poniedziałek, 1 kwietnia 2013

116. You won't let me fall....

Spóźnionych Wesołych Świąt, Moje Kochane Misie! :*
#TeamPeter 4ever <3
----------


****P*E*T*E*R****




W czasie zebrania uparcie wydzwaniała do mnie Angela. W końcu odebrałem i dowiedziałem się, że Jess jest nieprzytomna w szpitalu. W tym momencie świat mi się zawalił. Rozłączyłem się i przeprosiłem wszystkich informując, że moja żona jest w szpitalu i muszę przy niej być. Wybiegłem z budynku i wsiadłem do auta. Łamiąc wszystkie przepisy drogowe jechałem do szpitala. Wbiegłem do środka i zauważyłem Liama, Nialla i Harrego. Blondyn płacząc próbował opowiedzieć mi co się stało. Nie mogłem nic zrozumieć. Złapałem go za ramiona i potrząsając nim powiedziałem:
- Niall, uspokój się i powiedz mi o co chodzi. Co takiego się wydarzyło z moją żoną?
Chłopak wziął głęboki oddech i opowiedział mi wszystko. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Chodziłem po korytarzu niecierpliwiąc się i błagając by Jess i nasze dziecko przeżyli i by nic im się nie stało. Do szpitala przyjechała Angela oraz Zayn z Alex. Nie mogłem wytrzymać i wyszedłem na zewnątrz. Malik wyszedł za mną. Wyciągnął paczkę papierosów i podał mi mówiąc:
- Zapal i uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
- Ja już straciłem jedną miłość mojego życia, wiesz? Moja dziewczyna utopiła się.
- Ona będzie żyć!
Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Zaciągnąłem się dymem z odpalonego papierosa. W tym momencie zadzwoniła mama Jess. Nie wiedziałam czy powinienem jej mówić. Nie chcę jej martwić. Słysząc, że kobieta nie może skontaktować się z Jess wiedziałem, że muszę powiedzieć o wypadku.
- Jess, nie może odebrać – powiedziałem. - Jess jest w szpitalu. Jest nieprzytomna. Ma operację.
- Co się stało?! - zapytała przerażona kobieta.
- Mamo zaopiekuj się Tomem. Ja muszę być tutaj. Jak będę coś wiedział to zadzwonię.
- Powiedz mi tylko co się stało!
- Zepchnięto ją ze schodów – powiedziałem po czym rozłączyłem się.
Wziąłem drugiego papierosa i odpaliłem go. Zaciągnąłem dwa razy i wyrzuciłem go przydeptując na chodniku by zgasł.
- Kurwa mać – przekląłem.
Szybko wróciłem do szpitala. Oparłem się głową o ścianę. W tym momencie podszedł do nas lekarz.
- Jest tutaj ktoś z rodziny? - zapytał.
- Jestem jej mężem.
- Zapraszam – wskazał na drzwi gabinetu.
Poprosił bym usiadł i zaczął mówić:
- Uderzyła się w głowę. Zrobiliśmy wszystkie badania i zszyliśmy ranę. Nie widać żadnego poważnego uszkodzenia mózgu. Na obecną chwilę trudno mówić o jej stanie zdrowia.
- Ale przeżyje, tak?
- Jest za wcześnie by o tym mówić. Najbliższa doba zadecyduje o wszystkim.
- A co z naszym dzieckiem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku. Będziemy jej podawać różne kroplówki. Proszę się przygotować, że będzie wcześniejszy poród. Dziewczyna nadal jest nieprzytomna. Będziemy czekać. Musi być pan przygotowany, że będziemy musieli w razie czego ratować życie dziecka. Ale proszę być dobrej myśli. Jest to młoda dziewczyna więc ma silny organizm.
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak.
Poszedłem do sali gdzie leżała Jess. Była podłączona do różnych aparatur. Złapałem ją za rękę i przytuliłem się do niej. Drugą dłoń położyłem na jej brzuchu.
- Jess, błagam cię. Nie zostawiaj mnie. Ja i Tom potrzebujemy cię. Amy też.
Czułem jak spływają mi łzy. Po chwili do sali weszła Angela i chłopacy.
- Co ci mówił ten lekarz? - zapytała dziewczyna.
- Mamy czekać.
- Niech ja znajdę tą kurwę to zajebię – mruknęła pod nosem. - A ty Jess nie żartuj sobie tylko się budź.
Dziewczyna nie reagowała na nic.
- To moja wina – odezwał się Harry. - To przez moją fankę. Na pewno. Jestem pewny – jego głos łamał się, gdy to mówił.
- Przestań Harry. To i tak w niczym nie pomoże – powiedział Zayn.
Pielęgniarka po chwili wyprosiła ich i znów zostałem sam z Jess. Głaskałem dziewczynę po głowie i modliłem się by obudziła się. Przysunąłem krzesło bliżej łóżka i położyłem głowę na pościeli. Wpatrując się w monitor, na którym widać było bicie serca oraz inne czynności życiowe, zacząłem mówić:
- Jess, pamiętasz jak się poznaliśmy? Byłaś wtedy w samym ręczniku – mówiąc to uśmiechnąłem się. - Pamiętam twoją przerażoną minę. Tony miał ci powiedzieć, że przyjeżdżam. Ciągle do mnie wydzwaniał i opowiadał o tobie. Mówił, że muszę cię poznać. Ja w tamtym czasie nie chciałem nikogo poznawać. Gdy mówił o tobie przed oczami miałem Emmę. Mój przyjazd wtedy był z ciekawości. Nie spodziewałem się, że tak się zakończy. Wiedziałem wszystko o tobie. Moje sprawy zawodowe były tylko przykrywką. Miałem kilka spraw do załatwienia, ale one mogły jeszcze poczekać. Ja po prostu wiedziałem, że to moje ostatnie dni życia. Byłem tak załamany, że miałem myśli samobójcze. Tony o tym wiedział. Powiedział mi, że będę mógł zrobić ze swoim życiem co chcę, ale najpierw muszę cię poznać. Mówił, że ja ci pomogę. A może chodziło mu o to, że ty pomożesz mi? Szybko ciebie rozgryzł. Nie myślałem w tamtym czasie o Tomie. Wiedziałem, że moi rodzice go wychowają. Ja nie chciałem żyć samotnie bez Emmy. Każdej nocy śniła mi się. Ja już wariowałem. Budziłem się, a jej nie było obok mnie. Noce były koszmarem. Miałem okres, w którym w ogóle nie spałem. Żyłem tylko na różnych tabletkach, kawie i napojach energetycznych. W dniu, gdy cię poznałem po raz pierwszy uśmiechnąłem się od śmierci Emmy. Tony miał rację mówiąc, że odmienisz moje życie. To życie odmieniliśmy sobie razem. Później, gdy poczułem twoje ciepło, twoje przytulenie uzależniłem się od ciebie. Ciężko było mi wrócić do Stanów. Po moim powrocie pierwszy raz poczułem tęsknotę za kimś żyjącym. Dotąd tęskniłem tylko za Emmą. Każdego dnia oglądałem film, który nagrałem jak była w ciąży. Oglądałem i piłem. Pamiętam jak cieszyłem się, gdy powiedziałaś, że przylatujesz. Moja mama zaczęła podejrzewać, że coś biorę. Zacząłem się zmieniać. Częściej odwiedzałem Toma, bawiłem się z nim i śmiałem się. Pewnego dnia przeszukiwała mój dom. A to Ty, Jess, stałaś się moim narkotykiem. Na początku nie wiedziałem o tym. Uświadomiłem to sobie, gdy miałaś wyjechać. Ale ty zostałaś. I została tajemnica. Pamiętasz kolację na dachu? Wtedy chciałem ci wszystko wyznać. Chciałem ci powiedzieć o Tomie, ale stchórzyłem. Bałem się, że uciekniesz. Tony powiedział mi, że wyjechałaś do Holmes by uciec od przeszłości. Jeszcze jak byłaś w Holmes wiedziałem, że nigdy nie zaakceptujesz Toma. Wiem, jestem głupi. Ty go kochasz bardziej niż mnie. Wtedy, gdy jechałem po niego byś go poznała byłem pewny, że wyjedziesz. A ty zabroniłaś mi go oddać. Od tamtego dnia zamieszkał z nami. Jess, obudź się. Wróć do nas. Tommy mocno cię kocha. Nie możesz go zostawić. Przecież jesteś naszym aniołem, a anioły nigdy nie odchodzą.
Przytuliłem się do brzucha dziewczyny. Głaskając go mówiłem dalej:
- Amy, kopnij mocno mamę niech się obudzi. Wytłumacz jej, że tęsknimy za nią.
Mówiłem do niej przez kilka godzin. Nagle poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię. Spojrzałem w górę i zobaczyłem mamę Jess.
- Gdzie Tommy? - zapytałem.
- Jest w domu z dziadkiem. Jedź do nich. Odpocznij. Ja tutaj będę.
- Nie.
- Rozmawiałam z lekarzem i w niczym tu nie pomożesz. Ja tu będę i zadzwonię do ciebie jak się obudzi. Jedź, proszę.
- Nie.
- Peter...
- Muszę być przy niej.
- Będziesz. Całe życie przed wami.
- Ale ona może nie przeżyć.
- Przeżyje. Przeżyła potrącenie przez samochód to i to przeżyje. Zwłaszcza, że ma dla kogo żyć. A ty teraz jedź do syna.
Posłuchałem się mojej teściowej i wyszedłem z sali. Będąc w domu wziąłem prysznic i przebrałem się. Zakładając koszulkę spojrzałem na półkę gdzie stało nasze wspólne zdjęcie. Dziewczyna uśmiechała się na nim. Wziąłem je do ręki i przejechałem po nim palcem.
- Jess, proszę cię. Wróć do nas – szepnąłem.
Zszedłem na dół. Tommy podbiegł do mnie z misiem. Wziąłem go na ręce i przytuliłem siadając na kanapie w salonie gdzie siedział również ojciec Jess.
- Jak się ona czuje? - zapytał.
- Jest nieprzytomna.
W tym momencie Tommy złapał mnie za twarz i spojrzał mi w oczy.
- Gdzie mama? - zapytał.
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Chłopiec powtórzył swoje pytanie.
- Mamusia jest chora. Musiała zostać w szpitalu, wiesz? Ale niedługo wróci. Nie lecimy jutro do domku. Musimy tu zostać. Cieszysz się?
- Tak!
Siedziałem i ciągle myślałem o Jess. Tommy był we mnie wtulony. Był wieczór. Chciałem już jechać do szpitala. Wykąpałem dziecko i położyłem je spać. Wsiadłem w samochód i pojechałem do szpitala. Jadąc ciągle myślałem o Jess. Miałem najgorsze myśli. Ona nie może umrzeć. Nie może mnie zostawić. W pewnej chwili skręciłem w drogę na cmentarz. Będąc przy cmentarzu wyciągnąłem paczkę papierosów. Siedząc w samochodzie zapaliłem. Dlaczego szczęście trwa tak krótko? A zwłaszcza moje. Jesteśmy ze sobą niecałe dwa lata, a już wszystko się kończy. Tommy zdążył poznać i pokochać swoją nową mamę, a Bóg ją nam teraz zabiera. Wciągnąłem dym do płuc i powoli go wypuściłem. Zgasiłem papierosa i wysiadłem z auta. Poszedłem na grób Emmy. Usiadłem na ławce stojącej niedaleko. Patrząc na zdjęcie dziewczyny, które było na płycie nagrobka powiedziałem:
- Dlaczego zabierasz nam Jess? Jesteś zazdrosna, że Tommy ją pokochał? Dałaś nam anioła, a teraz go zabierasz? Kochamy cię nadal. Na zawsze będziesz w naszych sercach, ale błagam cię, pozwól Jess żyć. Chcemy razem wychowywać naszą córeczkę i Toma.
Poczułem jak po policzku płyną mi łzy.
- Muszę już iść. Przyjadę jeszcze do ciebie. Przyjedziemy razem z Jess i Tomem. I z Amy.
Wstałem i wyszedłem z cmentarza. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Wchodząc do odpowiedniej sali zauważyłem siedzącą przy łóżku matkę Jess, która opowiadała o Tomie. Podszedłem do kobiety i delikatnie położyłem jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie.
- Ja zostanę na noc – powiedziałem. - Tommy śpi. Wracaj do domu.
- Dobrze. Przyjadę rano.
Kobieta wyszła, a ja zająłem jej miejsce. Złapałem Jess za rękę i przytuliłem się do niej. Nie mówiłem nic. W sali słychać było tylko dźwięki aparatury. Głaskałem dziewczynę po brzuchu. Czułem ruchy dziecka.



****H*A*R*R*Y****



Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Po powrocie ze szpitala siedziałem w swoim pokoju. Przed oczami ciągle miałem widok Jess leżącej na chodniku. I ta krew. Schowałem twarz w dłonie. Zorientowałem się, że na rękach mam zaschniętą krew. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Spodnie też miały plamy z czerwonej cieczy. To była krew Jess. W samym ręczniku wróciłem do pokoju i ubrałem się. Robiąc to włączyłem telewizor. W pewnej chwili zaczęło mówić o mojej przyjaciółce. Zrobiłem głośniej by wszystko dobrze usłyszeć. Dowiedziałem się, że schwytano dziewczynę, która to zrobiła. Specjaliści stwierdzili, że była ona chora psychicznie. Na pytanie reportera dlaczego to zrobiła, odpowiedziała:
- Harry należy tylko do mnie. Pozbyłam się tej suki, z którą zaliczył wpadkę. Teraz będziemy szczęśliwi. Powinieneś mi dziękować, kochanie – powiedziała do kamery po czym zaczęła się śmiać. Przeszedł mnie dreszcz.
- Ta dziewczyna nie była w ciąży z Harrym. Ona ma męża. Wiesz o tym? - kontynuował dziennikarz.
- Ty nic nie wiesz. Ta suka zaciągnęła mojego kochanego Harrego do łóżka. Chciała go zdobyć. Mąż to tylko przykrywka. Ona ze wszystkimi się puszczała!
- Ty jesteś naprawdę chora, wiesz o tym?
- A ty jesteś naprawdę głupi i ślepy.
Nie mogłem tego dłużej słuchać. Wyłączyłem telewizor i zszedłem na dół. W kuchni był Niall.
- Znaleźli tą dziewczynę, wiesz? - powiedziałem.
- Widziałem. Mówili w telewizji. Ciągle o tym mówią. Wiedzieli, że ja i Jess byliśmy razem.
- A kto o tym nie wiedział? Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę.
- Jedziesz do szpitala?
- Nie.
Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do Jane. Wiem, że nie powinienem, bo nikt o nas nie wie, ale ja musiałem z kimś porozmawiać. Będąc na miejscu wysiadłem i poszedłem przed dom. Zadzwoniłem i czekałem aż ktoś otworzy. Po chwili w drzwiach ujrzałem Kate.
- Cześć Kate. Jest Jane?
- Harry, Harry – zaczęła krzyczeć i skakać.
- Ej, jest Jane? - powtórzyłem pytanie. - To ważne.
Pociągnęła mnie do domu. Miałem jedynie nadzieję, że nie zaciągnie mnie do pokoju.
- Jane, Harry! - krzyknęła.
- Głucha nie jestem – usłyszałem głos nastolatki, która schodziła z góry. Widząc mnie zdziwiła się. - Co ty tutaj robisz?
Przytuliłem ją.
- Harry, wszystko okey? - zapytała.
- Nic nie wiesz?
- O czym?
- O Jess.
- Chodź – pociągnęła mnie za rękę. - A ty posprzątaj – zwróciła się do siostry.
Będąc na górze opowiedziałem jej wszystko.
- Nie martw się. Ona przeżyje.
- A jak nie?
- Przestań tak myśleć.
Położyłem głowę na jej kolanach. Dziewczyna zaczęła mnie głaskać. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się i usłyszeliśmy Kate:
- Już.
- Wyjdź stąd – powiedziała Jane.
- Ale...
- Nie ma żadnego „ale”! Wyjdź!
Dziewczyna spuściła głowę i opuściła pokój. Przed północą opuszczałem dom Jane. Postanowiłem pojechać do szpitala. Wchodząc do sali, gdzie leżała Jess zauważyłem przytulonego do dziewczyny Petera.
- Cześć Peter – powiedziałem.
Nie odpowiedział mi. Zorientowałem się, że śpi. Złapałem delikatnie chłopaka za ramie. Przestraszył się.
- Harry, co ty tu robisz? - zapytał.
- Przyjechałem zobaczyć co z Jess. Jedź do domu. Ja z nią posiedzę.
- Nie. Obiecałem, że będę przy niej zawsze.
- Pomyśl o Tomie i jedź do domu. Ja zostanę i jak się obudzi to zadzwonię do ciebie.
- Harry, to moja żona. I może są to nasze ostatnie godziny razem.
- Peter, nawet tak nie myśl.
Zauważyłem, że chłopak znowu przytulił się do dłoni Jess. Usiadłem na krześle z drugiej strony łóżka. Patrząc na Jess ciągle przed oczami miałem moment, gdy spadała ze schodów. Nie mogłem wyrzucić tego z głowy. Może tego dnia ostatni raz widziałem jej uśmiech? Boże, o czym ja myślę? W sali była cisza przerywana jedynie przez dźwięk aparatury. Spojrzałem na monitor, który wskazywał puls dziewczyny. Patrząc na linie oznaczające jej reakcje życiowe przypomniało mi się jak Alex miała białaczkę. Pamiętam jak wtedy odchodziła od nas. Ten pisk aparatury był nie do zniesienia.
- Harry – Peter wyrwał mnie z zamyślenia. - Jak myślisz? Przeżyje?
- Jasne. Jestem tego pewien. Jess to silna dziewczyna.
- Wiem. Pójdę zapalić.
- Jess cię zabije za to palenie.
- Będę szczęśliwy jeśli to zrobi.
Chłopak wyszedł z sali. Złapałem dziewczynę za rękę, mocno ją ścisnąłem i powiedziałem:
- Nigdy nie spodziewałem się, że to powiem, ale szkoda mi twojego męża. Nie rób mu tego i obudź się wreszcie. A co z Tomem? Chcesz go zostawić? A może ty się mścisz na nas? Smacznie sobie śpisz, a my tu umieramy. Jeśli chodzi ci o ten dzień co wrzuciłem cię do basenu to przepraszam. Za te prezerwatywy też cię przepraszam. No cholera za wszystko cię przepraszam! Mam uklęknąć przed tobą i prosić o wybaczenie? Przecież ty nie jesteś taka. Nie potrafisz się gniewać. To nie pasuje do tej Jess. A wiesz, że Peter poszedł zapalić? Cholera, on pali przez ciebie! Więc zrób coś do jasnej cholery! Jess, wkurwiasz mnie – mówiąc to cały czas ściskałem jej dłoń. - No wiem. Wygłupiłem się wtedy na dworcu oświadczając ci się, ale chciałem byś była moja. Naprawdę cię kochałem. Ja nadal cię kocham. Ale teraz jak przyjaciółkę. Wiem, że kochasz Petera i jesteście razem szczęśliwi. Wybacz, że byłem taki nachalny. Ale mogłaś w dowód naszej przyjaźni nosić ten pierścionek. Tak, obok obrączki. A najlepiej zamiast niej – dotknąłem jej palca, na którym lśniła obrączka. - Żartuję, nie gniewaj się. Ty i Peter pasujecie do siebie. Zresztą, kto by nie chciał takiej Jess? Niall też żałuje.
W tym momencie poczułem jak Jess poruszyła palcem. Zdziwiłem się. A może mi się tylko wydawało?
- Jess, ty mnie słyszysz, prawda? No dobra, oszalałem. Wiesz? Spotykam się z Jane. Byłem u niej wieczorem. Powiedziałem co ci się stało. Gdyby nie ona to nie wiem co bym zrobił. Myślisz, że mamy szansę? Jess, ale powiem ci szczerze, że jesteś podła. Zgodziłaś się byśmy byli przyjaciółmi, a teraz mnie zostawiasz – mówiąc to zacząłem płakać. - Nie chcę byś umarła. Zabraniam ci, rozumiesz?!
- Harry, uspokój się – usłyszałem Petera, który złapał mnie za ramię.
- Bo ona nie może nam tego zrobić! Nie może rozbić naszej paczki! Ona uratowała Alex życie!
- Ona jest całym moim życiem. Moim i Toma.
- I moich trojaczków – mruknąłem.
- Harry, mam dla ciebie przykrą wiadomość. Nie będziesz miał trojaczków. Bynajmniej nie z Jess. Nam urodzi się jedno dziecko. I będzie dziewczynką.
W tym momencie Peter przytulił się do brzucha Jess.
- Wiem, Peter – szepnąłem. - Ja po prostu już wariuję.
- Zauważyłem.
- Jak paliłeś wydawało mi się, że Jess poruszyła palcem. Ale pewnie mi się tylko zdawało.
- Harry, jedź do domu. Minęła druga.
- A ty?
- Ja zostanę tu. Moje miejsce jest przy żonie.
- Trzymaj się Peter.
- Ty też.
Wyszedłem ze szpitala, wsiadłem do samochodu i zacząłem uderzać ręką w kierownicę. Czułem się opuszczony. Nie chciałem wracać do domu. Zacząłem jeździć po Londynie. W pewnej chwili zatrzymałem się w bocznej ulicy. Oparłem głowę o kierownicę. Puściły mi wszystkie nerwy. Rozpłakałem się. Czułem, że umarła jakaś część mnie. Odeszła wraz z Jess. Ona umrze. Ja to wiem. Ona ruszając tym palcem, żegnała się ze mną. Koło czwartej wróciłem do domu. Położyłem się na łóżku i skuliłem jak małe dziecko. Wpatrywałem się w wyświetlacz telefonu i czekałem na jakąś wiadomość od Petera. Widziałem, że będzie to zła wiadomość.





****P*E*T*E*R****



Po wyjściu Harrego przytuliłem się do brzucha Jess. Głaskając go prosiłem by Jess się obudziła. W pewnej chwili zasnąłem cały czas trzymając dziewczynę za rękę. Obudziłem się nagle, bo wydawało mi się, że Jess ścisnęła moją dłoń. Może mi się to tylko śniło? Wstałem i zbliżyłem się do twarzy mojej żony. Nachyliłem się nad nią i delikatnie zacząłem ją całować.
- Wiem, że wszystko słyszysz – szepnąłem. - Błagam cię. Wróć do nas.
Podszedłem do okna i spojrzałem w niebo. Wschodziło słońce. Czy dzisiaj też ono wzejdzie dla mnie i dla Jess? Pragnę razem z nią oglądać wschody i zachody słońca. Wróciłem na krzesło, złapałem dziewczynę za rękę i powiedziałem:
- Jess, pamiętasz jak spędziliśmy całą noc nad oceanem? Oglądaliśmy wtedy zachód i wschód słońca. Piliśmy wtedy wino. Teraz też wschodzi słońce. Tak bardzo chciałbym oglądać je z tobą. Gdy wyzdrowiejesz pojedziemy razem na plażę.
O szóstej rano do sali weszła moja teściowa.
- Witaj Peter – powiedziała.
Przytuliła mnie i pogłaskała po głowie. Zupełnie jak Jess. Przytrzymałem jej dłoń na swojej głowie.
- Peter, jedź do domu – powiedziała. - Prześpij się i przyjedziesz.
- Nie chce.
- Jak Jess obudzi się i zobaczy cię w takim stanie to będzie zła na ciebie.
- To prawda. Nie chcę by oglądała mnie w takim stanie.
Pojechałem do domu. Wziąłem prysznic. Położyłem się. Nie mogłem zasnąć. leżałem tak do ósmej. Gdy usłyszałem z dołu głos Toma wołającego „Mama” zbiegłem na dół. Wziąłem malca na ręce, a on zapytał:
- Gdzie mama?
- Pojedziemy do mamy, synku.
- Kiedy?
- Później.
Wziąłem Toma na górę i położyliśmy się razem.
- Jajgo – powiedział Tommy.
- Pojedziemy do Largo. Mamusia musi być zdrowa.
- A dzidzia?
- Dzidzia śpi z mamusią.
- Tak?
- Tak, synku.
Przytuliłem go mocno. W pewnej chwili zasnąłem. O dwunastej obudziłem się. Tommy bawił się pluszakami. Od razu spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Nic nie było. Poszedłem znowu wziąć prysznic by nie czuć zmęczenia. Zjedliśmy z Tomem śniadanie i postanowiłem zabrać go do szpitala. Wróciłem z Tommym na górę by go przebrać. Wychodząc z pokoju, chłopiec cofnął się i wziął pluszaka.
- Po co ci to? - zapytałem.
- Mama i dzidzia.
- Chcesz dać dla mamy i Amy?
- Tak.
Wziąłem malca na ręce, mocno przytuliłem i chwilę później byliśmy w drodze do szpitala. Tommy widząc mamę Jess podbiegł do niej mówiąc:
- Babcia.
- Też przyjechałeś tutaj?
- Mama.
Wziąłem chłopca na ręce i posadziłem na łóżku. Zdziwiłem się, że Tommy nie bał się aparatury. Widząc śpiącą Jess przytulił się do niej mocno i westchnął:
- Moja mama. Kocham.
Zagryzłem wargę żeby się nie rozpłakać. Zauważyłem, że mama Jess nie wytrzymała. Podeszła do okna i wycierała łzy. Po chwili powiedziała:
- Peter ja pojadę do domu zrobić obiad. Potem przyjadę do was. Tommy, jedziesz ze mną?
- Nie. Mama. I dzidzia.
W tym momencie przytulił się do brzucha Jess i zaczął go całować. Kobieta nie mogła na to patrzeć. Zauważyłem, że do jej oczu znów napływają łzy. Wyszła, a ja usiadłem na krześle.
- Mama Jajgo – powiedział Tom pokazując misia. Był to pluszowy pies.
Dziewczyna nie reagowała. Ja obserwowałem maszyny. Wiedziałem, że Jess wszystko słyszy. Przyśpieszyło jej bicie serca oraz wzrosło tętno. Tommy ciągle do niej mówił i przytulał się.
- Idziemy, mama – powiedział w pewnej chwili wskazując drzwi.
- Tom, mama śpi.
Chłopiec położył się obok Jess i zaczął ją całować. Zaczął głaskać dziewczynę po twarzy swoją małą rączką i patrząc na mamę zapytał:
- Mama... kocha Toma?
Słysząc to poczułem jak coś ściska mnie w gardle. Przełknąłem ślinę i powiedziałem:
- Pewnie, że cię kocha.
- Oj mama, mama – szepnął przytulając się do niej.
Uśmiechnąłem się. Nagle do sali weszła Anna z Andreasem. Podeszli do mnie i przywitali się. Annie zaczęły płynąć łzy.
- Anna błagam cię, przestań – powiedziałem. - Skąd wiecie co się stało?
- Tato do nas zadzwonił rano. Od razu przyjechaliśmy. Zostawiliśmy tylko dzieciaki u dziadków i przyjechaliśmy tutaj.
Tommy zszedł z łóżka. Anna wzięła go na ręce, a chłopiec zapytał:
- Gdzie Jejk?
- W domu z babcią i dziadkiem.
Andreas podszedł do łóżka, pocałował Jess i powiedział:
- Nie wygłupiaj się, mała. Ty zawsze wywiniesz jakiś numer.
- Moja mama – powiedział Tom podchodząc do Andreasa.
- Wiem, że twoja. Ale ona chyba chce lanie.
- Nie.
Teraz Anna przywitała się z Jess. Ja siedziałem na krześle nie robiąc nic. O piętnastej Anna z Andreasem pojechali do dzieci. Tommy nie chciał jechać z nimi. Zdziwiłem się, że nie chce jechać do Jake'a. Ciągle siedział na łóżku tuląc się do Jess. Moja teściowa dzwoniła do mnie żebyśmy przyjechali na obiad. Nie chciałem zostawiać Jess, ale musiałem odwieźć Toma. Zaczął robić się marudny i usypiał na łóżku.
- Tommy, chodź. Jedziemy do Jake'a – powiedziałem.
- A mama?
- Później przyjedziemy do mamy.
- Nie. Mama chodź – chłopiec złapał Jess za rękę i lekko ją pociągnął.
- Tommy nie wolno.
Wziąłem chłopca na ręce i wyszliśmy ze szpitala. Tom zostawił pluszaka dla Jess na łóżku. W drodze do domu przypomniało mi się, że miałem kupić papierosy. Zaparkowałem przed sklepem i poszedłem z Tomem na zakupy. Maluch wybierał różne słodycze dla siebie i dla Jacoba. Gdy wszystko mieliśmy kupione wróciliśmy do auta. Wrzuciłem kierunkowskaz i wyjechałem z parkingu. Będąc w domu nie miałem ochoty jeść. Moja teściowa nalegała więc uległem. Po obiedzie położyłem Toma spać. Chciałem być chwilę przy nim. Nie mógł czuć się odrzucony. Nie ma mamy, która go przytulała więc ja muszę być przy nim chociaż chwilę. Gdy zasnął wziąłem prysznic, bo brało mnie zmęczenie. Zimna woda obudziła mnie. O dziewiętnastej pojechałem do szpitala. Tommy bawił się z Jacobem. Anna z Andreasem byli przy Jess. Wchodząc do sali zauważyłem bukiet kwiatów. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłem? Przecież Jess kocha kwiaty. A zwłaszcza róże. Anna wcierała krem w dłonie dziewczyny. Jess bardzo często używała kremu. Poczułem jakbym ją zaniedbywał. Zrobiło mi się głupio. Byłem przy niej teraz, ale o nią nie dbałem. To co było ważne w jej życiu, w jej codziennych czynnościach u mnie było zapomniane. A może nie przywiązywałem do tego wagi? Patrząc na kwiaty zapytałem:
- Był tu ktoś jeszcze? - byłem pewny, że to kwiaty od Harrego.
- Facet, z którym pracuje – powiedziała Anna.
- Tony?
- Chyba tak.
- Skąd on wie?
- Wszędzie w wiadomościach mówią o Jess i o tobie.
Gdy Anna z Andreasem pojechali do domu zostałem sam z Jess. Nie liczą się pielęgniarki, które co chwile robiły coś przy mojej żonie. Wybrałem numer Tonego i połączyłem się.
- Hej Peter – usłyszałem.
- Hej, Tony. Chciałem podziękować ci za kwiaty.
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Tony, ja o niczym nie myślę. Wiesz jak ja się boję, że ona umrze?
- Jess? Nigdy. Ty chyba jeszcze dobrze jej nie poznałeś. Wiesz jaka ona jest twarda?
- Wiem.
- Tylko ona potrafi wywalić na faceta tort, a potem jeszcze warczeć jakby była to twoja wina.
- Ona nie jest taka. Ona jest słodka i kochana.
- Chyba jak śpi. Peter, wszystko będzie dobrze.
- Zawsze tak się mówi jak się chce kogoś pocieszyć. Ja jej nawet kwiatów nie przyniosłem. Pierwsze dostała od ciebie.
- Bo mnie przy niej nie ma. A ciebie kwiaty nie zastąpią. Kupisz jej jak się obudzi.
- Nie mogę doczekać się tej chwili. Ja sobie nie poradzę jak zostanę sam z Tomem i naszą Amy. A co jak Amy też umrze?
- Peter, chcesz abym przyjechał? Jestem w Londynie.
- Nie chcę. Poradzę sobie.
- Pamiętaj, że Jess to nie Emma.
- Jak nie znałem Jess to mówiłeś, że ona jest jak Emma.
- Bo w wielu sprawach jest jak ona.
Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut i rozłączyliśmy się. Znów zapadła cisza przerywana jedynie przez dźwięk aparatury.
- To przeze mnie tu leżysz. Gdybym nie myślał tylko o pracy to teraz bylibyśmy w Stanach. Mogłem też nie zgodzić się byś leciała tu ze mną. Po powrocie będziemy cały czas razem. Chcę prawdziwą rodzinę. Chcę ciebie, Jess. Zrezygnuję z kliniki by być przy tobie – mówiąc to cały czas ściskałem dłoń Jess.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do sali weszło całe One Direction oraz Alex i Angela.
- Cześć, Peter – powiedzieli chłopacy.
- Nie mogliśmy wcześniej przyjechać. Mieliśmy wywiad – wyjaśnił Zayn.
- Przestań. Ja przy niej jestem. Ja ją zaniedbywałem. Teraz to sobie uświadomiłem.
- Peter, o czym ty mówisz? - powiedziała Angela.
- Nawet kwiatów jej nie przyniosłem. Mój przyjaciel to zrobił. Ja jestem do niczego.
- Peter, nie załamuj się. Nie możesz. Ona ciebie potrzebuje – powiedziała Angela głaskając mnie po głowie.
Przed północą zostałem sam. Usiadłem na łóżku i przytuliłem się do brzucha Jess. Czując ruchy Amy nie wytrzymałem. Puściły mi wszystkie nerwy. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Wyszedłem z sali, wyszedłem ze szpitala i zacząłem iść przed siebie. Po chwili zatrzymałem i wróciłem do samochodu. Uruchomiłem silnik i pojechałem w miejsce, w którym po raz pierwszy oświadczyłem się. Będąc na miejscu usiadłem na trawie opierając się plecami o drzewo. Wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Gdy skończyłem go palić, wyciągnąłem kolejnego. Patrzyłem na wodę. Księżyc odbijał się w jej tafli. Przeniosłem swój wzrok na niebo.
- Jesteś taki samotny jak ja – powiedziałem. - Nie. Jednak nie. Ty masz gwiazdy. Moja kolejna gwiazda gaśnie. Wiem, że Bóg zabiera mi Jess. Tylko do cholery dlaczego on to robi?! Czy nie widzi jak cierpię? Z każdą godziną przestaję wierzyć, że Bóg w ogóle istnieje. Zabrał mi Emmę, zabrał mamę Toma. Teraz zabiera mi Jess. Mamę Amy i Toma. Pieprzone życie – rzuciłem kamieniem leżącym obok do wody.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i spojrzałem na zegarek. Wskazywał trzecią. Muszę jechać do Jess. Będąc w szpitalu czułem zmęczenie. Było to zmęczenie życiem. Czułem się tak samo jak wtedy, gdy Emma umarła. Chwyciłem Jess za rękę, przytuliłem się do niej i powiedziałem:
- Wiesz? Palę. Palę przez ciebie. Jesteś zadowolona, że doprowadziłaś mnie do takiego stanu? Wiesz co będzie kolejną rzeczą, którą zrobię? Znowu zacznę mieszać tabletki z energetykami by móc funkcjonować. O to ci chodzi? Zabijacie mnie w powolny sposób. Ty mnie nie kochasz. Nie kochasz mnie – powiedziałem z wyrzutem. W tym momencie poczułem ruch palców Jess. - Boże, Harry miał rację. Ty wszystko słyszysz! Ja pierdolę. Jess, przepraszam cię. Wybacz mi. Ja tylko palę, bo jestem zdenerwowany – tym razem poczułem jak dziewczyna delikatnie ściska moją dłoń.
Uklęknąłem przy łóżku, odwróciłem dłoń Jess wewnętrzną stroną do mnie i położyłem głowę na jej ręce. Popłynęły mi łzy.
- Jess, błagam cię. Obudź się. Wiem, że potrafisz. Ty potrafisz wszystko. Nawet mnie potrafisz zmienić. Tommy za tobą tęskni.
Klęcząc przy łóżku zasnąłem. Obudziła mnie pielęgniarka wchodząc do sali. Nie wstawałem. Kobieta spojrzała na mnie.
- Dobrze się pan czuje? Dlaczego nie zgodził się pan na salę z dodatkowym łóżkiem?
- Nie potrzebuję.
- Niech pan jedzie do domu.
- Nie mogę. Ona ruszyła dłonią! Ona wszystko słyszy!
- Wie pan. To jest normalne. To są normalne odruchy osób nieprzytomnych.
- Myli się pani! Ja znam Jess.
W tym momencie do sali weszła moja teściowa.
- Peter, jedź do domu. Ja tu będę. Tommy już nie śpi i ciągle woła Jess – powiedziała.
Wyszedłem bez słowa. Pojechałem do domu. Tom widząc mnie powiedział, że chce do mamy.
- Pojedziemy synku – powiedziałem przytulając go.
Zrobiłem sobie mocną kawę i pijąc ją myślałem o tym co wydarzyło się w szpitalu. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic po czym spojrzałem w lustro. Wyglądałem strasznie. Miałem kilkudniowy zarost. Nie miałem jednak sił by się ogolić. Miałem gdzieś to jak wyglądam. Zawsze zaczynałem dzień od ogolenia się, ale nie przez ostatnie dni. Wróciłem do pokoju i włączyłem laptopa. Chciałem dowiedzieć się czegoś o tych ruchach oraz co czują osoby nieprzytomne. Pracowałem w klinice ale ten stan nigdy mnie nie interesował. Pijąc drugą kawę czytałem różne fora. Wiele osób pisało, że osoby w takim stanie jak Jess wszystko słyszą i często reagują ruchem dłoni. Przez to dają znaki. O dziewiątej wspólnie z Tommym zjadłem śniadanie i byłem pewny, że Jess wszystko słyszała. Cholera, słyszała to, że palę. Ubierając Toma powiedziałem:
- Jedziemy do mamy.
- A Jajgo? - zapytał błagalnie.
- Largo jest u babci. Niedługo tam pojedziemy. Mamusia będzie zdrowa.
- I dzidzia?
- Tak.
Chwilę później byliśmy w drodze do szpitala. Przypomniało mi się, że nie mam energetyków. Skierowałem się na parking sklepu. Musiałem coś kupić żeby nie usnąć. W sklepie do koszyka wrzuciłem kilka puszek. Kupiłem również trzy paczki papierosów, owoce i jogurty dla Toma, kilka soków i opakowanie tabletek. Wiedziałem jakie wybrać by działały. Obok w kwiaciarni wykupiłem wszystkie czerwone róże. Kobieta sprzedająca tam była zdziwiona. Podając mi je uśmiechnęła się i powiedziała:
- Musi pan bardzo kochać.
- Nawet pani nie wie jak bardzo.
Tommy widząc bukiet powiedział:
- Mama kocha.
- Tak, synku. Mama kocha kwiaty. Nas też kocha.
Wyszliśmy z kwiaciarni, wsiedliśmy do auta i ruszyłem w stronę szpitala. Nagle usłyszałem dzwoniący telefon. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Nie znałem numeru, ale mimo to odebrałem.
- Słucham? - powiedziałem.
- Pan Peter Hough? - usłyszałem męski głos.
- Tak, to ja.
- Dzwonię ze szpitala – powiedział mężczyzna po czym przedstawił się. Był to lekarz, który informował mnie o stanie zdrowia Jess.
- Coś się stało? - zapytałem przerażony przerywając mężczyźnie.
- Pana żona wybudza się.
- Boże – krzyknąłem. - Zaraz będę.
- Tommy, mamusia się obudziła – powiedziałem patrząc na chłopca.
- Tak?
- Tak, kochanie.
W tym momencie zacząłem łamać wszystkie przepisy drogowe. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Chwilę później parkowałem samochód przed szpitalem. Z dzieckiem na ręku wbiegłem do budynku. Otwierając drzwi do sali, w której leżała Jess zauważyłem lekarza, pielęgniarkę i moją teściową. Podszedłem do mojej żony, uśmiechnąłem się i dałem kwiaty. Pocałowałem ją i szepnąłem:
- Tak bardzo tęskniłem. Kocham cię.
Popłynęły mi łzy.
- Mama! - krzyknął Tommy przytulając się do niej.
Dziewczynie i mi spływały łzy po policzkach. Głaskała mnie i Toma.
- Kochacie mnie? - zapytała.
- Tak! - krzyknął Tommy całując Jess.
- Widzisz, Peter? Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – odezwała się mama dziewczyny. - Nie będę wam przeszkadzać. Jadę do domu. Zrobię obiad i później przyjadę. Zabrać Toma?
- Nie – powiedział chłopiec błagalnie. - Mama.
Kobieta wyszła, a ja pomogłem dziewczynie usiąść i przytuliłem ją. Tommy widząc to, zaczął mnie odpychać mówiąc:
- Zostaw! Moja mama.
Jess mocno przytuliła dziecko, a drugą ręką zaczęła głaskać mnie po głowie.
- Jak mi tego brakowało – szepnąłem głaszcząc ją po brzuchu.
- Jesteśmy już razem. Dziękuję za kwiaty.
- A tamte są od Tonego – wskazałem na inny bukiet.
- Był tu? - zapytała zdziwiona.
- Był. I dużo mówił o tobie.
- Chyba muszę z nim porozmawiać.
- Nic złego nie mówił. Tylko o tym torcie.
- Boże, znowu?
- Tata, pić – powiedział Tom.
- Zaraz ci przyniosę – dałem mu całusa w głowę i wyszedłem z sali.
Byłem szczęśliwy, że Jess się obudziła. W aucie z torby wyciągnąłem papierosy, tabletki i napoje energetyczne. Zapaliłem jeszcze szybko papierosa by trochę się opanować. Wchodząc do szpitala z kieszeni wyciągnąłem gumy do żucia by Jess nie poczuła zapachu papierosów. Wchodząc do sali uśmiechnąłem się. Tommy tulił się do mamy. Podałem mu sok i przytuliłem się do nich.
- Peter, śmierdzisz dymem. Paliłeś znowu! Jak ty wyglądasz?!
Nie powiedziałem nic. Wolałem milczeć niż ją okłamać. Dziewczyna kontynuowała swoją wypowiedź:
- Chyba musimy poważnie porozmawiać.
- Oj mama – przerwał jej Tom.
- No właśnie: oj mama – pocałowałem Jess. - Zadzwonię do Angeli i reszty by powiadomić ich. Harry winił się za cały ten wypadek.

7 komentarzy:

  1. zmlyghnymnayhn jak ja się cieszę, że się obudziła :D
    Rozdział boski normalnie, aż się popłakałam a u mnie to nie jest częste a wręcz nawet trudne żebym się popłakała...
    czekam z niecierpliwością nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze że jej nie zabiłaś. Peter jak zwykle omomomoom. Mówiłam już że Cię uwielbiam?

    OdpowiedzUsuń
  3. jezuuu jakie to zajebiste *.* popłakałam się .. ;D

    OdpowiedzUsuń

  4. Super !! miałas dodawać co tydzień !!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy dodasz kolejny ? To już 2 miesiące ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział ;D
    http://sweetheartforget.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    Ps. Przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu... Płakałam... Kiedy kolejny? Dawno nie dodawałaś... Czekamy ;*

    OdpowiedzUsuń