami.
- Jess, ty chyba chcesz mnie zabić – usłyszałam głos chłopaka.
- Dlaczego?
- To ja mówię, że za wami tęsknię, a ty jeszcze mi go dajesz.
- On nie wygląda, żeby tęsknił. A o której wrócisz?
- Powinienem być około dwudziestej. Ale o piętnastej mam chwilę wolną to może wpadnę do was.
- Czekamy. I przesyłamy ci buziaki.
Pożegnaliśmy się i rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzynasta. Już nie chciałam dzwonić do Harrego. Pewnie usłyszałabym kolejne kłamstwo. Zrobiłam Tomowi jedzenie i nakarmiłam go.
- Jedziemy do taty? - zapytałam.
Zauważyłam, że mały jest śpiący, ale podbiegł do mnie z uśmiechem. Te jego loki na głowie i te duże, niebieskie oczy zawładnęły moim sercem. Założyłam mu jeansy, Conversy i koszulę w kratę.
- Ale z ciebie przystojniak – powiedziałam dając mu całusa.
Cholera, ja nie wiem gdzie jest klinika Petera. Nie znam dokładnego adresu. Wyjęłam komórkę i otworzyłam przeglądarkę. Odnalazłam stronę kliniki i spisałam adres. Po czternastej wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do taksówki i podałam adres. Pół godziny później byliśmy na miejscu. Będąc w budynku podeszłam do informacji. Zapytałam o gabinet Petera. Windą wjechaliśmy na górę i po chwili szliśmy znanym mi korytarzem. Trzymając Toma za rękę zapukałam i weszliśmy do pokoju.
- Niespodzianka – powiedziałam.
Peter widząc nas zerwał się z fotela i podszedł do nas.
- Udała wam się ta niespodzianka – dał mi całusa i wziął dziecko na ręce. - Idziemy na obiad?
- Peter, ale my jesteśmy tylko na chwilę. Tommy nie spał i jest zmęczony.
- Wytrzyma.
Idąc korytarzem pielęgniarki witały dziecko. Zauważyłam, że znały je. Peter na jednej ręce trzymał Toma, a drugą ręką obejmował mnie. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy do restauracji. Gdy zjedliśmy obiad wróciliśmy do kliniki. Dziecko zasnęło w ramionach taty. Gdy dochodziła siedemnasta postanowiłam wracać z nim do domu.
- Weźmiesz moje auto – powiedział Peter.
- Nie. Pojedziemy taksówką. Nie znam Nowego Jorku.
- Wbiję ci adres w GPS.
- Peter przestań.
-Ale ja proszę.
Uległam. Chłopak przypiął synka w foteliku i wbił adres w nawigację. Przytulił mnie i powiedział:
- Dziękuję, że jesteś. Zobaczymy się wieczorem.
- Miłej pracy.
Pocałowaliśmy się i wsiadłam do auta. Jadąc bałam się, że zgubię się w Nowym Jorku. Nie było tak źle. Cali i zdrowi dotarliśmy do domu. Zaniosłam dziecko do pokoju, rozebrałam i położyłam w łóżeczku. Musiałam jeszcze wyjść z psem. Po powrocie nakarmiłam zwierzaki i położyłam się w salonie. Włączyłam TV i zaczęłam oglądać film. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Tony.
- Hej – powiedziałam odbierając.
- Hej, Jess.
- Co tam?
- Masz zlecenie na artykuł oraz szefowa pyta kiedy będziesz w Holmes Chapel, bo chce z tobą przedłużyć umowę.
- Tony, ale ja nie wiem kiedy będę. Jak na razie to nie spieszy mi się z wyjazdem. Jestem tu potrzebna.
- Nie rozumiem.
- Nie udawaj. Poznałam już tajemnice Petera. Poznałam również jego mamę i pojawił się nowy facet w moim życiu.
- A myślałem, że z Peterem wam się ułoży – powiedział smutno.
- Tony, ten nowy facet ma trzynaście miesięcy.
- Poznałaś już Toma?
- Właśnie śpi na górze. Mieszkamy w trójkę.
- Naprawdę?
- Tak.
- A to niespodzianka. Dasz radę napisać ten artykuł?
- Oczywiście. To moja praca.
- Szykuje się też jakiś wywiad i to w Nowym Jorku więc pewnie ty go dostaniesz. Ale to jeszcze nie teraz.
- Jak coś to dzwoń.
- Jasne. I powodzenia.
- Muszę kończyć, bo słyszę, że Tommy wstał.
- Tommy... – powiedział chłopak.
Rozłączyłam się i poszłam na górę. Maluch skakał w łóżeczku radośnie. Jego bałagan na głowie sprawiał, że wyglądał jak Peter. Widząc mnie wyciągnął rączki. Wzięłam go na ręce i zeszliśmy na dół. Dałam mu soku. Zaczął biegać za psem po salonie. Minęła dziewiętnasta. Postanowiłam upiec jakieś ciasto. Wyciągając produkty spojrzałam na swoje ręce. Blizny przypominały mi o wszystkim. Byłam naprawdę głupia. Przypomniała mi się tamta chwila. To był najgorszy okres w moim życiu. A może spotka mnie jeszcze coś gorszego? Nie, gorzej być nie może. Moje zamyślenie przerwał przybiegający do kuchni Tommy. Posadziłam go na szafce i zaczęliśmy robić ciasto. Maluchowi buzia nie zamykała się. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Było mi go żal. Nie miał mamy i można by powiedzieć, że nie miał ojca, bo dotychczas widywał go raz na jakiś czas. Przytuliłam mocno chłopca i pocałowałam jego loki.
Włożyliśmy ciasto do piekarnika. W tej samej chwili do domu wszedł Peter. Maluch pobiegł do niego wołając:
- Tata!
- Witaj synku.
Słysząc to uśmiechnęłam się. Po chwili chłopak z dzieckiem wszedł do kuchni. Od razu podszedł do mnie i pocałował mnie.
- Co robicie? - zapytał.
- Niespodzianka.
- Kolejna?
- Ty mi robisz niespodzianki to ja też mogę.
- To ja idę się przebrać i zaraz zejdę.
Peter poszedł na górę, a ja z maluchem poszłam do salonu. Widząc leżącą na stole gazetę szybko ją zabrałam i wyrzuciłam do kosza na śmieci. Nie chciałam by Peter widział to zdjęcie. Wiem, że byłoby mu smutno. Wie, że takie zdjęcia dają mi cierpienia.
Zrobiłam kolację. Wspólnie zjedliśmy po czym Peter bawił się z Tomem klockami. Patrzyłam na nich i dziękowałam Bogu, że postawił mi na drodze Petera. Przy nim i przy Tomie naprawdę zapominam o przeszłości.
Zrobiłam dwie kawy oraz pokroiłam ciasto zrobione razem z Tommym. Siedząc w salonie Peter powiedział:
- Jess, ty cały czas zajmujesz się Tomem. Nie masz czasu dla siebie. Może będziemy zawozić go chociaż na kilka godzin do mojej mamy?
- Nie.
- Ale odpoczęłabyś.
- Ale ja nie chcę. Nawet nie wiesz ile radości on mi daje. Mam siedzieć w pustym domu jak ty jesteś w pracy?
- Ale odpoczniesz sobie!
- Ja nie mam od czego odpoczywać. Zresztą z Tomem bardzo fajnie mi się odpoczywa. I nie zaczynaj już więcej tego tematu.
Objął mnie i przyciągnął do siebie. Położyłam swoją głowę na jego kolanach. Po chwili podszedł do nas Tommy i stojąc przytulił się do mnie.
- Widzisz? A ty chcesz go odwozić do mamy.
- Przepraszam. Pójdę go położyć.
- Daj mu się nacieszyć tobą.
- Ale on tuli ciebie, a nie mnie.
Usiadłam i wzięłam dziecko między mnie i chłopaka. Tomy położył głowę na kolanach swojego ojca, który w tym momencie mocno mnie przytulił.
- Kocham cię – szepnął. - I to nie wiesz jak bardzo cię kocham.
- Wiem. Wiem ile kosztowało cię ukrywanie Toma przede mną. Poświęciłeś swojego własnego syna dla mnie.
Spojrzałam na malca. Zasnął. Peter zaniósł go na górę i po chwili wrócił do mnie.
- Pójdziemy się przejść? - zapytał.
- A Tommy?
- Śpi. Nic mu nie będzie.
Wyszliśmy z Largo na spacer. Wieczór był chłodny.
- Peter, niedługo będę musiała wyjechać.
- Ale jak to? Tak szybko?
- Nie. To tylko na kilka dni. Sprawy służbowe.
- Rozumiem – powiedział smutnym głosem.
- Jedźcie ze mną.
- Lepiej będzie jak pojedziesz sama. Będziesz miała czas na przemyślenie wszystkiego.
- Ale ja nie mam o czym myśleć.
- O nas.
Spojrzałam na niego.
- Kiedy wylatujesz? - zapytał.
- Nie wiem jeszcze. Ale obiecaj mi, że nie oddasz Toma do babci.
- Ale ja pracuję. Muszę to zrobić.
- Chociaż raz pomyśl o swoim synku i weź wolne. Dla mnie potrafiłeś załatwić kilka dni wolnego. Teraz zrób to dla niego.
- Postaram się.
Wróciliśmy do domu i poszłam wziąć prysznic. Musiałam również zabrać się za artykuł. Peter też w salonie wykonywał jakąś papierkową robotę. Poszłam do siebie. Włączyłam laptopa oraz muzykę i założyłam słuchawki. Zalogowałam się na pocztę i pobrałam materiały przesłane przez Tonego. Zaczęłam pisać, ale zupełnie mi to nie wychodziło. Spojrzałam na zegarek. Mijała pierwsza. Ostatecznie poddałam się i wyłączyłam komputer. Zeszłam na dół. Peter nadal pracował. Podeszłam do niego, pocałowałam go w bałagan na głowie i bez słowa poszłam do siebie na górę. Po chwili jednak wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do sypialni Petera. Położyłam się i zasnęłam. 
Następny dzień minął bardzo szybko i oczywiście bardzo miło. Nie ruszyłam artykułu chociaż gonił mnie termin. Postanowiłam zabrać się za niego wieczorem. Peter siedział w salonie z Tomem i oglądali bajki więc ja wzięłam się za pisanie. Poszłam do siebie i włączyłam komputer. W końcu udało mi się napisać całość. Wysłałam od razu do Tonego. Wyłączyłam laptopa i z uśmiechem schodziłam na dół. Z salonu dobiegał głos chłopaka oraz dźwięk telewizora. Weszłam po cichu do salonu. Na ekranie wyświetlał się film. Był na nim Peter z jakąś dziewczyną, która była w zaawansowanej ciąży. Zauważyłam, że między tą parą była wielka miłość. Dziewczyna była piękna. Cieszyli się sobą.
- Tommy, to twoja mamusia. Zawsze oglądałem z tobą ten film gdy byłeś u mnie. Ale mamusi już nie ma. Musimy zamknąć ten rozdział naszego życia. Mamusia patrzy na nas z góry i ciebie mocno kocha – słyszałam, że głos chłopaka się łamie.
- Mama? - powiedział Tom.
- Tak, to twoja mama. I wiesz co? Ona zesłała nam aniołka. Mieszka z nami. To Jess.
Czułam jak po policzku spływają mi łzy. Wycofałam się, ale nie wróciłam na górę.
- Już więcej nie będziemy oglądać tego filmu. Mamy Jess.
Chłopak wstał i podszedł do DVD. Wyciągnął płytę z odtwarzacza i schował ją do wielkiego pudła. Ja w tym czasie po cichu poszłam do siebie. Ten obraz, który widziałam przed chwilą spowodował, że łzy popłynęły mi jeszcze mocniej. Próbowałam się uspokoić. Dotknęłam łańcuszek od Petera. Jestem aniołkiem od Emmy? Teraz wiem dlaczego dał mi taką zawieszkę.
Usłyszałam kroki dobiegające z korytarza. Otarłam łzy, a po chwili usłyszałam pukanie.
- Nie przeszkadzamy? - zapytał Peter trzymając synka za rączkę.
- Wy nigdy.
Ukucnęłam i wyciągnęłam ręce do malucha. Czułam jak coś ściska mnie w środku. Chłopczyk objął mnie za szyję i przytulił z całych swoich sił. Po chwili Peter objął nas.
- Idę zrobić kolację – powiedział.
- Razem zrobimy.
Zeszliśmy na dół. Przygotowałam kaszkę dla Toma.
- Muszę zejść na chwilę do garażu – powiedział Peter. Zauważyłam, że trzyma pudło, do którego wkładał płytę.
- Okey. Robiłeś porządki?
- Tak, ze swoim życiem.
Wiedziałam co jest w tym pudle. Jeszcze bardziej mnie ścisnęło w środku. Trudno było powstrzymać mi łzy. Spojrzałam na Toma. Siedział przy psie i próbował go ugryźć. Roześmiałam się.
Po kolacji razem wykąpaliśmy dziecko i położyliśmy je spać.
- Chodź – powiedział Peter łapiąc mnie za rękę.
W salonie nalał wina i powiedział:
- Za nasze nowe życie
Wypiliśmy trunek.
- Jess, jutro mam wolne. Jest sobota. Pójdziemy razem na zakupy?
- Musimy Tommiemu kupić parę rzeczy. Wyrósł już z niektórych.
- A w niedzielę mamy zaproszenie do rodziców.
- A w poniedziałek lecę do Anglii.
Chłopak w tym momencie posmutniał.
- Tak szybko?
- Wrócę też szybko.
Spuścił głowę.
- Peter, ja naprawdę wrócę.
Złapałam go za twarz i zauważyłam łzy.
- Uwierz. Naprawdę do was wrócę.
W tym momencie pocałowałam go.

6 komentarzy:

  1. Ej , Tynpiszesz tak ze płacze i sie śmieje naraz . Wspaniale . Dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam TO !
    Siedzę i cisze się jak głupia albo płacze jak bóbr :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak narzekałaś ,że ostatnio nie dodawałam KomentarzY więc piszę -Jesteś zadowolona :P- No to
    Rozdział jest Świetny <3



    _SARA ♥♥♥♥♥♥♥_ Szykuj się na pierniczki i Andrzejki :P

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy bd następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. 1.zaloze sie ze ten wywiad w NY bedzie z 1D..
    2 wiesz co sie powinno stac? Peter powinien sie oswiadczyc Jess, ona musi go przyjac i jako szczesliwe malzenstwo powinni zamieszkac na Manhattanie wychowujac Tommiego!
    Kocham, mialam lzy w oczach choc jestem HARRYteam.. <3

    OdpowiedzUsuń