sobota, 26 lipca 2014

117. What doesn't kill you makes you stronger.

Wróciłam! Wielki powrót, wejście smoka i te rzeczy. Tęskniliście? :D
Kelly Clarkson - Stronger (What Doesn't Kill You)
-------
****H*A*R*R*Y****




W drugi dzień znów pojechałem do Jane. Nie chciałem siedzieć sam w domu. Nie była zła, że wpraszam się do niej. Pozwoliła mi zostać na noc, bo jej rodziców nie było. Przy niej nie czułem smutku. Bałem się jechać do szpitala. Nie mogłem patrzeć na Jess w takim stanie. Następnego dnia obudziłem się bardzo wcześnie. Chciałem się na coś przydać więc zrobiłem Jane i Kate śniadanie. O dziewiątej obudziłem Jane całując ją w policzek.
- Chodź na śniadanie – szepnął.
- Ja chyba śnię – mruknęła.
- Naprawdę zrobiłem śniadanie. Przynieść ci tutaj?
- Nie już zejdę.
- Obudzisz Kate?
- Sam ją obudź. Ja nie chcę mieć z nią rano do czynienia.
Poszedłem do pokoju trzynastolatki. Pukałem, ale nie odzywała się. Nacisnąłem delikatnie klamkę. Spała jak zabita. Podszedłem do łóżka i ściągnąłem z niej kołdrę mówiąc:
- Mała dawaj na śniadanie.
- Mała to jest twoja pała – mruknęła. Po chwili słysząc mój śmiech usiadła przerażona i powiedziała: - Harry?! Co ty tu robisz?
- Zrobiłem śniadanie. Jane kazała cię obudzić.
- Naprawdę zrobiłeś śniadanie?
- Tak.
- Będę jadła śniadanie, które zrobił Harry Styles?
Nie powiedziałem nic. Zacząłem się śmiać.
- Idziesz? - zapytałem wychodząc.
Dziewczyna wybiegła za mną. Po śniadaniu piliśmy kawę w pokoju Jane, a Kate siedziała u siebie. Jednak co chwilę przychodziła pod głupim pretekstem. W pewnej chwili Jane nie wytrzymała.
- Co ty jeszcze chcesz?!
- Ja mam sprawę do Harrego – powiedziała robiąc błagalną minę.
- Mów mała – uśmiechnąłem się.
- Harry... bo wiesz.... - usiadła obok mnie. - Lubisz mnie?
- Nie – wtrąciła Jane.
- Lubię cię, a co chcesz?
- Ale tak bardzo?
- Zaraz wyrzucę cię z pokoju – powiedziała Jane. Ścisnąłem mocniej jej dłoń.
- No mów – ponagliłem Kate.
- Bo ja bym chciała... żebyś mnie follował na Twitterze.
Słysząc to zacząłem się śmiać.
- Ale tak naprawdę to co wam to daje?
- Wszystko!
- No okey. Podaj swoją nazwę – powiedziałem wyjmując komórkę.
- Jelly.
Spojrzałem na nią i wybuchnąłem śmiechem.
- Smaczna nazwa. Gotowe.
- Naprawdę?
- Tak.
Wybiegła z krzykiem z pokoju.
- Ja się do niej nie przyznaję – mruknęła Jane.
Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w policzek.
- Chodź, pośmiejemy się – powiedziała dziewczyna.
Wyjęła swój telefon i zalogowała się na Twittera. Weszła na konto swojej siostry, na którym z prędkością światła pojawiały się kolejne Tweety.
- Harry, mnie folluje! - zaczęła czytać. - Nie wierzyliście mi! Zgodził się! Kocham go za to! On jest taki słodki!
Razem z Jane śmialiśmy się głośno. Kate ciągle przeżywała, że ją obserwuję.
- Zrobimy jej żart – powiedziałem.


Jeśli jesteśmy małżeństwem to może zrobisz mi i Jane herbatę i przyniesiesz do pokoju obok? Twój mąż <3


Opublikowałem i czekaliśmy na reakcje. Nagle usłyszeliśmy pisk zza ściany i huk. Poszliśmy prędko do pokoju Kate. Dziewczyna leżała na podłodze.
- Co ci się stało? - zapytała Jane.
- Nic – odpowiedziała zawstydzona.
Zauważyliśmy przewrócone krzesło.
- Cholera, moja żona spadła z krzesła – powiedziałem kręcąc głową.
- Wcale, że nie.
- To co, zrobisz nam herbatę?
- Zaraz. Tylko napiszę.
- Wiesz co Harry? Chodź. Ja zrobię. Od niej się nie doczekamy.
Pijąc herbatę usłyszałem swój telefon. Zauważyłem, że dzwonił Peter. Boże, pewnie dowiem się, że Jess nie żyje. Nie odbiorę. Nie chcę tego usłyszeć.
- Coś się stało? - zapytała Jane widząc moją minę.
- Dzwoni Peter. Pewnie Jess umarła.
- Odbierz.
- Ty odbierz – dałem jej telefon. 
- Ale to twój kolega!
- A ty jesteś moją.. przyjaciółką.
Jane wzięła moją komórkę i odbierając powiedziała:
- Hej. Harry nie może teraz odebrać. Coś mu przekazać?
Zauważyłem, że dziewczyna uśmiecha się. Po chwili usłyszałem:
- Dziękuję. Przekażę mu tą dobrą wiadomość – po rozłączeniu dodała: - Jess jest przytomna!
- Boże. Muszę tam jechać! Pojedziesz ze mną?
- To nie jest dobry pomysł.
- Proszę.
Chwilę później razem wchodziliśmy do szpitala. W sali była już reszta zespołu oraz Alex i Angela. Siedzieliśmy wszyscy do wieczora. Opowiadaliśmy sobie różne głupie historie. Śmialiśmy się z nich. Cieszyłem się widząc uśmiech Jess.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz